BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?

W Klanie Nocy

Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.
Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.

W Klanie Wilka

Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.
Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).

W Owocowym Lesie

Dla owocniaków nadszedł trudny okres. Wszystko zaczęło się od śmierci wiekowej szamanki Świergot i jej partnerki, zastępczyni Gruszki. Za nią pociągnęły się śmierci liderki, rozpacz i tęsknota, które pociągnęła za sobą najmłodszą medyczkę, by skończyć na wybuchu epidemii zielonego kaszlu. Zmarło wiele kotów, jeszcze więcej wciąż walczy z chorobą, a pora nagich drzew tylko potęguje kryzys. Jeden z patroli miał niesamowite szczęście – natrafił na grupę wędrownych uzdrowicieli. Natychmiast wyraziła ona chęć pomocy. Derwisz, Jaskier i Jeżogłówka zostali tymczasowo przyjęci w progi Owocowego Lasu. Zamieszkują Upadłą Gwiazdę i dzielą się z tubylcami ziołami, pomocą, jak i również ciekawą wiedzą.

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Miot w Owocowym Lesie!
(dwa wolne miejsca!)

Znajdki w Klanie Wilka!
(brak wolnych miejsc!)

Zmiana pory roku już 7 grudnia, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

27 września 2025

Od Koniczynowej Łapy

Nikła Gwiazda ogłosił listę kotów, które pójdą wraz z nim na zgromadzenie. Koniczynowa Łapa nie mógł usiedzieć w jednym miejscu. Został wybrany! Będzie na zgromadzenia! Nie mógł się doczekać. Czy pozna kogoś nowego? A może czegoś się dowie! Chciałby być już wojownikiem… mógłby wtedy cały czas chodzić na zgromadzenia! Chyba…Przywódca spojrzał na wszystkich zgromadzonych w obozie, a następnie oznajmił, że wyruszają.
Szedł przy kotach, które znał. Był bardzo podekscytowany dzisiejszym zgromadzeniem. To jego pierwszy raz! Ciekawe, co się na tym wydarzy... oby coś super!
W końcu dotarli na Bursztynową Skałę — lub jak jej tam nie było, gdyż kocurek nie pamiętał jej nazwy — a następnie Koniczynek stanął w tłumie. Ile obcych zapachów… myślał, że mu wybuchnie nos!
Może Sen miał już w tym jakieś doświadczenie... pora się przekonać!
Zaczął szukać znajomego kocura w tłumie, przepraszając kolejno każdego kota, na którego wpadł, aż w końcu się na niego natknął. Stał przed nim. Złośliwy uśmieszek wkradł się mimowolnie na pysk Koniczynka. Przykucnął, napiął mięśnie i... skoczył, strasząc starszego. Senna Łapa odwrócił głowę w jego stronę, obejmując na kocurka lodowatym wzrokiem i prychnął pod nosem. Dobrze, że nikt im jeszcze nie zwrócił uwagi.
— Ha! Widzisz, nie spodziewałeś się ataku! — powiedział i zachichotał, siadając koło niego.
— Nie spodziewałem się, że na mnie skoczysz — zgodził się z nim — Jednak to chyba nie jest czas na zabawy i przepychanki…
Koniczynowa Łapa prychnął, przewracając oczyma.
— Podobno dorośli się kiedyś zwyzywali i zaczęli się bić na zgromadzeniu. Ten skok nie był taki zły — zauważył. Gdy spojrzał w oczy Sennej Łapy, trochę spoważniał, a nawet I posmutniał.
— Myślisz, że... Niezapominajka wciąż żyje? — dodał przyciszonym, nieco smutnym tonem głosu. Na szept kocura, Senna Łapa westchnął głośno. Wyglądał na bezsilnego. Czy Koniczyn aż tak go denerwował? Łaciaty spojrzał w bok. Cały czas tylko go irytuję, pomyślał. Tylko… przez co? Chciał go zapytać, ale Senna Łapa otworzył pysk.
— W moim sercu zawsze będzie żyła. — powiedział zbyt oschle, niż zamierzał. – Chodź wtopić się w tłum, jestem ciekaw czym różnią się koty z innych klanów od Wilczaków. Myślisz, że mają ładniejsze kolory futerek?
Koniczynowa Łapa odchrząknął i zaczął:
— Może — odrzekł mu obojętnie — Ale Klan Burzy nie ma chyba nic do zaoferowania oprócz pomarańczowych kotów, które myślą, że są lepsze od nas i dostają ataku paniki na widok czarnych czy niebieskich futer — dodał bez ogródek, skrzywiając się. Nie chciał mieć powtórki z rozrywki z Rudzikową Łapą akurat na zgromadzeniu I to jeszcze przy koledze. — A może zacznijmy od tych z Klanu Nocy? — zaproponował szybko, nie dając Sennej Łapie dojść do głosu. — Podobno to nasi sojusznicy... powinniśmy się z nimi zaprzyjaźnić! — dodał entuzjastycznie. — Wchodzisz w to, Śnie?
— Senna Łapo — poprawił łaciatego orientala.
Ich dwójka miała dziwną relację, której Koniczynowa Łapa nie umiał określić innym słowem, ale być może Sen miał lepsze określenie takiej znajomości.
— Oj tam, oj tam. — Machnął łapą na poprawkę. — Nie sądziłem, że tak szybko chcesz dorastać… — wymamrotał żartobliwie do siebie i zachichotał.
Czarny wysunął się na prowadzenie kierując ich w stronę kotów, które mocno pachniały rybą.
— Chodź, znajdźmy kogoś ciekawego, Koniczynowa Łapo! — pogonił kocurka.
Poszedł dobrowolnie za Senną łapą, rozglądając się. Wszędzie czarno-białe futra... chyba tej nocy Koniczyn dostanie oczopląsu.
— Widzisz, ile czarnych futer tu jest? — zauważył. — Oni są ze sobą spokrewnieni i jest u nich kazirodztwo czy?...
Małe spojrzenie w bok zrujnowało, a być może nawet uszczęśliwiło jego dzień.
Stała tam bardzo podobna kotka do Niezapominajki. Nie patrzyła w jego kierunku, a jej ogon nerwowo drgał. W jej futrze były zaplątane kwiatki, które kiedyś podarowała jej matka.
Instynktownie ruszył do niej, nie mówiąc nawet Sennej Łapie, który dopiero chwilę później go dogonił. Szedł, aż w końcu dotarł do upragnionego celu.
— Ty...
Kotka odwróciła się z uśmiechem. Chwilę później tej uśmiech osłabł, a na jej pysku namalowało się zmieszanie.
— Och, um… cześć…
— Ty... — nie umiał wykrztusić siebie innych słów. Tak, jakby siła wyższa go powstrzymywała. Otrząsnął się z szoku i zmarszczył brwi.
— Niezapominajka! — powiedział uradowany, podchodząc bliżej. — Nic ci nie jest? Co się stało? — zaczął pytać, okrążając ją. — Czemu nie wróciłaś do obozu? Nie mogłaś? Porwał cię Klan Nocy? Och! Chodź, zabieram cię do Klanu Wilka, tak! Pewnie było ci smutno bez nas, prawda? — mówił, nie dając siostrze dojść do słowa. — No chodź żesz, Senna Łapa się stęsknił! Podobno... podobno bardzo cię lubił, wiesz? I mama za tobą płacze każdej nocy! — kontynuował, stając naprzeciw niej. — Chodź, powiemy, co się tobie stało Nikłej Gwieździe. Na pewno cię wpuści! Racja, Śnie?
Senna Łapa podszedł do rodzeństwa. Dobrze widział, że jest to Niezapominajka. Była żywa. Żywa! Jego serce zawsze dobrze mu podpowiadało.
— Jesteś cała — powiedział niedowierzającym głosem, a na wyjawienie jego uczuć przez Koniczynową Łapę, uderzył łaciatego łapą. Przyjaciel odpowiedział mu głupkowatym uśmieszkiem.
Sen wrócił łagodnym wzrokiem na jego obiekt westchnień.
— Jak udało ci się tak daleko odejść? Przecież Klan Nocy jest daleko od Klanu Wilka... Zamierzasz w ogóle wracać? Dość długo cię nie było... pewnie jesteś już uczennicą…
Na pytanie Sennej Łapy młodszy przytaknął.
— Racja! No, mów!
— Chwilka, chwilka! — Zatrzymała ich. Odsunęła się od nich do tyłu. — Nikt mnie nie porwał, spokojnie. Nic mi nie jest, nie martw się. Klan Nocy… pomógł mi. Przyjęli mnie do siebie!
— To chodź z nami! Wracaj do Klanu Wilka! — powiedział do niej. — Martwiliśmy się! Każdy myślał, że nie żyjesz! — dodał.
— Ja… — zawahała się, a jej smutny wzrok utknął na bracie. — Ja cie chcę wracać do Klanu Wilka… — powiedziała — Nie zrozum mnie źle, tęsknię! Tylko… — dodała szybko, podając następnie powody — To nie jest mój dom. Na pewno nie po tym, jak zobaczyłam Klan Nocy… — spojrzała na koty ze swojego obecnego klanu z dziwną ulgą, szczęściem?
— Co?
Był zdezorientowany.
Był wściekły.
Czuł się zdradzony.
Senna Łapa zszokowany popatrzył na Niezapominajkową Łapę.
— Jak będziemy teraz razem spędzać czas? Nawet nie zobaczymy się na granicy... — zauważył przejęty Senna Łapa.
Koniczynowa Łapa natomiast gotował się, aż w końcu wybuchnął, jakby był w furii.
— Przecież tutaj masz rodzinę! Matkę, która opłakuje stratę swojego ulubionego dziecka! Senna Łapa myślał, że nie żyjesz! — mówił wściekły i zdesperowany Koniczynowa Łapa — Zostawiłaś MNIE! — dodał z naciskiem na ostatnie słowo — Myślałem, że nie żyjesz! Że zostałaś zamordowana przez dzika lub przez Klan Klifu! Wiesz, jak ja się czułem!? Wiesz!? A ty sobie w najlepsze spędzałaś czas u tych Nocniaków! — warknął, a łzy w oczy wystrzeliły jak z procy. — Dam sobie łapę uciąć, że skoro nie chcesz ich opuścić, to nie kochasz mnie! Nie kochasz matki! Wolisz te czarne koty, które jedzą na śniadanie brudne, śmierdzące ryby! — krzyczał — Nie, pójdziesz ze mną! Pójdziesz! — mówił — Albo... albo powiem Nikłej Gwieździe!
— Chwilka, nie, nie możesz mu powiedzieć! Kocham i ciebie, i mamę, ale nie chce tam wracać, ja nie chcę… — mówiła przestraszona — To nie mój dom. Już nie.
Sennej Łapie aż ze stresu zblednął nos. Inne koty zaczęły odwracać się w ich kierunku, szczególnie że znajdowali się po stronie, gdzie było najwięcej Nocniaków. Nagle złapał łapą długi pysk Koniczynowej Łapy i go porządnie zamknął, zanim młodszy mógł skrzywdzić siostrę przykrymi słowami.
– Nie drzyj się! – upomniał go i posłał mu gniewne spojrzenie. – Chcesz mieć dzisiaj problem u Nikłej Gwiazdy za robienie szopki na zgromadzeniu? Bądź ciszej po prostu!
Z gardła ucznia wydobył się stłumione warkot i spiorunował spojrzeniem czarną kotkę, która odwzajemniła to, choć nieco przestraszonym wzrokiem i przełknęła ślinę.
Senna Łapa zerknął po tym na Niezapominajkową Łapę z bólem w serduszku. Zapewne nie wiedział, co mógł jej powiedzieć. Koniczynek zdał sobie sprawę, że Sen chciał kotkę zrozumieć, jednak ta też go zostawiła, chyba nie zauważając, jakimi uczuciami pałał do niej w obozie Klanu Wilka. Koniczynowa Łapa nawet nie próbował wyrwać się z łap przyjaciela; to był koniec, pomyślał.
— Przykro mi, Niezapominajkowa Łapo... Mam nadzieję, że jeszcze zmienisz zdanie. Ja, Koniczynowa Łapa oraz Lodowa Sałata się nie nadajemy do wody… — mówił smutny. — Nie wiem, co czułaś w obozie, jednak miałem nadzieję, że uda nam się połączyć naszą przyszłość. Byśmy razem szli przez trudności i kroczyć tak... — przerwał, puszczając pysk jej brata. Koniczyn otrząsnął się I wyprostował, spoglądając niepewnie w stronę kolegi.
Senna Łapa wyglądał jak zbity, brudny, zaniedbany i czarny pies. I nie dziwił się mu; Koniczyn sam w tej chwili wyglądał, jakby przechodził przez dziesięć załamań nerwowych w tym samym czasie. Senna Łapa gdzieś uciekł, zapewne wyładować swoje emocje, pozostawiając rodzeństwo klanem podzielone.
Uszy siostry spłaszczyły się przy głowie. Spojrzała w bok.
— Wiem, że nie jest wam łatwo — zaczęła ostrożnie. — Mnie też nie. Ale… Tam jest o wiele lepiej. Nikt się ze mnie nie śmieje i każdy kocha wodę! Mogę pływać, bawić się z innymi uczniami, którzy też kochają wodę… To coś, czego pragnęłam… Przepraszam, ja naprawdę kocham i ciebie i mamę, brakuje mi Snu- Sennej Łapy, tylko… — zawahała się, spoglądając niepewnie w oczy brata. — Ja nie chcę tam wracać…
— Zejdź mi z oczu.
I tak rozeszli się. Każdy poszedł w innym kierunku.
Senna Łapa, kocur, który właśnie stracił swój obiekt westchnień; Koniczynowa Łapa, brat obiektu westchnień Sennej Łapy, którego serce rozbiło się na nieskończoność kawałków; na końcu jego siostra — według Koniczyna — wszystkiemu winna, Niezapominajka, teraz już Niezapominajkowa Łapa, skoro miała czelność przyjść na zgromadzenie w tę samą noc, co on.

.·:*¨༺꒷♡꒷༻¨*:·.

Po powrocie nie zamienił ani jednego słowa ze swoim towarzyszem na zgromadzeniu.
Koniczynowa Łapa musiał to wszystko przespać. Musiał odpocząć, choć nie miał natłoku myśli; bardziej powtarzające słowa, które nie dawały spać wilczemu uczniowi. Ukojenie znalazł w zapachu Sennej Łapy, który wcześniej stworzył dla Niezapominajki i zmoczył całe posłanie po dowiedzeniu się, że siostra Koniczynka nie wróciła z lasu. Młodszy myślał, że dobrze będzie się w nim spało, ale po zgromadzeniu miał ochotę rozszarpać swoje legowisko i zrobić go od nowa z czystszego mchu.
Nie chciał spać w posłaniu siostry zdrajczyni.
,,Nie, nie mów o tym Nikłej Gwieździe!” — dzwoniło w jego uszach, gdy przymykał oczy.
Brzmiało jak zachęta, jak… wyzwanie, którego podejmie się jutrzejszego ranka Koniczynowa Łapa.
Zasnął ukojony zapachem posłania, a na jego pysku uformował się złowieszczy uśmiech, zapewne coś knujący w niedalekiej przyszłości.

.·:*¨༺꒷♡꒷༻¨*:·.

Tak upłynęło mu kilka spokojnych, rutynowych dni i zapłakanych nocy, które spędzał na rozpamiętywaniu swego pierwszego zgromadzenia. Myślał o powiedzeniu temu Nikłej Gwieździe, ale jakoś zawsze o tym zapominał lub coś krzyżowało mu plany.
Tego ranka został obudzony przyjemnym ćwierkaniem ptaków. Było wcześnie, o wiele za wcześnie. Każdy uczeń jeszcze spał, zapewne śniąc o udanych łowach bądź o wielkich bitwach. Niestety, Koniczyn nie należał do nich; jemu śniła się zazwyczaj nicość, dopiero po przebudzeniu zaczął snuć o przyszłości, o zostaniu przywódcą lub… o przywróceniu matce ukochanej córki.
Koniczynowa Łapa rozciągnął się, ziewając przeciągle. Wytarł zaropiałe oczy o mech w legowisku, a następnie powoli wyszedł. Spojrzał jeszcze przez bark na śpiących towarzyszy, można było dojrzeć jak się wahał i ciężko zastanawiał nad czymś ze smutną miną. Pokręcił głową, odwracając spojrzenie I skierował się po cichu w stronę legowiska przywódcy.
Stanął przed wejściem. Nabrał dużo powietrza w policzki. Poradzę sobie, pomyślał. Zmrużył oczy zdeterminowany, a następnie pewnym krokiem spróbował dojść do upragnionego celu…
Tylko po to, aby uderzyć w pierś Nikłej Gwiazdy.
— Co tu robisz, Koniczynowa Łapo? — zapytał ochrypłym głosem.
— Ja… — cofnął się, zaskoczony. — Chciałem z tobą o czymś porozmawiać, tak — powiedział nieco pewniej, spoglądając przywódcy w oczy.
Nikła Gwiazda uniósł jedną brew w zaciekawieniu.
— Zatem mów, Koniczynowa Łapo — zażądał starszy, siadając przed wejściem i liżąc łapę.
Koniczynowa Łapa przełknął ślinę, czując ciepło na policzkach i burzę w brzuchu. Czyżby się stresował? Nie miał czym! Robił dobrze! Oczywiście, że tak! Mama już nie będzie płakać za Niezapominajką, bo będzie tuż obok niej! A Sen… będzie przeszczęśliwy jej powrotem!
Pozytywne myśli dodały uczniowi pewności siebie.
Odchrząknął, zaczynając ostrożnie, powoli:
— Niezapominajka, a raczej już Niezapominajkowa Łapa, żyje i ma się dobrze, Nikła Gwiazdo.
— Kontynuuj.
— Na moim pierwszym zgromadzeniu spróbowałem wtopić się w tłum kotów. Natrafiłem na koty Klanu Nocy, a tam… znalazłem ją. To nie Klan Klifu się zemścił i to nie dzikie dziki, Nikła Gwiazdo. To… to Klan Nocy nam ją odebrał. — Jego oczy się zaszkliły. Popatrzył z bólem na przywódcę.
— Skąd wiesz, że to ona, Koniczynowa Łapo? — Zmarszczył brwi, patrząc na ucznia.
Koniczynowa Łapa czuł się jak na przesłuchaniu, jakby jego również przesłuchiwali czy nie zabił dawnej przywódczyni, Sosnowej Gwiazdy. Ponownie głośno przełknął ślinę, patrząc z obawą na starszego kota.
— Wiem, że to była ona. Wszędzie rozpoznałbym te niebieskie kwiaty na jej futrze i wydłużony pyszczek. Nie mogłem do niej podejść, bo przejście zagrodziły koty z Klanu Nocy i później nie mogłem jej znaleźć. Mimo wszystko jestem pewny, że była to Niezapominajka, Nikła Gwiazdo. Powinniśmy ją zabrać z powrotem do Klanu Wilka.
Koniczynowa Łapa mówił twardo, szybko, próbując sprawić wrażenie pewnego siebie i o swoich przekonaniach; Niezapominajka musiała tu wrócić. Nie tylko dla niego, ale dla innych; dla Lodowej Sałaty, ich mamy; dla Sennej Łapy, ich… cóż, ,,przyjaciela”.
Nikła Gwiazda przez chwilę go obserwował, prawdopodobnie analizując słowa młodziaka i zastanawiając się nad dobraniem słów.
— Proszę… — wyszeptał prośbę Koniczynowa Łapa drżącym szeptem, zwieszając głowę.
Nikła Gwiazda odchrząknął, a uczeń od razu na niego spojrzał.
— Współczuję ci z powodu utraty siostry, Koniczynowa Łapo — zaczął. — Jednak nie mamy pewności, że na pewno żyje. Może to była inna kotka, a ty po prostu ją pomyliłeś — mówił ostrożnie.
Koniczynowa Łapa miał wrażenie, że coś się w nim gotowało. 
,,Przecież ona żyje! Jestem pewny!” — pomyślał. —  ,,Czemu Nikła Gwiazda nie wierzy mi? A może on jej nie lubił? Albo jest zbyt leniwy! I głupi, tak!”
— Nie! — syknął rozwścieczony uczeń. — Ona wciąż żyję! Zapewniam! — dodał zdesperowany. — Ona jest w Klanie Nocy! Odebrali nam ją! Odzyskajmy ją! — mówił nerwowo, patrząc gniewnie w oczy kocura. Nikła Gwiazda wyglądał na zaskoczonego, ale się nie poruszył. Zmarszczył nos, wstając gwałtownie z miejsca. Przysunął się niebezpiecznie do Koniczynowej Łapy, który cofnął się, widocznie przestraszony.
— Nie — warknął twardo Nikła Gwiazda, następnie spoglądając na niego z góry. — Nigdzie nie pójdziemy, nikogo nie zabierzemy — dodał, mrużąc oczy. Patrzył na skulonego kocurka, nerwowo przesuwając po nim gniewnym spojrzeniem. — To jest rozkaz — dodał ciszej, podkreślając swoje przywództwo. Przesunął się w bok, bacznie obserwując Koniczynową Łapę.
— Zejdź mi z oczu — burknął do ucznia, który przytaknął i czmychnął. Nikła Gwiazda ziewnął przeciągle, a następnie spojrzał na przód i zaczął odchodzić w swoją stronę, znikając z pola widzenia poszkodowanego ucznia.
Koniczynowa Łapa chciał płakać, chciał ponownie spróbować przekonać Nikłą Gwiazdę, że Niezapominajka wciąż żyje, ale nie mógł. Miał wrażenie, że coś w nim pękło. Nadzieja, że znowu jego rodzina będzie blisko? Pragnienie i determinacja? Być może wszystko w jednym pęknięciu.
Koniczynowa Łapa uciekł w głąb legowiska uczniów, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Czuł wszystko i nic.
— Głupi przywódca! Głupi klan! — mówił do siebie. Spojrzał nerwowym spojrzeniem na posłanie, które pachniało nim i wykonawcą. Świerzbiły go kły i łapy. Mimo tego opamiętał się, końcowo zasypiając w mokrym od jego smutków posłaniu.
Na treningu przysypiał, a Krucze Pióro tego dnia dawał popalić; zapewne przez to, że jego jakże dobrej Kocankowej Łapie coś się stało. A podobno jego brat, Warczący Lis, zdechł od lisa. I Koniczynowa Łapa, w głębi duszy, bardzo się tym radował; sądził, że należało się Krukowi. Należało im się wszystkim; Nikłej Gwieździe, mentorowi, Kocankowej Łapie, Warczącemu Lisowi i… Niezapominajkowej Łapie. 
,,Niech się tapla w tym bagnie zwanym Klanem Nocy, nie chcę już się w to wtrącać” — pomyślał z nienawiścią. — ,,Jest głupią egoistką, nie moją siostrą. Może ojciec też taki był i po nim odziedziczyła nielojalność?”
Dużo myślał, że aż się zamyślił jednej chwili podczas wspinaczki na jabłonkę. Spojrzał w dół I zbierało mu się na wymioty. Wziął szybko powietrze w policzki i spojrzał na przód, próbując nie patrzeć w dół. ,,Dam radę, dam radę” — powtarzał sobie w myślach, wspinając się na sam czubek. Kosaćcowa Grzywa kiedyś mu palnął raz, że tu zginął jego przyjaciel, Zabłąkany Omen. Bał się, że też mógł tak skończyć, pokonany przez byle jakie drzewo, co wydaje kolorowe owoce.
Dotarł na szczyt! Przełknął ślinę, mrużąc zdeterminowany oczy i uśmiechnął się łagodnie, czując podmuch wiatru. Teraz musiał zejść…
Obejrzał się przez ramię, widząc na ziemi dobrze znanego, czarno-dymnego kota. Nie wyglądał na zadowolonego, ale możliwe, że tak już bywa w rodzinie ponurych, mrocznych kotów; choć rodzicielki Kruczego Pióra wydawały się w porządku.
Miał nadzieję, że na takich treningach niczego sobie nie uszkodzi. Chociaż obawiał się, że to prędzej mentor złamie mu kręgosłup niż do tego dojdzie, zważając na jakże rewelacyjny humor mentora.

[2662 słów + wspinaczka na drzewach]

[przyznano 53% + 5%]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz