*tuż po tym jak Płomyk został wojem*
Żmija spała, wtulona w Ostowy Pęd na swym liderowskim legowisku. Musiała przyznać że było jej miło. Ciepło i przyjemnie, tuż obok osoby którą kochała, i tym razem przypominało to bardziej czasy sprzed Klanu Burzy... które były coraz odleglejsze w czasie.
Mimo to jej sen był na tyle płytki, albo jej ciało miało na tyle wyczucia niebezpieczeństwa z dawnych księżyców spędzonych w Betonowym Świecie w swoich żyłach, że usłyszała coś dziwnego. Nie wybudziło jej to ze snu początkowo, jedynie nieco go spłyciło. Gdy jednak usłyszała, a potem nawet poczuła czyjś oddech była już świadoma tego, co się wokół niej działo. Otworzyła oczy, nie rozwarła ich całkiem, a jedynie na tyle by dostatecznie dobrze wszystko widzieć. Coś było nie tak. Jej ucho poruszyło się, dając znać o jej wybudzeniu się patrzącemu na tył jej głowy Płomykowi, bo jej pysk był w kremowym futrze Osta, co nie znaczyło jednak iż straciła całkowicie swą senność. Wciągnęła powietrze w nozdrza, jakby próbując rozpoznać zapach, choć było to mało przydatne w tej sytuacji - przecież szybciej po prostu spojrzy i to też zrobiła, odwracając głowę.
Jej oczom ukazał się o dziwo dopiero co mianowany Płomienny Ryk.
Rudy kocur uśmiechnął się do niej przymilnie, udając niewiniątko.
— Nie mogę zasnąć... w legowisku wojowników jest inaczej, ciasno... Trudno do tego przywyknąć. Mógłbym dzisiejszej nocy jeszcze tu się położyć? Proszę, moja kochana mentorko. Będę... grzeczny.
Wyczuwała że coś było nie tak. Zakradł się do niej w nocy i chuchał jej na kark. To było… dziwne zachowanie. Po co miał dmuchać na tył jej szyi, zamiast po prostu ją wybudzić, albo się położyć? Niby mógł po prostu się zatrzymać i tak zwyczajnie wyszło, ale musiał się przynajmniej nieco przybliżyć, by mogła poczuć jego oddech.
Czuła się… nieswojo. Wyczuwała zagrożenie z jego strony. Intuicja podpowiadała jej, że on coś planował. Ale nie tylko intuicja. Sam rozum wraz z logiką również. Ostatnimi czasy mniej rozrabiał… ale dobrze wiedziała, jaki był Płomień, czego pragnął.
Czyżby chęć zdobycia władzy nim zawładnęła?
Dobrze wiedziała, jak bardzo chciał być liderem. I prawda, podczas pobytu w żłobku się mocno poprawił – nawet zaczął bardziej tolerować jej obecność. Przez brak innego towarzystwa i nudę, ale jednak. Dał jej się nawet dotykać, a za pierwszym razem gdy zabrała się za uporządkowywanie jego sierści dosłownie zemdlał. To była mocna zmiana. Nawet się bawił niczym kociak mchem, polował na jej ogon. Zaczął nawet spać bliżej niej. Ale to dalej był Płomyk. Spragniony władzy i tego, by inni postrzegali go jako kogoś wielkiego. Pragnął zostać liderem Klanu Burzy, to był jego cel. A ona mu to utrudniała, jakby sam nie robił tego wystarczająco swym zachowaniem. W końcu to ona doniosła na niego Różanej Przełęczy, przez co został zdegradowany. To ona odmówiła mu pomocy w zamachu. I to ona teraz była liderką.
Noi coś jeszcze brzmiało dla tortie jakoś dziwnie, wzbudzając jej czujność.
„Będę… grzeczny”
Uważnie przyglądała się rudemu, nie odrywając z niego przenikliwego, wężowego wzroku.
