Gdy Nietoperza Łapa była jeszcze kociakiem
Taka chęć zwiedzania terenu przez Psotkę nie zdziwiła Promienistego Słońca. W końcu czego innego mógłby się spodziewać po kimś takim jak ona? Z jego gardła wydobył się więc pomruk:
— Tak, ale poczekaj na mnie, Psotko! Nie chcesz przecież niczego przeoczyć przez przypadek, prawda? Kto wie, może poopowiadam ci coś ciekawego — mruknął, widząc oddalającego się kociaka.
Kocur nie chcąc, by oddalała się zbyt daleko od niego, zaczął iść za nią. Szybkimi krokami udało mu się ją dogonić. Uśmiechnął się lekko. On też taki był, on też był ruchliwy. Dzieciństwo dla Promienistego Słońca było dosyć odległym, lecz w miarę szczęśliwym i spokojnym wspomnieniem. Wszystko było wtedy takie… proste. Wszystko było wtedy… takie łatwe. Sama myśl o momentach, które spędzał na zabawach z rodzeństwem i matkami, sprawiała, że czuł smutek, jak i tęsknotę za tamtymi czasami. Zachowanie Psotki przypominało mu okres, gdy sam był małym kociakiem. Uśmiechnął się delikatnie, gdy usłyszał słowa padające z jej małego, czarno-białego pyszczka:
— Jakie ciekawe rzeczy?! — zapytała, wręcz nieco rozkazująco. Uniosła głowę ku górze i spojrzała w żółte oko kremowego kocura. Zatrzymała się też w miejscu, jakby bojąc się, że oddali się zbyt daleko i nic nie usłyszy.
— Zależy, o co spytasz! — odmruknął bez większego zastanowienia.
— Hmm… — Psotka odwróciła łeb w stronę chodzących po obozie kotów. Pysk kociaka przybrał wyraz mocnego zastanowienia. Z kolei oczy wędrowały tam i z powrotem, szukając czegoś ciekawego. Dopiero po chwili ciszy wreszcie się odezwała:
— Kim jest ten biały kocur siedzący obok tego liliowego?
Wojownik nie spodziewał się, że kotka spyta się o jakiegoś pobratymca. Postanowił jednak, że odpowie jej na pytanie. Promieniste Słońce, zaciekawiony, o co jej chodzi, spojrzał tam, gdzie akurat spoglądała kotka. Dostrzegł swojego brata i Mroźnego Wichra, który przebywał obok. Siedzieli niedaleko siebie i rozmawiali. Nie zdziwiło to kremowego, wręcz przeciwnie. Widok Rozświetlonej Skóry w pobliżu Mroźnego Wichra był tak samo rzadki, jak widok niebieskiego nieba lub zwierzyny na stosie. Był to widok zwykły. Byłoby wręcz dziwnie, gdyby przez dłuższy czas te dwa koty ze sobą nie rozmawiały.
— No kto to? Opowiedz mi o nim, obiecałeś! — pisnęła Psotka, domagając się odpowiedzi.
— Mój brat, Rozświetlona Skóra i Mroźny wicher, jego… umm, nie wiem, jak określić ich relację i ci to wytłumaczyć Psot…
Nie dane było mu dokończyć ostatniego zdania, gdyż kotka odezwała się w trakcie jego wypowiedzi.
— Jego kto? — dopytała z wyraźnym zaciekawieniem w głosie.
— Wiesz co… — powiedział, przerywając sobie samemu na krótką chwilę, tylko by potem dodać:
— Wiesz, co się dzieje, gdy dwa koty baaardzo, baaardzo się lubią? Wiesz, nie jak przyjaciele.
— Co masz na myśli? — zapytała z coraz większym zaciekawieniem, przy okazji przechylając delikatnie na bok głowę.
— Wiesz, takie koty zostają partnerami, Psotko — mówił, tłumacząc dalej. Gdy znów chciał coś powiedzieć, ku jego zdziwieniu, kotka mu przerwała.
— Oni są partnerami? — odrzekła dosyć szybko zaciekawiona.
— Nie są, Psotko… Ale nie zdziwiłbym się, gdyby za niedługo nimi zostali, wiesz… — tłumaczył dalej, ale po raz trzeci zostało mu przerwane.
— A czemu? — spytała ponownie, nie zważając na to, ile razy przerwała Promienistemu Słońcu.
— Bo… Nie mam pojęcia, Psotko. Może jeszcze nie do końca się zorientowali w swoich uczuciach? A może coś innego? Któż to wie, nie pytałem ich i nie zamierzam — odpowiedział, po czym dodał, widząc, że Psotka nie chcę mu tym razem przerywać:
— Tylko nic im takiego nie mów.
— A to czemu? — postanowiła się dopytać.
— Bo Mroźny Wicher nie lubi takich pytań — powiedział, po czym pochylił głowę do ucha kociaka i szepnął:
— To się stało, gdy nie było cię jeszcze na świecie… Ale raz pobił twojego tatę za przypuszczenia, że coś pomiędzy nimi jest.
— Co!? — pisnęła głośno szokowana koteczka, jeżąc się przy okazji. Zwróciła tym uwagę paru kotów. Wojownik poczuł się głupio. W końcu, jakie dziecko nie byłoby zszokowane tym, że ktoś kiedyś pobił jego rodzica? No cóż, miejmy tylko nadzieję, że nigdy sam nie będzie mieć jakimś cudem dzieci czy ucznia, nie był zbyt rozważny w swoich wypowiedziach czy zachowaniach.
Jednym z zaciekawionych kotów był Mysi Postrach. Siedzący dotąd niebieski kocur musiał zaciekawić się tym, czemu jego córka tak zareagowała na słowa kremowego. Promieniste Słońce gdzieś z tyłu głowy czuł, że może mieć problem. Odetchnął nieco, gdy słowa Mysiego Postrachu nie były krzykiem:
— Co się dzieje? — spytał, podchodząc do córki.
— Przepraszam, Mysi Postrachu… Ale chyba musiałem nieco ją zszokować, wyb… — mówił, gdy nagle Psotka mu przerwała:
— To prawda, że Mroźny Wicher cię pobił? — spytała z ogromnym zaciekawieniem w głosie.
— O czym… — powiedział Mysi Postrach, po czym przerwał, przypominając coś sobie. — Psotko, to było już dawno, daaawno temu. Wiesz, że nie byłaś jeszcze wtedy na świecie?
— Promieniste Słońce już mi to mówił! — odpowiedziała.
— W każdym razie, przepraszam, Mysi Postrachu. Chyba muszę bardziej uważać na to, co mówię. Głupi ja — odrzekł w końcu kremowy, mówiąc ostatnie słowa nieco żartobliwym tonem, po czym dodał:
— To ja już sobie chyba pój… —
— Ale miałeś mnie oprowadzić po obozie! — przerwała mu koteczka. Mysi Postrach tylko podniósł głowę, by popatrzeć mu w oczy.
— Mysi Postrachu? Mógłbym, czy wolisz ją zgarnąć do żłobka? — zapytał karmiciela.
— Chyba uważam, że Psotka powinna posiedzieć w żłobku — odmruknął kocur.
— Ale ta… — rzekła mała koteczka, zanim zostało jej przerwane:
— No cóż, bywa i tak. Przepraszam, Psotko, ale wbrew twojemu ojcu nic nie zrobię — rzekł Promieniste Słońce, tym razem przerywając Psotce. Dodał po chwili na pożegnanie:
— Mam nadzieję, że gdy podrośniesz, twój mentor oprowadzi cię po całym naszym terenie! Obiecuję, że na pewno będziesz zachwycona naszymi terenami.
Po tych słowach kremowy oddalił się od Psotki i jej ojca. Nie zwrócił nawet uwagi na to, że Psotka się z nim nie pożegnała. Kocur czuł się nieco głupio z powodu swojej wypowiedzi. Jednak do końca dnia zaprzątało mu głowę coś innego. Cały dzień jego łeb był pełny myśli o jego dzieciństwie. A to wszystko z powodu jednej małej, niepozornej, lecz energicznej oraz ciekawskiej koteczki.
***
Obecnie, dzień po mianowaniu Nietoperzej Łapy i jej rodzeństwa na uczniów
Promienie słońca przedostające się do jaskini przez wodospad już dawno obudziły Promieniste Słońce, który teraz leżał z podwiniętymi łapkami pod ciało. Chociaż warto dodać, że kocur spał mniej, niż by sobie tego życzył. Zbyt dużo czasu spędzał na rozmyślaniu, po jakiego grzyba Judaszowcowa Gwiazda dał mu ucznia. Nie był już tak sprawny, jak kiedyś. Nie po bitwie z Klanem Wilka. Nie był cierpliwy, nie był odpowiedzialny. Promieniste Słońce wiedział, że byliby lepsi kandydaci na jego stanowisko. Mimo delikatnego zmęczenia ogarniającego jego mózg wiedział też coś innego: postara się być mimo jego wad perfekcyjnym mentorem dla Nietoperzej Łapy. Kocur obiecał sobie, że postara się nauczyć ją wszystkiego, co wie oraz nieco przytemperować jej psotny charakter. Oczywiście nie chciał być tym typem mentora, który zanudza ucznia czy go zamęcza w jakiś inny sposób. Wręcz przeciwnie, chciałby zadbać by Nietoperza Łapa swój trening zapamiętała jak najlepiej, i mogła potem wspominać jakiego wspaniałego mentora miała. Z takimi myślami wstał, rozciągnął się oraz zszedł po krótkiej chwili z półki, gdzie znajdowały się legowiska wojowników. Oczywiście uważając, by nie nadepnąć na czyjeś łapy lub uszy. Co prawda mało kto już spał lub leżał, jednak Promieniste Słońce i tak chciał zachować ostrożność. W każdym razie dosyć szybkim krokiem powędrował do legowiska uczniów. Gdy ujrzał siedzącą i myjącą swoje czarno-białe futro Nietoperzą Łapę uśmiechnął się przyjaźnie, po czym rzekł:
— Dzień dobry Nietoperza Łapo! Gotowa na trening? Czy chęci poznawania terytorium nie zniknęły ci z mianowaniem na uczennicę? — zapytał, wymawiając ostatnie słowa żartobliwym tonem.
<Droga uczennico? Czy chciałabyś zwiedzić teren ze swoim głupim mentorem?>
[1204 słów]
[przyznano 12%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz