Otulił kocicę ogonem, chcąc dać jej wsparcie, którego teraz bardzo potrzebowała. Ciężko parzyło mu się na tą jawną niesprawiedliwość jaka spotkała jego wnuczęta. Liderka oszalała, ale co się dziwić... Kierowała się ślepo zasadami wytyczonymi przez Kamienną Gwiazdę. To był wstyd i skaza na jej honorze. Gdyby był młodszy i jeszcze pełen sił, poszedłby do Różanej Przełęczy i nawrzeszczał na nią tak, że by dwa razy zastanowiła się nad tym, nim ukarała za nic jego rodzinę. Doprawdy to przestawało być zabawne. Może i mu należała się kara, ponieważ był świadomy tego, że nie był dobrym kotem i wiele zła w życiu popełnił, ale Lew i Piasek? To były jego promyczki, grzeczne dzieci, które urodziły się w niesprawiedliwych czasach. Ah, gdyby tylko powstali za rządów jego babci... Żyliby jak władcy, a nie pospólstwo, które miało żreć tylko ochłapy, bowiem większość specjałów wyżerała nieruda masa.
— Nie poddawaj się — zwrócił się do rudej, przytulając troskliwie. — Sprawiedliwość w końcu wygra. Na powrót będziemy wielcy, wierzę w to. Wystarczy nie poddawać się. Nie pozwól, aby ta zdradziecka żmija cię złamała. Jesteś moim płomyczkiem, Lewku. Nadzieją na to, że świat stanie się lepszym miejscem dla naszego rodzaju. Nawet jak będą nas ugaszać, my będziemy żarzyć się jako nikła iskierka, która z czasem zapłonie na nowo. Ten gorliwy płomień naszej wiary jest w każdym z nas. Nie zapominaj o tym.
Zauważył, że kotka rozpromieniła się na te słowa. Cieszył się z tego, ponieważ nie lubił widzieć smutku na jej pysku. Nie pasował do niej.
— Nie zapomnę. Nie pozwolę na to żeby mnie złamała. Żadnego z nas. — obiecała. — Jestem w końcu Lew, prawda dziadku? — zagadnęła, będąc dumna z miana jakie jej dano po narodzinach. Uniosła dumnie łebek, chcąc wyglądać nieskazitelnie. Nic nie było w stanie złamać jej wewnętrznego ognia. Nie była jakąś marną Różą; bez swoich kolców była najzwyklejszym chwastem, którego można było się pozbyć w każdej chwili. — Jest przeciwna podziałom, a sama je wprowadza i na nie zezwala. Hipokrytka — prychnęła cicho. — Jeśli chce mieć we mnie wroga, proszę bardzo. Zostanę nim i uprzykrzę jej życie do końca jej rychłego panowania. Postaram się otworzyć innym kotom oczy. Z Piaskiem się udało, a wiesz dziadku jaki on jest. W końcu dostrzegł jak zepsutego mamy kota u władzy. Z innymi też to się uda, musi. Razem zmienimy klan na lepsze. Obiecuję ci to. Będziesz z nas dumny, z całej naszej trójki jeszcze bardziej niż jesteś.
— Wiem, że będę — przytaknął jej. — A teraz leć przynieś dziadkowi coś na ząb. Umieram z głodu. — Wypuścił ją z objęć, a ta z radością poszła spełnić jego starcze polecenie.
Cieszył się, że ją miał. Taka wnuczka to skarb.
***
Czuł jak opuszczają go siły, jak świat powoli rozmazuje się, a głosy docierają do niego z oddali. Wiedział, że nadszedł jego czas. Czekał na ten moment odkąd trafił do starszyzny, a każdy ruch zaczął przyprawiać go o ból. Sądził, że wykończy go czerwony kaszel, ale mylił się. Śmierć nadeszła w spokoju, w ładny dzień Pory Nowych Liści. Nigdy nie spodziewał się dożyć starości, a oto stuknęło mu sto trzydzieści księżyców. Przeżył większość swojej rodziny, wrogów, a nawet przyjaciół. To była niesamowita przygoda. Nie potoczyła się ona tak jak oczekiwał, bowiem pragnął zachować dziedzictwo Piaskowej Gwiazdy i po jej śmierci objąć rządy, nawet planował powstanie, ale Tygrysia Smuga pokazała mu inną drogę niż zemsta. Zawierzył jej swoją przyszłość, która doprowadziła go do tego momentu. Spokojnej śmierci, wśród bliskich, a nie na wygnaniu, które mogło go czekać.
Ruda plama to było ostatnie co ujrzał. Uśmiechnął się do kształtu, którego zapach informował go, że oto przybyła jego ukochana Lew. Nadzieja Klanu Burzy, która niosła wole Piaskowej Gwiazdy.
— Będę przy tobie... — szepnął ostatkiem sił. — I czekał... po drugiej stronie... z twoją praprababcią... — jego głos cichł i cichł, aż umilkł na zawsze.
Nastała ciemność.
Poczuł jak jego dusza ulatuje z ciała. Na powrót widział, ale nie tak jak za życia. Wszystko było inne. Nie wiedział co teraz się stanie, ale był świadom, że niebiosa nie były mu pisane. I gdy tak obserwował z góry swe ciało oraz wnuczkę, poczuł jak coś go wciąga.
Mroczna Puszcza powitała go na swych ziemiach.
A co było dalej? Tego nie wie nikt.
<Lewku? Dziadzio rip :c>
[*]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz