Mglisty Sen leżał w cieniu na polanie. Gorąc był nie do wytrzymania, a jego czarne futro nagrzewało się od każdego promyka słońca, które przebijało się przez gałęzie drzew.
Koty w obozie wylegiwały się po legowiskach oraz w cieniu, też nie mogąc wytrzymać skwaru.
Widział, jak w jego stronę idzie Makowy Nów. Spokojnie podniósł się do pozycji siedzącej, by pokazać szacunek drugiemu rozmówcy. Kotka również usiadła przed nim i skinęła głową.
– Witam cię, Mglisty Śnie – przywitała się. – Przydzielam cię do patrolu łowieckiego, z Pustułkowym Szponem, Kruczym Piórem, Jaskółczym Zielem, Zaćmionym Horyzontem, Koniczynową Łapą oraz Gwiazdnicową Łapą.
Polowanie z dziećmi Mrocznej Wizji było intrygującą propozycją, szczególnie z Kruczym Piórem. Nie przepadał zbytnio za wojownikiem, dobrze czuł, że bije od niego coś mrocznego, coś niepokojącego. Ta aura, jeśli mógł tak to uczucie nazwać – było charakterystyczne dla ponad połowy klanu, w tym Makowego Nowiu.
Spojrzał się na jej naderwane ucho, którym właśnie zastrzygła.
– Kiedy ma wyjść patrol? – odchrząknął.
– Jak słońce będzie nisko i się ochłodzi. Wojownicy nie dadzą rady polować w taki upał, a zwierzyna nie wyściubia nosa z nory w takich godzinach. Nikt nie chce dostać przegrzania.
– Kto przewodzi patrolem?
Zastępczyni rozejrzała się po polanie, na którym siedzieli niektórzy wojownicy.
– Możliwe, że Tropiąca Łapa zostanie również zabrana na patrol… Hm… – zamyśliła się. – Może to być Zaćmiony Horyzont lub ty. Już sami się z tym dogadacie, chodzi tu głównie o zwierzynę, żebyśmy mieli co jeść.
– Tak jest – odpowiedział krótko.
Zastępczyni pokiwała głową, po czym ruszyła do legowiska, żeby odpocząć. On sam musiał odetchnąć, gdyż gorąc go wykańczał.
Kiedy został sam, położył się na boku i przymknął oczy. Nie musiał długo czekać, żeby pogrążyć się we śnie.
***
Spał sobie smacznie, kiedy ktoś szturchnął go w bok. Leniwie otworzył oczy, a przed nim ukazał się jego przyjaciel, Pustułkowy Szpon z Tropiącą Łapą u boku, która na niego patrzyła, zza futra czekoladowego wojownika, przynajmniej, jakby była lekko zawstydzona.
– Zaraz wychodzimy, a nigdzie nie widać Zaćmionego Horyzontu – powiedział od razu jego przyjaciel.
Mglisty Sen przez chwilę analizował słowa kocura. Zbyt dobrze mu się spało, żeby teraz wstać na cztery łapy.
– A gdzie ostatnio ją widziano? Z kimś przesiadywała? – ziewnął, siadając i doprowadzając swoją brodę do porządku.
– Była u Jarzębinowego Żaru – odezwała się cicho Tropiąca Łapa.
Czyli jego siostra wymknęła się na nauki do szylkretowej medyczki. Dobrze wiedział już od dawna, że jego siostra zdobywa wiedzę o roślinach oraz chorobach, jednak akurat dzisiaj wybrała sobie zły dzień na praktyki. No cóż, będzie musiał ją przyprowadzić do obozu.
– Pewnie wyszły razem z obozu na zbieranie ziół, myśląc, że zdążą przed wyjściem patrolu z obozu – zapewnił stojącą przed nim dwójkę. – Pójdę po nie, a wy możecie zbierać resztę kotów. Za niedługo się zjawię – obiecał i szybkim krokiem wyszedł przez tunel w ścianie obozu, który prowadził prosto do lasu.
Idąc za zapachem kotek, w końcu usłyszał ich głosy, a rozmowa z każdym stawianym krokiem, stawała się lepiej słyszalna i zamiast mruknięć i miauknięć zaczął słyszeć wyraziste słowa.
– … dlatego musimy uważać, Zaćmiony Horyzoncie, nie każdy w tym Klanie wierzy w Gwiezdnych wojowników, którzy stworzyli ten kodeks. Są tutaj prawdziwe koty, które mają krew na łapach i wierzą w Mroczną Puszczę.
– Nie mówisz, że naprawdę zabijają niewinne koty, przecież w obozie jest Barczatka oraz nas nie zabili…
– Kult nie atakuje wszystkiego, co się rusza, gdyż nie wszyscy do niego należą – zauważyła medyczka.
Mglisty Sen zaintrygowany przykucnął, nasłuchując ciekawej rozmowy kotek. On nie wiedział nic o żadnym kulcie w Klanie Wilka, wiedział jedynie o istnieniu podziału religijnego, w którym oni, czyli ci, co wierzyli w Klan Gwiazdy, byli w mniejszości.
– Skąd wiesz w takim razie, kto należy do kultu, a kto nie? Teraz komu mogę ufać?
– Po naderwanym uchu…– mruknęła Jarzębinowy Żar niepewnym głosem, jakby się bardziej stresowała się tą rozmową.
Mglisty Sen zesztywniał. Naderwane ucho? Widział ten znak praktycznie u połowy wojowników w tym klanie, ba, w południe podeszła do niego przecież Makowy Nów, która również miała charakterystyczny znak oraz te niepokojące uczucie…
Kocura całkowicie olśniło. Teraz mógł na pazurach wszystkich swoich łap podać, kogo może się obawiać. Praktycznie cała władza leżała w łapach kultu. Przecież sam Nikła Gwiazda miał ranne ucho, jego zastępczyni, mistrzynie oraz wielu wojowników…
Przełknął ślinę, czując jak z nerwów, zaschło mu w gardle. Nie zdawał sobie wcześniej sprawy z tego, w jakiej sytuacji się znajdowali, a teraz poczuł presję. Skąd mógł wiedzieć, kto dzisiaj go będzie chciał poświęcić w imię Mrocznej Puszczy? Skoro tak wielu kotom z Klanu Wilka nie podobał im się z jego siostrami od początku, to teraz na pewno się to nie zmieniło, gdy dorośli i stali się świetnie wyszkolonymi wojownikami. No prawie wszyscy… Została tylko Gwiazdnicowa Łapa i nie wyglądało na to, by siostra dobrze sobie radziła.
Zestresowany ich losem oraz co stanie się z ich szylkretową siostrzyczką – wiatr zmienił swój kierunek, zabierając jego zapach prosto w stronę, z której słyszał rozmowę kotek.
– Mglisty Śnie? – rozległ się głos zaalarmowanej Zaćmionego Horyzontu.
– Podsłuchiwałeś nas?! – syknęła przestraszona Jarzębinowy Żar.
– Tak, jestem, właśnie szedłem was szukać, zaraz wyruszamy na patrol łowiecki – powiedział, zakłopotany, że kotki go zauważyły.
Wygładził swoje futerko i pewnym siebie krokiem podszedł do nich, wychodząc tym z zarośli. Nie chciał pokazać po sobie, że tak naprawdę słyszał ich rozmowę, jednak szylkretowa medyczka od razu wiedziała czemu ukrywał się w zaroślach.
Najeżona szylkretka podeszła do niego i pacnęła go łapą w pyszczek kilka razy.
– Nie rób tak następnym razem! Zawału dostaniemy przez ciebie albo czegoś gorszego!
Czarny wojownik pomasował się po pysku, poprawiając tym swoją brodę.
– Pomóc wam z wniesieniem ziół do obozu? – zignorował wybuchy oburzenia kotek. Nie było sensu się z nimi sprzeczać, bądź siebie wybielać.
Kotki popatrzyły po sobie oraz małej kępce urwanych roślinek, których kocur po prostu nie znał. Było ich niewiele, w sumie to medyczka nie potrzebowała wcale pomocy Zaćmionego Horyzontu.
– Nie ma takiej potrzeby Mglisty Śnie – odpowiedziała szylkretka.
– Więc wracajmy – westchnął.
Ruszyli w stronę obozu.
***
Słońce już zachodziło, a oni znajdowali się całym patrolem łowieckim przy jeziorze. Zgodnie razem stwierdzili, że zwierzyny powinno się szukać przy wodzie, gdyż przy takich upałach żadna normalna mysz nie zamierzała kisić się pod wysuszonymi igłami i liśćmi paproci.
Podzielili się na małe grupki, mentorzy z uczniami rozeszli się w różne strony, a on razem z Zaćmionym Horyzontem zostali na miejscu, w którym później miało dojść do zbiórki.
Ruda siostra uciekła gdzieś w podszycie, szukając myszy i nornic, a on został na małej plaży, która schodziła prosto do jeziora. Woda obmywała mu łapy, skutecznie schładzając go po dzisiejszym upale. Była przyjemnie ciepła po całym dniu, a w jej tafli odbijali się gwiezdni przodkowie, którzy obserwowali ich ze Srebrnej Skóry.
Jego myśli ciągle galopowały od momentu, kiedy podsłuchał rozmowy Zaćmionego Horyzontu z Jarzębinowym Żarem. Łącząc tak kropki, dotarł do momentu, w którym analizował rodzinę Pustułkowego Szponu. Skoro jego obie matki były w kulcie, to czy ich synowie również powiązani są z Mroczną Puszczą? Było to oczywiste, że tak. Mroczną aurę rzeczywiście czuł przy Kruczym Piórze, Warczącym Lisie oraz ich rodzicielkach, ale nie przy Pustułkowym Szponie. Nie rozumiał tego szczerze, jednak chyba nie powinien tego aż tak analizować. Musiał po prostu być ostrożny przy czekoladowym solidzie.
Czy w takim razie był jego przyjacielem?
“Jeśli jest powiązany z Mroczną Puszczą…
Nie byli po tej samej stronie.
“Pustułkowy Szpon wrogiem?” – Wydźwięczało to w jego głowie.
Smętnie spojrzał się w odmęty wody. Prawda była prawdzie przytłaczająca, a jako kot podesłany przez Klan Gwiazdy do tego nieczystego miejsca, który miał nawracać – nie miał łatwego zadania. Czy Pustułkowy Szpon byłby w stanie go zabić? Jego przyjaciel?
“A co z Koniczynową Łapą?”
Też ważny dla niego kot, jednak także nie wiedział, czy tamten w ogóle wierzy w Klan Gwiazdy. Łaciaty był pod opieką Kruczego Pióra, co mogło skończyć się bardzo źle…
Nie mogąc się skupić na wyostrzeniu zmysłów, nawet nie próbował polowania, stwierdził, że zrobi coś pożytecznego i zbierze mech, i przyniesie zapas wody do obozu. Zebrał z drzewa po kawałku mchu oraz kawałek kory, która miała robić za tacę. Zamoczył w jeziorze po każdym kawałeczku mchu, po czym ułożył je na “talerzu”, jeśli mógłby tak to nazwać.
Kiedy w końcu wszyscy zebrali się w miejscu zbiórki, wszyscy zmierzyli go uważnie wzrokiem, jednak jego wymówka o braku śladów zwierzyny wystarczyła, by mu uwierzono. Łowy nie poszły najlepiej, gdyż nie wszyscy trzymali coś w pyskach.
Nie długo im zajęło dotarcie do obozu, część ruszyła do sterty zwierzyny, by zostawić swoje łupy, jednak z tych kotów nie był to Pustułkowy Szpon. Wręczył mu korę z mokrym mchem, by wręczył go do Cisowego Tchnienia, a sam miał pójść porozmawiać z Jarzębinowym Żarem, by nie zabierała następnym razem wojowników, którzy mieli iść na patrole. Oczywiście była to przykrywka, gdyż wpadł na inny pomysł.
Weszli oboje do legowiska medyczki, w którym panowała przytłaczająca ciemność. Po chwili zlokalizowali kotki, do których mieli podejść. Pustułkowy Szpon poszedł do niebieskiej szylkretki, która siedziała na zapleczu, gdzie przeliczała zioła oraz mokry mech. Po dźwiękach mruczenia czarny wojownik mógł powiedzieć, że spodobała się jego dobroczynność w postaci dostawy świeżego i mokrego mchu. Jednak teraz to nie było ważne!
Podszedł do zaspanej Jarzębinowego Żaru, która leżała na swoim posłaniu, zwinięta w kłębek. Posłała mu przerażone spojrzenie, a on nachylił się w jej stronę, by dobrze go słyszała, gdyż nie zamierzał mówić niczego głośno. Musiał powiedzieć to szybko i zrozumiale, korzystając, póki Cisowe Tchnienie jest zajęta rozmową, a Roztargniony Koperek chrapał głośno.
– Słyszałem, o czym rozmawiałaś z Zaćmionym Horyzontem. Czy to prawda? – mruknął poważnie, a jego złote oczy oceniały czy medyczka mówi prawdę.
Nie miał z nią za wiele interakcji, jednak ewidentnie musiało się to zmienić.
Szylkretowa medyczka najeżyła się i spanikowanym wzrokiem patrzyła się w kocura.
– Mglisty Śnie, jest noc! – syknęła po chwili, rozglądając się po medykach, którzy znajdowali się w lecznicy – Przydaj się na coś i idź spać. Jutro porozmawiamy.
Posłuchał się jej i nie czekając na swojego przyjaciela, wyszedł z lecznicy od razu kierując się do legowiska wojowników.
Nie rozumiał do końca, czemu Jarzębinowy Żar tak bardzo się go bała, jednak musiała mieć ku temu jakieś powody, które musiał uszanować.
< Jarzębinowy Żarze? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz