chwilę po spotkaniu medyków
Kotka w zamyśleniu szła za szylkretką, nie rozumiejąc, czemu Czereśniowa Gałązka tak szybko pożegnała się z innymi medykami i wyruszyła w drogę powrotną. Najwyraźniej śpieszyło jej się do obozu, ale przecież sen, który dostały, nie mówił wyraźnie, że coś się tej nocy wydarzy. Rozumiała jednak obawy byłej mentorki. Księżyc temu, po spotkaniu medyków, kiedy wróciły do obozu, ich oczom ukazała się katastrofa. Matka Czereśni zmarła. Najwyraźniej medyczka nie chciała stracić kolejnej osoby przez swoją nieobecność.
- Co myślisz o dzisiejszym śnie? – spytała Liściaste Futro.
Sama już powoli zaczęła odnajdywać sens w wizji, jednak chciała usłyszeć również zdanie starszej, bardziej doświadczonej medyczki, która w swoim życiu dostała pewnie mnóstwo znaków od Gwiezdnych. Czereśniowa Gałązka oderwała wzrok z ziemi i skupiła go na swojej byłej uczennicy. Miała ponurą, zrezygnowaną minę.
- Nie jestem pewna, czy możemy to nazwać snem – odparła.
Niebieska skrzywiła się. Przecież to, co im się przyśniło, jak najbardziej było wizją od ich legendarnych przodków, a więc o co chodziło szylkretce? Pokręciła głową zamyślona.
- Czemu nie? – spytała.
Czereśniowa Gałązka ponownie rzuciła jej dziwne spojrzenie, tym razem bardziej zdziwione. Chwilę potem w jej oczach pojawiło się współczucie.
- Listku, wiem, że to dla ciebie trudne do przyjęcia – zaczęła łagodnie. – Ale nieprzenikniona ciemność zamiast zwykłego snu to oznaka… czegoś bardzo złego. Nic nam nie pokazali, nic nie powiedzieli… Wyparli się nas – skończyła ze smutkiem.
Liściaste Futro wpatrywała się w byłą mentorkę, nic nie rozumiejąc. Po chwili odwróciła wzrok. Musiała trochę pomyśleć. Jaka ciemność? Przecież Gwiezdni pokazali im całkiem zrozumiały sen, który niebieska już prawie rozszyfrowała. Nagle ją olśniło. We wszystkich poprzednich wizjach Czereśniowa Gałązka była obok niej. A teraz… Listek była sama. Czy to znaczyło, że szylkretka nie dostała snu? To by pasowało do tego, co mówiła. Ale czemu? Czemu Klan Gwiazdy tylko jej zdecydował się dać sen? Może to dlatego, że Czereśnia straciła wiarę w swoich przodków. Uważała, że się wyparli Klanu Klifu, a Liściaste Futro… nie straciła nadziei. Czy to dlatego? Niebieska uważała, że to najlogiczniejsze rozwiązanie. A więc miała rację. Chociaż to i tak było nieważne w tej chwili. Musiała w jakiś sposób przekonać swój klan, że Gwiezdni wciąż ich pilnują, tylko jak miała to zrobić? Już otwierała pysk, żeby opowiedzieć Czereśniowej Gałązce o swoim śnie, ale w końcu się nie odezwała. Skoro Klan Gwiazdy nie zesłał szylkretce snu, może Listek nie powinna jej mówić o wizji? Może Gwiezdni sobie tego nie życzyli?
Na razie czuła, że powinna milczeć w tej kwestii. Ale nie mogła przecież tak zostawić swojego snu i nic nie robić, czekając, aż znowu wydarzy się coś strasznego i jej klan całkowicie straci wiarę w to, że przodkowie wciąż ich strzegą. Musiała podjąć jakieś działania, ale nie wiedziała, czy powinna mówić o śnie drugiej medyczce. Czy Czereśniowa Gałązka by jej w ogóle uwierzyła? Czy nie uznałaby tego za desperackie szukanie jakiegokolwiek pozytywnego wyjścia?
- Co myślisz o dzisiejszym śnie? – spytała Liściaste Futro.
Sama już powoli zaczęła odnajdywać sens w wizji, jednak chciała usłyszeć również zdanie starszej, bardziej doświadczonej medyczki, która w swoim życiu dostała pewnie mnóstwo znaków od Gwiezdnych. Czereśniowa Gałązka oderwała wzrok z ziemi i skupiła go na swojej byłej uczennicy. Miała ponurą, zrezygnowaną minę.
- Nie jestem pewna, czy możemy to nazwać snem – odparła.
Niebieska skrzywiła się. Przecież to, co im się przyśniło, jak najbardziej było wizją od ich legendarnych przodków, a więc o co chodziło szylkretce? Pokręciła głową zamyślona.
- Czemu nie? – spytała.
Czereśniowa Gałązka ponownie rzuciła jej dziwne spojrzenie, tym razem bardziej zdziwione. Chwilę potem w jej oczach pojawiło się współczucie.
- Listku, wiem, że to dla ciebie trudne do przyjęcia – zaczęła łagodnie. – Ale nieprzenikniona ciemność zamiast zwykłego snu to oznaka… czegoś bardzo złego. Nic nam nie pokazali, nic nie powiedzieli… Wyparli się nas – skończyła ze smutkiem.
Liściaste Futro wpatrywała się w byłą mentorkę, nic nie rozumiejąc. Po chwili odwróciła wzrok. Musiała trochę pomyśleć. Jaka ciemność? Przecież Gwiezdni pokazali im całkiem zrozumiały sen, który niebieska już prawie rozszyfrowała. Nagle ją olśniło. We wszystkich poprzednich wizjach Czereśniowa Gałązka była obok niej. A teraz… Listek była sama. Czy to znaczyło, że szylkretka nie dostała snu? To by pasowało do tego, co mówiła. Ale czemu? Czemu Klan Gwiazdy tylko jej zdecydował się dać sen? Może to dlatego, że Czereśnia straciła wiarę w swoich przodków. Uważała, że się wyparli Klanu Klifu, a Liściaste Futro… nie straciła nadziei. Czy to dlatego? Niebieska uważała, że to najlogiczniejsze rozwiązanie. A więc miała rację. Chociaż to i tak było nieważne w tej chwili. Musiała w jakiś sposób przekonać swój klan, że Gwiezdni wciąż ich pilnują, tylko jak miała to zrobić? Już otwierała pysk, żeby opowiedzieć Czereśniowej Gałązce o swoim śnie, ale w końcu się nie odezwała. Skoro Klan Gwiazdy nie zesłał szylkretce snu, może Listek nie powinna jej mówić o wizji? Może Gwiezdni sobie tego nie życzyli?
Na razie czuła, że powinna milczeć w tej kwestii. Ale nie mogła przecież tak zostawić swojego snu i nic nie robić, czekając, aż znowu wydarzy się coś strasznego i jej klan całkowicie straci wiarę w to, że przodkowie wciąż ich strzegą. Musiała podjąć jakieś działania, ale nie wiedziała, czy powinna mówić o śnie drugiej medyczce. Czy Czereśniowa Gałązka by jej w ogóle uwierzyła? Czy nie uznałaby tego za desperackie szukanie jakiegokolwiek pozytywnego wyjścia?
***
Podała Półślepemu Świstakowi kawałek plastra miodu do lizania, aby pomóc jej pozbyć się chrypy. Następnie po raz drugi tego dnia wyszła z obozu i udała się do lasu, aby między innymi pozbierać zioła, ale też nieco pomyśleć. Biorąc pod uwagę to, że nastała Pora Zielonych Liści, wszelkie rośliny lecznicze, jak i kwiaty ozdabiały łąki i lasy. Liściaste Futro szła szybkim krokiem, nie rozglądając się tak uważnie jak zwykle, ponieważ do wysokiego słońca chciała się już schronić w obozie pod jakimś cieniem przed promieniami słońca, które ostatnio nie dawały kotom spokoju. Niebieska została także ostrzeżona przez wojowników przed wielkim, agresywnym psem, który podobno ostatnio często zapuszczał się na terytoria klanów. Nawet Dzwonkowy Szmer chciał jej towarzyszyć, aby w razie czegoś ją bronić, ale odmówiła. Chciała przez chwilę być sama, aby móc się zastanowić nad tym, co się wydarzyło podczas spotkania medyków. Wiedziała, jak wygląda ten pies i miała uszy cały czas nastawione, aby wyłapywały wszelkie niebezpieczeństwa, na które mogłaby się natknąć.
Zdążyła już się domyślić, co mógł oznaczać sen. Mały ptaszek mógł oznaczać Klan Klifu, ponieważ wojownicy często polowali właśnie na tę zwierzynę i się od niej tu roiło. Silny wiatr spowodowany skrzydłami zwierzęcia na pewno oznaczał siłę całego jej klanu, a rozgwieżdżone niebo świadczyło o tym, że Gwiezdni ich strzegą. A więc początek wizji brzmiał nieźle. Tylko że pod koniec ptak został zaatakowany przez jastrzębia. Kotka zamknęła oczy i wzdrygnęła się, wracając myślami do tego momentu, w którym usłyszała pisk zwierzęcia i w którym zobaczyła krew tryskającą na trawę. To z pewnością oznaczało, że jej klan będzie z kimś walczył. Tylko z kim? Nie mieli przecież złych warunków z innymi klanami.
Liściaste Futro przypomniała sobie, jak Czereśniowa Gałązka oskarżyła Srokoszową Gwiazdę o kontakt z Mroczną Puszczą. Widziała wtedy wiele oskarżycielskich spojrzeń skierowanych na lidera. Ale czy to była prawda? Niebieska oczywiście wiedziała, że Srokosz bardziej nadaje się na zrzędliwego starca, niż na silnego przywódcę, którym zresztą zdecydowanie nie był, ale czy posunąłby się do takiego zdradzenia Klanu Gwiazdy?
„Wszystko byłoby lepiej, jakby Aksamitna Gwiazda wciąż rządziła naszym klanem.” – pomyślała Listek z goryczą.
Próbowała powstrzymać rozpacz zalewającą jej myśli, ale bez skutku. Tak bardzo tęskniła za rodzicami. Zastanawiała się, czy w ogóle jeszcze żyją. Czy nic im nie jest.
***
Sycząc z bólu, dotarła do obozu i od razu udała się do legowiska medyków, gdzie wciąż z tak samo ponurą miną jak poprzednio, stała Czereśniowa Gałązka, która właśnie opatrywała Zagubionego Obuwika. Liściaste Futro w drodze powrotnej ze zbierania ziół, przez przypadek nastąpiła na kawałek szkła, który pewnie zostawili dwunożni. Ostatnio często pojawiali się na terytorium Klanu Klifu i nie przynosiło to nic dobrego. Szybko wyciągnęła szkło z łapy, krzywiąc się z bólu i czując krew na łapie. Na szczęście rana nie krwawiła zbyt obficie. Listek nałożyła zioła zapobiegające infekcji i owinęła poduszeczki pajęczyną.
Wyleczeni: Liściaste Futro, Zagubiony Obuwik, Półślepy Świstak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz