Westchnął, przewracając oczami.
— Czy każda baba z twojej rodziny musi być jakaś nawiedziona i musimy się przed nią kryć? — spytał wprost, przez chwilę zatrzymując kulkę we własnych łapach. Pchał ją lekko do przodu, a gdy Piasek pochylał się, by ją złapać, zatrzymywał ją i przyciągał do siebie.
— Nie są nawiedzone. Kochają mnie i się o mnie martwią — odparł ze skrzywioną miną, wpatrując się wyczekująco na następne ruchy srebrnego.
Niebieski przysiadł, kryjąc zabawkę pod sobą.
— O co się martwią? Przecież ze mną nie stanie ci się żadna krzywda — zauważył.
Kremowy jakby zawahał się, zerkając po raz kolejny na boki. Co rusz końcówka jego dziwnie powykręcanego ucha drgała, a żółte ślepia latały na boki, szukając potencjalnego zagrożenia.
— No w sumie nie byłbym tego taki pewien po tym, jak próbowałeś naprostować mi u...
— Ojej! — W chwilę znalazł się bliżej niego, kładąc mu łapę na pyszczku. — Nie przytaczajmy tego wspomnienia, dobrze? Nie wyszło mi, ale kiedyś się uda. Nie musisz wprost rzucać mi w pysk moją jedyną porażką... — dodał, uśmiechając się zawadiacko.
Piasek wydawał się dalej zmieszany jego postępowaniem, aż w końcu odsunął się na krok od niego, wlepiając z lekka przerażone spojrzenie w jego kończynę, którą chwilę temu zasłaniał mu pysk.
— No... No dobra — wykrztusił.
— Piasku! Gdzie jesteś?
Obaj zesztywnieli na głos Zięby. Srebrny nie zamierzał ukrywać, że karmicielka nie przypadła mu do gustu i wolał jej unikać. Rzucił krótkie spojrzenie w stronę źródła dźwięku, po czym skinął kremowemu głową.
— To do zobaczenia później — mruknął, umykając w stronę ojca, zajętego pilnowaniem reszty jego rodzeństwa. Powiew miał gdzieś z kim spędzał czas i za to go kochał.
— Czy każda baba z twojej rodziny musi być jakaś nawiedziona i musimy się przed nią kryć? — spytał wprost, przez chwilę zatrzymując kulkę we własnych łapach. Pchał ją lekko do przodu, a gdy Piasek pochylał się, by ją złapać, zatrzymywał ją i przyciągał do siebie.
— Nie są nawiedzone. Kochają mnie i się o mnie martwią — odparł ze skrzywioną miną, wpatrując się wyczekująco na następne ruchy srebrnego.
Niebieski przysiadł, kryjąc zabawkę pod sobą.
— O co się martwią? Przecież ze mną nie stanie ci się żadna krzywda — zauważył.
Kremowy jakby zawahał się, zerkając po raz kolejny na boki. Co rusz końcówka jego dziwnie powykręcanego ucha drgała, a żółte ślepia latały na boki, szukając potencjalnego zagrożenia.
— No w sumie nie byłbym tego taki pewien po tym, jak próbowałeś naprostować mi u...
— Ojej! — W chwilę znalazł się bliżej niego, kładąc mu łapę na pyszczku. — Nie przytaczajmy tego wspomnienia, dobrze? Nie wyszło mi, ale kiedyś się uda. Nie musisz wprost rzucać mi w pysk moją jedyną porażką... — dodał, uśmiechając się zawadiacko.
Piasek wydawał się dalej zmieszany jego postępowaniem, aż w końcu odsunął się na krok od niego, wlepiając z lekka przerażone spojrzenie w jego kończynę, którą chwilę temu zasłaniał mu pysk.
— No... No dobra — wykrztusił.
— Piasku! Gdzie jesteś?
Obaj zesztywnieli na głos Zięby. Srebrny nie zamierzał ukrywać, że karmicielka nie przypadła mu do gustu i wolał jej unikać. Rzucił krótkie spojrzenie w stronę źródła dźwięku, po czym skinął kremowemu głową.
— To do zobaczenia później — mruknął, umykając w stronę ojca, zajętego pilnowaniem reszty jego rodzeństwa. Powiew miał gdzieś z kim spędzał czas i za to go kochał.
***
Zwiędły Hiacynt był ciekawą osobistością, ale nie potrafił stworzyć o nim stabilnej opinii. Zdawał sobie sprawę, że poznanie w pełni kocura może zająć mu znacznie więcej czasu, niż będzie trwał sam trening. Na pewno ot, tak nie zawiesi po całym szkoleniu tej znajomości. Ta chodząca zagadka wymagał rozwikłania.
Legowisko uczniów było wyjątkowo puste. Jego rodzeństwo albo ganiało na treningach, albo zajmowało się innymi, nudnymi obowiązkami, a ruda zgraja najwyraźniej też się gdzieś rozprzestrzeniła. Ich nieobecność zawsze go cieszyła.
Chciał przyjść tu tylko na chwilę, aby skryć w swoim legowisku całkiem ładny liść, który znalazł, jednak szmer nieopodal momentalnie go rozproszył. Rzucił spojrzenie na kulący się w kącie kremowy kształt, którego wcześniej nie zauważył.
— O — wykrztusił. — Cześć Piasek. Czy tam Piaskowa Łapo, jeśli wolisz oficjalniej — mruknął, dokonując tego, po co przyszedł, a następnie podszedł bliżej kolegi. — Co porabiasz?
— Odpoczywam — wymamrotał, z lekka zesztywniały. — Jak ci się podoba życie ucznia, Srebrzysta Łapo? — spytał niemrawo.
Niebieski zmrużył oczy.
— Srebrny, to po pierwsze — westchnął, gdyż nie przyzwyczaił się jeszcze do brzmienie słowa "Srebrzysta". — A po drugie... No wiesz, dopiero co zacząłem nim być, nie mam jeszcze zdania na ten temat, chociaż ogromnie cieszy mnie, że mogę w końcu zwiedzać tereny. Za to ty powinieneś mieć więcej do powiedzenia. Minęło już kilka księżyców — zauważył, siadając bliżej.
Kremowy smętnie zwiesił łeb, nie odzywając się przez dłuższą chwilę. Młodszy strzepnął uchem, nie wiedząc, czy ten w końcu zacznie mówić, czy powinien przejąć jakoś inicjatywę.
W końcu westchnął, zmniejszając odległość między nimi.
— No dobra, powiedz, co się dzieje — mruknął, nachylając się bardziej. Pysk zawiesił w okolicy jego lewego ucha. — Twojej porąbanej rodzinki tu nie ma. Możesz mi zdradzić dokładnie każdy sposób, jakim cię maltretu...
— Nie o nich chodzi! — Strzepnął urażony ogonem. — I prosiłem cię, nie mów tak o nich! Są wspaniali! Nigdy by mnie nie skrzywdzili.
Srebrny przewrócił oczami, wzdychając ciężko.
— Tak,tak. Już to słyszałem — mruknął, uśmiechając się. — To, kto zaprząta twoją uroczą główkę? No nie mów, że ja. Jest zbyt wczesna pora by śnić o innych na jawie, takie myśli zostaw sobie na wieczór, łatwiej wtedy zasnąć, Piaseczku — rzucił w żarcie, choć malujące się przerażenie na pysku kremowego sugerowało mu, że ten mógł wziąć to zbyt na poważnie.
<Piasek?>
[664 słowa]
[Przyznano 13%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz