Siedziała wyprostowana, patrząc się na swoją rodzinę. Matki na chwilę nie było. Poszła pewnie po coś ze sterty zdobyczy. Słońce już zachodziło. Niedługo będzie pora snu, Wilczek zdecydowanie jej się nie podobała. Była jej siostrą, więc była do niej przywiązana, ale była zbyt głośna. Zbyt radosna. Mówiła za dużo. Byli dziećmi wybranki Mrocznej Puszczy i zastępcy klanu! Przyszłymi członkami kultu! Nawet teraz musieli być poważni. Co innego Cis. On był trochę taki jak ona, tylko nie wykazywał tak dużego zapału Mroczną Puszczą i kultem. Odpowiadało jej jego towarzystwo. Miała nadzieję, że przynajmniej on rozumie, że są królewskimi dziećmi i muszą chociaż zachowywać pozory. Zdała sobie sprawę, że jej futerko odstaje w jednym miejscu, więc od razu jej przylizała. Trudno jej się jeszcze poruszało, dlatego tylko siedziała, nakrywając przednie łapy czarną kitą. Ponownie spojrzała na Cisa. Siedział tylko tak jak ona. Widać było, że nad czymś się zastanawia. Kiedy mama wróci? Nudziło jej się nieco już od dłuższego czasu. Chciała do kogoś podejść i się pobawić! Wiedziała oczywiście, że to jej nie przystoi. Zamiast tego podeszła pilnując kroku do Cisa. Było to bardzo trudne. Lewa-prawa, lewa-prawa. Tragedia. W końcu jednak udało jej się dotrzeć do brata i usiadła obok niego. Nie rozmawiali dotychczas zbyt wiele, głównie dlatego, że mieli dopiero kilka dni. Mrok najlepiej się rozmawiało o rzeczach związanych z Klanem Wilka, Mroczną Puszczą i kultem, bo nawet jeśli matki nie było obok, miała poczucie, że ją słyszy. Patrzyła się przez chwilę na brata, który zdawał się nie dostrzegać jej obecności. A idąc tu chodem kilkudniowego kocięcia, które jeszcze nie za dobrze wie, co to znaczy chodzenie, tupała całkiem głośno. Kiedy zdała sobie sprawę, że brat będzie milczał, zagadnęła go sama.
- O czym myślisz bracie? – wymruczała cicho, nisko i spokojnie tuż przy jego uchu. Zadziałało. Cis podskoczył, obracając się do Mrok.
- Och, Mrok. Zaskoczyłaś mnie. – miauknął.
- Nigdy nie daj się zaskoczyć. Miej oczy i uszy dookoła głowy, aby odeprzeć potencjalny atak. – mówiła, nie zmieniając tonu. Był cichy i zimny, ale spokojny. – Kiedy będziemy walczyć z Klanem Burzy, ostrożność na pewno ci się przyda. – stwierdziła.
- A skąd pomysł, że będziemy walczyć z Klanem Burzy? – zapytał Cis szczerze zaskoczony. Tak jej się przynajmniej wydawało. Już miała mu to wyjaśnić, ale zawahała się. Mama zrobiłaby to inaczej. Postanowiła postąpić tak, jak zrobiłaby to Jadowita Żmija na jej miejscu. Zmroziła brata lodowatym spojrzeniem, starała się, żeby było ono straszne. Pewnie nie wyszło jej to za dobrze, bo trudno, żeby spojrzenie małego kocięcia było straszne.
- Skąd pomysł, żeby walczyć z Klanem Burzy? – wycedziła powoli. – A kto zhańbił Klan Wilka? Kot jest naszym znienawidzonym wrogiem? – pochyliła głowę. Jej zielone oczy błyskały w ciemności. Zaczęła go okrążać. Szło jej całkiem dobrze mimo krótkich łapek.
- Ciesz się, że nie ma tu naszej matki. Nie wiadomo co by na to powiedziała. Boisz się walczyć? To zrozumiałe. Jesteśmy jeszcze mali. Ale nie martw się. Pomogę ci pokonać strach. Musisz mieć świadomość, że nie zginiesz, dopóki Mroczna Puszcza nad nami czuwa. A jeśli zginiesz, to i tak tu powrócisz. Nigdy. Nie. Mów. Takich. Rzeczy. Klan Burzy to nasz wróg. Gang słabeuszy, których trzeba zabić. Zrozumiałeś? – zapytała, nie będąc pewna czy wszystkie te rzeczy, które mówi, są prawdą. Miała nadzieję, że jej brat nie prychnie po prostu i nie odejdzie, patrząc na nią z politowaniem. Nie. Nie powinien. Powie to wtedy matce, a ona wyznaczy mu odpowiednią karę. Nie wiedziała, czy doszły do niego jej słowa. Nie była w stanie odczytać niczego z wyrazu jego twarzy. Usiadła i spojrzała mu prosto w oczy, czekając na odpowiedź.
- O czym myślisz bracie? – wymruczała cicho, nisko i spokojnie tuż przy jego uchu. Zadziałało. Cis podskoczył, obracając się do Mrok.
- Och, Mrok. Zaskoczyłaś mnie. – miauknął.
- Nigdy nie daj się zaskoczyć. Miej oczy i uszy dookoła głowy, aby odeprzeć potencjalny atak. – mówiła, nie zmieniając tonu. Był cichy i zimny, ale spokojny. – Kiedy będziemy walczyć z Klanem Burzy, ostrożność na pewno ci się przyda. – stwierdziła.
- A skąd pomysł, że będziemy walczyć z Klanem Burzy? – zapytał Cis szczerze zaskoczony. Tak jej się przynajmniej wydawało. Już miała mu to wyjaśnić, ale zawahała się. Mama zrobiłaby to inaczej. Postanowiła postąpić tak, jak zrobiłaby to Jadowita Żmija na jej miejscu. Zmroziła brata lodowatym spojrzeniem, starała się, żeby było ono straszne. Pewnie nie wyszło jej to za dobrze, bo trudno, żeby spojrzenie małego kocięcia było straszne.
- Skąd pomysł, żeby walczyć z Klanem Burzy? – wycedziła powoli. – A kto zhańbił Klan Wilka? Kot jest naszym znienawidzonym wrogiem? – pochyliła głowę. Jej zielone oczy błyskały w ciemności. Zaczęła go okrążać. Szło jej całkiem dobrze mimo krótkich łapek.
- Ciesz się, że nie ma tu naszej matki. Nie wiadomo co by na to powiedziała. Boisz się walczyć? To zrozumiałe. Jesteśmy jeszcze mali. Ale nie martw się. Pomogę ci pokonać strach. Musisz mieć świadomość, że nie zginiesz, dopóki Mroczna Puszcza nad nami czuwa. A jeśli zginiesz, to i tak tu powrócisz. Nigdy. Nie. Mów. Takich. Rzeczy. Klan Burzy to nasz wróg. Gang słabeuszy, których trzeba zabić. Zrozumiałeś? – zapytała, nie będąc pewna czy wszystkie te rzeczy, które mówi, są prawdą. Miała nadzieję, że jej brat nie prychnie po prostu i nie odejdzie, patrząc na nią z politowaniem. Nie. Nie powinien. Powie to wtedy matce, a ona wyznaczy mu odpowiednią karę. Nie wiedziała, czy doszły do niego jej słowa. Nie była w stanie odczytać niczego z wyrazu jego twarzy. Usiadła i spojrzała mu prosto w oczy, czekając na odpowiedź.
<Cis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz