BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rozżarzony Płomień. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Rozżarzony Płomień. Pokaż wszystkie posty

12 listopada 2023

Od Rozżarzonego Płomienia CD. Lew

Otulił kocicę ogonem, chcąc dać jej wsparcie, którego teraz bardzo potrzebowała. Ciężko parzyło mu się na tą jawną niesprawiedliwość jaka spotkała jego wnuczęta. Liderka oszalała, ale co się dziwić... Kierowała się ślepo zasadami wytyczonymi przez Kamienną Gwiazdę. To był wstyd i skaza na jej honorze. Gdyby był młodszy i jeszcze pełen sił, poszedłby do Różanej Przełęczy i nawrzeszczał na nią tak, że by dwa razy zastanowiła się nad tym, nim ukarała za nic jego rodzinę. Doprawdy to przestawało być zabawne. Może i mu należała się kara, ponieważ był świadomy tego, że nie był dobrym kotem i wiele zła w życiu popełnił, ale Lew i Piasek? To były jego promyczki, grzeczne dzieci, które urodziły się w niesprawiedliwych czasach. Ah, gdyby tylko powstali za rządów jego babci... Żyliby jak władcy, a nie pospólstwo, które miało żreć tylko ochłapy, bowiem większość specjałów wyżerała nieruda masa. 
— Nie poddawaj się — zwrócił się do rudej, przytulając troskliwie. — Sprawiedliwość w końcu wygra. Na powrót będziemy wielcy, wierzę w to. Wystarczy nie poddawać się. Nie pozwól, aby ta zdradziecka żmija cię złamała. Jesteś moim płomyczkiem, Lewku. Nadzieją na to, że świat stanie się lepszym miejscem dla naszego rodzaju. Nawet jak będą nas ugaszać, my będziemy żarzyć się jako nikła iskierka, która z czasem zapłonie na nowo. Ten gorliwy płomień naszej wiary jest w każdym z nas. Nie zapominaj o tym. 
Zauważył, że kotka rozpromieniła się na te słowa. Cieszył się z tego, ponieważ nie lubił widzieć smutku na jej pysku. Nie pasował do niej. 
— Nie zapomnę. Nie pozwolę na to żeby mnie złamała. Żadnego z nas. — obiecała. — Jestem w końcu Lew, prawda dziadku? — zagadnęła, będąc dumna z miana jakie jej dano po narodzinach. Uniosła dumnie łebek, chcąc wyglądać nieskazitelnie. Nic nie było w stanie złamać jej wewnętrznego ognia. Nie była jakąś marną Różą; bez swoich kolców była najzwyklejszym chwastem, którego można było się pozbyć w każdej chwili. — Jest przeciwna podziałom, a sama je wprowadza i na nie zezwala. Hipokrytka — prychnęła cicho. — Jeśli chce mieć we mnie wroga, proszę bardzo. Zostanę nim i uprzykrzę jej życie do końca jej rychłego panowania. Postaram się otworzyć innym kotom oczy. Z Piaskiem się udało, a wiesz dziadku jaki on jest. W końcu dostrzegł jak zepsutego mamy kota u władzy. Z innymi też to się uda, musi. Razem zmienimy klan na lepsze. Obiecuję ci to. Będziesz z nas dumny, z całej naszej trójki jeszcze bardziej niż jesteś.
— Wiem, że będę — przytaknął jej. — A teraz leć przynieś dziadkowi coś na ząb. Umieram z głodu. — Wypuścił ją z objęć, a ta z radością poszła spełnić jego starcze polecenie. 
Cieszył się, że ją miał. Taka wnuczka to skarb. 

***

Czuł jak opuszczają go siły, jak świat powoli rozmazuje się, a głosy docierają do niego z oddali. Wiedział, że nadszedł jego czas. Czekał na ten moment odkąd trafił do starszyzny, a każdy ruch zaczął przyprawiać go o ból. Sądził, że wykończy go czerwony kaszel, ale mylił się. Śmierć nadeszła w spokoju, w ładny dzień Pory Nowych Liści. Nigdy nie spodziewał się dożyć starości, a oto stuknęło mu sto trzydzieści księżyców. Przeżył większość swojej rodziny, wrogów, a nawet przyjaciół. To była niesamowita przygoda. Nie potoczyła się ona tak jak oczekiwał, bowiem pragnął zachować dziedzictwo Piaskowej Gwiazdy i po jej śmierci objąć rządy, nawet planował powstanie, ale Tygrysia Smuga pokazała mu inną drogę niż zemsta. Zawierzył jej swoją przyszłość, która doprowadziła go do tego momentu. Spokojnej śmierci, wśród bliskich, a nie na wygnaniu, które mogło go czekać. 
Ruda plama to było ostatnie co ujrzał. Uśmiechnął się do kształtu, którego zapach informował go, że oto przybyła jego ukochana Lew. Nadzieja Klanu Burzy, która niosła wole Piaskowej Gwiazdy. 
— Będę przy tobie... — szepnął ostatkiem sił. — I czekał... po drugiej stronie... z twoją praprababcią... — jego głos cichł i cichł, aż umilkł na zawsze. 
Nastała ciemność. 
Poczuł jak jego dusza ulatuje z ciała. Na powrót widział, ale nie tak jak za życia. Wszystko było inne. Nie wiedział co teraz się stanie, ale był świadom, że niebiosa nie były mu pisane. I gdy tak obserwował z góry swe ciało oraz wnuczkę, poczuł jak coś go wciąga. 
Mroczna Puszcza powitała go na swych ziemiach. 
A co było dalej? Tego nie wie nikt. 

<Lewku? Dziadzio rip :c>

[*]

10 listopada 2023

Od Rozżarzonego Płomienia CD. Wiśniowej Iskry

 Posłał jej uśmieszek. No proszę, pani medyczka, która powinna grzać tyłek w starszyźnie zjawiła się, aby z nim porozmawiać. Normalnie zaszczyt. W sumie nie wiedzieli się dawno, chociaż żyli w jednym klanie. Kocica zajęta była ciągłym douczaniem swoich uczniów, których w swoim życiu miała sporo, ale żaden nie był godny, by zostać jej pomocną łapą. Pewnie teraz żałowała, że nie wybrała drogi wojownika. Miałaby przynajmniej na starość spokój. 
— O tak. Są moim oczkiem w głowie — przyznał jej rację. — Piaszczysta Zamieć to takie dobre dziecko. Przypomina mi Piaskową Gwiazdę. Przez moment nawet miałem nadzieję, że to ona daje mi znak. Że powróciła... — widząc jej wzrok szybko dodał. — Ale nie martw się. To tylko moje starcze marzenia. Jest dobrym kotem i charakterem zdecydowanie różni się od swojej praprababci. A Lwia Paszcza... Mówię ci ta mała łachudra zawróciła mi w głowie, że hoho. Bardzo inteligentna cwaniara. Może nie powinienem mieć ulubieńców, ale jakbym miał wskazać kogoś to właśnie ją. No i Iskrząca Burza, kolejna dama, promyk rozświetlający mrok. Ziębi Trel naprawdę postarała się ich wychować na porządne koty. Aż jestem pełen uznania do jej pracy. 
— Każde z nich to część naszej wielkiej rodziny, więc zależy mi na nich wszystkich, bez względu na to, jaką drogą wybiorą. Jednak muszę przyznać, że Piaszczysta Zamieć zwrócił szczególnie moją uwagę. To mądry kocur. Jestem pewna, że on i Iskra dużo osiągną w przyszłości. A Lew... cóż, masz rację, Lew jest cwana i przebiegła. Zupełnie jak ojciec.
Rozbawiło go to stwierdzenie, ale zgadzał się z nim całkowicie! Jego wnuczka była niezłym ziółkiem. Możliwe, że nie odziedziczyła tego po Leśnym Pożarze, a właśnie po nim. W końcu to on był tym istnym klanowym utrapieniem, którego nie dało się powstrzymać z uwagi na jego wybuchowy charakter. Może i Lew była spokojniejsza, ale kręciła za plecami liderki niczym on w swoich młodzieńczych latach. 
— Tak, udały się pociechy — westchnął z zadowolonym pomrukiem. — Mam nadzieję, że dokonają wielkich czynów i zostaną zapamiętani po wsze czasy. No i oczywiście będą kontynuować nasz ród. Nigdy o tym nie myślałem, ale odkąd starość mnie dopadła i nic tylko leże, bo stawy już nie pozwalają mi na wiele, to powiem ci, że widok rozwijającego się nowego pokolenia, bardzo rozczula. 
Przecież jego wnukowie niedawno byli tacy mali, a teraz? Teraz byli dorosłymi wojownikami! Jak ten czas pędził! Wystarczyło jedno mrugnięcie, aby dojrzeć ten przeskok. 
Kocica uśmiechnęła się lekko słysząc te słowa.
— Wiem, Żar, mam podobnie. Przyjemnie się patrzy, jak klan znowu rozkwita, a młodzi korzystają ze swojego dzieciństwa. Czasem przypominają mi się czasy, jak my dorastaliśmy. Tyle księżyców minęło... Tyle się zmieniło. I będzie się zmieniać długo po naszej śmierci.
— Święte słowa — przyznał jej rację. 
Przez resztę popołudnia oddali się długiej dyskusji na błahe i nic nieznaczące sprawy, korzystając z tego, że było im to dane. 

***

Wiśniowa Iskra zmarła nagle. Nie spodziewał się, że kuzynka zejdzie wcześniej od niego. Była wiekowa, szkoliła nowe pokolenie medyków, co na szczęście jej wyszło, chociaż przez długi czas miała do tego pecha, a mimo to dalej trwała przy swej roli. Nie chciała dołączyć do starszyzny i przejść na zasłużoną emeryturę. Czasem zastanawiał się czy w legowisku medyka nie wadziła z uwagi na swój wiek. Chociaż jak raz tam zajrzał to wydawało mu się, że kocica była sprawniejsza od niego! Uwijała się jak mysz, dawkując odpowiednie zioła swoim pacjentom. A teraz... teraz leżała martwa. 
Oczywistym było, że przyszedł na czuwanie, pomimo tego, że chodzenie było dla niego prawdziwym utrapieniem. Ciągle coś mu strzykało, łapy miał zesztywniałe i czuł ból, który nakazywał mu posadzić tyłek na ziemi. Tęsknił za czasami, gdy mógł biegać i czuć wiatr w sierści. Teraz jedyne co mu pozostało to wegetować, póki babcia się o niego nie upomni i nie zabierze do siebie. Ta myśl koiła jego strapioną duszę. Ale wracając do kuzynki, to jakby śmiał odmówić przyjścia na jej ostatnie pożegnanie? Może i kiedyś się nie dogadywali, lecz starość w końcu ich do siebie zbliżyła. I chociaż nie płakał za nią, ponieważ wiedział, że jej czas w końcu i tak nadejdzie; sam także czuł w kościach, że i mu nie pozostało wiele czasu, tak serce go bolało. 
— Żegnaj, Wiśniowa Iskro — zwrócił się do zmarłej, która niedługo miała zostać pochowana. — Pewnie się nie spotkamy po drugiej stronie, ale wiedz, że będę tęsknić. 
Kiedy ceremonia pogrzebowa dobiegła końca, powrócił do legowiska starszych, z ulgą moszcząc się wygodnie na mchu. Niby przeszedł taki krótki dystans i trochę przesiedział nad ciałem zmarłej, a już czuł się znużony.

Żegnaj Wiśnia [*]

14 października 2023

Od Rozżarzonego Płomienia CD. Lwiej Paszczy

Ucieszył się, że jego wnuczka jako jedyna przejmuje się jego losem. Bardzo zmarzł, czekając aż medycy zajmą się chorymi, chociaż na jego oko wyglądało to kiepsko. Czy było mu żal siostry? Nie... Kotka od początku, gdy tylko nabrała oddech w płuca i zaczęła stawiać nieporadnie łapy, była zdrajcą. Bardziej przejmował się losem kuzyna, który jako jedyny był mądry. Z nim najczęściej rozmawiał, ponieważ Falująca Tafla jako jedyny był mu posłuszny. Pozbył się wszak swoich nierudych pociech, udowodnił mu, że był im wierny. Dlatego też zmartwienie nie opuszczało jego pyska nawet na moment. Słyszał, że jak kot zaczyna spluwać krwią to nie było szans na przeżycie. Czy i jego ten los czeka? Wszak spędzał z nimi większość czasu, w końcu nie ruszali się z legowiska starszyzny nawet na moment. Dlatego też oczekiwał jakichś objawów, które utwierdzą go w przekonaniu, że jego czas był już policzony. 
Otulił ogonem wnuczkę, która wtulała się w jego bok, by go rozgrzać. Powoli czuł jak łapy na powrót odzyskują czucie, a dreszcze znikają. Miał może grubą sierść, ale śnieg i ten ziąb jaki panował na zewnątrz, na dłuższą metę nie był zbytnio łaskawy. Aż dziw, że się nie przeziębił! 
— Paskudna pogoda. Mam nadzieję, że ich wyleczą, chociaż moja siostra powinna już dawno sczeznąć — prychnął, przerywając ciszę. 
— Nie mów tak dziadku. Mimo wszystko Blady Zmierzch jest twoją siostrą. Jest ruda — podjęła cicho, nie chciała by żaden rudy kot chorował, nie ważne co — Rumiankowa Łapa na pewno się nimi zajmie razem z Wiśniowa Iskrą. — O Słonecznej Łapie nie raczyła wspomnieć, w końcu minęłyby wieki nim by do nich doczłapała. — Całe szczęście, że ty nie kaszlesz. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś ci się stało, gdy byłam poza obozem. 
Tak... Była ruda, ale urazę i tak do niej zachował. Nigdy nie była mu jakoś bliska. Raczej nic nie poczułby, gdyby nagle odeszła. 
— Co mi po takiej siostrze, która pół życia miała mnie gdzieś i zdradzała naszą rodzinę na figlach z nierudymi. Dobrze, że nie wyszły z tego kocięta, bo jeszcze miałabyś nierudych kuzynów. — Skrzywił się, machając końcówką ogona na boki. — Tak. Nie kaszle i mam nadzieję, że to się utrzyma. Śmierć w taki sposób jest... bolesna. W końcu wypluwa się własne płuca wraz z krwią — westchnął. — Ale potraktowali mnie okropnie! Nie dali mi ciepłego kąta, tylko wygonili na śnieg jak śmiecia. Tak szanują w tych czasach prawdziwych rudokrwistych — zaczął marudzić. 
— Porozmawiam o tym z nimi.  — obiecała, nie było mowy, by przeszła obok tego obojętnie — Rozumiem, że nie chcieli, abyś się zaraził, ale naprawdę, ktoś inny z wojowników mógł zainteresowanie tobą, ale nie. Lepiej było samemu się wygrzewać w legowisku. — spojrzała spod łba na Kurzą Pogoń pielęgnującą swoją sierść w głębi nory — Spójrz dziadku. Zamiast przydać się klanowi, to marnuję czas na pielęgnacji swojego futra. Szkoda, że nie będzie widać żadnej różnicy. Bura brzydula — zachichotała cichutko tuląc się mocniej do jego boku.
Zerknął we wskazaną stronę i złośliwie się uśmiechnął. Zamruczał, liżąc wnuczkę po łebku, tak jak niegdyś Piaskowa Gwiazda go. Tyle księżyców już jej nie było z nimi. Jednak nowe pokolenie wyrastało na wspaniałe koty. Liczył, że ta dobra passa przetrwa i żadna Różana Przełęcz czy inny kot tego nie zniszczy. 
— Wiesz, że dawno temu byłem świadkiem jak takie nierude futro było wyrywane szylkret kotce? Nie pamiętam już co zrobiła, ale bardzo się naraziła naszej liderce, ale dobrze wyglądała bez tego okropnego koloru na sobie. Może i Kurza Pogoń powinna się go pozbyć dla dobra nas wszystkich — zachichotał cicho, miaucząc te słowa do ucha Lwiej Paszczy. — Wyglądałaby śmiesznie taka... łysa. 

<Lewku?>

Od Rozżarzonej Łapy (Rozżarzonego Płomienia) CD. Wiśniowej Iskry

*bardzo dawno temu*

Sapnął, zamierając. Nie wiedział jak zareagować, więc siedział tam, z kotką która jeszcze chwilę temu chciała go otruć. Czyli słowa Tygrys były prawdą... Wystarczyło otworzyć się na rodzinę i z nimi pogadać o tym co ciąży na sercu, a wszystko się ułoży. Był w szoku. Nadal.
— Wiesz... Nie wyzywam nikogo, z nikim nie rozmawiam, chyba że muszę. Jestem grzeczny. Morduje tylko króliki, chociaż po obowiązkach jakie na mnie narzuca Kamień, nie chcę mi się nic. Nawet nie mam czasu na myślenie. 
Nienawidził tej samozwańczej liderki. Odebrała mu wolność. Odebrała wojownicze imię. Przyrównała do zwykłego uczniaka, który miał słuchać mądrzejszych od siebie! I przeładowała go taką ilością zadań, że padał na pysk. Czemu więc to robił? Czemu wykonywał jej polecenia? Ponieważ wierzył, wierzył, że Piaskowa Gwiazda wróci i się na niej odegra, a mu nie było jak na razie śpieszno do opuszczenia klanu. 
— Faktycznie masz dużo zajęć — mruknęła. — Ale dzisiaj chyba nie robiłeś zbyt wiele. Masz sporo czasu. W cztery łapy szybciej idzie segregowanie ziół.
— Och, tak ci się tylko zdaje. Mam kopać tunele. Nie wiem kiedy z nich wyjdę, więc ciesz się moją pomocą póki możesz.
Na samą myśl o pracy fizycznej, skrzywienie wypływało na jego pysk. Nigdy nie przypuszczał, że ta wronia strawa zamieni go rolami. Teraz nie był panem, był niczym nierudy, który za panowania jego babci miał parać się ciężką pracą, marząc o odpoczynku. 
— W zasadzie większość ziół jest już posegregowana. Dalej sobie poradzę. Dzięki za pomoc — miauknęła. 
Słysząc jej słowa, zamarł. Jak to... Jak to już sobie poradzi?! O nie! On nie chciał jeszcze stąd wychodzić! Gdy to zrobi Kamienna Gwiazda od razu rozkaże mu wskakiwać do dziury i brać się za rozkopywanie obrzydliwej ziemi! Nie zniesie tego! Tutaj mógł przynajmniej odsapnąć! 
— Nie! — od razu palnął. — Daj mi coś jeszcze. Jak wyjdę to mi każe kopać czy znowu polować, czy Klan Gwiazdy wie co. Daj mi coś — miauknął zestrachany, wręcz licząc na to, że kuzynka się nad nim ulituje i nie wygoni na zewnątrz. 
— Więc możesz pomóc jeszcze z ziołami. I zobaczyć, czy czegoś brakuje w składziku. — Przewróciła lekko oczami. — Aż tak cię męczy Kamienna Gwiazda?
— Tak. Tak bardzo, że ledwo się ściemni, a ja już śpię. Nie mam nawet chwili dla rodziny, bo jestem zmęczony — wyjaśnił, kierując kroki do wspomnianego składziku.
Medyczka westchnęła, układając się w pozycji bochenka i łapami sortując grupki różnorodnych ziół, w miarę gdy widziała, jak zmierza w kierunku miejsca, gdzie magazynowała zioła. 
— Nie sądziłam, że łączy się coś ze Szczypiorek. Mieliście dobrą relacje, ale nie pomyślałabym, że to coś więcej. Jak się wam żyje razem? — nagle zapytała. 
Nie mogła znaleźć gorszego tematu do rozmów? Na samą myśl o kotce przypominał mu się na powrót ten cały szajs z jego byłym oraz to co później z tego wszystkiego wyszło. A wyszły kocięta. 
— Do kitu. Jestem z nią tylko dlatego, bo... bo zachowywałem się względem niej, tak samo jak Rudzik względem mnie. Zraniłem ją, odtrącając. Może to poczucie winy, nie wiem. Nie kocham jej jednak. Jestem gejem, ale mamy rodzinę, bo wykorzystała mnie, gdy byłem w stanie agonalnym. Chciałem to zmienić. Spróbować z nią być parą, ale... ale nie czuje do niej pociągu — wyjaśnił, sprawdzając ilość ziół. 
Medyczka skupiała uwagę jednocześnie na roślinach, jak także na słowach kuzyna.
— No cóż, przynajmniej próbowałeś. Nie każdy jest sobie przeznaczony — odparła. — Twoje dzieciaki są już uczniami. 
— Wiem. Śpimy razem w jednym legowisku — przypomniał jej o tym fakcie, bo może nie zauważyła, że jego człon brzmiał od teraz Łapa. — Muszę przyznać, że... ojcostwo jest ciekawe. Zawsze gdy z nimi jestem, to czuje... się tak dobrze.
Szylkretka uśmiechnęła się pod nosem.
— Dzieci potrafią być pocieszne. Ja tego nie doświadczę, ale cieszę się, że mogę być dalszą ciocią. Wyrosną pewnie na dobrych wojowników, jeśli obiorą właściwą drogę. Dobrze, że mają wsparcie.
— Chciałbym z nimi więcej czasu spędzać, lecz nie mogę. Mają swoje treningi, a ja swoją pracę. Chociaż... — westchnął. — moja mentorka coś za bardzo odlatuje.
— Tygrysia Smuga? — spytała, przypominając sobie o kotce. — A jaka jest? Zdaje się być dość normalna. Może gdy Kamienna Gwiazda dojrzy, że wykonałeś dobrą robotę, to da ci więcej czasu na rozmowy z rodziną.
Ta. Już to widział. Czarna chciała widzieć jego cierpienie i ostatnie o czym na pewno marzyła to by mógł wpajać w głowę maluchów swoje dyskryminujące przekonania. 
— Ona... za bardzo wnika w moje osobiste sprawy. Próbuje zmienić mój punkt widzenia i skłócić mnie z rodziną. Pokazuje mi, że się co do nich mylę i gada bzdury... Dużo rozmawiamy. Pewnie niedługo zacznie wypytywać mnie o moje dzieciństwo. — Przewrócił oczami. — Gada, że muszę się odrodzić na nowo i takie tam bzdety. Sama jednak nic o sobie nie mówi. Mam nadzieję, że nasza liderka tak uczyni, chociaż wątpię. Zrobiłem jej wielką krzywdę. Jest na mnie zła i się mści.
— Co jej zrobiłeś? — spytała, doskonale wiedząc, że kocur byłby w stanie skrzywdzić kotkę. — Co do Tygrysiej Smugi, może próbuje do ciebie dotrzeć. Chociaż nie lubię zmieniania kotów na siłę, bo to nic nie da. Nawet długa rozmowa będzie na nic jeśli ktoś przede wszystkim nie będzie chciał się zmienić. Chęć to podstawa. Często z nią ,,trenujesz"?
Westchnął. Nie sądził, że zacznie się zwierzać kuzynce, ale wolał to niż pracę. Tak kupował sobie czas, dzięki któremu jego łapy mogły zaznać chociaż odrobinę wytchnienia. O dziwo wypowiedzenie swoich grzechów na głos, przyniosło mu ukojenie. 
— Wyzywałem, biłem, zbezcześciłem grób jej rodziców — wyliczał. — Tak... codziennie trenuje. Daje mi patyki. Pomagają mi poradzić sobie ze stresem. To akurat w niej lubię. Ale... ale czasem gada takie głupoty... — Pokręcił głową. — Ty byś jej przyklasnęła, bo normalnie wzór idealny, prawdziwego prawego kota.
Wiśniowa Iskra skrzywiła się na jego pierwsze słowa. Pewnie już dawała mu łatkę potwora. Ale nie żałował. Gdyby miał szansę cofnąć się w czasie, zrobiłby dokładnie to samo. 
— Skąd wiesz? Nie słyszałam tego co ci mówiła. Tygrys daje wrażenie rozsądnej osoby, ale to nie znaczy że popierałabym każde jej słowo. Myślę, że narzucanie się też nie jest najlepszym sposobem by kogoś zmienić.
— Nie lubisz mojej babci, tak jak ona — wytknął jej to ze słyszalną urazą. No bo jak można było nie lubić Piaskowej Gwiazdy? Zwłaszcza, gdy było się rudym! Kimś z ich krwi! Medyczka powinna się wstydzić, a to mu każą czuć się winnym za podążaniem za jej słowem. — Twierdzi, że ona mnie wykorzystywała i mną manipulowała, a później by mnie porzuciła, gdybym nie był jej już potrzebny. Tak samo twierdzi Kamienna Gwiazda. Pewnie wszyscy. Ale wy nie znaliście jej tak jak ja. Dla was była potworem. Tak samo jak ja. Ale razem... gdy byliśmy sami. Ona... była dla mnie jak matka. Nigdy nie była na mnie zła, ani nie wątpiła we mnie. Nawet jak jej zdradziłem, że chciałem się zmienić dla Rudzika... kochała mnie. Dla mnie go nie skrzywdziła, chociaż zalazł jej za skórę. Wypuściła go, bo ją poprosiłem. — Poczuł jak po policzkach spływają mu łzy. — Kochałem ją — załkał. — A wy to zniszczyliście. Ja chciałem tylko... by była. Przytuliła. Nie zrozumiesz tego... A teraz... umarła. Na zawsze...
Kocica westchnęła i strzepnęła ogonem.
— Kochasz ją, ale nie dla każdego była dobra — odparła, zachowując spokój. — Nie mam zamiaru szanować kogoś, kto kazał mi grzebać we flakach zmarłego kota razem z moim mentorem czy kogoś kto cofnął mnie do rangi asystenta, bo nie popieram zdradziectwa. Jeśli miałabym ją kochać jak ty, to mogła mi pokazać, że jej zależy. Ale jak widać, nie — mruknęła jedynie, wysuwając pazury. Szybko jednak zamknęła oczy i odetchnęła, pozwalając dać upust złym emocjom.
— Trzeba było nie być medykiem, skoro brzydzisz się grzebania w trupach. To w końcu powinnaś potrafić i nie wybrzydzać — miauknął. — A czy ci zależało by cię zauważyła? Byłaś przeciwko jej słowom. Ale to bez znaczenia. Kamienna Gwiazda chcę bym się jej wyrzekł. Nie zrobię tego. Ona się mnie nie wyrzekła, gdy ją zdradziłem dla Rudzika. Ja też tego nie zrobię. Chcę być lepszym kotem, bo nie mam wyjścia. Mogę być dla wszystkich miły, ale nigdy jej nie porzucę. Nigdy. Moje życie bez niej jest pozbawione sensu... Czasem mam myśli....By to zakończyć. Ale... — Wziął oddech. — Gdyby nie one... moje dzieci... Nie jestem w stanie tego zrobić. Zostawić je na pastwę Kamień... 
— Nie brzydzę się grzebania w trupach, brzydzę się bezczeszczenia zwłok — odparła Wiśnia, starając się brzmieć spokojnie. — Nie byłam przeciwko jej jako osoby, byłam przeciwko jej poglądów. To nie moja sprawa w tym by zacząć się domagać uwagi od strony liderki. — zaśmiała się histerycznie. — Wszyscy którzy byli dla mnie jak rodzina odeszli, a ojca nigdy nie widziano na oczy, więc wszystko jedno. Dla ciebie może Piaskowa Gwiazda była jak matka, ale nie dla każdego. Nie wykluczam tego, że mogła kochać. Wierzę, że była dla ciebie troskliwa, w końcu jesteś jej oczkiem w głowie. Ale to nie sprawia że jest dobrą osobą. Możesz ją kochać, nie idąc równocześnie jej śladami - jeśli tego nie zaakceptuje to znak, że nie kocha cię za to kim jesteś, a za to czy bronisz jej zadu. — mruknęła. — Kamienna Gwiazda pewnie nie jest zbyt wyrozumiała dla twoich dzieci, ale wątpię, by wyrządziła ich krzywdę. Cieszę się, że otaczasz ich opieką, ale opieka nie musi równać się z wpajaniem dyskryminacji, pamiętaj.
Przyjął jej słowa w milczeniu.
— Szczypior je wychowuje, nie ja. Ale masz rację. Nie była dobra. Ja też nie jestem. Zrobiłem wiele złego. Nie wiem czy żałuje. Czas pokaże.
— Nie winię cię. Widać, że nie jesteś złym kotem — powiedziała, na co uniósł na nią zaskoczony wzrok. Naprawdę tak myślała, czy chciała go tylko pocieszyć, być może spławić, aby już jej tu nie biadolił? —  Czasami lepiej jednak zastanowić się nad tym, czy dany czyn jest dobry i czy nie będziesz tego żałować. Koty mają tendencję do popełniania głupich błędów — westchnęła, kręcąc głową. — Jeden błąd i twoje życie może się całkowicie zmienić.
— Nie wiem czym są błędy. Nie umiem rozróżnić granicy — przyznał. — Nie wiem co jest dobre, a co złe. Zawsze myślałem, że to co robię jest właściwe. Że tak działa świat i tak powinno być.
— Wiesz, nic dziwnego, skoro przez większość życia był ci wpajany jeden punkt widzenia. Świat ma wiele barw, nie istnieje tylko dobro i tylko zło. Przykładowo... Zabijanie kotów jest odgórnie złe, ale są przypadki, gdzie mordercy są niewinni. Na przykład, gdy zabili przez przypadek, z konieczności lub bez złych zamiarów.
— Prawda. Ma wiele barw, wiele oblicz — zgodził się z nią. — Chyba wszystko w składziku masz. Mogłabyś mi dać tylko zioła na wzmocnienie? Kamienna Gwiazda pozwoliła mi ostatnio je od ciebie wziąć, a coś czuje, że czeka mnie babranie się w ziemi, póki nie zajdzie słońce.
Medyczka zaśmiała się pod nosem. Akurat miała pod łapą takowe zioła, które segregowała w stosik, więc wzięła je do pyska i podniosła się, podchodząc do rudego i wręczając mu je.
— Masz, żebyś tam nie padł. Jeśli Kamienna Gwiazda zamierza cię tak męczyć każdego dnia, to jesteśmy tu na siebie skazani — miauknęła z nutą sarkazmu, ponieważ mimo wszystko ,,cieszyła się", że będzie mieć więcej czasu z Żarem, gdy jednym z jego obowiązków było pomaganie jej. Może zdoła poprawić ich relację, poznać te słabsze oblicze kocura. Może czasy panowania czarnej liderki go naprawią. Bo teraz przecież nie było Piasek, która mogłaby go niszczyć.
Wziął od niej zioła, od razu zjadając. Wiedział, że będzie potrzebował sił, aby sprostać kolejnym zadaniom, które narzuciła na niego ta tyranka. Pff! A to podobno Piaskowa Gwiazda nią była! W jego oczach to Kamień była złem. Złem, które zniszczyło jego wspaniały świat. Tą utopię, stworzoną przez jego babcie. 
— Tak... Mam nadzieję, że już się mnie nie boisz... Przepraszam za to wszystko. Za moje zachowanie. Cierpiałem, a słowa same wychodziły mi z pyska. Czasem nie myślę co mówię — miauknął, kierując się do wyjścia.
Medyczka zdrętwiała, nie wierząc w to co słyszy. W końcu ją przeprosił, po tym wszystkim co zrobił. Musiała być skonsternowana. A może obeszła ją ulga, bo to znaczy, że kuzyn nie miał zamiaru zadźgać jej w śnie.
— Nie ma sprawy, Żar. Wybaczam ci. Rodzina musi się trzymać razem — powiedział tylko do kocura. — Powodzenia w robocie. Mam nadzieję, że wkrótce będziesz mógł trochę odpocząć. — dodała. Machnęła ogonem, zgarniając stosik ułożonych ziół. 
Wyszedł. Wyszedł i od razu dojrzał wzrok Kamiennej Gwiazdy. Położył po sobie ucho i skierował kroki do dziury, którą miał cały czas poszerzać, aż nie odpadną mu łapy. Miał nadzieję, że czarna zdechnie szybko. Modlił się o to każdego dnia, gdy jego pazury spływały szkarłatem, spracowanych łap. 

<Wiśnia?>

04 października 2023

Od Rozżarzonego Płomienia CD. Lwiej Łapy (Lwiej Paszczy)

 Słysząc, że kotka dostała mentora, z którego była zadowolona, uśmiechnął się. Cieszył się, że miał taką zdolną wnuczkę. Przychodziła do niego, dbała o jego wygodę i nie narzekała na swoje obowiązki, nie to co niektórzy. Zwiędły Hiacynt po dziś dzień kojarzył mu się źle. Takież to było roszczeniowe, te młode pokolenie, ale jego wnuczęta były wyjątkiem. Oni znali swoją wartość, a także szanowali staruszka jakim był. Przeżył w końcu tyle wojen, cierpienia i bólu, jak nikt inny! Miał na karku już tak wiele księżyców, że jak nic przeżył już co niektórych, w tym Tygrysią Gwiazdę, która przecież była od niego znacznie młodsza, a zmarła ze starości. A on? On się trzymał, a trzymał! Chociaż już nie był w stanie tak często jak dawniej poruszać łapami i wychodzić w teren. Nie nudził się jednak, ponieważ Lwia Łapa jak zawsze spełniała się w swojej roli i umilała mu czas. 
— Cieszy mnie to. Powinnaś już dawno nim zostać. Kiedy jeszcze sprawdzałem twoje postępy, gdy miałem siły chodzić, radziłaś sobie lepiej niż ja w twoim wieku — wymruczał. — I to na pewno nie zasługa tej parszywej nierudej. — Skrzywił swój pysk na wspomnienie szynszylowej. — Dobrze, że zdechła. Przynajmniej o jednego pasożyta w klanie mniej. 
— Nie każdy niestety tak uważa. — westchnęła — Według niektórych odeszła jako bohaterka. Bo w końcu uratowała mnie i resztę... A tak naprawdę dopiero w ostatniej chwili zareagowała, a gdyby nie to... Och, dziadku! Gdybyś widział jak ten wstrętny nierudy rzucił się na Piaska. Naprawdę myślałam, że go stracę! I gdyby nie ja i Iskierka to właśnie on mógłby stracić życie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że przyjęliśmy do klanu dzieci tego przybłędy. O dziwo to ta niebieska kotka umie się zachowywać, wpatruję się we mnie jak w obrazek, a z tej małej szylkretki to jest dzikus. Będą z nią problemy. Już są, a w przyszłości będą jeszcze większe.
Okrył rudą swoim ogonem w pokrzepiającym geście. Skąd on to znał... Doskonale rozumiał emocje, które targały kotką. Sam także nie rozumiał tej całej otoczki, którą wykreowano dookoła Gepardziego Mrozu. To, że straciła życie pokazywało jakim była beztalenciem. Nawet nie umiała się obronić i wszystko musieli załatwiać młodsi od niej. 
— Nie przejmuj się tym. Ważne, że ty znasz prawdę. Jak zawsze liderka próbuje zatuszować sprawę, że utrzymywano tyle księżyców niedojdę. Gdybym ja był liderem dawno bym ją wygnał. Cieszę się, że uratowałaś swojego brata. Dobrze zrobiłaś. Nie bój się krzywdzić swoich nieprzyjaciół, nawet jeśli doprowadziłoby to do ich śmierci. Oni nie zasługują na życie. To, że ta dwójka was zaatakowała to była ich wina, nie wasza. A co do tych kociąt... Lepiej trzymaj się od nich z daleka. Widać, że ta o której mówisz, wyrośnie na zdrajcę krwi. Najlepiej byłoby się jej pozbyć — rzucił swoją uwagę. 
Nie żeby namawiał do zabójstwa... Ale słyszał, że kociak nie przepadał za nimi, więc po kiego grzyba to coś trzymać w klanie? Nawet jeśli nie przeżyłoby paru dni, bo nie umie polować, to powinni pozostawić ten wybór w jej łapach.
— Też tak uważam... — rzuciła cicho wzdychając niepocieszona, że pozbycie się przybłędy będzie trudne. — Jedyny plus taki, że wyzywa też na nierudych. Zapewnia krótką rozrywkę. Najśmieszniejsze jest w tym wszystkim to, że ona może wyzywać każdego, nikt jej nie zwraca uwagi, na to co pada z jej pyska, a uwierz mi dziadku z pyska kociaka nie powinny padać takie rzeczy. A jak ja powiedziałam w żłobku, że Stokrotka ma brzydką sierść to skończyło się jak skończyło... Tak bardzo pragnę zmiany władzy. To co się teraz dzieje, to jest jakaś kpina.
— Prawda — zgodził się z wnuczką, wielce oburzony, że Różana Przełęcz na to zezwalała. — Kpina. No, ale może niedługo ta łachudra nauczy się, aby nie zadzierać z lepszymi od siebie. — Napuszył się dumnie, ponieważ uważał, że zdrajcy rudości nie byli nic warci. Jedynie przeszkadzali i wadzili ich sprawie, dodając otuchy tym nierudym podnóżkom. 

***

Lew została wojowniczką. Był na jej mianowaniu, słuchał jak każdy wnuk dostaje swoje nowe imię i nareszcie staje się wolny. Ta młodzież była przyszłością ich klanu. To w ich łapach będzie odtąd spoczywać obowiązek doprowadzenia rudych z powrotem do władzy. Liczył na to, że tak się stanie, ale wątpił, aby dożył tego momentu. Był już stary, a chociaż śmierć jeszcze go nie zabierała na drugą stronę, to czuł, że jego czas powoli dobiegał końca. 
— Lewku — zwrócił się do prawdziwej panny, która stanęła tuż przed jego nosem. Ależ ona wydoroślała. Jeszcze nie tak dawno temu była taka maleńka, a teraz... Teraz lśniła niczym najjaśniejsza gwiazda. Nie ukrywał, że stała się jego ulubienicą po tym jak zawiódł się na Piasku, który wciąż nie przebudził w sobie swojej natury, którą skrywał przed światem. 
— Nareszcie zostałaś wojowniczką, ale po twojej minie wnioskuje, że nie jesteś usatysfakcjonowana. Co się stało? — zapytał, chcąc w razie czego pójść do Różanej Przełęczy i ją wyjaśnić, jeżeli skrzywdziła w jakiś sposób jego najukochańszy skarb. 

<Lew?>

06 września 2023

Od Rozżarzonego Płomienia CD. Płonącej Pożogi

 Szok to mało powiedziane co przeżył, gdy ujrzał jak córka czołga się do jego łap. Wciąż zapominał, że Płonąca Pożoga została tak bestialsko potraktowana przez lidera wilczaków. Jego córeczka została kaleką, przez co nie mogła już się wywyższać ponad innych. Jej wzrok utkwiony był w zatęchłej ziemi. Zawsze coś łapało go za serce widząc ją w takim stanie. Ruda nie potrafiła jednak się unieść, bo jej kręgosłup był strzaskany. To było bestialstwo, aby tak potraktować kogoś z jego rodziny. 
— Tato... Czy wciąż mnie kochasz? — spytała cicho. — Czy wciąż zasługuję na twoją miłość? Powiedz słowo, a to zakończę, żeby więcej nie przynosić wstydu rodzinie.
Co ona wygadywała? Jak to chciała to zakończyć? Sądziła, że jej nie kochał? Co za bzdura! Była jego córką. Nawet jeśli na początku nie przyznawał się do ojcostwa ze względu na Rudzika, to koniec końców stwierdził, że potomstwo było ważniejsze od dawnego partnera, który złamał mu bestialsko serce. 
Przysunął się do niej bliżej, łapiąc za kark i unosząc, by objąć ją swymi łapami. Kiedy już znalazła się w jego ramionach, polizał ją kojąco po łebku, tak jakby na powrót była małym kociakiem.
— Zawsze cię kochałem, Płomień. To się nie zmieniło. Co za głupoty powstały ci w tej głowie? Chyba się nudzisz — prychnął, mimo wszystko nie puszczając jej z uścisku. 
— A-ale ja... ja jestem... bezużyteczna... — miauknęła smutno. 
— A ja niby to co? Też jestem balastem. Jedyne co robię to śpię i zjadam zwierzynę. Starość jest bezlitosna, ale podoba mi się to, że przy mnie usługują. Ty także możesz czerpać z tego korzyści. Nie zawodzisz mnie w żadnym razie. Wstydzić się powinny wilczaki za to, że śmiali cię tak skrzywdzić. Gdybym był młody już dawno rozerwałbym każdemu z nich gardła — powiedział do rudej. — Wiesz, że dawno temu, jeszcze na starych terenach, przed twoimi narodzinami zabiłem zastępcę nocniaków? — wyszeptał jej na ucho, dumny z tych słów. Jego przeszłość była pełna wielkich czynów. Nie chwalił się nimi, ponieważ czasy były wtedy niepewne. A teraz? Teraz mógł podzielić się z córką swoimi opowieściami z młodości, by przynajmniej ona zachowała wspomnienia, które straci bezpowrotnie, gdy tylko odejdzie z tego świata. 
— Zabiłeś? — zapytała zdumiona. 
Pokiwał łbem. 
— Był nierudy i wyrywał mojego chłopaka, musiałem więc coś z nim zrobić. Jeżeli cię to pocieszy, chętnie poopowiadam ci trochę moich przygód. Leżenie w starszyźnie z twoją matką jest strasznie... nudne. Zaśmierdła już tak trupem, że pewnie niedługo odejdzie na tamten świat — zażartował szczerze licząc na to, że uda mu się uwolnić od Szczypiorkowej Łodygi, która budziła w nim nie za przyjemne wspomnienia. 

<Płomień?>

Od Rozżarzonego Płomienia CD. Zwiędłego Hiacynta

 Co za bezczelny bachor. Korciło go, aby przeorać mu pazurami pysk. Gdyby miał ze dwadzieścia księżyców mniej, na pewno już dzieciak leżałby przyparty do ziemi, z krwistą smugą zalewającą mu oczy. Teraz jednak był tylko starcem, który tracił swoje siły z dnia na dzień. Już nie miał co liczyć na pojedynki, które uratowałyby honor jego rodziny. Nie oznaczało to jednak, że da się w taki sposób traktować temu lisiemu bobkowi. Mądrzył się tak, jakby wiedział wszystko lepiej, a to nie była prawda. Przeżył od niego więcej, praktycznie dwie wojny i jedną okupację! Gdyby ktoś inny go wychował możliwe, że nie okazałby się zdrajcą. Podnoszenie mu ciśnienia o tej porze, źle robiło na zdrowie, ale nie potrafił powstrzymać dawnego płomienia, który rozpalał całe jego ciało na powrót. 
— Uznają cię za padlinę, bo im się dajesz! — oświecił go, krzywiąc swój pysk w wyrazie zdegustowania. — Siła jest bronią, która zaskarbi ci szacunek. Jeżeli będziesz ulegał i się nad sobą użalał, że ojeju, ale jestem biedny, nikt mnie nie lubi, wszyscy mnie nienawidzą, bo jestem rudy, to zawsze będziesz ofiarą. Jeżeli nie pokażesz gdzie jest ich miejsce, to nie licz na zmianę. W młodości wiele pysków zaorałem, gdy ktoś ze mnie kpił. Nawet Kamienna Gwiazda została przeze mnie zlana jak pies, gdy jeszcze nie była liderką. Myślisz, że ze mnie nie szydzili? — Uniósł brew. — Miałem wielu wrogów w klanie, ale teraz są wszyscy martwi. I to nie z mojej winy. Ja zawsze broniłem swoich racji, nie pozwalałem sobie wejść nikomu na głowę i widzisz gdzie jestem? Przeżyłem ich wszystkich. Gdybym był słaby, zdechłbym już dawno. A jaki jest powód tego, że cię piętnują, chociaż nic nie zrobiłeś? To proste. To wina twej krwi. Nie obwiniaj więc mnie i tych, którzy wprowadzili podział na lepszych i gorszych. Jeżeli prezentujesz sobie totalne dno, to nawet bez tego byłbyś popychadłem, bo masz w sobie krew wilczaczki. Pochodzenie wiele mówi o kocię. Łatki będą zawsze ci przypinane bez względu na to jak bardzo będziesz się starał, aby udowodnić im, że się mylą. Jeżeli naprawdę chcesz szacunku i spokoju od wyzwisk, pokaż kto rządzi, zamiast rozpaczać w kącie. Bądź kocurem, a nie babą — prychnął na młodziaka. 
Liczył, że uzyskał odpowiedź na swoje pytanie i nareszcie weźmie się w garść. Jeszcze mu brakowało, aby bachor zawracał mu głowy bzdetami, bo nie potrafił sobie wywalczyć miejsca w hierarchii. Go oczywiście już ta cała walka o władzę nie interesowała. Szykował się w końcu na przejście na drugą stronę i pozostawienia tego rozpadającego się klanu za sobą. 

<Hiacynt?>

Od Rozżarzonego Płomienia CD. Lew (Lwiej Łapy)

 Zamruczał słysząc słowa wnuczki. Była bardzo troskliwa. Rzeczywiście stan tutejszych posłań pozostawiał wiele do życzenia. Uczniowie niechętnie podchodzili do swoich obowiązków. Na dodatek taki Zwiędły Hiacynt mądrzył się jakby był od niego bardziej doświadczony. Niepotrzebnie podnosił mu tylko ciśnienie, które w tym wieku powinno być nienaruszone przez takie mysie móżdżki. 
— Oj nie martw się Lewku. Może i jestem stary, ale pouczyć cię zawsze mogę — rzucił propozycję słysząc jej smętne słowa. 
Oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że może po drodze pójść mu staw, ale czego nie robiło się dla takiej wspaniałej kruszyny? Była tym co pragnął osiągnąć. Spuścizną po Piaskowej Gwieździe. I pomimo tego, że dawna liderka od dawna była martwa, pamięć o niej nigdy nie zaginie. Widział to we wzroku żółtookiej. 
— Naprawdę? Dziękuję dziadku! — Kotka przytuliła się do niego wdzięczna. 
Musiał korzystać z tych chwil, ponieważ księżyce leciały i nie wiadomo, kiedy jego historia się zakończy. Właśnie dla takich malców jak Lew jeszcze dychał, nie poddając się śmierci. Miał tu jeszcze wiele do zrobienia. 

***

— Lwia Łapo — zwrócił się do rudej, która przemykała po obozie z gracją. Musiał przyznać, że Zięba robiła dla ich rodziny wiele dobrego. Nie była zdrajcą krwi i chętnie przyjęła ich obyczaje. Na dodatek wychowywała młode na prawdziwe czystorude koty. Samo spojrzenie na Lew utwierdzało go w przekonaniu, że opuści ten świat, nie martwiąc się o ich dziedzictwo. 
Kotka słysząc jego głos, odwróciła się i uśmiechnęła, podchodząc do jego przygarbionej sylwetki. 
— Dziadku? Coś się stało? Potrzeba ci czegoś? — zapytała, szukając jakichś oznak chorobowych na jego posiwiałym ciele. 
To i tak było już dla niego ujmą na honorze, że starość odbierała mu jego wspaniały rudy odcień sierści, którym zawsze się szczycił. Dodawała srebrne włoski, oszpecające jego piękno. Na szczęście nie przeglądał się w kałużach, więc wciąż w głowie miał obraz siebie, nieskalanego przez upływ czasu. 
— Chciałbym się przejść. Obiecałem ci w końcu, że czegoś cię nauczę, prawda? — Podniósł się na łapy aż mu strzyknęło. — Ruszajmy. 

<Lew?>

24 sierpnia 2023

Od Rozżarzonego Płomienia CD. Tygrysiej Gwiazdy

Prychnął słysząc jej słowa. Znalazła się młódka. Może i był od niej starszy, ale tylko niewiele. Kocica też mogła pochwalić się sporym stażem, a to właśnie mu wypominała wiek. Nie za bardzo rozumiał dlaczego podjęła tą rozmowę. Przecież nie powinno się ze starszyzną rozmawiać na takie tematy. W końcu... To nie przystoi. On mimo swojego wieku dobrze się trzymał. Czuł się młody, chociaż mniej żwawy niż wiele księżyców wcześniej. Stawy zaczęły go pobolewać i całe dnie wolał leżeć do góry brzuchem i nic nie robić. Czasami tęsknił za polowaniami, pogonią za królikiem, ale nawet mały spacer po obozie sprawiał, że tracił swoje siły. Przesiadywał przez to w norze wraz z resztą kotów czekających na śmierć. Bo jak miał nazwać te wybryki natury, z którymi przyszło mu żyć? Wilcza Zamieć już wyglądała jak trup i dziwił się, że jeszcze dychała. Gorzej sprawa się miała z Szczypiorkową Łodygą, która na starość zapragnęła od niego jakiejś uwagi. Czasami nie miał wyboru i z nią rozmawiał, bo znał ją i wiedział, że jak ta się doczepi to nie odpuści, a tematy mimo wszystko poruszała ciekawe. Chociaż nie mógł narzekać na towarzystwo siostry i kuzyna, z nimi dało się pogadać, gorzej z nierudymi ścierwami, których widok go obrzydzał. 
— Zobaczymy. Poboli jak ci zaraz stawy pójdą — rzucił z przekąsem. — Będzie zabawnie oglądać jak się czołgasz. 
— Znalazł się ten, który nie narzeka cały czas na swoje łapy i nie wychodzi z obozu nawet na długość ogona — skomentowała to ruda. 
Uśmiechnął się pod nosem. Lubił to jej droczenie. Przypominały mu się odległe czasy, gdy dopiero co się poznawali, a ta próbowała zmienić go na lepsze. Cóż... Z miernym skutkiem jak widać, ale i tak nieco poprawił swoje zachowanie dzięki jej naukom. 
— Ah, tak? Zobaczysz. Jeszcze cię przeżyje — miauknął z pewnością w głosie. Chociaż pragnął odejść już do babci, spotkać ją ponownie i móc wtulić się w jej wspaniałe i miękkie futerko, tak śmierć nie nadchodziła. Ale wierzył, że w końcu go dopadnie. To była kwestia czasu. Nie bał się jej jednak, ponieważ wiedział co go czeka. I ta świadomość go uspokajała. Trafi w końcu tam gdzie Piaskowa Gwiazda i będą razem po wieczność. 
— Zobaczymy staruszku. — Trąciła go barkiem na co się zachwiał. Na szczęście nie poleciał pyskiem w śnieg. Widać było, że Tygrysia Gwiazda miała lepszy humor niż przez ostatnie księżyce. Możliwe, że resocjalizacja Jeleniego Puchu działała i kocur nareszcie zdawał się odzyskiwać zdrowy rozsądek. Nie był w sumie przy nim i nie wiedział jak było z nim źle. Słyszał tylko od syna jak ta cała przemiana postępowała. 
— Co sądzisz o Ziębie i jej młodych? — zagadnęła zaraz przyjaciółka. 
Od razu jego uszy się nastawiły, a uśmiech zalśnił na jego pysku. 
— Nie popieram tego co zrobił mój syn, jeżeli o to się rozchodzi, ale nie żałuje, że podarował mi wnuki. Są cudowne. Dzięki nim mam chęć, by jeszcze trochę pożyć na tym świecie. — Widząc jej wzrok od razu dodał. — Nie indoktrynuje ich, słowo. — Dotknął swojej piersi. — To są niewinne maluchy, nie wyrosną na rasistów. Ich matka wydaje się porządna i nie ma żadnych uprzedzeń. Już z nią rozmawiałem... — nieco nakłamał w tej kwestii, ale liderka nie musiała o tym wiedzieć. Liczyło się to, że ród Piaskowej Gwiazdy miał się dobrze i przetrwa kolejne księżyce. Wierzył w to, że babcia była dumna. Zasługiwała na to, aby jej krew płynęła dalej w rudzielcach. 
— Skoro tak mówisz — westchnęła ciężko, jakby i tak miała własną opinię na ten temat. Nie podzieliła się jednak z nim swoimi przemyśleniami, schodząc na tematy mniej wymagające. 

***

Jego słowa się sprawdziły. Tygrysia Gwiazda zmarła ze starości, co go zaskoczyło. Sam był stary, nawet starszy od niej i jeszcze śmierć go nie dopadła. Może kocica chorowała? Nie zauważył u niej objawów, prócz siwiejącego pyska, wskazującego na jej wiek. Sam także taki posiadał, co było skazą na jego pięknie, bowiem pragnął być wiecznie rudy. Nie umiał jednak powstrzymać starzenia, tak jak i Tygrys nie była w stanie przeżyć kolejnych księżyców. 
Była jego przyjaciółką. Najlepszą. Chociaż przez nią rozstał się z Rudzikowym Śpiewem, to doceniał jej wsparcie, które mu dawała, gdy Kamienna Gwiazda rządziła w klanie. Bez niej dawno zostałby wygnany, a tak? Tak mógł cieszyć się życiem w Klanie Burzy i obserwować jak się rozwijał, jak coraz więcej rudych pysków było w nim widocznych. Szanował ją. Pomogła mu chociaż wcale nie musiała. Łaziła za nim niczym rzep, aby tylko zmienić jego nastawienie do nierudych. Przez pewien czas mu matkowała, gdy dostał karę i skończył w żłobku. Nauczyła go czym był szacunek. Pokazała, że warto było wybaczyć rodzinie. Bez niej, Wiśniowa Iskra wciąż byłaby na niego obrażona, a ich relacja byłaby napięta. Zrobiła dla niego tak wiele... Dla kogoś kto popierał poglądy tyranki. Mógłby przejąć władzę i rządzić w imieniu babci, ale kocica ostudziła jego ambicje. Pokazała, że było coś ważniejszego od władzy. Rodzina i więzi, które z nią się miało. 
— Żegnaj, Tygrysia Gwiazdo. Moja przyjaciółko — zwrócił się do jej grobu, gdy było już dawno po ceremonii. Czuł jak ogarniał go smutek, lecz nie płakał. — Ja tylko żartowałem z tym, że cię przeżyje — westchnął ciężko. — Przykro mi, że gryziesz piach. Raczej nie spotkamy się po śmierci. Mi pisana jest inna droga. Ty byłaś prawa, wiedziałaś co było ważne w życiu i za co należało walczyć, a ja? Ja się pogubiłem, ale nie żałuje tego co zrobiłem. Postąpiłbym tak samo... Obyś zaznała spokoju. Zaopiekuje się twoim synem. Oczywiście na tyle ile mi wystarczy sił — zakończył, a następnie położył na grobie kwiat. To była liderka, która zasługiwała na jego szacunek. Była lepsza od Kamiennej Gwiazdy, lepsza od wszystkich i wątpił, aby doczekał się równie empatycznej osoby co ona na tym stanowisku. 
Podniósł się ciężko na łapy, a następnie wrócił do obozu. I dopiero tam świadomość tego, że kotka już nigdy się u niego nie zjawi, nie odezwie sprawiła, że z jego oczu pociekły łzy. 

Żegnaj psiapsi [*]

04 sierpnia 2023

Od Rozżarzonego Płomienia CD. Lew

 Słysząc co wnuczka do niego miauczała, nie potrafił ukryć swojej dumy. No! To była jego krew! Poklepał ją po głowie ciesząc się, że wyjaśniała rudych z ich klanu i wskazywała im prawidłowe miejsce. Odkąd Kamienna Gwiazda zaczęła swoje rządy, ich ruda społeczność spokorniała, obawiając się wygnania. Sam wiele przecierpiał z racji tego, że znęcał się nad czarną i planował jej upadek, co nieco utemperowało jego charakter. I chociaż już nie rzucał publicznie bluzgami na nierudych, jego buntownicza natura pragnęła powrotu czasów, w których znów mógłby być na szczycie. 
Gdy Lew dokończyła swoją wypowiedź, a obawy o przyszłość opuściły jej pyszczek, przysunął ją bliżej siebie, otulając ogonem.
— Jeżeli cię zabiorą to nie martw się, ale staniemy w twojej obronie. Nikt nie ma prawa rozłączać rodziny, bo coś komuś się nie podoba. Może i żyjemy w klanie, ale posiadamy wolność słowa. Mógłbym tak samo udać się do Tygrysiej Gwiazdy i ponarzekać jej, że nierudzi mnie nękają, wyzywając, tak jak rudzi nierudych. Jeżeli wzięłaby stronę tych drugich wie, że skończyłoby się to na buncie. A akurat mam z nią dobre stosunki. Różana Przełęcz za to jest zdrajczynią naszej rudej krwi. Widać to po jej futrze. Ten cały szylkret. — Skrzywił nos. — Niby rudy, a jednak niezbyt. To mąci jej prawidłowy osąd. Zresztą twoja babcia była taka sama, chociaż wariatka z niej, która mnie wykorzystała, to była za naszą sprawą i wiernie służyła Piaskowej Gwieździe. — Zerknął w stronę Szczypiorkowej Łodygi, która odkąd odrzucił jej zaloty, dała mu spokój, skupiając się tylko i wyłącznie na swoich dzieciach. Dziwiło go, że jeszcze wnuczęta do niej nie podeszły zagadać. Może był tym lepszym dziadkiem? A zresztą... Nie chciał tłumaczyć Lew, że żyli w separacji. — Więc już. Głowa do góry. Nosisz w sercu prawdziwy żar. Wierzę, że osiągniesz duży sukces, wnuczko. Jesteś dopiero kocięciem, ale wyjątkowo mądrym i cwanym jak na swój wiek. Jestem z ciebie dumny. Rodzice także są. Gdy już przyjdzie mi odejść z tego świata, będę nad tobą czuwał. Masz moje słowo. 

<Lew?>

27 lipca 2023

Od Rozżarzonego Płomienia CD. Lew

 Tak się cieszył z wnuków, naprawdę. Te dzieciaki były spełnieniem jego marzeń. Mądre i co najważniejsze rude. Nie potrafił odmówić Lew, która prezentowała sobą wspaniałe maniery. Zięba dobrze je wychowywała. Dziwił się, że jakaś samotniczka tak łatwo dała się przekonać na wiarę w wyższość rudości nad innymi maściami, ale to było im wszystkim na łapę. Potrzebowali kogoś kto przekaże młodzieży ich spuściznę, gdy już odejdą z tego świata. Patrząc na swoją wnuczkę wiedział, jak też wierzył, że wola Piaskowej Gwiazdy przetrwa nawet po jego śmierci. Już on się o to postarał. 
Słysząc jak mała obraża nierude ścierwa, zaśmiał się. 
— To prawda, że za jej rządów żyło się wspaniale. Pamiętam to jak wczoraj — odpłynął w przeszłość do wspomnień, gdy kremowa liderka, wciąż młoda i pełna werwy wprowadzała nowe zasady i tradycję, które ciągnęły się niczym jej spuścizna po dziś dzień. — Nierudzi nam służyli. My nie musieliśmy nic robić. Odpoczywaliśmy sobie, rozmawialiśmy i spacerowaliśmy, napełniając brzuchy pokarmem upolowanym przez nierudych. Nawet mieliśmy osobne legowiska, aby nie spać z tym pospólstwem. — Napuszył się dumnie. — A Piaskowa Gwiazda... Moja kochana babcia... Była niczym najjaśniejsza gwiazda w tym wszystkim. Rządziła twardą łapą. Każdy nierudy się jej bał, każdy bunt był tłumiony. Nie pozwalała im na samowolkę. Żyli w końcu po to, aby nam służyć. Ja. — Wskazał na siebie łapą. — Byłem jej ulubieńcem, ponieważ urodziłem się czystorudy. Jak widzisz moja sierść jest ognista, tak jak i moje oczy. Nie mam żadnej plamki, nawet bieli. Babcia mówiła mi, że zostałem wybrany przez sam Klan Gwiazdy do wielkich czynów. 
— I jakie to były czyny? — zapytała zafascynowana wnuczka. 
— Wielkie, oczywiście. Miałem szansę nawet zostać liderem, ale pojawiła się... Kamienna Gwiazda. — Wyraz jego pyska diametralnie stał się bardziej posępny. — Zabiła ją. Moją ukochaną babcię. To z jej winy nierudzi poczuli się wolni. Brała nawet udział w śmiesznym buncie przeciwko naszej kochanej liderce, ale dostała za swoje, uwierz. Piaskowa Gwiazda obiecała się nią zająć i może cię to zadziwi, ale naprawdę jej się to udało. Kamienna Gwiazda zdechła, lecz nie ma grobu. A szkoda, chciałem zbezcześcić jej miejsce pochówku. Tygrysia Gwiazda wrzuciła ją do rzeki, bo taka była wola tej czarnej wywłoki — prychnął. — A teraz mimo tego, że rudzi rządzą, to wielu jest zdrajców krwi, którzy popierają nierudy kolor futra i traktują nas gorzej, tak jakby mścili się za dawne krzywdy. Kiedyś przez Kamienną Gwiazdę głodowałem i zostałem zmuszony do katorżniczej pracy — wyznał ze złością w głosie. — To było okropne... Ja, prawdziwy rudzielec, wybraniec, zostałem tak upokorzony. I nie tylko ja. Teraz rudymi się gardzi. Ale wierzę, że czasy naszej świetności powrócą. Widzę to w tobie Lewku. W twoim spojrzeniu. Wiem, że nas nie zawiedziesz.

<Lew?> 

15 lipca 2023

Od Rozżarzonego Płomienia CD. Słonecznej Łapy

Oczywiście, że była głupia. Doskonale, że to zrozumiała. Może teraz dotrze do niej, że ktoś taki jak ona był zwykłym ciężarem. Według niego powinna skończyć w starszyźnie, a nie piastować rolę przyszłego medyka. Zdawał sobie sprawę z tego, że Wiśniowa Iskra nie będzie żyć wiecznie i jakaś świeża krew, po tym jak Gepardzia Łapa zawaliła się przyda, lecz na dłuższą metę? Nie widział w tym przyszłości. Ktoś kto dba o zdrowie innych nie może być wszak kaleką! Nie ruszy się w końcu ze swojego miejsca, aby pomóc. Zanim się doczołga miną wieki i ktoś umrze. Nie wspominając o tym, że zabrać ją na poszukiwanie ziół było niemożliwe. Tygrysia Gwiazda naprawdę miała zbyt miękkie serce dla tych nierudych przybłęd. Gdy to jego córka straciła władzę w łapach, to jakoś nie dała jej takiej możliwości, jaką daje Słonecznej Łapie! Czuł z tego powodu oburzenie, które rosło, gdy wpatrywał się w to nierude ścierwo. 
— Nadal jesteś głupia, że będziesz pomocna. Jak widać ściągasz problemy. Nie zdziwię się jak przypadkiem przez swoją kolejną głupotę kogoś otrujesz. — Skrzywił nos nie przejmując się tym, że doprowadził kotkę do większego płaczu. Nie miał litości do takich jak ona. A zresztą... Mówił samą prawdę. — Lepiej się pogódź, że pisana jest ci starszyzna.
— Żar! — Wiśniowa Iskra podniosła głos, słysząc co wygadywał. 
Ah, zapomniał o niej. Naprawdę będzie teraz bronić to zapłakane coś? Wiedział, że kuzynka była bardziej tolerancyjna i zaliczała się przez to do zdrajców krwi, ale zawsze miał nadzieję, że jej to przejdzie. 
— No co? Mówię prawdę — prychnął, pusząc się pod okiem szylkretki. 
— Wynocha ze swoją prawdą na zewnątrz. Już — miauknęła odganiając go od płaczącej kotki. 
Przewrócił tylko na to oczami, po czym rzeczywiście wyszedł. Nie chciał mieć na pieńku z kuzynką, zwłaszcza że ich stosunki uległy poprawie. 

***

Nadeszła Pora Nagich Drzew. Właśnie wracał od swoich wnuków, których widok rozczulał mu serce. Same przepiękne rudaski, w tym Piasek, który podobny był tak bardzo do swojej praprababci. Uważał, że to był od niej znak. Nie było mowy o pomyłce. Kociak był niczym jej kopia, co powodowało, że na powrót czuł się tak, jakby kocica była tu z nimi. Teraz jednak został poproszony o przyniesienie jakichś ziół na katar, bowiem Zięba się przeziębiła. Dziwił się, że jego syn zrobił młode, aby przedłużyć ród. Szczerze to po nim się tego nie spodziewał, ale wcale nie żałował, że został dziadkiem. Cieszył się zwłaszcza, że ta decyzja pochodziła od syna, nie został do niej zmuszony, tak jak to było w jego przypadku. 
Gdy wszedł do środka legowiska medyka, jego wzrok spoczął ponownie na Słonecznej Łapie. Była sama. Pewnie Wiśniowa Iskra wyszła na spacer. 
— A ty co robaku? Umiesz leczyć czy tylko udajesz, że jesteś pomocna? 

<Słoneczna Łapo?>

09 lipca 2023

Od Rozżarzonego Płomienia CD. Zwiędłego Hiacynta

 Słysząc głos młodzika, napuszył się zirytowany. Jak on się do niego zwracał! Na dodatek jego czujne spojrzenie wypatrzyło, rudą barwę sierści i od razu połączył fakty, kto przed nim stał. To ten dzieciak wilczaczki, którą przyjęła Kamienna Gwiazda. Oczywiście, im więcej rudzielców tym wola Piaskowej Gwiazdy trwała pomimo jej śmierci, ale złe wychowanie mogło spowodować, że rodziły się właśnie zdrajcy krwi. Nie miał pojęcia do kogo przyrównać Zwiędłego Hiacynta, lecz z jego tonu wnioskował, że nie szanował własnych braci. Może czuł się wilczakiem? Chociaż dziwne, że w takim razie do nich nie uciekł, gdy odzyskali wolność.
— Zważaj na słowa łachudro! — fuknął, podnosząc się na łapy, by górować nad tym młodzikiem. — Może i jestem stary, ale mogę trzasnąć cię w ten głupi ryj, jak nie potrafisz wykrzesać z siebie szacunku do rudego czystej krwi. 
— Co? O czym ty mówisz? — prychnął wojownik, pewnie sądząc, że siadło mu już na łeb. A wcale tak nie było! 
Napuszył się cały ze zirytowania.
— Żyjesz w tym klanie od dziecka i nie wiesz? Za czasów Piaskowej Gwiazdy to tacy jak my rządzili tym klanem. Należał nam się szacunek, a nierude koty nam służyły. To... Były piękne czasy. Kamienna Gwiazda wraz ze swoim kochankiem - Zajęczą Gwiazdą, wszystko zniszczyli. Ale przynajmniej dzisiejsza władza zdaje się być mądrzejsza, bowiem znów to ruda kotka nami przewodzi... — Spojrzał na kocura, który nie wydawał się zainteresowany padającymi z jego pyska słowami. Wcale się nie powtarzał! Raczej z nim o tym nie gadał... Prawda? A może jednak tak? Starość była upierdliwa. Już nawet stawy mu strzykały, gdy wychodził na spacer. Kiedyś mógł biegać ile chciał, nie zważając na nic. Ale... te czasy już przeminęły z wiatrem. 

<Hiacynt?>

08 czerwca 2023

Od Rozżarzonego Płomienia CD. Tygrysiej Gwiazdy

— Chodź gdzieś ze mną — poprosiła. — Gdziekolwiek, gdzie nie usłyszy ani nie dojrzy nas żaden Wilczak. Mam dosyć bycia liderką, przy której klan się wali. Mam dosyć Mrocznej Gwiazdy i tego, jak pewnie stąpa po naszych ziemiach — wyrzuciła, krzywiąc się na ton własnego głosu. Taka ekspresja nie pasowała dorosłej kotce, będącej przywódcą tak dużej grupy. — Dlatego chcę, czy też muszę nawet, z tobą porozmawiać — oświadczyła. — O czymkolwiek. Możesz nawet pomarudzić sobie na nierudych, przeżyję to. 
Eh... Tak naprawdę? To mu się nie chciało wstawać. Za bardzo wygodnie mu się nic nie robiło. Cieszył się, że trafił do starszyzny. Na serio. Kiedyś? Kiedyś to by pluł i walczył o swoje prawa, ale gdy wiek robi się zbyt zaawansowany, cała siła znikała. No i nic się wtedy nie chcę. Rozleniwił się fakt. Na dodatek Wilczaki łaziły po ich terenach, kradnąc zdobycz, przez co czuł się tak jak w czasach wielkiego głodu, gdzie nie dostawał nic przez cały dzień. Okropieństwo. 
Widząc jednak zmarnowaną i zdesperowaną liderkę, uniósł się ciężko na łapy. Naprawdę nie miała co robić, tylko gdzieś go ciągać. I tak nigdzie nie wyjdą, ponieważ nie mogli opuszczać obozu. 
— Możemy zabarykadować się w twoim legowisku. Raczej nie powinni nam przeszkadzać — zaproponował. Ruda chwilę myślała nad tym rozwiązaniem, lecz zaraz szybko pokręciła głową. No co? Bała się, że pomyślą, że mieli romans? Nonsens. Był już staruchem, no i wolał kocury. — Czego się cykasz? Nie zjem cię przecież. 
Tygrysia Gwiazda westchnęła ciężko, po czym pokiwała w końcu głową, jakby chcąc szybko znaleźć się poza czujnym słuchem wroga. Udał się za nią nieco wolniej, bo ostatnio doskwierał mu ból stawów, ale udało się dotrzeć w ustronne miejsce. Od razu się walnął na jej mech, uśmiechając się cwaniakowato. Normalnie jakby sam był liderem. Gdyby nim był to pewnie inaczej by załatwił tą całą sprawę z Wilczakami. No i ukarał ten przebrzydły Klan Nocy za wystawienie ich. 
— No więc... — zaczął przypominając sobie, że miał pozwolenie na marudzenie. — Ta Słoneczna Łapa to taka niewychowana. Gdy była mała kłóciła się ze mną i obrażała! Należałoby jej wlepić jakąś karę. A na dodatek Wilczaki... Rządzą się i panoszą. Gdyby byli rudzi to kto wie... Raczej byłoby mi dobrze, ale Mroczna Gwiazda? Pff... Starzec i brzydal. Nie to co taki jeden kremowy. Ma niezłe mięśnie... Ale chyba nie powinienem liczyć na coś więcej. Wygląda na służbistę, a ty byś jeszcze mnie pogoniła, gdybym zaczął randkować z wrogiem — zaśmiał się pod nosem, po czym widząc jej wciąż zmartwiony wyraz pyska i to, że myślami błądziła gdzieś daleko, zapytał. — A jak Jeleni Puch? Wrócił do siebie? Czy dalej jest... zdziczały?

<Tygrys?>

Od Rozżarzonego Płomienia CD. Słonecznej Łapy

 No naprawdę źle się działo w tym Klanie Burzy. Szczypiorkowa Łodyga zwichnęła sobie łapę, bo jakiś Wilczak ją popchnął przez co skończyła u Gepardziej Łapy, tej parszywej nierudej, która grzała tyłek ucznia medyka już tak długo, że Tygrysia Gwiazda powinna ją wywalić na zbity pysk. Nie obchodziło go, że jako jedyna się ostała, bo Wiśniową Iskrę porwano. Była i tak niekompetentna, to jej leczenie wcale nie pomagało. Jego córka Wyrwana Dusza przez to dostała duszności, a podobno była u niej, aby wyleczyć ten problem i co? Tylko się nawarstwił.
Dzisiaj był bardzo marudny. Złapał jeszcze jakieś kleszcze, które nie chciały się od niego odczepić. Dziabał futro i dziabał zębiskami, lecz nie potrafił dosięgnąć uporczywego problemu. Wilczaki też nie byli zbyt pomocni, więc jedyne co uznał za stosowne w tej sprawie, to wykorzystać do tego jakiegoś ucznia. W końcu po coś ich mieli, racja? 
— Ej, ty! — warknął do obrzydliwej nierudej. — Idź po mysią żółć zamiast się obijać! — czy był wrednym, starym grzybem, który doprowadzał dzieci do płaczu? A owszem, był. Pamiętał, gdy Słoneczna Łapa uciekła od niego, gdy ją pogonił za kocięctwa. Teraz jednak oczekiwał od niej pomocy, a raczej jej żądał. 
Młoda słysząc jego głos, zamarła, jakby orientując się, że mówił to do niej. Zamachnął zniecierpliwiony ogonem. Skoro był już na emeryturze, jeszcze pod zaborami, to oczekiwał jakiegoś dość wygodnego schyłku życia. Każdego wieczoru liczył mijające księżyce, rozmawiając ze swoją babcią, do której się modlił. Tak bardzo pragnął już odejść z tego głupiego świata i ją spotkać. Aby znów byli razem... Los jednak bywa kapryśny i wciąż budził się, a burczący brzuch ściskał boleśnie mu trzewia. Nie zamierzał jednak przyśpieszać tej sprawy. Tygrysia Gwiazda by go zamordowała, a przecież został jej prawie taką prawą łapą. Cieszył się, że miał jej uwagę. Dobrze prowadziła klan. Lepiej niż Kamienna Gwiazda. 
Tak się zamyślił, że nie zauważył jak Słoneczna Łapa wróciła z tym czego chciał. Uniósł się do siadu, a jego stare kości aż skrzypnęły. 
— A teraz wyłuskaj z mego futra kleszcze. Uznaj to za zaszczyt, że twoje obrzydliwe nierude łapy, mogą dotykać prawdziwego wybrańca rudości. 

<Słoneczna Łapo?> 

Wyleczeni: Szczypiorkowa Łodyga, Wyrwana Dusza

30 kwietnia 2023

Od Rozżarzonego Płomienia

 Kierował kroki ku liderzynie, który przejął wspaniały Klan Burzy. Gdyby Piaskowa Gwiazda była u władzy, nigdy do czegoś takiego by nie doszło! Aż żałował, że nie był młodszy, bo każdego nierudego wysłałby na tamten świat. Znał jednak pojęcie skazańca, ponieważ Kamienna Gwiazda dała mu je odczuć aż za bardzo, dlatego ta sytuacja nie ruszała go jak jeszcze niegdyś. 
Jakiś wilczak zatarasował mu drogę, na co machnął zirytowany ogonem. Przynajmniej był kremowy, co opanowało jego chęć do przywalenia mu w pysk.
— Chcę się widzieć z Mroczną Gwiazdą — rzekł bez ceregieli, oczekując na decyzję w tej sprawie. Wojownik kazał mu czekać, po czym przekazał vanowi co go do niego sprowadza. Wolał to załatwić teraz, póki jeszcze przesiadywał w ich obozie, bo raczej wątpił, że zostanie na dłużej.
Lider Klanu Wilka, gdy tylko dostał wiadomość podniósł się i wyprostował, pusząc się jak paw, gdy zbliżył się do starszego. Otaksował go chłodnym spojrzeniem, jakby miał wyrobić sobie opinię po samym jego wyglądzie. 
— Co sprawiło, że postanowiłeś się ze mną zobaczyć? Mam nadzieję, że nie zamierzasz zmarnować mojego czasu — mruknął nierudy, przyglądając mu się uważnie. 
— Co zrobiłeś z Leśnym Pożarem? — przeszedł od razu do rzeczy, mrużąc oczy. — Zaginął, a ślady prowadziły na wasze terytorium. Aż niedowierzam, że do was w ogóle poszedł. Mysi móżdżek — prychnął. — Jak go zabiliście, to się chociaż przyznaj.
Błękitne oczy zabłysnęły, kąciki ust ułożyły się w uśmiech. 
— Rzecz w tym, Burzaku, że nic mu nie zrobiłem. Dołączył do Klanu Wilka z własnej woli. Również z własnej woli walczył na wojnie przeciwko wam i Klanowi Nocy. Najwyraźniej rządzą wami tak słabe koty, że nawet wasi właśni wojownicy zasilają szeregi wroga.
Skrzywił się słysząc te słowa. Widać było, że lider Klanu Wilka wyżej srał niż tyłek miał i bardzo mu się to nie podobało. Czyli jednak plotki na jego temat były prawdą. Cieszył się drań z tego, że mógł sobie ich niewolić. 
— Mam imię. Brzmi ono Rozżarzony Płomień. Jestem wnukiem Piaskowej Gwiazdy, ją chyba kojarzysz, co? — Strzepnął uchem. — Och tak? Ja sądzę, że zrobił to, bo porwaliście jego partnera. — Oj złoi bachorowi skórę jak go tylko dorwę. — A co do słabych liderzyn... to muszę ci podziękować. Ubiliście Kamienną Gwiazdę. — Uśmiechnął się cynicznie. — Gdyby żyła i brała udział w tej wojnie, to pomógłbym wam z chęcią ją dobić. 
Oczywiście. To była prawda. To jedyne za co mógł dziękować temu typowi, którego pysk sprawiał, że miał ochotę mu zwymiotować pod łapy. Starał się jednak sprawiać pozory wychowanego. Tygrysia Gwiazda nie bez powodu tyle z nim pracowała, aby mógł ukrywać swoją niechęć do tych gorszych jednostek. A owszem... uważał Mroczną Gwiazdę za takiego. 
— Tak, nasłuchałem się wiele o waszej dawnej liderce. Prawdę mówiąc, zawarła sojusz z moim mentorem. Jastrzębia Gwiazda w tym lesie również owiał się sławą. Ale od tamtych czasów minęło wiele księżyców, Klan Wilka za moją sprawą się wzmocnił, zaś Klan Burzy... Jak widzimy po obecnej sytuacji, przeciwnie. — Uśmiechnął się serdecznie, jakby co najmniej dzielił się z kimś obiadem, niżeli rozmawiał z własnym więźniem. — Leśny Pożar, owszem, dołączył ze względu na Jeleni Puch, ale nie krył się z pogardą do waszego klanu. Skąd taka nienawiść do własnego przywódcy?
Tak... Widział, że byli słabi. A to wina właśnie Kamiennej Gwiazdy. Słysząc, że ten chciał poznać przyczynę pogardy skierowaną do zmarłej liderki, wręcz z chęcią zamierzał się tym podzielić. Każdy dzień był wspaniały do psioczenia na czarną. 
— Ponieważ zabiła Piaskową Gwiazdę, która opętała ciało Zajęczej Gwiazdy? Drań ją zamordował, a ta wróciła i ukradła mu życie, które jej odebrał. Za czasów mojej babci Klan Burzy był silny. Kamienna Gwiazda jakimś cudem pozbyła się jej, a potem jak gdyby nigdy nic, ogłosiła się liderem. Nie została wybrana. Ukradła tą władzę, a idioci ją poparli. Klan Burzy od tamtej pory zszedł na psy. Jestem już stary... Nie zależy mi tak bardzo na tych nierudych ścierwach. Niech sobie pocierpią, a przypomną sobie te wspaniałe czasy, gdy mieli zapewnione bezpieczeństwo. Polecam zabić w pierwszej kolejności Jałowy Pył. Rozrywka pierwsza klasa.
— Nierude ścierwa — powtórzył jego rozmówca. — Ciekawe określenie, zważając na to, jaką niesławą okryliście się księżyce temu. Dokładnie tak nazwał mnie Jeleni Puch, zanim wylądował w Klanie Wilka.
— Piaskowa Gwiazda stosowała tą terminologie, by określić tych gorszych, co pasożytowali na naszym klanie i nic od siebie nie wnosili. Oczywiście nie wypada stosować takich słów do kotów o znaczących wpływach czy sile — Oczywiście kłamał, w końcu Kamień od zawsze była dla niego nierudą wronią strawą, ale wolał mieć w Mrocznej Gwieździe na ten moment sojusznika, zwłaszcza że być może spotkają się po drugiej stronie, gdy już umrą. — Jeleni Puch to dzieciak gnający za posłuchem rówieśników, a nie prawdziwy wyznawca Piaskowej Gwiazdy. Nie rozumie co czyni, ale nie będę go usprawiedliwiać. Każdy w swoich łapach niesie swój los.
— Nie zabiłem go. Tylko... odmieniłem — wyjaśnił van. — Nie zamierzam krzywdzić żadnego z was, jeśli nie dacie mi powodów, by to robić. Sam zauważasz, że wasi liderzy od dawna nie potrafią zapanować nad klanem. Czas, żeby zajął się tym ktoś do tego upoważniony. Starałeś się poprawić sytuację? Otwarcie wyrażałeś sprzeciw na podejmowane przez poprzednich liderów decyzje?
Rudzielec zaśmiał się na te słowa.
— Oczywiście. Nie byłem za obaleniem mojej babci, a potem za rządami Kamiennej Gwiazdy. Kontaktowałem się z Piaskową Gwiazdą w zaświatach, tym kamieniem niby co pochodził od Klanu Gwiazdy, aby pomogła mi coś z tym zrobić, ale kazała mi czekać. — Skrzywił się na to wspomnienie. — Miała jakiś plan. I okazało się, że wróciła w ciele swojego mordercy. Zabawne... Ale wracając... Tak... Kamienna Gwiazda groziła mi, że mnie wygna jak tylko podniosę łapę, więc musiałem się nie wychylać. Akurat miała wtedy więcej poparcia, więc nie dało się jej zagryźć, a ze swoich przeciwników zrobiła sobie niewolników. Pewnie trafiła za to do Mrocznej Puszczy. Wielka szkoda, nie chciałem się z nią użerać jeszcze po śmierci...
— Trafiła do Mrocznej Puszczy. Nikt nie wybacza mordercom — przytaknął Mroczna Gwiazda. — Już mój mentor o to zadba. Ale dla twojego bezpieczeństwa, nie radziłbym ci próbować ją skrzywdzić, gdy tam trafisz. Jastrzębia Gwiazda należy do nieprzewidywalnych kotów. Miejsce, Gdzie Brak Gwiazd upadło. Znów są pod kontrolą Klanu Gwiazdy. Co za nieszczęście, że to najsilniejsze koty, które są w stanie zapewnić swoim klanom siłę, są potępiane przez Gwiezdnych. 
Wspaniale... Czyli nie będzie mógł jej tknąć, bo jakiś typ się w niej zakochał. Ugh... A już liczył na jakąś sprawiedliwość po śmierci. 
— Bo Klan Gwiazdy jest żałosny. Więcej idzie do nich dobrych kotów niż tych ambitniejszych. Nie chciałbym tam nawet siedzieć, wiedząc jakie beksy tam żyją. Wszystkie ofiary na pewno tam poszły. Chęć ich zamordowania byłaby zbyt wielka. Pewnie dlatego są te podziały. Bo boją się siły mrocznych duchów. Widziałem do czego są zdolni. Klan Gwiazdy nigdy nie pokazał swojej potęgi w tak namacalny sposób jak Mroczna Puszcza.
Lider Klanu Wilka uniósł brew, najwidoczniej zaskoczony jego słowami. 
— Klan Gwiazdy lubi czuć władzę nad żywymi, Rozżarzony Płomieniu. Sterowanie naiwnymi i słabymi kotami przychodzi im łatwiej i jest dla nich bardziej opłacalne. Ale prawda jest taka, że gdy Gwiezdni przez księżyce istnienia klanów nie skinęli nawet głową, by dać swoim wiernym pomoc. A Mroczna Puszcza zrobiła to, gdy pierwszy raz otrzymali w swoje łapy trochę władzy, którą Gwiezdny Klan im zabrał. Na tym polega różnica. Ale nikt się tym teraz nie przejmuje — mruknął, nie przerywając kontaktu wzrokowego z rudym. — Jeśli powiesz mi więcej na temat Klanu Burzy i waszych kotów, może pomyślę nad jakimś wynagrodzeniem.
No... I nareszcie przechodzili do konkretów.
— Jeżeli pytasz o to, które koty mogą wszcząć bunt, to się nie martw. To zajęcze serca. Jak coś spróbują to sam będę zdziwiony. Nigdy jeszcze odkąd pamiętam, nie sprzeciwili się niesprawiedliwym zmianom otwarcie. Ci co doprowadzili do upadku mojej babci są już w starszyźnie albo nie żyją. Reszta to mysie móżdżki. Zapewnij im pożywienie, możliwość odpoczynku, a łapą nawet nie kiwną — prychnął, nie przerywając kontaktu wzrokowego ze swoim rozmówcą. Nie bał się lidera wilczaków. Już i tak zbliżał się jego czas, który spędzi u boku babci. Wierzył w to, że była przy nim i go wspierała.
— Nie każdy z nich, Rozżarzony Płomieniu. Ale dopilnuję do tego, by ze mną nie walczyli — obmierzył go wzrokiem. — W innym wypadku będą błagać o śmierć. — Ogon lidera lekko zafalował. Rozejrzał się po obozie, po czym znów zwrócił wzrok na rudego kocura. — Czy była tu kiedyś kotka imieniem Łasiczy Skowyt? — spytał nagle. 
— Była. Twoja wilczaczka. Przyszła kajać się do Kamiennej Gwiazdy o azyl, opowiadając jakim jesteś potworem. Urodziła kociaki. O dziwo rude. Nazywają się Zwiędły Hiacynt i Malwinowa Łapa. Nie przykładała uwagi do ich wychowania. Zakrzywiona Ość im ciotkowała. Ale teraz Łasiczego Skowytu nie ma. Chyba zdechła, nie przykładałem do tego uwagi, więc nie powiem ci jak. Ale ta druga... ugh... to podła żmija. Kamienna Gwiazda na krótko przed swoją śmiercią ją wygnała.
Mroczna Gwiazda uniósł brwi.
— Jak dokładnie wyglądają? — spytał. — Zakrzywiona Ość, oczywiście. To dezerterka i zdrajczyni. Wywinęła mi się spod łap. Zostawiłem ją na pastwę losu przed podróżą, sądziłem, że sama umrze. Ale przeżyła, jakimś cudem —  miauknął lodowatym tonem głosu. — Przynajmniej podjęła jedną mądrą decyzję. Zakrzywiona Ość żerowała na waszym klanie, gdy wy nie patrzyliście. Dziwię się, że udzieliliście schronienia obcym kotom. Najpewniej dopilnowała, by nie wyrosło nic dobrego z tych dwóch. Ale spodziewałem się tego — wyprostował się, poprawiając w siedzeniu. — Mów dalej. Powiedz mi wszystko, co wiesz o Klanie Burzy.
Widział, że jak dało się palec, to kocur chciał porwać i całą kończynę. Niech sobie nie myślał, że był zdrajcą. Owszem... Udawał takiego, lecz informację, które mu udzielał były im bardzo na łapę. Niech sobie myśli, że ktoś pękł. A w zasadzie fajnie byłoby mieć pod koniec życia jakieś profity z tego, że dogadywało się z tymi psami. Na dodatek fakt, że jego syn skończył jak skończył, nie był dla niego zadowalający. Musiał się dostać do Leśnego Pożaru, więc trzeba było podlizać się temu idiocie, co go osobiście bardzo brzydziło. 
— Chyba bardzo nas lubisz, skoro tak cię interesują klanowe plotki — prychnął. — Nic więcej nie mam do dodania. To wszystko co mogę powiedzieć o moim klanie. Życie tu nie jest za ciekawe, a twoi mali wilczacy, tak jak już wspomniałem są rudzi. Jeden rudy, drugi kremowy, niebieskie oczy. Jak zawołasz ich z imienia na pewno przyjdą. — Uśmiechnął się cierpko.
— Uważaj na słowa, Burzaku, bardzo nie chciałbym zmienić opinii na twój temat — skuł go lodowatym spojrzeniem. — Ale udzieliłeś pożytecznych informacji. Twoi koledzy są raczej małomówni.
— Przeżyłem trzy niewole, w jednej to ja jednak byłem panem, a nie ofiarą, a ich jest to pierwsza, nie wewnętrzna, ale to wszystko wygląda podobnie. Nie zamierzam nadstawiać karku za bandę tchórzy, gdy i tak niedługo przyjdzie mi odejść z tego świata. Dlatego Mroczna Gwiazdo, jeżeli pozwolisz to chętnie się zabawie ten ostatni raz. Jeżeli będziesz potrzebował, aby komuś przeorać gębę, chętnie pomogę — zaoferował swoje usługi, ponieważ marzył o wlaniu jakiemuś nierudemu odkąd Kamień zakazała mu bycia niemiłym. A teraz Mroczna Gwiazda dawał mu idealną sposobność i wymówkę przed Tygrys do spełnienia swoich sadystycznych ambicji.
Lider uśmiechnął się serdecznie. 
— Opłaca się mieć w nas sprzymierzeńców. Może jeszcze tego nie rozumieją, ale wkrótce sami przyznają mi rację. Poinformuję cię, jeśli będziesz potrzebny.
Skinął łbem. 
— To skoro się dogadaliśmy to mam prośbę. Pozwól mi spotkać się z synem. Tym co został twoim wojownikiem. Może ktoś przy nas być jeżeli się obawiasz, że wpadnie nam coś głupiego do łba — poprosił, chociaż nie wierzył, że aż tak nisko upadł, by to zrobić. Ale tak. To się stało. Schodził na psy.
— A co dasz mi w zamian za to spotkanie?
No czy on żartował? Przecież odpowiedział mu na wszystkie pytania. To było w końcu po coś! 
— To jeszcze coś chcesz po tym jak ci zaoferowałem swoje usługi i zdradziłem klan? Myślę, że to odpowiednia zapłata za jedną rozmowę.
Czarno-biały uśmiechnął się.
— Sądziłem, że Burzaki nie umieją negocjować. Spotkasz swojego syna, jeśli sam będzie tego chciał.
Skinął łbem. O to jakoś martwić się nie zamierzał. Wiedział, że syn przyjdzie. Mieli w końcu dobre stosunki. Gorzej miała się sprawa, że nie ufał wilczakowi. Czy przekaże wiadomość? Mógł tylko gdybać.
— Jak widzisz, potrafimy zadziwiać. Przynajmniej poniektórzy. W takim razie już nie przeszkadzam. — Wstał, po czym odszedł, nareszcie oddychając z ulgą. Miał nadzieję, że Tygrys się o tym nie dowie. Coś czuł, że przeorałaby mu grzbiet. Wiedział jednak co mogłoby sprawić, żeby mu wybaczyła. Czasami podwójny szpieg był wart takiej ceny, jeżeli nagrodą była wolność. 


27 marca 2023

Od Rozżarzonego Płomienia CD. Tygrysiej Smugi

 — Ah... A więc to tak... — mruknął pod nosem. Oczywiście. Właśnie tak chciał. Zaatakować i wydobyć z nich wszystkie informację o Jelenim Puchu. Nie spodziewał się, że zastępczyni zechcę się przekradać, próbując przeszukać obcy, ogromny teren, próbując zostać nie wykryta. 
— Wiesz... Możemy spróbować, ale jeżeli trzymają go w obozie, to niezbyt zda nam się takie kluczenie po lesie — zauważył.
Mogli przecież zostać nakryci, a wtedy nie uniknęliby walki oraz tłumaczeń przed Kamienną Gwiazdą. Naprawdę nie pojmował jak starucha mogła grzać sobie tyłek w ciepłym legowisku, gdy ich wróg z nich sobie szydził. Może gdyby nie fakt, że Jeleni Puch miał rudą sierść, czarna liderka by zainteresowała się nim bardziej. Pf... Rasistka. A podobno to on nim był! 
Widział jak ruda rozgląda się na boki, jakby wciąż się wahając przed przekroczeniem granicy. Patrol wilczaków dalej tkwił wiele lisich skoków przed nimi, jednak powoli zaczynał się zbierać do siebie. Niedługo droga stanie przed nimi otworem. 
— Co wy robicie? — czyjś głos był tak nagły, że oboje podskoczyli. 
Pochmurny Taniec zmierzył ich spojrzeniem i tylko modlić się trzeba było do babci, aby nie pomyślał, że właśnie tu randkowali! 
— A co cię to obchodzi gówniarzu? — Nieco się uniósł, górując nad młodzieńcem. — Wracaj do swoich spraw. 
Wojownik parsknął na to, kręcąc łbem. Ugh... Przeklęta nieruda łajza. Rządził się jak nic! Jego pazury wysunęły się, gotowe by mu wlać i pokazać gdzie jego miejsce, lecz zastępczyni powoli uniosła się na łapy, zaciskając pysk. 
— Przestańcie. Wracajmy... Wracajmy po prostu do obozu — zarządziła. 
Widząc jak kocica rezygnuje ze wspólnej infiltracji terenów wroga, ruszył jej śladem, trącając jeszcze barkiem nierudego z wywyższającym spojrzeniem. 

***

Wojna! Słyszał o niej. Tygrysia Smuga naprawdę ją wywołała wraz z jakąś nocniaczką. Gdy o tym usłyszał chciał się tylko śmiać i śmiać. Był jednak za stary, by myśleć o przetrącaniu kilku karków. Nigdy nie spodziewał się dożyć tak sędziwego wieku. Chociaż... Nadal czuł się dość młody. Raz nawet poszedł na samotny spacer, lecz pech sprawił, że jakiś zapchlony i ogromny szczur go użarł w łapę. Nie potrafił uwierzyć, że coś takiego go spotkało. Wiśniowa Iskra przez to nakazała mu nigdzie już nie wychodzić samotnie, gdy zajmowała się dość paskudnym zranieniem. 
Uniósł wzrok znad zabandażowanej kończyny, a widząc na horyzoncie znajomą rudą sylwetkę, wyszedł z legowiska starszych, do którego nie tak dawno się przeniósł, po czym usiadł obok przyjaciółki. 
— Przykro mi, że nie pomogę ci odbić syna, ale... łapy już nie te co kiedyś... — westchnął dość głośno, ponieważ ten stan mu się nie podobał. Chciał dalej szaleć, chciał dalej marzyć o potędze i wielkości, a nie gnić w legowisku, jednakże... Księżyce wcale się nie cofały. Nie był młody, a wręcz coraz bardziej jego rudość bladła i pokrywała się siwizną, co było dla niego wręcz okropne! Nie mógł zamienić się w nierudego! Był w kończy czystym rudzielcem! Najwspanialszym, którego należało czcić! 

<Tygrys?>

Wyleczony: Rozżarzony Płomień

12 lutego 2023

Od Rozżarzonego Płomienia CD. Tygrysiej Smugi

 Pomoże szukać? Czyżby chodziło o jej syna? Od jakiegoś czasu miał pewne domysły, kto mógłby stać za jego zaginięciem i gdzie należałoby szukać. Przepytał dokładnie swoją córkę z tego co pamiętała, lecz nie było tego wiele. W większości to były tylko czcze spekulację, ale postanowił mimo wszystko je sprawdzić. Tygrysia Smuga powinna wiedzieć... Nawet jeśli okazałoby to się nieprawdą i głupią pomyłką, to sądził, że było warto iść za jedynym tropem. 
Wyszli z obozu, a on odetchnął pełną piersią. Uwielbiał spacery w towarzystwie zastępczyni. Niegdyś żywił do niej najgorsze uczucia, lecz teraz? Teraz ich przyjaźń kwitła, co było aż zaskakujące. Musiał tylko pozbyć się pewnego rudego gnoja, by odkryć, że to nie on był toksyczny, a jego zazdrosny partner. Bez niego jego życie stało się jakieś takie lepsze. Od razu zaczął dogadywać się ze swoją rodziną, którą niegdyś gardził. W większości była to zasługa właśnie Tygrysiej Smugi, która pokazała mu nowe horyzonty. 
Cieszył się, że zastępczyni ufała mu bardziej od Kamiennej Gwiazdy. Samotny spacer z nim, niegdyś mógłby być ryzykowny, lecz teraz? Udowodnił, że zależało mu na życiu rudej, gdy uratował jej życie przed wygłodniałym samotnikiem. Pewnie gdyby nie kolor sierści, inaczej to spotkanie by się zakończyło, więc cieszył się bardzo, że kotka była jedną z nich. No może i jego rasizm osłabł, a raczej ukrywał go, by znów nie zostać za niego ukaranym, ale dalej w nim tkwił. 
— Muszę go znaleźć. Musimy — usłyszał słowa, które zwróciły jego uwagę. 
—  Tak... Znajdziemy go —  potwierdził, chociaż nie był do końca o tym przekonany. — Mam pewną teorię... Gdzie możemy zacząć. — Ruda zwróciła na niego spojrzenie przepełnione nadzieją, więc kontynuował. — Moja córka mówiła, że poszli na patrol w okolicę granic z Klanem Wilka. 
—  Musimy tam iść. Wiem, że wszyscy sprawdzali je wielokrotnie, a wilczacy nic o nim nie wiedzą, ale muszę... — nie dokończyła, ponieważ oparł swoją łapę na jej ramieniu, zatrzymując ją w miejscu. 
—  W tym sęk. Nie zauważyłaś, że wilczacy dziwnie się zachowują? Obstawili granicę swoimi patrolami. Wręcz pilnują ich cały czas. Tak jakby... Bali się intruzów — podzielił się z nią swoimi spostrzeżeniami. —  Wypytałem Płonącą Pożogę co działo się przed tym, jak straciła pamięć — zaczął, kierując wzrok w stronę granicy z klanem Mrocznej Gwiazdy. — Twierdziła, że wygłupiała się z Jelenim Puchem i Zakrzywiona Ość kazała im zrobić w tamtym rejonie obchód. Może to tylko przypadek, ale ta kotka pochodzi przecież z tego klanu. Rozmawiała na zgromadzeniu z Mroczną Gwiazdą, a niedawno i dołączyła kolejna, rodząc u nas swoje młode. I nagle tak o, Jeleni Puch idzie na granicę, bo posłuchał obcej i już nie wrócił... To twój syn, Tygrysia Smugo. Klan Wilka wie, że jesteś zastępczynią. Jeżeli go porwali... To po to, by ciebie osłabić. To wypowiedzenie wojny. Nie mam jednak dowodów na to, czy to prawda, ale... Wszystko wskazuję na ich winę. 

<Tygrys?> 

09 lutego 2023

Od Rozżarzonej Łapy (Rozżarzonego Płomienia) CD. Kamiennej Gwiazdy

 Nadal w to nie wierzył, ale Kamienna Gwiazda zwróciła mu jego stare imię. Przy okazji zlitowała się nad Glinianym Uchem, co przyjęło się z ogólnym niezadowoleniem w klanie. Ale... Miał to gdzieś. Liczyło się to, że upokorzenie minęło. Nareszcie mógł spać z innymi wojownikami i żyć jak dawniej... No dobra. Jeszcze te nierude, wronie strawy go pilnowały, ale przywykł już do ich obecności w swoim otoczeniu. Za bardzo był szczęśliwy, aby ten dzień został mu popsuty. 
Szczypiorkowa Łapa dalej jednak pozostawała łapą. Może to przez to, że dalej knuła obalenie liderki, zamiast wziąć się w garść i nieco poudawać miłą? Wtedy na pewno zyskałaby sporo. 
Musiał przyznać, że puszył się bardzo. Jego dobry humor trwał i trwał, nawet jeśli widział, że dookoła niego dzieją się kocie dramaty. Syn Tygrysiej Smugi dalej się nie odnalazł, a Leśny Pożar raz po raz wylewał łzy za swoim ukochanym, ale... To go nie dotyczyło, więc nie psuł sobie tym humoru. Okazywał im swoje wsparcie na tyle ile potrafił ktoś, kto był do szpiku kości egoistą, no ale się co niecoś starał. 
Topór wojenny z Kamienną Gwiazdą został na jakiś czas zakopany. Nadal nie podobał mu się fakt, że kotka dorwała się do władzy, ale wraz z mijającymi księżycami, widział jak ta zachodzi siwizną, a jej czas powoli się kończył. Kiedyś zdechnie, a wtedy... Wtedy Tygrysia Smuga będzie liderką. Nie wierzył w to, aby został wybrany na jej zastępcę, ale mógł inaczej wpłynąć na rudą. Wystarczyło ją "wesprzeć", tak jak ona wiele razy to robiła, a wtedy może zrozumie, że nierudzi to był problem Klanu Burzy. Bo gdyby nie oni i nie te pokrętne decyzję ich liderki, Jeleni Puch pewnie by dalej wśród nich był. 
— Kamienna Gwiazdo, witaj. — Posłał kotce cwaniacki uśmieszek, gdy skierował do niej swoje kroki.
Kocica zmierzyła go spojrzeniem, jakby spodziewała się jakiejś sztuczki z jego strony. Było to dla niego zabawne, ale i łechtało mu ego. Wiedziała, że był zdolny do wszystkiego, a to oznaczało, że był ponad nią. Dzisiaj jednak nie przyszedł uprzykrzać jej życia. Kocica jeszcze zdegradowałaby z powrotem, a tego by nie zniósł. O nie... Sprawiedliwość sama ją dopadnie. Nie będzie musiał brudzić swoich łap. 
— Chciałem ci jeszcze raz podziękować za zwrócenie mi imienia. Bardzo to dużo dla mnie znaczy. Dlatego też... Postanowiłem ci nieco pomóc — miauknął tajemniczo. — Widzę jak się starasz, aby znaleźć Jeleni Puch. To miłe z twojej strony, że interesuje cię los rudzielca. Rozmawiałem z moją córką o tej całej sytuacji... Ale nic nie pamięta jak dobrze wiesz... Jednak... Wpadłem na pewien trop. To jest tylko mój domysł. Nie mam dowodów, ale jeżeli mi pozwolisz to chętnie sprawdzę czy dobrze myślałem. Nie chcę robić nic bez twojej zgody, bo jeszcze uznasz, że to ja jestem ten zły — prychnął. — To jak będzie? 

<Kamień?>

27 grudnia 2022

Od Rozżarzonej Łapy do Gepardziej Łapy

Praca była... Ciężka. Kiedy dostanie to cholerne imię z powrotem? Czy naprawdę na zawsze miał już pozostać uczniem? Kamienna Gwiazda zdawała się z tego faktu zadowolona. Wciąż ich więziła, wciąż traktowała jak kogoś gorszego sortu. Nie wierzył w te je czcze gadanie, że rasizm przeminął i teraz każdy mógł żyć normalnie. Tsa... Nie był głupi. Trzeba było się jej pozbyć i wsadzić na stołek lidera Tygrysią Smugę. Ona na pewno nie robiłaby mu takiego problemu. Lubili się, dogadywali, co było zaskakujące, zważywszy na fakt, że kiedyś pluł na nią jadem. 
Wrócił z polowania kulejąc, ponieważ poślizgnął się na błocie i wyrżnął dość mocno o ziemię. Bolały go łapy, bolał ogon... Tym ostatnim nie mógł nawet poruszyć, tak go skręcało. Od razu skierował kroki w stronę legowiska medyków, gdzie zastał nie Wiśniową Iskrę, a jej wieczną uczennicę. Ta to musiała mieć tupet... Że też nie została pozbawiona terminu, skoro nie potrafiła dalej leczyć. Na dodatek była nierudą. Od razu jego pysk skrzywił się z obrzydzeniem. Ble... Musiał jednak znieść jej obecność, by wykurować się po upadku. 
Usiadł na mchu, przeszywając szynszylową wzrokiem.
— Daj coś na ból — miauknął prosto z mostu, chcąc pozbyć się tego nieprzyjemnego uczucia. 
— Ale jaki? — wzruszyła ramionami. 
— Łap. Odpadają mi. Najbardziej tu na barkach — Wskazał łbem. — No i ogon. 
Uczennica zaczęła go oglądać, a on krzywił się, gdy te jej włochate łapy go dotykały. Stwierdziła zwichnięcie ogona, a reszta jego ciała była tylko poobijana. No... Przynajmniej tyle. Chociaż taki odpoczynek w legowisku medyka byłby mu na łapę. Dała mu zioła, które przyjął szybko, aby doznać jak najszybszej ulgi. Westchnął. Teraz powinien wyjść i wrócić do pracy, ale mu się nie chciało. Postanowił więc nieco uprzykrzyć życie Gepardziej Łapy, a raczej... miło z nią porozmawiać. 
— Ile już się szkolisz? Nie szkoda ci życia na zabawę roślinkami? — zapytał. 

<Gepardzia Łapo?>
Wyleczony: Rozżarzona Łapa