Nie był przygotowany na ten widok. Poczuł jak każda część jego ciała zamiera. Jak serce przyśpiesza, a zapach krwi łaskocze go w podniebienie powodując skręt w żołądku. Wrzask Skrzypu rozszarpywanego przez psa, chrzęst kości, na powrót rozległ się w jego głowie. Ta sytuacja była do tej bardzo podobna. Nie wytrzymał. Może i starał się być silny, ale w takiej sytuacji ciało go zawiodło. Odbiegł na bok i zwymiotował, z trudem łapiąc oddech. Dlaczego to się działo? Czemu Wszechmatka kalała jego święty wzrok czymś tak okrutnym? Wiedział, że powinien pomóc Mirabelce. Trzeba było zanieść Kruchą do obozu, lecz podejście do prawieże martwej kotki napawało go lękiem. Nie. Nie da rady. Nie zrobi tego!
Nawet jeśli to ocali jej życie? Czyż nie powinien być zbawcą skoro bogini wybrała go na swego wybrańca? Jak teraz jawił się w jej oczach, gdy tak drżał w kałuży wymiocin? To było żałosne.
Wziął głębszy oddech. Słyszał jak mentorka wylewała łzy. Nawet i ją ogarnęła słabość. To co działo się ostatnio w Owocowym Lesie zakrawało o horror. Samo wyjście z obozu mogło skończyć się dla każdego z nich przykrym widokiem. Cokolwiek na nich polowało nie spocznie póki nie umrą. Może to kara? W końcu Daglezjowa Igła bardzo źle zarządzała ich społecznością. Może Wszechmatka ich opuściła?
Nie! Nie, nie. Przynajmniej nie jego. Czuł jej opiekuńcze ramiona nawet w tej chwili. W końcu żył, nieważne jak bardzo niebezpieczne rzeczy wykonywał. Nie umrze. Nie umrze nawet jeśli będzie zmuszony targać trupa do obozu.
Pełen nowej energii wrócił do Mirabelki. Jedno spojrzenie na Kruchą na powrót spowodowało, że jego ciałem wstrząsnęły torsje. Nie da rady! Nie da rady! Ach, jak on pragnął, aby kto inny się tym zajął!
— Mirabelko — rzekł słabo, czując jak oddech na powrót mu przyśpiesza. Musiał usiąść, lecz i to nie pomogło mu dojść do siebie. Smród gryzł go w nos, a świat zaczął się rozmazywać. — Ja chyba nie dam rady. To za wiele.
Kotka spojrzała na niego spanikowana.
— Nie, nie, nie! Spokojnie, spokojnie. Oddychaj — złapała go za policzki, by unieść jego łeb w górę.
Krew na jej łapach przylgnęła do jego sierści. Poczuł jak maź spływa w dół...
Posłał jej lekki uśmiech, który był ostatnim aktem jego niepoczytalności, a następnie zalała go ciemność.
***
Ocknął się i pierwsze co zobaczył to pysk martwej kotki. Wrzasnął przeraźliwie, podrywając się na łapy, wręcz wyskakując z posłania. Odgłos rozbudził Świergot, która prawieże już smacznie spała. Mróz od razu dopadł do niej, chowając się pod jej łapy, dygocząc niczym liść na wietrze.
— Dlaczego znowu ja?! Nie chcę tego! Nie chcę! Mamo! — Spojrzał na nią ze łzami w oczach. — Czemu jej nie wywaliliście gdzieś! — Wskazał na ciało z pretensją w głosie.
— Co? — Kotka zamrugała zdumiona. — Ona jeszcze żyje, Mrozie — uspokoiła go, otulając go swym ogonem.
Żyła? No nie wydawało mu się. Zdecydowanie dla niego wyglądała na martwą! Wtulił się bardziej w jej sierść. Jej ciepło powoli dodawało mu otuchy i ukojenia. Teraz, kiedy jego umysł działał nieco sprawniej rzeczywiście dostrzegał, że Krucha była opatulona pajęczynami. Mama najwidoczniej robiła co w swojej mocy, aby ocalić jej życie. Zrobiło mu się aż głupio, gdy przypomniał sobie swoje słowa. Nie powinien tak myśleć, ale strach przeważył nad rozsądkiem.
— A gdzie Mirabelka? — rozejrzał się za mentorką. — Była ze mną! Może potrzebować pomocy! — Zaczął rozglądać się po legowisku jakby z nadzieją, że też leżała tu nieprzytomna.
— Przyprowadziła ciebie wraz z patrolem. Usłyszeli jej krzyki o pomoc. Nic jej nie jest...
Ach tak? Czyli nie zemdlała zaraz po nim, a zachowała się niczym prawdziwy wojownik i zaczęła szukać pomocy? Chociaż nie... wojownik by nie krzyczał o pomoc, wojownik wziąłby ich obu na grzbiet i ruszył niestrudzenie do obozu.
Westchnął ciężko. Jak dobrze, że nim nie był. Sądził, że zwiadowcy mieli lepsze perspektywy, ale nawet i ta ranga powodowała, że musiał stawać oko w oko ze śmiercią.
— Mirabelka? — Zauważył kształt, który nagle pojawił się w środku. Uśmiechnął się szeroko i podbiegł do kotki, przytulając się do niej. — Mama już mówiła, że żyjesz, ale dobrze jest to zobaczyć na własne oczy. Już dobrze. Krucha z tego wyjdzie, zobaczysz. Powie nam potem kto jej to zrobił, prawda? — rzucił okiem w kierunku Świergot, ale jej nietęga mina pozostawiała wiele do życzenia.
<Mirabelko?>
[688 słów]
[przyznano 14%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz