BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Cicha Łapa x Lwia Paszcza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Cicha Łapa x Lwia Paszcza. Pokaż wszystkie posty

20 stycznia 2024

Od Lwiej Paszczy CD. Ciszy (Cichej Łapy)

Naprawdę problematyczne kocię im się trafiło. I do tego takie głupie. Ale cóż się dziwić, skoro jej matką była szylkretkką, a ojcem był nierudy. Posiadała skażoną krew i nie ważne czy by zmieniła swoje zachowanie względem Lew, ruda przenigdy nie uzna jej za Burzaka. 
— Liderka każe. Poza tym kodeks nakazuje zajmować się takimi niewdzięcznymi pasożytami. Ale co ty możesz wiedzieć, przybłędo... — spojrzała się na kocię z odrazą, że też ją, a nie Północ zdobiło częściowo rude futro — Czeka cię sporo nauki, jeśli nie chcesz się ośmieszać co kroku. A i spróbuj zrobić coś swojej siostrze to... — urwała dostrzegając Kwiecisty Pocałunek z powrotem wchodzącą do żłobka, najwidoczniej jej złe samopoczucie nie wymagało dłuższego pozostania w legowisku medyka, tylko spożycia ziół
— Już jestem, Lwia Paszczo. — oznajmiła wieczna karmicielka uśmiechając się do rudej — Dziękuję, że zechciałaś ich popilnować.
— To drobiazg. W końcu są takie urocze — mówiąc to zdobyła się na uśmiech, po czym spojrzała się na Ciszę, która ponownie szykowała się do zatopienia zębisk w rudej kicie wojowniczki. Chcąc jej po raz kolejny uniemożliwić próbę, podniosła się z siadu i skierowała kroki w stronę niebieskiej kocicy — To sama przyjemność do nich zaglądać i patrzeć co z nich wyrośnie. Powinnaś jednak zabrać Ciszę do medyków. Sądzę, że mogła się zarazić wścieklizną za czasów bycia samotniczką — rzuciła na odchodne opuszczając żłobek

***

skip, akcja się dzieję po śmierci Płonącej Pożogi, ale jeszcze przed napływem samotników


Z całego serca żałowała, że nie trafiła do kociarni w czasie kiedy świeciła ona pustkami, jak to miało miejsce za czasów jej narodzin. Wtedy przez trzy tygodnie wraz z matką i rodzeństwem miała całe legowisko dla siebie, a teraz nie dane jej tego było mieć. Musiała spędzać czas w towarzystwie Kury i jej paskudnych kociąt oraz paskudnych znajd, których sama nawet matka się brzydziła podrzucając je patrolowi. Skoro nawet matka ich nie chciała to czemu oni mieli się nimi zajmować, nie rozumiała tego.
Obecność tylko rudego niebieskookiego kociaka była w miarę do zniesienia, pomijając fakt, że jak nic był spokrewnione z tym zdradzieckim Hiacyntem. Ubolewała nad tym, że nierude kocice się nim zajmowały, na pewno to z ich winy drugi kociak zmarł, jednak nie wygłaszała tego na głos. Rzucała tylko wyniosłe spojrzenia Kurzej Pogoni, kiedy ta banda nierudych pomiotów hałasowała w kociarni, robiąc w niej istny bałagan. To było tak żałosne, że nie potrafiła nad nimi zapanować; jednak taka natura nierudych pomiotów, które same swoimi istnieniem przynosiły wstyd. Nie mogła się doczekać dnia, kiedy opuszczą kociarnie i nie będzie musiała widzieć ich paskudnych pysków. Chociaż przez parę księżyców w żłobku zapanuje cisza.
Zaskoczona uniosła głowę, gdy w wejściu do żłobka dostrzegła niebiesko-kremowo-białe futro kocicy, którą jeszcze nie tak dawno temu sama przyniosła do klanu. A dopiero co parę dni temu poinformowała swojego brata, że na całe szczęście nikt nie zakłóca jej spokóju. Wątpiła, że ta przybłęda sama z siebie postanowiła złożyć wizytę królowym. Sama Kurza Pogoń nie wyglądała na zadowoloną z obecności szylkretki; wręcz natychmiast zawołała do siebie swoje dzieci, Krówke i Kózka. Na pysku rudej, gdy to zauważyła pojawił się lisi uśmiech. 
Dzięki temu, że jej dzieci znajdowały się wtulone w jej bok od ściany, nie musiała zbytnio ich skrywać przed żółtym spojrzeniem szylkretki. Nie chciała, aby niebieska mogła czerpać radość, że Lew trafiło się kocię, które nie było w pełni rude. Cisza była intruzem w kociarni, a mimo to dość pewnym krokiem weszła w głąb legowiska. Odłożyła, czy też lepszym stwierdzeniem było powiedzieć, że rzuciła piszczkę tuż przed Lew, która bacznie obserwowała uczennicę. Przeniosła spojrzenie na posiłek, który dostarczyła jej kotka. Tak jak myślała, marna piszczka, ale czego można było się spodziewać po Cichej Łapie. Lwia Paszcza nie miała jednak zamiaru spożywać zająca, w obawie, że ta przybłęda mogła coś do niego dodać; zwierzynę przyjmowała tylko od swoich bliskich. Wciąż pamiętała co szylkretka jej życzyła, gdy była tylko małym kociakiem. A przezorny zawsze ubezpieczony. 
— Coraz bardziej przypominasz swoją matkę... I nie, to nie komplement, Cicha Łapo. — podjęła, gdy szylkretka już miała się odwrócić, zapewne chcąc jak najszybciej opuścić kociarnie. — Właściwie czy tamta kocica powinna nosić miano matki, bo w końcu co z niej była za matka. — zakpiła ze zmarłej samotniczki, mówiła to bardziej sama do siebie niż do uczennicy, a z jej gardła wydobył się pomruk z nutką rozbawienia. — Nie potrafiła wam zapewnić dobrych warunków na start. Zero wyobraźni, pewnie jej pająki zasnuły mózg i dlatego związała się z kimś pokroju twojego ojca. Patrząc na to w jakich czasach przyszłaś na świat wychodzi na to, że twoi rodzice raczej nie planowali powiększać rodziny... Gdyby udało jej się przeżyć, z chęcią bym się w tej chwili z nią podzieliła cennymi radami dotyczącymi tego jak powinna zająć się własnymi kociętami — zaśmiała się. Gdyby mogła cofnąć czas, nie pozwoliłaby, aby jej brat, siostra czy Drozdowy Szept zauważyli kocięta w wysokiej trawie. Postarałałaby się ich tak zagadać i nakłonić do szybkiego powrotu, bo przecież jej brat był ranny i wypadało mentorkę godnie pochować, to nie mogło czekać... a poniżej by wróciła w to samo miejsce i jeśli te paskudy dalej by kręciły po ich terenie zakończyłaby ich żywot pozbywając się zmartwienia. — Powiedz mi, co cię takiego trzyma w Klanie Burzy, Cicha Łapo. Twoja siostra odeszła, rodziców też już nie masz... Nie masz tu już nikogo. Nikt za tobą nie przepada, bo jesteś córka morderców, a w naszym klanie panuje zwyczaj, że pamiętamy grzechy przodków. — mówiąc to zerknęła na bura królową, mając nadzieję, że ta nie zapomniała, że rodzice tej przybłędy zabili jej siostrę. Powinna, więc ją nienawidzić, bo z tego co zauważyła podczas wspólnych treningów z Iskrzącą Burzą, ich mentorki, będące również siostrami wydawały być ze sobą blisko, może nie tak jak rude, ale w jakimś stopniu były. — Myślę, że powinnaś być już daleko stąd, skoro to my jesteśmy tymi "złymi". Chyba, że w końcu pragniesz przyznać, że się myliłaś i jedynymi, których powinnaś nienawidzić jest dwójka głupców, będąca twoimi rodzicami, bo to nam zawdzięczasz o wiele więcej niż im — uśmiechnęła się pogardliwie do szylkretki, której coś długo szedł ten cały trening. Lew w jej wieku była już wojowniczką, i to jeszcze na sporo przed tym feralnym zgromadzeniem, po którym wraz z bratem została ukarana i na powrót stała się uczennicą.

<Ciszo? Proszę wybombiać z klanu, duża jesteś to się nadajesz już na samotnika> 

05 października 2023

Od Ciszy Do Lwiej Paszczy

 Rude kulki futra, które przychodziły do żłobka, denerwowały ją bardziej, niż chciałby się przyznać. Najbardziej ta, którą zwali Lew i która gloryfikowała głupie zachowanie jej siostry. Uwielbienie kotów z Klanu Burzy było zwykłą głupotą, idiotycznym zachowaniem. Przecież to oni doprowadzili do tego, że nie miały one rodziców. To przecież oni, wraz z tym głupim Drozdowym Szeptem, zabili na ich oczach mamę Błyskotkę i tatę Ciernia, a gdyby jeszcze tego było za mało, to wyrządzili krzywdę kotce, która się nimi zajmowała. Kwiecisty Pocałunek poinformowała dwójkę kocic, że musi iść medyka i opuściła żłobek. Z pewnością te rude mysie bobki stały za tym! Innego uzasadnienia nie było. Poczekała, aż Lew skupi całą swoją uwagę na Północy, a gdy tak się stało, rozpoczęła swój plan. Skradła się do kotki, po czym skoczyła na jej ogon.
 - Giń poczwaro! Za morderstwo rodziców i zranienie miłej kotki! - Zasyczała Cisza, wbijając swoje kły w rudy ogon kocicy. Sprawiało jej to więcej satysfakcji niż gryzienie ogona tego liliowego ucznia. Tu przynajmniej miała podstawy, aby to robić. - Miałaś iść i nie wracać! Nigdy! I-I miałaś wziąć Północ ze sobą!
 Wojowniczka zmierzyła wzrokiem wyszczekańca, który uczepił się jej ogona zębami. Była ciekawa czy ktoś jej podsunął ten pomysł, czy kocię było samo z siebie aż tak zepsute, by wpaść na tak bardzo głupi pomysł.
 - Znaj swoje miejsce przybłędo. - Otwartą łapą uderzyła kocię, chcąc, aby znalazło się jak najdalej od niej, nie chcąc zostać przez nią pobrudzoną, co niestety już się stało. - Jesteś naprawdę zabawna. Powinnaś być mi wdzięczna, że Cię nie zostawiliśmy i że nie podzieliłaś losu swoich, pożal się rodziców. W szczególności po tym, jak twój tatuś zabił członkinie naszego klanu…
 Kocica wystawiła język w stronę wojowniczki, słysząc jej słowa.
 - Tak właśnie interesuje mnie twoje głupie zdanie. - Powiedziała szylkretka. - Gdy tylko miła Pani wróci, powiem jej, że mnie bijesz i grozisz mi śmiercią. - Przerwała na chwilę, po czym znalazła się przy kotce i ponownie wbiła swoje kiełki w jej ogon. - Jesteś tak głupia, jak ma siostra, a niżej nie da się upaść. I w życiu nie będę Ci wdzięczna, bo za co? Za to, że pozbawiłaś mnie dwójki rodziców i mnie tu uwięziłaś?! Jesteś śmieszna!
 - Ja cię nie biję kochana. Chyba nikt Cię jeszcze nie uderzył, skoro zwykłe odepchnięcie uważasz za bicie... Ty mała!
 Zirytowana przycisnęła łapą kociaka do ziemi, gdy ten znowu uczepił się jej ogona, na co kociak tylko pisnął głośno.
 - Posłuchaj mnie uważnie. Głupia to jesteś ty. A twoja siostra jako jedyna z waszej rodziny posiada mózg i go używa. Powinnaś brać z niej przykład. - Zerknęła na Północ, uśmiechając się do niej, po czym puściła Ciszę i unosiła ogon do góry, by uniemożliwić jej ponowne ugryzienie. - Pozbyłam się dwójki wrogów, którzy zagrażali mojemu klanowi, a przede wszystkim mojemu bratu i siostrze. Skoro dla ciebie tak ważna jest rodzina, powinnaś mnie zrozumieć... a czy uwięziłam? Ciszo... Ty mnie obchodzisz tyle, co zeszłoroczny puch, bo wiem, że z córki mordercy nie będzie żadnego pożytku. Każdy tak uważa i każdy widzi twoje zapędy. Więc bądź tak łaskawa i bądź cicho! - Prychnęła. - Naucz się pokory i nie przysparzaj problemów Kwiecistemu Pocałunkowi. Biedna ma swoje lata i tylko brakuję tego, byś ją zawczasu wykończyła…
 Kocica prychnęła cicho pod nosem. Czemu miałaby być taka głupia jak jej siostra? Tylko aby zadowolić jakiś sierściuchów? To nie miało żadnego sensu.
 - Nie nazywaj tatę Ciernia w ten sposób! - Syknęła, uderzając kotkę swą łapą. - Nie znałaś go i nigdy nie poznasz, jaki był świetny, więc nie masz prawa go oceniać! Gloryfikujesz najgorsze zło, jakie istnieje na tym świecie, czyli siebie i popierasz, gdy ktoś robi to samo. To nie ma sensu! Powinnaś skończyć martwa zamiast tej twojej nierudej mentorki!
 - I kto tu komu życzy śmierci? - Rzuciła rozbawiona, korciło ją naprawdę by spuścić manto kociakowi, a jeszcze lepiej, żeby zrobiła to Ziębi Trel. Wtedy raz-dwa przybłęda nauczyłaby się zachowania. - Tatuś Cię nie potrafił wychować, ale na szczęście umarł i kto inny się tym zajmie. Masz szczęście, i to wielkie. Może coś jeszcze z Ciebie będzie. Tak się składa, że idealnie nadajesz się do kopania tuneli. Bo tak tryskasz energia i machasz łapkami... Szkoda by twoje umiejętności się zmarnowały.
 - Nie mam szczęścia, bo trafiłam na taki mysi móżdżek jakim jesteś ty! - Uderzyła łapą w ziemię. - I nie jestem kretem, aby kopać głupie tunele pod ziemią. Może i tobie się podobają, jednak nie musisz przenosić ich na mnie. Jestem przekonana, że twoje futro wygląda cudownie, gdy rzucisz się w błoto i nie przekonasz mnie, że jest inaczej.
 - Ja nie wymuszę… - Przynajmniej nie teraz, w końcu nie miała takiej władzy. - …ale inni na pewno wezmą to pod uwagę, jak im powiem o twoich zdolnościach. Będziesz miała w końcu dług wdzięczności do spłacenia za to, że dzielimy się z tobą jedzeniem, pasożycie. - Ziewnęła znudzona, tym jak Cisza się produkowała. - Północo, a ty co sądzisz? Cisza nadaję się na kreta, prawda? Przynajmniej wtedy powinna być cicho, bo inaczej gleba jej wpadnie do buzi.
 Wzrok kociaka powędrował na niebieską kotkę, do której zostało skierowane pytanie. Mimo iż wiedziała, że ta bez większego namysłu poprze kocicę, to w jej głowie pojawił się płomyk nadziei, że będzie inaczej. Może wreszcie kocica zacznie wyciągać wnioski, a nie iść ślepo za nieznaną jej kocicą.
 - A tylko się waż. Jedno złe słowo, a nawet Kwiecisty Pocałunek mnie nie powstrzyma przed tym co zrobię. - Rzuciła w stronę w Północy, a zaraz jej wzrok powrócił na wojowniczkę. - A ty się nie wtrącaj! Nikt Cię tu nie chcę, więc możesz już iść robić swoje wojownicze obowiązki gdzieś indziej! Nie jesteś karmicielką, aby siedzieć tu z nami od wschodu do zachodu słońca i dłużej. Idź kopać swe tunele i nie wracaj tu więcej.
 - Nie będziesz mi rozkazywać. Pomyliło ci się coś, koteczko. I to tak porządnie... - Prychnęła, spoglądając na kocię spod zmrużonych powiek. - Zapamiętaj raz i porządnie, że to Ciebie tu nikt nie chce. Nawet twoja siostra, która doprowadzasz do płaczu i ją straszysz... Kwiecisty Pocałunek również na ciebie się skarży, nazywa Cię złem wcielonym. Biedna, pewnie żałuję zmiany rangi, bo musi się użerać z takim niewdzięcznym pasożytem. - Zerknęła w stronę wyjścia, mając nadzieję, że kocica zaraz sama wróci i ją uwolni od rozmowy z tym mysim móżdżkiem.
 - W takim razie może się nami nie zajmować. Nikt jej tego nie każe, więc może sobie wrócić do bycia wojownikiem i nas zostawić. I ty możesz też wziąć z niej przykład, a nie zadręczać kocięta swoją propagandą. - Uderzyła zła ogonem w ziemię. Jak jej siostra mogła zadawać się z kimś takim jak ta niemiła kotka? Jedyne co robiła, to przychodziła do żłobka i ją wkurzała.

Wyleczona: Kwiecisty Pocałunek
<Lewku?>