Córka Słonecznej Myśli wpatrywała się w działania swojego imiennika, niosącego w swoich objęciach jesienne liście. Pomarańcz koron drzew, czerń i szarość wieczornego nieba, biel oszronionej trawy. Takie same jak barwy sierści. Żółte oczy o odcieniu popołudniowego słońca wpatrywały się w krajobraz pory opadających liści, których harmonizował z późną porą, gdy zimne powietrze dawało odmienne uczucia, a zachodzące słońce rzucało ostatnimi promieniami, by po chwili zniknąć za horyzontem. Resztki opadłych liści latały w powietrzu; jeden z nich uderzył o łapy Wiaterku. Kotka przyjrzała mu się: w większości pokrywał go kolor pomarańczowy, jedynie brzegi zabarwiły się na czerwono. Chwyciła go w zęby, by zabrać go potem do legowiska. W tym samym momencie dobiegł ją matczyny głos:
- Wiaterku, Wróbelku! Pora wracać! - zawołała do nich srebrna karmicielka. Wróbelek, który siedział obok siostry posłusznie wrócił do żłobka, jednakże szylkretowa nie miała najmniejszego zamiaru powtarzać jego działań, nie właśnie teraz, gdy obserwowała piękne widoki.
- Nie - odparła stanowczo - Czemu w ogóle muszę cię słuchać, mamo? - prychnęła, jawnie starając się ją zdenerwować. Jednak ruda wcale się tym nie przejęła, na siłę zaciągając dymną koteczkę do legowiska. Ta zaparła się łapami i przysiadła koło brata, poirytowana trzepiąc końcówką ogona. Skończyło się oglądanie nieba.
Rzuciła okiem na cętkowanego.
- Ej - zaczęła nagle, gdy pewna myśl wpadła jej do głowy - Może wymkniemy się na zewnątrz? Wystarczy oszukać mamę.
Kocurek spojrzał na nią z zaskoczeniem; napłynęła od niego woń strachu.
- No-no nie wiem, tak chyb-ba nie można... - wypalił spłoszony.
- Oj, no weeeeeeź - zaczęła go przekonywać - Pokażę ci, jak to zrobić - zapewniła.
Podeszła do matki, przybierając zmartwiony wyraz pyszczka.
- M-mamusiu? - miauknęła, a królowa zwróciła nią wzrok - Bo zostawiłam na dworze listek, mogę po niego wrócić? - spytała, wcale nie kłamiąc. Upuściła go wcześniej, chcąc protestować.
- Dobrze. - zgodziła się Słoneczna Myśl. Czarna wyszła na zewnątrz, zwracając się przodem do brata. Posłała mu zachęcające spojrzenie, kiwając ogonem-kikutem na boki.
<Wróbelku, braciszku strachliwy, ale kochany?>