Przed mianowaniem
Trzcinowa Łapa zaparła się o kłodę i naparła na nią swoim całym ciężarem, kiedy Mandarynkowe Pióro miauknęła:
– Teraz!
Wszyscy pchnęli kłodę, która potoczyła się bliżej legowiska starszyzny.
Kotka nie skupiała się na otoczeniu, tylko na swojej pracy oraz na bólu barków, które pod koniec dnia na pewno będą posiniaczone.
– Przerwa! Macie czas na zjedzenie i odpoczynek – postanowiła srebrzysta zastępczyni, po czym sama ruszyła w kierunku, gdzie siedziała Wężynowy Kieł.
Szylkretowa uczennica opadła na trawę ze zmęczenia. Podniosła głowę i akurat spotkała się wzrokiem z Niezapominajkową Łapą, która musiała co jakiś czas na nią patrzeć, gdyż nagle tamta odwróciła głowę.
“Dobra, chyba to nie było nic ważnego w takim razie” – odpowiedziała sobie w myślach.
– Chodź, zjemy coś zanim znów nas zagonią do roboty.
Złapała pyskiem, dziwnie zachowującą się dymną orientalkę, za jej długie ucho i pociągnęła w kierunku sterty zwierzyny. Puściła ją dopiero kiedy stanęły przed kupką jedzenia, z którego miały wybrać sobie przekąskę.
– Wezmę okonia. – Wskazała rybę swoim ogonem – Jest dość duży, więc możemy jeść na spółę.
– T-tak, dokładnie – wydukała gorączkowo Niezapominajkowa Łapa.
Szybko usiadły do cienia, przy legowiska medyczki, gdzie niektórzy jeszcze pracowali, wplatając w gałęzie wierzby, trzciny i inne kwiaty, pod czujnym okiem Różanej Woni.
Szylkretowa uczennica uważnie przyglądała się swojej przyjaciółce, która zdecydowanie dziwnie się zachowywała. Jeszcze nigdy nie była w takim stanie. Czy ona jej się bała? Może była chora? Czy powinna dymną posłać do medyczki? Były bardzo blisko.
Przyłożyła do tamtej czoła swoją łapę. Poduszki ją nie parzyły ani nie czuła od kotki kwaśnego odoru choroby.
Niezapominajka popatrzyła na nią zmieszana, a jej futerko na ogonie się podniosło.
– Co robisz?
– A, nieważne. Chciałam coś sprawdzić – odpowiedziała wymijająco, biorąc duży kęs okonia.
***
Po mianowaniu
Trzcinowy Szmer leżała w legowisku medyczki, pod czujnym okiem Różanej Woni, która co jakiś czas musiała kontrolować robotę wojowników, którzy uwijali się przy lecznicy.
Minęło zaledwie kilka dni od jej mianowania, a rany dobrze jej się goiły po walce z wydrą. Jednak nie mogła już wytrzymać w tym jednym przeklętym miejscu. Nic nie mogła zrobić bo opatrunki się odkleją. To była kara, a nie nagroda za ciężkie szkolenie!
Położyła wkurzona łeb na przednich łapach, obserwując przy okazji cienie kotów, które pracowały przy kurtynie osłaniającej wejście. Nie mogła zobaczyć niczego, co dzieje się na polanie, to było wręcz irytujące. Życie w półmroku przez kilka dni, gdzie czuć było duszący zapach ziół, był okropnym miejscem! Najchętniej by wyszła stąd i wytarzała się w dobrze nasłonecznionym miejscu.
– Cześć, Trzcinowy Szmerze! – rozbrzmiał przyjazny głos Niezapominajkowej Łapy, która weszła do środka ze smacznym kąskiem.
“To okoń!" Jak dobrze dymna ją znała!
Ucieszona podniosła głowę i zamruczała głośno, zapraszając kotkę by przysiadła obok niej.
– Dziękuje ci bardzo za okonia. Miło mi, że ktoś o mnie jednak pamięta! – Złapała szczękami rybę i od razu wzięła się za jedzenie.
Zachowywała się trochę jakby głodzono ją przez te kilka dni w lecznicy, jednak tak naprawde cieszyła się z jej ulubionej przekąski.
Niezapominajkowa Łapa zamruczała rozbawiona i położyła się obok niej w pozycji na chlebek.
– Jak tam rany? Bo widać po jedzeniu, że twoje samopoczucie jest w dobrej formie – zagadała tamta.
No tak, przecież przyszła w odwiedziny, co miała innego powiedzieć?
– No, jest dobrze. Nie bolą mnie aż tak, jednak do końca się jeszcze nie zagoiły, ale mam nadzieję, że niedługo wrócę do swoich obowiązków. – Wzięła kolejny gryz okonia. – Bardzo głupio się czuję, kiedy to leżę w lecznicy, a wy harujecie w pełnym słońcu.
Dymna pokręciła głową.
– Mandarynkowe Pióra aż tak nie chce nas eksploatować, pracujemy wtedy, kiedy jest chłodniej. Tak samo z patrolami – jest zbyt gorąco, byśmy wychodzili w momentach szczytu, kiedy nie ma praktycznie zacienionych miejsc. Aktualnie wszyscy pochowali się po legowiskach.
– A rzeka? Woda nas ochładza.
– Kuni Strumyczek powiedziała mi, że poziom rzeki spadł i nurt się osłabił. Poza tym i tak wystawiamy się na największe słońce.
– Fakt, masz rację… – zamyśliła się, opierając brodę o swoją łapę. – A poza tym wszystkim, to jak u ciebie?
< Niezapominajkowa Łapo? >
Event w Klanie Nocy: Wtoczenie na wyspę pnia, mającego stanowić część nowego legowiska starszyzny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz