Byłam w szoku, wiedzieli o nas?! Zrozumiałam, że to nie przelewki, mogą przyjść po nas w każdej chwili. Zeskoczyłam ze skały i zwołałam każdego kota z naszego klanu. Wszyscy zebrali się ciasno przy nas.
- Musimy uciekać, klanu zostały zaalarmowane, jesteśmy jeszcze zbyt słabi!- syknęłam przez zaciśniętą szczękę, nie mogło to do mnie dotrzeć. Kto im powiedział!? Nie było teraz czasu na zastanawianie się. Wyskoczyłam z obozu i ruszyłam przed siebie prowadząc klan. Rozejrzałam się w około, nie mieliśmy wiele wariantów do ucieczki. Poprowadziłam ich do Drogi Grzmotu. Po drugiej stronie znajdowały się Usta Matki, nie możemy tam zamieszkać, ale nic nie stoi na przeszkodzie aby zająć tereny za nim u podnóży Wysokich Skał. Było wcześnie co za tym idzie, nigdzie nie było widać potworów. Cały mój klan bezpiecznie przeskoczył przez drogę i znalazł się po drugiej stronie. Nie dałam im nawet chwili na odpoczynek, musieliśmy iść dalej. Nagle obok mnie pojawił się Dębowa Burza. Na jego pysku gościło zakłopotanie pomieszane z niepewnością.
- Dokąd idziemy Czysta Gwiazdo?- zapytał kładąc uszy. Widziałam po nim, że się obawiał. Westchnęłam cicho i spojrzałam na kocura.
- Do nowego domu, jesteśmy za słabi by walczyć- odpowiedziałam łagodnym głosem. Sama dziwiłam się jak zachowywałam się przy nim, od razu łagodniałam i byłam jak grzeczna kicia. Po prostu, miał coś w sobie co dawało mi uczucie spokoju. Dębowa Burza posłał w moją stronę szczery uśmiech. Odwzajemniłam go mimo wszystko. Nagle się ogarnęłam, co ja robię?! Mam budować opinię silnej nie milutkiej!
W końcu dotarliśmy do Ust Matki, w powietrzu wciąż unosiły się zapachy klanów. Wzdrygnęłam się na samą myśl walki z nimi, czy to ma jakikolwiek sens? Oczywiście, że ma! Jednak coś odciągało mnie od myśli, że to jakoś pomorze, a bardziej ktoś.
Po długiej wędrówce dotarliśmy na miejsce. Słońce już zachodziło za horyzont. Ogłosiłam przerwę, wszystkie koty padły na ziemie zmęczone. Nic nie jadły od rana, nie mogłam się im dziwić. Kazałam każdemu wybrać się na polowanie, sama także ruszyłam. Za mną, niczym cień, podążył Dębowa Burza. Z początku nie odzywaliśmy się do siebie za wiele, ale później rozmowa zaczęła się kleić. Oczywiście co chwilę rzucał jakieś żarty, które nawet mnie rozbawiały.
Złapaliśmy trochę zwierzyny i już mieliśmy wracać kiedy kocur usiadł i spojrzał w górę.
- Czysta Gwiazdo, spójrz w niebo- powiedział do mnie. Odłożyłam królika i przycupnęłam obok niego. W istocie, niebo zapełniło się pięknymi migoczącymi gwiazdami. Srebrna Skórka pokazała swoje prawdziwe oblicze.
- Czyż one nie są piękne, te wszystkie gwiazdy?- spytał mnie kocur rozglądając się po niebie.
- W istocie Dębowa Burzo, zawsze mnie zachwycały- odpowiedziałam. Nagle poczułam jak kot kładzie swoją łapę na mojej. Zdziwiło mnie jego zachowanie, przeniosłam wzrok na kocura i ujrzałam, że jest wpatrzony we mnie.
- Ale ja mam swoją ulubioną gwiazdę- mruknął cicho wpatrując się mi w oczy. Co on próbował osiągnąć?! Chciał mnie omamić? Dębowa Burza cicho mruczał czekając na moją reakcję.
- Co ty robisz?- spytałam oszołomiona. Kot zbliżył się i otarł się nosem o mój, uśmiechając się.
- Wyznaję ci miłość, ciężko zrozumieć? No proszę, wiem, że nie jesteś taka sztywna, Czysta Gwiazdo!- wyjaśnił Dębowa Burza. Kompletnie zbił mnie z tropu. On mnie kocha? Co to ma znaczyć?! Nie wiem czy moje serce jest jeszcze zdolne by czuć miłość, ale za każdym razem jak byłam blisko kocura ono jakby drgało. Oh Klanie Gwiazd, co to oznacza?
- Dębowa Burzo, ja nie mogę...jestem liderką, na miłość Klanu Gwiazd!
- No i? Jakaś przeszkoda?- drążył temat dalej. Zaczął mnie powoli denerwować, jednak czułam się bezsilna wobec niego. Może to jest to, może czas się zmienić?
- Dębowa Burzo, nie mogę ukrywać, że i ja czegoś do ciebie nie czuję, ale...
- No i wszystko jasne! Czysta Gwiazda, taka pani lód, a serce ma! Oh moja droga, nie pożałujesz decyzji!- wybuchł kocur. Był tak szczęśliwy, że nie mogłam nic zrobić, każdy mój sprzeciw zostałby odrzucony.
- Dębowa Burzo! Czy ja się zgodzi...- tu się zatrzymałam, co by mi szkodził partner? Chyba nic, raz się żyje, prawda?
- Zgodziłaś się, ja to tak odebrałem- zaśmiał się kocur i liznął mnie w nos. Tego mi było za wiele, za dużo uczuć, emocji i zbliżenia do innego kota jak na jeden dzień. Wstałam pospiesznie i chwyciłam królika.
- Chodź zanim inni będą coś podejrzewać. O tym co między nami nikomu masz nie mówić, rozumiesz?!- warknęłam, jednak nie było to wściekłe czy władcze, mój ton stracił wszystko, był delikatny i niepewny. Dębowa Burza kiwnął łbem i podbiegł do mnie. Wróciliśmy do naszego miejsca postoju. Inne koty już się zebrały wraz ze zwierzyną. Pełno było królików i ptaków. Cieszyło mnie to, że będziemy mieli odmienną dietę od tej z Czterech Drzew. Każdy zabrał swoją część i zaczął jeść. Znów spojrzałam na mojego niedorobionego partnera. Dziwna fala ciepła zalała moje skamieniałe serce. Może faktycznie tego mi potrzeba?
Jak ciężko się pisze będąc chorym, i to jeszcze Czystą która ma uczucia, fuck my life.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Czysta Gwiazda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Czysta Gwiazda. Pokaż wszystkie posty
08 września 2016
21 sierpnia 2016
Od Czystej Gwiazdy CD Mruczka i Lamparciej Plamy
Ten zdrajca myślał, że przeszkodzi mi byle jaki potworek? Zaraz gdy zniknął w tumanach kurzu skoczyłam na Drogę Grzmotu w dalszej pogoni, nie mogę teraz się zatrzymać, ten szczur musi wyjawić mi prawdę! W połowie przeprawy przez drogę usłyszałam ryk potwora, wiedziałam, że mnie ostrzega. Zaparłam się łapami i pochyliłam do dołu. Potwór przemknął nade mną a ja kontynuowałam swoje poszukiwania. Wbiegłam na bezpieczny, że tak się wyrażę, teren i zaczęłam węszyć w poszukiwaniu Płomiennej Pieśni. Wyczułam swąd strachu praktycznie od razu. Poszłam za zapachem z nadzieją, że go odnajdę. Idąc jego śladem co raz mylił mnie smród klanu Klifu który był wszechobecny. W końcu znalazłam się u kresu mojej drogi. Zaczęłam szukać kocura wszędzie, zaglądałam pod każdy krzak, nigdzie go nie było. Nieopodal wyczułam lisią jamę, lecz zapach był dość świeży. Nie wierzyłam, że ten tchórzliwy zdrajca wlazłby tam. Wściekła zrezygnowałam z dalszych poszukiwań, właśnie straciłam członka mojego klanu. Jeśli kiedykolwiek wróci, zabiję go od razu. Zdenerwowana i zrezygnowana ruszyłam w drogę powrotną. Tym razem uważałam przy Drodze Grzmotu, rozejrzałam się wiele razy w obie strony. Ani mi się śniło tracić życia w starciu z potworem. Przebiegłam przez drogę i znalazłam się na znajomych terenach. Powolnym krokiem szłam do obozu rozmyślając jak mogę podbić klany posiadając tak mało wojowników i żadnego medyka, to niemożliwe! Nagle usłyszałam szelest w krzakach. Bez namysłu skoczyłam w nie atakując tego kto w nich przebywał. Okazało się, że napadłam małą kotkę. Wywlokłam ją z ukrycia i rzuciłam przed siebie. Była drobna i trochę wychudzona. Jej złote oczka patrolowały teren pospiesznie, widać było jej zdenerwowanie.
- Kim jesteś i co robisz na moich terenach?- zapytałam młodej kotki. Ta w końcu spojrzała na mnie i z pozostałą odwagą mruknęła:
-Jestem Różana Łapa, samotniczka, szukam klanu by dołączyć.
Moje wąsy lekko zadrżały, to była moja szansa! Klan Gwiazd zesłał mi tą małą wojowniczkę jako znak, że teraz będzie tylko lepiej. Uśmiechnęłam się najserdeczniej jak umiałam i przygarnęłam kotkę łapą.
- Posłuchaj, a nie chciałabyś dołączyć do mojego klanu? Nazywam się Czysta Gwiazda i dowodzę klanem Prawdy, który został podarowany mi przez Gwiezdnych- wyjaśniłam najprościej jak umiałam. Różana Łapa ewidentnie zainteresowała się tą propozycją.
- Dobrze, z chęcią dołączę. A opowiesz mi coś więcej?- zachęciła mnie przyszła wojowniczka. Kiwnęłam głową i zaczęłam opowiadać. Ruszyłyśmy obie w stronę, teraz naszego, obozu. Cały czas opowiadałam jej o Klanie Gwiazd, głupiej przepowiedni o czterech wybranych i o moich planach podboju i zaprowadzenia ładu w klanach. Czarna kotka słuchała mnie przejęta całą tą sprawą, dziwne, ale widziałam w niej mnie samą. Byłyśmy bardzo podobne. W końcu doszliśmy do naszego obozu. Przez młodą prawie zapomniałam o Płomiennej Pieśni, lecz przekraczając linię obozu i patrząc na Oślinione Futro wszystko powróciło w tym złość i bezradność wobec tego. Nagle zauważyłam kogoś nowego. Bura kotka siedziała i rozmawiała z Pomarańczową Stopą. Obie dyskutowały o czymś jakby nigdy nic. Podeszłam do nich i chrząknęłam. Nowa odwróciła się i ukłoniła na powitanie.
- Witaj Czysta Gwiazdo, wybacz, że nachodzę cię bez zapowiedzi, ale jestem zaintrygowana twoim klanem. Uczyniłabyś mi wielką przyjemność gdybym mogła do was dołączyć- zaczęła kotka. Byłam zdziwiona, Gwiezdni zesłali mi dziś dwóch nowych członków, dzięki ci o wielki Klanie Gwiazd! Od razu się rozpromieniłam i kiwnęłam łbem.
- Witaj w naszym klanie, Pomarańczowa Stopa zapoznała cię z ogólnym zarysem oraz naszymi planami?
- Tak Czysta Gwiazdo. Oh, gdzie moje maniery, nie przedstawiłam się, mam na imię Śnieżne Serce- przedstawiła się kotka i skinęła mi głową. Byłam niezwykle szczęśliwa, nareszcie Klan rusza do przodu! Jednak musiałam poinformować wszystkich o haniebnym czynie Płomiennej Pieśni. Westchnęłam ciężko i wskoczyłam na skałę. Zwołałam wszystkie koty, których jak na razie wiele nie było, i zaczęłam:
- Moi drodzy! Dzisiejszego dnia stało się dużo dobrego, ale także straciliśmy jednego członka. Płomienna Pieśń okazał się zdrajcą! Nie udzielił mi odpowiedzi na me pytania i spiskował za moimi plecami z innymi klanami. Przerażony czekającymi go konsekwencjami uciekł na tereny Klanu Klifu. Goniłam go, lecz straciłam jego trop. Jeżeli którekolwiek z was zobaczy go na naszych trenach, ma prawo go zaatakować. Wy wybieracie czy sami go zabijecie, czy sprowadzicie przed moje oblicze. Powinniśmy go zacząć szukać, jest niebezpieczny, wie o zamiarach naszego klanu jak i zna jego skład. Od jutra, zaczynamy polowanie na Płomienną Pieśń. To tyle w tej kwestii. Do naszego klanu dołączyła też młoda uczennica, Różana Łapa! Jej treningiem zajmę się osobiście. Dziękuje wszystkim za uwagę- zakończyłam i zeskoczyłam ze skały. Rzuciłam okiem na Oślinione Futro, jego wyraz pyska nie zdradzał nic. Zdenerwowało mnie to, miałam nadzieję, że okaże jakiekolwiek większe zainteresowanie tą sprawą! Podeszłam do Różanej Łapy i zetknęłam się z nią nosem. Młoda kotka była bardzo szczęśliwa z powodu mojej decyzji.
- Trening zaczniemy jutro- rzuciłam w jej kierunku i odeszłam. Byłam zbyt zmęczona, aby robić teraz cokolwiek. Weszłam do legowiska i położyłam się na posłaniu. Zasnęłam bardzo szybko.
Wstałam bardzo wcześnie i postanowiłam odwiedzić obrzeża klanu Nocy. Dawno nie obserwowałam tych kotów. Siadłam na uboczu i obserwowałam płynącą rzekę. Nagle ktoś wyłonił się z krzaków. Był to stary mentor, jak dobrze pamiętam zastępca lidera, oraz jego młody uczeń. Zaczęli normalną lekcję, jak co dzień. Obiło mi się o uszy, że klan Nocy jest bardzo duży, może spróbować ich przeciągnąć na moją stronę? Najrośniej będzie zwerbować młodego. Akurat dziś mieli polowanie samodzielne. Osmolona Łapa pobiegł w dół rzeki, zapewne kierował się na Sowie Drzewo. Szłam powoli w jej kierunku chowając się w wysokiej trawie. W końcu kotek znalazł się przy Sowim Drzewie. Poczekałam jeszcze chwilkę aż kotek upoluje mysz. W końcu złapał gryzonia a ja wyłoniłam się z cienia. Kocurek upuścił mysz z wrażenia i cofnął się.
-Kim jesteś i co robisz na naszym terenie?!- zapytał pospiesznie a w jego oczkach odbijał się strach. Usiadłam naprzeciw i przekręciłam lekko łepek.
- Spokojnie, przybywam w pokoju młody. Powiedz mi, nie drażni cię ten klan Nocy? Wiecznie jakieś zakazania, rygor. Czy ktoś bierze cię na poważnie? Przecież ty jesteś taki młody, kto cię słucha!- zaczęłam. Musiałam wyciągnąć jakieś argumenty by kot zachęcił się do dołączenia do mnie.
- No tak...ale niedługo będę już wojownikiem!- rzucił prędko. Nie był do końca skłonny do tego by odejść od klanu, musiałam posłużyć się kłamstwem.
- A wiesz, że Czarna Gwiazda to wielki zdrajca, nawet nie wiesz co wyprawia z kotkami z innych klanów, tak jest! A wiesz dlaczego jest taki tłusty? Bo podżera jedzenia dla pieszczoszków!- opowiadałam. Młody uczeń jakby zaczął mi wierzyć.
- A jego zastępca? Phi! Worek kości, taki sam zdrajca. Pół klanu Burzy woła na niego ,,tato!".
- To nie prawda, on jest szlachetny!- upierał się kotek. Przewróciłam oczami i westchnęłam ciężko.
- Mów co chcesz, ale ja wiem swoje. Dołącz do mojego klanu, a być może w przyszłości to ty nazwiesz się liderem klanu Nocy. Pomyśl, Osmolona Gwiazda! Pięknie brzmi prawda?- kusiłam go. Kotem kiwnął głową zainteresowany, lecz zaraz odrzucił piękne sny i wypalił:
- Nigdy! Nie będę zdrajcą! Wszystko co mówisz to kłamstwa!
- Zatem się pożegnamy- mruknęłam i w jednej chwili rzuciłam się na kociaka. Nie umiał walczyć, był zbyt młody. Złapałam go za kark i szarpnęłam rzucając z impetem na ziemię.
- Osmolona Łapo!- wrzasnął szary kocur wyskakujący z zarośli. Wpadł na mnie z impetem i zwalił mnie z łap. Upadłam i przekoziołkowałam kawałek. Gdy wstałam zastępca siedział przy swym uczniu i mówił coś do niego. Z furią rzuciłam się na starego kocura i tym razem ja byłam górą. Szary Kieł był słaby, zbyt słaby by pokonać mnie. Znalazłam odpowiedni moment i gryzłam się w jego szyję. Kocur zamiauczał i spróbował się wydostać z mojego uścisku. Szarpał się na wszystkie strony, słyszałam jak błaga o litość. Nagle wszystko ustało, umarł. Jego niebieskie przeszklone oczy zasnuły się mgłą. Zadowolona z siebie rzuciłam truchło w bok i spojrzałam na kociaka. Był przerażony i słaby. Podeszłam do niego i cicho wymruczałam:
- Trzeba było korzystać jak ładnie zapraszałam.
Wbiłam mu pazury w brzuch. Kotek wydał ostatnie westchnienie i odszedł. Spojrzałam na moje dzieło i uśmiechnęłam się. Wreszcie byłam w swoim żywiole. Oblizałam brudną od krwi łapę i ruszyłam w drogę powrotną. Nie obchodziło mnie czy ktoś ich znajdzie, ważne, że już nie żyli. Po drodze obmyłam się w małym oczku wodnym i wróciłam do obozu. Nie miałam zamiaru chwalić się nikomu tym co zrobiłam.
Późniejszą porą poszłam na trening z moją uczennicą. Nauczyłam ją podstawy łowiectwa, szło jej nieźle, w sumie musiała łowić przez jakiś czas dla siebie. Gdy trening dobiegł końca. Miałam zamiar wrócić kiedy wyczułam obcy zapach na moich terenach. Kazałam Różanej Łapie wrócić samej a ja poszłam na poszukiwania.
Okazało się, że to Lamparcia Plama. Po konfrontacji w końcu zgodziła się dołączyć, byłam bardzo szczęśliwa, jednak muszę mieć na nią oko.
- Dobrze, dostajesz drugą szansę, witaj w moim klanie- odparłam i kazałam jej za mną ruszyć. Kotka podreptała grzecznie i zaraz zrównała się ze mną.
- To, opowiesz mi coś o nim?- spytała przyjaźnie. Kiwnęłam głową i zaczęłam:
- Mój klan został mi podarowany przez Gwiezdnych. Naszym celem jest zlikwidowanie tych ścierw zwanych Wybrańcami. To głupia bujda, kiedy w końcu się ich pozbędziemy będziemy mogli zapanować nad innymi klanami zabijając liderów i zastępców. Stworzymy jeden wielki klan i zaprowadzimy porządek, doprowadzimy koty do świętości!- wyjaśniłam z uśmiechem na pysku. Plan był idealny, ale do jego realizacji potrzebowałam lojalnych mi wojowników. Lamparcia Plama kiwnęła głową, jednak w jej oczach odbijał się strach, czyżby wizja ją przerażała?
- Rozumiem, ale jak zamierzasz zdobyć tylu wojowników?- spytała przerywając ciszę.
- Całą nadzieje pokładam w klanie Gwiazd- odpowiedziałam z dumą. Doszłyśmy do obozu. Przedstawiłam jej miejsca i różne koty, wyjaśniłam funkcję. Kotka podziękowała i odeszła się położyć.
<<Lamparcia Plamo?>>
- Kim jesteś i co robisz na moich terenach?- zapytałam młodej kotki. Ta w końcu spojrzała na mnie i z pozostałą odwagą mruknęła:
-Jestem Różana Łapa, samotniczka, szukam klanu by dołączyć.
Moje wąsy lekko zadrżały, to była moja szansa! Klan Gwiazd zesłał mi tą małą wojowniczkę jako znak, że teraz będzie tylko lepiej. Uśmiechnęłam się najserdeczniej jak umiałam i przygarnęłam kotkę łapą.
- Posłuchaj, a nie chciałabyś dołączyć do mojego klanu? Nazywam się Czysta Gwiazda i dowodzę klanem Prawdy, który został podarowany mi przez Gwiezdnych- wyjaśniłam najprościej jak umiałam. Różana Łapa ewidentnie zainteresowała się tą propozycją.
- Dobrze, z chęcią dołączę. A opowiesz mi coś więcej?- zachęciła mnie przyszła wojowniczka. Kiwnęłam głową i zaczęłam opowiadać. Ruszyłyśmy obie w stronę, teraz naszego, obozu. Cały czas opowiadałam jej o Klanie Gwiazd, głupiej przepowiedni o czterech wybranych i o moich planach podboju i zaprowadzenia ładu w klanach. Czarna kotka słuchała mnie przejęta całą tą sprawą, dziwne, ale widziałam w niej mnie samą. Byłyśmy bardzo podobne. W końcu doszliśmy do naszego obozu. Przez młodą prawie zapomniałam o Płomiennej Pieśni, lecz przekraczając linię obozu i patrząc na Oślinione Futro wszystko powróciło w tym złość i bezradność wobec tego. Nagle zauważyłam kogoś nowego. Bura kotka siedziała i rozmawiała z Pomarańczową Stopą. Obie dyskutowały o czymś jakby nigdy nic. Podeszłam do nich i chrząknęłam. Nowa odwróciła się i ukłoniła na powitanie.
- Witaj Czysta Gwiazdo, wybacz, że nachodzę cię bez zapowiedzi, ale jestem zaintrygowana twoim klanem. Uczyniłabyś mi wielką przyjemność gdybym mogła do was dołączyć- zaczęła kotka. Byłam zdziwiona, Gwiezdni zesłali mi dziś dwóch nowych członków, dzięki ci o wielki Klanie Gwiazd! Od razu się rozpromieniłam i kiwnęłam łbem.
- Witaj w naszym klanie, Pomarańczowa Stopa zapoznała cię z ogólnym zarysem oraz naszymi planami?
- Tak Czysta Gwiazdo. Oh, gdzie moje maniery, nie przedstawiłam się, mam na imię Śnieżne Serce- przedstawiła się kotka i skinęła mi głową. Byłam niezwykle szczęśliwa, nareszcie Klan rusza do przodu! Jednak musiałam poinformować wszystkich o haniebnym czynie Płomiennej Pieśni. Westchnęłam ciężko i wskoczyłam na skałę. Zwołałam wszystkie koty, których jak na razie wiele nie było, i zaczęłam:
- Moi drodzy! Dzisiejszego dnia stało się dużo dobrego, ale także straciliśmy jednego członka. Płomienna Pieśń okazał się zdrajcą! Nie udzielił mi odpowiedzi na me pytania i spiskował za moimi plecami z innymi klanami. Przerażony czekającymi go konsekwencjami uciekł na tereny Klanu Klifu. Goniłam go, lecz straciłam jego trop. Jeżeli którekolwiek z was zobaczy go na naszych trenach, ma prawo go zaatakować. Wy wybieracie czy sami go zabijecie, czy sprowadzicie przed moje oblicze. Powinniśmy go zacząć szukać, jest niebezpieczny, wie o zamiarach naszego klanu jak i zna jego skład. Od jutra, zaczynamy polowanie na Płomienną Pieśń. To tyle w tej kwestii. Do naszego klanu dołączyła też młoda uczennica, Różana Łapa! Jej treningiem zajmę się osobiście. Dziękuje wszystkim za uwagę- zakończyłam i zeskoczyłam ze skały. Rzuciłam okiem na Oślinione Futro, jego wyraz pyska nie zdradzał nic. Zdenerwowało mnie to, miałam nadzieję, że okaże jakiekolwiek większe zainteresowanie tą sprawą! Podeszłam do Różanej Łapy i zetknęłam się z nią nosem. Młoda kotka była bardzo szczęśliwa z powodu mojej decyzji.
- Trening zaczniemy jutro- rzuciłam w jej kierunku i odeszłam. Byłam zbyt zmęczona, aby robić teraz cokolwiek. Weszłam do legowiska i położyłam się na posłaniu. Zasnęłam bardzo szybko.
Wstałam bardzo wcześnie i postanowiłam odwiedzić obrzeża klanu Nocy. Dawno nie obserwowałam tych kotów. Siadłam na uboczu i obserwowałam płynącą rzekę. Nagle ktoś wyłonił się z krzaków. Był to stary mentor, jak dobrze pamiętam zastępca lidera, oraz jego młody uczeń. Zaczęli normalną lekcję, jak co dzień. Obiło mi się o uszy, że klan Nocy jest bardzo duży, może spróbować ich przeciągnąć na moją stronę? Najrośniej będzie zwerbować młodego. Akurat dziś mieli polowanie samodzielne. Osmolona Łapa pobiegł w dół rzeki, zapewne kierował się na Sowie Drzewo. Szłam powoli w jej kierunku chowając się w wysokiej trawie. W końcu kotek znalazł się przy Sowim Drzewie. Poczekałam jeszcze chwilkę aż kotek upoluje mysz. W końcu złapał gryzonia a ja wyłoniłam się z cienia. Kocurek upuścił mysz z wrażenia i cofnął się.
-Kim jesteś i co robisz na naszym terenie?!- zapytał pospiesznie a w jego oczkach odbijał się strach. Usiadłam naprzeciw i przekręciłam lekko łepek.
- Spokojnie, przybywam w pokoju młody. Powiedz mi, nie drażni cię ten klan Nocy? Wiecznie jakieś zakazania, rygor. Czy ktoś bierze cię na poważnie? Przecież ty jesteś taki młody, kto cię słucha!- zaczęłam. Musiałam wyciągnąć jakieś argumenty by kot zachęcił się do dołączenia do mnie.
- No tak...ale niedługo będę już wojownikiem!- rzucił prędko. Nie był do końca skłonny do tego by odejść od klanu, musiałam posłużyć się kłamstwem.
- A wiesz, że Czarna Gwiazda to wielki zdrajca, nawet nie wiesz co wyprawia z kotkami z innych klanów, tak jest! A wiesz dlaczego jest taki tłusty? Bo podżera jedzenia dla pieszczoszków!- opowiadałam. Młody uczeń jakby zaczął mi wierzyć.
- A jego zastępca? Phi! Worek kości, taki sam zdrajca. Pół klanu Burzy woła na niego ,,tato!".
- To nie prawda, on jest szlachetny!- upierał się kotek. Przewróciłam oczami i westchnęłam ciężko.
- Mów co chcesz, ale ja wiem swoje. Dołącz do mojego klanu, a być może w przyszłości to ty nazwiesz się liderem klanu Nocy. Pomyśl, Osmolona Gwiazda! Pięknie brzmi prawda?- kusiłam go. Kotem kiwnął głową zainteresowany, lecz zaraz odrzucił piękne sny i wypalił:
- Nigdy! Nie będę zdrajcą! Wszystko co mówisz to kłamstwa!
- Zatem się pożegnamy- mruknęłam i w jednej chwili rzuciłam się na kociaka. Nie umiał walczyć, był zbyt młody. Złapałam go za kark i szarpnęłam rzucając z impetem na ziemię.
- Osmolona Łapo!- wrzasnął szary kocur wyskakujący z zarośli. Wpadł na mnie z impetem i zwalił mnie z łap. Upadłam i przekoziołkowałam kawałek. Gdy wstałam zastępca siedział przy swym uczniu i mówił coś do niego. Z furią rzuciłam się na starego kocura i tym razem ja byłam górą. Szary Kieł był słaby, zbyt słaby by pokonać mnie. Znalazłam odpowiedni moment i gryzłam się w jego szyję. Kocur zamiauczał i spróbował się wydostać z mojego uścisku. Szarpał się na wszystkie strony, słyszałam jak błaga o litość. Nagle wszystko ustało, umarł. Jego niebieskie przeszklone oczy zasnuły się mgłą. Zadowolona z siebie rzuciłam truchło w bok i spojrzałam na kociaka. Był przerażony i słaby. Podeszłam do niego i cicho wymruczałam:
- Trzeba było korzystać jak ładnie zapraszałam.
Wbiłam mu pazury w brzuch. Kotek wydał ostatnie westchnienie i odszedł. Spojrzałam na moje dzieło i uśmiechnęłam się. Wreszcie byłam w swoim żywiole. Oblizałam brudną od krwi łapę i ruszyłam w drogę powrotną. Nie obchodziło mnie czy ktoś ich znajdzie, ważne, że już nie żyli. Po drodze obmyłam się w małym oczku wodnym i wróciłam do obozu. Nie miałam zamiaru chwalić się nikomu tym co zrobiłam.
Późniejszą porą poszłam na trening z moją uczennicą. Nauczyłam ją podstawy łowiectwa, szło jej nieźle, w sumie musiała łowić przez jakiś czas dla siebie. Gdy trening dobiegł końca. Miałam zamiar wrócić kiedy wyczułam obcy zapach na moich terenach. Kazałam Różanej Łapie wrócić samej a ja poszłam na poszukiwania.
Okazało się, że to Lamparcia Plama. Po konfrontacji w końcu zgodziła się dołączyć, byłam bardzo szczęśliwa, jednak muszę mieć na nią oko.
- Dobrze, dostajesz drugą szansę, witaj w moim klanie- odparłam i kazałam jej za mną ruszyć. Kotka podreptała grzecznie i zaraz zrównała się ze mną.
- To, opowiesz mi coś o nim?- spytała przyjaźnie. Kiwnęłam głową i zaczęłam:
- Mój klan został mi podarowany przez Gwiezdnych. Naszym celem jest zlikwidowanie tych ścierw zwanych Wybrańcami. To głupia bujda, kiedy w końcu się ich pozbędziemy będziemy mogli zapanować nad innymi klanami zabijając liderów i zastępców. Stworzymy jeden wielki klan i zaprowadzimy porządek, doprowadzimy koty do świętości!- wyjaśniłam z uśmiechem na pysku. Plan był idealny, ale do jego realizacji potrzebowałam lojalnych mi wojowników. Lamparcia Plama kiwnęła głową, jednak w jej oczach odbijał się strach, czyżby wizja ją przerażała?
- Rozumiem, ale jak zamierzasz zdobyć tylu wojowników?- spytała przerywając ciszę.
- Całą nadzieje pokładam w klanie Gwiazd- odpowiedziałam z dumą. Doszłyśmy do obozu. Przedstawiłam jej miejsca i różne koty, wyjaśniłam funkcję. Kotka podziękowała i odeszła się położyć.
<<Lamparcia Plamo?>>
09 sierpnia 2016
Od Czystej Gwiazdy CD Płomiennej Pieśni
Kot nie powiedział mi całej prawdy, czułam to. Musiało być coś jeszcze, albo kompletnie zataił prawdę. Zauważyłam, że chciał iść pogadać z Oślinionym Futrem, to był dla mnie znak. Sama ruszyłam w kierunku kota. Widząc mnie zatrzymał się i zaczął się myć, jakby myślał, że to przyćmi moją czujność. W końcu dotarłam do niego i usiadałam naprzeciw. W jego oczach odbijał się niepokój, kolejny zły znak.
- Czy coś się stało?- zapytał roztrzęsionym głosem. Nie odpowiadałam, nie miałam zamiaru odpowiadać na tak banalne pytanie. Spojrzałam na Oślinione Futro który gdzieś w kącie rozmawiał z Pomarańczową Stopą. Dyskutowali o czymś, jednak bardzo cicho. Czyżbym w klanie miała samych zdrajców?! Zdenerwowałam się tą sprawą, jednak nie mogłam tego pokazać. Płomienna Pieśń chrząknął i wstał, widać było jak bardzo chciał odejść.
- A ty dokąd- skoczyłam w jego kierunku i zasłoniłam mu drogę. Kocur głośno przełknął ślinę.
- Na polowanie?- odpowiedział, a bardziej spytał. Nie mogłam mu wierzyć w ani jedno słowo, mógł teraz spiskować z kimś.
- Cudownie, pójdę z tobą- odparłam i pierwsza ruszyłam do wyjścia. Płomienna Pieśń nie miał wyboru, musiał iść za mną.
Droga dłużyła się niemiłosiernie. W końcu rozdzieliliśmy się, tak złapiemy więcej. Nadal jednak miałam go na oku. Ruszyłam w ślad za zającem, który myślał, że mi umknie. Stworzenie znalazłam za kamieniem, jadł spokojnie swój posiłek szybko przeżuwając trawę. Rozglądał się niespokojnie na wszystkie strony, wiedział, że zaraz ktoś go dopadnie. Wiedziałam, że nie mogę czekać. rzuciłam się na niego i wbiłam swe kły w jego szyję z której pociekła ciepła krew opryskując mi pysk. Ciecz spływała mi po pyszczku kapiąc na ziemię. Zakopałam królika z charakterystycznym miejscu i poszłam na inne łowy.
Złapałam jeszcze drozda i cztery myszki. Zabrałam moje zdobycze i przeniosłam w inne miejsce, bliżej Płomiennej Pieśni. Znalazłam go krążącego obok jednego kwiatka. Mamrotał coś pod nosem i rozglądał się we wszystkie strony.
- Ona nie może się dowiedzieć, zabiłaby mnie! Nie, nie, nie...
- O czym i kto ma się nie dowiedzieć?- spytałam ujawniając się. Kocur podskoczył jak oparzony i za nim zdążył się wywinąć ja skoczyłam w jego kierunku.
- Ależ nic liderko! Tak sobie głupio mamroczę bez sensu...
Zdenerwowałam się nie nażarty, on ewidentnie ściemniał! Rzuciłam się na niego powalając go na ziemię. Przytrzymałam go nie dając mu uciec. Płomienna Pieśń szamotał się we wszystkie strony próbując się wydostać z mojego żelaznego uścisku.
- Gadaj ty strawo wron, albo przestanę być taka miła!- wrzasnęłam mu prosto w mordkę. Kocurek chciał się wyrwać, lecz po chwili zdał sobie sprawę, że to nie ma sensu.
<<Płomienna Pieśnio?>>
- Czy coś się stało?- zapytał roztrzęsionym głosem. Nie odpowiadałam, nie miałam zamiaru odpowiadać na tak banalne pytanie. Spojrzałam na Oślinione Futro który gdzieś w kącie rozmawiał z Pomarańczową Stopą. Dyskutowali o czymś, jednak bardzo cicho. Czyżbym w klanie miała samych zdrajców?! Zdenerwowałam się tą sprawą, jednak nie mogłam tego pokazać. Płomienna Pieśń chrząknął i wstał, widać było jak bardzo chciał odejść.
- A ty dokąd- skoczyłam w jego kierunku i zasłoniłam mu drogę. Kocur głośno przełknął ślinę.
- Na polowanie?- odpowiedział, a bardziej spytał. Nie mogłam mu wierzyć w ani jedno słowo, mógł teraz spiskować z kimś.
- Cudownie, pójdę z tobą- odparłam i pierwsza ruszyłam do wyjścia. Płomienna Pieśń nie miał wyboru, musiał iść za mną.
Droga dłużyła się niemiłosiernie. W końcu rozdzieliliśmy się, tak złapiemy więcej. Nadal jednak miałam go na oku. Ruszyłam w ślad za zającem, który myślał, że mi umknie. Stworzenie znalazłam za kamieniem, jadł spokojnie swój posiłek szybko przeżuwając trawę. Rozglądał się niespokojnie na wszystkie strony, wiedział, że zaraz ktoś go dopadnie. Wiedziałam, że nie mogę czekać. rzuciłam się na niego i wbiłam swe kły w jego szyję z której pociekła ciepła krew opryskując mi pysk. Ciecz spływała mi po pyszczku kapiąc na ziemię. Zakopałam królika z charakterystycznym miejscu i poszłam na inne łowy.
Złapałam jeszcze drozda i cztery myszki. Zabrałam moje zdobycze i przeniosłam w inne miejsce, bliżej Płomiennej Pieśni. Znalazłam go krążącego obok jednego kwiatka. Mamrotał coś pod nosem i rozglądał się we wszystkie strony.
- Ona nie może się dowiedzieć, zabiłaby mnie! Nie, nie, nie...
- O czym i kto ma się nie dowiedzieć?- spytałam ujawniając się. Kocur podskoczył jak oparzony i za nim zdążył się wywinąć ja skoczyłam w jego kierunku.
- Ależ nic liderko! Tak sobie głupio mamroczę bez sensu...
Zdenerwowałam się nie nażarty, on ewidentnie ściemniał! Rzuciłam się na niego powalając go na ziemię. Przytrzymałam go nie dając mu uciec. Płomienna Pieśń szamotał się we wszystkie strony próbując się wydostać z mojego żelaznego uścisku.
- Gadaj ty strawo wron, albo przestanę być taka miła!- wrzasnęłam mu prosto w mordkę. Kocurek chciał się wyrwać, lecz po chwili zdał sobie sprawę, że to nie ma sensu.
<<Płomienna Pieśnio?>>
06 sierpnia 2016
Od Czystej Gwiazdy
Mój klan nie rozrastał się, co mnie okropnie denerwowało. Powinnam mieć już przynajmniej pięciu kolejnych wojowników i jednego medyka, a tu nic! Jak mam podbić las z tak żałosną grupką kotów, a do tego nie jestem pewna czy są mi wierne. Oślinione Futro i Płomienna Pieśń ostatnio zniknęli na dość długo i przynieśli marne zdobycze, co dziwne, bo w lesie jest ich teraz pod dostatkiem. Pomarańczowa Stopa tylko podziela moje plany i sny na temat klanów, jednak do końca nie mogę jej ufać. Ktoś kto zabija swoją rodzinę od tak nie jest do końca normalny. W sumie miała powód, jednak moja intuicja każe mi na nią uważać. Oh Gwiezdny Klanie, co robić?! Byłam tak zagubiona, nie miałam pojęcia co robić. Nie mogłam się jednak poddać, to nie czas. Musiałam pokazać, że jestem silnym liderem i nie dam się złamać byle podejrzeniom czy temu iż mój plan rozwija się zbyt wolno. Muszę pozostać twarda i gotowa do ataku.
Na domiar złego ostatnio na naszych terenach pojawiły się obce koty. Wiedziałam, że są z jednego z klanów, nie mogły być z różnych, kot jak i kotka pachniały tak samo. Przegoniliśmy ich, ale po zajściu zauważyłam, że Oślinione Futro i Płomienna Pieśń dyskutują na jakiś temat bardzo cicho a w oczach ciemnego i mniejszego kocura odbijał się strach jak i niepewność. Wiedziałam jedno, mieli już z nimi do czynienia, a moim zadaniem jest dowiedzieć się co. Wiedziałam, że z Oślinionego Futra nie wyrwę tak łatwo tych informacji, wydawał się gruboskórnym, oziębłym draniem który nigdy nie wyjawi tajemnic jakie skrywa w środku, natomiast Płomienna Pieśń wydawał się już milszy jak i lepszy do manipulacji. Kiedy ustaliłam cały plan działania został już dokładnie naznaczony wyszłam ze swojego legowiska i posłałam trochę podejrzliwe spojrzenie w stronę Oślinionego Futra który właśnie kończył się myć. Wyglądał naturalnie, jego ruchy nie były skrępowane, zachowywał się bardzo swobodnie, jakby był we własnym domu. To był dla mnie dobry znak, jednak nie mogę teraz spocząć, muszę nadal wszystkiego pilnować. Podreptałam za zapachem Płomiennej Pieśni, był niewyraźny i zmazany, jednak nadal dało się go wyczuć. Był na polowaniu, przynajmniej to dobre. Szłam przez pole pełne wysokiej trawy i wonnych kwiatów. Przypomniałam sobie ten czas kiedy byłam małym kociakiem. Na chwilę zatrzymałam się na polu i usiadłam. Zapach otoczył mnie przypominając mi jak moja matka leżała na posłaniu przepełnionym takimi kwiatami. Ojciec je jej przynosił, wręcz obsypywał ją tymi pięknymi fioletowymi kwiatami. Kochała je, ich zapach, wygląd oraz to jak cudownie komponowały się z miejscem w którym spała. Pamięta jak Osmolone Kocię prawie nie zostało nazwane Fiołkiem przez te kwiaty. Na myśl o tych czasach na mój pysk wpełzł uśmiech. Bardzo za nimi tęskniłam. Nawet jeżeli klan był chory i wszyscy chcieli się pozabijać, moja rodzina była wszystkim co posiadałam. Teraz jestem sama. Nie mam nikogo. Tęskniłam za nimi okropnie. Wręcz czułam ciepło futra Motylego Lotu która tuliła mnie do siebie oraz słyszałam ciepły głos Ciemnej Iskry i czułam jego cierpki język liżący mnie za uszami. Do moich nozdrzy dostał się zapach palonego drzewa, zapach Osmolonego Ogona. Mojej kochanej siostry. Nagle potrząsnęłam głową i odrzuciłam te wspomnienia. Wszystko rozpłynęło się a ja znowu zostałam sama. Jak zawsze. Ich już nie było. Jestem tylko ja. Podkuliłam ogon i położyłam uszy odwracając mordkę od miejsca w którym siedziałam. Na moją łapę padła jedna łza. Czując ją przestraszyłam się, czyżbym była tak słaba? Szybko na mój pysk powrócił dawny wyraz a serce ponownie zamknęło się. Nie mogłam myśleć o przeszłości. To minęło. Ruszyłam ponownie w drogę, jednak zapach tych kwiatów nie dawał mi spokoju. Ze wściekłością rzuciłam się na jeden z nich i jednym ruchem łapy pozbawiłam go kilku płatków i liści. Pobiegłam dalej za zapachem kocura, musiałam go odnaleźć. To najwyższy czas na wyjaśnienia. W końcu go znalazłam. Właśnie gonił mysz, tłustą, szarą myszką. Nie zauważył mnie. Kiedy już szykował się do skoku wyprzedziłam go i złapałam mysz w zęby. Kocur zahamował w ostatniej chwili upadając na bok. Już miał coś burknąć lecz gdy tylko mnie zobaczył zamknął paszczę. Stałam w blasku słońca z myszą w pysku, musiałam wyglądać naprawdę niezwykle bo Płomienna Pieśń aż podkulił ogon. Rzuciłam mysz w bok i spojrzałam mu w oczy swym lodowym spojrzeniem.
- Mam do ciebie pytanie Płomienna Pieśni- rzuciłam od razu. Kocur wstał tak by usiąść i kiwnął łebkiem bym dalej mówiła. Wzięłam wdech i ze spokojem jaki jeszcze mi pozostał spytałam:
- Skąd znałeś tamte koty które ostatnio wkroczyły na nasze terytorium, nie próbuj mnie okłamać.
<<Płomienna Pieśń? Czysta ma uczucia, wow \(^u^)\ >>
Na domiar złego ostatnio na naszych terenach pojawiły się obce koty. Wiedziałam, że są z jednego z klanów, nie mogły być z różnych, kot jak i kotka pachniały tak samo. Przegoniliśmy ich, ale po zajściu zauważyłam, że Oślinione Futro i Płomienna Pieśń dyskutują na jakiś temat bardzo cicho a w oczach ciemnego i mniejszego kocura odbijał się strach jak i niepewność. Wiedziałam jedno, mieli już z nimi do czynienia, a moim zadaniem jest dowiedzieć się co. Wiedziałam, że z Oślinionego Futra nie wyrwę tak łatwo tych informacji, wydawał się gruboskórnym, oziębłym draniem który nigdy nie wyjawi tajemnic jakie skrywa w środku, natomiast Płomienna Pieśń wydawał się już milszy jak i lepszy do manipulacji. Kiedy ustaliłam cały plan działania został już dokładnie naznaczony wyszłam ze swojego legowiska i posłałam trochę podejrzliwe spojrzenie w stronę Oślinionego Futra który właśnie kończył się myć. Wyglądał naturalnie, jego ruchy nie były skrępowane, zachowywał się bardzo swobodnie, jakby był we własnym domu. To był dla mnie dobry znak, jednak nie mogę teraz spocząć, muszę nadal wszystkiego pilnować. Podreptałam za zapachem Płomiennej Pieśni, był niewyraźny i zmazany, jednak nadal dało się go wyczuć. Był na polowaniu, przynajmniej to dobre. Szłam przez pole pełne wysokiej trawy i wonnych kwiatów. Przypomniałam sobie ten czas kiedy byłam małym kociakiem. Na chwilę zatrzymałam się na polu i usiadłam. Zapach otoczył mnie przypominając mi jak moja matka leżała na posłaniu przepełnionym takimi kwiatami. Ojciec je jej przynosił, wręcz obsypywał ją tymi pięknymi fioletowymi kwiatami. Kochała je, ich zapach, wygląd oraz to jak cudownie komponowały się z miejscem w którym spała. Pamięta jak Osmolone Kocię prawie nie zostało nazwane Fiołkiem przez te kwiaty. Na myśl o tych czasach na mój pysk wpełzł uśmiech. Bardzo za nimi tęskniłam. Nawet jeżeli klan był chory i wszyscy chcieli się pozabijać, moja rodzina była wszystkim co posiadałam. Teraz jestem sama. Nie mam nikogo. Tęskniłam za nimi okropnie. Wręcz czułam ciepło futra Motylego Lotu która tuliła mnie do siebie oraz słyszałam ciepły głos Ciemnej Iskry i czułam jego cierpki język liżący mnie za uszami. Do moich nozdrzy dostał się zapach palonego drzewa, zapach Osmolonego Ogona. Mojej kochanej siostry. Nagle potrząsnęłam głową i odrzuciłam te wspomnienia. Wszystko rozpłynęło się a ja znowu zostałam sama. Jak zawsze. Ich już nie było. Jestem tylko ja. Podkuliłam ogon i położyłam uszy odwracając mordkę od miejsca w którym siedziałam. Na moją łapę padła jedna łza. Czując ją przestraszyłam się, czyżbym była tak słaba? Szybko na mój pysk powrócił dawny wyraz a serce ponownie zamknęło się. Nie mogłam myśleć o przeszłości. To minęło. Ruszyłam ponownie w drogę, jednak zapach tych kwiatów nie dawał mi spokoju. Ze wściekłością rzuciłam się na jeden z nich i jednym ruchem łapy pozbawiłam go kilku płatków i liści. Pobiegłam dalej za zapachem kocura, musiałam go odnaleźć. To najwyższy czas na wyjaśnienia. W końcu go znalazłam. Właśnie gonił mysz, tłustą, szarą myszką. Nie zauważył mnie. Kiedy już szykował się do skoku wyprzedziłam go i złapałam mysz w zęby. Kocur zahamował w ostatniej chwili upadając na bok. Już miał coś burknąć lecz gdy tylko mnie zobaczył zamknął paszczę. Stałam w blasku słońca z myszą w pysku, musiałam wyglądać naprawdę niezwykle bo Płomienna Pieśń aż podkulił ogon. Rzuciłam mysz w bok i spojrzałam mu w oczy swym lodowym spojrzeniem.
- Mam do ciebie pytanie Płomienna Pieśni- rzuciłam od razu. Kocur wstał tak by usiąść i kiwnął łebkiem bym dalej mówiła. Wzięłam wdech i ze spokojem jaki jeszcze mi pozostał spytałam:
- Skąd znałeś tamte koty które ostatnio wkroczyły na nasze terytorium, nie próbuj mnie okłamać.
<<Płomienna Pieśń? Czysta ma uczucia, wow \(^u^)\ >>
31 lipca 2016
Od Czystej Gwiazdy CD Kruczej Stopy
Kot mnie zadziwiał. Albo był tak odważny, albo głupi na potęgę. Śmiał twierdzić, że te głupie wymysły kociaczków pochodzą od wielkiego Klanu Gwiazd?! Zdenerwował mnie nie na żarty, jednak wolałam poczekać i dalej obserwować jak rozmowa się potoczy.
- Wasz wymysł nie jest potrzebny nikomu! Chcę wam pomóc kociaczki i zaprowadzić was do Gwiezdnego Klanu. Snując takie herezję nigdy tam nie dotrzecie.
Czarny kocur zjeżył się i wyszczerzył kły. Widać było, że lada moment się na mnie rzuci z chęcią mordu. Kotka siedząca obok niego była poruszona moimi słowami, czyżby mała związek z moją barierą jaką byli Czterej Wybrani?
- Raczej ty tam nigdy nie dotrzesz! Nie słuchasz klanu i idziesz sama za jakimiś głupstwami! A teraz wynoś się stąd, ty i twój klan!- wrzeszczał bez opamiętania wciąż szczerząc kły. Z lodowym wyrazem pyska zmierzyłam go wzrokiem i wychrypiałam:
- Nigdy kociaczku.
Tego jak widać było dla niego za wiele. Z sykiem rzucił się w moim kierunku, lecz ja byłam na to przygotowana. Nim kot do mnie doleciał ja już skoczyłam w bok. Kruczoczarny kot upadł na pysk i podniósł się błyskawicznie. Ja odbiłam się w jego kierunku i skoczyłam z wysuniętymi pazurami na niego. Tym razem nie udało mu się tak szybko odwrócić, spadłam na jego grzbiet i wbiłam się w niego. Kot rzucił się i pisnął z bólu. Poluźniłam uścisk i zeskoczyłam zręcznie na ziemie a mój przeciwnik wstał. Nim wrócił do pionu ja znowu zaszarżowałam. Już dosięgałam go łapą kiedy nagle do naszej walki wkroczyła kotka i odepchnęła mnie w inną stronę z siłą tarana. Przewróciłam się, ale szybko stanęłam na równe łapy. Nim się spostrzegłam kotka wyskoczyła na mnie z pazurami. W ostatniej chwili uchyliłam głowę, jej pazury przejechały delikatnie po moim poliku nie robiąc szramy. Skoczyłam w kierunku jej brzucha i powaliłam ją na ziemię. Kotka ruszyła się i na jej nieszczęście ugryzłam ją w szyję. Usłyszałam głośny warkot, miałam ją w garści. Nagle z boku nadbiegał jej wybawca, zachowywał się nad wyraz głośno. Skoczyłam w inną stronę unikając ataku. Teraz przede mną stały dwa poturbowane koty, ja byłam trochę zmęczona i lekko obita.
- To chyba niesprawiedliwe, dwóch na jedną, nie sądzicie?- mruknęłam w ich kierunku. Zauważyłam, że oboje są zbyt pewni swojego. Miauknęłam głośno i zaraz z krzaków wyskoczyła Pomarańczowa Stopa. Zmierzyła intruzów przenikliwym wzrokiem i kiwnęła porozumiewawczo głową. Wskazałam jej ogonem kotkę. Po chwili ruszyliśmy na siebie. Parka była pewna z kim będą walczyć, lecz w ostatniej chwili zamieniłam się z Pomarańczową miejscami i każda z nas wpadła na przeciwnika tej drugiej, co oznaczało, że ja walczyłam z rudo-białą kotką. Zdezorientowana upadła pod moim ciężarem na ziemię, a ja miałam idealny moment na atak. Uderzyłam ją w pysk łapą i ruszyłam z zębami w kierunku jej szyi, jednak ta odepchnęła mnie tylnymi nogami przez co wylądowałam na ziemi obok. Podniosłam się za szybko, był to duży błąd gdyż kotka wymierzyła mi solidne uderzenie łapą prosto w bok. Syknęłam z bólu i praktycznie na oślep ruszyłam łapą. Trafiłam ją w jej przednią nogę. Gdy ta podnosiła ją do góry jednocześnie patrząc na nią miałam czas by wykonać skok, jednak zrobiłam coś innego. Ruszyłam wprost na nią i staranowałam ją odpychając do tyłu. Kotka upadła na ziemię kilka ogonów dalej. Szybko spojrzałam w bok by sprawdzić jak radzi sobie Pomarańczowa. Zauważyłam tylko małe rozdarcie na jej poliku, trochę gorzej przedstawiał się kocur. Także skończyła z nim walkę. Miauknęłam i za mną pojawili się Oślinione Futro oraz Płomienna Pieśń. Zmierzyłam lodowym wzrokiem obce koty i wysyczałam wściekle:
- Ja, Czysta Gwiazda pozwalam wam odejść! Nieście wieść o mnie i nadchodzącym niebezpieczeństwie, bo niedługo wasz świat dobiegnie końca.
<<Kryształowa Łzo, Krucza Stopo? Walkę pisałam opierając się o statystyki>>
- Wasz wymysł nie jest potrzebny nikomu! Chcę wam pomóc kociaczki i zaprowadzić was do Gwiezdnego Klanu. Snując takie herezję nigdy tam nie dotrzecie.
Czarny kocur zjeżył się i wyszczerzył kły. Widać było, że lada moment się na mnie rzuci z chęcią mordu. Kotka siedząca obok niego była poruszona moimi słowami, czyżby mała związek z moją barierą jaką byli Czterej Wybrani?
- Raczej ty tam nigdy nie dotrzesz! Nie słuchasz klanu i idziesz sama za jakimiś głupstwami! A teraz wynoś się stąd, ty i twój klan!- wrzeszczał bez opamiętania wciąż szczerząc kły. Z lodowym wyrazem pyska zmierzyłam go wzrokiem i wychrypiałam:
- Nigdy kociaczku.
Tego jak widać było dla niego za wiele. Z sykiem rzucił się w moim kierunku, lecz ja byłam na to przygotowana. Nim kot do mnie doleciał ja już skoczyłam w bok. Kruczoczarny kot upadł na pysk i podniósł się błyskawicznie. Ja odbiłam się w jego kierunku i skoczyłam z wysuniętymi pazurami na niego. Tym razem nie udało mu się tak szybko odwrócić, spadłam na jego grzbiet i wbiłam się w niego. Kot rzucił się i pisnął z bólu. Poluźniłam uścisk i zeskoczyłam zręcznie na ziemie a mój przeciwnik wstał. Nim wrócił do pionu ja znowu zaszarżowałam. Już dosięgałam go łapą kiedy nagle do naszej walki wkroczyła kotka i odepchnęła mnie w inną stronę z siłą tarana. Przewróciłam się, ale szybko stanęłam na równe łapy. Nim się spostrzegłam kotka wyskoczyła na mnie z pazurami. W ostatniej chwili uchyliłam głowę, jej pazury przejechały delikatnie po moim poliku nie robiąc szramy. Skoczyłam w kierunku jej brzucha i powaliłam ją na ziemię. Kotka ruszyła się i na jej nieszczęście ugryzłam ją w szyję. Usłyszałam głośny warkot, miałam ją w garści. Nagle z boku nadbiegał jej wybawca, zachowywał się nad wyraz głośno. Skoczyłam w inną stronę unikając ataku. Teraz przede mną stały dwa poturbowane koty, ja byłam trochę zmęczona i lekko obita.
- To chyba niesprawiedliwe, dwóch na jedną, nie sądzicie?- mruknęłam w ich kierunku. Zauważyłam, że oboje są zbyt pewni swojego. Miauknęłam głośno i zaraz z krzaków wyskoczyła Pomarańczowa Stopa. Zmierzyła intruzów przenikliwym wzrokiem i kiwnęła porozumiewawczo głową. Wskazałam jej ogonem kotkę. Po chwili ruszyliśmy na siebie. Parka była pewna z kim będą walczyć, lecz w ostatniej chwili zamieniłam się z Pomarańczową miejscami i każda z nas wpadła na przeciwnika tej drugiej, co oznaczało, że ja walczyłam z rudo-białą kotką. Zdezorientowana upadła pod moim ciężarem na ziemię, a ja miałam idealny moment na atak. Uderzyłam ją w pysk łapą i ruszyłam z zębami w kierunku jej szyi, jednak ta odepchnęła mnie tylnymi nogami przez co wylądowałam na ziemi obok. Podniosłam się za szybko, był to duży błąd gdyż kotka wymierzyła mi solidne uderzenie łapą prosto w bok. Syknęłam z bólu i praktycznie na oślep ruszyłam łapą. Trafiłam ją w jej przednią nogę. Gdy ta podnosiła ją do góry jednocześnie patrząc na nią miałam czas by wykonać skok, jednak zrobiłam coś innego. Ruszyłam wprost na nią i staranowałam ją odpychając do tyłu. Kotka upadła na ziemię kilka ogonów dalej. Szybko spojrzałam w bok by sprawdzić jak radzi sobie Pomarańczowa. Zauważyłam tylko małe rozdarcie na jej poliku, trochę gorzej przedstawiał się kocur. Także skończyła z nim walkę. Miauknęłam i za mną pojawili się Oślinione Futro oraz Płomienna Pieśń. Zmierzyłam lodowym wzrokiem obce koty i wysyczałam wściekle:
- Ja, Czysta Gwiazda pozwalam wam odejść! Nieście wieść o mnie i nadchodzącym niebezpieczeństwie, bo niedługo wasz świat dobiegnie końca.
<<Kryształowa Łzo, Krucza Stopo? Walkę pisałam opierając się o statystyki>>
19 lipca 2016
Od Czystej Gwiazdy CD Pomarańczowej Stopy
Kotka miała tupet zapuszczać się na nasze tereny i jeszcze mnie
atakować?! O nie, nie odpuszczę jej tak łatwo! Z drugiej strony,
potrzebowałam członków aby stłamsić tych niewiernych i zaprowadzić
innych ku świetle Gwiezdnego Klanu. Mimo wszystko kotka intrygowała
mnie. Udało się jej mnie podejść bez przeszkód, mogła się przydać i to
bardzo. Widać samotne życie ją czegoś nauczyło. Jednak, jak z jej
opowieści wynikało, była nielegalnym młodym medyczki, to naruszenie
kodeksu. Z drugiej strony, to nie jest jej wina. Obeszłam ją dookoła z
uniesioną wysoko głową, chciałam wydać się dumna mimo mej porażki. Nie
mogłam pozwolić na pomiatanie sobą przez byle jakiego kota. W końcu
usiadłam obok niej zwrócona łeb w przeciwną stronę.
- Możesz być przydatna, Pomarańczowa Stopo. Specjalnie dla ciebie zrobię wyjątek, uzyskasz ulgę i dołączysz do klanu Prawdy...ale jeżeli zauważę choćby jedną oznakę braku uległości czy lojalności, nie będę litościwa- syknęłam praktycznie do jej ucha i wstałam by spojrzeć jej w oczy- umowa stoi?
W jej żółtych oczach pojawiła się złość a nawet pogarda, jednak musiałam to zignorować.
- Dobrze. Zgadzam się- odpowiedziała i kiwnęła posłusznie łebkiem wciąż wpatrzona w me oblicze. Uśmiechnęłam się zadowolona, jak zawsze tryumfuje.
- Cieszy mnie to, Oślinione Futro, tobie już dziękuje, możesz odejść- mruknęłam do kotka który tylko w odpowiedzi machnął ogonem i skierował się do legowiska. Otarłam się o Pomarańczową Stopę zachęcając ją by poszła za mną. Powolnie wstała i ruszyła w kierunku w którym i ja zmierzałam. Miałam zamiar zabrać ją na krótką przechadzkę by wyjaśnić kilka spraw. Z mojej rany jeszcze sączyła się krew i przy każdym kroku sprawiała trochę bólu, jednak nie chciałam tego okazać, nie mogłam wydać się jej słaba.
- Powiedz mi, od jak dawna tutaj mieszkasz?- spytałam na dobry początek.
- Dłużej niż ty- odpowiedziała wpatrując się wprzód. Taki odzew wywarł na mnie nie do końca pozytywne uczucie, bardziej byłam zdenerwowana. Postarałam się jednak opanować.
- Rozumiem, wspominałaś o swojej matce, można się o niej czegoś więcej dowiedzieć?- zadałam kolejne pytanie zanim kotka zdążyła coś powiedzieć, chociaż na to się nie zbierało.
- Była medykiem i miała kociaki, tyle wystarczy- odparła Pomarańczowa Stopa i dodała coś cicho pod nosem. Jej odpowiedzi co najmniej mi się nie podobały, były krótkie i zawierały mało treści. Coś kręciła, czułam to.
-A gdzie teraz...
- Zabiłam ją- syknęła w odpowiedzi zanim zdążyłam zakończyć moje pytanie. Miałam dość, nie odnosiła się z należytym mi szacunkiem. Zagrodziłam jej drogę i rzuciłam na nią piorunujące spojrzenie.
- Jestem twoją liderką i oczekuje szacunku, kiedy mówię, nie przerywaj mi- warknęłam i czekałam na reakcję kotki. Jej jedna powieka poruszyła się jakby niekontrolowanie a pazury same się wysunęły.
- A ja mogę nauczyć się pokory i sprezentować drugą szramę, tylko po tej już się nie podniesiesz- wręcz wypluła z siebie te słowa a sierść na jej karku się podniosła. Zrozumiałam ważną rzecz, kotka jest niestabilna psychicznie. Trzeba się z nią obchodzić jak z umierającym młodym, nad wyraz ostrożnie. Ustąpiłam jej miejsca i usiadłam na trawie. Nie chciałam skończyć z kolejną raną.
- Rozumiem, jednak grzecznie proszę o więcej szacunku, mówisz do lidera, wybranego przez klan Gwiazd- powiedziałam nie spuszczając z niej wzroku- skoro już o tym mowa, słyszałaś o jakiś ,,wybranych"? Ponoć z każdego tutaj obecnego klanu jedno kocię zostało naznaczone, ma uratować klan. Co o tym sądzisz?
- Co ja sądzę? Nie słyszałam o tym, ale brzmi to dość dziwnie- mruknęła kotka siadając nieopodal mnie. Polizałam swoją łapę chcąc oczyścić ranę. Pomarańczowa Stopa widząc ten gest wskoczyła w zarośla. Zdziwiona nie śmiałam ruszyć za nią. Po prostu czekałam.
Niedługo potem pojawiła się znów niosąc niezbędne rzeczy aby opatrzyć ranę.
- Obiecałam, czyż nie?- odparła i zaczęła pracować przy mojej łapie.
- Tak, dziękuje. Sęk w tym, że okropnie mi to nie na łapę, Klan Gwiazd nigdy nie zrobiłby takiej głupoty. Pomóż mi odnaleźć te kociaki, zabić a potem przejąć władzę nad klanami. Chcę stworzyć jeden, wielki klan Prawdy. Ukarzę im wszystkim wielkość Klanu Gwiazd i zaprowadzę ich do zbawienia. Niestety, bez innych mi się to nie uda. Mój klan wciąż jest zbyt mały i żałosny. Kiedy staniemy się potęgą zaczniemy ich podbijać. Odnajdziemy tych ,,wybranych" i zlikwidujemy, tak samo liderów, przejmując klany. Piszesz się na to Pomarańczowa Stopo?- zapytałam i spojrzałam w dół na kotkę która aż zamarła na chwilę tej opowieści. Podniosła swój łepek i zwróciła złote oczy na mnie.
<<Pomarańczowa Stopo?>>
- Możesz być przydatna, Pomarańczowa Stopo. Specjalnie dla ciebie zrobię wyjątek, uzyskasz ulgę i dołączysz do klanu Prawdy...ale jeżeli zauważę choćby jedną oznakę braku uległości czy lojalności, nie będę litościwa- syknęłam praktycznie do jej ucha i wstałam by spojrzeć jej w oczy- umowa stoi?
W jej żółtych oczach pojawiła się złość a nawet pogarda, jednak musiałam to zignorować.
- Dobrze. Zgadzam się- odpowiedziała i kiwnęła posłusznie łebkiem wciąż wpatrzona w me oblicze. Uśmiechnęłam się zadowolona, jak zawsze tryumfuje.
- Cieszy mnie to, Oślinione Futro, tobie już dziękuje, możesz odejść- mruknęłam do kotka który tylko w odpowiedzi machnął ogonem i skierował się do legowiska. Otarłam się o Pomarańczową Stopę zachęcając ją by poszła za mną. Powolnie wstała i ruszyła w kierunku w którym i ja zmierzałam. Miałam zamiar zabrać ją na krótką przechadzkę by wyjaśnić kilka spraw. Z mojej rany jeszcze sączyła się krew i przy każdym kroku sprawiała trochę bólu, jednak nie chciałam tego okazać, nie mogłam wydać się jej słaba.
- Powiedz mi, od jak dawna tutaj mieszkasz?- spytałam na dobry początek.
- Dłużej niż ty- odpowiedziała wpatrując się wprzód. Taki odzew wywarł na mnie nie do końca pozytywne uczucie, bardziej byłam zdenerwowana. Postarałam się jednak opanować.
- Rozumiem, wspominałaś o swojej matce, można się o niej czegoś więcej dowiedzieć?- zadałam kolejne pytanie zanim kotka zdążyła coś powiedzieć, chociaż na to się nie zbierało.
- Była medykiem i miała kociaki, tyle wystarczy- odparła Pomarańczowa Stopa i dodała coś cicho pod nosem. Jej odpowiedzi co najmniej mi się nie podobały, były krótkie i zawierały mało treści. Coś kręciła, czułam to.
-A gdzie teraz...
- Zabiłam ją- syknęła w odpowiedzi zanim zdążyłam zakończyć moje pytanie. Miałam dość, nie odnosiła się z należytym mi szacunkiem. Zagrodziłam jej drogę i rzuciłam na nią piorunujące spojrzenie.
- Jestem twoją liderką i oczekuje szacunku, kiedy mówię, nie przerywaj mi- warknęłam i czekałam na reakcję kotki. Jej jedna powieka poruszyła się jakby niekontrolowanie a pazury same się wysunęły.
- A ja mogę nauczyć się pokory i sprezentować drugą szramę, tylko po tej już się nie podniesiesz- wręcz wypluła z siebie te słowa a sierść na jej karku się podniosła. Zrozumiałam ważną rzecz, kotka jest niestabilna psychicznie. Trzeba się z nią obchodzić jak z umierającym młodym, nad wyraz ostrożnie. Ustąpiłam jej miejsca i usiadłam na trawie. Nie chciałam skończyć z kolejną raną.
- Rozumiem, jednak grzecznie proszę o więcej szacunku, mówisz do lidera, wybranego przez klan Gwiazd- powiedziałam nie spuszczając z niej wzroku- skoro już o tym mowa, słyszałaś o jakiś ,,wybranych"? Ponoć z każdego tutaj obecnego klanu jedno kocię zostało naznaczone, ma uratować klan. Co o tym sądzisz?
- Co ja sądzę? Nie słyszałam o tym, ale brzmi to dość dziwnie- mruknęła kotka siadając nieopodal mnie. Polizałam swoją łapę chcąc oczyścić ranę. Pomarańczowa Stopa widząc ten gest wskoczyła w zarośla. Zdziwiona nie śmiałam ruszyć za nią. Po prostu czekałam.
Niedługo potem pojawiła się znów niosąc niezbędne rzeczy aby opatrzyć ranę.
- Obiecałam, czyż nie?- odparła i zaczęła pracować przy mojej łapie.
- Tak, dziękuje. Sęk w tym, że okropnie mi to nie na łapę, Klan Gwiazd nigdy nie zrobiłby takiej głupoty. Pomóż mi odnaleźć te kociaki, zabić a potem przejąć władzę nad klanami. Chcę stworzyć jeden, wielki klan Prawdy. Ukarzę im wszystkim wielkość Klanu Gwiazd i zaprowadzę ich do zbawienia. Niestety, bez innych mi się to nie uda. Mój klan wciąż jest zbyt mały i żałosny. Kiedy staniemy się potęgą zaczniemy ich podbijać. Odnajdziemy tych ,,wybranych" i zlikwidujemy, tak samo liderów, przejmując klany. Piszesz się na to Pomarańczowa Stopo?- zapytałam i spojrzałam w dół na kotkę która aż zamarła na chwilę tej opowieści. Podniosła swój łepek i zwróciła złote oczy na mnie.
<<Pomarańczowa Stopo?>>
17 lipca 2016
Od Czystej Gwiazdy CD Oślinionego Futra
Jego słowa mnie poruszyły. Czyli wierzy, ha! Ma szczęście. Sama spojrzałam w górę i zaczęłam mruczeć pod nosem słowa w podzięce za wszystko. Gdy skończyłam spojrzałam na Oślinione Futro który pałaszował swoją rybę. Fuknęłam nosem i przytrzasnęłam ją łapą wyrywając ją z jego pyska. Kocur spojrzał na mnie zdziwiony i trochę zdenerwowany.
- Nie znasz kodeksu? Polujesz dla całego klanu- warknęłam. Oślinione Futro odsunął się i przekręcił łeb w prawo. Wyglądał jak niedoinformowany mały kotek.
- A to my nie jesteśmy ,,całym"?- spytał. Westchnęłam i przewróciłam oczami. Wzięłam w zęby swoje zdobycze ciągnąc je w miejsce gdzie leżał nasz ,,obóz". Założyłam go na czas nieokreślony, musieliśmy gdzieś spać, jak na razie. Nie mogliśmy wiecznie łazić, postanowiłam założyć nasze miejsce. Słyszałam jak kocur sunie za mną łamiąc po drodze chyba każdą możliwą gałązkę. W końcu znaleźliśmy się na miejscu. Obóz był położony pod osłoną Czterech Dębów, nawet jakby ktoś nas wyczuł, ciężko byłoby nas znaleźć. Położyłam zdobycze na miejscu otoczonym kamieniami. Oślinione Futro zrobił to samo, bardzo posłusznie. Nagle ktoś pojawił się obok. Dysząc odłożył dwie sikorki oraz rybkę do stosu i spojrzał na nas. No tak Płomienna Pieśń. Zwróciłam się w stronę Oślinionego Futra, na jego pyszczku gościło zdziwieni, wielkie zdziwienie.
- O tym mówiłam, Oślinione Futro to jest...
- Mruczek?- zapytał nagle kocur. Płomienna Pieśń kaszlnął i skulił się biorąc ogon pod siebie.
- Nie, jestem Płomienna Pieśń- odpowiedział i jakby starając się wyglądać pewniej wypiął pierś. Ściągnęłam uszy do tyłu, czy on był pieszczoszkiem i nic mi nie powiedział?! To niedopuszczalne. Przeszyłam go zimnym wzrokiem i zapytałam wprost:
- Byłeś pieszczochem?
- J-ja? W sumie...nie mam co kłamać..ta-ak- odpowiedział jąkając się niesamowicie. W moich oczach zapłonęły dwa płomienie a pysk przybrał lekko groźny wyraz. Płomienna Pieść stracił całą dumę i odwagę, skulił się jak mały kotek szukający ucieczki.
- Jestem wielce niepocieszona, że mnie nie poinformowałeś wcześniej, jednak jeżeli będziesz mi lojalny oraz zrobisz wszystko by bronic klanu, wybaczę ci- odpowiedziałam a na twarzy kocura wstąpiło szczęście- jednak jeżeli uciekniesz do dwunogów, przy następnym naszym spotkaniu umrzesz z mojej łapy.
Kocurek kiwnął łebkiem i mruknął ciche: ,,rozumiem". Usłyszałam śmiech za sobą. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam roześmianego Oślinione Futro. Zdenerwowana wymierzyłam mu szybki atak uderzając go łapą w pysk, nie wysunęłam pazurów. Kocur miauknął zadziwiony i lekko odskoczył.
- A ty, uspokój się. Nie mam zamiaru cię doprowadzać do pionu za każdym następnym razem- rzuciłam mu z pogardą machając ogonem przed jego pyskiem. Zabrałam jego rybę i odeszłam zjeść w spokoju. Bycie liderką jest nie raz ciężkie. Trzeba mieć mnóstwo wyrozumiałości i cierpliwości dla wielu członków. Usiadłam obok mojego skromnego legowiska i zaczęłam jeść. Nagle usłyszałam czyjeś kroki.
<<Oślinione Futro, Płomienna Pieśń?>>
- Nie znasz kodeksu? Polujesz dla całego klanu- warknęłam. Oślinione Futro odsunął się i przekręcił łeb w prawo. Wyglądał jak niedoinformowany mały kotek.
- A to my nie jesteśmy ,,całym"?- spytał. Westchnęłam i przewróciłam oczami. Wzięłam w zęby swoje zdobycze ciągnąc je w miejsce gdzie leżał nasz ,,obóz". Założyłam go na czas nieokreślony, musieliśmy gdzieś spać, jak na razie. Nie mogliśmy wiecznie łazić, postanowiłam założyć nasze miejsce. Słyszałam jak kocur sunie za mną łamiąc po drodze chyba każdą możliwą gałązkę. W końcu znaleźliśmy się na miejscu. Obóz był położony pod osłoną Czterech Dębów, nawet jakby ktoś nas wyczuł, ciężko byłoby nas znaleźć. Położyłam zdobycze na miejscu otoczonym kamieniami. Oślinione Futro zrobił to samo, bardzo posłusznie. Nagle ktoś pojawił się obok. Dysząc odłożył dwie sikorki oraz rybkę do stosu i spojrzał na nas. No tak Płomienna Pieśń. Zwróciłam się w stronę Oślinionego Futra, na jego pyszczku gościło zdziwieni, wielkie zdziwienie.
- O tym mówiłam, Oślinione Futro to jest...
- Mruczek?- zapytał nagle kocur. Płomienna Pieśń kaszlnął i skulił się biorąc ogon pod siebie.
- Nie, jestem Płomienna Pieśń- odpowiedział i jakby starając się wyglądać pewniej wypiął pierś. Ściągnęłam uszy do tyłu, czy on był pieszczoszkiem i nic mi nie powiedział?! To niedopuszczalne. Przeszyłam go zimnym wzrokiem i zapytałam wprost:
- Byłeś pieszczochem?
- J-ja? W sumie...nie mam co kłamać..ta-ak- odpowiedział jąkając się niesamowicie. W moich oczach zapłonęły dwa płomienie a pysk przybrał lekko groźny wyraz. Płomienna Pieść stracił całą dumę i odwagę, skulił się jak mały kotek szukający ucieczki.
- Jestem wielce niepocieszona, że mnie nie poinformowałeś wcześniej, jednak jeżeli będziesz mi lojalny oraz zrobisz wszystko by bronic klanu, wybaczę ci- odpowiedziałam a na twarzy kocura wstąpiło szczęście- jednak jeżeli uciekniesz do dwunogów, przy następnym naszym spotkaniu umrzesz z mojej łapy.
Kocurek kiwnął łebkiem i mruknął ciche: ,,rozumiem". Usłyszałam śmiech za sobą. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam roześmianego Oślinione Futro. Zdenerwowana wymierzyłam mu szybki atak uderzając go łapą w pysk, nie wysunęłam pazurów. Kocur miauknął zadziwiony i lekko odskoczył.
- A ty, uspokój się. Nie mam zamiaru cię doprowadzać do pionu za każdym następnym razem- rzuciłam mu z pogardą machając ogonem przed jego pyskiem. Zabrałam jego rybę i odeszłam zjeść w spokoju. Bycie liderką jest nie raz ciężkie. Trzeba mieć mnóstwo wyrozumiałości i cierpliwości dla wielu członków. Usiadłam obok mojego skromnego legowiska i zaczęłam jeść. Nagle usłyszałam czyjeś kroki.
<<Oślinione Futro, Płomienna Pieśń?>>
12 lipca 2016
Od Czystej Gwiazdy CD Oślinionego Futra
Kot mnie intrygował, miał czelność zapuszczać się na me tereny i jeszcze głupio się pytać vzy mam klan. Czyż nie wyglądam iście królewsko? Powinien rozpoznać we mnie liderke od razu, no cóż chyba nie każdy jest tak ogarnięty.
-A wierzysz w te wszystkie bajeczki o czterech wybranych?- zapytałam a w mych oczach zaczęły tańczyć płominie. Nienawidziłam każdej chwili mysli o tej paranoi, jednak czasem było to konieczne. Oślinione Futro przekręcił łepek jakby zastanawiając się nad czymś.
-Chodzi ci o to coś, że niby jakieś koty są wybrane by zaprowadzić pożądek?- zapytał powoli i spokojnie dobierając słowa. Syknęłam na sam dźwięk słów ,,zaprowadziź pożądek". To głupie przesądy i ośmieszanie Klanu Gwiazd!
-Tak, to- odopowiedziałam beznamiętnie wciąż świdrując go swym wzrokiem. Kocur lekko skulił się, widać nie czuł się komfortowo.
-Cóż, nie. To jakieś...zwykłe opowieści niedowiarków- odpowiedział i wyprostował się widząc zadowolenie które pokazało się na mym pysku po przez uniesienie się kącików mego pyska.
-Dobrze, zatem witam w Klanie Prawdy, naszym celem jest zbawienie innych. Musimy przeciągnąć na naszą stronę inne koty i pokazać im drogę. Ale nie waż się dawać szans zdrajcą, takich proszę zabijać- wyjaśniłam- nasze stabilne granice terenów zostaną naznaczone kiedy zdobędziemy ich więcej. Mam już pewne plany, widziałam, że pewien klan kotów ciężkich i bardzo silnych ma mnóstwo terenów, nie obrażą się jak je ,,pożyczymy". Na razie musimy się zadowolić nimi. Ah Oślinione Futro! Jeżeli ktoś cię spyta skąd jesteś...odpowiedź, że jesteś zwykłym włuczęgą. Nie okłamiesz, bo nasz klan się włuczy, a także nie ujawnisz naszej obecności. Jesteśmy za słaby jak na razie.
Kocur kiwnął głową i uśmiechnął się do mnie.
-Zrobię co w mej mocy liderko- odpowiedział i podążył za mną wzrokiem. Ja natomiast wskoczyłam na skałę i położyłam się na niej patrząc na niego z góry.
-Dobrze, a teraz co powiesz na polowanie?- spytałam.
<<Oślinione Futro?>>
-A wierzysz w te wszystkie bajeczki o czterech wybranych?- zapytałam a w mych oczach zaczęły tańczyć płominie. Nienawidziłam każdej chwili mysli o tej paranoi, jednak czasem było to konieczne. Oślinione Futro przekręcił łepek jakby zastanawiając się nad czymś.
-Chodzi ci o to coś, że niby jakieś koty są wybrane by zaprowadzić pożądek?- zapytał powoli i spokojnie dobierając słowa. Syknęłam na sam dźwięk słów ,,zaprowadziź pożądek". To głupie przesądy i ośmieszanie Klanu Gwiazd!
-Tak, to- odopowiedziałam beznamiętnie wciąż świdrując go swym wzrokiem. Kocur lekko skulił się, widać nie czuł się komfortowo.
-Cóż, nie. To jakieś...zwykłe opowieści niedowiarków- odpowiedział i wyprostował się widząc zadowolenie które pokazało się na mym pysku po przez uniesienie się kącików mego pyska.
-Dobrze, zatem witam w Klanie Prawdy, naszym celem jest zbawienie innych. Musimy przeciągnąć na naszą stronę inne koty i pokazać im drogę. Ale nie waż się dawać szans zdrajcą, takich proszę zabijać- wyjaśniłam- nasze stabilne granice terenów zostaną naznaczone kiedy zdobędziemy ich więcej. Mam już pewne plany, widziałam, że pewien klan kotów ciężkich i bardzo silnych ma mnóstwo terenów, nie obrażą się jak je ,,pożyczymy". Na razie musimy się zadowolić nimi. Ah Oślinione Futro! Jeżeli ktoś cię spyta skąd jesteś...odpowiedź, że jesteś zwykłym włuczęgą. Nie okłamiesz, bo nasz klan się włuczy, a także nie ujawnisz naszej obecności. Jesteśmy za słaby jak na razie.
Kocur kiwnął głową i uśmiechnął się do mnie.
-Zrobię co w mej mocy liderko- odpowiedział i podążył za mną wzrokiem. Ja natomiast wskoczyłam na skałę i położyłam się na niej patrząc na niego z góry.
-Dobrze, a teraz co powiesz na polowanie?- spytałam.
<<Oślinione Futro?>>
Subskrybuj:
Posty (Atom)