Wyszła z obozu za mentorką. Szły przez las aż nie doszły do starego poskręcanego drzewa otoczonego cierniami. Wyglądało jakby od dawna było martwe.
-To Cierniste Drzewo. Tu klan wilka chowa swoich przodków. Według legend wcale nie jest martwe a żywi się krwią kotów które zranią się cierniami- opowiadała mentorka niczym najbardziej wykwalifikowany przewodnik w muzeum. Wzdrygnęła się. To drzewo same w sobie nie wyglądało dla niej jakoś bardzo strasznie. Może w nocy wyglądało przerażająco ale jak na razie mogła je porównać do uschniętego krzaka. Co innego te ciernie. Wraz z legendą stanowiły jedyny powód dla kotki by trzymać się na jakąś odległość. Poszły dalej. Tym razem znalazły się przy dziwną kładką zawieszoną pomiędzy dwoma głazami. Kładka nie była jednak z drewna a czegoś błyszczącego w słońcu co wyglądało na raczej twarde.
-To jest Potworna Przełęcz. To coś pomiędzy skałami to skrzydło sztucznego ptaka dwunożnych. Ptak ten podobno ugasił tu pożar a potem gdzieś spadł.- mówiła bura. Bursztynowa Łapa nie słuchała. Zamyśliła się. Z transu obudziła ją jednak mentorka rzucając się na nią i przygniatając do ziemi. Osłupiała po czym spróbowała zepchnąć z siebie pręgowaną dziko jednak bez skutku. W końcu kotka z niej zeszła.
-Musisz być bardziej uważna- oznajmiła.
-W Klanie Burzy nie uczyli mnie walki- rzuciła na swoje usprawiedliwienie. Zielonooka wydawała się zdziwiona.
-Tu w Klanie Wilka stawiamy szczególny nacisk na walkę. Nawet jako wojownicy chodzimy regularnie na treningi żeby nie wyjść z formy- powiedziała mentorka. Zdziwiło ją to. To musiało być dziwne. Być wojownikiem ale nadal chodzić na treningi jak uczeń. Może dlatego lider miał nad nimi tak dużą władzę? Czuli się mniej wartościowi i łatwiej było nimi sterować?
- To co teraz?- zapytała nie pewna co powinna powiedzieć.
- Spróbujmy szybko popracować nad walką. Wyobraź sobie że to drzewo to kot lub koty których najbardziej nienawidzisz.- powiedziała wskazując na dąb. W jej wyobraźni od razu drzewo stało się dużą grupą kotów. Zajęcożercy to ci którzy skrzywdzili ja najbardziej. Lecz wśród nich są wybitne przypadki a były nimi dwie kotki które stały na przedzie. Szylkretowe futro obok rudego. To były Cicha Łapa i Lwia Paszcza. Instynktownie wysunęła pazury. Zaczęła machać łapami na oślep. Drapała wszystko raz po raz orąc pyski wrogów. Wtedy przypomniało jej się że to nie były prawdziwe koty. Znowu widziała drzewo. Przestała. Uspokoiła oddech. Rytm serca też jej zwalniał. Wtem poczuła palący ból w przednich kończynach. Zdziwiona popatrzyła na swoje łapy. Tępo obserwowała jak z jej łap leci krew. Spojrzała pytająco na mentorkę.
-C... Co się właśnie wydarzyło?- zapytała.
[313 słów]
<Mentorko? Chyba mnie poniosło.....>
[Przyznano 6%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz