— Króliczku, spojrzysz na małe? Ucieszą się, uwielbiają spędzać z tobą czas — powiedziała Dyniowa Skórka odrobinę tak, jakby chciała wymusić na nim zgodzenie się, spozierając na swojego partnera. Prawdopodobnie potrzebowała odpocząć, kłębuszki wiecznie czegoś od niej chciały, ale to było normalne. Kociaków zawsze było wszędzie pełno, nawet jeśli była tylko ich dwójka. Pręgus pokręcił głową z żalem, liżąc ją po głowie w ramach przeprosin.
— Zajączku, zajmiesz się nimi chwilę? Umieram z głodu, muszę coś nam znaleźć. — Brat miauknął mu do ucha. — Przykro mi, pójdę dla nas coś znaleźć do jedzenia. Może później — mruknął Królik, już tak, by obydwaj mogli go usłyszeć. Zając w odpowiedzi pokiwał głową, a zielone ślepka momentami padły na niego.
— Trójoki Zającu, czy nauczysz mnie polować? Proszę, proszę! — wypiszczało kocię, skacząc wokół swojego wujka. — Chcę umieć polować tak, jak robiliście to wy w klanie. Ty, tata i mama! — dodała, mrugając. Kocur zerknął na młodą z uśmiechem na kufie. Sporo rzeczy się zadziało w ciągu paru uderzeń serca. Ciężko było się momentami połapać. Całe szczęście, że zielonooki nie był teraz rozkojarzony, bo by mu większość umknęła. Nie zwlekając długo, pokiwał głową ponownie, a kotka zauważywszy taką reakcję, uśmiechnęła się szeroko. W oczach wymalowała się determinacja, ale i pojawiały się pierwsze objawy niecierpliwości.
— Oczywiście, tylko znajdźmy może coś, na czym mogłabyś potrenować. Maku, czy też byś chciała? — zapytał, patrząc w kierunku drugiej kotki. Ona w odpowiedzi zwinęła się na posłaniu w kulkę, kontynuując drzemkę. Nie będzie jej zatem budził. Nie było sensu, mogli się pouczyć innym razem. Teraz niech się skupi na Kocimiętce.
Dyniowa Skórka czuwała tuż obok, uszy miała postawione, a oczy zamknięte. Jej córka wtuliła się w brzuch kotki, ugniatając go łapkami. Mruczała cichutko. Królicza Ułuda wyszedł zapolować, a jemu kazał spojrzeć na Kocimiętke, która teraz z niecierpliwością poruszała ogonkiem, świdrując wzrokiem wuja. Zastrzygł wąsami, rozglądając się czujnie.
Wreszcie dostrzegł przedmiot – mała, srebrzysta puszka. Powinna się nadać, musiał tylko zajrzeć czy przypadkiem nie ma żadnych ostrych części. Nie chciał w końcu, by siostrzenicy stało się coś złego. Miał świadomość, jak ostre potrafiły być te rzeczy. Skaleczenie się nimi tak potwornie bolało! A nie było u nich kota, który potrafiłby coś identycznego opatrzyć. Obwąchał przedmiot z ostrożnością, dotykając parę razy łapą, gdy wreszcie wziął go do pyska i położył jakąś odległość od malutkiej. Nie powinna siebie nim uszkodzić. Odchrząknął, odzyskując jej pełną uwagę.
— W porządku! Możemy zaczynać — mruknął, podchodząc do koteczki. — Musisz przybrać pozycję myśliwską. Naśladuj mnie jak możesz — dodał, starając się odtworzyć to, czego go nauczono jak jeszcze szkolił się pod czujnym okiem Mysiego Postrachu. Miał o tyle łatwo, że dzięki krótkiemu ogonowi nie musiał się martwić tym, że odstraszy latającą kitą swoją zwierzynę. — Musisz sporą część czasu liczyć na szczęście. Przez to jak jaskrawe futra mamy, czasami zwierzyna jest w stanie nas wypatrzeć. Dlatego musimy robić co w naszej mocy, by… — tłumaczył Zając, a Kocimiętka nie słuchając go długo, paroma susami doskoczyła do małej rzeczy. Głośny brzdęk rozniósł się po uliczce, puszka uderzyła o jedną ze ścian z łomotem. Malutka trącała ją jeszcze łapą, zanim nie straciła w niej całego zainteresowania.
— To się nie nada! Ja potrzebuję czegoś żywego, jak mam polować na to? Zawsze mam gwarantowaną wygraną, to żadna zabawa — zaczęła marudzić z wyraźnym niezadowoleniem na pyszczku. Trójoki Zając zmarszczył nos, jednak szybko się otrząsnął, przybierając bardziej neutralny wyraz pyska.
— Owszem, zaczynamy z czymś takim, byś się nie zraziła od razu, że ci wszystko ucieka. Bo prawdziwa zwierzyna jest naprawdę szybka i to niekiedy kwestia paru uderzeń serca. Pozycja myśliwska też jest niesamowicie ważna, bez niej możesz popsuć sobie polowanie już na starcie — wytłumaczył, mając nadzieję, iż tym razem kocię go słucha. Młoda była zapatrzona w jeden punkt, nie rwąc od niego swej uwagi. Kocur westchnął cicho pod nosem, jak miał ją czegokolwiek nauczyć jak wiecznie się wszystkim rozpraszała? Może przyjdzie im to z czasem, zresztą na razie nie zapowiada się na to, by wracali do klanu. Kocimiętka wystawiła język, a zielonooki podążył ślepiami za jej oczkami. Patrzyła sobie na inny przedmiot, też jakiś odpadek, ale może by na niego lepiej było zapolować? Zamyślił się na chwilę, zastanawiając się jak jej to przedstawić, żeby nie znudziło jej to tak szybciutko. Od boku mogli wyglądać zabawnie, obydwaj patrzyli na jakiś brudny miękki przedmiot. Samotnik wstał wreszcie i podszedłszy do niego, podniósł go, starając się nie poczuć tego nieprzyjemnego smaku. Położył go przed kotką, która pokręciła łebkiem, by wyzbyć się zapatrzenia. Teraz jej oczęta skupione były na nowej rzeczy.
— Co to jest? — zapytała, nie spuszczając z niej wzroku. — Możemy na nią zapolować? Będzie lepsza? — dodała szybko, już podnosząc ją łapką. — Uda się w ogóle? — dopytała na sam koniec, czekając na odpowiedź. Czy będzie jej się chciało, a może zrezygnuje już przed startem?
— Tak, nada się. Nie wiem jak dokładnie mówią na to dwunożni i miejscowi, ale zrobimy teraz inaczej, tylko mnie słuchaj, dobra? — polecił, bo bez tego nie zajdą nigdzie, nie wiedział czy w ogóle zaczną. Gdy koteczka zgodziła się, nie czekał ani chwili dłużej. — Więc tak – musisz przybrać pozycję myśliwską, normalnie przed tym kazałbym ci wyostrzyć zmysły i polegać na węchu, potem powiedzieć mi co czujesz, ale tutaj czujemy tylko smród, bo nie jesteśmy u siebie — przedstawił, nadal jako tako miał jej uwagę.
— Szkoda, że nie mogę tego zrobić tak, jak wy w lesie — powiedziała cichutko i tak węsząc. Skrzywiła się, gdy nieprzyjemna woń napłynęła jej do nosa.
— Niestety, ale może już niedługo — odpowiedział jej kocur z błyskiem w oku. Z nadzieją – może próbował przekonać nie tylko ją, a też siebie. — Dobrze, zatem odsuń się trochę, przybierz pozycję myśliwską i czekaj tam na mnie, będę musiał skorygować czy dobrze stoisz, żebyś sobie nie zrobiła krzywdy, ani nie oblała już pierwszego “polowania”. Gdy koteczka zrobiła tak, jak polecił, o dziwo, to podszedł do niej. Były rzeczy do poprawki, jednak nie chciał jej już o tym ględzić, przy następnym razie wytłumaczy to lepiej, miała strasznie małą podzielność uwagi. Nie mógł zmarnować ani chwili. Wrócił do szmatki, siadając obok. — Zbliż się trochę i patrz, czy nie masz żadnych gałązek ani nic przed sobą, co by mogło zdradzić twoje położenie dźwiękiem. Jeśli tylko wejdziesz na jedną z nich, to zwierzyna najczęściej ucieka, co dla ciebie, jako myśliwego, jest czymś okropnym, bo nie zostaliśmy stworzeni do latania czy gonienia za królikami, które mają długie oraz sprawne nogi. My polujemy na mniejsze gryzonie. One też są szybkie oraz niesamowicie czujne, dlatego kluczowym jest wyczucie, kiedy na nie skoczyć, by jednym ciosem je zabić. Jeśli nie uda nam się, to prędziutko wracają do nory, a my zostajemy z niczym.
Specjalnie nie powiedział o ptakach, z jakiegoś powodu nie chciał narzucać jej tego, czego trzymał się dla Kukułki. Twierdził, że każdy powinien wybrać sam, chociaż było mu szkoda każdego pierzastego stworzenia na stercie. Pokręcił głową, polowali tu na śmieci, a nie na prawdziwą zwierzynę.
— Przepraszam, Kocimiętko, wiem że to trochę dużo, za bardzo się rozgaduję dzisiaj. Próbuj, ale utrudnię ci to, byś się nie nudziła.
Gdy młoda usłyszała te słowa, w jej oczkach na nowo zawirowały iskierki ekscytacji.
Poruszyła wąsami i zbliżywszy się wystarczająco, susami znalazła się obok kocura, próbując dorwać szmatkę. Może i nie zrobiła tego tak, jak on od niej chciał, ale nie szkodzi. Wojownik starał się naśladować zachowanie zwierzyny, ale też ułatwiając jej to delikatnie, by nie zraziła się tak szybko. Mógł być z siebie dumny, małej spodobało się to dużo bardziej, niż puszka, z jaką miała do czynienia wcześniej. A duma mogła przyjść, bo gdy tylko udało się ją wreszcie złapać, zapiszczała głośno z radości i nie zastanawiając się długo, pobiegła do Dyni i Mak, by się im pochwalić.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Znajdki w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
Znajdki w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz