Jego plany zamachu nie wychodziły. Próbował jeszcze wielokrotnie zastać liderkę samą, ale zawsze ktoś jej towarzyszył. Jak nie jej partner to Piaskowa Zamieć. Było to irytujące... Jednakże po tylu księżycach kary, którą musiał znosić jeszcze z księżyc temu, zyskał cierpliwość. W końcu kocica się odsłoni i znajdzie odpowiedni moment, aby przeprowadzić atak. Najlepiej, aby warunki były idealne do odebrania jej od razu dziewięć żywotów, by przypadkiem jego czyn nie zwrócił się przeciwko niemu.
Nagle przemyślenia przerwało mu poruszenie. Uniósł się do pozycji siedzącej i wbił wzrok w brata, który właśnie wszedł do obozu, w towarzystwie... pewnej kotki. Nie poznał jej za pierwszym razem. W końcu, gdy ostatni raz się widzieli była mała i smarkata. A teraz? Teraz wbijał swój wzrok w prawdziwą piękność. Jej ruda sierść lśniła zdrowym blaskiem, jej chód był pełen gracji, a na pysku jaśniał uśmiech. Można rzec, że szczęka opadła mu aż do ziemi. Nie... Niemożliwe. To nie mogła być Ognista Łapa. Nie... Zapewne brat sprowadził mu lepszą partię. Tak, to mogło być bardziej prawdopodobne.
— Cześć! Jestem Ognista Piękność, miło was poznać. Gdzie jest wasz lider? — zwróciła się do pierwszego lepszego wojownika, który poinformował ją, że Obserwująca Gwiazda wyszła gdzieś z Piaskową Zamiecią i jeszcze nie wróciła.
Co to w ogóle za imię?! Cała fasada od razu runęła, a on przejrzał na oczy. To była ta sama Ogień! Może i wypiękniała, ale zapewne wciąż była irytująca. No i... jaki mysi móżdżek nazwał ją w taki sposób?! Czyżby to był Błękitna Gwiazda?! Czy go do reszty porąbało?! Nie było szans, aby tak się do niej zwrócił. Nie było... szans.
Jego wzrok spotkał się z Nagietkowym Wschodem. Brat naprawdę go zaskakiwał. Niezbyt pozytywnie... Naprawdę ją tu sprowadził?! Przecież było już z nim lepiej! Nie musiał go straszyć... Chyba, że chodziło o tą część, w której miał wyprodukować nowe, rude pokolenie bachorów. Ugh... Czasami żałował, że kocur aż tak bardzo uparł się, aby dokończyć jego swatanie.
Nagle przemyślenia przerwało mu poruszenie. Uniósł się do pozycji siedzącej i wbił wzrok w brata, który właśnie wszedł do obozu, w towarzystwie... pewnej kotki. Nie poznał jej za pierwszym razem. W końcu, gdy ostatni raz się widzieli była mała i smarkata. A teraz? Teraz wbijał swój wzrok w prawdziwą piękność. Jej ruda sierść lśniła zdrowym blaskiem, jej chód był pełen gracji, a na pysku jaśniał uśmiech. Można rzec, że szczęka opadła mu aż do ziemi. Nie... Niemożliwe. To nie mogła być Ognista Łapa. Nie... Zapewne brat sprowadził mu lepszą partię. Tak, to mogło być bardziej prawdopodobne.
— Cześć! Jestem Ognista Piękność, miło was poznać. Gdzie jest wasz lider? — zwróciła się do pierwszego lepszego wojownika, który poinformował ją, że Obserwująca Gwiazda wyszła gdzieś z Piaskową Zamiecią i jeszcze nie wróciła.
Co to w ogóle za imię?! Cała fasada od razu runęła, a on przejrzał na oczy. To była ta sama Ogień! Może i wypiękniała, ale zapewne wciąż była irytująca. No i... jaki mysi móżdżek nazwał ją w taki sposób?! Czyżby to był Błękitna Gwiazda?! Czy go do reszty porąbało?! Nie było szans, aby tak się do niej zwrócił. Nie było... szans.
Jego wzrok spotkał się z Nagietkowym Wschodem. Brat naprawdę go zaskakiwał. Niezbyt pozytywnie... Naprawdę ją tu sprowadził?! Przecież było już z nim lepiej! Nie musiał go straszyć... Chyba, że chodziło o tą część, w której miał wyprodukować nowe, rude pokolenie bachorów. Ugh... Czasami żałował, że kocur aż tak bardzo uparł się, aby dokończyć jego swatanie.
Cofnął się nieco w cień, by nie zostać przez nią zauważonym. Modlił się w duchu, aby Obserwująca Gwiazda nie zechciała poświęcić jej ani chwili. Wiedział co zwiastowało jej pojawienie się i nie był z tego zadowolony. Już skręcało go na samą myśl, że... że kocica spędzi z nim resztę życia.
Zaciekawieni wojownicy podchodzili do rudej, pytając co ją tu przywiodło. Nie słyszał odpowiedzi, ale po szoku, który uwidaczniał się na ich pyskach, mógł stwierdzić, że pewnie ta przekazywała im już złe nowiny.
Niedługo później do obozu wkroczyła liderka wraz ze swoim zastępcą. Wbili spojrzenie w gościa, który uśmiechał się do nich promiennie, dumnie siedząc.
— Cześć! Jestem Ognista Piękność! To pani jest liderką? — przedstawiła się władzy.
Piaszczysta Zamieć szybko wystąpił naprzód, nie kryjąc swojego zaskoczenia, jak i widocznego zmieszania. Ewidentnie nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.
— Witaj... Obserwująca Gwiazda jest tu ze mną... a eee... kim jesteś? Nagietkowy Wschodzie? — Spojrzał na swojego siostrzeńca tak, jakby licząc na to, że ten wyjaśni im wszystkim, co ona tu robiła.
— Jestem partnerką Płomiennego Ryku. Postanowiłam do was przybyć, bo... okazało się... że jestem brzemienna.
Wszystkie oczy od razu wbiły się w Płomienny Ryk, który nie potrafił ukryć swojego szoku. Gapił się na kocicę z niedowierzaniem i czymś co mógł nazwać złością. No bo jak to?! On był odpowiedzialny za jej stan?! Po jego trupie! Nie widział jej przecież od wielu księżyców! Nie był ojcem tych bachorów! Nie zamierzał dać się wplątać w wychowywanie nie swojego potomstwa! Zapewne puściła się z jakimś wilczakiem... Nagietkowy Wschód o tym wiedział?! Zmierzył brata wzrokiem. Nie wydawał mu się zaskoczony, czy też przejęty. Czyli był tego świadomy! Gorycz wezbrała mu w gardle. Jak on mógł...! Powinien ją zabić! To była zdrada!
Piaszczysta Zamieć szybko wystąpił naprzód, nie kryjąc swojego zaskoczenia, jak i widocznego zmieszania. Ewidentnie nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.
— Witaj... Obserwująca Gwiazda jest tu ze mną... a eee... kim jesteś? Nagietkowy Wschodzie? — Spojrzał na swojego siostrzeńca tak, jakby licząc na to, że ten wyjaśni im wszystkim, co ona tu robiła.
— Jestem partnerką Płomiennego Ryku. Postanowiłam do was przybyć, bo... okazało się... że jestem brzemienna.
Wszystkie oczy od razu wbiły się w Płomienny Ryk, który nie potrafił ukryć swojego szoku. Gapił się na kocicę z niedowierzaniem i czymś co mógł nazwać złością. No bo jak to?! On był odpowiedzialny za jej stan?! Po jego trupie! Nie widział jej przecież od wielu księżyców! Nie był ojcem tych bachorów! Nie zamierzał dać się wplątać w wychowywanie nie swojego potomstwa! Zapewne puściła się z jakimś wilczakiem... Nagietkowy Wschód o tym wiedział?! Zmierzył brata wzrokiem. Nie wydawał mu się zaskoczony, czy też przejęty. Czyli był tego świadomy! Gorycz wezbrała mu w gardle. Jak on mógł...! Powinien ją zabić! To była zdrada!
Obserwująca Gwiazda okazała zdziwienie. Przez chwilę stała lustrując Ogień spojrzeniem żółtych, skośnych oczu, a następnie przeniosła je na Płomienny Ryk. Zapewne wyglądał teraz śmiesznie, bo aż jego futro drżało od emocji, które się w nim kotłowały. Czy... czy liderka jakoś go ukarze?! Miał nadzieję, że nie uwierzy jakiejś pierwszej, lepszej nieznajomej! Może była szansa to jeszcze odkręcić! Kocica go znała. Na pewno zrozumie, że ruda próbowała go wkopać w ojcostwo!
— W takim razie proszę, abyśmy przenieśli się z tą rozmową do mojego legowiska — spojrzała na pozostałą trójkę kotów z powagą, dając im znać wzrokiem, aby poszli wraz z nią.
Płomienny Ryk ruszył odrętwiały w kierunku Skruszonego Drzewa. Czuł na sobie spojrzenia kilkudziesięciu oczu. Czy się denerwował? Owszem... Dlatego cieszył się, że Obserwująca Gwiazda postanowiła porozmawiać z nimi o tym na osobności. Nie będzie aż takiego przypału... Chociaż... Zapewne plotki już się rozeszły.
Płomienny Ryk ruszył odrętwiały w kierunku Skruszonego Drzewa. Czuł na sobie spojrzenia kilkudziesięciu oczu. Czy się denerwował? Owszem... Dlatego cieszył się, że Obserwująca Gwiazda postanowiła porozmawiać z nimi o tym na osobności. Nie będzie aż takiego przypału... Chociaż... Zapewne plotki już się rozeszły.
Ogień poczekała aż się zbliży, a następnie otarła się o niego zadowolona. W tamtej chwili kusiło go, aby ją zagryźć. Tak samo jak Widmo... Poczuć krew na języku, usłyszeć jej krzyk boleści... Przebrzydła żmija... Gdy to się skończy i ją przegonią na granicę, zamorduje ją na miejscu. Nie żal mu było nawet jej kociąt! Zdechną wraz ze swoją matką!
Kiedy tylko przekroczyli próg legowiska lidera, od razu wystąpił naprzód, z przejęciem wpatrując się w dawną mentorkę. Musiała mu uwierzyć... musiała!
— Nie tknąłem jej! To nie moje kocięta! — zaczął się bronić.
Usłyszał śmiech i zerknął maniakalnym spojrzeniem w kierunku rudej. Co ją tak bawiło?! Uważała to za zabawę?! Zagryzł zęby. Zaraz zedrze jej ten uśmieszek z pyska. Jeszcze tylko chwila... i...
— Głuptasie... nie jestem w ciąży — Te słowa podziałały na niego niczym chluśnięcie zimnej wody. — To tylko taki nasz niecny plan, abyśmy mogli być razem... Dzięki temu obejdziemy to całe wasze śmieszne głosowanie.
— Co. — Był w jeszcze większym szoku niż przedtem. Czyli... To było kłamstwo? Zmarszczył czoło i przeniósł spojrzenie na Nagietkowy Wschód, który potwierdził jej słowa, skinięciem łba. Plan... aby mogli... być razem? Ha... haha... Oszaleje z nimi! Czemu mu o tym nie powiedzieli?! Prawie zszedł tam na zawał!
— Co. — Był w jeszcze większym szoku niż przedtem. Czyli... To było kłamstwo? Zmarszczył czoło i przeniósł spojrzenie na Nagietkowy Wschód, który potwierdził jej słowa, skinięciem łba. Plan... aby mogli... być razem? Ha... haha... Oszaleje z nimi! Czemu mu o tym nie powiedzieli?! Prawie zszedł tam na zawał!
Wziął głębszy oddech. Jego życie było jednym, wielkim żartem. Ale przynajmniej uspokoił swoje mordercze zapędy. Kocica nie próbowała mu wcisnąć żadnych młodych pod opiekę. Nie drwiła sobie z niego... No dobrze... Istniała jeszcze dla niej nadzieja, by przeżyć ten dzień.
— Już wcześniej rozmawiałam o Ogień z Piaszczystą Zamiecią, bo poruszył ten temat, potem on dowiedział się od Nagietkowego Wschodu że jest w Klanie Wilka, a Nagietkowy Wschód — Obserwująca Gwiazda spojrzała na jego brata. — Postanowił ją przyprowadzić — wyjaśniła. — Więc ostatecznie udało nam się szybko wymyślić co zrobić, żeby ominąć głosowanie takie jak robiła dawniej Różana Przełęcz bez większych problemów.
— Mówiąc, że jest w ciąży?! — Palnął nie ukrywając swojej złości. Czyli... liderka o tym też wiedziała?! No niezłe przedstawienie tam zrobili przed klanem. Wyszedł przez nich na durnia! — Przecież to nieprawda! Przecież się połapią się i... — ponownie wziął głębszy oddech, po czym spojrzał kwaśno na Ogień. — I co to za imię? — Liczył, że ono okaże się też się jednym, wielkim żartem. Teraz po tym czego się dowiedział, zaczął wątpić nawet w to. W końcu... żaden kot o zdrowych zmysłach nie nadałby jej takiego członu! To było... żałosne.
— Ładne, prawda? — Partnerka uśmiechnęła się promiennie, przyklejając się do jego boku. — Aż miło się je wymawia.
Wykrzywił się z odrazy, odwracając swój wzrok na Obserwującą Gwiazdę i Nagietkowy Wschód, chcąc im przekazać swym spojrzeniem dezaprobatę związaną z przyprowadzenia do klanu tej kotki.
— Jeśli nawet się połapią, że coś jest nie tak, to mamy na to kilka rozwiązań — stwierdziła Żmija.
— Jednym z nich jest wiesz co, drogi bracie — Nagietek posłał mu wymowne spojrzenie.
Ten położył po sobie uszy niezadowolony. Doskonale wiedział co miał na myśli... pamiętał ich rozmowę... I nie cieszyło go to w żadnym stopniu. Musiał jednak chyba temu ulec i zaakceptować to co zgotował dla niego los. Matka tego by chciała. Pamiętał jej słowa... Musiał dać Ogień szansę. Wystarczy, że da mu ognistorude młode. Potem... Potem będzie mógł się jej pozbyć. Ale to oznaczało, że przez ten czas musiał zgiąć kark i wykonać swój obowiązek, jakim było spłodzenie potomstwa. Samo to, że znał rudą i wiedział, że będzie liczyła na coś więcej, przyprawiał go o mdłości. Może i natura okazała się dla niej szczodra i jej odcień sierści był wręcz idealny... ale umysł był wybrakowany. I to go w niej odpychało.
Westchnął ciężko i raz jeszcze spojrzał na Ogień, która robiła do niego maślane oczęta.
— Będziesz ją trzymać... w żłobku? — Odwrócił wzrok na liderkę, chcąc poznać dalszą część tego planu.
— Dokładnie tak — stwierdziła Żmija. — W końcu, skoro jest w ciąży, powinna tam właśnie być i odpoczywać.
Logiczne wyjaśnienie. Był tylko jeden... tyci... problem.
— Ty jakoś nie odpoczywałaś, a szkoliłaś mojego brata — wytknął jej ten fakt Nagietkowy Wschód.
— Obserwująca Gwiazdoooo... mi to oczywiście nie przeszkadza, ale chciałabym, aby mój pysiu, mysiu spał ze mną jak na partnerów przystało.
O tak. O tym problemie właśnie myślał. Kocica nie odpuści. Zamknie go w swoich ramionach i zaciągnie siłą do tej przeklętej nory, w której spędził pół swojego życia. Nie zamierzał tam utknąć na kolejne księżyce! Przecież... To było już żałosne!
— Co? Nie wrócę do żłobka! — oburzył się, zaciskając w złości pysk. — Na dodatek tam są bachory Pustego Łba. Nie. Już wole spać w osobnej norze...
— Prywatne legowisko? — Oczy rudej błysnęły. — Ależ z ciebie romantyk...
Jakiś dreszcz przebiegł mu po grzbiecie. O nie... Nie, nie, nie! Sam na sam z kocicą brzmiał równie przerażająco co żłobkowanie. Na dodatek...! Skoro kłamstwem jest to, że była w ciąży, to mógł tam utknąć na naprawdę długi czas! Chyba, że... Chyba, że naprawdę kocica zaciąży... Czy taki był ich plan? Wykorzystywali jego złe wspomnienia i niechęć do tego miejsca, by szybciej wykonał swój obowiązek, bo dzięki temu szybciej jego męka się skończy? Ha! Brzmiało to na coś, co wymyśliłby dla niego brat. Podły manipulant...
— Kocięta Szepczącej Pustki niedługo już wyjdą ze żłobka — zauważyła liderka. — Osobne legowisko? — zamyśliła się.
Płomienny Ryk siedział tam naburmuszony, powoli rozumiejąc w jakiej okropnej znalazł się sytuacji. Ognista, tfu, Piękność, siedziała tuż obok niego, wpatrując się w jego pysk, zapewne chłonąc jego dojrzalszą formę. Nie czuł, aby coś się w nim zmieniło, no, prócz tego, że urósł, ale dawno nie zaglądał do kałuży, by przyjrzeć się swojemu odbiciu. Może dla niej też wyglądał... po tych wszystkich księżycach... inaczej?
Zaraz jednak w oczach kocicy błysnęło jakieś zrozumienie, coś sobie przypomniała, coś ważnego. Zwróciła swój wzrok na Żmije.
— Och! To pani jest mentorką skowroneczka? — Żyłka mu zapulsowała na głowie, gdy usłyszał to zdrobnienie. Nigdy się do tego nie przyzwyczai. Nigdy. — Tyle o pani opowiadał... — nagle w jego oczach pojawiła się obawa i nim Ogień zaczęła swoje paplanie, zatkał jej pysk łapą, obejmując przy tym i ogonem, co miało na celu zwrócić jej uwagę. I na szczęście się udało. Było blisko... Nie zamierzał za swe młodzieńcze i głupie narzekania po raz kolejny dostać karę. Już widział jak mentorka wyostrza na niego swój wzrok. Szykowały się kłopoty. Czuł to. A dopiero co został wojownikiem! Świat nie mógł być aż tak okrutny!
— Nie wolisz, abym oprowadził cię po obozie? — zapytał, chcąc szybko zmienić temat.
Kocica zarumieniła się zadowolona z jego inicjatywy, odsuwając jego łapę ze swojego pyska.
— Zaraz skarbie. Na razie rozmawiam z liderką. Ty będziesz następny. — Pacnęła go w nosek. — Wracając... to... co pani powie klanowi? Musze wiedzieć co i jak, a tym bardziej gdzie ostatecznie zamieszkam z pysiem mysiem.
— Myślałam o tym by powiedzieć, iż przyszłaś tutaj brzemienna, tak jak już ustaliliśmy, z kociętami Płomiennego Ryku i nie chciałaś wychowywać ich bez ojca, a do tego uznałaś, jeśli pozwolisz, że Klan Wilka nie będzie idealnym miejscem na wychowywanie twych kociąt. To wzbudzi większą przychylność, pewnie nawet współczucie wśród klanu. W świetle tego przyjmę cię do klanu i nie przeprowadzę głosowania. Jestem też otwarta na propozycje.
Jak już ustalili... Żyłka aż mu zapulsowała na czole. Wiedział, że to było ukartowane, ale przypominanie mu o tym powodowało jego irytację. W końcu... nie zapytali go o zgodę! Założyli odgórnie, że tego pragnął!
— Dziękuje! Jestem dozgonnie wdzięczna. Mój ukochany też, prawda? — Ogień trąciła go bokiem nie doczekawszy się odpowiedzi.
— Hm? Tak... — mruknął ponuro.
— Dobrze to skoro żłobek ma niedługo być wolny, możemy tam zamieszkać. — Gdy Płomienny Ryk otwierał już swój pysk, aby coś powiedzieć, teraz to ona zatkała mu go łapą, nie dając mu dojść do głosu. — Zapewne jest tam więcej miejsca niż w innych legowiskach, a niedługo będzie naszym prywatnym rajem. Ostatnią mą prośbą jest to, aby zachować moje nowe imię. I obiecuję, tak jak już wspominałam, że zajmę się Płomiennym Rykiem najlepiej jak tylko potrafię. Zacznę od sierści. Kto cię czesał biedaku przez te księżyce? — Przyjrzała się jego futerku. — Poprawimy to. Będziesz się pięknie prezentował. Mój partner nie może być taki rozczochrany... — zaczęła już snuć plany na dzisiejszy dzień.
Jak wizja Ogień przy swym boku go odpychała, to mimo wszystko, była godna dotyku jego cudownej sierści. Zajmie się za niego tymi kołtunami. Mech mchem, ale nie był idealny. Potrzebował do tego kogoś kto odda jego boskość. I to była jedyna zaleta rudej. Tylko jedna w morzu jej wad.
— Rób co uważasz... — mruknął pod nosem, nie chcąc się przyznać, że go tymi słowami kupiła.
Liderka skinęła głową.
— Świetnie. W takim razie czas ogłosić nowiny — stwierdziła przywódczyni.
Ogień pisnęła radośnie i u boku swojego partnera opuściła legowisko lidera. Widać było, że czekała na tą chwilę całe swoje życie. Teraz, kiedy emocje opadły i wszystko zostało wyjaśnione, kocica rozgadała się na temat tego dziwnego drzewa, w którym mieszkała liderka. W sumie... dla niego było to coś normalnego, dlatego też nie dostrzegał aż tylu szczegółów, którymi ta się zachwycała. Najwidoczniej w Klanie Wilka nie mieli takich dziwów natury...
W końcu dotarli aż na sam dół. Koty na zewnątrz zaciekawione zerkały na rudą, młodą parę, szepcząc pod nosem.
— Daj mi buziaka — nagle powiedziała.
— Co? — Spojrzał na nią zdezorientowany. Już chciała się całować?! Nie mogła z tym poczekać?!
— Aby nie mieli wątpliwości, że się kochamy... — Wskazała na tłum. — No dalej... Płomyczku... Tak na przypieczętowanie naszego nowego życia...
Westchnął, wpatrując się w nią przez chwilę. Mógł odmówić. Mógł to zrobić i odejść, ale wtedy klan mógł uznać, że naprawdę to była farsa. Byłoby to dla niego bardzo wygodne. Można byłoby ją przegnać i tyle byłoby z tej wielkiej miłości. Niestety... Nie mógł zawieść matki. Czuł jakby w tej chwili obserwowała go z niebios, gotowa trzasnąć w niego piorunem, jeśli odrzuci wybrankę, którą mu znalazła.
Dlatego też zmusił się na to, aby objąć Ogień ogonem, a następnie polizał ją w pyszczek. Kocica wyglądała na uradowaną tym, że udało jej się go do tego namówić.
— T-to prawda? — usłyszał zaskoczony głos Smarka, który jego zdaniem zbyt blisko nich stał. Bezwarunkowo syknął na niego ostrzegawczo, osłaniając niższą kotkę swoim ciałem. Co jak co, ale jeśli mieli żyć razem, musiał ją chronić przed takimi zasmarkańcami. Nie zniósłby myśli, że jego partnerka mogłaby być skażona jakimiś glutami nierudego.
— Cofnij się, bo jeszcze ją obsmarkasz. Trochę przestrzeni.
Czarny przestraszony zrobił kilka kroków w tył.
No. I oby znał swoje miejsce.
Jego bojowe jak i ochronne nastawienie zaimponowały rudej, która zamruczała, wtulając się w jego sierść. Nieco zesztywniał, a następnie zadarł łeb w górę, aby wysłuchać tego co Obserwująca Gwiazda miała do powiedzenia, bo właśnie pojawiła się w oknie swej wieży.
— Niech wszystkie koty zbiorą się na zebranie Klanu! — zawołała donośnym głosem. Koty dość szybko zebrały się na środku obozu, zainteresowane tym co miała im do przekazania. Obserwująca Gwiazda zlustrowała wszystkich wzrokiem, by zaraz potem przemówić — Koty Klanu Burzy! Do naszego obozu zawitał... niespodziwany gość. — Tu widocznie, na zauważalną chwilę, przeniosła spojrzenie skośnych oczu na Ogień, dalej jednak z łbem skierowanym do tłumu i tak samo poważną mimiką pyska — Jak już mogliście wyczuć po zapachu, jest wilczakiem — Rozbrzmiały szepty, gdzieś z tyłu poniosła się wrzawa. Widać było, że nie każdemu się ta informacja podobała. — Przedstawiła się jako Ognista Piękność. Jak się okazało, nosi ona pod sercem kocięta jednego z naszych wojowników - Płomiennego Ryku — Tortie przeniosła spojrzenie tym razem na kocura, jakby go oceniając i robiąc tym sposobem krótką przerwę, by zebrani mieli czas na przetrawienie tej informacji. — Przybyła ona do nas, bo nie chciała pozbawiać kociąt ojca, oraz ponieważ uznała, iż Klan Wilka może nie być najlepszym miejscem dla jej młodych — znów przerwała, by następnie nieco zmienić ton na nieco głośniejszy, oznajmując. — Ze względu na fakt, iż kocięta mają w sobie burzacką krew, oraz w świetle reszty informacji, Ognista Piękność zostaje oficjalnie karmicielką rezydującą w kociarni. Płomiennemu Rykowi zostaje przydzielony obowiązek zapoznania jej z obozem.
No i świetnie... Stało się. Teraz... Już się od niej nie uwolni. A klan? Za bardzo go nie obchodziło zdanie nierudego plebsu. Pokwaczą, pogęgają i im przejdzie. Zresztą... gdy już zostanie liderem... dostaną to na co zasługują. Zanim jednak do tego dojdzie musiał znieść uradowaną rudą, już pragnącą poznać swój nowy dom.
<Obserwująca Gwiazdo?>