BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?

W Klanie Nocy

Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.
Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.

W Klanie Wilka

Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.
Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).

W Owocowym Lesie

Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Znajdki w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Znajdki w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)

Zmiana pory roku już 14 września, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Śnieżny Wicher x Szczypiorek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Śnieżny Wicher x Szczypiorek. Pokaż wszystkie posty

11 grudnia 2024

Od Śnieżnej Łapy (Śnieżnego Wichru) CD. Szczypiorka

Biegł tak szybko jak tylko może i rozglądał się dookoła. Musiał coś znaleźć dla Szczypiorka! Cokolwiek! Coś, co pamiętał, co widział u Kuniej Norki. Jakaś roślina. Coraz większy niepokój wkradał się do jego serca. Przejmował się tym głupkiem?! Łapa dalej lekko mu krwawiła i dopiero podczas biegu zdał sobie sprawę, że to "poświęcenie" nie miało za bardzo sensu. Musiał coś wymyślić, inaczej ten przybłęda będzie mieć problem.
 
***
 
Każdego dnia zajmował się swoją matką. Podczas tego, różne myśli przemierzały jego umysł, jednak starał się zapomnieć. Pomagał Ważce, starał się nie przejmować jej słowami na jego temat. Nawet jak było ciężko i wszystko z dnia na dzień się zmieniało, on dalej był. Choć naprawdę tego nienawidził. A teraz? Ważkowe Skrzydło umarła. Opuściła ten świat i powędrowała do przodków, by zająć tam swoje miejsce, obok Lawendy i Gryki. Śnieżek wreszcie mógł przestać jej pomagać, słuchać jej raniących słów, widzieć ją na każdym kroku, mógł odpocząć. Zacząć żyć na nowo. Bez kogoś, kto obcinał mu skrzydła, odkąd tylko się urodził. Mimo tego kocur czuł się dziwnie. Ciężar spadł mu z barków, ale jednak nie umiał pojąć, że to wszystko się skończyło. Ważka umarła. Jego własna matka. Powinien płakać nad jej grobem jak reszta dzieci po śmierci rodziców, lecz nie potrafił. Oczy miał zaszklone, ale żadna łza ich nie opuściła. On sam już nie chciał płakać. Nie za nią. Zamiast tego na jego pysku widniał ten sam głupi uśmiech, dokładnie ten sam jak Szakala Gwiazda złapała go na nocnych ucieczkach i zmieniła mu imię. Jego typowy uśmiech pełen nerwów. Nie wiedział, co myśleć. Tyle czasu chciał się uwolnić. Uciec od matki, od tego wszystkiego, a teraz? Nie wiedział, jak reagować. Jak się zachować. Co powiedzieć. Nic. Nigdy nie był na to przygotowany. Nawet jak już od bardzo dawna miał dość. Jak to było możliwe? Sam nie wiedział. Chyba nikt nie wie, jak zachowa się w takiej sytuacji.
Pochowali Ważkę jak każdego członka Klanu Wilka. Na cmentarzu obok reszty, jednak po śmierci liliowej starszej, kocur nie przychodził tam tak często. Chciał odpocząć. Nie chciał wspominać tego wszystkiego.
 
***
 
To, co się ostatnio działo, wyrzuciło Śnieżka z dotychczasowej równowagi. Jego uczennica zniknęła. Na początku wszystko wyglądało normalnie, lecz uczennica nie wracała do obozu. Tak samo było z Zaranną Zjawą. Niedługo później była już mowa o zaginięciu dwóch kotek. Wojownik nie wiedział, co o tym myśleć. Czy naprawdę Muszlowa Łapa uciekła? Nie chciała już dłużej przebywać w Klanie Wilka? Wiedział, że ostatni czas był dla niej trudny, ze względu na śmierć Wieczornej Gwiazdy, lecz nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Jasne, rozumiał w pewnym sensie decyzję uczennicy, sam swojego czasu chciał uciec i opuścić Klan Wilka, mimo to nie mógł tego pojąć.
Otworzył oczy, słysząc dookoła głosy innych członków klanu. Podniósł się lekko i rozejrzał. Był ranek. Od zniknięcia Muszlowej Łapy minęło kilka dni. Śnieżny Wicher dalej nie mógł przyzwyczaić się do takiej ilości wolnego czasu. Normalnie poświęcałby go na trening... Westchnął cicho i podniósł się. Po jakimś czasie wyszedł z legowiska i rozejrzał się dookoła. Już nie miał tu nikogo znajomego na tyle. Choćby najmniejsza więź, właśnie jak obowiązki, treningi. Nie rozumiał tego za bardzo. Nigdy nie skupiał się aż tak na relacjach? Ale w sumie kiedy miał? Gdy miał czas, przejmował się karą. Później było za późno, nie przejmował się tym, nie miał już czasu. A teraz? Czuł się samotnie. Nie wiedział, do kogo się odezwać. Jakby to wszystko było mu całkiem obce. A przecież tak nie było. Znał to miejsce od dawna. W końcu wzruszył ramionami. To musiał być gorszy dzień. Powoli ruszył w stronę wyjścia z obozu. Musiał w końcu jakoś zapełnić czas do swojego kolejnego patrolu. Ruszył przez warstwę śniegu do lasu. Mijał drzewa bez liści i obserwował zimowy krajobraz. Lekkie promienie słońca oświetlały wszystko dookoła, dodając tym samym nieco ciepła do terenów dookoła. Uśmiech sam wstąpił na pysk Śnieżka, gdy tak przemierzał tereny Klanu Wilka. Mimo bolących już oczu, od odbijającego się od śniegu słońca, dalej obserwował. I wtedy zauważył szare futro. Od razu się zatrzymał. Powoli ruszył w stronę dziwnie znajomego kota. W powietrzu było czuć woń samotnika. Sierść na karku momentalnie lekko mu się podniosła. Starał się nie wydawać żadnych dźwięków, lecz skrzypiący pod łapami śnieg mu tego nie ułatwiał. W końcu był na tyle blisko, by zaatakować. Bez chwili zastanowienia skoczył na kocura i przygniótł go do ziemi.
- Kim jesteś i co robisz na terytorium Klanu... – zaczął, jednak wtedy urwał. Oczy szerzej mu się otworzyły, a pojawiły się w nich łzy. Przed jego pyskiem znajdowała się tak znajoma postać. Te same zielone oczy, niebieska sierść z białym, nieco odstająca na pysku, ten sam obojętny wyraz... – To ty. To naprawdę ty. Klanie Gwiazdy to ty Szczypiorku! – krzyknął Śnieżek. Od razu się uśmiechnął, nie powstrzymując łez. Nie mógł w to uwierzyć. Jego przyjaciel. Ten przybłęda. Ten mysi móżdżek... Szczypiorek. Kocur na początku wyglądał na zdziwionego całym zajściem, przynajmniej tak to widział wojownik.
- Uczeń Śnieżna Łapa..? – zapytał jednak po chwili ciszy.
- Tak, ty przybłędo! – powiedział uradowany Śnieżny Wicher i przytulił się do samotnika – Myślałem, że nie żyjesz. Że sobie nie poradziłeś. A ty dalej tu jesteś, dalej nic ci nie jest!
- Zostawiłeś mnie – zauważył Szczypiorek, uciszając tym samym dawnego mentora.
- Nie takie były plany. Ja... Za naukę ciebie dostałem karę i nie mogłem opuszczać obozu – wyjaśnił w skrócie – Nie mogłem cię potem znaleźć. Nie miałem czasu, nie było cię. Miałem taką nadzieję, że przeżyłeś! I się udało, Klanie Gwiazdy dziękuję!

<Przybłędo? Tak dawno się nie wiedzieliśmy>

10 stycznia 2024

Od Szczypiorka CD. Śnieżnej Łapy (Śnieżnego Wichru)

       Patrzyłem niepewnie na Ucznia Śnieżną Łapę… Nie jestem pewien co on do mnie mówi, ani czy w ogóle coś mówi. Od wczoraj rana czułem się bardzo dziwnie… Najpierw obudziłem się sam, w legowisku. Niby nic nowego. Gdy otwierałem oczy, to tak średnio widział na to lewe…w sumie, to wcale. No cóż. Potem zobaczyłem na ziemi kilka plamek krwi. To już trochę dziwne. Następnie zdałem sobie sprawę, że to jego krew, a na oku mam ranę i dlatego nie widzę. To było…ciekawe doświadczenie. Resztę dnia spędziłem leżąc na ziemi, w bezruchu. Nie byłem pewien dlaczego, ale…nie mogłem się ruszyć. Wieczorem matka nie wróciła. Tego ranka obudziłem się, znowu sam, znowu te same przeżycia, analizy i doświadczenia…i wtedy zdałem sobie sprawę, że…i tu znowu nie jestem pewien z czego, ale…przypomniałem sobie o Uczniu Śnieżnej Łapie. Jak przez mgłę pamiętam, że wstałem, a teraz…nagle stoją przed białym kocurem i nie wiem co się dzieje. Nie czuję się najlepiej
Wtedy zobaczyłem, że Uczeń Śnieżna Łapa przestał mówić – czyli jednak mówił… - i patrzy na mnie. Oczekuje ode mnie jakiejś reakcji? Zadał jakieś pytanie? A może…
- Jesteś rozmazany. – stwierdziłem.
Rzeczywiście. Widziałem tylko białą plamę, na tle…wielkiej białej plamy. Ale TĄ białą plamę poznałbym wszędzie… Może to kwestia tego, że inne białe plany do mnie nie mówią…znaczy większość. Albo nie…
Biały kocur wydał się zmartwiony…to znaczy tak podejrzewam, bo nie widzę. Ale już mniej więcej rozróżniam emocje. To jest plus.
- Szczypiorku… Potrzebujesz pomocy, teraz. – oznajmił stanowczo. – Zajmę się tym, nie przejmuj się. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze…
- Chyba nie zobaczę. – miałknołem. No bo…jak mówiłem, nie widzę.
Biały kocur zamrugał. Chyba. Bo jak już mówiłem…
- Nie mów tak. Poczekaj, muszę tylko… - zawahał się. Zauważyłem, że ma wyciągnięte pazury. Tak, bo to akurat zauważyłem.
- Co robisz?
- Mówiłem… Kunia Norka nie pomoże… - zaczął Uczeń Śnieżna Łapa. - …tobie. Ale mi…
- Nie potrzebuję pomocy.
Biały kocur spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Szczypiorku… Ty dosłownie nie widzisz.
- Skąd wiesz?
- A ile kamieni widzisz? – spytał, odwracając się prawdopodobnie w stronę domniemanych kamieni. To jakiś podstęp. Testuje mnie. Ale ja się nie dam.
- A sam nie widzisz? Najwyraźniej to ty potrzebujesz pomocy, nie ja.
- Szczypiorku…
- Jest tu…wystarczająco dużo kamieni.
- Szczypiorku.
- Od dwóch, do siedmiu.
- Szczypiorku! – Uczeń Śnieżna Łapa podszedł do mnie. Znaczy prawdopodobnie, bo nagle zobaczyłem go wyraźniej. Zmierzyłem go wzrokiem, nie cofnąłem się.
- Tu nie ma żadnych kamieni… - stwierdził biały.
Zamrugałem. Muszę jakoś odwrócić tą potyczkę słowną na moją korzyść…
- Mówiłem od trzech do siedmiu.
- Ale tu nie ma ich wcale!
Zawahałem się. Uczeń Śnieżna Łapa najwyraźniej potrafi lepiej posługiwać się środkami retorycznymi i manipulacją słowną… Nie będzie tak łatwo, jak myślałem. Nie chcę pomocy. Nie potrzebuję pomocy. Po co komu pomoc? Przecież pomoc to tylko takie…taki… Co to jest „pomoc”?
- To tylko twoje zdanie.
Biały kocur warknął z irytacji.
- Dobrze, zrobimy tak. – zaczął. – Ty tu zaczekaj, nie oddalaj się, a ja…się tym zajmę, dobrze?
Patrzyłem mu chwilę w oczy.
- Nie.
- Świetnie. Zaraz wrócę.
I zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć – zniknął między…innymi białymi plamami. Nie jestem pewien co on planuje. Mam nieodparte wrażenie że ta cała „pomoc” to synonim czegoś złego…

<Uczniu Śnieżna Łapo…?>

[520 słów]
[Przyznano 10%]

06 stycznia 2024

Od Śnieżnej Łapy (Naiwnej Łapy) CD. Szczypiorka

*Dawno, przed karą dla Śnieżka*

Zdyszany wpadł do obozu, starając się robić jak najmniej hałasu. W obozie niektóre koty już wstały, ale były zbyt zajęte, by zwrócić na niego uwagę. Przynajmniej tak myślał. Nagle obok niego pojawił się Koszmarny Omen i zmierzył chłodnym spojrzeniem.
- Gdzie ty byłeś? – zapytał. Śnieżna Łapa spojrzał na niego z przerażeniem w brązowych oczach, jednak szybko się opanował.
- Chcę zostać mistrzem, więc muszę więcej trenować, dlatego wstałem trochę wcześniej i poszłam pobiegać. – oznajmił spokojnie. Wojownik jeszcze chwilę mu się przyglądał. Biały był przekonany, że nie ma powodu do obaw, w końcu w jakimś stopniu nie kłamał. Chciał zostać mistrzem i biegał, choć nie było tego w planach, lecz mentor nie musiał tego wiedzieć. Jednak czy mógł być taki pewny?
- Idziemy na trening. – powiedział starszy kocur, na co uczeń odetchnął z ulgą. Wyszli z obozu i dopiero teraz Śnieżek poczuł, jak bardzo jest zmęczony i głodny.
 
