BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Czapla Gwiazda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Czapla Gwiazda. Pokaż wszystkie posty

27 stycznia 2020

Od Czaplej Gwiazdy CD. Chuderlawej Łapy

– No – rzucił Czapla Gwiazda, unosząc wysoko brwi. – Właśnie widzę, że ci nikt nie dokucza.
Chuderlawa Łapa rzucił liderowi zirytowane spojrzenie, jednak tuż obok pojawiła się Psiankowa Łapa.
– Dzień dobry i smacznego, Czapla Gwiazdo – miauknęła, grzecznie kiwnąwszy główką liderowi.
– Dziękuję, Psiankowa Łapo – odpowiedział jej, jednak przy okazji dokładnie zlustrował ją wzrokiem. – Na ciernie i ostry, dziecko, gdzieś ty się tak ubrudziła? Jesteś cała w ziemi. Kopałaś komuś grób?
Liliowa koteczka uśmiechnęła się w sposób, który nie wróżył nic dobrego.
– Można tak powiedzieć… – zachichotała. – Bo gdy ten świrus zobaczy, jaki piękny, cudowny i głęboki dół wykopałam moimi własnymi, kocimi łapkami, sam skona ze wstydu, a wtedy będzie go można po prostu tam zakopać… Chociaż, szkoda tak po prostu zasypać taki wspaniały dół.
– A wcale że nie, idiotko! Założę się że wygrzebałaś w ziemi taką małą dziurkę, że nawet gówna w niej nie zakopiesz – odgryzł się kotce Chuderlawa Łapa.
Czapla Gwiazda kaszlnął ostentacyjnie, mamrocząc pod nosem krótkie, ale stanowcze “Zważaj na język”. Obaj uczniowie rzucili mu nieco zmieszane spojrzenie.
– Albo pewnie znalazłaś już gotowy dół i teraz wmówisz mi, że sama go wykopałaś, oszustko – burknął kocurek.
– Jesteś ślepy? Chyba widzisz, jak wyglądam!
Uczniowie znowu zaczęli się kłócić, przy okazji rzucając wulgaryzmami, zupełnie zapominając o uwadze lidera. Ten natomiast jedynie zabrał się do jedzenia myszy, przysłuchując się tejże wymianie zdań.
– A może po prostu pójdziecie i zobaczycie ten dół, co? – mruknął, gdy skończył jeść i okazało się, że kłótnia dalej trwa.
Uczniowie przerwali w pół słowa, spoglądając to na lidera, to na siebie. Wtem Psiankowa Łapa zerwała się do biegu, pędząc w kierunku, z którego wcześniej przybyła.
– Kto ostatni przy dole ten kretyn i życiowa porażka! – rzuciła, zanim zniknęła w oddali, a Chuderlawa Łapa natychmiastowo rzucił się do pościgu.

Od Czaplej Gwiazdy CD. Jeżowej Łapy

Czapla Gwiazda właśnie wychodził z tymczasowej lecznicy. Przed chwilą skończył omawiać z Zajęczą Stopą ich obecne zapasy ziół i gdy upewnił się, że są wystarczające i medyczka nie potrzebuje pomocy w zebraniu dodatkowych, zabierał się do wyjścia i przejścia do dalszych obowiązków, gdy minął się z Jeżową Łapą.
– W-witaj, Czapla Gwiazdo – miauknął cicho uczeń, niepewnie rzucając spojrzenie liderowi.
– Witaj, Jeżowa Łapo. – Przywódca zatrzymał się, uśmiechając się ciepło. Szybko jednak dostrzegł, że kocurek nie wygląda na zbyt szczęśliwego. – Co cię sprowadza do Zajęczej Stopy? Coś się stało?
Wspomniana wcześniej medyczka, słysząc swoje imię, również podeszła do rozmawiających kotów.
– A-ach, nie, to nic takiego, po prostu… – Jeżowa Łapa usiadł, wbijając wzrok w ziemię. Biedny dzieciak, wyglądał na strasznie spiętego.
– Jesteś chory? – spytał lider z troską w głosie.
– Ach, pewnie zeżarł coś starego i teraz potrzebuje czegoś, żeby nie biegać co chwilę w krzaczki – rzuciła Zajęcza Stopa, jednak gdy Jeżowa Łapa nie zareagował ani śmiechem, ani protestem, zmarszczyła brwi. – Hej, Jeżu?
Zapadła pełna napięcia cisza, podczas której Jeżowa Łapa parę razy otworzył pysk, po chwili jednak zawsze zamykał go z powrotem. W końcu uniósł niepewnie głowę, a następnie, spojrzawszy w oczy liderowi przemówił pozornie pewnym, ale jednak lekko drżącym głosem:
– Postanowiłem zostać uczniem medyka… Powiedziałem już o tym Pliszkowemu Krokowi i się zgodziła... 
– Co, serio? – Zajęcza Stopa otworzyła szeroko oczy.
Czapla Gwiazda w milczeniu spoglądał na ucznia, który w napięciu wyczekiwał jego reakcji.
– No, cóż – westchnął ciężko. – Jeśli jesteś stuprocentowo pewny tej decyzji i Zajęcza Stopa nie ma nic przeciwko, nie mam prawa cię powstrzymywać.
– Oczywiście, że nie mam nic przeciwko, Czapla Gwiazdo – miauknęła z przekonaniem medyczka. – Zdążyłam już się zaprzyjaźnić z Jeżową Łapą i nieco go poduczyć paru rzeczy. Jest pilnym uczniem i ma świetną pamięć, zapewniam cię, że przysłuży się klanowi na tym stanowisku.
Lider uśmiechnął się, słysząc, co Zajęcza Stopa mówi o swoim zupełnie nowym uczniu, a gdy kątem oka spojrzał na Jeżową Łapę, dostrzegł ulgę wymalowaną na jego pyszczku.

<Jeżu?>

Od Czaplej Gwiazdy CD. Tańca

Niekoniecznie wiedząc co ma robić, kucnął i przytulił do siebie Tańca czule, otulając go ogonem.
– No już, już, kochanie… – wymruczał uspokajająco, dotykając kociaka nosem. Wiedział, że nie ma co uspokajać go kiedy jest roztrzęsiony i zapłakany, toteż na razie jedynie dodawał mu otuchy przez czuły dotyk. Pylisty Świt również schyliła się ku kociakowi i szeptała do niego kojące słowa. Czapla Gwiazda nie mógł powstrzymać uśmiechu, słysząc delikatny, miły głos kotki.
Gdy po pewnym czasie szloch Tańca zmalał do łkania, a w końcu do cichutkiego pociągania nosem, lider ostrożnie odsunął go od swojego całkowicie mokrego od łezek futra.
– Już lepiej? – spytał z troską w głosie.
– Chyba tak – odpowiedział kociak niepewnie. Czapla Gwiazda poczuł ból przeszywający jego serce gdy spojrzał na markotną minkę kociaka i jego zmęczone oczka. Nagle zapragnął przytulić Tańca mocno do siebie tak, aby żadne zło tego świata nie mogło skrzywdzić tej cudownej, ale delikatnej istotki.
– Wyjaśnisz nam, co się stało, słonko? – zapytała Pylisty Świt.
– T-tak – wymamrotał, pociągając nosem. – Chciałem, żeby motylek poleciał i pomyślałem, że jak trącę kamień, to wtedy on poleci, ale… przypadkiem nie trafiłem w kamień, tylko w motylka! I już nie było motylka, bo go zepsułem i została tylko plama…
– Ale nie zrobiłeś tego celowo, tak?
Taniec pokręcił głową.
– W takim razie wszystko w porządku. Nie ma co płakać, po prostu w przyszłości uważaj. Jeśli chcesz, żeby motylek poleciał, możesz go połaskotać listkiem albo źdźbłem trawy – wyjaśnił Czapla Gwiazda bardzo dokładnie.
– Czasem też nawet motylki są zmęczone i muszą sobie na chwilę usiąść i wtedy lepiej po prostu na nie popatrzeć i cierpliwie zaczekać, aż same zdecydują, że chcą lecieć – dodała łagodnie Pylisty Świt.
Taniec przez chwilę patrzył to na lidera, to na wojowniczkę, a smutek zdawał się znikać z jego oczu. W końcu uśmiechnął się leciutko.
– Czapla Gwiazdo, a czy ty i Plamisty Świt się kochacie? – spytał z niewinną, kocięcą ciekawością.
Lider poczuł, że nagle policzki strasznie go zapiekły, zresztą po zdziwionej minie Pylistego Świtu wywnioskował, że ona również zupełnie nie spodziewała się tego pytania.
Aż tak bardzo było to widać...?

<Taniec, łobuzie?>

26 stycznia 2020

Od Czaplej Gwiazdy

Czapla Gwiazda wszedł do tymczasowego obozu z gołębiem zwisającym z pyska. Co prawda liderzy z reguły nie polowali, on jednak bardzo chciał pomóc swojemu klanowi i gdy miał wolną chwilę, szedł na krótkie łowy, z których nie wracał dopóki nie złapał przynajmniej jednej piszczki.
Tym razem, był z siebie zadowolony, ponieważ w stosunkowo krótkim czasie udało mu się coś wytropić, a na dodatek złapać. Mimo zmęczenia spowodowanego upałem, był dumny.
Odłożył swojego gołębia na niestety dosyć marny stosik zwierzyny, ale gdy już zamierzał się od niego oddalić, głośne burczenie brzucha wprawiło go w zmieszanie. Zatrzymał się w miejscu i odwrócił, lustrując kupkę martwych zwierząt głodnym wzrokiem, po czym szybko do niej podszedł, wziął mizerną myszkę i oddalił na bok, w międzyczasie rozglądając się, czy nikt go nie widział.
Co prawda dookoła było sporo kotów, ale nikt nie zwracał na niego szczególnej uwagi. Mimo, że Czapla Gwiazda wiedział, że ma pełne prawo do jedzenia, to i tak czuł się nieco niepewnie i miał wrażenie, że zaraz ktoś go zbeszta i ofuknie, że w końcu są w klanie bardziej potrzebujący tej myszy! Już chciał odetchnąć z ulgą i w spokoju zjeść swój posiłek, gdy nagle napotkał spojrzenie niebieskich, niezbyt ufnych oczu.
Och nie. Chuderlawa Łapa.
Czapla Gwiazda uśmiechnął się niepewnie, po czym, próbując iść jak najbardziej swodobnie, podszedł do ucznia i usiadł w pewnej odległości od niego. Położywszy mysz przed sobą, spojrzał gdzieś ku górze. Nie potrafił ukryć, że czuł pewne zmieszanie w pobliżu młodego kocura. Rozumiał jeszcze Brzoskwiniową Gwiazdę, w końcu to nic strasznego czuć się kotką mimo urodzenia się kocurem, jednak uznawanie się za psa mimo bycia kotem… Jakkolwiek lider starał się to respektować, to czasem po prostu wydawało mu się to niepoważne.
– Więc, Chuderlawa Łapo… – zagadnął. – Jak się czujesz w Klanie Burzy? Nikt ci nie dokucza, ze względu na to, że… no, wiesz, nie jesteś kotem?