— Cóż, nie widzę większych przeciwwskazań — nieco sennym tonem skłamała, jak to często robiła, gdy nie chciała czegoś zdradzić. Nie miała z tym problemu. Była w końcu śliskim gadem — Ale... nie za bardzo możesz spać na tym legowisku. Sam widzisz — miauknęła, bo przecież widać było, że była ze swoim partnerem.
Pozwoliła mu zostać, ale nie miała zamiaru stracić czujności, nawet podczas snu. Mimo wszystko, dawniej była mieszczuchem - coś jej z tamtego czasu zostało a z wiedzą o niebezpieczeństwie jej umysł był gotowy być czujnym, nawet podczas snu. Już teraz trybiki uruchomiły się w jej głowie, analizując tę sytuację.
— Dziękuję.
Klasycznie pręgowany skinął łbem i oddalił się, nie przeszkadzając jej już w odpoczynku. Obserwująca Gwiazda patrzyła na niego, dopóki nie ułożył się na swym legowisku. Po tym odwróciła swą głowę. Delikatnie wtuliła pysk w kremowe futro partnera. Nie zwróciła uszu w stronę rudego, jednakże znów leżąc wtulona psykiem w Ostowy Pęd nasłuchiwała dalej, mimo pogrążania się we śnie.
***
Ostatecznie Żmija usnęła i mimo, iż jej sen był inny niż wcześniej, ze względu iż jej umysł był bardziej gotowy na przerwanie go, tak obudziła się dopiero rano. Nic znów nie sprawiło, by jej wewnętrzny system ostrzegawczy się uaktywnił, więc zwyczajnie przespała noc.
Obudziła się rano, a gdy przeniosła spojrzenie na legowisko, na którym spał Płomyk, ten dalej tam był i spał.
Oset również się obudził. Kronikarka wyjaśniła mu, dlaczego Płomienny Ryk był na piętrze mimo bycia już wojownikiem, zostawiając jednak swoje podejrzenia dla siebie. Razem zaczęli wylizywać swe futra tuż obok siebie, czasem sobie nawzajem pomagając. Jednak mimo to po wyjściu kremowego rudo-czarna kocica postanowiła jeszcze trochę dopieścić swą sierść.
I właśnie wtedy, gdy się tym zajmowała, Płomyk zerwał się na łapy. Dotychczas leżąca swobodnie, z wyciągniętymi nogami, liżąca właśnie jedną z nich Żmija odłożyła swą kończynę na ziemię. Płomienny Ryk zdawał się być oślepiony, ale już po chwili zorientował się sytuacji i ciężko westchnął, co nie umknęło uwadze tortie.
Jednak zamiast powiedzieć coś na temat jego reakcji, po prostu patrząc na niego i uważnie obserwując szylkretowa po prostu patrząc na niego i uważnie obserwując miauknęła:
— Dzień dobry.
— Dzień dobry — odpowiedział jej rudy, po czym ziewnął, a następnie uspokoiwszy swoje serce którego spokój został zakłócony przez nagłą pobudkę, zbliżył się do liderki.
— Jesteś głodna?
Kocicę zdziwiło jego pytanie, ale nie okazała tego jakoś szczególnie.
— Właściwie to tak, mógłbyś proszę przynieść nam obu coś do jedzenia? — dodała „proszę” zamiast tylko tonu proszącego by utrwalać w nim dobre maniery i zasady jakie sama mu wprowadziła.
Na jej słowa rudzielec skinął głową, po czym wyszedł. Po jakimś czasie wrócił z dorodnym zającem.
— Proszę — uśmiechnął się do niej przymilnie, kładąc się nieopodal. Żmija zniżyła pysk do dorodnego zajęczaka, po czym zaczęła go jeść. Czuła, że rudy się jej przyglądał. Sama też obserwowała go ukradkiem, celowo nie kierując na niego jednak swego spojrzenia.
<Mój drogi uczniu, zamachowcu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz