— Co to? — Szept ucznia lekko drżał. Nic dziwnego. Przecież była to jego pierwsza daleka wyprawa poza obóz. Nie wiedział, co może go tutaj czekać. Nie wiedział, że znajdowali się jeszcze na tyle blisko innych kotów, że żaden większy drapieżnik zwyczajnie nie podszedłby, nie zaatakowałby ich, zwłaszcza w biały, jasny dzień. Chociaż nie bała się, jej czujność naturalnie wzrosła. Rozejrzała się dość leniwie.
— Uspokój się i wygładź ten ogon, bo ci się kleszcze zadomowią pod futrem. Pełno ich na jabłoniach — rzuciła z góry. Guziczek faktycznie, niemal od razu, zebrał się w sobie i przybrał pewniejszy wyraz pyska. — To pewnie jakaś wiewiórka albo inny zając, no albo inny kot.
— Inny zwiadowca? — dopytał podekscytowany. Miłostka wiedziała, że jeśli szybko nie zareaguję, znów zostanie podtopiona przez falę pytań, na które nie będzie jej dane odpowiedzieć od razu.
— Inny zwiadowca? — dopytał podekscytowany. Miłostka wiedziała, że jeśli szybko nie zareaguję, znów zostanie podtopiona przez falę pytań, na które nie będzie jej dane odpowiedzieć od razu.
— Może. Nie wiem — przyznała, ale kiedy zerknęła na nieusatysfakcjonowany pyszczek, dodała: — Patrol zwiadowczy wyszedł dzisiaj wcześnie, ale nie na tyle wcześnie, aby już wracać.
— A co robi patrol? Skacze, biega, szaleje na drzewach? Walczy na granicy? Ja też bym potwornie chciał zawalczyć i pozwiedzać z wysoka.
— No... I tak, i nie? Patrol zwiadowczy, jakbyś nie mógł się domyśleć, prowadzi zwiad terenów, ale staramy się nie pchać pod pazury innych kotów. Owocowy Las raczej nie słynie ze swoich bitewnych zwycięstw przeciwko innym klanom. Nie mamy nawet bezpośrednich granic, które ktoś mógłby nam zasikać, ale o tym może nie będziemy gadać teraz, bo lepiej pokazać. — Na chwile zamilkła. — Dzisiaj rano wyszedł pod przywództwem Czernidłaka, wiesz... to ten bez oka. Ciężko się patroluje bez połowy pyska, więc pewnie nie są zbyt daleko ze swoimi obowiązkami. Czerwiec, o którym gadałeś tak przemiło, też chyba brał w nim udział. Może będą teraz w okolicach śmierdzącego pola, tak myślę.
— Co to za pole? — Guziczek niemal nie podskakiwał, jakby myślał, że jeśli nie będzie wystarczająco wkurzającym, to pointka zapomni, że drepcze koło niej.
— No... I tak, i nie? Patrol zwiadowczy, jakbyś nie mógł się domyśleć, prowadzi zwiad terenów, ale staramy się nie pchać pod pazury innych kotów. Owocowy Las raczej nie słynie ze swoich bitewnych zwycięstw przeciwko innym klanom. Nie mamy nawet bezpośrednich granic, które ktoś mógłby nam zasikać, ale o tym może nie będziemy gadać teraz, bo lepiej pokazać. — Na chwile zamilkła. — Dzisiaj rano wyszedł pod przywództwem Czernidłaka, wiesz... to ten bez oka. Ciężko się patroluje bez połowy pyska, więc pewnie nie są zbyt daleko ze swoimi obowiązkami. Czerwiec, o którym gadałeś tak przemiło, też chyba brał w nim udział. Może będą teraz w okolicach śmierdzącego pola, tak myślę.
— Co to za pole? — Guziczek niemal nie podskakiwał, jakby myślał, że jeśli nie będzie wystarczająco wkurzającym, to pointka zapomni, że drepcze koło niej.
— Śmietnisko. Pełno na nim dziwnym rzeczy, które Bezwłosi wyrzucają. Jest tam głośno, no i strasznie wali... Możemy się tam przejść kiedyś, zwłaszcza jak nie pada, a rzeka nie jest dzika. Lubiłam się tam zakradać, jak byłam uczennicą — przyznała, ale szybko pożałowała, że nie ugryzła się w język. Pieczarka powiedziała jej, o czym ma pamiętać teraz, kiedy ma swojego własnego podopiecznego. Co jest jej obowiązkiem, jej odpowiedzialnością. — Ale ty tak nie możesz. Nie możesz łazić beze mnie. To niebezpieczne i głupie. Więc jeśli będziesz się szwendał, no to, no cóż... znaczy, że jesteś głupi.
[465 słów]
<Guzik?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz