BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tuptająca Gęś. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tuptająca Gęś. Pokaż wszystkie posty

01 listopada 2024

Od Tuptającej Gęsi CD. Piórolotkowego Trzepotu

 To miał być dzień taki jak zwykle. Ponownie wyszła z legowiska, przeciągając się i w myślach układając plan patroli, które miała wysłać na tereny Klanu Nocy. Sama chciała poprowadzić jeden, który miał sprawdzić pobliskie tereny niczyje w nadziei, że znajdzie na nich większą ilość zwierzyny. Upał, jaki panował był nie do zniesienia, co widać było nie tylko przez współklanowiczów, którzy częściej wybierali się na kąpiele w pobliskiej rzece, jednak też przez ilość zwierzyny na stosie. Niepokoiło to Gąskę. Był to następny problem, z którym musiała się zmierzyć, chociaż naprawdę nie chciała. Nagle obok niej pojawiło się niebieskie futro, które kojarzyła zbyt bardzo. Była partnerka Kawki, którą jej kuzynka sprowadziła z innego klanu, aby później odejść z klanu i ją porzucić dla jakiejś czekoladowej kotki. Nie mogła wyobrazić sobie, jak czuła się Księżycowy Blask, kiedy usłyszała o tym, co postanowiła zrobić jej partnerka. Gdyby tak zrobił jej Kolcolistne Kwiecie, to osobiście by go dopadła i wtedy żałowałby tego wyboru bardziej niż czegokolwiek w życiu. Pokierowała swoje zielone oczy w stronę wojowniczki.
 - Księżycowy Blask? Nie sądziłam, że zobaczę Cię tu tak wcześnie. - Powiedziała zastępczyni, a na jej pysku zagościł lekki uśmiech. Kotka była jedną z nielicznych, z którą Gęś lubiła spędzać czas. Wpasowała się w Klan Nocy i przyznałby to każdy. Nie rzucała się w oczy i żyła swoim spokojnym życiem wraz z córką oraz ojcem jej córek. Życie idealne, a przynajmniej o takim marzyła czarna zastępczyni. Jednak życie chciało inaczej i wylądowała w centrum uwagi każdego kota. Mimo iż każdy jej ruch, każde działanie, było poddawane ocenie przez inne koty, to nie chciała zmienić swego życia. O tym marzyła, do tego była stworzona. Taka była jej droga i nie mogła jej zmienić.
 - Tuptająca Gęsi, miałabym mieć małą prośbę do Ciebie? - Zapytała wojowniczka, co wzbudziło tylko jej ciekawość. - Zauważyłam, że od czasu stracenia kończyny Skacząca Cyranka nie jest angażowana w dużo rzeczy. Sama wiem dlaczego, jednak nie chcę, aby skończyła smutna w starszyźnie, jeszcze tak dużo możliwości jest przed nią. Dlatego chciałabym prosić Cię w moim imieniu oraz w imieniu Porannego Ferwora, o wzięcie mnie, jej oraz go w jeden patrol. Tak, żeby ją rozruszać i pokazać, że może iść dalej. Wiem, że o dużo proszę, ale przemyśl to, zanim podejmiesz decyzje.
Więc o to chodziło. Księżycowy Blask bała się o dobrostan swej córki, wraz z Porannym Ferworem i postanowili poprosić ją o małą przysługę. Nie było to coś dużego, co mogło zmienić wszystkie plany Gęsi na ten dzień, jednak nie tak małego, że mogła to pominąć. Zastępczyni westchnęła tylko cicho.
 - Oczywiście Księżycowy Blasku. Możesz przekazać wojownikowi i swojej córce, że wyznaczę was na wieczorny patrol. - Powiedziała zastępczyni, co zdziwiło jej towarzyszkę. - Uznaj to za przysługę, za którą nie musisz się odwdzięczać.
 Jak powiedziała, tak więc zrobiła. Wybrała trójkę kotów na patrol, który miała sama poprowadzić, dodając do niego Piórolotkowy Trzepot, który przemknął jej przed oczami. Widziała uśmiech na pysku niebieskiej kotki, co cieszyło ją. Po ogłoszeniu patroli znalazła się u boku Kolcolistnego Kwiecia, wtulając się w niego. To był ten dzień, idealny moment, w którym mogła zrealizować swój plan. Zaprowadziła go na skraj obozu, który już dawno uznała za stosowny. Tu ukryła jedną małą rzecz, którą teraz odkopała i szybko chwyciła w pysk. Żółte oczy kocura, podążały za czarną kocicą, aż do momentu, gdy nie padły na muszelkę, którą zastępczyni położyła przed nim.
 - Kolcolistne Kwiecie, myślałam o tym długo. Myślałam o nas i o tej całej relacji między nami. - Zaczęła niepewnie Gęś. Niby miała wszystko ułożone w głowie od dawna, jednak kiedy przyszedł ten moment, to zaczęły nagle zanikać w jej głowie. - Myślę, że ty jesteś tym jedynym, który podbił me serce. Dlatego chciałam zapytać… Czy nie chcesz dzielić ze mną łowów do śmierci i nawet po niej? - Pytanie ledwo przeszło jej przez pysk, a jej wzrok był wbity w jej ukochanego. Szukała jakiegoś znaku, który mówiłby cokolwiek o jego reakcji. Zgodzi się? Odmówi jej? Nie wiedziała i tego obawiała się najbardziej. A co jeśli ją odrzuci? Nie wyobrażała sobie takiej opcji. Kolcolistek nie byłby do tego zdolny, prawda?
 - Tak! - Krótka odpowiedź, która dotarła do uszu zastępczyni, wzbudziła u niej tyle pozytywnych emocji, które uderzyły ją momentalnie. - Oczywiście, że chcę dzielić łowy ze swoją ukochaną.
Wreszcie coś szło po jej myśli, miała swoje szczęśliwe życie u boku niebieskiego wojownika. Dwójka kotów wtuliła się w siebie, rozkoszując się chwilą. To było jej marzenie, jej cel, do którego dążyła od dawna. Czuła się w odpowiednim miejscu i chciała, aby ów uczucie trwało najdłużej, jak to tylko było możliwe.
 - Wieczorem, jak wrócę z patrolu, udamy się do Sroczej Gwiazdy prosić o błogosławieństwo. - Rzuciła tylko, wtulona w futro towarzysza.

*****
Tw: Krew, śmierć

13 października 2024

Od Tuptającej Gęsi CD. Algi (Algowej Strugi)

*Dawno, dawno temu*

 Ciąża Wirującej Lotki działała na nerwy Tuptającej Gęsi. Czemu jej siostra musiała wszystko brać od niej? Rozumiała, że czarna kocica wzorowała się nią, jednak nie chciała, aby ta od razu postanowiła zajść w ciąże, aby później urodzić trzy kulki futra i jedną pokrakę. Gdyby nie próbowała mianować swojej pomyłki na księżniczkę, to może by jej odpuściła, jednak nie. Nalegała na przyłączenie jej do rodziny królewskiej, mimo wszelkich zasad. Nawet próbowała własnoręcznie odwzorować na swej córce wzór noszony przez księżniczki. Gęś dziwiła się, że wtedy Srocza Gwiazda nie postanowiła ją wydziedziczyć, bo zdecydowanie postradała zmysły. Do rodziny królewskiej miały dołączać silne koty, które miały nosić na swych barkach ważne role, a nie jakieś czekoladowe pokraki, które przy krzyku uciekały z płaczem. Jednak wojowniczka nie rozumiała, jakby była ziemią, do której ktoś przemawiał, co było irytujące.
 Pojawiła się w żłobku, aby odwiedzić kociaki siostry, do czego przekonała ją Spieniony Nurt. Kotka, w przeciwieństwie do niej, była zachwycona nowymi kociakami w Klanie Nocy. Niby były to kocięta Sumowej Płetwy, który był jej przyjacielem, jednak czasem w to wątpiła. Coś jej w nich nie pasowało. Tylko, gdy przekroczyła próg żłobka, to wzrok dwójki kociaków padł na nią. Pierwszą, która znalazła się pod jej łapami, była czarno-biała kotka, a zaraz obok niej pojawiła się czekoladowa. Niby jedna z kocic zapytała ją o coś, po czym wtuliła się w nią, jednak zastępczyni zbytnio nie słuchała, swój wzrok wbijając w czekoladowe kocię. Czemu Wir nazwała ją Płotką? Powinna iść bardziej z bagienną tematyką, a nie nazywać swój błąd po rybie.
 - Odejdź Płotko. - Zwróciła się ostro do młodszej kocicy, na co ta tylko spuściła uszy i odeszła od dwójki kotek, zmierzając ku swojej matce, co zdziwiło kocię. - Algo, nie powinnaś zadawać z takimi kotami. Sprowadzą Cię tylko na dno, a ja wiem coś o tym najlepiej. Czemu nie pobawisz się z innymi siostrami?
 Zdziwiony wzrok młodszej padł na nią, po którym od razu do jej uszu dotarł głos karmicielki, która zawołała kociaka. Widziała, że od kiedy postawiła łapę w żłobku, to wzrok Wiru wiercił ją, jednak nie sądziła, że po czterech zdaniach, zostanie wygoniona. Między kocicami nawiązała krótka rozmowa, która zakończyła się wyjściem zastępczyni z kociarni. Chociaż teraz miała wymówkę, aby nie odwiedzać siostrzenic.

*****

 Od dłuższego czasu po głowie chodziła jej myśl ślubu. Uroczystość stworzyłaby ich związek oficjalnym i sprawiła, że Kolcolistne Kwiecie stałby się członkiem rodziny królewskiej, o czym marzyła od wielu księżyców. Tylko jak ten pomysł przekazać wojownikowi? Potrząsnęła głową, odganiając tę myśl. Pomyśli o tym później. Teraz musiała zastanowić się nad patrolami, które miała wysłać na granice. Ostatnio często na myśl nachodziła jej Algowa Struga, co skutkowało tym, że zastępczyni wysyłała ją na większość patroli. Czy to był pstryczek w nos za jej atak? Prawdopodobnie tak, jednak ta przykrywała to chęcią nauczenia siostrzenicy czegoś nowego. Pozna granice w dokładniejszy sposób, a może nawet wykorzysta ten czas na dokładne przemyślenie jej czynów, aby ponownie nie popełnić tego samego błędu. Robiła to oczywiście z myślą o wojowniczce. Tym razem pojawiła się ponownie, wyznaczona na patrol nocny na granicy z terenami niczyimi oraz na patrol poranny na granicy z Klanem Burzy, oraz Klanem Klifu. Widziała jej zły wzrok, kiedy zeskoczyła z sumaka, tym samym kończąc swoją przemowę. Nie zajęło długo, aby wojowniczka zjawiła się przed nią.
 - O, Algowa Strugo! Mam nadzieję, że podoba Ci się aktualny plan patroli. Robiłam go z myślą o tobie. - Powiedziała Tuptająca Gęś, a na jej pysku zagościł uśmiech. Mały pstryczek w nos, który spowoduje wyczerpanie kotki, to coś, czego potrzebowała. Nie robiła przecież nic złego. Obowiązkiem wojowników było chodzenie na patrole. Nawet nie podniosła nawet łapy na młodszą kotkę, jeśli nie liczyłoby się tego małego uderzenia po jej ataku, a mogłaby. Walka to nie było coś, do czego Gąska często podchodziła, wolała atakować słowami, bądź wykorzystywać swoją pozycję do robienia takich małych rzeczy.

<Algo?>

Od Tuptającej Gęsi Do Mandarynkowego Pióra

 Następny wschód słońca, a Tuptająca Gęś była ponownie pierwszym kotem, który wstał. Miała przecież tyle rzeczy do zrobienia. Obowiązki zastępcy nie były łatwe, jednak szła za nimi słodka nagroda, bycie przywódcą klanu. To było coś, do czego czarna kotka dążyła od czasów uczniowskich. Coś, co musiała osiągnąć, nawet jeśli kosztowałoby ją to życie innych. Jej jedyny cel w życiu. A co jeśli go osiągnie? Wtedy będzie prowadzić klan według własnych zasad i nikt nie będzie mógł na nią nic narzucić. Wreszcie będzie tą, która poprowadzi tłum przez trudne czasy. Jednak kto będzie szedł u jej boku? Miała ograniczony wybór. Niestety, jej córka została medykiem, co oznaczało, że wypadła ona z listy potencjalnych kotów. Również żadne z kociąt Wiru nie pasowało jej na idealną kandydatkę. Był to trudny wybór, nad którym będzie myślała, gdy przejmie władzę. Usiadła przy wyjściu z obozu, oczekując trójki kotów, które miały pójść z nią na poranny patrol. Pamiętała dobrze, że wyznaczyła Spieniony Nurt, Mandarynkowe Pióro oraz Biedronkowe Pole, więc tylko czekała aż kocicę postanowią się pojawić. Oczywiście pierwsza pojawiła się Spieniony Nurt, która z pewnością wiedziała, że Gąska będzie czekać jako pierwsza. Cieszyła się, że mogła spędzić trochę czasu z siostrą. Tylko ona jej została z sióstr. Ona nie zawiodła i mimo swej trudnej drogi, dotarła do celu. Tego brakowało Kotewkowemu Powiewowi. Ona już dawno się poddała i wybrała rolę karmicielki, co brzydziło jej czarną siostrę. Niby sama zajmowała się Muszelką oraz Różą, a później przejęła opiekę nad Nimfą, jednak nie oznaczało to, że zaraz chciałaby wychowywać kociaki przez całe swoje życie. Była stworzona do wyższych celów, a nie zajmowania się kociarnią.
 - Miło Cię widzieć Spieniony Nurcie. Brakuje mi częstszych spotkań z tobą. - Powiedziała zastępczyni, gdy wojowniczka znalazła się bliżej niej. - Pamiętam jeszcze, jak byliśmy razem w żłobku i musieliśmy być pod opieką Wzburzonego Potoku. Do dziś pamiętam jej krzyki.
 - Te czasy niestety nie powrócą. Każdy poszedł swoją drogą, ale na szczęście ja mam Cię i Kotewkę przy boku. - Na pysku liliowej zagościł uśmiech, który dziwił czarną kotkę. Jak ona mogła trzymać jej pozytywne nastawienie, niezależnie od sytuacji? Chciałaby być tak jak ona, jednak nie zawsze to nastawienie było poprawne. - Myślisz, że nie zauważyłam, co zrobiłaś? - Pytanie wybiło natychmiastowo zastępczynię z jej myśli, a ta rzuciła na nią zdziwiony wzrok. - Bez powodu nie wybrałaś Mandarynkowe Pióro do patrolu. Zawsze w jej miejsce wybierasz swego ukochanego lub Nimfie Zwierciadło, więc musi coś za tym stać.
 - Nie doszukuj się w tym niczego. Kolcolistne Kwiecie jest przy końcu treningu, a Nimfie Zwierciadło dopiero rozpoczęła swoje pierwsze szkolenie. Musiałam ich wykluczyć, a moja siostrzenica wpasowała się w to miejsce idealnie. - Próbowała wytłumaczyć siostrze, jednak ona miała własne wytłumaczenie sytuacji. - To, że ją wzięłam, nie znaczy, że nagle zaczęłam ją lubić.
 - To tylko wymówki. Dobrze wiem, czemu właśnie ona, a nie inny wojownik w klanie. - Na słowa liliowej, tylko westchnęła. Spieniony Nurt od dawna próbowała przekonać ją na poprawę relacji z córkami Wirującej Lotki, jednak ona nie była do tego przekonana. Już miała przyjemność zapoznać się z Algą, kiedy ta próbowała ją zaatakować. Sądziła, że jej siostry będą zachowywać się podobnie, jednak kotka naciskała. Jej wzrok pokierował się na wyjście z legowiska, gdy zauważyła pozostałą dwójkę członków patrolu w jego wejściu. Gdy kotki do nich doszły, to ruszyły z obozu. Tuptająca Gęś na przodzie, a u jej boku siostra, która trąciła ją lekko. Czarno-biała tylko przewróciła oczami, a gdy udało im się przepłynąć rzekę, to znalazła się u boku najmłodszej kotki.
 - Mandarynkowe Pióro. - Zaczęła zastępczyni, wyciągając wojowniczkę z jej myśli, która później skierowała na nią wzrok. - Kiedy planujesz powiększyć naszą rodzinę o następnych członków? Jesteś już na tyle dorosła, aby zacząć o tym myśleć, a jesteś jedyną dobrą kandydatką. No, chyba że chcesz, aby twa siostra zabrała Ci tę przyjemność. Algowa Struga wyprzedzi Cię w twym obowiązku. Nie czuję, żeby to dobrze wyglądało w oczach Sroczej Gwiazdy, jak i moich.
 To był jedyny temat, o który mogła się uczepić zastępczyni. Pewnie Pianka byłaby zawiedziona, że w taki sposób zaczęła rozmowę.

<Siostrzenico?>

26 sierpnia 2024

Od Tuptającej Gęsi

 Następny dzień zleciał jej szybko. Od kiedy przekroczyła 50 księżyców, od tego czasu czas leciał zbyt szybko. Wstawała wraz ze wschodem słońca, a nim się spostrzegła, to ono już zachodziło. Czemu dni leciały tak szybko? Coraz częściej łapała się na tym, że dwa różne dnie zlewały jej się w jedno, jakby jej głowa płatała jej figle. Wyglądały one prawie identycznie, a obowiązki kocicy stały się dla niej jak rutyna. Jedynie co oddzielało je od siebie, to większe wydarzenia, które działy się od czasu do czasu. Ostatnio działo się sporo rzeczy z tego, co pamiętała. Od mianowania jej kochanej Nimfy na wojowniczkę, przez plotki, które krążyły po Klanie Nocy, aż do tej całej sytuacji z Klanem Wilka. Jak mogła sama zobaczyć, ich sojusznicy znowu powrócili do nich z podkulonym ogonem. Niby tacy silni, jednak okazało się, że nie mogą przetrwać na własnym terenie. Zdziwiła ją jednak inna rzecz. Druga matka Muszelki, zwana wcześniej Wieczorną Marą, teraz przyszła reprezentować cały swój klan. Czyżby Błękitna Gwiazda został strącony ze swej pozycji przez śmierć? Cóż za nieoczekiwany obrót akcji. Była kilka razy, aby odwiedzić chwilowe obozowisko wilczaków wraz z Kolcolistnym Kwieciem. Oczywiście jej pretekstem podróży było dopilnowanie, by ich sojusznicy nie naruszali nadanego przez liderkę terenu do polowań i przy okazji odwiedzić jej córkę. Ostatnio rozmawiali, gdy Cisowa Łapa była szkolona przez aktualną medyczkę, co było księżyce temu. Ich relacja może nie była tak dobra, jak wcześniej, jednak dalej była jej matką. Nimfa od czasu swego przybycia, powoli zaczynała zastępować jej nieobecność, co jednocześnie ją martwiło i cieszyło. Miała wreszcie swoje dwie córki ku swego boku, chociaż czy jedną z nich mogła nazwać swoją prawdziwą córką? Wychowała ją, wyszkoliła i doprowadziła do momentu, w którym stoi, więc chyba mogła nazwać kocicę swoją córką. Z drugiej strony była również Muszlowa Łapa, w której wychowanie nie miała takiego wpływu, jednak i tak nazywała ją swoim kociakiem. Czy to było sprawiedliwe? Nie, jednak starała się o tym nie myśleć. Tylko dochodziła do coraz gorszych wniosków.
 Dopiero gdy znaleźli blisko Kolorowej Łąki, tej udało się wyjść ze swych myśli. Wzrok przerzuciła na niebieskiego kocura, który szedł ku jej boku.
 - A co jeśli jest tam szczęśliwsza i mnie nie potrzebuje? - Zapytała zastępczyni, a żółte oczy kocura padły na nią. - Może rzucam się z tobą do jej życia niepotrzebnie. Tylko Klan Gwiazdy wie, co robiła przez czas, w którym nie rozmawialiśmy.
 - Nie przesadzaj Tuptająca Gęsi. Muszlowa Łapa dalej jest twoją córką i mimo iż żyje w innym klanie, to nie zapomni o twoim istnieniu z księżyca na księżyc. - Powiedział wojownik, wpatrując się w kocicę z lekkim uśmiechem na pysku. - Z pewnością doceni twoje towarzystwo, mimo aktualnej sytuacji w Klanie Wilka. Nie masz się czym przejmować.
 - Może i masz racje Kolcolistkowy Kwiecie. - Rzuciła tylko czarna kotka. Nie dowie się, póki tam nie pójdzie i nie zobaczy się z niebieską uczennicą. Przed nią rozciągnęło się coś, co mogła nazwać chwilowym obozowiskiem Klanu Wilka. Dostrzegła Wieczorną Gwiazdę, która rozmawiała Wilczą Tajgą. Długo nie zajęło, aby ta ją zauważyła i posiała w jej stronę swój wzrok, co zrobiła również kotka, z którą rozmawiała. Ona dobrze wiedziała, po co przybyła Gąska, każdy wiedział, dlaczego zastępczyni gości w tym miejscu.

*****

 - Powinnaś bardziej poznać swoje siostrzenice Tuptająca Gęsi. - Już od pewnego czasu Spieniony Nurt próbowała jej wmówić, że dokładniejsze poznanie kociąt Wirującej Lotki przyniesie same plusy. Czarna kocica nie była za pomysłem siostry, mimo jej przekonań. Nie lubiła ona kociąt swojej siostry, a widoczne to było od dnia ich narodzin. Gąska zawsze uważała Wir jako swoją kopię, a bardziej próbę jej kopiowania. Przecież była ona lepsza i udowadniała to od czasów uczniowski, a kocica tylko kopiowała jej wybory. Pierwszym z nich było posiadanie kociąt. Chociaż z początku zastępczyni nie planowała tego, to po ich narodzeniu, od razu również jej siostra miała kocięta. Cóż za przypadek! Drugim takim przypadkiem było przejście Zimorotkowej Łapy na ścieżkę medyka. Nawet po śmierci udawało jej się namówić swe kociaki do powtarzania jej czynów. - Mandarynkowe Pióro przypomina mi Ciebie, gdy byliśmy młodzi. Z pewnością złapałabyś z nią wspólny język. - Kontynuowała liliowa wojowniczka, co spowodowało, że zastępczyni pokierowała na nią swój wzrok.
 - Nie jestem piastunką, aby wychowywać nie swoje kocięta. To, że Wirująca Lotka postanowiła je zostawić, to nie moja sprawa. - Rzuciła jako odpowiedź na słowa siostry. - Jednak gdybym musiała ominąć tę wielką sprawę, to pozostaje jeszcze większy problem. Widziałaś przecież, że Algowa Struga rzuciła się na mnie, oskarżając mnie o odejście tej paskudy i Kawczego Serca, gdy jeszcze była uczennicą?! Strzyżykowy Promyk powinna ją zbadać przed jej mianowaniem, bo coś w jej głowie jest nie tak. Zimorodkowa Łapa, jest jak moja siostra dla Różanej Łapy, tylko z innym kolorem futra.
 - Gąsko, nie przesadzaj. To pewnie były tylko emocje, które towarzyszyły jej po stracie dwóch ważnych kotów. Z pewnością żałuje tego czynu. - Próbowała tłumaczyć jej zachowanie, jednak ta nie wierzyła, że taka była prawda. Pewnie Alga ponownie by skoczyła na nią, gdyby mogła. - O rodzinę trzeba dbać, więc co szkodzi Ci dać im szansę.
 - Zwracaj się do mnie całym imieniem. Dobrze wiesz, że nie lubię skracania mego imienia. - Dobrze pamiętała, gdy Wir nazwała ją Gąską na zgromadzeniu, co zdenerwowało ją. Po to są całe imiona, aby się nimi zwracać, a nie skrótami. - Jestem pewna, że nie żałuje niczego tamtego dnia, a przynajmniej nie wygląda na taką. Nawet nie dostałam żadnych przeprosin od niej. Poza tym jestem przekonana, że ona wraz ze Skrzelowym Szeptem roznosi złe plotki o naszej rodzinie. Pewnie uważa, że takim sposobem zmieni Klan Nocy na lepsze, jednak stanie na odwrót. To dalej głupie kocię, które nie zasłużyło na miano wojownika. - Powiedziała swoje zdanie o tej czarno-białej kocicy, nie ukrywając nawet skrawka złych uczuć, jakimi obdarzała młodszą kotkę. - Jeśli o rodzinę trzeba dbać, to czemu zachowujesz się, jakby ten znak nie widniał na twym czole?
 - Należenie do królewskiej rodziny nie oznacza, że muszę być niemiła dla innych kotów z Klanu Nocy. - Odpowiedziała wojowniczka. - Nic się nie zmieniło oprócz tego, że mogę teraz dążyć do bycia przywódczynią po tobie. Chociaż, gdybym miała się wybierać, to pewnie nie wybrałabym tej pozycji. Podoba mi się aktualna pozycja, w jakiej się znajduje i nie mam potrzeby jej zmieniać.
 - Ależ Spieniony Nurcie, należenie do tej rodziny, niesie za sobą pewne obowiązki. Jednym z nich jest reprezentowanie nas wszystkich. Musisz zachowywać się z pewnymi zasadami. Nie pamiętasz tego, czego uczyła nas mama?
 - Oczywiście, że pamiętam, jednak czy nagła zmiana nie okaże się mi zgubna? Wszyscy znają mnie jako mnie i nikomu nie przeszkadza moje zachowanie. Równie jak Ciebie martwią mnie plotki, jednak nie uważam, że nasza siostrzenica nie jest ich autorem.
 - A kto inny? Tylko ona próbuje obalić mnie i uważa wszystkie me czyny za złe, jak robiła przed nią to jej matka. Nie mów mi, że to nic nie oznacza, bo już to słyszałam.
 - Dobrze, dobrze. Jednak o nic więcej nie proszę niż danie im jednej szansy. Zapomnij o ich pochodzeniu i porozmawiaj z nimi. Może przekonasz się do nich. - Błagalny wzrok siostry padł na nią, przez co ta przekręciła oczami. Nie mogła odmówić siostrze. Jako jedyna z jej rodzeństwa, doszła do bycia wojowniczką i nie umarła. Tylko ona jej została.
 - Spróbuję, jednak niczego nie obiecuję. - Powiedziała zastępczyni. - Mają tylko jedną szansę, aby pokazać mi, że nie są jak ich matka, i ani więcej.
 Wiedziała, że może żałować tej decyzji później, jednak robiła to dla Spienionego Nurtu. Czego nie zrobi dla siostry?

03 lipca 2024

Od Tuptającej Gęsi CD Nimfy (Nimfiej Łapy)

*Dość dawno temu*

 Jakiś czas minął od oddania jej Muszelki. Musiała to zrobić. Mimo bólu, który towarzyszył jej w klatce piersiowej, gdy oddawała młodą kocicę. Nie było innego wyjścia, na to się umówiła. Teraz została z nią jeszcze Róża, na którą ta miała plany. Miała ona zostać kimś wielkim, musiała. Jej czarne futro i krew płynąca w jej ciele nakazywała jej do bycia kimś ponadprzeciętnych, i o tym przypominała jej kocica na każdym kroku. Gąska chciała być dobrą matką, a z tym szło stawianie wysokiej poprzeczki dla swych dzieci. Właśnie bawiła się z Różą, szepcząc jakieś słówka pod nosem. Zastanawiała się, czemu postanowiła pozostać w żłobku do czasu dorośnięcia Różyczki do 6 księżyców. Presja od Kolcolistnego Kwiecia? A może strach przed stratą następnego z kociąt? Obie opcje były możliwe. Przecież od zawsze nie lubiła kociąt, więc pozostanie jej w żłobku było dziwne. Przecież Kotewkowy Powiew mogła zająć się młodą kotką. Nie ważny był powód jej zostania, a sam fakt, że postanowiła się do niego posunąć. Miała być przyszłą przywódczynią, a siedziała w żłobku. Przed miotem ze zastępcą Klanu Wilka, nie wyobrażała siebie w roli matki. Kocięta zawsze były dla niej czymś okropnym, a nawet przebywanie w okolicy tych głupich istot, było dla niej najgorszą możliwą rzeczą. Rzekłaby, że nawet karą, jednak tkwiła ona tutaj. Była matką i tego się niestety nie mogła wyprzeć. Czy zrobiłaby to ponownie? Prawdopodobnie nie. Sam ból, który ogarnął jej ciało przy porodzie, był okropny, a jeszcze gorsze było noszenie tych pasożytów w sobie. Zabierały jej siły, aby rosnąć, a na końcu przynieść jej tylko ból.
 Skierowała ona nagle swój wzrok w stronę wejścia do żłobka, aby dostrzec Sroczą Gwiazdę wraz z czarnym kocięciem, które zwisało z jej pyska. Tego stworzenia tu jeszcze nie widziała ani o nim nie słyszała. Przywódczyni Klanu Nocy podeszła do niej i położyła ciemną kulkę futra przy niej. Młoda nawet nie pisnęła, a tylko przeczołgała się do niej. Nie pachniała jak nocniaki, co wyłapała od razu zastępczyni i skierowała swój wzrok w stronę matki, która wytłumaczyła jej całą sytuację. Czyli samotniczka podrzuciła im tego kociaka. Przypadek? Gąska tak nie sądziła. Czarna sierść, która otaczała ciało kotki, była znakiem. Jej kochana Łabędź do niej wróciła. Może i pod inną postacią, ale dalej była jej Łabędziem. Nie mogła jej ot, tak porzucić. Na pytanie odnośnie chęci zaopiekowania się kociakiem, ta się zgodziła. To było jej kocię, a przynajmniej od tego dnia.

*****

 Treningi z Nimfią Łapą nie należały do złych. Kocica słuchała swej rodzicielki, co było plusem tego treningu, a sama zastępczyni widziała u niej postępy. Będzie dobrą wojowniczką, jednak Tuptająca Gęś potrzebowała czasu, aby doprowadzić ją do całkowitej perfekcji. Chociaż jako jedyna ze swojego kuzynostwa będzie idealna. Zero wad, a przynajmniej tak miała się przed innymi ukazywać. Jeśli nie mogła wyszkolić osobiście Róży ani Muszelki, to musiała się nacieszyć Nimfą. Właśnie siedziały nad brzegiem zbiornika wodnego, który Klan Nocy dzielił z Klanem Burzy i oczekiwały, aż jakaś ryba podpłynie do bliżej nich. Przed chwilą Gęś pokazała kocicy jak dokładniej upolować tę śliską zwierzynę, a teraz ta musiała powtórzyć jej czyny, by pokazać, iż słuchała z uwagą jej słów. Ogon zastępczyni lekko się poruszał na boki, gdy ta siedziała. Nie lubiła czekać, jednak w tej sytuacji było to wymagane. Wreszcie jedna z ryb postanowiła podpłynąć bliżej, a kocica szybkim ruchem łapy wyrzuciła rybę na brzeg i wbiła w nią swe kły, kończąc jej żywot. Czarna kotka musiała przyznać, była zadowolona z postępów, jakie robiła jej uczennica.
 - Dobra robota Nimfia Łapo. - Powiedziała kocica, podchodząc do uczennicy, która w pysku trzymała zwierzynę. Swoje niebieskie ślepia wbiła w mentorkę. - Jeszcze tylko kilka takich poprawek i możesz nazywać się prawdziwą wojowniczką. To mogę Ci zagwarantować.
 Starała się być dobrym mentorem dla czarnej uczennicy. Chciała przecież, aby ta stała się dobrą wojowniczką i wspominała ją jako dobrą mentorkę. Dwa zadania, które były trudne do połączenia. Jeszcze do tego trzeba było dołożyć to, że kocica nie miała zamiaru stracić swego tytułu najlepszego wojownika w klanie choćby na chwilę. To czyniło ów zadania, jeszcze trudniejszymi niż były nimi z początku. Na szczęście miała ona doświadczenie w radzeniu sobie z trudnymi zadaniami, więc będzie to dla niej jak przepłynięcie przez rzekę - proste. Z trudniejszymi rzeczami radziła sobie i pewnie jeszcze trudniejsze czekają na nią, gdy zajmie pozycje przywódczyni klanu. Za taką rolą szło dużo obowiązków i praw, o których kocica wiedziała. Wybrana przez nią rola nie była łatwa, żadna rola w klanie nie była łatwa, no może z wyjątkiem więźnia, jednak tej roli nikt nie chciał dostać. Po chwili przerwy dwie kocice ruszyły w stronę obozu ze zwierzyną w pysku. Trening potoczył się idealnie i uczennica zasługiwała na przerwę. Zadowoliła ją, a przynajmniej dziś. Gdyby musiała wybierać, to nawet powiedziałby, że była jej najlepszą uczennicą, a wysoko postawiła poprzeczkę Biedronkowe Pole.
 Nimfia Łapa była jej drugą uczennicą, co mogło dziwić niektóre koty. Kilka kotów nie miało nawet jednego ucznia, a tu zastępczyni dostaje drugą uczennicę. Jednym z tych kotów była jej siostra o imieniu Spieniony Nurt. Dostała ona najgorszą uczennicę życia, która postanowiła uciec z klanu i zabrać ze sobą Kawcze Serce. Gdy tylko uda jej się złapać tę dwójkę kotów, to zobaczą, co je czeka. Nie zasługiwały nawet na życie w Klanie Nocy, a i tak postanowiły odrzucić tę szansę i ruszyć na pewną śmierć. Pora Nagich Drzew nie była tym razem łagodna, więc Tuptająca Gęś myślała, że obie kotki wrócą szybko pod próg obozu Klanu Nocy, jednak tak się nie stało. Przepadły jak kamień w wodę. A niech zje je jakiś potwór, gdy będą podróżować. Nie zasłużyły na to, więc czemu świat nie miałby zabrać im tego, czym je obdarował? Niektórym zabierał on niesprawiedliwie życie, a innym zostawiał, mimo czynów popełnionych przez te koty. Sprawiedliwość najwyraźniej nie istniała dla tego bytu, jednak to nie oznaczało, że zastępczyni nie mogła ją wymierzyć, gdy tylko pojawią się w jej polu widzenia. Matka z pewnością nie byłaby zadowolona, gdyby to usłyszała, jednak kocica zachowywała swoje myśli tylko dla siebie. Mówienie głośno o chęci rozszarpania kota nie było najlepszym pomysłem, niezależnie kim był ów kot. Mogło to tylko spowodować pogorszenie się zdania o kocicy, które i tak nie było za najlepsze. Wzrokiem wróciła na czarną kocicę, która szła u jej boku przez cały czas. Tuptająca Gęś ponownie się zamyśliła. Musiała popracować nad tą wadą nim ktokolwiek ją zauważy.
 - Teraz wrócimy do obozu, odłożymy zwierzynę i możemy uznać nasz trening za zakończony. - Powiedziała Gąska, przerywając ciszę, która panowała pomiędzy nimi od dłuższego czasu. - Z pewnością przyda Ci się chwila odpoczynku, przed tym, jak nauczę Cię wspinaczki na drzewa. Mimo iż na naszych terenach nie ma tak dużo drzew, jak dla przykładu na terenach Klanu Wilka, jednak ów umiejętność może Ci się przydać wiele razy.

[1109 słów, łowienie ryb]
[przyznano 11% + 5%]
<Nimfo?>

02 maja 2024

Od Tuptającej Gęsi Do Muszelki (Muszlowej Łapy)

*Gdy Muszelka była w Klanie Nocy*


 Gęś utknęła w żłobku, co nigdy nie było jej marzeniem. Niby mogła oddać swe córki w łapy Kotewkowego Powiewu, która była jej siostrą, jednak nie chciała tego zrobić. Co, jeśli i ona spiskowała z Topikową Głębiną? Nie wiedziała, co siedziało w głowie tej kotki, ale na pewno nie było to coś dobrego. Nie mogła stracić ponownie swojego kocięcia. Po prostu nie mogła. Już sama strata Łabędzia była dla niej dużym ciosem, z którym dalej nie mogła się pogodzić. Ten czekoladowy potwór postanowił posunąć się do takiego czynu. Jednak gorsza myśl krążyła w jej głowie. Czemu jej mama nie ukarała medyka za jego okrutne czyny? Zrobił to specjalnie, to była tylko jego sprawka, a dalej chodził spokojnie po klanie. Jak teraz ona miała się czuć bezpiecznie?! A co jeśli ponownie będzie próbował pozbawić życia jej dzieci?
 Z jej myśli wyrwał ją cichy głosik. Spojrzała w kierunku źródła dźwięku, aby zobaczyć, że jej niebieskie kocię się obudziło. Mała kocica postanowiła przenieść się między łapy zastępczyni i wbić w nią swoje niebieskie ślepia. Mimo iż Muszelka nie była czarna, to i tak w oczach Tuptającej Gęsi, wpisywała się w kotkę idealną. Samo to, że posiadała jej krew, czyniło ją lepszą od innych, a za tym szły oczekiwania, o których przypominała im na każdym kroku Gęś. Obie kotki miały być idealne, zachowywać się jak przystało na damę, a najważniejsze, nie sprzeciwiać się matce. Nie chciała, aby jej pociechy wyrosły na kogoś takiego jak Wirująca Lotka, bądź Kotewkowy Powiew. Obie kocice poszły na dno, a przynajmniej tak uważała zastępczyni. Kotewka nawet nie mogła ukończyć szkolenia na wojownika, co mówiło samo za siebie, a Wir odeszła od nauk ich matki uważając, iż czekoladowe koty powinny być stawiane na tym samym poziomie, co reszta. Odeszła chyba od zmysłów. Może to przez medyka, który od pewnego czasu zaczął kręcić się przy jej siostrze. Zamieszał jej pewnie w głowie i dlatego zeszła z prawidłowej drogi.
 - Co tak na mnie patrzysz Muszelko? - Spytała kocica, układając językiem futro mniejszej kotki. Mimo iż od samego początku wiedziała, że to właśnie Muszelka pójdzie do Klanu Wilka, to coś w środku mówiło jej, aby młodej nigdy nie oddawać do tych krwiożerców. By kocica została w Klanie Nocy i została wychowana na następcę zastępczyni. Nie mogła jednak tak zrobić, z prostego powodu. Matka by ją zabiła, a tego Gęś nie chciała. - Mimo iż wymagam od Ciebie i od twej siostry dużo, to kocham was obie, pamiętaj o tym. Cokolwiek się nie stanie, ja zawsze przyjmę was z otwartymi łapami. Mama zawsze będzie obok i zawsze pomoże. - Przejechała językiem po poliku kociaka. - Jeśli będziesz chciała, to możemy pójść z Różą zobaczyć dziś zachód słońca. Znam idealne miejsce w obozie, gdzie można obserwować zachodzące słońce. Jestem przekonana, iż ten widok, mimo bycia tym samym zjawiskiem, będzie się różnił od poprzedniego, bo przecież nic nie jest takie samo. Co ty na to Muszelko?

<Muszelko?>

28 kwietnia 2024

Od Tuptającej Gęsi

*Wczesna wiosna*


 Czas leciał nieubłaganie. Jeszcze przed chwilą zgodziła się na miot sojuszniczy, a teraz jej mała Różyczka prawie dorosła do bycia uczniem. Miała wielką nadzieję, że jej matka wybierze jej córce godnego mentora, który poprowadzi ją dobrą ścieżką. Nie chciała, aby ta wpadła na kogoś takiego jak Mglista Zatoka, która wbiłaby jej przekonania. Jeszcze by powtórzyła jej głupie kroki. W międzyczasie do żłobka zawitała pewna mała kocica, która sprawiła, iż życie Gęsi rozświetliło się. Czarno-białe kocię, nazwane przez Sroczą Gwiazdę Nimfą, trafiło pod opiekę zastępczyni. Wbijanie wzroku w małe ciałko, leżące u jej boku, sprawiało, że na pysku Tuptającej Gęsi pojawiał się uśmiech. Jej Łabędź powróciła do niej w innej formie. Mimo iż została ona zabita przez czekoladowego medyka nim, udało jej się ujrzeć ten świat.
 Rzuciła ostatnie spojrzenie na śpiące Nimfę i Różę, po czym jej wzrok padł na Kotewkowy Powiew. Kiwnięciem głowy dała jej znak, iż już wychodzi, a piastunka może zająć się jej pociechami. Kocica wstała, próbując nie zbudzić dwóch kocic i opuściła żłobek. Niestety była zastępcą, więc całego swojego czasu nie mogła spędzać ze swoimi kociakami.
 Zmierzyła w stronę legowiska medyka. Mimo iż niedawno przebywała w nim wraz z Różą, to musiała porozmawiać z pewnym kotem. Gdy postawiła swą przednią łapę w legowisku, od razu jej wzrok padł na czekoladowego medyka, który właśnie rozmawiał z Wirującą Lotką i Sumową Płetwą. Z jakiegoś powodu, jej mniej utalentowana siostra, lubiła przebywać w okolicy tego pasożyta.
 - Ekhem! - Odchrząknęła zastępczyni, a wzrok trójki kotów padł na nią. - Muszę porozmawiać z Topikową Głębiną na osobności. Ta sprawa nie może czekać, więc niestety muszę zabrać na chwilę naszego asystenta medyka.
 Zauważyła, że mięśnie medyka spięły się, gdy usłyszał słowa kocicy, jednak pożegnał się z dwójką kotów, a sam pojawił się u jej boku. Udali się poza obóz, nie zamieniając ze sobą ani słowa. Gęś uznała, że idealnym miejscem na prywatną rozmowę będzie miejsce poza obozem, gdzie nikt im nie przeszkodzi. Gdy dotarli do plaży, ta stanęła. Dotarli na miejsce, w którym mogli spokojnie porozmawiać, bez żadnego kota, który by podsłuchiwał ich rozmowy.
 - Ch-Chciałaś ze mną porozmawiać Tuptająca Gęsio. - Zaczął medyk, próbując nie trząść się przed kocicą, jak trawa na wietrze. - O czym?
 - Oh Topikowa Głębino, jest jedna mała sprawa, która zabiera mi sen z powiek i jest związana z tobą. - Powiedziała zastępczyni. - Chodzi mi o Nimfę mój drogi. Klan Gwiazdy zwrócił mi Łabędzia, którą zabiłeś przy mym porodzie, więc jeśli nawet spojrzysz mi na moją gwiazdkę, a tym bardziej jej coś zrobisz, to obiecuje, iż nawet sam gwiezdny klan, nie pozna twojego martwego ciała. To samo tyczy się mej córki, Różyczki, która podąży ścieżką medyka, aby morderca nie dostał się na ważną pozycję klanu. - Z każdym wypowiedzianym słowem, kocica stawiała krok w stronę czekoladowego kocura, a ten cofał się o krok od niej, aż do momentu, gdy jego łapy nie spoczęły w morskiej wodzie.
 - J-ja… N-Nie… - Próbował zacząć młodszy kocur, jednak Gęś nie dała mu dojść do słowa.
 - Zamilcz! - Syknęła prosto w pysk czekoladowego medyka. - Widzę, iż nie bierzesz mych słów na poważnie. W takim razie będę musiała Ci pokazać, że to nie są żarty.
 Po tych słowach rzuciła się ona na Topika, tym samym powalając go w głębszą wodę, a łapami przytrzymując jego pysk pod powierzchnią wody. Jak za starych dobrych czasów, gdy jej siostra podzielała to samo co ona. Teraz wszystko się zmieniło, a sama kotka teraz była gorszą wersją siebie. Kocur wiercił się pod jej łapami, co nie podobało się kocicy. Wyciągnęła pazury, by wbić je w pysk Topikowej Głębiny i powstrzymać go przed ucieczką od jej ciosów. Jeśli jej słowa nie działały, to musiała czynami pokazać, że nie żartuje. Po dość krótkim czasie puściła medyka, pozwalając mu wynurzyć głowę spod wody i zaczerpnąć powietrza, co zrobił od razu. Nie chciała go przecież utopić, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Odsunęła się od niego, widząc, że medyk próbuje się uspokoić. Panika, która zdobiła pysk kocura była tym, co chciała zobaczyć zastępczyni. Piękny obrazek, który malował się przed jej oczami. Dopiero teraz zauważyła małą ranę, jaką przypadkowo zrobiła na poliku kocura.
 - Nazwijmy to demonstracją tego, co stanie się, gdy postanowisz zignorować me słowa. - Rzuciła czarna kocica, przyglądając się dokładnie kocurowi. - Zrobiłeś błąd, zabijając moją Łabędź. W Klanie Nocy nikt nie będzie tolerował morderców.
 Po tych słowach odwróciła się i opuściła Topikową Głębinę, zostawiając go samego ze swymi myślami. Popełnił wielki błąd i teraz Tuptająca Gęś nie pozwoli mu, aby go powtórzył, nawet jeśli oznaczało to, że ta musiała grozić kocurowi.

*****

 Ciało Topikowej Głębiny spoczywało teraz w obozie Klanu Nocy. Któż się spodziewał, że kocur nagle odejdzie z tej ziemi? Nie to, jednak martwiło głowę zastępczyni. Czemuż przynieśli oni ciało tego mordercy do obozu? Gdyby Gęś miała wybór, to z pewnością zostawiłaby go w tym błocie, w którym ugrzązł. Można powiedzieć, że śmierć godna jego osoby. Na to zasłużył.
 - Różana Łapo, chodź. Nie marnujmy swojego czasu, na obserwowanie co zostało z tego zdrajcy. Przy okazji musimy porozmawiać kochana. - Powiedziała czarna kocica do ucha swej córki, a obie kocicę zmierzyły w przeciwnym kierunku od ciała medyka.

Wyleczona: Tuptająca Gęś, Sumowa Płetwa

07 marca 2024

Od Tuptającej Gęsi

 Kto się spodziewał, że ta kocica zostanie zastępczynią? Na pewno ona. Była idealna na te pozycje, obojętnie od zdania innych kotów. Lepszego kota nie mogła wybrać jej mama. Minusem tej całej sytuacji było to, że nosiła w sobie paskudy, które musiała wcześniej czy później wydać na świat. Pasożyty zalęgły się w niej, a ta musiała zacisnąć zęby i to przeżyć. Innego wyboru nie miała. Zrobiła to tylko, aby przypodobać się matce i opłaciło jej się to. Nie widziała siebie w roli matki. Gdyby tylko mogła, to zostawiłaby kociaki w żłobku i co jakiś czas tylko zerkała na nie i poprawiała ich błędy. Jednak tak nie mogła zrobić. Te małe poczwary nie przeżyłyby swych dwóch pierwszych księżyców bez jej pomocy.
 Gdyby jej jeszcze brakowało problemów, to złapała jakiegoś kaszlu, co oznaczało, że musiała pojawić się w najgorszym miejscu w obozie - w legowisku medyka. Tam krążyło to przekleństwo Klanu Nocy zwane jako Topikowa Głębina. Czemu on został medykiem? Aby otruć wszystkie koty należące do jego klanu? Nie widziała sensu w wyborze ucznia przez Strzyżykowy Promyk, jednak nie miała ochoty jej tego wypominać. To przecież ona leczyła ją z różnych chorób, więc narzekanie na jej wybór było prawie tak niebezpieczne, jak stanięcie na lód podczas pory nagich drzew. Zastępczyni podążyła w stronę legowiska medyka, a gdy zobaczyła w nim rudą kocicę, na jej pysku zagościł uśmiech. Chociaż nie będzie musiała męczyć się z Topikiem.
 Medyczka po zbadaniu jej i krótkiej rozmowie podała jej zioła, a po ich spożyciu poleciła jej odpoczynek. Jakby tego nie robiła przez ostatni księżyc. Tęskniła za polowaniami i za spacerami na piasku. Z pewnością powróci do nich, gdy tylko te poczwary lekko dorosną. Może i je kiedyś zabierze na brzeg, jednak to jest decyzja, którą mogła podjąć później. Teraz czekało na nią to o czym miała koszmary. Poród.

*****

 Tuptająca Gęś nie była gotowa na poród, jednak nie mogła zatrzymać tego dnia. Nie mogła zatrzymać czasu. Wgryzając się w patyk, który został podarowany przez rudą medyczkę, wbijała swoje ślepia w czekoladowego asystenta medyka. Czemu to on musiał tu być?! Nie chciała go tu! Tylko jej przeszkadzał, jednak gdy chciała wyrazić swe zdanie, to przeszła przez nią fala bólu. Najwyżej ta abominacja musiała tu przebywać i Gąska nie mogła wyrazić swego negatywnego zdania. Dla karmicielki dłużyło się to bardzo, jednak końcowo wyszły z niej trzy poczwary. Przeżywała te męki dla tej trójki kociąt. Jak się później okazało, jedno z nich było martwe. Małe czarne kocię leżało między jej łapami. Mogła być taką piękną, a teraz leżała martwa. Jednak Gąska wiedziała kogo była to wina. Jednego kocura, który znajdował się w żłobku podczas jej porodu. Topikowa Głębina. To on ją zabił. Zabrał jej życie, nim je rozpoczęła. Skierowała wzrok na czekoladowego medyka, który właśnie zbierał zioła. Czarna karmicielka wstała i wbiła swe pazury w ziemię.
 - Zabiłeś ją! Zabiłeś Łabędź, ty morderco! - Wysyczała kocica, co przestraszyło Topika. Upuścił on zioła, które trzymał w pysku i spojrzał na nią, gdy ta rzucała w niego obelgami i oskarżała o zabójstwo kociaka. Gdyby nie przybycie niebieskiego wojownika, to ta z pewnością rzuciłaby się na niego z pazurami. Na całe szczęście w wyjściu ze żłobka pojawił się Kolcolistne Kwiecie, który po chwili znalazł się u boku zdenerwowanej kocicy i próbował ją uspokoić.
 - Krzyczenie na Topikową Głębinę nie przywróci życia temu kociakowi. - Powiedział niebieski kocur, kładąc ogon na grzbiecie kocicy. Widząc starania wojownika, medyk szybko zebrał swe zioła i opuścił żłobek, co ucieszyło zastępczynie. Położyła się na mchu, a ogonem przysunęła dwójkę jej kociaków bliżej siebie. Jeszcze ten potwór zabiłby jej wszystkie kocięta, a tego nie chciała. - Urodziłaś dwójkę pięknych i zdrowych kociaków, więc powinnaś być z siebie dumna. Myślałaś już nad imionami? - Widać było, że kocur próbował pocieszyć kocicę, jednak do końca nie wiedział jak się za to zabrać.
 - To jest Łabędź. - Powiedziała, a nosem dotknęła kotkę, która leżała pomiędzy jej łapami. Nawet jeśli chciała rozpaczać nad śmiercią jej kocięcia, to żadne łzy nie leciały z jej oczu. - To jest Muszelka. - Powiedziała, wskazując na niebieską kocicę, która leżała spokojnie u jej boku. - A drugą… Możesz ty ją nazwać. - Wzrokiem powróciła na jej przyjaciela, który wyglądał zdziwiony słowami kocicy.
 - Mogę ją nazwać? Naprawdę? - Zapytał, na co ta tylko skinęła głową. Musiał przez chwilę się zastanowić. - To będzie… Róża. A ty Tuptająca Gęsi odpocznij. Potrzebujesz odpoczynku po porodzie. I nie martw się, ja przypilnuje by nic Ci ani twym pociechą się nie stało. A jakby co to Cię obudzę.
 Gąska tylko uśmiechnęła się lekko, po czym położyła na jednej ze swych łap. Zamknęła oczy, a jej umysł odpłynął momentalnie w krainę snów. Tego teraz potrzebowała.

*****

 Kolcolistek zabrał Łabędź, aby ją pochować. Podobno miała mu towarzyszyć jej siostra i sama przywódczyni, jednak Gąska nie była ucieszona. Chciała sama pochować kocie, jednak jednocześnie nie chciała zostawić dwójki jej dzieci samotnie. Co jak Topikowa Głębina powróci? Już zabrał jedno życie, więc czemu nie mógłby zrobić ponownie. Zgodziła się na to pod warunkiem, że później kocur wskaże jej dokładne miejsce spoczynku Łabędzia. Czemu to jej kocie musiało zginąć z powodu niekompetencji medyka? Czemu nie mogło być to inne kocie? Ona niczemu nie zawiniła, Nie zrobiła nic, co odbiegało od zasad panujących w Klanie Nocy. Była zastępczynią, która chciała dobrze. Dążyła do celu, który ustaliła sobie sama. A jak to się skończyło? Śmiercią jej czarnej córki.
 Przejechała językiem po grzbiecie Róży. Jej futro było czarne, co cieszyło Gąskę. To ona pozostanie w Klanie Nocy i zasiądzie obok jej boku. Muszelkę za to zdobiło niebieskie futro, które też nie było najgorsze. Przypominało jej o jej przyjacielu - Kolcolistnym Kwiecie. Jej małe księżniczki były idealne. Mimo braku większego uczucia w stronę tych dwóch kulek to cieszyła, że pojawiły się takie, jakie są.
 - Musicie być idealne. - Wyszeptała do swoich kociąt, chociaż te z pewnością jej nie zrozumiały. - Idealne, bo reprezentujecie moją rodzinę. Nie ma innej możliwości. A ja zadbam, abyście były idealne i aby nikt was nie zepsuł.
 Do uszu zastępczyni dotarły czyjeś kroki, a gdy skierowała wzrok w stronę wyjścia ze żłobka, jej oczom ukazał się Szyszkowy Zagajnik. Automatycznie zasłoniła swoje pociechy ogonem, gdy ten przechodził obok niej. Niestety jeszcze w żłobku znajdowała się Nenufara, która była córką tego kocura i Jaskrowego Pyłu. Musiała z nimi dzielić żłobek, ale nie na długo. Minie jeszcze księżyc, a żłobek będzie tylko dla niej, Róży i Muszelki.

Wyleczona: Tuptająca Gęś

28 listopada 2023

Od Tuptającej Gęsi CD. Topikowej Głębiny

  To, co działo się w Klanie Nocy, to był jakiś żart. Ten czekoladowy szkodnik zwany Topikiem, został mianowany na medyka i został asystentem Strzyżykowego Promyka. Gąska dalej nie wiedziała, jak ktoś taki mógł zostać uczniem medyka w pierwszej kolejności. Jeśli ruda kocica odejdzie z tej ziemi, to to coś będzie musiało sprawować władzę jako medyk. Sama myśl ją obrzydzała. Miała nadzieję, że asystent medyka umrze szybciej, niż zrobi to medyczka. Wtedy w Klanie Nocy zapanuje spokój.
 Drugim wydarzeniem było szaleństwo cioci Mgły. Coś jej w głowie się poprzewracało, a skutkiem była śmierć trzech kotów oraz spadnięcie jej ze stołka. Teraz jej kochana mama nosiła imię Sroczej Gwiazdy i sprawowała władzę nad klanem. Za to Mglista Zatoka zajęła miejsce w legowisku starszyzny, towarzysząc Trzcinowej Sadzawce. Mimo iż Gąska uznawała kocicę za swą ciotkę, to nie uważała, iż miejsce w starszyźnie to idealne miejsce dla niej. Niby straciła wzrok, jednak czy rzucenie jej do starszyzny wraz z tymi jej życiami to był dobry pomysł? Nie do końca, jednak czarna kocica nie miała zamiaru wyrażać swego zdania o tym publicznie. Tylko pozbawiłaby się pozycji, która na nią czekała, przez swoje głupie słowa. Otóż dalej Srocza Gwiazda nie wybrała zastępczyni z jakiegoś powodu. Wojowniczka uważała, że ona jest idealna na tę rolę, bo kogo innego miałaby wybrać? Tuptająca Gęś była idealna, bo była kociakiem samej przywódczyni i wychodziła swoimi umiejętnościami ponad swe siostry. Nikogo tak dobrego Sroka nie mogła znaleźć wśród kotów z Klanu Nocy.
 Czarna kocica właśnie zmierzała w stronę legowiska medyka. Czemu? Bo tam znajdował Kolcolistne Kwiecie, który był jej przyjacielem. Niestety ostatnio wylądował u medyka, wraz z tym czekoladowym podmiotem, a jako iż Gąska była dobrą przyjaciółką, to postanowiła go odwiedzić. Wchodząc do środka, spostrzegła Topikową Głębinę, który podawał jakieś zioła niebieskiemu wojownikowi. Rozejrzała się wokoło, jednak nigdzie nie dostrzegła rudego futra medyczki. Czyżby udała się gdzieś poza obóz? Wzrok czekoladowego kocura wylądował na niej, a ta podeszła do niego.
 - Z trzech medyków w tym klanie, to właśnie ty musisz zajmować się Kolcolistnym Kwieciem. - Powiedziała kocica. - Gdzie jest Strzyżykowy Promyk? To ona powinna się nim zająć, a nie ty. Jeszcze otrujesz go tymi swoimi ziołami.
 - Nikogo nie otruję Tuptająca Gęsi. Jestem medykiem, a nie potworem... - Miauknął, starając się nie brać do serca słów wrednej kotki, która już od czasów żłobkowych mu dogryzała. Było mu ciężko, a jej obecność mu wcale nie pomagała w pracy i w przeżywaniu żałoby. - Musisz teraz dużo pić. - Polecił pacjentowi, po tym, jak podał mu zioła przeciw biegunce.
 - Każdy tak mówi, a później, do czego dochodzi? Do śmierci niewinnych kotów, a przykładem idealnym jej Mglista Zatoka. Ona też nie była potworem, a do czego końcowo doszło, to nie warto mówić. - Mruknęła kotka, kątem oka zauważając kremowe futro Porannego Ferwora. Warto było wiedzieć, że Kolcolistek nie był tu sam z tym czymś, gdy ta nie była obecna. - Przyznaj się, planujesz “pomylić zioła” i zakończyć komuś życie pod nieobecność prawdziwego medyka.
 - Jak... jak możesz tak mówić... - Odezwał się cicho kocur, mając płacz na końcu nosa, głównie przez fakt, że kotka wspomniała o jego bliskich, jak i również przez kwestionowanie jego umiejętności. - Należymy przecież do jednego klanu... jak możesz uważać, że chciałbym zaszkodzić współklanowiczom…
 - Po was, czekoladowych szkodnikach, można spodziewać się wszystkiego. Jestem pewna, że gdyby nie wasze zachowania, to pewnie nigdy nie dalibyście doprowadzić się do pozycji, w jakiej teraz właśnie się znajdujecie. Jednak jest inaczej Topiku. - Powiedziała, po czym zrobiła krok w stronę Topika. - Jeśli byłbyś bez winy, to czemu tak się zachowujesz? Koty bez niczego na sumieniu nie próbowałby wzbudzić mej litości płaczem, więc pytam jeszcze raz. Co złego planujesz?
 - N-nic! - Wysilił się, by krzyknąć jej to prosto w pysk, a z jego oczu zaczęły płynąć łzy. - Płaczę, bo kwestionujesz moje umiejętności... Płaczę, bo uważasz, że mógłbym was skrzywdzić, a to nie jest prawda... Płaczę, bo tęsknię za rodziną, którą odebrała mi Mglista Zatoka. Poza Kaczą Łapą nie mam już nikogo, a ty... masz bliskich, na których możesz liczyć. Masz rodzinę, przyjaciół... A mimo to... jesteś okropną kotką, która lubuje się w dokuczaniu kotom takim jak ja! - Mimo że przebywał w legowisku medyka, w swoim azylu, to czuł się jak w pułapce. - Nie wiem jak Kolcolistek, mógł cię polubić, widząc, co robisz innym kocurom... - Wymamrotał cicho, cichuteńko, naprawdę nie mógł tego pojąć, co ten kocur widział w tej demonicy, powinien się zakolegować ze Spienionym Nurtem, a już na pewno nie z Tuptająca Gęsią. Kocica spojrzała na wojownika, który nie wtrącał się w ich kłótnie, jednak jej wzrok szybko powrócił na medyka.
 - Po pierwsze, mylisz się. Oj, mylisz się bardzo. To nie do kocurów mam problem Topiku, tylko do Ciebie. Do dokładnie Ciebie. Jesteś ostatnim kotem w tym klanie, któremu można zaufać, a dalej zajmujesz tak ważną pozycję. Nie rozumiem jak Strzyżykowy Promyk, mogła Cię  wybrać i jeszcze mianować, ble. - Przerwała na chwilę i zbliżyła się do kocura, tak aby jego pysk znajdował się naprzeciwko jej pyska. - Po drugie, wszystko, co dzieje się w twym życiu, to twoja wina. Grasz ofiarę, to nią będziesz. Polecisz w dół i sam się na to skazujesz. Spójrz na mnie, mam wszystko, bo chcę. Stoję prosto i wiem, czego chcę. A ty? Ty jesteś przykładem, dlaczego czekoladowe koty są uznawane za słabe.
 - O-ostatnim? Czyli wolałabyś, żeby zajął się tobą Rozbita Łapa niż ja? - Zdziwił się, bo może i wspomniany kocur dopasowywał się z wyglądu idealnie w wizję członka Klanu Nocy, to jego zachowanie niemożliwe do przewidzenia pozostawiało wiele do życzenia. - Masz wszystko, bo jesteś córką Sroczej Gwiazdy i dlatego, że jesteś czarna... Miałaś łatwiejszy start w klanie niż ja. I to tylko dlatego, że do ciebie nikt nie był uprzedzony ze względu na kolor sierść... Nic nie zrobiłem złego, a traktujesz mnie tak okropnie. I to nie tylko ty. - Skulił się. - Proszę cię Tuptająca Gęsio, opuść legowisko medyków. Przeszkadzasz mi w pracy, a muszę się zająć jeszcze innymi kotami... Nie mam czasu na rozmowy z tobą... - Miauknął, mając nadzieję, że kotka odpuści i sobie pójdzie daleko od niego, a on będzie mógł pomóc innym chorym kotom.
 - Ja miałam łatwo? Nie rozśmieszaj mnie! Jeśli tak sądzisz, to czy nie urodziliśmy w innych klanach? W sposób, który ty próbujesz opisać mi me życie, jest zły. To jest Klan Nocy, tu nie ma łatwego życia. Nawet sam Rozbitek jest idealnym przykładem tego. Przecież jest on synem cioci Zając i jest czarny. - Powiedziała kocica, po czym prychnęła. - Nie wyjdę, póki prawdziwy medyk nie zajmie się Kolcolistnym Kwieciem!
 - Ale ja jestem prawdziwym medykiem…
 - Nie jesteś! A teraz sprowadź mi Strzyżykowy Promyk, aby zajęła się chorymi!

Wyleczeni: Kolcolistne Kwiecie, Poranny Ferwor

<Topik?>

12 października 2023

Od Tuptającej Łapy (Tuptającej Gęsi) CD. Makowego Pola


 Treningi z Makowym Polem leciały jej szybko. Nim się obejrzała, to jej umiejętności były większe od całej reszty jej rodzeństwa, co było dla niej dużą zasługą. Wreszcie mogła wytknąć Wirowi i Kotewce, że lenią się, zamiast pracować na treningach. Mówiąc o treningach, warto było wspomnieć, że ciemna kotka właśnie znajdowała się na jednym z nich. Z Makowym Polem udały się na Kolorową Łąkę, gdzie miały ćwiczyć walkę. Była to bardzo ważna umiejętność, która przydaje się, gdy ktoś Cię nie słucha. Gąska z wielką chęcią miała ochotę poznać te techniki i użyć je z przyszłości. Przecież nie mogła zawieść mamy i dać się pokonać jakiemuś kocurowi. Co by wtedy ta powiedziała? Co by o niej pomyślała? Gdyby dała pokazać po sobie jakąkolwiek słabość przy mamie, to by skoczyła do rzeki ze wstydu. Miała być idealna, a nie pokraką jak te czekoladowe koty. Gdy tylko jej mentorką skończyła gadać o nudnej teorii, to rozkazała uczennicy ją zaatakować, co czarna kotka zrobiła po chwili. Niestety jej działania nie przyniosły oczekiwanego skutku. Nawet nie zdążyła dotknąć futra mentorki, a ta już uniknęła jej ataku. Całe jej siły poszły na marne, jednak nie zamierzała się poddawać.
 - Skup się Gęsia Łapo. Nie daj się rozproszyć. - Po słowach mentorki zaatakowała ją ponownie. I tak kontynuowały trening. Sposobem prób i błędów młodsza kocica uczyła się co robić, jak się zachowywać w danych sytuacjach i na co zwracać uwagę podczas walki. Tak upłynął im cały trening, a nim ta się spostrzegła, to słońce zmierzało już ku zachodowi.

*****

 Jak podejrzewała, będzie mianowana na wojownika jako pierwsza ze swojego rodzeństwa. Jej siostry opuściły się w treningu, a ona to wykorzystała i w wybiła się w górę. Żałowała jednak, że Kolcolistna Łapa nie może być mianowany z nią. Niebieski kocur zawsze był u jej boku, więc czemu tym razem miałoby go zabraknąć? Niestety, nie była ona jeszcze przywódczynią, więc nie decydowała, kto i kiedy zostanie mianowany. Ale kroczek po kroczku, a może kiedyś zostanie tą przy władzy i przyjmie 9 żywotów. Jednak na początku musiała być wojownikiem, co właśnie się miało się zaraz stać. Przygotowywała się wraz z Kolcolistkiem, który układał jej futro swym językiem. Musiała wyglądać idealnie, a że kocur zaproponował swoją pomoc, to skorzystała z niej. Gdyby tylko biały puch nie pokrywał ziemi, to z pewnością przystroiłaby swoje futro kwiatami. Niestety, pogoda i pora roku nie pozwoliła jej na to.
 - Jak sądzisz, jakie imię wojownicze dostanę? - Zapytała kocica, a swój wzrok wbiła w niebieskiego ucznia. Ten zastanowił się chwilę nad odpowiedzią, przestając układać jej futro.
 - Na pewno Mglista Gwiazda wybierze Ci najpiękniejsze imię w klanie. - Odpowiedział wreszcie kocur, na co kocica tylko zaśmiała się cicho.
 - Na pewno. Załamie się, jeśli tak się nie stanie, jednak ciocia by mi tego nie zrobiła. W przeciwieństwie do moich sióstr kocham ją bardzo, a ona mnie. Nie zrobiłam nic złego, więc nie zasłużyłam na złe imię.
 - Dlatego właśnie dostaniesz imię idealne dla Ciebie i mogę to Ci zagwarantować. - Nagle do uszu ciemnej kocicy dotarł głos przywódczyni Klanu Nocy, która zwoływała koty na zebranie klanu. - No już leć. Nie możesz przecież spóźnić się na swoje własne mianowanie.
 Wraz z tymi słowami kocica wstała i ruszyła do wyjścia z nory. Gdy wyszła z niej, to dostrzegła, że koty powoli zbierały się w obozie. Kiedy większość z nich zebrała się pod łapami przywódczyni, to ta rozpoczęła.
 - Ja, Mglista Gwiazda, przywódczyni Klanu Nocy, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tę uczennicę. Trenowała pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam ją wam jako kolejnego wojownika. Tuptająca Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
 - Przysięgam.
 - Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Tuptająca Łapo, od tej pory będziesz znana jako Tuptająca Gęś.
 Uwielbiała swe nowe imię, a tym bardziej tę chwilę. Cała uwaga była na niej. Już mogła sobie wyobrazić miny Kotewki i Wir, gdy ta dostawała swoje wojownicze imię. Te przecież tak się z nią kłóciły odnośnie tego, kto zostanie z nich mianowany jako pierwszy, a teraz obserwowały, jak najlepsza z sióstr zostaje wojownikiem. W tłumie był również jej przyjaciel, który obserwował to wszystko z wielkim uśmiechem. Teraz mogła z nim spędzać więcej czasu samotnie, co było małym plusem, jednak istniał też wielki minus. Po tym, jak została wojownikiem, nie będzie już mogła spędzać każdej nocy u boku Kolcolistka. Ona jednak poczeka na niego. Prędzej czy później zostanie wojownikiem, prawda? Nie poszła, jednak do żadnych kotów, o których wspomniała wcześniej. Po zakończonym zebraniu udała się do swojej już byłej mentorki, która siedziała gdzieś w tłumie.
 - Dziękuje Ci. - Powiedziała Tuptająca Gęś, gdy znalazła się u boku Makowego Pola. - Za wszystko. Gdybym dostała kogoś innego za mentora, to pewnie nie byłabym teraz wojownikiem. Więc dziękuje.

<Mak?>
[773 słowa]
[przyznano 15%]

02 września 2023

Od Tuptającej Łapy

 Cóż innego mogła zrobić niż stać u boku swojego przyjaciela, gdy ten jej potrzebował? Wraz z nim i całą resztą klanu, była świadkiem czynu, o którym Gąska nawet nie śniła. Jej własna ciotka, łapami Gawroniego Obłędu, skróciła życie Sarniego Tupotu. Było to niespodziewane. Może i dla kocicy on nic nie znaczył, a bardziej był zapamiętany jako ten, co cały czas kłócił się ze Wzburzonym Potokiem, ale dla Kolcolistnej Łapy był kimś więcej. Znalazł swoje małe miejsce w sercu niebieskiego kocura, chociaż kocica nie wiedziała, jak można kochać kogoś, kto niszczy mu życie. Jednak nie to siedziało w głowie kocicy. Coś innego zatruwało jej myśli. Mówiąc dokładniej, były to słowa przywódczyni Klanu Nocy. Jeśli Klan Gwiazdy ześlę jej sen, w którym pokażą, że Gąska jest tą złą, to ta nie zawaha się ją zabić. To było trochę przerażające. A co jeśli ta odczyta źle znaki i zabije Gąskę za to, że jest zdrajcą, chociaż ta nim nie jest?! Ten cały Klan Gwiazdy wydawał się coraz bardziej przerażający. Czy przypadkiem nie miał on bronić kotów, zamiast ich oskarżać o zdradę? Chyba że gwiezdny klan to było tylko usprawiedliwienie jej czynów? To robiło więcej sensu niż to, że gwiezdni zesłali niebieskiej kocicy sen. Tak się usuwa przeszkody ze swej drogi? Ciekawe. Jeśli to była prawda, to ta miała już pomysł, kogo mogłaby tym sposobem usunąć. Strącić pewne przeszkody ze swej drogi, aby dojść do wyznaczonego celu.
 - Już Kolcolistna Łapo. Nie ma co płakać. Słyszałeś Mglistą Gwiazdę i Kwitnącego Łosia, był zdrajcą. Nie mogliśmy mieć zdrajcy w klanie. - Próbowała wytłumaczyć sytuacje, jednak to nie pomagało. - Niestety rodziny nie możemy sobie wybrać.
 Gdyby tylko można byłoby sobie wybrać rodzinę, to Gąska pozmieniałaby sobie rodzeństwo. Dwie czarno-białe kotki zostałyby wymienione na kogoś, kto bardziej przypominał charakterem niebieskiego kocura niż te dwie osobowości. Za każdym razem, gdy pojawiały się one w jej okolicy, ta miała zamiar sprawić, aby te zniknęły na zawsze. Jednak nie mogła tego zrobić przez mamę. Nie byłaby zadowolona z jej działań. Nie wiedziała, że Wir i Kotewka tylko stanowiły dla uczennicy przeszkody, które ta chciała usunąć ze swej drogi.
 Potrząsnęła głową, odganiając myśli. Była tu dla kocura, a nie na odwrót. Widząc, że jej słowa nie zadziałały, westchnęła cicho. Jak miała przekonać słowami kocura, aby ten nie płakał po swej stracie? Było to zadanie niemożliwe.
 - Może powinieneś się z tym przespać? Z pewnością potrzebujesz po tym wszystkim odpoczynku. - Zaproponowała wreszcie uczennica, na co Kolcolistna Łapa tylko kiwnął pozytywnie głową. Wreszcie coś jej się udało. Po chwili udała się wraz z niebieskim kocurem do legowiska uczniów, gdzie ułożyli się obok siebie na swoich posłaniach. Uczeń wtulił się w futro kocicy, co dopiero po dłuższej chwili zauważyła kotka. Niby leżała w legowisku obok kocura, jednak myślami była gdzieś indziej. Gdzieś daleko od tego miejsca.

****

 Tego dnia miała wybrać się z siostrami na wspólny trening, co od początku wydawało jej się głupim pomysłem. Pianka wraz z Kotewką będą latać wokół Sroczego Lotu, Wir wokoło Kawczego Serca, a Gąska zostanie u boku Makowego Pola. Nic się nie zmieni od codzienności, a tylko zostanie zmarnowany czas. Któż wpadł na taki pomysł? Z pewnością nie była to jej mentorka. Gdy wreszcie wszyscy zebrali się pod wyjściem z obozu, to ruszyli w teren. Tuptająca Łapa szła jako pierwsza, a u jej boku szła Kawcze Serce. Ostatni raz, kiedy dwie kotki rozmawiały, to uczennica nawrzeszczała na starszą od siebie kocicę, co nie było najlepszym zachowaniem. Nie to ich uczyła mama. Swój wzrok przeniosła na czarną wojowniczkę, która zdawała się skupiona na drodze przed nimi. Uczennica spojrzała za siebie, aby po chwili wrócić wzrokiem na Kawkę. Pierwszy raz od dłuższego czasu się zawahała. Czy słodkie słówka wynagrodzą kuzynce ich kłótnie i oskarżenie jej o wszystko złe na tej ziemi? Niby warto było utrzymać dobre kontakty z rodziną, jednak z księżyca na księżyc zauważała, że coraz bardziej oddala się od rodziny.
 - Przepraszam. - Wydusiła z siebie wreszcie uczennica, na co wojowniczka przeniosła swój zdziwiony wzrok na nią.
 - Co? - Zapytała kocica, jakby nie słyszała tego, co powiedziała wcześniej Gąska. Ta tylko cicho westnęła.
 - Przepraszam Kawcze Serce. Za… Za to, co wcześniej powiedziałam. Za tę kłótnie. To nie była twoja wina. - Miała szczerą nadzieję, że żadna z jej sióstr nie słuchała jej przeprosin, bo były one okropne.
 - Nic się nie stało Tuptająca Łapo, ale dziękuje za przeprosiny. - Odpowiedziała po chwili ciemna wojowniczka, jakby ta kłótnia nie miała dla niej tak dużego znaczenia. Czarna uczennica zdziwiła się. Dla niej wydawało się to dużym problemem, jednak Kawka myślała w inny sposób. Jeśli wiedziałaby o tym wcześniej, to nie przepraszałaby jej. - Jak idzie Ci trening z Makowym Polem?
 - Dobrze. Nawet mogę powiedzieć, że coraz bardziej zbliżam się do mianowania. Jeszcze tylko kilka treningów, a Makowe Pole dopuści do bycia wojownikiem. Uważa, że robię ogromne postępy i zasługuje na mianowanie. Już nie mogę się doczekać mojego mianowania na wojownika i nowego imienia. Mam nadzieje, że będzie cudne! - Opowiadała Gąska, wbijając wzrok w kuzynkę, która szła u jej boku. - Mam nadzieje, że również Wirującej Łapie trening z tobą idzie świetnie, prawda?
 Mimo że nie chciała, to musiała o to zapytać. Musiała jakoś pociągnąć konwersacje dalej, aby Kawcze Serce dalej skupiała na niej swoją uwagę. Uczennica nie chciała oddawać uwagi ciemnej kotki, którą cudem zdobyła. Gdyby tylko Wir chciała, to jednym słowem mogła zniszczyć, to o co kocica bardzo się starała.
 - Oczywiście, że tak. Wirującej Łapie trening idzie dobrze. - Odpowiedziała wojowniczka. Jak na złość, ciemna uczennica musiała usłyszeć swe imię i pojawiła się pomiędzy dwoma kocicami, oddzielając je od siebie i zabierając całą uwagę wojowniczki. Tuptająca Łapa tylko prychnęła pod nosem. Jak zawsze nic nie szło według jej myśli. Jakby cały świat chciał, aby nic nie szło zgodnie z jej planem. Nawet nie musiała odwracać się, aby wiedzieć, że obie uczennice latały wokół zastępczyni. Zwolniła kroku, aby po chwili znaleźć się u boku srebrnej kotki, która była jej mentorką. Później zaczął się ich wspólny trening, który utwierdził w przekonaniu uczennice, że jest lepsza we wszystkim niż jej siostry.
[986 słów]
[Przyznano 20%]

23 sierpnia 2023

Od Gąski (Tuptającej Łapy) CD. Sroczego Lotu

 Słuchała z uwagą opowieści matki. Nie mogła uwierzyć, że pochodzą one z nocnego nieba. Biel na ich futrach miała reprezentować gwiazdy z nieba, a gwiazdy były takie ładne. To właśnie po nich odziedziczyły piękność. Nie było innego wyjaśnienia. Chociaż Gąska uważała się za najpiękniejszą z całej czarno-białej trójki. Kotewka i Wir miały za dużo bieli w swoich futrach, przez co nie było widać ich pięknej czerni. Futro Gąski miało prawie tyle samo bieli, co czerni, przez co była idealna. Ani czerń, ani biel nie była przykrywana przez siebie. Idealne nocne niebo, które pojawiało się po zachodach słońca.
 Historia mamy przyniosła za sobą jeszcze jedno ważne pytanie, na które kocica chciała znać odpowiedź. Podniosła swoją głowę i wbiła wzrok w pysk mamy.
 - Jeśli ja z Kotewką i Wir pochodzimy z nocnego nieba, to skąd pochodzi Pianka? - Wreszcie z pyska kocicy wyszło to pytanie, na które chciała znać odpowiedź. Zielone oczy Sroczego Lotu wbiły się w nią, kiedy ta usłyszała pytanie.
 - Nim niebo rozpadło się, tworząc czarne, białe, czarno-białe i srebrne koty, to po ziemi stąpały już koty zrodzone z natury. Pianka została stworzona z pięknych wrzosów, które sprawiły, że jej kolor futra jest liliowy.
 Mimo iż odpowiedź mamy nie była powiedziana wprost, to przyciągnęła uwagę jej liliowej siostry, która wydawała się nieobecna, podczas całej opowieści o rozpadającym się niebie. Dalej toczyła się jakaś rozmowa pomiędzy kotkami, jednak Gąska nie była zbytnio nią zainteresowana, a nawet można powiedzieć, że już nie słuchała. Teraz w jej głowie chodziła jedna myśl. Jeśli była w połowie gwiazdą, to musiała świecić jak one, być piękna jak one, być idealna. Ale jak miała to osiągnąć? To musiało być naprawdę trudne zadanie, które wymagało dużo czasu.

****

 Jej trening leciał coraz szybciej z każdym nowym księżycem. Poświęcała dużo czasu na ćwiczenia oraz przykładała się na treningach, jak tylko mogła. Nawet czasem słyszała pochwały z ust swej mentorki, co tylko ją utwierdzało w tym, że dobrze robi. Nie mogła przecież być mianowana jako druga, trzecia czy tam czwarta kotka z rodzeństwa. Musiała być tą pierwszą. Inaczej nie czułaby się taka idealna, za jaką się uważa. Po prostu nie było innej możliwości, musiała być pierwsza. Niestety musiała coś poświęcić, aby mieć czas na ciągłe szkolenie się. Tym czymś okazał się czas spędzony z jej rodziną. Jedynie na kogo miała czas, to był Kolcolistkowa Łapa, który zawsze stał przy jej boku. Był przy niej zawsze, gdy ta go potrzebowała i cieszyła się z tego. Cieszyła się, że bez podawania przyczyny, mogła zatopić swój pysk w niebieskim futrze kocura, które przypominało jej o morzu. Gdy ten był u jej boku, ta czuła się dobrze.
 Z tym uczniem, dzieliła języki na skraju obozu. Wróciła właśnie do obozu po treningu, więc jej futro nie wyglądało najlepiej, a o futrze niebieskiego ucznia już wolała nie wspominać. Razem doszli do wniosku, że ułożenie futra sobie nawzajem, to jest idealny sposób, aby rozwiązać ich problem. Gąska bardzo lubiła, gdy Kocolistkowa Łapa układał jej futro, bo wtedy bardzo się starał. Gdyby ułożył je źle, to dostałby łapą po pysku od uczennicy, a ta musiałby go poprawiać, czego bardzo nie chciała. Ona również starała się, aby futro kocura wyglądało dobrze. Nie mógł przecież chodzić po obozie bez ułożonego futra! Wtedy wyglądałby jak puszczony wolno kociak ze żłobka.
 - Jak idzie Ci trening Tuptająca Łapo? - Zapytał nagle niebieski kocur, czego się nie spodziewała uczennica. - Przekonałaś się, że Makowe Pole nie jest taka straszna, za jaką ją uważałaś?
 - Muszę Ci przyznać racje. Dobrze mówiłeś. Może jednak lekko przesadziłam wtedy…
 - Lekko? Zdecydowanie przesadziłaś!
 - Ciii… - Kocica położyła swoją łapę na pysku kocura. - Nie musimy wspominać starych czasów. To był początek mojego treningu, musisz mi wybaczyć. Przynajmniej teraz wiem, że moja ciocia dobrze zrobiła, przyznając mi taką mentorkę. Chociaż nie mogę powiedzieć, że Makowe Pole czasem nie wzbudza u mnie strachu, bo byłoby to kłamstwo. - Już kocur chciał coś powiedzieć, jednak uczennica mu nie dała dojść do słowa. - Nawet nie protestuj. Nie byłeś na żadnym moim treningu. Muszę kiedyś zaproponować mojej mentorce wspólny trening, a może spotkamy się na wspólnym polowaniu.
 Nagle jej wzrok powędrował w stronę wyjścia z obozu, a ta postawiła swoją łapę na ziemi. Właśnie Sroczy Lot wraz z Pchlim Nosem, wracali z treningu z jej siostrami. Zazdrościła Spienionej Łapie, bardziej niż chciałaby się przyznać. Po tym, jak Zajęcza Troska trafiła do żłobka, to ta liliowa kocica dostała mamę jako mentorkę. Teraz połowa jej rodzeństwa miała mamę za mentorkę, a ona tkwiła ze srebrną kocicą. W życiu nie wymieniłaby swej mentorki na kogoś innego, jednak sama informacja, że siostry miały szansę spędzić z zastępczynią więcej czasu niż ona, przywoływała niezbyt miłe uczucie. Kiedy wzrok Sroczego Lotu padł na nią, ta powróciła wzrokiem na niebieskiego ucznia, którego miała u swego boku. Ten wyglądał na zdezorientowanego, jakby nie wiedział, co się dzieje.
 - Wszystko w porządku? - Zapytał, czując na sobie wzrok zastępczyni.
 - W najlepszym porządku Kolcolistkowa Łapo. Dobrze mieć takiego przyjaciela przy boku jak ty. Lepszego przyjaciela nie mogłam sobie wymarzyć.
 - Aww… Dziękuję za te miłe słowa. Ja też nie mogłem sobie wymarzyć lepszej przyjaciółki.
 Kocica słyszała, że ktoś się zbliża, a nawet mogła celnie strzelić, kto to był. Jednak nie odwróciła wzroku od kocura, chociaż ten zdawał się wbijać swój wzrok w kota, który się do nich zbliżał. Niedługo po tym usłyszała znajomy jej głos.
 - Tuptająca Łapo, jesteś może wolna? Musimy porozmawiać. - Odwróciła głowę w stronę źródła głosu, a jej oczom ukazała się sama zastępczyni. Zostawiła ona swoje dwie ukochane córki dla takiego kogoś jak Gąska? Cóż to za zaskoczenie. Coś niespodziewanego. - Na osobności. - Dodała zastępczyni, a swój wzrok przerzuciła na niebieskiego kocura, który się wystraszył.
 - Spotkamy się później Kolcolistkowa Łapo. - Powiedziała Gąska, aby uspokoić ucznia i polizała go za uchem, dokańczając układanie futra kocura. Teraz wyglądał dobrze, chociaż kocica mogłaby spędzić nad tym więcej czasu. Wzrokiem odprowadziła kota do legowiska uczniów, a później wróciła wzrokiem na zastępczynie. - W takim razie, słucham. Co było tak ważne, że musiałaś odgonić Kolcolistkową Łapę?
 Wpatrywała się w Sroczy Lot z wielką uwagą. Szukała czegoś, co mogłoby sugerować, czego ta od niej chciała? Jednak niczego nie znalazła. Teraz jej ciekawość rosła. Musiała się dowiedzieć, o co chodziło mamie! Czemu ta nie mogła jej powiedzieć tego prosto w pysk, tylko kazała czekać? Przecież jej czas był tak cenny, że nie mogła poświęcać go na wszystkie swe córki.

[1037 słów]
<Mamo?>
[Przyznano 21%]

22 sierpnia 2023

Od Tuptającej Łapy CD. Makowego Pola

 Nikt nie powiedział, że treningi będą aż takie trudne! Zaraz po tym, jak obie kotki przepłynęły rzekę i dotarły na drugi brzeg, to musiały iść dalej. A przecież jej futro wyglądało tak okropnie! Ruszyła za srebrną wojowniczką, wyklinając ją pod nosem. Tego dnia przeszły chyba cały teren należący do Klanu Nocy, bo czarno-biała czuła ból w łapach, a nawet nie przyjrzała się wszystkiemu dokładnie. Jedynie gdzie przystanęły to na plaży, na której Gąska mogła zobaczyć piękny zachód słońca. Słońce powoli zbliżało się do morza, które odbijało jego blask, przez co można było założyć, że ognista kula topi się w wodzie, a nie zachodzi za nim. Widok był cudowny, jednak przerwany został przez Makowe Pole, która zarządziła powrót do obozu. Kocica nie była z tego zbytnio zadowolona, bo oznaczało to, że będzie musiała ponownie przepłynąć rzekę, aby dotrzeć do obozu. Prychnęła niezadowolona cicho, jednak nie odezwała się ani słowem. Dobrze wiedziała, jak to się skończy.
 Obie kocice dotarły do wody, która dzieliła tereny Klanu Nocy od ich obozu. Tym razem przepłynięcie na drugi brzeg, poszło jej zdecydowanie lepiej niż za pierwszym razem, jednak uczucie strachu nie opuszczało jej. Sama myśl odnośnie tego, że za każdym razem, kiedy wstępuje do wody, to może już nigdy z niej nie wyjść, była przerażająca. Woda, która mogła zapełnić jej całe płuca i w przeciągu kilku mrugnięć powieki, zakończyć jej żywot, była dla niej największym koszmarem. Potrząsnęła głową, próbując odgonić natarczywe myśli.

****

 Uczennica siedziała blisko Starej Łódki, a jej wzrok był wlepiony w wodę, która była przed nią. Dziś uczyła się polować na ryby wraz z jej mentorką. Było to główne źródło pożywienia dla nocniaków, więc Gąska starała się poświęcać całą swoją uwagę na tym treningu. Nie mogła nie umieć polować na ryby! To byłoby upokorzenie w oczach wszystkich! Według słów Makowego Pola miała teraz czekać, aż zwierzę zbliży się do brzegu, aby sprawnym uderzeniem łapy wyciągnąć rybę z wody. Ryby były szybkie w wodzie, jednak na lądzie były bezbronne. To była ich jedna ze słabości. Czekała długo, jednak opłaciło się jej to. Wreszcie nadszedł idealny moment i szybkim ruchem łapy, uczennica wyciągnęła rybę z wody. Łapą przycisnęła ją do ziemi, aby ta ponownie nie wróciła do swojego naturalnego środowiska, i szybko zakończyła jej żywot. Swój wzrok skierowała na Makowe Pole, szukając w jej wzroku zadowolenia z powodu wykonanego dobrze zadania.
 - Udało mi się! - Powiedziała Gąska, po tym, jak nie znalazła niczego, co potwierdzałoby jej myśli, w oczach kotki. - I to jeszcze za pierwszym razem! Jesteś dumna?
 Jak bardzo chciała usłyszeć, że kocica jest z niej dumna, tak bardzo przekonywała się z każdym mrugnięciem powieki, że nie może być to prawda. Nikt oprócz jej mamy, tak do niej nie powiedział. Takie proste słowa, a nikt ich nie używał z jakiegoś powodu. Czy naprawdę tak trudno było zadowolić kota, aby ten powiedział te cztery słowa? Kotka milczała, co nie było dobrym znakiem. Nawet jeśli teraz czarno-biała kotka będzie musiała powtarzać to tysiąc razy, to wolała już wiedzieć, czy zrobiła to dobrze, czy źle. Cisza to było najgorsze, co mogła dostać.

[503 słowa, łowienie ryb]
<Mak?>
[Przyznano 15%]

Od Tuptającej Łapy

 Gąska siedziała na skraju obozu, grzebiąc łapą w ziemi. Przed nią leżało czarne pióro, które dostała od Kawczego Serca z okazji ich pierwszego zgromadzenia. Miało ją chronić, chociaż uczennica do końca nie wiedziała przed czym. Przecież coś, co pochodziło od stworzeń latających, nie mogło jej chronić. Co Klan Gwiazdy lub inne Bóstwo musiałoby włożyć, żeby zwykłe pióro miało takie zdolności? Łapą rozkopała trochę ziemi na bok, aby po chwili wsadzić pióro w małą dziurę, by później je zakopać. Gdy ciemna wojowniczka spyta o nie, to ta powie, że zginęło jej ono. Coś wymyśli na poczekaniu. Nagle nad nią pojawił się czyjś cień, na co uczennica podniosła głowę, aby dostrzec jej mentorkę przed nią.
 - Gęsia Łapo, chodź na trening. Nie będę na Ciebie czekać. - Po tych słowach srebrna wojowniczka poszła w stronę wyjścia z obozu. Trening może być idealnym zajęciem na oderwanie swych myśli od jej rodziny. Zajmie się czymś zupełnie innym i chociaż przez chwilę uspokoi swe myśli. Makowe Pole spadła jej z nieba! Czarna kocica podniosła się z ziemi i pobiegła za swoją mentorką, pozostawiając pióro w ziemi.
 Ich droga nie trwała długo, bo udały się w stronę Zrujnowanego Mostu, a srebrna kotka stanęła pod jednym z drzew. Swój wzrok wlepiła w uczennicę.
 - Czas, abyś nauczyła się wspinać na drzewa Gęsia Łapo. - Głos mentorki był zaskoczeniem dla Gąski, która zatopiła się ponownie w swych myślach. Potrząsnęła głową, odganiając myśli i starała się skupić na słowach Makowego Pola. Kotka tłumaczyła jej krok po kroku jak wejść i zejść z drzewa, aby z niego nie spaść i zakończyć swój żywot. Teraz musiała się skupić, bo za niedługo teorię będzie musiała wykorzystać w praktyce, co nie było łatwym zadaniem. Na początku starsza kocica miała pokazać jej, jak to wygląda w praktyce, a po tym ta miała sama spróbować wspiąć się na najniższą gałąź. Nie czekając długo, kocica skoczyła w górę i z pomocą swych pazurów wspięła się na jedną z wyższych gałęzi. Czarno-biała uczennica przyglądała się jej dokładnie, próbując wyłapać najwięcej szczegółów, które pomogłyby jej we wspinaczce.
 - Twoja kolej. - Doszedł do jej uszu głos wojowniczki. Ta tylko kiwnęła głową, wbijając swój wzrok w gałąź, na której miała się znaleźć. Ustawiła się odpowiednio, próbując odwzorować swoją mentorkę, po czym skoczyła w górę. Próbowała utrzymać się na drzewie i dotrzeć do gałęzi, ale im dłużej to robiła, tym dłużej czuła, że powoli spada. Tylnymi łapami próbowała utrzymać się na drzewie, jednak nie przyniosło to oczekiwanego skutku. Wylądowała na ziemi i nie było to przyjemne uczucie. Szybko wstała i otrzepała się z ziemi, która pojawiła się na jej pięknym futrze. Prychnęła cicho, widząc, że pierwsza jej próba nie przyniosła oczekiwanego skutku. Nie lubiła porażki, bo pokazywała to, że ta nie jest tak idealna, za jaką się uważa.
 - Jeszcze raz. - Powiedziała jej mentorka, a ta wbiła w nią swój wzrok. Jednak nie odezwała się ani słowem. Wiedziała, że ta nie odpuści, dopóki nie zrobi tego dobrze. Następna próba ponownie zakończyła się niepowodzeniem, z czego uczennica nie była zadowolona. Cały trening spędziła na próbowaniu wspiąć się na drzewa, robiąc mozolny, ale widoczny postęp. Przecież nie mogła być świetna we wszystkim za pierwszym razem, mimo iż bardzo by chciała.

[521 słów, wspinaczka na drzewa]
[Przyznano 15%]

10 sierpnia 2023

Od Tuptającej Łapy

 Zgromadzenie od początku zapowiadało się niezbyt dobrze. Ruszyła nocą wraz z resztą klanu, na to dziwne spotkanie, o którym kiedyś opowiadała jej kuzynka. Niby wojowniczka opowiadała jej, że spotkała na nim dużo ciekawych kotów, jednak Gąska nie pałała takim entuzjazmem jak ona. Klan Nocy na czele z Mglistą Gwiazdą dotarł na wyspę, która nie wyglądała zbyt miło. Zdecydowanie wyobrażała sobie ją inaczej. Wmieszała się w tłum kotów, starając się znaleźć kogoś, kto przyciągnąłby jej wzrok. Chciała poznać kogoś, kto zaciekawi ją i wszystko szło dobrze, póki nie usłyszała głosu swojej własnej siostry.
 - Kotewko, Pianko, Gąsko! Kuzynka Kawcze Serce was woła! - Krzyknęła głośno Wir, a wywołało to u ciemnej kocicy gniew. Jak ta śmiała ich wołać po kocięcych imionach?! I to jeszcze przy nieznanych jej kotach, którzy pochodzili z każdego klanu lub Owocowego Lasu. Wstyd! A co jeśli zapamiętają to i będą mieli takie zdanie o niej do końca życia?! Nie mogła na to pozwolić! Wbiła w siostrę zły wzrok i podeszła do niej.
 - Tuptająca Łapo, a nie Gąsko. - Poprawiła siostrę. - Wbij sobie to sobie do tej pustej głowy.
 Niedługo po niej, pojawiła się też Kotewka i Pianka. Widać, że krzyk Wir zadziałał, jednak dalej jej się nie podobał.
 - Tak jest krócej i szybciej. - Stwierdziła Wirująca Łapa. - Tuptająca Łapo. - Przedrzeźniła siostrę, na co ta tylko prychnęła. Tej kotce nie można było niczego wbić do głowy!
 - Wir… Nie dokuczaj siostrze. - Powiedziała cicho wojowniczka, która stała blisko nich, jednak niestety Gąska nie usłyszała jej.
 - Oh, na pewno chcesz się w to bawić? - Powiedziała kocica, po czym łapą zasłoniła pysk siostry. - Nie wiedziałam, że kociaki chodzą na zebranie klanów Wirze.
 Czarna kotka tylko obróciła oczyma na słowa Kawki, a gdy Tuptająca Łapa zasłoniła jej pyszczek, ta bezceremonialnie polizała jej łapę. Gąska była zdziwiona jej zachowaniem i szybko wytarła łapę w jej futro.
 - Ew! Jesteś obrzydliwa Wir! - Syknęła do siostry. - Powinnaś wrócić do żłobka i nauczyć się manier albo powiem o tym mamie!
 Niestety kotka nie przejęła się jej słowami, co nie uspokoiło ją, a wręcz przeciwnie. W międzyczasie ich kuzynka rozdała im piórka, które niby miały przynosić im szczęście. Jak coś nosiły ptaki, mogło im przynieść szczęście?
 - Przestańcie się kłócić, wszystkie wasze imiona są bardzo ładne... - Wymamrotała liliowa kocica, która stała przy nich, a następnie spojrzała tylko na Gąskę, dodając. - I przecież te dziecięce nadała nam nasza mama. - Tuptająca Łapa zły wzrok przerzuciła na drugą siostrę, która postanowiła wtrącić się do ich kłótni.
 - Spieniona Łapo, nie wtrącaj się. To Wirująca Łapa musi się nauczyć porządku, a nie udawać, że dalej jest głupim kociakiem! - Powiedziała. - Wiek do czegoś zobowiązuje. - Tu na chwilę przerwała. - I co zmienia to, że mama je nam nadała? Każdemu kocięciu matka nadaje imię, ale to nie zmienia tego, że po tym, jak kocię mianują na ucznia, to trzeba jego nie szanować i zwracać się do niego starym imieniem! - Spojrzała zła na Kawcze Serce, a później na Wirującą Łapę. Ta uczennica nie była warta jej czasu, a Kawcze Serce nie reagowała na to, co ta robiła, bo była to jej kochana uczennica. Przewróciła oczami, a jej wzrok padł ponownie na Spienioną Łapę. - Chodź Spieniona Łapo. Dajmy kuzynce wychwalać swoją uczennicę, a nas ignorować. Z pewnością znajdziemy coś lepszego do roboty.
 Pianka spojrzała na nią, a następnie na jej siostrę i kuzynkę, aż w końcu wróciła wzrokiem na Gąskę. Kiwnęła głową na jej słowa, co tylko sprawiło, że ta się uśmiechnęła. Wreszcie ktoś mądry w tej rodzinie!
 - Dobrze, chodź się przejść. - Odpowiedziała i ruszyła przed siebie. Nie znała kotów z innych klanów, a znane jej pyszczki gdzieś rozpłynęły się w tłumie, dlatego nie obrała żadnego konkretnego kierunku. - Nigdy nie widziałam tak dużego zbiorowiska kotów. To dziwne, że teraz siedzimy tutaj razem, a na następny dzień będziemy strzec przed tymi wszystkimi kotami naszych granic…
 Czarno-biała uczennica ruszyła za nią, przyczepiając się do jej boku. Mimo iż nie miała ona czarnego futra, to miała najwięcej szarych komórek ze wszystkich jej sióstr.
 - Każdy kot reprezentuje swój klan. Musi być ich tu masa, jeśli wszystkie cztery klany i Owocowy Las przyszły na zgromadzenie. - Powiedziała Gąska. - Niestety, tylko raz na długi czas mamy zebranie, w którym wszystkie klany muszą zachować pokój pomiędzy sobą. Ktoś, kto to wymyślił, musiał z pewnością wziąć jakieś zioła przed tym, prawda?
 Liliowa kocica zachichotała, słysząc ostatnie słowa siostry. Nie wpadłaby na to, co ona, ale jeśli nad tym pomyśleć, to zgromadzenie brzmiało dla niej na tyle absurdalnie, że nie zdziwiłaby się, gdyby tak właśnie było.
 - W sumie to możesz mieć rację. - Stwierdziła, kiwając głową, a po chwili dodała. - Chociaż myślałam, że będzie tu bardziej poważnie... ledwo słyszę, co mówię liderzy, taki tu chaos. Może jednak zawieranie przyjaźni między klanowych nie jest aż takie trudne, skoro tyle kotów rozmawia ze sobą?
 Musiała przemyśleć słowa jej towarzyszki. Niby znajomości między klanowe brzmiały dobrze, ale podczas starć i poza zgromadzeniami, nie brzmiało to już tak dobrze. Wzrok przerzuciła na Sroczy Lot, która siedziała przy skale przywódcy, jednak szybko wróciła nim na Spienioną Łapę.
 - Nawet nie są one co księżyc, a tylko co kilka. Tak bardzo nieregularnie. Nikt normalny nie mógł to wymyślić. Chodź poznać kogoś nowego! Może jakiegoś ucznia!
 Po tych słowach dwójka kotek ruszyła przed siebie, z zamiarem poznania kogoś nowego i może nawet kogoś z innego klanu. Nie musiały długo czekać, bo po dłuższej chwili jakaś czekoladowa kotka podeszła do nich. Wyglądała inaczej niż inne koty, które poznała, a nawet chodziła jakoś inaczej. Jakby nie widziała na jedno oko. Oczy Pianki błysnęły, gdy zauważyła ona tę przedziwną kotkę. Kątem oka spojrzała na Gąskę, jednak szybko wróciła nim na nieznajomą.
 - Witajcie! - Oznajmiła nieznajoma, przekrzywiając głowę.
 - Cześć! - Przywitała się liliowa uczennica z uśmiechem.
 - Witaj! - Odezwała się wreszcie ciemna kocica. - Jestem Tuptająca Łapa, a to jest moja piękna siostra Spieniona Łapa. Reprezentujemy Klan Nocy tej nocy. A ty jak się zwiesz? Z jakiego klanu jesteś? - Kątem oka zauważyła, że jej siostra zarumieniła się, gdy usłyszała te słowa. Na ten widok Gąska się lekko uśmiechnęła pod nosem. Na pysku nieznajomej, również pojawił się uśmiech.
 - Bardzo mi miło! Ja, eee… - Tu przerwała na chwilę. - Nazywam się...Uroo...czusia Łapusia? - Oznajmiła ciszej niż wcześniej, jednak po tym jej głos wrócił do normalnej głośności. - I jestem z Klanu Klifu.
 - Uroczusia Łapusia? - Powtórzyła po niej Spieniona Łapa, przekrzywiając głowę. - Bardzo ładne imię! Urocze!
 Imię kotki obijało się jej o uszy, a to, że pochodziła z Klanu Klifu, było dobrą informacją. Tym bardziej zważając na to, co ich przywódczyni mówiła o tych słodkich imionach. Z tego, co ogłosiła wcześniej, to wszyscy klifiacy musieli cierpieć przez te słodziutkie imiona, bo coś jej się w głowie poprzewracało. Nagle zauważyła, że Sroczy Lot zeskoczyła ze skały przywódców i zaczęła gdzieś iść. Cicho westchnęła i kontynuowała rozmowę dalej z kocicą z Klanu Klifu.
 - Miło Cię poznać! Twoje imię wydaje się takie dziwne.... Nie, niedziwne. Wyjątkowe! Jak tam u was jest w tym Klanie Klifu, bo dużo do mnie informacji, a bardziej plotek, dotarło o was.
 - Naprawdę? - Spytała zaskoczona Uroczusia Łapusia.. - Myślałam, że będziecie się ze mnie śmiać… Nasza nowa przywódczyni nam na takie zmieniła. Mówi, że są bardziej urocze i mniej groźne.
 - Nie musisz mieć groźnego imienia, żeby być dobrym wojownikiem i członkiem klanu. - Odezwała się po chwili Pianka. - Spieniona Łapusia. - Wymamrotała bardziej do siebie.
 Mimo iż zmiany wydawały się czarno-białej dziwne i śmieszne, to nie zamierzała tego mówić na głos. Znajomość z Uroczusią Łapusią mogła w późniejszym czasie dużo zmienić. Niektóre rzeczy warto przemilczeć. Zawsze warto mieć znajomych pośród wrogów, prawda?
 - Spieniona Łapa ma racje. Nawet jeśli brzmi to zbyt uroczo, to nie definiuje tego, jaka ty jesteś. Twe imię naprawdę nic nie znaczy. - Jej słowa może i brzmiały dobrze, jednak ta nie wierzyła w to i sama udowodniła to podczas swojej małej kłótni z Wir na początku zgromadzenia. - Nie widzę tego, żeby w Klanie Nocy zaszła podobna zmiana. Mglista Gwiazda na pewno nie pozwoli, aby takie coś weszło w życie. - Kontynuowała z przekonaniem w swym głosie. Przywódczyni Klanu Nocy nie była tak głupia, jak Aksamitna Gwiazdeczka.
 - Naprawdę? - Spytała czekoladowa, unosząc uszka. - To wspaniale! - Tu nastała chwila ciszy, którą ta poświęciła na przemyślenie słów rozmówczyni. - Sądzę, że to tylko pomysł Aksamitnej Gwiazdeczki. - Dziwnie słyszało się imię przywódczyni, które powinno budzić respekt, a powodowało zupełnie coś odwrotnego.
 - Skoro masz tak na imię, to też jesteś uczennicą, prawda? - Dopytała Pianka. Z tymi zwyczajami w Klanie Klifu to nie mogła być tego pewna. - Naprawdę bawicie się w berka na treningach? U nas raczej nie ma takich rzeczy. - Była naprawdę ciekawa tego, jakie były jeszcze różnice pomiędzy ich klanami.
 - Jeśli ma Łapa lub tam Łapusia, to z pewnością musi być uczennicą. Chyba tego wam wasza przywódczyni nie zmieniała, prawda? - Dopytała kocica. Zabawa w berka na treningach to było coś, co Gąska uważała za zbyt dziecinne. To przecież kociaki bawiły się w takie rzeczy, a nie wojownicy czy uczniowie. - Raczej? Na pewno nie ma u nas takich rzeczy. Jeśli poświęcacie czas na zabawy w berka, to kiedy macie czas na prawdziwe treningi?
 - Tak, jestem uczennicą. - Oznajmiła Uroczusia Łapusia, rozwiewając wątpliwości dwóch sióstr. - Tak, bawimy się. Sądzę, że pomoże nam to w koordynacji ruchowej. W końcu ucieczka i umiejętność unikania innego kota, a także zobaczenia go w odpowiednim momencie jest bardzo przydatna prawda?
 - Hmmm, na pewno jest powód, dla którego wasza liderka wprowadziła takie zmiany. - Stwierdziła liliowa uczennica, po wysłuchaniu jej nowej koleżanki. - Ale co jeśli zaatakuje cię jakiś drapieżnik? Oh, Klanie Gwiazdy, nie mówię, że tak się stanie, nic z tych rzeczy! Życzę ci samych pomyślnych łowów... bez żadnych spotkań z borsukami… - Nagle Spieniona Łapa zamilkła i wzrokiem poleciała gdzieś w bok. Coś się działo, jednak Gąska nie wiedziała co.
 - Prawdą jest, że zabawy uczą, tego zaprzeczyć nie mogę, jednak więcej kot się nauczy, gdy będzie trenował, a nie bawił się. Przynosi to szybsze i lepsze skutki. - Powiedziała Gąska, a przynajmniej powtórzyła coś, co kiedyś przypadkiem usłyszała. - Patrząc na waszą przywódczynię, nie mogę stwierdzić, że jest ona dobrą przywódczynią jak Mglista Gwiazda. Marnuje wasz cenny czas i zmienia wasze piękne imiona na jakieś dziwne. Mam rację, prawda?
 - Tak... - Powiedziała niepewnie uczennica z innego klanu. - Ja...mam jeszcze pewien problem, którego jeszcze nie rozwiązałam i byłoby trochę ciężko mi walczyć.
 Liliowa kocica nieco szerzej otworzyła oczy, patrząc między Gąską a kotką. Nie była pewna czy mądrym pomysłem było rozmawiać niedobrze o przywódcy czyjegoś klanu, kiedy ta przywódczyni jest tak blisko nich, a wszędzie dookoła siedzą jej wojownicy.
 - Mglista Gwiazda jest świetną przywódczynią. - Postawiła w końcu na dość neutralne stwierdzenie, wypinając dumnie pierś. - Klan Nocy ma się z nią bardzo dobrze, a… - Zanim zdążyła dokończyć myśl, usłyszała jakieś zamieszanie. Rozejrzała się dookoła, po kotach i po skale z przywódcami. - Też słyszeliście jakieś krzyki? - Spytała, najbardziej swoją siostrę, na której utkwiła wzrok. Gąska zawsze miała oczy dookoła głowy.
 Coś się działo i czarno-biała była tego świadoma. Szybko przeskanowała wzrokiem wyspę, aby swój wzrok zatrzymać na małej, czarnej kulce futra, która zmierzała w stronę skały przywódców, a dokładniej w stronę Szakalej Gwiazdy. Na jej pysku pojawił się lekki uśmiech, widząc, że będzie to duże przedstawienie, które będzie miała okazję oglądać.
 - Tak Spieniona Łapo... - Powiedziała ciemna uczennica, nie odrywając wzroku od kocicy. - Coś się dzieje i może być coś wartego naszej uwagi. Spójrzcie tylko na skałę przywódców.
 Po tych słowach wzrok pozostałych kocic padł w to samo miejsce, w którym był jej wzrok. Złota przywódczyni wydarła się bardziej niż Wzburzony Potok, kiedy ujrzała Sarni Tupot w żłobku. Jej złość była skierowana na ciemną kocicę, która wyglądała na wystraszoną. Pierwsze jej zgromadzenie i już działy się ciekawe rzeczy. Niedługo po słowach przywódczyni, kocica wyszła z wyspy z dwójką wojowników. Dwie nie czarne uczennice miały wlepiony wzrok w ten obrazek, nawet nie mogąc wydusić z siebie słowa. Najwyżej te dwie nie spodziewały się takiego obrotu spraw.
 - Widać, że niektórzy muszą kochać, przekraczać pewne granice, a później bać się konsekwencji swych czynów. - Przerwała wreszcie ciszę Tuptająca Łapa, a wzrok dwóch kocic padł na nią. - Innego wytłumaczenia tej sytuacji nie mogę znaleźć, a wróżyć z łap jeszcze nie umiem, aby znać szczegóły. - Zaśmiała się cicho na własny żart, a gdy zauważyła, że Mglista Gwiazda postanowiła powoli zbierać klan do odejścia, to walnęła lekko siostrę łapą. - Czas niestety zakończyć to miłe spotkanie, bo niestety czas wracać na własną ziemię. Oby do zobaczenia Uroczusia Łapusio.
 Po tych słowach, z pyska jej siostry wyleciało podobne pożegnanie, a obie odeszły od uczennicy z Klanu Klifu. To zebranie mogła uważać za udane i to bardzo. Spędziła więcej czasu ze swoją ulubioną siostrą, poznała kogoś nowego i zdobyła pióro od Kawczego Serca. Chociaż tę ostatnią rzecz Gąska nie mogła zaliczyć do tych dobrych.
[2067 słów]
[Przyznano 40%]

06 sierpnia 2023

Od Tuptającej Łapy CD. Makowego Pola

 Jej wzrok skakał z kotki na wodę i z powrotem. Czyli zbytnio nie miała wyboru? Chciała być wojowniczką szybciej niż reszta jej rodzeństwa, jednak wizja tego, że będzie musiała płynąć za każdym razem, kiedy będzie wychodziła i wracała do obozu, lekko ją przerażała. Czemu musiała urodzić się w klanie, w którym koty większość swego czasu spędzały w wodzie? Podniosła łapę, aby ponownie wsadzić ją do wody, ale się zawahała.
 - No dalej. - Pogoniła ją mentorka, widząc, że ta się waha. Wreszcie ta włożyła swe łapy w zimnej cieczy, chociaż niezbyt była z tego zadowolona. - Staraj się utrzymać swój pysk najwyżej od wody, jak to tylko jest możliwe. Używaj do tego swoich łap i nie zapominaj o nurcie, który będzie spychał się w bok. Ja będę zaraz za tobą.
 Już od samych wskazówek danych przez kotkę, Gąska mogła domyślić się, że nie jest to łatwe ani przyjemne zadanie. Zostając na wyspie, niczego się nie nauczy, więc nie miała zbytnio wyboru. Nie była to długa droga, bo już z tego miejsca widziała drugi brzeg. Musiała dać radę, nie było innej możliwości.
 Zrobiła następny krok, aby po chwili zauważyć, że dno zaczyna schodzić coraz bardziej w dół, gdy ta oddalała się od brzegu, powodując, że ta nie mogła po prostu przejść przez rzekę po jej dnie. Odbiła się tylnymi łapami od dna, aby zmniejszyć odległość pomiędzy nią a drugim brzegiem. Wzięła słowa Makowego Pola w działania i próbowała utrzymać swój pysk ponad poziomem wody z pomocą swych łap. Do chwili, która trwała jak wieki, ta poczuła dno pod swoimi łapami i szybkim krokiem wyszła na brzeg. Odetchnęła z ulgą. Udało się! Jednak nie mogła długo cieszyć się z tego, bo obok niej znalazła się jej mentorka.
 - Chodź Gęsia Łapo, to nie jest koniec naszego treningu. - Powiedziała srebrna kotka, po czym ruszyła przed siebie. Gąska tylko prychnęła i ruszyła zaraz za nią.


<Mak?>

[307 słowa, nauka pływania]
[Przyznano 11%]

04 sierpnia 2023

Od Tuptającej Łapy CD. Makowego Pola

 Kolcolistkowa Łapa próbował pocieszyć kocicę w każdy możliwy sposób, ale nic nie działało. Jedyne co by ją w tym momencie pocieszyło, to była zmiana mentora, ale to graniczyło z cudem! Mglista Gwiazda w życiu przecież nie zmieni jej mentora, jeśli coś złego nie stanie się z jej aktualnym mentorem. Pod jej łapami wylądowało pióro, które dostała od niebieskiego kocura. Było piękne, jednak nie rozwiązywało jej problemów związanych z mentorką. Westchnęła cicho.
 - Słodko z twojej strony, jednak w taki sposób niestety mi nie pomożesz. - Powiedziała czarna kocica i posłała uczniowi lekki uśmiech. Wstała ze swojego posłania i pożegnała się z nim, bo musiała pędzić na trening z Makowym Polem. Kiedy wyszła z legowiska, to dostrzegła, że mentorka już na nią czeka, co nie było dobrym znakiem.
 Po chwili znalazła się obok niej i swoje pojawienie się potwierdziła mruknięciem. Na nieszczęście, jej mentorce się to nie spodobało i dostała cały wykład o tym. Prychnęła, gdy usłyszała, że wojowniczce nie podoba się jej nowe imię.
 - Nie porównuj mnie do tej plamy błota! - Syknęła tylko, gdy srebrna kocica wspomniała o czekoladowej kotce. To, że jej poprzednia uczennica była głupią, czekoladową plamą, która nie umiała nic zrobić, to nie oznaczało, że ona też taka będzie.
 Prychnęła ponownie i nie mówiąc nic więcej, zmierzyła za mentorką. To, że Mglista Gwiazda dała jej takie imię, to nic znaczyło! Obie kocice ruszyły w stronę wyjścia z obozu, aby po chwili stanąć przed wodą. Cały obóz był otoczony przez tą dziwną i zimną ciecz. Już to się jej nie podobało. Weszła jedną łapą do wody i przerzuciła wzrok na mentorkę.
 - No dalej Gęsia Łapo. - Powiedziała tylko Makowe Pole, wskazując, aby uczennica weszła do wody.
 - Prędzej utopię się, niż wyjdę z tego obozu. - Rzuciła zła Gąska. Cofnęła łapę, stawiając ją ponownie na brzegu. O nie, ona tam nie wejdzie, chyba że ta wrzuci ją tam siłą. Na chwilę obecną nie chciała jeszcze kończyć swojego pięknego życia.

[316 słów]
<Mak?>

[Przyznano 6%]

03 sierpnia 2023

Od Gąski (Tuptającej Łapy) CD. Kawczego Serca

 Słuchała z uwagą słów kuzynki. Przecież ta nie mogła mówić źle, prawda? Przychodziła nawet częściej niż mama, więc naprawdę musiała za nimi tęsknić. Wtuliła się w czarne futro wojowniczki, które zdecydowanie było lepsze niż to zimno, które atakowało ją z każdej strony. Ich rozmowa może nie trwała długo, jednak na końcu Kawcze Serce zaproponowała, aby iść zobaczyć zachód słońca. Oczy kocicy zaświeciły się. Skąd ona wiedziała, że ta kocha podziwiać zachody słońca? Chyba czytała w jej myślach!
 - Tak, tak, tak! - Krzyknęła czarna kocica. - Chodźmy zobaczyć zachód słońca!
 Długo nie myśląc, wybiegła ze żłobka i zmierzyła w stronę miejsca, które uznała idealne na tę okazję. Kiedyś widziała, że przywódczyni Klanu Nocy przemawia z pewnego miejsca, które było bardzo wysokie. To miejsce było z pewnością idealne na oglądanie zachodu słońca. Ciemna wojowniczka podążyła za nią. Powoli słońce zmierzało w stronę nieboskłonu, więc nie miały za dużo czasu. Gdy obie kotki dotarły na miejsce, to widok był przepiękny! Słońce powoli tonęło w wodzie, która otaczała obóz Klanu Nocy. Lepszego zachodu słońca jeszcze nie widziała!

****

 Tuptająca Łapa siedziała na skraju obozu, co chwilę rysując coś na ziemi. Lubiła to robić, gdy rozmyślała. Wyglądało to lepiej niż wlepianie wzroku w przypadkowych przechodniów. Podniosła wzrok, aby zobaczyć, jak Sroczy Lot wraz z Kotewkową Łapą zmierzały do wyjścia z obozu. Od kiedy mama została mentorką jej siostry, to Gąska czuła, że będzie widzieć się z mamą rzadziej, niż to robiła przed mianowaniem. Czemu jako jedyna musiała trafić na mentora, który nie był z ich rodziny?
 Ogonem przetarła ziemię, gdy zobaczyła, że Kawcze Serce zmierzała w jej stronę. Dalej pamiętała jej słowa przed jej mianowaniem. Jej obietnice. Czarna kocica powiedziała, że Gąska będzie widzieć mamę częściej, a stało się coś zupełnie odwrotnego! Wojowniczka podeszła do niej i usiadła obok uczennicy.
 - Wszystko w porządku Tuptająca Łapo? - Zapytała starsza kocica po dłuższej ciszy.
 - Kłamałaś. - Powiedziała czarno-biała kocica. - Kłamałaś odnośnie tego, że będę ją częściej widzieć. Nawet Ciebie teraz nie będę widzieć tak często przez to, że szkolisz Wirującą Łapę!
 - Gąs... Tuptająca Łapo. - Poprawiła się, a słowa kuzynki mocno ją zabolały. Rozumiała jednak gniew kotki, miała całkowite prawo być zła na Kawkę. - Mogę porozmawiać z Makowym Polem, Sroczym Lotem i Zajęczą Troską o tym, żebyśmy zorganizowały grupowy trening dla was. Wtedy wszystkie razem będziemy mogły spędzić czas. - Starała się uspokoić kuzynkę, jednak to przyniosło odwrotne skutki. Gąska już nie wierzyła pustym słowom wojowniczki, bo wiedziała, jak to wszystko się skończy. Tak samo jak spełniały się słowa jej własnej matki.
 - To nie naprawi tego problemu! Tymczasowe rozwiązanie nie zmieni nic. - Krzyknęła uczennica, wlepiając swe zielone oczy w czarną wojowniczkę. - Spotkamy się raz i co to zmieni? Znowu wrócimy do tego, że ty będziesz zajęta Wirującą Łapą, Sroczy Lot Kotewkową Łapą, a Zajęcza Troska Spienioną Łapą!
 Kawcze Serce nie wiedziała co odpowiedzieć kuzynce. Kotka miała rację. Westchnęła ciężko.
 - Jednak to tymczasowe rozwiązanie jest lepsze niż nic, prawda? - Uśmiechnęła się słabo, chcąc sprawić, żeby kuzynka dostrzegła pozytywy, w końcu chciała jej jakoś pomóc, tak aby i ona i reszta jej ukochanych kuzynek była zadowolona.
 - Nie, to nie jest lepsze. - Taką odpowiedź dostała od mniejszej kocicy. - Sprawiasz, że wszystko w moich oczach zaczyna się układać, aby po chwili uderzyła mnie rzeczywistość. Rzeczywistość, która mówi, że dzieje się coś odwrotnego! Tworzysz u mnie złudne nadzieje, że wszystko wraca do normy, gdy tak nie jest!
 Wstała ona i minęła kotkę. Jeśli tak miała wyglądać ich dalsza rozmowa, to nie chciała z nią rozmawiać. To były tylko puste słowa, puste obietnice, które nigdy nie zostaną spełnione. Brzmiało to strasznie podobnie do obietnic Sroczego Lotu, czego najbardziej obawiała się uczennica.

[591 słów]
<Kuzynko?>

[Przyznano 23%]