Historia mamy przyniosła za sobą jeszcze jedno ważne pytanie, na które kocica chciała znać odpowiedź. Podniosła swoją głowę i wbiła wzrok w pysk mamy.
- Jeśli ja z Kotewką i Wir pochodzimy z nocnego nieba, to skąd pochodzi Pianka? - Wreszcie z pyska kocicy wyszło to pytanie, na które chciała znać odpowiedź. Zielone oczy Sroczego Lotu wbiły się w nią, kiedy ta usłyszała pytanie.
- Nim niebo rozpadło się, tworząc czarne, białe, czarno-białe i srebrne koty, to po ziemi stąpały już koty zrodzone z natury. Pianka została stworzona z pięknych wrzosów, które sprawiły, że jej kolor futra jest liliowy.
Mimo iż odpowiedź mamy nie była powiedziana wprost, to przyciągnęła uwagę jej liliowej siostry, która wydawała się nieobecna, podczas całej opowieści o rozpadającym się niebie. Dalej toczyła się jakaś rozmowa pomiędzy kotkami, jednak Gąska nie była zbytnio nią zainteresowana, a nawet można powiedzieć, że już nie słuchała. Teraz w jej głowie chodziła jedna myśl. Jeśli była w połowie gwiazdą, to musiała świecić jak one, być piękna jak one, być idealna. Ale jak miała to osiągnąć? To musiało być naprawdę trudne zadanie, które wymagało dużo czasu.
****
Jej trening leciał coraz szybciej z każdym nowym księżycem. Poświęcała dużo czasu na ćwiczenia oraz przykładała się na treningach, jak tylko mogła. Nawet czasem słyszała pochwały z ust swej mentorki, co tylko ją utwierdzało w tym, że dobrze robi. Nie mogła przecież być mianowana jako druga, trzecia czy tam czwarta kotka z rodzeństwa. Musiała być tą pierwszą. Inaczej nie czułaby się taka idealna, za jaką się uważa. Po prostu nie było innej możliwości, musiała być pierwsza. Niestety musiała coś poświęcić, aby mieć czas na ciągłe szkolenie się. Tym czymś okazał się czas spędzony z jej rodziną. Jedynie na kogo miała czas, to był Kolcolistkowa Łapa, który zawsze stał przy jej boku. Był przy niej zawsze, gdy ta go potrzebowała i cieszyła się z tego. Cieszyła się, że bez podawania przyczyny, mogła zatopić swój pysk w niebieskim futrze kocura, które przypominało jej o morzu. Gdy ten był u jej boku, ta czuła się dobrze.
Z tym uczniem, dzieliła języki na skraju obozu. Wróciła właśnie do obozu po treningu, więc jej futro nie wyglądało najlepiej, a o futrze niebieskiego ucznia już wolała nie wspominać. Razem doszli do wniosku, że ułożenie futra sobie nawzajem, to jest idealny sposób, aby rozwiązać ich problem. Gąska bardzo lubiła, gdy Kocolistkowa Łapa układał jej futro, bo wtedy bardzo się starał. Gdyby ułożył je źle, to dostałby łapą po pysku od uczennicy, a ta musiałby go poprawiać, czego bardzo nie chciała. Ona również starała się, aby futro kocura wyglądało dobrze. Nie mógł przecież chodzić po obozie bez ułożonego futra! Wtedy wyglądałby jak puszczony wolno kociak ze żłobka.
- Jak idzie Ci trening Tuptająca Łapo? - Zapytał nagle niebieski kocur, czego się nie spodziewała uczennica. - Przekonałaś się, że Makowe Pole nie jest taka straszna, za jaką ją uważałaś?
- Muszę Ci przyznać racje. Dobrze mówiłeś. Może jednak lekko przesadziłam wtedy…
- Lekko? Zdecydowanie przesadziłaś!
- Ciii… - Kocica położyła swoją łapę na pysku kocura. - Nie musimy wspominać starych czasów. To był początek mojego treningu, musisz mi wybaczyć. Przynajmniej teraz wiem, że moja ciocia dobrze zrobiła, przyznając mi taką mentorkę. Chociaż nie mogę powiedzieć, że Makowe Pole czasem nie wzbudza u mnie strachu, bo byłoby to kłamstwo. - Już kocur chciał coś powiedzieć, jednak uczennica mu nie dała dojść do słowa. - Nawet nie protestuj. Nie byłeś na żadnym moim treningu. Muszę kiedyś zaproponować mojej mentorce wspólny trening, a może spotkamy się na wspólnym polowaniu.
Nagle jej wzrok powędrował w stronę wyjścia z obozu, a ta postawiła swoją łapę na ziemi. Właśnie Sroczy Lot wraz z Pchlim Nosem, wracali z treningu z jej siostrami. Zazdrościła Spienionej Łapie, bardziej niż chciałaby się przyznać. Po tym, jak Zajęcza Troska trafiła do żłobka, to ta liliowa kocica dostała mamę jako mentorkę. Teraz połowa jej rodzeństwa miała mamę za mentorkę, a ona tkwiła ze srebrną kocicą. W życiu nie wymieniłaby swej mentorki na kogoś innego, jednak sama informacja, że siostry miały szansę spędzić z zastępczynią więcej czasu niż ona, przywoływała niezbyt miłe uczucie. Kiedy wzrok Sroczego Lotu padł na nią, ta powróciła wzrokiem na niebieskiego ucznia, którego miała u swego boku. Ten wyglądał na zdezorientowanego, jakby nie wiedział, co się dzieje.
- Wszystko w porządku? - Zapytał, czując na sobie wzrok zastępczyni.
- W najlepszym porządku Kolcolistkowa Łapo. Dobrze mieć takiego przyjaciela przy boku jak ty. Lepszego przyjaciela nie mogłam sobie wymarzyć.
- Aww… Dziękuję za te miłe słowa. Ja też nie mogłem sobie wymarzyć lepszej przyjaciółki.
Kocica słyszała, że ktoś się zbliża, a nawet mogła celnie strzelić, kto to był. Jednak nie odwróciła wzroku od kocura, chociaż ten zdawał się wbijać swój wzrok w kota, który się do nich zbliżał. Niedługo po tym usłyszała znajomy jej głos.
- Tuptająca Łapo, jesteś może wolna? Musimy porozmawiać. - Odwróciła głowę w stronę źródła głosu, a jej oczom ukazała się sama zastępczyni. Zostawiła ona swoje dwie ukochane córki dla takiego kogoś jak Gąska? Cóż to za zaskoczenie. Coś niespodziewanego. - Na osobności. - Dodała zastępczyni, a swój wzrok przerzuciła na niebieskiego kocura, który się wystraszył.
- Spotkamy się później Kolcolistkowa Łapo. - Powiedziała Gąska, aby uspokoić ucznia i polizała go za uchem, dokańczając układanie futra kocura. Teraz wyglądał dobrze, chociaż kocica mogłaby spędzić nad tym więcej czasu. Wzrokiem odprowadziła kota do legowiska uczniów, a później wróciła wzrokiem na zastępczynie. - W takim razie, słucham. Co było tak ważne, że musiałaś odgonić Kolcolistkową Łapę?
Wpatrywała się w Sroczy Lot z wielką uwagą. Szukała czegoś, co mogłoby sugerować, czego ta od niej chciała? Jednak niczego nie znalazła. Teraz jej ciekawość rosła. Musiała się dowiedzieć, o co chodziło mamie! Czemu ta nie mogła jej powiedzieć tego prosto w pysk, tylko kazała czekać? Przecież jej czas był tak cenny, że nie mogła poświęcać go na wszystkie swe córki.
[1037 słów]
<Mamo?>
[Przyznano 21%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz