Kierował kroki ku liderzynie, który przejął wspaniały Klan Burzy. Gdyby Piaskowa Gwiazda była u władzy, nigdy do czegoś takiego by nie doszło! Aż żałował, że nie był młodszy, bo każdego nierudego wysłałby na tamten świat. Znał jednak pojęcie skazańca, ponieważ Kamienna Gwiazda dała mu je odczuć aż za bardzo, dlatego ta sytuacja nie ruszała go jak jeszcze niegdyś.
Jakiś wilczak zatarasował mu drogę, na co machnął zirytowany ogonem. Przynajmniej był kremowy, co opanowało jego chęć do przywalenia mu w pysk.
— Chcę się widzieć z Mroczną Gwiazdą — rzekł bez ceregieli, oczekując na decyzję w tej sprawie. Wojownik kazał mu czekać, po czym przekazał vanowi co go do niego sprowadza. Wolał to załatwić teraz, póki jeszcze przesiadywał w ich obozie, bo raczej wątpił, że zostanie na dłużej.
Lider Klanu Wilka, gdy tylko dostał wiadomość podniósł się i wyprostował, pusząc się jak paw, gdy zbliżył się do starszego. Otaksował go chłodnym spojrzeniem, jakby miał wyrobić sobie opinię po samym jego wyglądzie.
— Co sprawiło, że postanowiłeś się ze mną zobaczyć? Mam nadzieję, że nie zamierzasz zmarnować mojego czasu — mruknął nierudy, przyglądając mu się uważnie.
— Co zrobiłeś z Leśnym Pożarem? — przeszedł od razu do rzeczy, mrużąc oczy. — Zaginął, a ślady prowadziły na wasze terytorium. Aż niedowierzam, że do was w ogóle poszedł. Mysi móżdżek — prychnął. — Jak go zabiliście, to się chociaż przyznaj.
Błękitne oczy zabłysnęły, kąciki ust ułożyły się w uśmiech.
— Rzecz w tym, Burzaku, że nic mu nie zrobiłem. Dołączył do Klanu Wilka z własnej woli. Również z własnej woli walczył na wojnie przeciwko wam i Klanowi Nocy. Najwyraźniej rządzą wami tak słabe koty, że nawet wasi właśni wojownicy zasilają szeregi wroga.
Skrzywił się słysząc te słowa. Widać było, że lider Klanu Wilka wyżej srał niż tyłek miał i bardzo mu się to nie podobało. Czyli jednak plotki na jego temat były prawdą. Cieszył się drań z tego, że mógł sobie ich niewolić.
— Mam imię. Brzmi ono Rozżarzony Płomień. Jestem wnukiem Piaskowej Gwiazdy, ją chyba kojarzysz, co? — Strzepnął uchem. — Och tak? Ja sądzę, że zrobił to, bo porwaliście jego partnera. — Oj złoi bachorowi skórę jak go tylko dorwę. — A co do słabych liderzyn... to muszę ci podziękować. Ubiliście Kamienną Gwiazdę. — Uśmiechnął się cynicznie. — Gdyby żyła i brała udział w tej wojnie, to pomógłbym wam z chęcią ją dobić.
Oczywiście. To była prawda. To jedyne za co mógł dziękować temu typowi, którego pysk sprawiał, że miał ochotę mu zwymiotować pod łapy. Starał się jednak sprawiać pozory wychowanego. Tygrysia Gwiazda nie bez powodu tyle z nim pracowała, aby mógł ukrywać swoją niechęć do tych gorszych jednostek. A owszem... uważał Mroczną Gwiazdę za takiego.
— Tak, nasłuchałem się wiele o waszej dawnej liderce. Prawdę mówiąc, zawarła sojusz z moim mentorem. Jastrzębia Gwiazda w tym lesie również owiał się sławą. Ale od tamtych czasów minęło wiele księżyców, Klan Wilka za moją sprawą się wzmocnił, zaś Klan Burzy... Jak widzimy po obecnej sytuacji, przeciwnie. — Uśmiechnął się serdecznie, jakby co najmniej dzielił się z kimś obiadem, niżeli rozmawiał z własnym więźniem. — Leśny Pożar, owszem, dołączył ze względu na Jeleni Puch, ale nie krył się z pogardą do waszego klanu. Skąd taka nienawiść do własnego przywódcy?
Tak... Widział, że byli słabi. A to wina właśnie Kamiennej Gwiazdy. Słysząc, że ten chciał poznać przyczynę pogardy skierowaną do zmarłej liderki, wręcz z chęcią zamierzał się tym podzielić. Każdy dzień był wspaniały do psioczenia na czarną.
— Ponieważ zabiła Piaskową Gwiazdę, która opętała ciało Zajęczej Gwiazdy? Drań ją zamordował, a ta wróciła i ukradła mu życie, które jej odebrał. Za czasów mojej babci Klan Burzy był silny. Kamienna Gwiazda jakimś cudem pozbyła się jej, a potem jak gdyby nigdy nic, ogłosiła się liderem. Nie została wybrana. Ukradła tą władzę, a idioci ją poparli. Klan Burzy od tamtej pory zszedł na psy. Jestem już stary... Nie zależy mi tak bardzo na tych nierudych ścierwach. Niech sobie pocierpią, a przypomną sobie te wspaniałe czasy, gdy mieli zapewnione bezpieczeństwo. Polecam zabić w pierwszej kolejności Jałowy Pył. Rozrywka pierwsza klasa.
— Nierude ścierwa — powtórzył jego rozmówca. — Ciekawe określenie, zważając na to, jaką niesławą okryliście się księżyce temu. Dokładnie tak nazwał mnie Jeleni Puch, zanim wylądował w Klanie Wilka.
— Piaskowa Gwiazda stosowała tą terminologie, by określić tych gorszych, co pasożytowali na naszym klanie i nic od siebie nie wnosili. Oczywiście nie wypada stosować takich słów do kotów o znaczących wpływach czy sile — Oczywiście kłamał, w końcu Kamień od zawsze była dla niego nierudą wronią strawą, ale wolał mieć w Mrocznej Gwieździe na ten moment sojusznika, zwłaszcza że być może spotkają się po drugiej stronie, gdy już umrą. — Jeleni Puch to dzieciak gnający za posłuchem rówieśników, a nie prawdziwy wyznawca Piaskowej Gwiazdy. Nie rozumie co czyni, ale nie będę go usprawiedliwiać. Każdy w swoich łapach niesie swój los.
— Nie zabiłem go. Tylko... odmieniłem — wyjaśnił van. — Nie zamierzam krzywdzić żadnego z was, jeśli nie dacie mi powodów, by to robić. Sam zauważasz, że wasi liderzy od dawna nie potrafią zapanować nad klanem. Czas, żeby zajął się tym ktoś do tego upoważniony. Starałeś się poprawić sytuację? Otwarcie wyrażałeś sprzeciw na podejmowane przez poprzednich liderów decyzje?
Rudzielec zaśmiał się na te słowa.
— Oczywiście. Nie byłem za obaleniem mojej babci, a potem za rządami Kamiennej Gwiazdy. Kontaktowałem się z Piaskową Gwiazdą w zaświatach, tym kamieniem niby co pochodził od Klanu Gwiazdy, aby pomogła mi coś z tym zrobić, ale kazała mi czekać. — Skrzywił się na to wspomnienie. — Miała jakiś plan. I okazało się, że wróciła w ciele swojego mordercy. Zabawne... Ale wracając... Tak... Kamienna Gwiazda groziła mi, że mnie wygna jak tylko podniosę łapę, więc musiałem się nie wychylać. Akurat miała wtedy więcej poparcia, więc nie dało się jej zagryźć, a ze swoich przeciwników zrobiła sobie niewolników. Pewnie trafiła za to do Mrocznej Puszczy. Wielka szkoda, nie chciałem się z nią użerać jeszcze po śmierci...
— Trafiła do Mrocznej Puszczy. Nikt nie wybacza mordercom — przytaknął Mroczna Gwiazda. — Już mój mentor o to zadba. Ale dla twojego bezpieczeństwa, nie radziłbym ci próbować ją skrzywdzić, gdy tam trafisz. Jastrzębia Gwiazda należy do nieprzewidywalnych kotów. Miejsce, Gdzie Brak Gwiazd upadło. Znów są pod kontrolą Klanu Gwiazdy. Co za nieszczęście, że to najsilniejsze koty, które są w stanie zapewnić swoim klanom siłę, są potępiane przez Gwiezdnych.
Wspaniale... Czyli nie będzie mógł jej tknąć, bo jakiś typ się w niej zakochał. Ugh... A już liczył na jakąś sprawiedliwość po śmierci.
— Bo Klan Gwiazdy jest żałosny. Więcej idzie do nich dobrych kotów niż tych ambitniejszych. Nie chciałbym tam nawet siedzieć, wiedząc jakie beksy tam żyją. Wszystkie ofiary na pewno tam poszły. Chęć ich zamordowania byłaby zbyt wielka. Pewnie dlatego są te podziały. Bo boją się siły mrocznych duchów. Widziałem do czego są zdolni. Klan Gwiazdy nigdy nie pokazał swojej potęgi w tak namacalny sposób jak Mroczna Puszcza.
Lider Klanu Wilka uniósł brew, najwidoczniej zaskoczony jego słowami.
— Klan Gwiazdy lubi czuć władzę nad żywymi, Rozżarzony Płomieniu. Sterowanie naiwnymi i słabymi kotami przychodzi im łatwiej i jest dla nich bardziej opłacalne. Ale prawda jest taka, że gdy Gwiezdni przez księżyce istnienia klanów nie skinęli nawet głową, by dać swoim wiernym pomoc. A Mroczna Puszcza zrobiła to, gdy pierwszy raz otrzymali w swoje łapy trochę władzy, którą Gwiezdny Klan im zabrał. Na tym polega różnica. Ale nikt się tym teraz nie przejmuje — mruknął, nie przerywając kontaktu wzrokowego z rudym. — Jeśli powiesz mi więcej na temat Klanu Burzy i waszych kotów, może pomyślę nad jakimś wynagrodzeniem.
No... I nareszcie przechodzili do konkretów.
— Jeżeli pytasz o to, które koty mogą wszcząć bunt, to się nie martw. To zajęcze serca. Jak coś spróbują to sam będę zdziwiony. Nigdy jeszcze odkąd pamiętam, nie sprzeciwili się niesprawiedliwym zmianom otwarcie. Ci co doprowadzili do upadku mojej babci są już w starszyźnie albo nie żyją. Reszta to mysie móżdżki. Zapewnij im pożywienie, możliwość odpoczynku, a łapą nawet nie kiwną — prychnął, nie przerywając kontaktu wzrokowego ze swoim rozmówcą. Nie bał się lidera wilczaków. Już i tak zbliżał się jego czas, który spędzi u boku babci. Wierzył w to, że była przy nim i go wspierała.
— Nie każdy z nich, Rozżarzony Płomieniu. Ale dopilnuję do tego, by ze mną nie walczyli — obmierzył go wzrokiem. — W innym wypadku będą błagać o śmierć. — Ogon lidera lekko zafalował. Rozejrzał się po obozie, po czym znów zwrócił wzrok na rudego kocura. — Czy była tu kiedyś kotka imieniem Łasiczy Skowyt? — spytał nagle.
— Była. Twoja wilczaczka. Przyszła kajać się do Kamiennej Gwiazdy o azyl, opowiadając jakim jesteś potworem. Urodziła kociaki. O dziwo rude. Nazywają się Zwiędły Hiacynt i Malwinowa Łapa. Nie przykładała uwagi do ich wychowania. Zakrzywiona Ość im ciotkowała. Ale teraz Łasiczego Skowytu nie ma. Chyba zdechła, nie przykładałem do tego uwagi, więc nie powiem ci jak. Ale ta druga... ugh... to podła żmija. Kamienna Gwiazda na krótko przed swoją śmiercią ją wygnała.
Mroczna Gwiazda uniósł brwi.
— Jak dokładnie wyglądają? — spytał. — Zakrzywiona Ość, oczywiście. To dezerterka i zdrajczyni. Wywinęła mi się spod łap. Zostawiłem ją na pastwę losu przed podróżą, sądziłem, że sama umrze. Ale przeżyła, jakimś cudem — miauknął lodowatym tonem głosu. — Przynajmniej podjęła jedną mądrą decyzję. Zakrzywiona Ość żerowała na waszym klanie, gdy wy nie patrzyliście. Dziwię się, że udzieliliście schronienia obcym kotom. Najpewniej dopilnowała, by nie wyrosło nic dobrego z tych dwóch. Ale spodziewałem się tego — wyprostował się, poprawiając w siedzeniu. — Mów dalej. Powiedz mi wszystko, co wiesz o Klanie Burzy.
Widział, że jak dało się palec, to kocur chciał porwać i całą kończynę. Niech sobie nie myślał, że był zdrajcą. Owszem... Udawał takiego, lecz informację, które mu udzielał były im bardzo na łapę. Niech sobie myśli, że ktoś pękł. A w zasadzie fajnie byłoby mieć pod koniec życia jakieś profity z tego, że dogadywało się z tymi psami. Na dodatek fakt, że jego syn skończył jak skończył, nie był dla niego zadowalający. Musiał się dostać do Leśnego Pożaru, więc trzeba było podlizać się temu idiocie, co go osobiście bardzo brzydziło.
— Chyba bardzo nas lubisz, skoro tak cię interesują klanowe plotki — prychnął. — Nic więcej nie mam do dodania. To wszystko co mogę powiedzieć o moim klanie. Życie tu nie jest za ciekawe, a twoi mali wilczacy, tak jak już wspomniałem są rudzi. Jeden rudy, drugi kremowy, niebieskie oczy. Jak zawołasz ich z imienia na pewno przyjdą. — Uśmiechnął się cierpko.
— Uważaj na słowa, Burzaku, bardzo nie chciałbym zmienić opinii na twój temat — skuł go lodowatym spojrzeniem. — Ale udzieliłeś pożytecznych informacji. Twoi koledzy są raczej małomówni.
— Przeżyłem trzy niewole, w jednej to ja jednak byłem panem, a nie ofiarą, a ich jest to pierwsza, nie wewnętrzna, ale to wszystko wygląda podobnie. Nie zamierzam nadstawiać karku za bandę tchórzy, gdy i tak niedługo przyjdzie mi odejść z tego świata. Dlatego Mroczna Gwiazdo, jeżeli pozwolisz to chętnie się zabawie ten ostatni raz. Jeżeli będziesz potrzebował, aby komuś przeorać gębę, chętnie pomogę — zaoferował swoje usługi, ponieważ marzył o wlaniu jakiemuś nierudemu odkąd Kamień zakazała mu bycia niemiłym. A teraz Mroczna Gwiazda dawał mu idealną sposobność i wymówkę przed Tygrys do spełnienia swoich sadystycznych ambicji.
Lider uśmiechnął się serdecznie.
— Opłaca się mieć w nas sprzymierzeńców. Może jeszcze tego nie rozumieją, ale wkrótce sami przyznają mi rację. Poinformuję cię, jeśli będziesz potrzebny.
Skinął łbem.
— To skoro się dogadaliśmy to mam prośbę. Pozwól mi spotkać się z synem. Tym co został twoim wojownikiem. Może ktoś przy nas być jeżeli się obawiasz, że wpadnie nam coś głupiego do łba — poprosił, chociaż nie wierzył, że aż tak nisko upadł, by to zrobić. Ale tak. To się stało. Schodził na psy.
— A co dasz mi w zamian za to spotkanie?
No czy on żartował? Przecież odpowiedział mu na wszystkie pytania. To było w końcu po coś!
— To jeszcze coś chcesz po tym jak ci zaoferowałem swoje usługi i zdradziłem klan? Myślę, że to odpowiednia zapłata za jedną rozmowę.
Czarno-biały uśmiechnął się.
— Sądziłem, że Burzaki nie umieją negocjować. Spotkasz swojego syna, jeśli sam będzie tego chciał.
Skinął łbem. O to jakoś martwić się nie zamierzał. Wiedział, że syn przyjdzie. Mieli w końcu dobre stosunki. Gorzej miała się sprawa, że nie ufał wilczakowi. Czy przekaże wiadomość? Mógł tylko gdybać.
— Jak widzisz, potrafimy zadziwiać. Przynajmniej poniektórzy. W takim razie już nie przeszkadzam. — Wstał, po czym odszedł, nareszcie oddychając z ulgą. Miał nadzieję, że Tygrys się o tym nie dowie. Coś czuł, że przeorałaby mu grzbiet. Wiedział jednak co mogłoby sprawić, żeby mu wybaczyła. Czasami podwójny szpieg był wart takiej ceny, jeżeli nagrodą była wolność.