<Chudzielcu?>

Od Czaplej Gwiazdy

Delikatny, lekki deszczyk kropił z nieba. Pewnie w innych okolicznościach koty nie zwracałyby na to uwagi, w najgorszym wypadku byłyby zirytowane, jednak w porównaniu z pogodą, która męczyła klany w ciągu ostatnich paru dni, mżawka była wręcz błogosławieństwem. Obawiono się jednak, że w każdej chwili deszcz gwałtownie przybierze na sile i zaleje ich kolejną ulewą.
Czapla Gwiazda właśnie skończył wysłuchiwać raportu Lamparciego Skoku, który przed chwilą wrócił z patrolu wraz z Psiankową Łapą i Brzozowym Szeptem. Młody wojownik właśnie poinformował lidera o tym, że bardzo blisko zostały zaobserwowane ślady obecności Dwunożnych, na co czekoladowy kocur poczuł niepokój. Byli okropnie zmęczeni, ale wyglądało na to, że znowu powinni ruszać w drogę. Westchnąwszy, kazał Brzozowemu Szeptowi i Psiankowej Łapie iść odpocząć, natomiast Lamparci Skok poproszony został o zostanie na chwilkę.
– Czy coś nie tak, Czapla Gwiazdo? – spytał wojownik, z wyraźną obawą w głosie.
– Ach, nie, to nic takiego. Mam po prostu do ciebie parę pytań odnośnie Psiankowej Łapy – wyjaśnił spokojnie lider, zachęcając Lamparciego Skoka, by usiadł, a ten posłusznie wykonał polecenie.
– A więc… co chcesz o niej wiedzieć?
– Jak ogólnie idzie jej trening?
– Uch… – miauknął niepewnie kocur. – Wierzę, że Psiankowa Łapa ma dobre intencje, jednak niekoniecznie jej to wychodzi. Mam wrażenie, że od czasu, gdy zaczęliśmy przeprowadzkę, jest jakby strasznie roztargniona.
– Rozumiem. Jak z jej polowaniem.
– Nie najlepiej.
– A z walką?
– No, tu już idzie jej lepiej. Ma w sobie siłę i nie raz dosyć porządnie mi przywaliła. – Lamparci Skok zaśmiał się niezręcznie.
Czapla Gwiazda kiwnął głową. Miał co prawda nadzieję na to, że kotka będzie osiągała lepsze wyniki, jednak w pełni ją rozumiał. Na pewno musiała tęsknić za miejscem, w którym się urodziła.
– No, dobrze. A jaka jest wasza relacja? Dogadujecie się?
Lamparci Skok nagle zamilkł.
– No cóż… Jakoś nie możemy znaleźć wspólnego języka, mimo wszelkich starań.
– Dziękuję, Lamparci Skoku. Możesz teraz odejść – oznajmił lider, wstając. – Porozmawiam jeszcze o tym z Psiankową Łapą.
Wojownik kiwnął głową, po czym odszedł, natomiast Czapla Gwiazda ruszył w kierunku, w którym przed chwilą zniknęła wcześniej wspomniana uczennica. Jej również chciał zadać parę pytań, ale przede wszystkim chciał wiedzieć, czy dobrze czuje się na treningach i czy ma może jakiś kłopot. Czuł, że jako lider powinien pomagać swoim kotom w rozwiązywaniu ich problemów.

<Psiana?>

Od Czaplej Gwiazdy CD. Tańca

– Czasami robimy złe rzeczy, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Czasem też Klan Gwiazdy karze wszystkich za coś, co zrobił tylko jeden klan. Gwiezdni bardzo chcą, byśmy wszyscy trafili kiedyś na Srebrną Skórę, ale tam trafiają tylko dobre koty. I czasem muszą nas upominać, niekiedy bardzo dotkliwie – powiedział Czapla Gwiazda smutno, ale chwilę później uśmiechnął się spokojnie. – Ale nie zawracaj sobie tym główki. Powinieneś odpoczywać, a nie myśleć o takich sprawach. Jeszcze kiedyś przyjdzie na to czas.
Taniec chciał jeszcze coś powiedzieć, ale Czapla Gwiazda szybko polizał go po czole, przerywając mu.
– Muszę już iść, mam dużo obowiązków. Wypoczywaj, mały – zamruczał lider, po czym podniósł się i wyszedł na zewnątrz, zostawiając kociaka samego.

* * *

Klan Burzy znowu wyruszył, na całe szczęście, dzięki opiece Zajęczej Stopy Taniec szybko wyzdrowiał i mógł ponownie bawić się i dokazywać z rodzeństwem. Gdy zatrzymywali się na postój, Czapli Potok lubił obserwować harce kociąt, jednak coraz częściej przyłapywał się na dziwnym uczuciu tęsknoty i frustracji, gdy to robił. Za każdym razem karcił się w myślach za takie myśli. Był już stary, zresztą, był teraz liderem i miał więcej obowiązków niż normalni wojownicy. Jego okazja na kocięta dawno minęła.
– Hej, Czapla Gwiazdo? – Z zamyślenia wyrwał go przyjazny głos Pylistego Świtu, która patrzyła na niego z troską. – Czy wszystko w porządku?
Lider uśmiechnął się nieco smutno. On i Pylisty Świt zbliżali się do siebie już od momentu, gdy został zastępcą, ale ich więzi szczególnie zacieśniły się teraz, gdy cały klan przeżywał bardzo trudny okres. Bardzo doceniał wsparcie byłej uczennicy i szczerze cieszył się, że jest u jego boku. Gdy został liderem, rozważał nawet wyznaczenie jej na zastępczynię, nie chciał jednak obciążać i tak delikatnej psychiki kotki dodatkowymi problemami.
– Po prostu martwię się o klan. Gwiezdni przekazali mi, że podróż dobiega już końca, ale dalej musimy iść. Mam wrażenie, że ominęliśmy docelowe miejsce, ale przecież wtedy przodkowie daliby nam o tym znać…
Pylisty Świt nie powiedziała nic, jedynie przysunęła się do lidera i wsunęła mu łebek pod głowę, mrucząc głośno. Czapla Gwiazda poczuł, że nieco palą go policzki. Wtem, kątem oka dostrzegł, jak w ich kierunku pędzi na krzywych łapkach puszysta, bura kluska.

<Taniec?>

Od Czaplej Gwiazdy

Czapla Gwiazda właśnie był w odwiedzinach u Pląsającej Łapy i był w trakcie wysłuchiwania najnowszego wierszyka Śpiewu, gdy nagle w popłochu podbiegł do niego Lamparci Skok wraz z Psiankową Łapą u boku. Oboje wyglądali na zdenerwowanych, a nogi młodej kotki drżały od biegu.
– Czapla Gwiazdo! – wydyszał Lamparci Skok. – Jesteśmy atakowania! Armia Klanu Klifu zmierza do nas z Lisią Gwiazdą na czele, są już blisko!
Czekoladowy kocur zjeżył sierść, jednocześnie wbijając pazury w ziemię.
– Jesteś pewien, że to atak? Może to tylko ich medycy przybyli pożyczyć od nas jakieś zioła… – spytał Czapla Gwiazda, jednak wiedział, że Klan Klifu na horyzoncie nigdy nie zwiastuje nic dobrego.
– Co to za różnica, czy to atak czy jakaś pokojowa delegacja, skoro idzie z nimi ten rudy demon? – burknęła Psiankowa Łapa, gdy nagle tuż za nimi rozległ się jakiś wrzask.
Czapla Gwiazda rzucił się do przodu, w kierunku kółka, które utworzyło się dookoła grupki obco pachnących kotów. Zanim dotarł do celu, z ulgą stwierdził, że przybyszów jest zdecydowanie za mało, żeby był to napad. Zwolnił krok, a następnie, przecisnąwszy się przez tłum, stanął przed Lisią Gwiazdą.
– Witamy w Klanie Burzy, w czym mogę służyć? – spytał Czapli Potok, przy okazji analizując, z kim przybył do niego syn. Z niemałym zdziwieniem stwierdził, że oprócz jakiejś kotki, jest z nimi jedynie czwórka kręcących się pod nogami kociąt.
– Uszanowanie – burknął Lisia Gwiazda, gwałtownie przygarniając do siebie czarnego kociaka, który usilnie próbował się wymsknąć. – Gówniarzeria truła mi dupę, że chcą poznać dziadka, więc przyszedłem zapoznać ich z dziadkiem.
Czapla Gwiazda zamrugał, nie wiedząc, jak inaczej zareagować.
Jest dziadkiem?
A słynny lider Klanu Klifu przyszedł do jego obozu tylko po to, żeby mógł poznać swoje wnuki?
Zrobiło mu się ciepło na sercu. Dał zgromadzonym kotom sygnał, że nic im nie grozi i mogą się rozejść, a gdy został już sam ze swoją rodziną, uśmiechnął się serdecznie.
– Lisku, słoneczko, tak dawno nie rozmawialiśmy! – zamruczał. – Dobrze ci się wiedzie? Wyprzystojniałeś!
– Wiem. Nie można tego samego powiedzieć o tobie – odpowiedział, na co stojąca obok kotka zachichotała złośliwie.
Czapla Gwiazda postanowił zignorować kąśliwę uwagę syna.
– A pani jak ma na imię? – zwrócił się tym razem do kotki.
– Zachodzący Promyk.
Lider Klanu Burzy z szacunkiem skinął głową, a następnie przeniósł swój wzrok na kociaki. Mina większości z nich nie przypominała zbytnio szyderczego grymasu tatusia, jedynie jeden kocurek, którego Lisia Gwiazda teraz usilnie przyciskał łapą do ziemi, spoglądał na dziadka nienawistnie, krzycząc “Czego się lampisz, staruchu!” lub “Powinieneś już wąchać kwiatki od spodu, spróchniała dupo!”
Ze zgrozą zrozumiał, że na tym rodzinnym spotkaniu zużyje ogromne pokłady energii, a przede wszystkim cierpliwości.

<Lisku?>

Od Czaplej Gwiazdy CD. Tańca

Zlustrował kociaka ciepłym spojrzeniem.
— Tak, była bardzo dobra, ale nigdy nie należy patrzeć na kogoś przez pryzmat tego, jak wygląda, Tańcu.
— Jak to? — zapytał kociak, a na jego pyszczku widniało zdezorientowanie.
— Tak. Czasem coś, co piękne i słodkie może być równie złe i okrutne, natomiast pod nawet najpaskudniejszym pyskiem w całym lesie kryć się może najszlachetniejsze serce, jakie kiedykolwiek napotkasz.
— Naprawdę?
Czapla Gwiazda kiwnął głową.
— Lisy mają smukłe pyski i piękne, rude futerka, a żmije cudne, lśniące łuski, ale spotkanie z nimi to najgorsze, co może ci się przytrafić. Pamiętaj, żeby zawsze być ostrożnym i nie podejmuj zbyt pochopnie decyzji o tym, komu ufać.
Taniec wpatrywał się w Czaplą Gwiazdę szeroko otwartymi oczami, jakby nie do końca rozumiejąc, co lider mówi, ale w końcu kiwnął łebkiem na znak zrozumienia. Przez chwilę była pomiędzy nimi cisza, raz czy dwa przerwana kocięcym kaszlnięciem.
— Ale chyba miałem opowiadać o Srebrnej Gwieździe, tak? — zagadnął w końcu Czapla Gwiazda.
I zaczął opowiadać. O tym, jak dawno, dawno temu, w miejscu bardzo odległym założyła Klan Burzy. O tym, jak szlachetne, dobre i pokojowe miała serce i jak starała się, by jej klan unikał wojen. Opowiedział też o tym, jak niestety Srebrna Gwiazda musiała walczyć w imieniu kota, który szukając w jej obozie schronienia, ściągnął na nią gniew złych kotów, a Taniec słuchał historii oczarowany, z szeroko otwartymi ślepkami, w których połyskiwała bezgraniczna ciekawość, ale i obawa o decyzje Srebrnej Gwiazdy.
— ... i w końcu, pewnego dnia, nadszedł czas naszej wspaniałej założycielki i została zabrana przez Gwiezdny Klan na Srebrną Skórę, gdzie do dziś połyskuje srebrem i spogląda na nas z troską — zakończył Czapla Gwiazda.
— Czy to bolało? Gdy Gwiezdni ją zabierali? — spytał nieco zmartwiony Taniec.
Czapla Gwiazda zawahał się. Czy powinien to tłumaczyć tak małemu kociakowi? Przez kilka chwil spoglądał niepewnie na Tańca, który wyczekiwał odpowiedzi.
Westchnął.
— Ona nie odczuła żadnego bólu, ale za to serca jej bliskich jeszcze przez wiele księżyców cierpiały z tęsknoty — wyjaśnił cicho i spokojnie.

<Taniec? :3>

25 stycznia 2020

Od Czaplej Gwiazdy CD. Tańca

– O czym tylko chcesz, mały.
Taniec zmarszczył brwi i przez chwilę trwał w takiej mimice, myśląc intensywnie nad wyborem historyjki, aż w końcu otworzył pyszczek.
– Opowiedz mi o… o czymś ciekawym, Czapla Gwiazdo!
Lider zachichotał.
– A jesteś dzielny?
– Bardzo! – zapewnił Taniec.
– A więc słuchaj… Kiedyś, gdy byłem jeszcze młodym uczniem, Klanem Nocy rządził pewien straszny, okrutny i zły kot, który nazywał się Jagodowa Gwiazda…
– N-nie! Nie chcę o takim kocie… – pisnął głośno kociak, przerywając.
Czapla Gwiazda zamrugał nieco zaskoczony, ale jednocześnie i zmartwiony. Czyżby go przestraszył? Miał nadzieję, że nie, ale mimo wszystko polizał dzieciaka czule.
– To skoro nie chcesz słuchać o Jagodowej Gwieździe, to może w takim razie opowiedzieć ci o Srebrnej Gwieździe, co? – zagadnął przyjaźnie.
– A czy Srebrna Gwiazda była zła i straszna?
Czapla Gwiazda pokręcił głową przecząco, na co Taniec uśmiechnął się radośnie i skinął łebkiem, na znak, żeby lider zaczął opowiadać.
– W takim razie… Srebrna Gwiazda żyła bardzo, bardzo dawno temu. Podobno nazywali ją tak, ponieważ miała piękne futerko, mieniące się niczym Srebrna Skóra, lśniące niczym tafla księżyca odbita w jeziorza i gęste jak mrok bezgwiezdnej nocy, a jej oczy były ciemne i błękitne jak granatowe niebo.
– Czyli była piękna? – spytał Taniec wstrzymując oddech.
– Mawiają, że była jakby pajęczyna utkana z gwiazd - pozornie delikatna, ale w rzeczywistości silna, i tak, bardzo piękna.
Wtem, kociak zaniósł się straszliwym kaszlem i niemal w tym samym momencie, do legowiska weszła Zajęcza Stopa z jakimiś ziołami w pysku.
– Mam nadzieję, że nie przeszkadzam – miauknęła, odłożywszy rośliny na ziemię. – Ale muszę podać mu teraz lekarstwo, a potem najlepiej, żeby trochę odpoczął.
Czapla Gwiazda zrozumiał przekaz, toteż pożegnał się z Tańcem, zapewnił mu, że dokończy historię później, a następnie wyszedł, zostawiając kociaka samego z medyczką.

<Taniec?>

24 stycznia 2020

Od Czaplej Gwiazdy CD. Tańca

Kiedy Taniec zaczął gwałtownie drzeć się w niebogłosy, Czapla Gwiazda zaśmiał się niezręcznie, po czym polizał kociaka po główce, a następnie podłożył go z powrotem do brzucha jego matki. Widok tak drobnej, bezbronnej istotki bezgranicznie ufającej swojej rodzicielce napełniał go miłością i troską, ale także niezmierzoną determinacją by chronić te słodkie, kruche stworzenie. Delikatnie polizał w czoło Pląsającą Łapę.
– Odpoczywaj, musisz odzyskać siły, zanim znowu ruszymy. Jeszcze długa droga przed nami – miauknął z troską, a następnie spojrzał jeszcze raz na kocięta, po czym wyszedł ze żłobka.
– Ty również się nie przemęczaj, Czapla Gwiazdo! – zawołała za nim kotka.

* * *

Podróż dłużyła się okropnie wszystkim klanom, a na domiar złego, kiedy Gwiezdni dali ze swojej strony jakiekolwiek znaki obecności i zesłali na liderów sen zwiastujący koniec i gdy wydawało się, że udręka ma się już ku końcowi, ta jeszcze przybrała na sile w postaci okropnej pogody.
Wszystkim kotom zdawało się to okropnie przeszkadzać, jednak Czapla Gwiazda, jako lider, przejmował się nie tylko sobą czy swoimi najbliższymi, ale całym Klanem Burzy, dlategoż przejął się okropnie gdy dowiedział się, że jedno z kociąt Pląsającej Łapy, uroczy Taniec zachorował na biały kaszel. Obecnie lider Klanu Burzy wszedł do legowiska medyka, w którym przebywał kociak. Z bólem zaobserwował, jak małe ciałko co chwila jest szarpane atakami kaszlu, a gdy podszedł bliżej, zauważył też zmęczone i jakby nieobecne spojrzenie Tańca.
– Hej, maleńki, w porządku? – spytał z troską, pokładając się obok kociaka i otulając go ogonem, na co ten pisnął.

<Taniec? It’s story time!!>

01 stycznia 2020

Od Czaplego Potoku (Czaplej Gwiazdy)

— Nie możemy opuścić naszych terenów, Czapli Potoku — miauknęła Brzoskwiniowa Gwiazda do swojego zastępcy, ten jednak prawie jej nie usłyszał przez burzę szalejącą na zewnątrz. Woda wlewała się strugami do środka legowiska, mocząc jego łapy i mchowe posłanie liderki, lecz żaden z kotów nie zwracał na to uwagi, zbyt pogrążony w dyskusji.
— Brzoskwiniowa Gwiazdo, nasz klan głoduje! To najobfitszy okres roku, a my od paru dni nie jesteśmy w stanie złapać żadnej zwierzyny! — krzyknął Czapli Potok.
W mroku zdołał dostrzec, jak Brzoskwiniowa Gwiazda z trudem podnosi się z posłania. Teraz wyraźnie było widać jej wychudzoną głodem, zmizerniałą sylwetkę.
— Żyjemy tutaj od pokoleń — rzekła twardo kotka, strosząc sierść. — Nasi przodkowie nigdy by nas stąd nie wypędzili, a na pewno nie siłą i cierpieniem! To na pewno musi być jakiś chwilowy nieurodzaj, gorszy okres dla natury, ale nie nasi Gwiezdni.
Brzoskwiniowa Gwiazda wyprostowała się, mimo starego wieku i zaniedbania dalej emanowała dobrocią i majestatem. Wyminąwszy Czaplego Potoka, wyszła ze swojego legowiska i stanęła przed jego wejściem, a po chwili także i czekoladowy kocur pojawił się u jej boku. Strugi lodowatej wody spływały z ich grzbietów, a pędzący wiatr siekał w oczy.
— Brzoskwiniowa Gwiazdo, sama widzisz, że to nie jest zwykła burza, to jakiś huragan! — wrzasnął Czapli Potok, próbując przekrzyczeć żywioł.
— Urodziłam się tutaj, urodzili się tutaj moi bliscy, moi bliscy także tutaj zmarli, a ja chcę tutaj umrzeć wraz z nimi i tak długo jak żyję, nie zamierzam opuścić mojego domu! — powiedziała liderka.
Ledwo wypowiedziała te słowa, krótki blask rozświetlił okolicę w akompaniamencie trzasku, a następnie najjaśniejszy piorun jaki kiedykolwiek Czapli Potok widział spadł na Brzoskwiniową Gwiazdę prosto z nieba. Kotka zdążyła wydać z siebie jedynie krótki wrzask, nim padła martwa na ziemię.
Czapli Potok wpatrywał się z szokiem w przypalone ciało liderki. Serce raptem zaczęło mu bić jak szalone, nogi poczęły drżeć a źrenice na zmianę to zwężały się to rozszerzały gdy docierało do niego, czego właśnie był świadkiem.
Czy tak wyglądał gniew Gwiezdnych? A może przodkowie właśnie okazali łaskę Brzoskwiniowej Gwieździe?
Nagle uderzył w niego kolejny fakt.
Brzoskwiniowa Gwiazda nie żyje.
A skoro on był jej zastępcą, to teraz on jest liderem.
Jest Czaplą Gwiazdą.
I to on musi poprowadzić Klan Burzy na nowe tereny.

* * *

Niecały księżyc po tym jak Klan Burzy opuścił stare terytorium, jedna z ich królowych, Pląsająca Łapa, urodziła, toteż musieli zrobić postój. Czapla Gwiazda ogromnie chciał iść i zobaczyć nowe kocięta, jednak musiał zająć się organizacją polowań i budową tymczasowego obozu - krótko mówiąc, miał łapy pełne roboty, a kiedy już wykonywał swoje zadania, był zbyt zmęczony na odwiedziny. Na całe szczęście jego zastępca, Mokra Blizna, robił co w jego mocy żeby mu pomóc, a oparcie znajdował również w ukochanym Pylistym Świcie, więc w końcu, dzięki ogromnemu wsparciu tej dwójki, znalazł pewnego wieczora chwilkę.
Obecnym żłobkiem Klanu Burzy było wyłożone liśćmi, mchem i piórami wgłębienie pod krzakiem malin. Gdy Czapla Gwiazda zbliżył się do niego, stojąca na straży Pliszkowy Krok kiwnęła mu głową z szacunkiem, a następnie osunęła się na bok, dając liderowi dostęp do środka.
Pląsająca Łapa leżała na swoim posłaniu wraz z kociętami, a tuż obok niej spał również jej partner, Rysia Łapa, który zdążył dołączyć do Klanu Burzy dosłownie chwilę przed odejściem ze starych terenów. Szylkretowa kotka na widok czekoladowego kocura otworzyła oczy i uśmiechnęła się szeroko.
— Czapla Gwiazdo! Co cię do mnie sprowadza? — miauknęła serdecznie kotka, mimo zmęczenia widocznego w jej oczach.
— Chciałem zobaczyć twoje kocięta, Pląsająca Łapo — odpowiedział łagodnie lider, siadając przed kotką. Trójka niezgrabnych, kolorowych kuleczek spała wtulona w swoją matkę. — Jak mają na imię?
— Ten pręgowany ma na imię Taniec, rudy nazywa się Śpiew, a kotkę nazwaliśmy Sikorka. Czyż nie są cudowne? — Pląsająca rzuciła swoim dzieciom pełne miłości i czułości spojrzenie, a następnie otuliła je ogonem.
— Są — zamruczał Czapla Gwiazda.

<Halo halo ktoś chce odpisać i mieć sesyjkę z nowym liderem?>
Btw to Klan Burzy właśnie jest jakoś w 1/3 drogi na nowe tereny i jest w trakcie postoju ze względu na poród Pląsającej Łapy.

12 listopada 2019

Od Czaplego Potoku CD. Pszczółki

Kocur strzepnął lekko uchem, uśmiechając się.
— Niekoniecznie. Moi siostrzeńcy jakiś czas temu zostali mianowani na uczniów, ale poza tym, życie w Klanie Burzy jest spokojne jak dotąd. A co u ciebie? Jak trzymacie się w Klanie Lisa?
Pszczółka uniosła brew, a kącik jej pyska uniósł się delikatnie ku górze.
— U nas też wszystko w porządku. Co prawda, chyba nasze stosunki z Klanem Klifu trochę się pogarszają, ale to już raczej nie moja sprawa, ale Lisiej Gwiazdy i Czereśni — wzruszyła ramionami.
Czapli Potok mimowolnie poczuł, że jego dobry humor nieco przygasł, zresztą jak zwykle, gdy ktoś wspominał imię przywódcy Klanu Klifu. Wiedział, że przeszłości nie da się zmienić, a nawet z mocą całego Gwiezdnego Klanu nie potrafiłby cofnąć wszystkiego co nawywijał jego syn, jednak po prostu nie umiał nie czuć smutku i poczucia winy gdy myślał o Lisiej Gwieździe.
— Czapli Potoku? Wszystko w porządku? — miauknęła Pszczółka, a w jej głosie pobrzmiewała ledwo wyczuwalna troska.
Wojownik wzdrygnął się, po czym z nerwowym uśmiechem potrząsnął głową.
— Nic takiego, po prostu dalej martwię się trochę następnymi działaniami Klanu Klifu — powiedział. Nie było to do końca prawdą, ale też nie było do końca kłamstwem, ponieważ widmo ataku przez nadmorskie koty często nie dawało mu spać w nocy.
Pszczółka nic nie odpowiedziała, ale widać było, że jest zmieszana. W końcu, po dłuższej chwili niekomfortowej ciszy podniosła się i trąciła nosem wojownika.
— Chcesz się może trochę przejść? — zaproponowała, najwyraźniej chcąc rozluźnić atmosferę.
— Nie wiem, czy powinienem, muszę jeszcze zanieść zwierzynę do obozu, a zaczyna się robić późno — Czapli Potok odpowiedział niepewnie, wbijając wzrok w ziemię.
Niespodziewanie Pszczółka uniosła podbródek kocura swoją łapą, tak, żeby nawiązać z nim kontakt wzrokowy.
— Króciutka przechadzka, mógłbyś powiedzieć mi co nieco o terytorium Klanu Burzy. Jestem pewna, że w przyszłości przyda mi się ta wiedza do szukania ziół — mruknęła przyjaźnie. 
Czapli Potok odsunął się gwałtownie od kotki, za co natychmiast siebie skarcił w myślach. ,,Mysi móżdżku, ona jest po prostu dla ciebie miła, a ty już wyobrażasz sobie nie wiadomo co i rozpływasz się nad jej tymi zielonymi ślepkami!".
— Oczywiście — wymamrotał, ignorując gorące pieczenie na policzkach. — W końcu mały spacerek w niczym nie zaszkodzi.

<Pszczółko? Ogólnie, to tutaj mamy jeszcze Porę Nowych Liści a KB nie jest spalony, heh, dlatego rekomenduję żebyś zrobiła jakiś timeskip do obecnego momentu w fabule>

21 października 2019

Od Czaplego Potoku CD. Błękitnej Cętki

Pożar, moi drodzy~
Czapli Potok poczuł, jak wąsy drżą mu niespokojnie. Wiedział, że ten moment musiał w końcu kiedyś nadejść, wolał jednak, gdyby to ich matka osobiście powiedziała o tym Błękitnej Cętce. Niestety, Białej Sadzawki już nie było wśród nich, a on pozostał jedynym kotem, który znał prawdę. Spojrzał na siostrę ciepłym, ale jednocześnie smutnym wzrokiem.
– Nie powiedziała o nim więcej, niż parę zdań. Na imię miał... Żuraw albo Bociek? Na pewno był to jakiś ptak. Może nawet miał na imię Czapla – zaśmiał się krótko i cicho ze swojego nieśmiesznego żarciku. Błękitna Cętka pozostała niewzruszona. – Mama mówiła, że tak naprawdę nic do niej nie czuł. Zaufała mu na tyle, by zdradzić własny klan, a on po wszystkim zniknął i już nigdy więcej go nie zobaczyła. I to właściwie tyle. Nie wiem nic więcej.
Gdy szelest kroków za nim ustał nagle, Czapli Potok odwrócił się. Błękitna Cętka stała w miejscu i wpatrywała się w ziemię, a całe jej ciało było sztywne, nie licząc futra smaganego silnym wiatrem. Kocur nie zastanawiał się dwa razy, natychmiast podszedł do swojej siostry, po czym polizał ją w czoło.
– Hej, wiem, że ciężko to przetrawić, ale nie masz się czym martwić. Nie zmienimy naszego pochodzenia, lecz czy to ważne? Nie musimy być czystej krwi, by jak najlepiej służyć naszemu klanowi... – wymruczał uspokajająco, lecz nagle siostra podniosła głowę i położyła mu łapę na pysku.
– Czapla, coś jest nie tak – wyszeptała, po czym dodała, widząc pytające spojrzenie brata. – Coś śmierdzi.
– Ej, myłem się dzisiaj...
– Mówię poważnie.
Czapli Potok zamrugał zdezorientowany, jednak widząc, że zastępczyni jest naprawdę niespokojna, odsunął się nieco na bok i otworzył pysk w poszukiwaniu zapachów. Na początku nie czuł nic innego poza kwiatami, trawą oraz zwierzyną, ale po chwili okropny, kwaśny smród, przez który aż kaszlnął.
– To dym? – spytał, spoglądając w oczy siostrze.
Nie odpowiedziała mu. Rzuciła się gwałtownie w kierunku najbliższego pagórka i poczęła piąć się nerwowo na jego wierzchołek, a Czapli Potok zrobił to samo. Dwójka kotów stanęła na szczycie, skąd miała lepszy widok na trawiaste, równinne tereny Klanu Burzy. W oddali, aż poza terytorium klanu, widniała jaskrawa, czerwona plama ognia, która mimo, że była mała, z każdym oddechem rozprzestrzeniała się bardziej. Co gorsza, wiatr wiał Czaplemu Potokowi prosto w pysk, toteż pewnym było, że płomienie zmierzają w ich stronę.
– Błękitna...
– Musimy ostrzec resztę, natychmiast! – wrzasnęła kotka, po czym rodzeństwo najprędzej jak tylko potrafiło pognało w kierunku obozu.
Czapli Potok pędził tak szybko jak tylko był w stanie. W jego sercu szalał strach, ale nie bał się o swoje życia. Bał się, że coś się stanie jego rodzinie albo przyjaciołom. ,,Nie. Straciłem już wystarczająco dużo bliskich, nie pozwolę, by odebrano mi ich jeszcze więcej" pomyślał.
Wpadł do obozu nieco wcześniej od Błękit. Parę kotów spojrzało na niego, zmęczonego, zdyszanego i przerażonego, jednak nim ktokolwiek zadał jakieś pytanie, zastępczyni przemówiła.
– Klanie Burzy! – miauknęła głośno z miejsca, z którego zazwyczaj przemawiał przywódca. – Niech każdy natychmiast się tutaj zbierze, to sprawa najwyższej wagi? Czy każdy mnie słyszy? Chodźcie tutaj!
– Błękitna Cętko, co się dzieje? – spytała zaspana Brzoskwiniowa Gwiazda, stając obok swojej zastępczyni.
– Pożar! Złote Trawy płoną, a ogień pędzi w naszym kierunku! Musimy natychmiast się ewakuować z obozu.
Wśród kotów na moment zapadła grobowa cisza, po chwili jednak tłum wybuchł.
– Wysłałem Narcyzową Łapę na polowanie!
– Moja partnerka jest na patrolu!
– Moja też!
– Gdzie się ewakuujemy?
– Wszyscy zginiemy!
– Cisza! – wrzasnęła Brzoskwiniowa Gwiazda, a wszystkie koty umilkły. – Błękitna Cętka, Świetlisty Potok i Czapli Potok zajmą się ewakuacją obozu. Pójdziecie wzdłuż Drogi Grzmotu, a następnie przejdziecie przez nią na bagna. Natomiast ja, Orli Trzepot, Sosnowa Kora i Mokra Blizna zrobimy obchód terenów i postaramy się znaleźć wszystkie koty, które znajdują się obecnie poza obozem. Pamiętajcie, że panika to ostatnie, czego teraz potrzebujemy! Zachowajcie spokój, a na pewno wszystko będzie dobrze – zakończyła liderka, po czym zeskoczyła ze swojego miejsca i wybiegła z obozu wraz z wymienionymi wcześniej wojownikami.
Czapli Potok wziął głęboki oddech, wciąż zmęczony i zdyszany po sprincie. Nie miał teraz czasu na odpoczynek. Poczuł obok siebie obecność siostry a także Świetlistego Potoku.
– Ja i Świetlisty Potok zorganizujemy koty i przygotujemy je do wymarszu, a ty, Czapli Potoku, zobacz, czy nikt nie został w legowiskach – poleciła zastępczyni. Kocur, kiwnąwszy głową, szybkim truchtem ruszył w kierunku legowisk.
Musiał przyznać, nie robił tego dokładnie. Po prostu wchodził, robił krótki obchód, oznajmiał głośno, że jest pożar i wszyscy ewakuują się z obozu, po czym szedł dalej. Z drugiej strony, próbował usprawiedliwiać się w duchu tym, że cenna jest każda sekunda i nie ma czasu na dokładne przeszukiwanie każdej najmniejszej kupki w mchu w poszukiwaniu ewentualnych zagubionych kotów. Poza tym, koty z Klanu Burzy raczej nie byłyby na tyle głupie, by w obliczu takiego zagrożenia zostawać w obozie.
Gdy skończył, podszedł do kotek, który właśnie kończyły organizować panikujących wojowników. Nie wiedząc do końca, jak ma się przydać, stanął na uboczu i wpatrywał się w niebo, wypatrując kłębów dymu.
– Hej – odwrócił głowę, słysząc głos siostry, która stanęła obok niego. – Zaraz wyruszamy. Ja poprowadzę klan, ty i Świetlisty Potok będziecie kończyć pochód.
– Zrozumiano – powiedział krótko, jednak po chwili przysunął się szybko do zastępczyni i wtulił się mocno w jej szyję. – Kocham cię. Dasz sobie radę – szepnął, zanim odsunął się od niej i stanął obok Świetlistego Potoku, która już zajęła swoją pozycję.
Błękitna Cętka, stanąwszy na przedzie, dała sygnał do wymarszu, po czym truchtem opuściła obóz, wraz z całą resztą kotów. Czapli Potok czuł zapach strachu wiszący w powietrzu, który mieszał się z coraz wyraźniejszym zapachem dymu. Sam był okropnie spięty, nie czuł jednak potrzeby rozmowy ze Świetlistym Potokiem. Może i nie byli przyjaciółmi, ale znał ją przynajmniej na tyle dobrze, by wiedzieć, że ona sama najpewniej nie ma na to ochoty.
Niebo coraz bardziej przybierało brudną, popielatą barwę, a temperatura nieznacznie rosła. Nawet nie musiał się odwracać, by wiedzieć, że ogień jest coraz bliżej i na pewno już zaczął trawić terytorium Klanu Burzy. Co będzie z Brzoskwiniową Gwiazdą i kotami, które wzięła ze sobą? I co z patrolami? Gdy o tym pomyślał, zaczął lustrować wzrokiem idące przed nim koty. Dostrzegł Pylisty Świt i Kwitnącą Polanę, również Hiacyntowa Łapa był wśród nich. Ale co z resztą? Gdzie była Splątana Myśl, Narcyzowa Łapa, Chabrowa Łapa i stary, dobry Burzowe Serce? A przede wszystkim, gdzie była jego ukochana Fiołkowa Bryza? Panika rosła, gdy bezskutecznie szukał wzrokiem bliskich i przyjaciół. Jeśli komukolwiek z nich coś się stanie, to przecież będzie wina Czaplego Potoku. Nie potrafił nawet zapewnić bezpieczeństwa własnej rodzinie. Nie potrafiłby już spojrzeć w oczy Błękitnej Cętki, gdyby któreś z jej dzieci zginęło, nie wspominając już, że byłby najgorszym wujkiem na świecie gdyby Fiołkowej Bryzie coś się stało. A jego ukochana córka? Co, jeśli jest teraz otoczona płomieniami, w cichym przerażeniu czekając na bolesną śmierć?
Potrząsnął głową, zły na siebie. Nie powinien zaprzątać sobie głowy takimi myślami, nie teraz. Odpowiadał za bezpieczeństwo całej reszty klanu, który był dla niego wszystkim.
– Klanie Burzy, musimy teraz przejść przez Drogę Grzmotu. Przechodźcie w parach i starajcie się to robić jak najostrożniej, ale też jak najszybciej! Pamiętajcie, by nie wybiegać, jeśli nie będziecie pewni, że z oddali nie nadjeżdża potwór. Pierwsza pójdę ja, a następnie Zajęcza Stopa. Czapli Potok i Świetlisty Potok będą wyznaczać kolejność  – wykrzyknęła Błękitna Cętka.
Dwójka wojowników stanęła na skraju Drogi Grzmotu, po bokach zastępczyni. Cętkowana kotka rozejrzała się dokładnie, a gdy upewniła się, że jest czysto, rzuciła się na drugą stronę i znalazła się w tam kilku długich susach. Następnie medyczka klanu zrobiła podobnie, a gdy obie kotki były już bezpieczne na miejscu, pozostałe koty zaczęły przechodzić przez drogę.
Zakręcone Ucho z Orzechową Łapą, Pylisty Świt z Lampartem i Ośle Ucho z Hiacyntową Łapą zdążyli już przejść, gdy zjawiła się Sosnowa Kora z Chabrową Łapą.
– Brzoskwiniowa Gwiazda rozkazała mi i Chabrowi wracać do was, a ona i reszta szukają jeszcze innych kotów. Myślę, że niedługo się zjawi – zrelacjonowała wojowniczka. Wyglądała na bardzo... osłabioną.
– Wszystko w porządku? Może usiądziesz na chwilę, Sosnowa Koro? – spytała Świetlisty Potok, która również zauważyła niepewny stan wojowniczki.
– Wszystko dobrze, po prostu jestem trochę roztrzęsiona – uśmiechnęła się.
Czapli Potok był niekoniecznie przekonany słowami wojowniczki, stwierdził jednak, że nie ma sensu się z nią teraz wykłócać. Zresztą, miał ważniejsze powody do obaw, bo Chabrowa Łapa zaczęła zapierać się, że za nic w życiu nie przejdzie przez Drogę Grzmotu, po czym zaniosła się płaczem połączonym z niewyraźnym bełkotem. Zajął się jej uspokajaniem, natomiast zamiast niej, na drugą stronę przeszła Brzozowy Szept wraz z siostrą.
– Chabrowa Łapo, wiem, że się boisz, ale musisz to zrobić.
– Nic nie muszę! Zdepcze mnie potwór!
– Kochanie, już tyle kotów tam przeszło i nikogo jeszcze nie zdeptało. Jeśli zostaniesz tutaj, spali cię ogień.
– Wolę się spalić, niż żeby mnie rozsmarowało na środku drogi!
– Hiacyntowa Łapa już tam przeszedł. Chcesz, żeby każdy myślał, że jest od ciebie odważniejszy?
– Nie! Ale... – kotka troszkę się uspokoiła. Otworzyła szeroko oczy i zaczęła wypatrywać brata po drugiej stronie jezdni. – Mama też tam jest! I Orzechowa Łapa!
– No widzisz, kochana? Nic ci się nie stanie, obiecuję. Chcesz przejść z Kwitnącą Polaną?
Chabrowa Łapa kiwnęła głową niepewnie i niedługo potem była po drugiej stronie wraz ze starszą kuzynką. Zostali jedynie Kucykowy Ogon, Deszczowy Poranek no i oczywiście Świetlisty Potok i Czapli Potok.
– Zaczekamy na nich? – spytał się kocur wojowniczki.
– Nie wiem, ile jeszcze zostało nam czasu. Ogień jest coraz bliżej – odpowiedziała Świetlisty Potok, spoglądając za nich.
Czapli Potok podążył za nią wzrokiem i ze zgrozą stwierdził, że ma rację. Terytorium Klanu Burzy płonęło, a z dym całkowicie już przysłonił błękit nieba swoimi ciemnymi, smolistymi kłębami. Czy patrol na pewno zdąży? A co, jeśli czekają na nic, bo już dawno zginęli w...
– Jesteśmy! – Głośny wrzask Brzoskwiniowej Gwiazdy zadźwięczał wszystkim w uszach.
Po chwili liderka zjawiła się na miejscu wraz z resztą kotów. Czapli wydawało się, że jest ich dziwnie mało, postanowił nie zadawać jednak pytań, bo cała grupa wyglądała na roztrzęsioną.
– Przejdę ostatnia, dobrze? – miauknęła Brzoskwiniowa Gwiazda do nich.
Potem wszystko poszło już w miarę sprawnie - Droga Grzmotu opustoszała, dzięki czemu koty mogły spokojnie ją pokonać. Przeszedł Kucykowy Ogon z Narcyzową Łapą, Pliszkowy Krok z Mokrą Blizną, aż w końcu też Czapli Potok ze Świetlistym Potokiem. Gdy w końcu znalazł się po drugiej stronie, a jego łapy dotknęły miękkiego, bagiennego podłoża, odetchnął z ulgą. Pozostała jedynie liderka i Deszczowy Poranek, który uparł się, żeby iść z nią.
Niemal cały klan obserwował, jak dwójka starszych kotów wchodzi na jezdnię, a następnie szybkim truchtem idzie do przodu, na drugą stronę. Każdy w głębi ducha był już trochę szczęśliwy, że przeprawa udała się bez niczyich obrażeń, gdy nagle Deszczowy Poranek potknął się i wyłożył na samym środku.
– Nie! – zawyła Brzoskwiniowa Gwiazda. Natychmiast się cofnęła i dopadła do brata, próbując mu wstać. Dopiero teraz do Czaplego Potoku dotarło, że pozwolenie dwójce staruszków na samodzielne przejście przez jezdnię było okropnym pomysłem. Kilka innych kotów zaczęło panikować i szemrać między sobą, gdy nagle jeden przerażony, przeciągły wrzask wybił się ponad inne:
– Uważajcie!
Ledwo echo okrzyku ucichło, rozpędzony, ryczący, śmierdzący potwór przeciął Drogę Grzmotu z zawrotną szybkością, a znajdujące się na niej koty nawet nie zdążyły się zorientować, co się stało. Deszczowy Poranek został zmiażdżony, a Brzoskwiniowa Gwiazda została potrącona tak mocno, że odrzuciło ją gdzieś na bok, tuż pod nogi jej oddanej zastępczyni.
Kilka kotów zawyło z przerażeniem, inne odwracały wzrok, a Czapli Potok miał wrażenie, że chyba usłyszał jak ktoś wymiotuje. On sam natomiast wpatrywał się w ciało starszego kocura, krwawo rozsmarowane na jezdni. Oczy Deszczowego Poranka wpatrywały się w przestrzeń, zastygłe martwo w przerażeniu. Wbił spojrzenie w ziemię, czując, jak drżą mu nogi. Z urywków rozmów, które docierały do jego uszu, zrozumiał, ze Brzoskwiniowa Gwiazda również straciła życie.
W końcu ktoś zabrał ciało starszego z drogi, a gdy liderka się wybudziła, bezzwłocznie ogłosiła dalszy marsz. Mimo ogólnej paniki, nikt nie śmiał zaprotestować. Klan ruszył w głąb bagien, idąc wzdłuż rzeki. Tuż za nimi jego tereny, obóz, ukochane miejsca i ulubiona kępka mchu w legowisku płonęły. Nikt o tym nie mówił, ale każdy wiedział, że wisi nad nimi kwestia tego, gdzie się teraz udadzą i co zrobią. Zanim trawa odrośnie i zwierzyna znowu się zadomowi wśród odrodzonych źdźbeł, minie mnóstwo czasu. Czy któryś z klanów okaże się na tyle litościwy, by pozwolić im polować na własnych terenach? Gdzie będą spać, zanim odbudują obóz? Gdzie schronią się ci najbardziej ranni i poszkodowani?
Pogrążony w depresyjnych myślach, Klan Burzy w końcu się zatrzymał. Brzoskwiniowa Gwiazda zarządziła, aby przeliczyć wszystkie koty, a następnie by grupa najbardziej czująca się na siłach udała się na polowanie. Czapli Potok chciał się zgłosić na ochotnika, lecz liderka odprawiła go, twierdząc, że i tak bardzo przysłużył się już klanowi i na razie może odpocząć. On jednak czuł się tak, jakby wcale nikomu się nie przysłużył. Mimo wszystko, zwinął się w kulkę gdzieś na boku i zamknął oczy. Zanim zasnął, usłyszał jeszcze jak ktoś przeraźliwie krzyczy imiona Wilczego Warkotu i Sosnowej Kory.

<Błękitna Cętko? :0 Ogólnie to akcja dzieje się jeszcze podczas Pory Nowych Liści, więc proponuję zrobić timeskip o parę księżyców>


21 września 2019

Od Czaplego Potoku CD. Pszczółki

Po dokładnym wysłuchaniu instrukcji Pszczółki, kocur kiwnął głową ze zrozumieniem - zadanie nie wydawało mu się trudne, w dużym skrócie miał po prostu zerwać jagody bez uszkodzenia ich. Oczywiście, dla niego było to proste jak połknięcie płotki, jednak dla sporo niższej Pszczółki zebranie jałowca mogło już stanowić jakieś wyzwanie.
Kocur, wykonawszy parę okrążeń dookoła rośliny, przykucnął, a następnie, opierając się na tylnych nogach, oderwał przednie łapy od ziemi i wyciągnął jedną z nich do góry. Pszczółka przekazała mu, żeby unikał igieł, bo są bardzo sztywne i ostre, nie było to jednak łatwe, bo co chwila z jego pyska wydobywały się syki i przekleństwa, gdy ranił o nie poduszki łap.
— Wiesz co, chyba jednak poradzę sobie sama — miauknęła zażenowana Pszczółka po dłuższej obserwacji bezowocnych.
— Nie — syknął Czapli Potok, trochę ostrzej niż zamierzał. — Dobrze mi idzie.
Kotka wyglądała, jakby chciała się czymś odgryźć, po chwili jednak zamknęła pyszczek i dalej przyglądała się wojownikowi z nieznacznym lekceważeniem.
Czapli Potok przeklął w duchu. Skoro powiedział, że jej pomoże, to to zrobi, bez względu na wszystko. Pod wpływem nagłego przypływu determinacji, podniósł się gwałtownie na tylnych łapach, przednimi rozchylił igły, a pyskiem złapał wybraną gałązkę i szybkim, mocnym szarpnięciem oderwał od reszty rośliny. Przez krótką chwilę cieszył się swym zwycięstwem, uczucie wygranej przeminęło w momencie, w którym zorientował się, że stracił równowagę. Zdążył jedynie zacisnąć oczy w przerażeniu, zanim wywalił się do tyłu, lądując na twardej, zimnej ziemi. No cóż, przynajmniej udało mu się zerwać te przeklęte jagody.
— Nic ci nie jest? — spytała niepewnie Pszczółka.
Czapli Potok szybko wstał na równe nogi i otrzepał się. Grzbiet dalej pulsował tępym bólem po spotkaniu z podłożem, wbrew krzywemu uśmiechowi widniejącemu na jego pysku. Położył z lekka poturbowaną gałązkę jagód przed łapami Pszczółki.

* * *

Liście na drzewach zdążyły już opaść i na nowo się pojawić, a Czapli Potok od tamtego czasu nie spotkał Pszczółki. Mimo wszystko, wspomnienie o medyczce z Klanu Lisa wciąż widniało w jego pamięci tak dokładnie, jak gdyby widywał ją codziennie. Pamiętał zapach wilgoci zmieszany z wonią ziół i aksamitne futro. Za nic jednak nie potrafił wymazać z pamięci ślicznych oczu Pszczółki. Mógł godzinami rozmyślać nad ich pięknem, przypisując im coraz to wznioślejsze epitety.
Za każdym razem, gdy przechadzał się wzdłuż Drogi Grzmotu lub przemierzał Północne Zbocze, liczył, że może dostrzeże czubek puszystego, kremowego ogona. Gwiezdni, był już gotów spotkać się z Leszczyną albo jakimś innym kotem z Klanu Lisa, gdyby mógł przy okazji zobaczyć Pszczółkę jeszcze raz. Niestety, interakcje jego Klanu z kotami z bagien ograniczały się do spotkań, gdy te przechodziły przez ich terytorium do Klanu Klifu.
Nagle wiatr szarpnął gwałtownie jego futrem, jakby próbując przypomnieć mu istnieniu świata. Czapli Potok zamrugał oczami, boleśnie wyrwany z rozkosznych myśli. Słońce chyliło się ku horyzontowi. Powinien wracać już do obozu wraz z piszczkami, które złapał w ciągu dnia, on jednak przedłużał swój powrót. Trasa jego polowania ostatnimi czasy zawsze kończyła się na Północnym Zboczu, na którym pozostawał całkiem długo. Większość czasu po prostu siedział tam i wpatrywał się w przestrzeń, pogrążony w myślach i wspomnieniach, tak samo był też tym razem.
Westchnął głęboko i już odwrócił cię w kierunku obozu, gdy nagle kątem oka dostrzegł jasną smugę. Gwałtownie spojrzał z powrotem w stronę Północnego Zbocza, po czym zamrugał z niedowierzaniem. Pszczółka dreptała pomiędzy zielonymi trawami, a z jej pyszczka zwisały jakieś roślinki, zapewne zioła.
Kocur podbiegł do medyczki z szerokim uśmiechem na pyszczku.
— Hej! — zawołał wesoło.

<Pszczółko?>

29 sierpnia 2019

Od Czaplego Potoku CD. Orzecha (Orzechowej Łapy)

Oczywistym chyba było, że Czapli Potok miał zamiar zabrać Orzecha do Klanu Burzy, w końcu z każdym dniem było coraz zimniej, a kociak miał bardzo małe szanse przeżycia samotnie. Początkowo pozwolił Orzechowi iść za nim, nie chcąc go ograniczać czy coś, szybko jednak doszło do niego, że o wiele szybciej dojdą do obozu, gdy będzie go niósł. Toteż, wbrew protestom kociaka, podniósł go za skórę na karku, po czym ruszył truchtem.

* * *

Zanim się obejrzał, znaleziony przez niego Orzech był już na tyle duży, że nadszedł czas jego mianowania na ucznia. Zresztą, nie tylko jego. Kocięta Błękitnej Cętki również miały być mianowane.
Czapli Potok cały dzień pochlipywał cicho i mamrotał pod nosem "Moi kochani, już tacy duzi, niedługo zostaną wojownikami, a potem nim się obejrzą, będą dziadami jak ja". W końcu, nadszedł ten czas. Brzoskwiniowa Gwiazda wskoczyła na swoje miejsce przemawiania, wraz z Błękitną Cętką, która usadowiła się obok niej. Donośnym głosem oznajmiła zebranie klanu, a gdy koty już się zgromadziły, zlustrowała podekscytowane kocięta ciepłym wzrokiem.
— Hiacyncie, Chabrze, Narcyzie, Orzechu, wystąpcie — rzekła, a cała czwórka posłusznie wykonała jej polecenie. — Osiągnęliście już odpowiedni wiek i nadszedł czas, abyście zostali uczniami. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika, będziecie nazywać się Hiacyntowa Łapa, Chabrowa Łapa, Narcyzowa Łapa i Orzechowa Łapa — przerwała na moment. — Orli Trzepocie, zostaniesz mentorem Hiacyntowej Łapy i mam nadzieję, że wyszkolisz go równie dobrze, co twoją poprzednią uczennicę. Ośle Ucho, jesteś już gotów, aby dostać swojego pierwszego ucznia, toteż zostaniesz mentorem Narcyzowej Łapy. Liczę, że przekażesz mu wszystko, czego nauczyła cię Brzozowy Szept. Cienista Łzo, cienie ogłaszam cię mentorką Chabrowej Łapy, która z pewnością pod twoim okiem wyrośnie na zdolną wojowniczkę. Natomiast tobie, Fiołkowa Bryzo, powierzam szkolenie i wychowanie Orzechowej Łapy.
Czapli Potok obserwował, jak czwórka nowych mentorów podeszła do swoich uczniów i zetknęła się z nimi nosami, a następnie, wraz z resztą klanu, począł radośnie skandować imiona Hiacyntowej Łapy, Narcyzowej Łapy, Chabrowej Łapy i Orzechowej Łapy. Rozpierała go dumna, zarówno z siostrzeńców, jak i ze znalezionego parę księżyców temu Orzecha.

<Orzechowa Łapo?>

28 sierpnia 2019

Od Czaplego Potoku

W patrolu zapadło niemałe poruszenie, kiedy wiatr przywiał do czujnych kocich nosów zapach Klanu Klifu, prawdziwa panika zapadła jednak, gdy przywiało do nich także smród lisa.
— Musimy natychmiast wracać do obozu i powiadomić o tym Brzoskwiniową Gwiazdę! — wykrzyknął Kucykowy Ogon.
— Powiadomić o czym, o biegnącym spuścić nam łomot Klanie Klifu, czy lisie? A może o Klanie Klifu, który zaciągnął na nasze tereny jakąś rudą bestię? — ofuknęła go Drżący Oddech. — Powinniśmy iść w kierunku zapachu i sprawdzić, co się dzieje.
— Ale w tym czasie Lisia Gwiazda zdąży już dotrzeć do obozu! Zrobi z nas wronią strawę!
— Wronią strawę zrobi z ciebie Błękitna Cętka, jak niepotrzebnie nastraszysz klan!
Czapli Potok kątem oka widział, jak Pylisty Świt patrzy się z niepokojem to na Drżący Oddech, to na Kucykowy Ogon. Stwierdził, że jako najstarszy wojownik powinien interweniować.
— Myślę... że nic się nie stanie, jeśli sprawdzimy, co to tak naprawdę jest. Klan Burzy jest szybki, w razie czego na czas dobiegniemy do obozu — powiedział spokojnie, spoglądając na dwójkę skłóconych kotów.
Szylkretowa wojowniczka spojrzała zwycięsko na burego kocura, który skulił się i burknął coś pod nosem niespokojnie, jednak cały patrol ruszył w kierunku zapachu, z Czaplim Potokiem na czele.
Grupa kotów niestrudzenie przedzierała się przez zaspy, a dosyć obficie padający śnieg dodatkowo utrudniał zadanie. Parę razy niemal zgubili trop, w końcu jednak udało im się dotrzeć do miejsca, w którym był najsilniejszy.
— Czuć lisa, strach i trochę Klanu Klifu. Wygląda jednak na to, że było ich najwyżej dwa lub trzy, więc pewnie po prostu tędy przechodzili, gdy zostali zaatakowani przez lisa — oznajmił Czapli Potok po dłuższym czasie węszenia. — Nie ma powodu do obaw, ale lepiej powiedzieć o tym Brzoskwiniowej...
— Kociak! — przerwał mu nagły krzyk Pylistego Świtu. Spojrzał zdezorientowany na kotkę, która teraz oddalała się od nich susami, pokonując zaspy. Kucykowy Ogon szybko podążył za nią.
Wraz z Drżącym Oddechem czekał w napięciu, aż w końcu dostrzegli dwójkę wojowników wyłaniających się z wciąż rosnącej na sile śnieżnej zamieci. Z pyska Pylistego Świtu zwisało maleńkie, białe kocię, popiskujące słabo.

* * *

Zdążyło minąć parę dni, odkąd Lampart został znaleziony na terenach Klanu Burzy i przyniesiony do obozu. Zajęcza Stopa chyba cudem uratowała go od śmierci, teraz na szczęście kocię miało się w miarę dobrze. Czapli Potok od czasu do czasu sprawdzał, jak się miewa. Był jeszcze dosyć młody i zapewne też przestraszony sytuacją, która go spotkała.
Czekoladowy wojownik wkroczył do żłobka. Na całe szczęście, tym razem jego siostrzeńcy byli gdzieś na zewnątrz, toteż miał okazję, żeby poświęcić chwilę Lampartowi. Podszedł do kocięcia, które samotnie bawiło się piórkiem gdzieś w kącie żłobka. Gdy jednak dostrzegł Czaplego Potoka, zaprzestał zabawy.
— Hej — zamruczał wojownik przyjaźnie, kładąc się nieopodal. — Bawisz się w coś ciekawego?

<Lampart?>

27 sierpnia 2019

Od Czaplego Potoku CD. Leszczyny

Gdy zauważył z lekka nieobecny, ale figlarny błysk w oku Leszczyny, przechylił ucho niepewnie, stwierdził jednak, że chyba nie ma co pytać kotkę o cokolwiek. Wstał, po czym otrzepał się ze śniegu. Był przemarznięty.
— Czy wszystko już rozumiesz, Leszczynko? — miauknął, spoglądając na nią łagodnie.
— Nie, czekaj! Ile w końcu jest tych waszych klanów, co?
Och, racja. Zapomniał jej powiedzieć o chyba najważniejszej rzeczy. Na moment jeszcze przycupnął, starając się zignorować mróz drażniący go w rzyć.
— Oprócz Klanu Burzy są jeszcze trzy inne klany - Klan Nocy, Klan Wilka no i... — zawahał się na moment — Klan Klifu.
Leszczyna uniosła brew skonfundowana.
— Coś nie tak z tym Klanem Klifu? Mam wrażenie że go kojarzę, Czereśnia czasem o nim gada...
— Nie, nie, z Klanem Klifu wszystko jest w porządku, po prostu... Leszczynko, dziecko drogie, w ostatnich czasach sytuacja pomiędzy naszymi klanami jest dosyć napięta. Dużo kotów umiera, a pokojowego zgromadzenia od dawna już nie było. Nie zawracaj sobie tym głowy, bo to ciebie na razie nie dotyczy. Jesteś młoda, korzystaj z życia — powiedział Czapli Potok, po czym delikatnie liznął Leszczynę po czole. Spojrzał na kotkę ciepło. — Na mnie już czas. Może jeszcze kiedyś się spotkamy, co? — zamruczał, a następnie odwrócił się i truchtem pognał w kierunku obozu Klanu Burzy.

<Leszczyno?>

25 sierpnia 2019

Od Czaplego Potoku CD. Chabra

No cóż, nawet, jeśli Chaber wciąż była tylko kociakiem, Czapli Potok zdążył już odczuć niewielki ból w ogonie, w miejscu, w którym kotka szarpała go i gryzła. W końcu westchnął z rezygnacją.
— Słuchaj, mogę ci zdradzić mniej więcej jak to wygląda — szepnął do kotki, przysuwając się do niej. — Ale tylko kawałek. Takie rzeczy to sprawy dorosłych kotów, i ty w twoim wieku nie powinnaś nawet o tym myśleć. To co teraz powiem zostaje między nami, nawet twoi bracia nie mogą się dowiedzieć, a już na pewno nie twoja mama, bo wtedy urwie mi głowę, jasne?
Chaber kiwnęła łebkiem, spoglądając figlarnymi oczami na swojego wujka. Na ciernie i osty, przynajmniej kiedy wyjaśniał to Fiołkowej Bryzie, ta była już uczennicą, a nie małym grzdylem. Z drugiej strony, uważał to za naturalną rzecz i trochę nieuczciwie z jego strony trzymać to w tajemnicy, w końcu prędzej czy później by się dowiedziała. Lepiej, żeby od własnego wujka, niż od jakiegoś zapchlonego włóczęgi, który później ją wykorzysta i się zmyje.
— No więc najpierw muszą być dwa koty, mama i tata, które bardzo mocno się kochają. I słuchaj, mama i tata, a nie brat i siostra albo wujek i siostrzenica, tak? — spojrzał na Chaber czujnie, w obawie, że przyjdzie jej do głowy taki sam głupi pomysł jak Fiołkowi. Na szczęście koteczka jedynie słuchała pilnie. W duchu odetchnął z ulgą. — No i jak te dwa koty bardzo się kochają, to w pewnym momencie chcą zostać rodzicami. Znajdują sobie wtedy jakieś ustronne miejsce, na przykład krzaczki czy coś tego pokroju, a potem się tak specjalnie, długo przytulają. I potem od tego przytulania mamusia jest w ciąży i jakoś z dwa księżyce później z jej brzucha wychodzą kociaki.
Chaber przez dłuższą chwilę wpatrywała się w przestrzeń, jakby próbując zrozumieć to wszystko, co Czapli Potok do niej powiedział.
— Czyli jak będę się długo przytulać z Hiacyntem albo z Narcyzem, to zajdę w ciążę? — Jej oczy rozszerzyły się z przerażeniem.
— Nie, nie, nie! Mówiłem przecież, że to musi być mama i tata, a nie brat i siostra. Nie możesz zajść w ciążę z kimś z rodziny. No i to też jest... specjalny rodzaj przytulania, a nie takie przytulanie, jak ty przytulasz się do Hiacynta, Narcyza albo Błękitnej Cętki.

<Chaber?>

24 sierpnia 2019

Od Czaplego Potoku CD. Leszczyny

Gdy Czapli Potok dostrzegł rudą sylwetkę przedzierającą się przez śnieg, był w sumie nawet zdziwiony. Nie sądził, że kotka przyjdzie, ale mimo wszystko, był zadowolony.
Zaśmiał się cicho, aczkolwiek z nutką zdziwienia, słysząc jej pytanie.
— Przecież jest. Wszystko ci już teraz wyjaśnię, dobrze? — miauknął łagodnie. Chciał się położyć, niestety, wolał nie kłaść się w zimnym śniegu.
— No, ja myślę, że się wytłumaczysz! Nie po to przyszłam spotkać się z kolesiami z nieba, żeby teraz okazało się, że mnie wykiwałeś! — Leszczyna była oburzona, jednak usiadła obok Czaplego Potoku, skora łaskawie go wysłuchać.
Czapli Potok westchnął. Na moment uniósł głowę, wpatrując się w Srebrną Skórę, która odbijała się w jego ciemnych oczach niezliczonymi gwiazdami. Chciał to wszystko jak najlepiej wytłumaczyć biednej Leszczynie i liczył, że przodkowie jakoś mu w tym pomogą.
— No więc wszystkie klany, poza twoim Klanem Lisa oczywiście, wierzą w Klan Gwiazdy. No i jakby ci to wyjaśnić... zmarłe koty, które wiodły prawe i sprawiedliwe życie, idą tam po śmierci, a wtedy na niebie wyłania się nowa, reprezentująca go gwiazda. Klan Gwiazdy widoczny na nocnym niebie nazywamy Srebrną Skórą.
Leszczyna zamrugała zdziwiona.
— Czyli teraz gapi się na nas z góry cała gromadka takich gwiezdnych trupów? — zapytała, przekrzywiając ucho.
Czapli Potok pokiwał głową, ignorując to, że Leszczyna nazwała między innymi jego rodzinę gwiezdnymi trupami.
— Nie rozumiem! — wybuchła nagle kotka. — A co oni tam jedzą? Nie nudzi im się tam za bardzo, tak po prostu siedzieć i patrzeć na tych, co jeszcze dychają? Co z kotami, które wcale nie były takie prawe i sprawiedliwe? No i co w końcu z tymi życiami, co je rozdają? Kurde, trochę to będzie mnie dezorientować, jak sobie będę kiedyś dzieci robić i będę miała świadomość, że patrzą na mnie gwiezdne dziadygi...
— Na ciernie i osty, okaż trochę szacunku! — prychnął z lekka aż rozgniewany Czapli Potok, machając ogonem. 
Leszczyna położyła uszy po sobie, marszcząc nosem.
— Nie będę okazywać szacunku zdechłym zboczeńcom! — obruszyła się w odpowiedzi.
Czapli Potok poczuł, że aż zalewa go fala gorąca. Już chciał otworzyć pysk i kontynuować kłótnię, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. W końcu Leszczyna jeszcze do końca nie wiedziała, z czym ma do czynienia. Wziął głęboki oddech i odczekał chwilę.
— W Klanie Gwiazdy nie trzeba już polować ani walczyć, mimo to, jest tam zwierzyna. Szczerze, to nie wiem, co oni tam robią, bo nigdy tam nie byłem. Gwiezdni mają jednak wielką moc, potrafią nawet kontrolować pogodę, myślę więc, że mają ciekawsze rzeczy do roboty niż obserwowanie aktów prokreacji przypadkowych kotów... Natomiast dla tych, którzy czynili zło w swoim życiu jest inne miejsce, nazywane Miejscem, Gdzie Brak Gwiazd. Nikt nie wie, gdzie ono się znajduje, ale podobno tam koty zmuszone są do samotnej wędrówki przez mroczne lasy, są wiecznie głodne, a zwierzyny tam brak.
— Śmierć prezentuje się dosyć opłacalnie, skoro mogę potem mieć takie kozackie moce — mruknęła Leszczyna. — Ale co z życiami? Ja chcę wiedzieć co mam robić, aby mieć nieskończoność żyć!
Czapli Potok zachichotał.
— Nie możesz po prostu mieć nieskończoności żyć, to nie tak działa. Tylko liderzy mogą je mieć, a taki lider jest tylko jeden na cały klan — wyjaśnił spokojnie.

<Leszczynko?>

22 sierpnia 2019

Od Czaplego Potoku CD. Leszczynki

Zamrugał zdziwiony, słysząc pytania kotki, która wyrosła przed nim jakby spod ziemi.
— Dzień dobry — miauknął, mimo, że dla niego to ten dzień był właściwie taki sobie. — Z kim mam przyjemność?
— Z Leszczyną — odpowiedziała Leszczyna z figlarnym błyskiem w oku. — To należysz do jakiegoś innego Klanu Lisa czy nie?
Czapli Potok zaśmiał się cicho. Mimo wszystko, ze względu na przynależność do Klanu Lisa, kotka wzbudziła w nim fascynację. Dotychczas znał z niego tylko Pszczółkę - tajemniczy, piąty klan nie pojawił się na ostatnim zgromadzeniu.
— Mam na imię Czapli Potok i należę do Klanu Burzy — powiedział, siadając. Co prawda był na polowaniu, aczkolwiek krótka rozmowa z taką miłą kotką nie będzie żadnym problemem, co nie? —  Pora Nagich Drzew jest ciężka w tym roku. Jak wam się powodzi w Klanie Lisa?
Leszczyna przekrzywiła łebek, a na jej mordce pojawił się grymas skupienia.
— Czy ja wiem... To moja pierwsza Pora Nagich Drzew, więc nie wiem, czy jest szczególnie ciężka czy nie — mruknęła, wzruszając ramionami, na co Czapli Potok uśmiechnął się rozbawiony. — Hej, czekaj, jak to z Klanu Burzy? On czymś się różni?
— Chcesz się może trochę przejść po naszych terenach? W międzyczasie na wszystko ci odpowiem, co? — Musnął delikatnie kotkę ogonem po łapach, na co ona pokiwała głową energicznie.
Ruszyli przez zaśnieżone łąki, a pojedyncze, wirujące płatki śniegu zaczęły prószyć z nieba, co jakiś czas spadając na kocie ciała. Wiatr wył przeraźliwie, nie był jednak aż tak mroźny, jaki mógł się wydawać.
— Jak już pewnie sama zauważyłaś, Klan Burzy przede wszystkim mieszka na łące, nie na bagnach za drogą grzmotu jak wy — zaczął, a wydychane kłębuszki pary rozpływały się w powietrzu. — No i chyba mamy inne imiona. U nas zmieniają się z prawie każdą rangą, a wy raczej macie imiona jak samotnicy, co? — zagadnął.
— Ale to musi być trudne do zapamiętania za każdym razem zmieniać sobie imię! — wykrzyknęła kotka, szastając ogonem. — I jak to, kto niby o tym decyduje? Ktoś sobie zażyczy, że od teraz jestem nie Leszczyna, a Jabłoń i co, nie mam nic do gadania?
Czapli Potok zaśmiał się głośno. Naprawdę, Leszczyna była całkiem uroczą koteczką.
— Nie, to nie tak działa. Imiona zmieniać może tylko lider i właściwie, to zmieniają się tylko dwa razy — zaczął objaśniać. — Kocięta do rozpoczęcia treningu noszą zwykłe imiona, na przykład własnie Leszczyna. Dopiero potem lider zmienia je im na Leszczynową Łapę. Potem, gdy w końcu ukończą trening, otrzymują imię medyka bądź wojownika, powiedzmy, Leszczynowy Liść. I w przypadku zwyczajnego kota to tyle. Podobno czasami zmienia mu się jeszcze imię, kiedy już odchodzi na emeryturę, ale zazwyczaj pozostaje te same aż do śmierci.
— A co z niezwyczajnymi kotami? Powiedziałeś, że to tyle w życiu zwyczajnego kota, no ale skoro są zwyczajne, to muszą też być niezwyczajne!
— To liderzy. Gdy poprzedni lider umiera, jego ówczesny zastępca udaje się do Księżycowej Zatoczki, a tam otrzymuje od Gwiezdnego Klanu dziewięć żyć i imię, takie jak Leszczynowa Gwiazda.
Leszczyna nagle zatrzymała się, marszcząc brwi, na co Czapli Potok również stanął.
— Co ty bredzisz? Nasza Czereśnia na pewno nie ma żadnego z waszych głupich imion i ma tylko jedno życie, żaden Księżycowy Klan nie dał jej dodatkowych ośmiu! Poza tym, co to za dziwolągi? Żyją w jakiejś Gwiezdnej Zatoczce i mają żyć w nadmiarze, mogliby się nimi podzielić ze wszystkimi, a nie tylko z wybrańcami!
Czapli Potok po prostu stał w miejscu. Nie miał zielonego pojęcia co powiedzieć. Ta mała koteczka żyje w klanie i nie ma pojęcia o istnieniu Gwiezdnych? Mało tego, podobno nawet ich liderka w ich nie wierzy. Westchnął, przeciągle i głęboko. Musi chyba zadbać o edukację tej niesfornej istotki.
— Może spotkajmy się tutaj dzisiaj w nocy, co? Widzę, że mam ci dużo do wytłumaczenia, ale najlepiej będzie ci o nich opowiedzieć, gdy będą widoczni na niebie.
— Co? Kto będzie widoczny? — przekrzywiła łebek zdezorientowana.
— Jak przyjdziesz, to się dowiesz — odpowiedział Czapli Potok, po czym odwrócił się i potruchtał w głąb terenów Klanu Burzy, zostawiając Leszczynę samą wśród śniegu.

* * *

Wymknięcie się z obozu było proste jak połknięcie płotki - tej nocy na straży stał Zakręcone Ucho. Znudzony kocur na widok starszego wojownika uśmiechnął się szczęśliwie, po czym pogadali chwilę, a następnie Kręciołek wypuścił go z obozu bez zbędnych pytań.
Czapli Potok na zmianę truchtem i biegiem zbliżał się w stronę pagórka, na którym wcześniej spotkał się z Leszczyną. Z trudem przeskakiwał przez co większe śniegowe zaspy, a po dłuższym czasie zaczęło mu ciec z nosa. W końcu jednak dotarł na miejsce - w białym puchu dalej widniały ledwo widoczne ślady łapek. Usiadł i czekał, w towarzystwie mrozu, wichru i przodków, spoglądających na niego z pięknie błyszczącej na niebie Srebrnej Skóry.

<Leszczynko? Przyjdziesz na lekcję religii z Czapką?>