BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?

W Klanie Nocy

Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.
Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.

W Klanie Wilka

Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.
Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).

W Owocowym Lesie

Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Znajdki w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Znajdki w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)

Zmiana pory roku już 14 września, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pustułkowa Łapa x Wilcza Łapa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pustułkowa Łapa x Wilcza Łapa. Pokaż wszystkie posty

16 lipca 2025

Od Pustułkowej Łapy CD. Wilczej Łapy

Pustułkowa Łapa nigdy, by się nie spodziewał, że zwykła rozmowa o uczniowskich sprawach przerodzi się w istną wojnę w czasie deszczu. Oczywiście kocur nie nazwałby ich relacji przyjaciółmi, raczej kolegami z legowiska, jednak pozory to podstawa, nieprawdaż? Ten dobrze zdawał sobie z tego sprawę, poza tym uważał, że nie potrzebował przyjaciół. Poziomkowa Łapa i Plamista Łapa to inna kwestia, ich bardziej traktował jako przyszywane rodzeństwo, z racji tego, że sporo czasu spędzili razem w żłobku za kociaka. Jednak otwarcie raczej tego nie przyzna w końcu, co by pomyśleli inni. Najlepszy wojownik traktujący jakieś znajdki jak rodzeństwo? W Klanie Wilka mało prawdopodobne, że takie coś przejdzie bez żadnego “ale”.
Sam kocur zauważył, że każda gra pozorów coraz lepiej mu szła, choć nikt raczej tego od niego nie wymagał, to on sam tak postanowił i wyszedł z inicjatywą. Jednak wystarczyło spojrzeć na Pustułkę, gdy był sam, a dało się zauważyć znużenie lub zmęczenie po danej interakcji z innymi. Wkładał całego siebie i wszystkie posiadane siły, by utrzymać zawsze obraz w miarę przyjaznego wilczaka, który nie szuka od razu wrogów i konfliktów. Prawda jednak bywa zupełnie inna, kocurowi brakowało dreszczyku emocji, czegoś, co zaspokoi niemal jednakowe dni jako uczeń. Jak już wojownikiem to pewnie będzie podobnie, jednak wtedy będzie mógł już sam opuszczać obóz, co będzie równoznaczne z większą szansą na dreszczyk emocji. Obecnie jednak musi się zadowolić tym, co ma na wyciągnięcie łapy, a deszczowe dni raczej niczego nie ułatwiały, choć przyznaje, ta chwila szaleństw w deszczu zagłuszyły cichy głosik ambicji i samokrytyki, który dopiero miał przybierać na sile.
– To jak, wracamy już do legowiska? – zaproponował, gdy i tak zjedli mysz po połowie. – W końcu przydałoby się ogarnąć z tego błota. Plus raczej żadne z nas nie chce chorować.
– W sumie… – mruknął rozmówca, samemu wstając.
Deszcz im w żaden sposób nie przeszkadzał i spokojny, niespiesznym krokiem skierowali się do legowiska uczniów, gdzie będą mieć sucho. Pustułka czuł, jak mokre futro przyklejone do jego ciała zaczyna go irytować. Fajnie było odetchnąć i powygłupiać się jak kociaki, jednak czas wrócić do rzeczywistości i obecnego momentu.
– W sumie to jak znalazłeś się u nas w klanie? Wiem, że jesteś znajdką i tyle, ale jakoś nie kojarzę żadnych szczegółów – powiedział czekoladowy kocur, siadając przy wyjściu z legowiska, by zacząć wyjmować z sierści wszelkie niepożądane obiekty typu liście, gałązki, mech i tym podobne. Trochę tego było na kocurze, co się okazało, gdy przy jego łapach pojawiła się kupka tego, co zdołał wyjąć z mokrej sierści. Potem przeszedł do starannego wylizywania, co jakiś czas czując smak błota, trawy czy ziemi na swoim języku. Zdecydowanie nieprzyjemne doświadczenie, jednak teraz ponosi takie konsekwencja niedbania regularnie o czekoladowe futro.
W sumie to zbytnio się już nie skupiał na rozmowie z Wilczą Łapą, odpowiadając co jakiś czas pojedynczymi słowami. Był gotów, że kocur zapyta, czemu teraz aż tak się nie angażuje w wymianę zdań, dlatego na spokojnie, by odpowiedział, że to przez pogodę, ich wcześniejsze szaleństwo oraz jako tako posiłek, choć ten nie był jakiś dużo, jednak na wymówkę się nadawał. W tym czasie Pustułkowa Łapa analizował dotychczasowy dzień, szukając tego, co mógłby poprawić w najbliższym czasie. W końcu nie ma czasu na jakąś głupią przyjaźń ani nic, gdy najważniejsze jest zostanie najlepszym z klanu. Dobrze wiedział, że jak zostanie wojownikiem, to jego szkolenie się nie zakończy i nadal będzie się uczyć nowych ruchów, szlifował posiadane umiejętności i dopiero po dłuższym czasie będzie mógł brać pod uwagę czy już osiągnął pożądany poziom, by spełniła się jego obietnica, a ambicja i samokrytyka zostały zaspokojone. Choć przyszłość jest wielką niewiadomą, to kocur pomimo przeciwności losu na pewno się tak łatwo nie podda w osiągnięciu swojego życiowego celu. W końcu nie jest typem kota, co rzuca słowa na wiatr, nawet jeśli było to księżyce temu za kocięcych czasów. Bycie słownym jest na pewno zaletą, ale też i wadą, patrząc na to, jak w późniejszym czasie ambicja kocura przerodzi się w tę niezdrowego, wręcz chorego rodzaju, a rosnąca samokrytyka jedynie napędza negatywne koło, niszcząc powoli Pustułkę. Może jednak jest jeszcze jakieś światełko w tunelu i kocur wcale nie popadnie w to tak bardzo, lecz to już będzie zależeć od tego, czy uczeń w końcu weźmie do siebie przyszłe słowa matki, która zawsze z troską na niego patrzy.
– W ogóle jak tam wrażenie po naszym pierwszym zgromadzeniu? Niby było to jakiś czas temu, jednak nie było, kiedy o tym pogadać, prawda? – zagaił, siląc się na resztki przyjaznego nastawienia, choć miał wrażenie, że jeszcze parę chwil i wszelkie chęci do interakcji z innymi przejdą mu dość szybko, a czy wrócą, to zależy. Od czego? Od tego, czy kocur będzie mieć chwilę świętego spokoju i czasu dla siebie, by móc to wykorzystać na jakąś drzemkę, bądź dwie.

<Wilcza Łapo?>
[778 słów]

Od Wilczej Łapy CD. Pustułkowej Łapy

Młody uczeń oblizał się po pysku i natychmiastowo odpowiedział na słowa większego ucznia
– No.. wiesz, obydwoje możemy być mokrzy! W grupie chyba raźniej, co nie? Możemy iść też razem! – Zaśmiał się lekko pod nosem. Miał ochotę na jakąś soczystą mysz albo wiewiórkę! Na chwilę zapadła cisza, ale nie była niezręczna. Obaj po prostu wsłuchiwali się w jednostajny dźwięk deszczu bębniącego o dach legowiska. Wilcza Łapa odruchowo przeciągnął łapą po futrze na szyi, usiłując rozprostować zlepione kosmyki.
– Nigdy nie sądziłem, że ktoś w ogóle będzie ze mną tak normalnie gadał w legowisku. Tylko czasami próbowałem zagadywać do innych, ale raczej... wiesz... nie wychodziło – powiedział cicho, ale bez smutku. Raczej z jakimś takim cichym zaskoczeniem. Pustułkowa Łapa spojrzał na niego kątem oka.
– Serio? Ale czemu? Myślałem, że jesteś po prostu… cichy. Nie, że samotnik.
– Bo jestem, kurcze. A przynajmniej… byłem – odpowiedział Wilcza Łapa, wzruszając ramionami. – Ciągle miałem wrażenie, że nie pasuję. Wiesz, inne pochodzenie, inne zachowania. A potem jakoś tak… przestałem się starać.
– No to może czas znowu zacząć? – zaproponował Pustułkowa Łapa bez owijania w mech. – Nie mówię, że masz od razu biegać po obozie i się każdemu rzucać na szyję. Ale pogadać… czasem. Nie jesteś aż tak dziwny, serio.
– Dzięki – mruknął Wilczek, uśmiechając się lekko. – Ty też nie jesteś aż tak przemądrzały, jak się wydajesz.
– Aż tak? No dzięki, naprawdę podniosłeś mnie na duchu. – Pustułkowa Łapa przewrócił oczami teatralnie, ale też się uśmiechnął. – Dobra, to co? Jeszcze chwilę posiedzimy i idziemy na wyprawę po zdobycz? Zanim deszcz zdąży wszystko przemoczyć?
– Brzmi jak plan. Tylko najpierw muszę się upewnić, że nie mam więcej patyków w futrze. Bo jeśli Brukselkowa Zadra mnie zobaczy, to urządzi mi kąpiel w kałuży.
– Ej, w sumie… – Pustułkowa Łapa przekrzywił głowę z szelmowskim uśmieszkiem. – Jakbyś wpadł do największej, to miałbyś to z głowy raz na zawsze.
Wilcza Łapa spojrzał na niego poważnie.
– Jeżeli spróbujesz mnie do niej wepchnąć, przysięgam na Klan Gwiazd, że znajdę ci świerszcza w lesie i przyniosę do legowiska. I to nie martwego.
– Okej, okej, już nic nie mówię! – Pustułkowa Łapa uniósł łapy w obronnym geście. – Pokój. I świerszcze trzymamy z dala od legowisk.
Obaj zamilkli ponownie, ale teraz była to cisza zupełnie inna — wygodna. Jakby między nimi coś kliknęło, jakby nagle ten dziwny, mokry, szarobury dzień nie był już tak przytłaczający.
– No dobra, przemoczony mysi móżdżku, chodźmy zanim rzeczywiście padniemy z głodu – miauknął Wilczek i poderwał się z miejsca. Trochę niechętnie opuścił ciepłe legowisko, ale Pustułkowa Łapa już wstał i przeciągnął się z głośnym ziewnięciem.
– A więc wyprawa! Dwaj uczniów przeciwko kałużom, błotu i potencjalnym resztkom zająca. Brzmi jak świetny plan.
– Dobrze, że nie powiedziałeś „szczur”, bo bym się zawrócił do legowiska bez słowa – mruknął Wilczek, przechodząc ostrożnie przez kałużę, która wyglądała bardziej jak miniaturowy staw.
Oczywiście Pustułka wszedł w nią prosto – z głośnym chlupnięciem, rozbryzgując wodę na boki, w tym także na Wilczka.
– Hej! – prychnął cętkowany kocur, otrzepując się teatralnie. – Robisz to specjalnie!
– Oczywiście. To jest rytuał przejścia. Tylko wybrani zostają ochlapani przeze mnie na pierwszej wspólnej misji. Czuj się zaszczycony!
Wilcza Łapa spojrzał na niego z powagą, po czym… chlup – specjalnie pacnął ogonem w kolejną kałużę, rozpryskując ją prosto na Pustułkę.
– O ty... Chcesz wojny?
– Wojna już trwa! - I się zaczęło. Dwa przemoknięte, śmiejące się koty ganiające się między legowiskami, pryskające na siebie wodą z każdej możliwej kałuży, czasem przypadkiem wpadające na mniejszych uczniów, którzy z piskiem próbowali uniknąć rozprysków. Pustułkowa Łapa raz niemal poślizgnął się i uderzył zadkiem w rozrzucony na posadzce mech, a Wilczka zaatakowała gałązka, którą przypadkiem przydepnął. Deszcz lał się dalej z nieba, ale teraz był tylko tłem dla rechotu i wrzasków dwóch kotów, które – przynajmniej na tę chwilę – miały gdzieś cały świat. W końcu, dysząc i ociekając wodą jeszcze bardziej, niż wcześniej, dotarli do stosu ze zwierzyną.
– Zimne. Mokre. Niezbyt apetyczne – mruknął Wilczek, patrząc na jedną z myszy. – Ale za to zdobyte z honorem. Po dzielnej bitwie błotnej – sapnął Pustułkowa Łapa i pacnął łapą jedną z nienaruszonych przepiórek. – Ta wygląda, jakby się jeszcze nie poddała. Weźmiemy ją?
– Dzielna przeciwniczka. Godna nas. Bierzemy.
Usiedli obok siebie pod pobliskim krzakiem, który dawał minimalną ochronę przed deszczem, i zaczęli dzielić zdobycz. Wilczek spojrzał na Pustułkę kątem oka, kąsając delikatnie mięso.
– Wiesz… To był chyba mój najlepszy dzień w Klanie Wilka.
Pustułkowa Łapa spojrzał na niego i uśmiechnął się szeroko.
– To jeszcze ci pokażę, jak wygląda naprawdę dobry dzień. Ale najpierw… zjesz to wszystko, bo ja nie jem jedzenia, które pokonałem tylko w połowie.
– No to masz problem, bo ja też nie.
Obaj wybuchli śmiechem, mimo zmęczenia, mimo deszczu, mimo wszystkiego. W tej chwili byli po prostu dwójką kotów, którzy zaczęli dzień od ciszy… a skończyli go jak przyjaciele.

<Hej! Pustułkowa Łapo!>

[767 słów]

[przyznano 15%]

11 lipca 2025

Od Pustułkowej Łapy Do Wilczej Łapy

Jakiś czas temu, obecna Pora Zielonych Liści.

Pora Zielonych Liści była nad wyraz kapryśna z pogodą, jednego dnia z rana ani jednej chmurki na niebie, a popołudniem potrafi tak mocno padać, że wszyscy chowają się do legowisk i jedynie patrole są skazane na całkowite przemoknięcie.
Młody kocur właśnie wracał z treningu, w którego czasie niespodziewanie zaczęło padać. Mroczna Wizja od razu zarządziła powrót do obozu, woląc, by jej uczeń i równocześnie syn nie zachorował i nie marnował cennych dni na wyleczenie się zamiast treningów. Pustułkowa Łapa wszedł do legowiska uczniów, gdzie obecnie chyba większość była, chroniąc się przed ulewą. Witając się skinięciem głowy z braćmi oraz kremowym rodzeństwem, podszedł do Wilczej Łapy. Był młodszy od innych uczniów, jednak nie urodził się w klanie, podobnie jak Plamista i Poziomkowa Łapa. Pustułka był ciekaw cętkowanego kocura, nie pamiętał, by kiedykolwiek zamienił z nim, chociażby jedno słowo, choć to może dlatego, że kocura często można było zauważyć z Brukselkową Zadrą, która jest jego mentorką.
— Witaj Wilcza Łapo, jak się miewasz w ten ulewny dzień? — zagaił, ignorując fakt, że jego półdługa sierść przyklejała się do ciała, ukazując na co dzień niewidoczne pierwsze efekty treningów z Mroczną Wizją. Do niedawna był jeszcze chodzącą kulką futra, lecz teraz jego sylwetka była bardziej smukła, a zarazem lekko zbudowana.
— Oh, cześć! Jest w porządku, trochę chłodno, lecz mam się dobrze. A ty? Jak było na treningu? — Wstał ze swojego posłania, aby być na wysokości Pustułkowej Łapy.
— Jesteś... Cały przemoczony... — mruknął cicho do starszego ucznia. Wzdrygnął uszami, słysząc kapiący deszcz poza legowiskiem oraz lekko się wychylił, aby spojrzeć na powstające na ziemi kałuże.
— Prawda. Ciut chłodno i łatwo o złapanie przeziębienia — przyznał. — Trening? No cóż, Mroczna Wizja daję wycisk, jednak nie ma się co dziwić, skoro jest mentorką własnego syna – odpowiedział, a słysząc uwagę o swoim obecnym stanie, lekko się uśmiechnął. Wypadałoby się jakoś minimalnie ogarnąć, nim sam faktycznie złapie jakieś choróbsko. Z taką też myślą wykonał parę pociągnięć językiem po swojej klatce piersiowej.
— Zmęczony? — mruknął, słysząc ziewnięcie ze strony młodszego. Pustułkowa Łapa nie dziwił mu się, takie pogody zawsze są nużące i odbierają chęci do choćby zwykłego wyjścia z legowiska, by posilić się czymkolwiek ze sterty zwierzyny.
— A jak tam u ciebie z treningami? Brukselkowa Zadra jest dobrą mentorką dla ciebie? — spytał, chcąc podtrzymać rozmowę. Nie był jakoś dobry w rozmowach z innym kotami, jednak nie był takim a społecznikiem, jak Krucza Łapa, a wystarczyło, że w ich trójce jest jeden taki ponurak. Z czasem może się to zmienić, jednak kocur uważał, że są nikłe szanse na to, ale zawsze jest minimalna nadzieja.
— Hm? Oh, tak... Jestem lekko zmęczony... Czuje się, jakby medyczka mi podała cały zapas maku... A z treningami dobrze, na treningach zawsze gadamy i... Poza treningami też — westchnął.
— Zjadłbyś coś? Mogę szybko przelecieć do stosu ze zwierzyną — spytał Pustułkową Łapą.
— W kwestii zmęczenia to się nie dziwię, chyba każdy się tak czuje w taką pogodę — miauknął, by po chwili wyjąć zabłąkaną gałązkę ze swojego futra. Zdecydowanie mógłby czasem bardziej zadbać o swój wygląd, jak Mroczna Wizja, jednak na obecny moment uważał, że są ważniejsze kwestie niż nieskazitelny wygląd.
— Na pewno chcesz wychodzić? Mogę ja iść skoro i tak jestem przemoczony, a ta krótka chwila mnie nie zbawi — odparł, podnosząc się z suchej ziemi w legowisku. Wolał na razie nie kłaść się na posłaniu z mchu, by te nie przejęło od niego wody, która później może być istnym utrapieniem.

<Wilcza Łapo?>
[556 słów]

[przyznano 11%]