Starsza miała rację. Wczorajsze zgromadzenie było jednym z dziwniejszych zgromadzeń, na których Kawcze Serce miało przyjemność być. Ale czy to źle? Sama chwilę się pośmiała, jednak śmiech zastąpiło u niej zmartwienie, gdy wymieniała uwagi z kotką z Klanu Klifu, z samą córką liderki, Księżycowym Blaskiem znaną aktualnie jako Uroczy Księżycuś. Może i te imiona brzmiały nawet uroczo, jednak co najwyżej można było tak nazywać kocięta, nie prawdziwych wojowników. Prawdziwy wojownik nigdy nie zgodził się na to by jego imię zamiast podziwu albo strachu wywoływało śmiech u innych kotów, a tym bardziej możliwym przeciwniku. Chyba, że to był plan szylkretki. Sprawić, że koty z innych klanów pomrą ze śmiechu.
— Dobrze, że u nas władza jest w kompetentych łapach — rzekła przyglądając się roześmianej srebrnej, po czym swój wzrok przeniosła na tortie — Nie wiem jakim cudem wciąż żaden z kotów nie zarządzał od — tutaj zmieniła trochę ton głosu — Aksamitnej Gwiazdeczki rezygnacji z roli lidera. Jak mogła tak ośmieszyć swój klan i koty, za które jest przecież odpowiedzialna... — miauknęła sama do siebie, powoli uciekając myślami gdzieś indziej
Im dłużej tak się przyglądała się przyjaciółkom, tym bardziej ukłucie zazdrości w sercu dawało o sobie znać. A to z powodu, że wczorajsze zebranie nie przebiegło tak jak sobie to zaplanowała. Było miło, ale mogło być przecież milej. Chciałam spędzić ten czas na rozmowie z uczennicą medyka z Klanu Burzy.
— A co z tobą Kawcze Serce?
— Proszę?
Kotki wymieniły ze sobą znaczącej spojrzenie, po czym Mak kontynuowała swój wywód, na którym niestety Kawka się nie skupiła. W każdym radzie było kontynuacją śmiania się że zmian zaisynialaych w Klanie Klifu.
— Myślę, że ty nazywałabyś się Kawusiowe Serdusio. — Parsknęła, po czym znów wyraziła się niepochlebnie o nadawaniu tak durnych imion
Sierść kotki zjeżyła się, a jej ciałkiem przeszedł dreszcz. Gdyby była wciąż kociakiem zapatrzonym w swoją matkę, na pewno ucieszyłaby się, że nosi takie imię. Lecz teraz czuła jednie obrzydzenie. Z dumą nosiła swoje aktualne imię, wojowniczę miano i na pewno nie zaakceptowała by takich zmian.
— Proszę cię Mak, przed chwilą jadłam — miauknęła, posłała lekki uśmiech kotce
Temat w końcu zszedł na sprawy inne niż zgromadzenie. Głównie na sprawy klanowe. Rozmawiały o zmianach, o kotce, która jakiś czas temu zasiliła ich szeregi, jak i o tym, że pogoda bywa ostatnio kapryśna. Mak jeszcze kilka razy zahaczała o wczorajsze zebranie, jednak w odniesieniu o to, że było to pierwsze zebranie córek Sroczego Lotu. Pokręciła nieco nosem na temat tego, że kotki nie powinny marnować czasu na zaprzyjaźnianie się z potencjalnymi wrogiem, tylko skupić się na treningu i pielęgnowania więzi klanowych. Nie umknęło córce Błotnistej Plamy, że ta uwaga skierowana jest również do niej. Szczególnie ta o dbaniu o relacje z współklanowiczami.
A Kawcze Serce nie śmiała się z tym nie zgodzić.
***
Od czasu rozmowy z Makrelową Łapą, bacznie obserwowała obie kotki. Naprawdę rzadko zdarzało się zobaczyć jedna z nich samą, samiuteńką, bez towarzyszki u boku. A za te towarzyszkę często robiła właśnie Pszczela Dumą, gdyż Mak wyglądało na to, że nie ważne z kim, jeśli to była kotka i nie była matką Kawczego Serca, z każdym mogła porozmawiać.
Tak też w trakcie jednego z łączonych treningów zdecydowała się zaspokoić swoją ciekawość. Gdy Wirująca Łapa i Tuptająca Łapa ćwiczyły walkę, zbliżyła się do nadzorującej je starszej kotki.
— Makowe Pole, mam do ciebie pewne pytanie... Dość prywatne. — dodała ciszej.
Teraz się czuła jak totalna idiotka, gdy zdecydowała się otworzyć pysk. W myślach to jeszcze miało jakiś sens, ale teraz język odmawiał jej posłusznego. Tak też zaczęła się jąkać, co spotkało się z nieprzychylnym spojrzeniem czarno-białej.
— Na gwiezdnych! Kawcze Serce, natychmiast przestań się jąkać i się wysłów. Genów wprawdzie nie da się oszukać, ale nie powinnaś przynosić wstydu swojej mentorce. Jaki przykład dajesz jej córką!
— Przepraszam... Po prostu zauważyłam, że ty i Pszczela Duma jesteście ze sobą blisko. I mam tu na myśli, że bardzo blisko, bardzo jak na przyjaciółki... — zasugerowała zakłopotaną tą całą sytuacją, zdawała sobie sprawę, że nie powinna być wścibska, jednak chciała przekonać się czy w plotkach i w tym co ostatnio dostrzegła było ziarno prawdy. — Czy wy jesteście razem?
<Mak? Prosto z mostu ot co>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz