Po skończonej pielęgnacji całej trójki pociech zwinęła się w kłębek w kącie legowiska i zmrużyła oczy. Skinęła głową w stronę Powiewu, który zdawał się bezgłośnie zgodzić na przejęcie na ten moment opieki, więc uznała, że może sobie urządzić krótką drzemkę.
Dochodzące do niej jednak śmiechy uniemożliwiały jej to. Ponadto zdawała się słyszeć westchnięcia niektórych starszych, dlatego też uznała, że warto choć trochę uspokoić te małe tornada, nim nie rozniosą całej starszyzny, ze wszystkimi obecnymi w środku w pył.
Niespiesznie wstała, przeciągając się leniwie, a następnie postąpiła o kilka kroków w przód. Zatrzymała się nad jasnorudym kocięciem, które z początku nie zdawało sobie sprawy z jej bliskości. Dopiero po chwili odwrócił gwałtownie głowę, a zielone ślepia wypełnione pełnymi energii iskierkami, skierowały się w jej stronę.
— Mamo, patrz, jak szybko biegam! — wykrztusił z fascynacją Dzwonek i nim zdążyła zareagować, przemknął tuż przy jej łapach. Chociaż uśmiech zagościł na jej pysku, tak zerkająca na nią ruda mordka Leśnego Pożaru, uświadomiła ją, że musi choć trochę zapanować nad chaosem, który przywlokła na ten świat.
— Wspaniale Dzwonku, jednak co ty na to, byś ograniczył swój pokaz do tej części legowiska? — zagadnęła. — Jesteś tak szybki, że niektórzy mogą nie zorientować się, gdy będziesz przy nich i jeszcze przypadkowo podepczą ci ogonek — zauważyła, dobrze wiedząc, że to jej dzieci są większym zagrożeniem dla starszych, niż mogłoby być na odwrót.
Kocurek przystanął, patrząc na nią z przekrzywioną na bok głową. Chwila ciszy i braku jakiegokolwiek ruchu bardzo jej odpowiadały, jednakże malec zaraz to się ożywił.
— Nie martw się mamo! Jestem tak szybki, że zdążę uciec przed każdym niebezpieczeństwem! — zapewnił ją i rzucił się w swój dziki pęd. Mogła tylko bezradnie obserwować, jak Skowronek przyłącza się do ganianiny. Jedynie Kniejka zdawała się znudzić zabawą i podreptała w stronę swojego dziadka, przy którego ogonie mogła bezpiecznie obserwować poczynania braci.
— Nie wątpię — mruknęła pod nosem Przepiórka, a gdyby mogła, usiadłaby po prostu i wzruszyła ramionami z bezradności. Chciała jak największej swobody dla swoich pociech, ale liczyła też się z komfortem innych kotów, więc należało znaleźć złoty środek.
Dla niej byłoby tym przejście do żłóbka. Szepcząca Pustka niestety nie podzielał, póki co jej zdania.
Przyglądała się chwilę synom, próbując przeanalizować ich trajektorię biegów, jednak co rusz zmieniali trasę, więc ostatecznie na wyczucie zagrodziła im łapą drogę.
— Już moi mili, jesteście naprawdę szybcy, ale jeśli chcecie w przyszłości zostać dobrym wojownikami, to prócz wysokiego tempa ruchu, musicie również wykazywać się dobrą zwinnością. Dlatego zmniejszenie przestrzeni dobrze wam zrobi — oświadczyła, starając się łapą wskazać granicę ich nowego placu do zabawy. — Widzicie? Jeżeli będziecie chcieli zakręcić, musicie zrobić to dużo szybciej, albo zwolnić bieg, bo nie starczy wam miejsca i wpadnięcie w krzew — dodała, zerkając na ścianę legowiska.
Czy jej słowa były przekonujące? Wątpiła w to.
<Dzwonku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz