- Bo wiesz... My wszyscy się tam kochamy... Iii... Jest Mroczna Gwiazda, babcia Irga i przecież moja mama Stokrotkowa Polana też. O, i Szakala Łapa. Moja siostra. - mocno się zaczerwieniła. Jak to wytłumaczyć jakiemuś zapyziałemu potworowi? Jeszcze wyzywa, no ulituj się, że... Szczerze, zanim te durne kociaki przyszły na świat, nie było aż tak źle. Wszystko pięknie, do wieczora pracowała w obozie, nawet dłużej, niż jej kazano, mogła się wyspać. A teraz? Codziennie ktoś ją budził piszcząc, więc była zmęczona, nie stawiało jej to w zbyt dobrym świetle.
- Kochacie? Co? - parsknęła śmiechem. - Powiedz prawdę! - jęknęła przeciągle. Z Szakal zdołała się dogadać, przeprosiła za zachowanie... Przecież to był żal ze szczerego serca, czyż nie? A udawanie potulnej ciotki przed jakimś dzieciakiem to szczyt jej cierpliwości. Bo udawanie, a mówienie czegoś prosto z serca robi różnicę.
- Umm... T-to prawda. Tata ci potem powie, zobaczysz! - dla lepszego efektu zamrugała oczami i zrobiła uśmiech, który mówił sam za siebie: „Odwal się. Robię to tylko dlatego, że twoja matka patrzy."
- Ale ja nie chcę czekać! Ty mi to powiedz! - prychnęła już zniecierpliwiona. Za co? Nie będzie jej zadka podcierać, o nie. To przecież nie jej wina, że dzieciak nie daje spokoju.
- Och... Nie mogę. Ja w twoim wieku też taka byłam i źle mi na tym wyszło. Popatrz na mnie. Czy widzisz we mnie czysty ideał? - jedyne słowa, które myślała to „odwal się, odwal się, odwal...” .
- Nie. Jesteś brudna i zjedzona. Poza tym nie jestem taka jak ty, ja po prostu lubię wiedzieć dużo rzeczy.
Już wściekłość i chęć uduszenia tej wywłoki buzowała w niej na maksimum. Brudna i zjedzona... Zaraz ci dam brudna i zjedzona... Na przemian wysuwała pazury, a podłogę żłobka omiatała szybkimi ruchami ciężkiego ogona. Tego nie potrafiła już znieść. BRUDNA I ZJEDZONA. MOŻE JESZCZE, KACZKA, CO?!
- To masz problem wyrzygana kijanko, będziesz musiała z tym żyć. - mruknęła chłodno, a raczej wycharczała.
Wieczór podniosła jedną brew do góry.
- Co się tak nagle skwasiłaś? Huh?
- Zamknij się. Po prostu się zamknij, okej? - nie będzie rzygać tęczą do jakiegoś dzieciaka, choćby nie wiem co. Za co...
- Ble, ble ble... - Szmatka głupio się uśmiechała. Znalazła słaby punkt.
Złapała ją za skórę na karku. To dalej działało...
Wywłoka parsknęła znowu.
- Hę? Co ty odwalasz?
- Wy-pchaj się. Nie mów tak o mnie, bo pożałujesz. - teraz wszystkie ruchy dozwolone, Frezja spała. Tylko żeby dziecko nie podkablowało.
Oj, chyba ją wkurzyła. Malutka, w każdym razie możesz sobie iść...
- Ojoj, kaczka się rozzłościła...
Lekko pociągnęła ją za ucho, czyli niby wcale.
- Możesz przestać? Nie ułatwiasz sytuacji.
- Jakiej znowu sytuacji?- zignorowała jej ruch.- Obraziłaś się kaczuszko?
<Wieczór?>