***
 
Ciemność otaczała go z każdej strony, a drogę oświetlały tylko blade światło gwiazd. Biegł przez las, nie mogąc się doczekać spotkania ze Szczypiorkiem. Skręcił gwałtownie i pobiegł dalej prosto, aż dotarł na miejsce. Rozejrzał się, ale nigdzie nie zauważył swojego przyjaciela i ucznia. Siedział przez chwilę, zastanawiając się, kiedy samotnik przyjdzie. W końcu usłyszał czyjeś kroki. Obrócił się i zobaczył Szczypiorka.
- Hej Szczypio... – zaczął, ale urwał, gdy zauważył lekko krwawiącą ranę, na pysku kocura – Co się stało? – zapytał i podbiegł do niego. Samotnik lekko się odsunął, lecz uczeń przyciągnął go do siebie, by lepiej przyjrzeć się ranie.
- Moja matka przedawkowała pewne rośliny. – wyjaśnił cicho Szczypiorek i nagle poleciał do przodu, przewracając się, ponieważ biały przekręcił mu głowę. Śnieżna Łapa oglądał pysk z każdej strony, a przynajmniej się starał, ponieważ szary cały czas się wiercił i wyrywał.
- Nie ruszaj się, muszę to obejrzeć! – powiedział Śnieżek. Szczypiorek wreszcie przestał się ruszać, tylko uważnie przyglądał się uczniowi Klanu Wilka. Starszy udawał, że tego nie widzi. Nie wiedział, o co chodzi samotnikowi. Pierwszy raz ten go posłuchał, bez żadnego komentarza. Coś musiało być na rzeczy, ale uczeń jeszcze nie wiedział co.
- Trzeba iść po Kunią Norkę... Ale ona cię nie wyleczy... – mówił coś cicho, starając się nie zwracać uwagi na dziwne, jak na Szczypiorka, zachowanie. Zastanawiał się co zrobić i nagle do głowy wpadł mu pewien pomysł – Słuchaj przybłędo... – zaczął, mając nadzieję, że samotnik coś powie. Zawsze rzucał jakieś komentarze, gdy brązowooki tak na niego mówił. Tym razem była cisza – Spotkamy się w ciągu dnia, coś wymyślę i się spotkamy. Przyniosę zioła od medyczki, tylko muszę coś sobie zrobić. – wyjaśnił Śnieżek i wyciągnął pazury.

<Szczypiorku?>
[414 słów]
[Przyznano 4%]
[Przyznano 8%]

12 grudnia 2023

Od Szczypiorka CD. Śnieżnej Łapy (Naiwnej Łapy)

(Przed karnym imieniem Śnieżnej Łapy)
Jest noc. Uczeń Śnieżna Łapa mnie zostawił. To znaczy, zdaje się, że zasnął. Albo nie żyje. Nie mam
pewności. Uczył mnie polowania – według mojej wiedzy musi to być jakaś prastara sztuka znana tylko
nielicznym, opanowana przez garstkę z nich. Zdaje się, że ma to jakiś związek z tymi „Klanami”, o których wspominał Uczeń Śnieżna Łapa. Muszę go o to zapytać – ale tak, by nie zdradzić swojej niewiedzy, bo dla niego zdaje się to być wiedza dość podstawowa… Ale mogę się również mylić.
Czyli jak to było z tym polowaniem? Nisko nad ziemią, skradanie, czekanie, skok i zabicie? A może
najpierw było zabicie a potem skok…albo skradanie…? Nie wiem. Obawiam się, że nigdy nie opanuję tej trudnej sztuki i zostanę przy jedzeniu robaków. Nie, żebym miał coś przeciwko… Stwierdziłem, że spróbuję. Uczeń Śnieżna Łapa nadal śpi. Albo nie żyje. Wciąż nie sprawdziłem. Przy jednym z krzaków nagle usłyszałem szelest. Najpierw wahałem się między skokiem a skradaniem (nadal nie pamiętam kolejności), ale stwierdziłem, że padnę na ziemię i dopiero wtedy zacznę się skradać. Wtedy
moim oczom ukazała się mała mysz, wychodząca spomiędzy gałęzi krzaku. Zamarłem. I co teraz? Przez
głowę przelatywało mi wszystko, czego nauczył mnie Uczeń Śnieżna Łapa, cały łańcuch decyzyjny i
próbowałem to ułożyć w logiczną całość. Skoczyłem. Po chwili mysz leżała na ziemi, przede mną. Martwa. Stałem nad nią i patrzyłem. Czyli to jest życie? Tak kruche i ulotne, niczym wiatr wśród traw… Ta mysz, która jeszcze przed chwilą tętniła życiem, teraz jest tylko…pustym ciałem. Co najwyżej moją kolacją. Co ona w życiu osiągnęła? Jaki miała cel? Jaki my wszyscy mamy cel, i co osiągnęliśmy? Czy to wszystko ma jakieś znaczenie? Jeśli tak, to jaki? Skoro życie tak łatwo zacząć jak zakończyć, to by oznaczało, że każda chwila jest cenna… Ale co, jeśli chwile są tylko iluzją, a czas jest tylko wymysłem naszych ograniczonych umysłów? Czy cały nasz wysiłek, całe nasze życie jest niczym innym jak tylko pogonią za zwierzyną? Czy nasza potrzeba przetrwania jest jedynym prawdziwym celem, a wszystko inne to tylko urojenia? Czy ta mysz też się nad tym zastanawiała? Czy mogła mieć swoje cele, wyższe niż tylko przetrwanie? Czy jest teraz w „lepszym świecie”, czy może po prostu zniknęła? Czy ja też zniknę, nie poznawszy odpowiedzi? Jestem głodny. Usiadłem na ziemi i zacząłem jeść.

***

Uczeń Śnieżna Łapa poderwał się z ziemi jak oparzony.
- O nie! – krzyknął, prawdopodobnie płosząc przy tym całą okoliczną zwierzynę. – Zaraz mam trening!
Spojrzałem na niego z boku.
- Myślałem, że nie żyjesz. – stwierdziłem, ziewając. – Pomyliłem się.
- C-co? – Uczeń Śnieżna Łapa jakby dopiero teraz przypomniał sobie o mojej obecności. Jakże krucha jest nasza egzystencja, skoro tak niewiele potrzeba by o nas zapomniano? Jaki to wszystko ma sens? Czy moje życie naprawdę ma znaczenie w obliczu ogromu całego świata? Zjadłbym coś…
- Nie ważne… Muszę już iść, Szczypiorku, mam trening! Oh, Koszmarny Omen będzie wściekły… - Uczeń Śnieżna Łapa wzdrygnął się i zaczął rozglądać się nerwowo. Najwidoczniej ten cały „Koszmarny Omen” to ktoś ważny, ktoś, kto wzbudza ukryty lęk nawet w kimś takim jak Uczeń, jakim jest Śnieżna Łapa (niedawno doszedłem do wniosku, że Uczeń to nie część imienia Śnieżnej Łapy, lecz tytuł – wydaje się, że symbolizujący wysoką pozycję. Aczkolwiek moje wnioski mogą być błędne, gdyż dla kogoś tak niedoświadczonego jak ja, każdy, kto wie więcej, ma wysoki tytuł).
- Mogę to załatwić. – spojrzałem prosto w oczy białego kocura. Uczeń Śnieżna Łapa patrzył na mnie chwilę, jakby zastanawiając się, co mam na myśli, po czym zamrugał i powiedział.
- N…nie, Szczypiorku, nie możesz tak po prostu… - zaczął. – Dobra, porozmawiamy później, naprawdę się spieszę… Zobaczymy się później…chyba… 
Uczeń Śnieżna Łapa odwrócił się szybko, wskoczył pomiędzy pobliskie krzaki i tyle go widziałem.
Podniosłem się do siadu i patrzyłem w kierunku, gdzie zniknął Uczeń Śnieżna Łapa. Zacząłem przypominać sobie te wszystkie chwile, które razem spędziliśmy, te wszystkie treningi, ćwiczenia, spotkania…nie było ich dużo, może ze dwa czy trzy, ale…były. I wtedy zacząłem się zastanawiać dlaczego.

[654 słowa]
<Śnieżku, pomożesz? Szczypiorek znowu ma problemy egzystencjonalne…>
[Przyznano 13%]

02 grudnia 2023

Od Śnieżnej Łapy (Naiwnej Łapy) CD. Szczypiorka

 *Przed karą dla Śnieżnej Łapy*

Kolejny dzień nauki Szczypiorka. Cały czas czuł się trochę dziwnie, z tym że wychodził w nocy z obozu, by uczyć tego przybłędę, ale powoli to uczucie znikało. Coraz częściej był szczęśliwy, że może go widzieć. Szedł przez las i nagle zobaczył jakąś stertę roślin. Gwiazdnica Pospolita. Nie widział, o co chodzi. Rozejrzał się dookoła, ale nikogo nie zauważył. Było to jeszcze bardziej podejrzane. Obszedł stertę roślin, w poszukiwaniu pułapek, ale nic nie zauważył. "Może jakiś prezent dla medyków?" – pomyślał, lecz nie zajmował się tym za długo. Musiał w końcu znaleźć Szczypiorka. Już miał ruszyć dalej, kiedy nagle ktoś przygniótł go do ziemi. Przez chwilę nie mógł się ruszyć. Kot miał ciemny kolor futra i ledwo było go widać w mroku nocy. Nieznajomy był przebiegły, ale i tak wyglądało na to, że walka mu nie szła. Śnieżek szybko wykorzystał niewiedzę przeciwnika i uwolnił swoje tylne łapy. Kopnął kota w brzuch, uwalniając się. Zielone oczy nieznajomego wpatrywały się chłodno w ucznia i wtedy, Śnieżna Łapa wiedział już, z kim walczył.
- Robisz postępy Szczypiorku – oznajmił zadowolony – Ale musisz pamiętać, o tym, by używać więcej siły, bez problemu mogłem się uwolnić!
Szczypiorek pokiwał głową, na znak, że rozumie.   
- To twoja sterta? – zapytał van, na co niebieski znowu pokiwał głową.
- Zemsta się wypełniła. – oznajmił Szczypiorek. Śnieżek zaśmiał się i zaprowadził kocura trochę dalej, by nie zniszczyć ziół, które mogły się przydać w klanie. Gdy znaleźli się w dobrej odległości, Śnieżna Łapa postanowił rozpocząć swój trening. 
- Dobrze. Dziś poćwiczysz polowanie! Nie chcę, byś jadł dalej te robaki...
- Ale one są bardzo dobre. – odparł samotnik, na co van skrzywił pysk.
- Nie rozumem jak możesz je jeść – przyznał – A teraz tak... Pokazywałem ci już tą pozycję łowiecką, więc teraz twoja kolej. Musisz się wreszcie nauczyć polować.
- Nie będziesz mi rozkazywać. – przypomniał Szczypiorek, na co biały przewrócił oczami.
- Chcesz się czegoś nauczyć, czy nie? – zapytał. Niebieski westchnął cicho i wykonał polecenie. Śnieżek obszedł go dookoła, sprawdzając, czy wszystko jest dobrze. Po chwili sam pokazał kocurowi, jak powinno się polować. Zlokalizował wzrokiem jakąś małą myszkę i na jej przykładzie zaprezentował to samotnikowi. Ten przyglądał się uważnie. 
- I proszę! – powiedział van i upuścił martwe zwierzątko, pod łapy Szczypiorka – Teraz twoja kolej. – oznajmił. Szczypiorek pokiwał głową i ruszył do przodu. Śnieżek w tym czasie zabrał się za jedzenie swojej zdobyczy. Oczy powoli zaczynały mu się zamykać. Ostatnio miał bardzo trudne i wyczerpujące treningi, przez co był całymi dniami strasznie zmęczony, a teraz jeszcze w nocy nie spał. Zaczął ziewać. Położył głowę na łapach, a gdy zorientował się, że zaraz zaśnie, starał się z tym walczyć. Jednak nie udało mu się to i już po chwili spał.
***
Obudził się rano. Bardzo słabe światło słoneczne wpadało do legowiska uczniów. Przynajmniej on myślał, że do legowiska uczniów. Tak naprawdę był w lesie, a obok niego spał Szczypiorek. Jak to możliwe, że zasnął? Podniósł głowę i spojrzał na śpiącego kolegę. Wtedy zdał sobie sprawę, gdzie jest. Szybko wstał, budząc przy tym samotnika. Zjeżył sierść, widząc słońce, coraz wyżej i wyżej.
- O nie! – krzyknął – Zaraz mam trening! 

<Szczypiorku?>
[500 słów]
[Przyznano 10%]
[Przyznano 5%]

09 listopada 2023

Od Szczypiorka CD. Śnieżnej Łapy (Naiwnej Łapy)

podczas pory nagich drzew, przed karnym imieniem Śnieżnej Łapy

Zmierzyłem Ucznia Śnieżną Łapę chłodnym spojrzeniem. Zapytał, czy pomogę mu w zbieraniu „ziół”. Nie wiem czym są te zioła. Poza tym, powiedział to takim tonem, jakby był załamany moją osobą. Czuję więc irracjonalną chęć odmowy. Z drugiej jednak strony ciekawi mnie, czym są te zioła i dlaczego Śnieżna Łapa ich szuka. Zgubił je? A może to one się zgubiły? A może…
- Dobrze. – miauknąłem po chwili.
Uczeń Śnieżna Łapa wydaje się lekko zdziwiony moją odpowiedzią.
- No, to chodź.
Odwrócił się i poszedł przed siebie w głąb lasu. Ruszyłem za nim.
- Co to są „zioła”? – spytałem.
Biały kocur spojrzał na mnie dziwnie; zrozumiałem, że pojęcie ziół powinno być mi znane, co więcej, prawdopodobnie jest dość podstawowe.
- Wiesz, to takie…rośliny lecznicze; na ból brzucha, na rany i tego typu…
- A jakbym nie miał łapy i zjadł dużo tych „ziół” to odrosłaby mi łapa?
Uczeń Śnieżna Łapa, nadal nie zatrzymując się, zmrużył oczy.
- Emm…nie, oczywiście że…
- A jak zjadłbym więcej to byłbym nieśmiertelny?
- Nie, to tak nie działa!
Śnieżna Łapa zatrzymał się.
- Słuchaj…mógłbyś przestać zadawać takie pytania i skupić się? Muszę znaleźć zioła, które pozwolą mojemu Klanowi przetrwać. Nie wiem czy to rozumiesz, ale…
Zdaje się że zrobiłem coś nie tak. Tylko co? Te pytania były absolutnie logiczne, nie wiem co tak zdenerwowało Ucznia Śnieżną Łapę…
- Jak wyglądają zioła? – przerwałem, patrząc prosto na niego.
- To…zależy, my szukamy na przykład gwiazdnicy… - biały kociak spojrzał na mnie, widząc że nie do końca rozumiem. - …wiesz co, po prostu znajdź mi roślinę o grubych liściach i białych kwiatach.
- A co to robi?
- Leczy się tym biały i zielony kaszel.
Zamrugałem niepewnie.
- To się wącha?
- Nie, to jest do jedzenia.
- A jak zjem tego dużo, to…
- Nie!
Zaczęliśmy szukać. Uczeń Śnieżna Łapa znajdował różne kwiatki, liście i rośliny, które prawdopodobnie również były ziołami. Ja szukałem rośliny. Grube kwiatki, białe liście. Albo na odwrót. Zajęło mi to naprawdę dużo czasu, naprawdę się zaangażowałem, całkowicie skupiłem się na zadaniu, aż w końcu…znalazłem.
- Szczypiorku… - Śnieżna Łapa westchnął głośno. – To…nie są gwiazdnice pospolite.
Stałem przed nim, trzymając w pysku sporą kępkę trawy, razem z korzeniami. Upuściłem ją na ziemię.
- To niby co to jest?
Biały kociak wahał się chwilę, nie wiedząc co odpowiedzieć. W końcu odezwał się.
- Wiesz co? Ja zajmę się twoim…znaleziskiem, a ty – wskazał głową na małą stertę innych ziół – tamtym. Przeniesiemy to kawałek, a potem sobie poradzę.
Przekręciłem głowę na bok. Wydaje mi się, że Uczeń Śnieżna Łapa traktuje mnie z pewną pobłażliwością, jakbym nie rozumiał podstawowych spraw, jak…zbieranie ziół. Wziąłem do pyska małą stertę ziół i podążyłem za białym.
- Dziękuję za pomoc, Szczypiorku. – Śnieżna Łapa rzucił na pożegnanie.
Rozdzieliliśmy się.
Teraz znowu jestem sam. Gwiazdnica pospolita, tak? Jeszcze ją dorwę… To wszystko ich wina. Głupie białe liście…kwiaty. Kiedyś się policzymy… Doszedłem do irracjonalnego wniosku, że gwiazdnice pospolite są przyczyną wszystkich nieszczęść w moim życiu. Co prawda jak na razie przeżyłem jedno nieszczęście, ale…jednak. Moim celem stała się zemsta
– która już niedługo się dopełni.

***

Kilka dni później, Śnieżna Łapa szedł przez las – nie jestem pewien co konkretnie robił, może znowu szukał ziół. Widziałem go dokładnie. Zawsze wszystko widzę. Wyszedł zza drzewa, a jego oczom ukazała się średnich rozmiarów, idealnie ułożona sterta gwiazdnicy pospolitej. Zajęło mi…kilka dni znalezienie ich wszystkich, zwłaszcza, że jeszcze niedawno ziemia była porośnięta „zimnym białym mchem”…ale zemsta wreszcie się dopełniła. Moja matka jest jak ten biały mech; zimna, puchata i raz jest a raz jej nie ma… Może by się zaprzyjaźnili? Uczeń Śnieżna Łapa rozejrzał się dookoła. Nikogo nie zobaczył.
 
[585 słów]
[przyznano 12%]

21 października 2023

Od Śnieżnej Łapy CD. Szczypiorka

 - Dobrze. Nauczysz mnie - powiedział Szczypiorek. Śnieżna Łapa cofnął się o krok. Nie, to tak nie miało być! Teraz musiał uczyć tego przybłędę. Nastała cisza, która po chwili została przerwana burczeniem w brzuchu niebieskiego. Śnieżek spojrzał ze współczuciem na wygłodzonego kocura. Musiał mu pomóc, nawet jak przez to musiał trochę zaniedbywać treningi.
- Chodź - miauknął - Zaraz ci coś upoluje.
***
Pora Nagich Drzew przyniosła za sobą nie tylko chłód i śnieg, ale też choroby, z którymi trudno było sobie poradzić. Medycy musieli chodzić po zioła do innych klanów. Jednak Szakala Gwiazda zdecydowała, by z medykami poszli także wojowncy i ich uczniowie, w ramach treningu. Dalego Śnieżna Łapa wyruszył w podróż. Tym razem starał się nie rozpraszać samotnikami, czy Szczypiorkiem, którego spotkał kilka dni temu. Tylko problem był taki, że Śnieżek wkopał się i teraz musiał jakoś pomagać samotnikowi w polowaniu i walkach. Teraz będzie mieć mniej czasu na treningi! Znaczy, nie mniej, bo będzie to robić w nocy, ale teraz musiał wstawać i iść do tego mysiego móżdżku. Chciał mu pomóc, ale przecież jak go złapią, to dostanie najgorsze zadanie jakie istnieje! A wolał unikać zbędnych kar. Nikomu nie powiedział o swoim nocnym wyjściu i o tym, że to będzie się powtarzać, dzięki temu nie dostał kary i ma nadzieję, że to potrwa jak najdłużej. Nagle van się potknął i wylądował na ziemi przed medykami. Gęsi Wrzask powiedział jakieś przekleństwo pod nosem. "I ten kot ma niby kociaki" - pomyślał - "Biedne maluchy". 
- Nic ci nie jest słoneczko? - zapytała Kunia Norka.
- Nic, zamyśliłem się - mruknął pod nosem i ruszyli dalej przez zaśnieżony las. Nikt już się nie odzywał. Oprócz odgłosu skrzypiącego pod łapami śniegu, nic nie było słychać. Okolica była bardzo cicha. Mieli pójść do Klanu Klifu, tak przynajmniej mówił Koszmarny Omen. Droga strasznie się dłużyła. W pewniej chwili, cisza jednak się skończyła. Van usłyszał cichy szept. Odwrócił się. Nikogo nie zauważył. Szybko dogonił resztę i starał się zapomnieć o tym zjawisku. Spokój jednak długo nie trwał, bo po chwili znowu usłyszał szept i tym razem coś go pociągnęło za ogon. Poleciał w krzaki, prosto na samotnika. 
- Co ty robisz ty... - zaczął i wtedy zobaczył zielone oczy Szczypiorka - Eh... Co ty tu robisz Szczypiorku? 
- Miałeś mnie uczyć.
- Ale nie mogę teraz! Idę z moim mentorem i medykami, jak cię zobaczą będę mieć... - nagle usłyszał krzyk Koszmarnego Omenu:
- Śnieżna Łapo! Gdzie ty jesteś? 
Biały zjeżył sierść, szybko się pozbierał i pobiegł z powrotem do pobratymców.
- Ja... Znowu się przewróciłem! Tylko teraz wylądowałam w krzakach.
Po chwili przerwy, związaniem z rozmową z uczniem, ruszyli dalej. Śnieżna Łapa miał nadzieję, że niebieski da sobie spokój i poczeka przynajmniej do nocy. Nie mógł teraz go uczyć, czy spędzać z nim czas. Nawet go nie znał! Jak mógł zaproponować coś takiego? Kocur zaczął przezywać się w myślach i wyśmiewać ten głupi pomysł. W końcu się zatrzymali. Granica z Klanem Klifu. Śnieżek rozejrzał się, w poszukiwaniu jakiegokolwiek kota z ich klanu. Nic. Nikogo nie było. Zaczął chodzić w kółko z nudów i grzebać w ziemi łapą. 
- Będziemy musieli jeszcze pozbierać zioła w drodze powrotnej - powiedziała Kunia Norka - Nic już nie mamy.
- To może Śnieżna Łapa pozbiera? - zaproponował Koszmarny Omen - I tak się nudzi.
Uczeń spojrzał na starsze koty. Spodobała mu się ta propozycja. Mógłby przy okazji wyjaśnić Szczypiorkowi, że przez niego może mieć kłopoty. Pokiwał więc głową i pobiegł w głąb lasu.
- Szczypiorku? 
- Tak? - usłyszał za sobą głos samotnika i szybko się odsunął. Jak on tak umiał, tak straszyć innych?
- Słuchaj, nie mogę się z tobą spotykać w dzień, będę mieć kłopoty.
- To czemu teraz ze mną rozmawiasz? - zapytał pokazując zachmurzone niebo, przez które czasem prześwitywały blade promienie słońca.
- Teraz to inna sprawa! Teraz muszę zbierać zioła, więc ty, skoro tu jesteś, pomożesz mi.
Niebieski spojrzał na niego.
- Nie jesteś moim szefem. 
Śnieżna Łapa westchnął cicho. 
- Możesz mi proszę pomóc? - zapytał.

<Szczypiorku?>
[630 słów + event]
[Przyznano 23%]
[Przyznano 6%]

20 października 2023

Od Szczypiorka CD. Śnieżnej Łapy

Jest zimno. Nawet bardzo. Nie mam pojęcia dlaczego, ale ziemia zmieniła kolor na…biały, lub porosła jakimś dziwnym, białym mchem. Nie wiem co o tym myśleć. Moja matka, jak co dzień, gdzieś zniknęła; ostatnio, odkąd nauczyłem się chodzić, codziennie znika, ale…jak na razie, zawsze wraca.
Idę przez las, nieopodal miejsca, gdzie mieściło się nasze legowisko. Powinienem był zostać, tam przynajmniej było trochę cieplej, ale nie mogłem już dłużej wytrzymać – jestem głodny. Nie mam pojęcia o zdobywaniu pożywienia, wiem tylko, że matka zawsze gdy szła do lasu, wracała ze zwierzyną. Oczywiście nie dla mnie, ale jednak. Jeśli chcę przeżyć, i ja muszę się tego nauczyć. Tak więc teraz skradałem się po tym podejrzanym „białym mchu”, i wypatrywałem zwierzyny. Ją trzeba złapać? Sama przyjdzie? A może trzeba złożyć jakąś ofiarę…? Nagle usłyszałem cichy dźwięk łamanej gałązki. Zamarłem. Odwróciłem się powili, i wtedy dostrzegłem małe, szare stworzonko – mysz. Stała pod drzewem, jakby nigdy nic. W porównaniu z tą zwierzyną, którą czasem przynosiła Żuczka, ta mysz była jakaś…inna. Dziwna. Ona…ruszała się. To dobrze? Teraz moja kolej. Powoli zrobiłem kilka kroków w jej stronę, ale wtedy mysz dostrzegła mnie i szybko dała nura w norkę pod drzewem. Mogłem się tego spodziewać. Okazuje się, że łapanie zwierzyny jednak nie jest takie proste. Co więcej – jest trudne. Ta mysz była zdecydowanie szybsza ode mnie. To było oczywiste, że nie dam rady…ale jedno nie daje mi spokoju – jakim cudem w takim razie moja matka to potrafi? Jest, jak wiadomo, kocicą w średnim wieku ze zmarnowanym życiem i zdeptanymi marzeniami, więc mogłem się spodziewać, że mimo licznych wad ma również ukryte talenty. Wielu rzeczy mogłem się spodziewać. Ale tego nie zrobiłem. Wtedy dostrzegłem coś…innego. Po jednym z pni drzew, spacerował mały, granatowy, błyszczący od słońca…żuk. Był dość powolny. Podszedłem ostrożnie do pnia. Nadal jestem głodny. Chwila… Zwierzyna to zwierzyna, prawda? Tak. Dokładnie tak jest. Otworzyłem pysk i już miałem upolować swoją pierwszą zwierzynę, kiedy…
Niespodziewanie, poczułem, że przewracam się na ziemię, a jedno uderzenie serca później, nade mną stał jakiś biały kocur…przepraszam, kociak, i patrzy na mnie tym samym wzrokiem, co matka – ciężko to określić, ale jest to mieszanka…czystej nienawiści z nutą…nienawiści. Tak.
- To twoja wina! – syknął ostro, ten biały. – Przez ciebie straciłem cały dzień! Nie wiem, o co temu kociakowi chodzi. Biały wydaje się z jakiegoś nieznanego mi powodu wyprowadzony z równowagi, może nawet…zły. Nadal jestem głodny.

***


Stał teraz naprzeciwko mnie. Ja siedziałem na ziemi, bo nie uznałem za odpowiednie wstać. Stanie przed kimś to wyraz szacunku, a ja nie szanują kocu…kociaków, które zupełnie bez powodu płoszą mi zwierzynę i obwiniają za jakieś niestworzone rzeczy. Tak to jest być obrażonym? Matka ciągle taka jest.
- Jestem Szczypiorek. – miałknąłem, patrząc prosto w jego brązowe oczy. – Poluję. Śnieżna Łapa zamarł na chwilę.
- Samotnikom nie wolno polować na terenach Klanów. – widać, że ledwo powstrzymywał się od ponownego przygwożdżenia mnie do ziemi.
- Ja nie jestem „samotnikiem” – odparłem, spokojnym tonem. Nie wiem co to znaczy „samotnik”, ale podczas mojego krótkiego życia nauczyłem się, że nie wolno okazywać słabości. – Jestem Szczypiorek. Poza tym, to twoje „terytorium” to kwestia dość względna. Terytorium należy do kogoś, jeśli uzna tak odpowiednia ilość osób. Ja uznaję, że to jest moje. I co mi zrobisz, kociaku? Czy to było…bezczelne? Nie jestem pewien, aczkolwiek widzę, że moje dość ostre słowa wywarły pewien efekt. Śnieżna Łapa spojrzał na mnie wrogo i wysunął pazury. Pozostałem niewzruszony, choć wydaje mi się, że powinienem był się przestraszyć. Powinienem był?
- Nie jestem kociakiem! – warknął, dość piskliwie, jak na mój gust. – Jestem uczniem! Jestem starszy od ciebie!
- Nie wiem, co to jest to „uczeń”, ale jak tam sobie chcesz. Przepłoszyłeś mi zwierzynę. Jestem obrażony. Tak myślę. Przynajmniej wydaje mi się, że powinienem być. – odparłem, spokojnie.
Śnieżna Łapa rozejrzał się dookoła. Jego postawa stała się mniej wroga.
- Jaką „zwierzynę”? – miałknoł, zdziwiony „Uczeń Śnieżna Łapa” (tak ma na imię, prawda?). – Jest pora nagich drzew, zwierzyna tak sobie po prostu nie biega po lesie… W ogóle nie biega.
Zamrugałem, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
- Żuk. – stwierdziłem beznamiętnie.
- Co? – spytał, biały kocu…kociak.
- Żuk. To zwierzyna.
- Żuk…to nie zwierzyna.
- A właśnie że tak.
- Jesz…żuki?
- Nie jem.
- Aha.
- Bo mi je przepłoszyłeś. Jestem obrażony.
- Jesteś…dziwny.
- Jestem obrażony.
Uczeń Śnieżna Łapa spojrzał na mnie, tak jak matka wtedy, gdy powiedziałem jej, że gdyby las płonął, ona jako jedna z pierwszych by zginęła, bo ma długie futro i by się zajęła ogniem. I dodałem, że jeśli jednak by przeżyła pożar, to już podczas następnego nie miałaby problemu, bo już by nie miała futra. To ma sens, prawda? Nie wiem, dlaczego nikt tego nie rozumie. Uczeń Śnieżna Łapa stał przede mną i wyglądał, jak matka, wtedy gdy…to znaczy, jakby chciał coś powiedzieć. Po chwili wahania powiedział.
- Wiesz…mogę cię nauczyć…polować na prawdziwą zwierzynę. – biały zamarł. Wyglądał, tak jak moja matka nigdy nie wyglądała – jakby żałował tego co powiedział i chciał się wycofać. Uczeń Śnieżna Łapa, zdziwiony swoimi słowami, zaczął mówić.
- To znaczy… Nie, to zły pomysł… Ja nie…
Postanowiłem interweniować.
- Dobrze. Nauczysz mnie.
Odwróciłem się i zniknąłem między drzewami, zostawiając Ucznia Śnieżną Łapę w osłupieniu. Dlaczego to zrobiłem? Ponieważ ten kociak wydaje się znać na zwyczajach normalnych kotów i ich zachowaniach, a do tego zna różne intrygujące terminy, na przykład „Klan”, albo „Samotnicy”. Muszę się wszystkiego nauczyć. Z moją matką nie ma na to szans. A do tego…matka nie ma śnieżnobiałego futra. Ani czarnych uszu. Nie ma też brązowych oczu. I nie jest kociakiem. To znaczy fizycznie. Umysłowo to inna sprawa. To było niemiłe. Chyba. Uczeń Śnieżna Łapa może i jest drugim kotem jakiego poznałem w moim krótkim życiu, ale jak na razie jest chyba całkiem…dobry. Tak się mówi? Jestem głodny.


<Śnieżna Łapo?>

17 października 2023

Od Śnieżnej Łapy do Szczypiorka

Treningi z Koszmarnym Omenem były straszne! Jak mogli mu dać takiego mentora? Nie dość, że robił męczące i bez sensu treningi, to jeszcze był wredny. Za każdym razem, jak Śnieżek coś źle zrobił, to ten zaczyna robić jakąś awanturę. Za każdym razem jak coś się stało, to ten się tym nie przejmował i nie wierzył w jego słowa! Znaczy, tak no czasem kłamał, ale nie zawsze. Czuł się jak w żłobku z matką, ona też tak robiła. Myślał, że jak będzie uczniem, to wszystko się zmieni, że będzie lepiej. Nadzieja jednak go zawiodła. Mimo to nie poddawał się i dążył do spełnienia swojego jedynego (na razie) marzenia. Nie minęło sporo czasu od jego mianowania, lecz już zdarzył poznać i bardziej szczegółowo dowiedzieć się o wszystkich rolach w jego klanie. Mistrz. To było to. Właśnie nim chciał być. To było jego marzenie i to chciał osiągnąć za wszelką cenę. Przez to musiał, bardziej strać się na treningach, ale z tym mentorem było to jeszcze trudniejsze!
- Śnieżna Łapo ruszaj się - mruknął Koszmarny Omen, wyrywając vana z zamyślenia. Przemierzali las, wracając z treningu. Śnieg skrzypiał im pod łapami, a zimne powietrze otaczało z każdej strony. Śnieżna Łapa odpowiedział coś cicho i przyspieszył kroku. Czarny kocur zaczął coś mówić, lecz uczeń już po chwili go nie słuchał. Wolał lepiej spędzić czas, w drodze do obozu, niż słuchać gadania tej wredoty. Dlatego Śnieżek wlepił wzrok w przestrzeń, gdzieś daleko w las i zaczął wyobrażać sobie życie Mistrza. Nagle biały zatrzymał się. Pomiędzy drzewami zobaczył niebieskie futro, a w powietrzu unosił się słaby zapach... Samotnika!
- Koszmarny Omenie! Tam jest samotnik! - powiedział młodszy, przerywając monolog wojownika. Kocur odwrócił się. 
- Samotnik? Widzę, że twoje kłamstwa dalej się ciągną.
- Ja nie kłamie! - upierał się uczeń - Jasne, ostatnio zdarzyło mi się kłamać... - przyznał - Ale teraz mówię serio! Nie czujesz tego zapachu? 
Kocur nie uwierzył Śnieżnej Łapie i zaczął się od niego oddalać. Van rozejrzał się i znowu zauważył nieznajomego.
- Spójrz! On nie jest z Klanu Wilka.
Koszmarny Omen odwrócił się w stronę Śnieżnej Łapy. Na pysku miał wypisane, że nie wierzy młodszemu, mimo to podszedł do niego i odwrócił się w stronę samotnika.
- Tam nic nie ma - oznajmił ostro. Śnieżek tracił powoli cierpliwość. Przecież nie kłamał! By się upewnić, spojrzał jeszcze raz w stronę samotnika. Nie było go. Van lekko się zaniepokoił i szybko pobiegł za mentorem. "To było dziwne" - pomyślał, doganiając go.
Nie minęło dużo czasu, a Śnieżek zapomniał o dziwnej sytuacji. Byli już przy samym obozie i nagle van odskoczył jak poparzony.
- Co się z tobą dzieje mysi móżdżku? Przez cały dzień pasujesz trening swoimi głupotami! - syknął czarno-biały kocur.
- Ale to ten samotnik! - krzyknął, niestety za głośno. Nieznajomy go usłyszał, bo spojrzał gwałtownie w stronę kotów. 
- Dosyć tego! - warknął Koszmarny Omen i zabrał ucznia do obozu.

***

Przez tego samotnika musiał pomagać Kuniej Norce zbierać zioła i pomagać starszyźnie we wszystkim, co mu powiedzą. To było okropne! Zajęło mu to resztę dnia. Miał dość. I to wszystko przez tego obcego kota. Śnieżna Łapa był pewien, że on gdzieś tam jeszcze jest. Nie mógł przestać o nim myśleć, chciał sprawiedliwości. Postanowił więc go znaleźć. Słońce powoli zachodziło, van uznał, że to idealna pora na wyprawę. Wyszedł z obozu pod pretekstem zbierania ziół, które ostatnio były bardzo potrzebne. W lesie było zimniej niż rano, ale to go nie zatrzymało. Na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy, które oświetlały mu drogę. Postanowił zacząć poszukiwania od miejsca, w którym po raz pierwszy zobaczył tego kota. Ruszył w tamtą stronę, lecz już po chwili się zatrzymał, ponieważ wyczuł mocniejszy zapach samotnika. "Szybko poszło" - pomyślał i poszedł za zapachem. Chodził pomiędzy drzewami, próbując wtopić się w tło. Na szczęście jego futro, w krainie śniegu, idealnie pasowało i robiło za kamuflaż. W końcu zobaczył zielone oczy samotnika. Podkradł się do niego tak, jak umiał i przez dłuższy czas obserwował. Jego szare futro było w nieładzie, a spod niego było widać zarys kości. Czyżby nic nie jadł? Wyglądał na ucznia, lub wyrośniętego kociaka. "Dam sobie radę" - pomyślał Śnieżek. Podszedł trochę bliżej. W końcu, korzystając z nieuwagi kocura, skoczył, przygniatając go do ziemi. Kocur przez chwilę sprawiał wrażenie zdziwionego, lecz, tak jak mgła, szybko zniknęło. 
- To twoja wina! Przez cienie straciłem cały dzień! - syknął Śnieżna Łapa, ostrzej niż zamierzał. 
- Nie wiem, o co ci chodzi - oznajmił nieznajomy. Biały dopiero teraz zrozumiał swój błąd. On przecież tego nie chciał, nawet nie wiedział. Van niechętnie pościł zielonookiego i pozwolił mu wstać.
- Kim jesteś? - zadał pytanie - I co robisz na terytorium Klanu Wilka?
- Tereny ustalone są tylko pomiędzy klanami, samotników one nie obowiązują.  
Śnieżek wbił w niego niedowierzające spojrzenie. Jak? To przecież było nie prawdą.
- Nikt nie ma prawa przekraczać naszego terenu - oznajmił stanowczo - Kim jesteś? 
- Zaczynasz się powtarzać - powiedział samotnik. Van już nic nie powiedział. Ten kot wyglądał tak młodo, a zachowywał się kompletnie jak bardzo wyszkolony wojownik, jak mistrz. Coś było nie tak, ale Śnieżek jeszcze nie wiedział co. W końcu postanowił się po prostu poddać, bo wiedział, że to do niczego nie doprowadzi. Westchnął cicho.
- Jestem Śnieżna Łapa, uczeń Klanu Wilka - przedstawił się - Teraz twoja kolej, kim jesteś?

<Szczypiorku?>
[840 słów]
[Przyznano 17%]