Zeskoczyła do zarośli, gdy tylko dojrzała znak starszej od siebie pieszczoszki. Tam skrywał się zbieg. Zasyczał na nią, gdy podeszła, ale wzrok Bastet pozostawał chłodny i wyrachowany.
— Jesteś Bastet, prawda? — zagadnęła pieszczoszka, a Bastet strzepnęła uszami. — Słyszałam co nieco o tobie. Lewa łapa Jafara — uśmiechnęła się, przyglądając się jej. — Tylko proszę, uważaj na kwiatki!
Nie zamierzała nie wysłuchać prośby cynamonowej kotki. Wyciągnęła stamtąd kocura za kark, starając się nie uszkodzić kwiatów, na których z jakiegoś powodu starszej zależało. Przygniotła go łapami do ziemi, słuchając jego przerywanego warczenia.
— Tym razem ci odpuszczę. Nie jestem na tyle złośliwa, by zostawić komuś wielkie plamy posoki na posesji. Ale następnym razem czeka cię pewna śmierć.
Bury pokiwał głową energicznie, a kotka szturchnęła go i niemal od razu wstał na łapy, uciekając przez płot i znikając gdzieś poza zasięgiem ich wzroku. Dopiero wtedy Bastet skierowała wzrok na pieszczoszkę, otaksowując ją badawczym spojrzeniem, jak element do przeanalizowania.
— Nie mylisz się. Bastet, Czaszka... Jak zwał, tak zwał. Pracuję dla Jafara, a ten zbieg to tylko kolejny dowód skrajnej głupoty tych, którzy myślą, że zdołają go przechytrzyć. Wszyscy kończą tak sami. Temu... Odpuściłam. Nie słynę ani z dobrodziejstwa, ani jakiejkolwiek sprawiedliwości, ale nikt nie lubi martwych ciał gnijących na swoim terytorium. Nie sprawiasz problemów, nie mam więc po co utrudniać ci życia.
<Cynamonka?>
[214 słów]
[Przyznano 4%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz