BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Orzechowy Zmierzch x Zanikające Echo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Orzechowy Zmierzch x Zanikające Echo. Pokaż wszystkie posty

30 grudnia 2021

Od Orzechowego Zmiech Zanikającej Łapy (Zanikającego Echa)

*skip do 3 księżyca Pory Opadających Liści*

 Czarny, smukły kształt przeleciał między gałęziami drzewa. Orzechowy Zmierzch podniosła głowę i spojrzała na uciekającego ptaka, zapewne spłoszonego przez uczniów bawiących się po drugiej stronie rzeki, niedaleko obozu. Zamrugała, otrząsając się z rozmyślań. Najwidoczniej znaleziony przez nią na zalesionej plaży nie był taki spokojny. Spojrzała na wygładzoną przez wiatr powierzchnię wody. Pod jej przeźroczystą taflą pływały nieduże ryby, swym zapachem zachęcające do złapania i skonsumowania.
 Jednak wojowniczka nie była głodna. Pacnęła łapą o rzekę, rozpryskując kropelki wody i płosząc ryby. Niespodziewanie za jej grzbietem rozległ się szelest; kocica sztywno wstała i napuszyła bardziej ogon.
- Jest ktoś tam? - syknęła ostrzegawczo, wolno ruszając w stronę dźwięku - Wyjdź!
 Zastrzygła łaciatymi uszami, gdy źródło dźwięku przesunęło się w krzewy obok. Stała wręcz obok, ale węch znów płatał kotce figle i nie mogła zidentyfikować zapachu.
 Po chwili zza liści wyskoczyła młoda sikorka, czarnymi oczkami wpatrując się w Orzechowy Zmierzch.
- Oh - miauknęła - To tylko ty.
 Ptaszek niezgrabnie zatrzepotał lewym skrzydłem; drugie pozostało w bezruchu, wygięte pod dziwnym kątem.
- Czemu nie latasz, co? - parsknęła.
 W mgnieniu oka jej masywna sylwetka dopadła stworzątko, a na ziemię spadło kilka piórek. Vanka upuściła już martwą sikorkę na ziemię i zagarnęła je łapą. Po chwili namysłu trzy wetknęła sobie w futro na szyi, a resztę zostawiła. 
 Zabrała upolowanego ptaka i przecisnęła się między krzewami.

*Skip do teraz*

- No ale Echo... - zaczęła - Wyjdziesz ze mn-
 Przerwała, gdy poczuła dotyk pewnego czarno-białego ogona na swoim barku.
- Proszę, zostaw ją w spokoju - miauknął cicho Niezapominajkowy Sen, a kocica jeszcze raz spojrzała na trzęsącą się na posłaniu wątłą wojowniczkę.
 Orzechowy Zmierzch ze ściśniętym gardłem skinęła głową i bez słowa odwróciła się. Chwiejnym krokiem wyszła z legowiska, po czym - biegiem - rzuciła się w stronę lasu. Zamaszystymi ruchami łap przepłynęła przez rzekę i wpadła w krzaki.
 Po jej napuszonym futrze na polikach popłynęły łzy. Szylkretowa nie mogła znieść myśli, że jej własna córka się jej boi.
Co ja robię nie tak..? - pomyślała rozpaczliwie - Co?!

<Zanikające Echo>

12 września 2021

Od Zanikającej Łapy Cd Orzechowego Zmierzchu

Dawno temu
Jęknęła cicho. Nie chciała takich czułostek. A na pewno nie ze strony matki. Przecież… Orzechowy Zmierzch była morderczynią. 
Nie chciała być z nią blisko. 
Nie chciała zabijać jak wyżej wspomniana. To jest bardzo złe, a ona chciała być dobra. Niby momentami była kochającą mamą, ale jednak. Już sobie zdała sprawę z tego, że musi uważać. Jakiś większy kontakt z kotką jeszcze źle się skończy. 
Bała się jej. 
Bała się, że znowu zamorduje. 
Odsunęła się od zdumionej rodzicielki. Orzech była straszna. Zabiła. A ona była jej córką. I to uczucie było przerażające. 
Zwinęła się w kłębek, nawet nie patrząc na to, jak jej matka wychodzi z westchnięciem. Odetchnęła z ulgą, jednak to uczucie błogości znikło, jak tylko Łasiczy Kieł znowu weszła do środka. 
- Ładnie ze sobą wyglądacie. Morderca i jej córka. Uważaj, bo i twoje futro zostanie splamione czyjąś krwią- wyszeptała jej do ucha. Zadygotała zaniepokojona a czarno-biała się zaśmiała. 

***

Czasy teraźniejsze
Czemu wszyscy się nawzajem zabijali? Co tu się działo? Z każdym dniem, jej niepokój wzrastał. Jeden kot, drugi kot. Jedno ciało, drugie ciało. I ta nieprzyjemna aura. Treningi ze Skoczną Rybą wydawały jej się pełne napięcia, przez to uczucie niebezpieczeństwa. Do tego wszystko jej się przypominało. Śmierć Śnieżnej Chmury i kara. Czemu? Po prostu czemu? 
Lisie Łajno skończył w dole. Nie współczuła mu nawet jak wiedziała, jak to jest być odciętym od świata. Szczerze, on przynajmniej mógł spać. Zbożowa Gwiazda była dość łaskawa. 
Poplecznicy również źle skończyli. 
Tyle że to wszystko było sprawiedliwe. 
Nie potrafiła współczuć i po co miałaby to robić? Robili wiele złego a zdrajców spotyka kara.
Siedziała przed legowiskiem uczniów. Miała własne posłanie. Odzyskała imię. Rangę. A czego nie? 
Rodziny. Bo z nią nie potrafiła się dogadać. Omijała szerokim łukiem wszystkich, którzy byli z nią spokrewnieni. No może odliczając Rudzika. Jej kochany brat zawsze był najważniejszy. Stał się jasnym punktem w jej życiu. 
Usłyszała ciche kroki. Podniosła głowę i momentalnie struchlała. Orzechowy Zmierzch.
Nie, nie. Po prostu niech przejdzie sobie i nie zwróci na nią uwagę. Ale oczywiście musiała się dosiąść. Oddychała szybko, przebierała nerwowo łapami w podłożu. Skuliła się lekko i odwróciła wzrok.
Dość się zestresowała, ale co się dziwić?


<Orzech? >

17 sierpnia 2021

Od Orzecha (Orzechowego Zmierzchu) CD. Echa (Zanikającej Łapy)

 - No, niech ci będzie. Opowiem jeszcze coś. - mruknęła, drgnięciem wąsów zdradzając swe rozbawienie. - Lód rządziła nad porą opadających liści i nagich drzew, a ogień panował, gdy nadchodziły pory nowych i zielonych liści - miauknęła jeszcze - I robią to po dzisiaj. W czasie rządów Ognia jest ciepło, a podczas tych Lodu - zimno.

*Teraźniejszość*

Wróciła z polowania, w pysku niosąc małego wróbla i wiewiórkę. Pogoda dopisywała, tamtejsze popołudnie było suche. 
 Orzechowy Zmierzch odrzuciła zdobycz na stos, kierując swe kroki w stronę legowiska wojowników. Chciała odpocząć przed wieczornym patrolem, by nie wlec się na samiutkim tyle. Zastrzygła uszami, słysząc donośny krzyk dochodzący z okolic uczniowskiej dziupli. Podążyła w tamtą stronę, dostrzegając wystający zza korzenia zjeżony, czarny ogon. Otoczyły ją złe przeczucia.
- Co się tu- - miauknęła, zastygając w szoku. 
Przed jej oczami stały dwie kotki, jedna czarno-biała, druga szylkretowa.
- Łasiczy Kle, zostaw moją córkę. - warknęła wojowniczka stanowczo, zwracając na siebie uwagę obu kotek.
- Ooo, morderczyni się odezwała - odparła łaciata z chichotem, lecz odeszła do własnego legowiska. 
Czekoladowa vanka popatrzyła niepewnie za córkę, po chwili wahania podchodząc bliżej i liżąc ja po czole.
- Ja... przepraszam. - miauknęła zażenowana w stronę zielonookiej, która wbiła w nią pytające, dosyć niepewne spojrzenie. - To wszystko moja wina. Gdybym nie chciała zemścić się za waszą babcię... To nie miałoby miejsca. 

<Echo? Czas naprawić relację mrug mrug>

27 czerwca 2021

Od Echa (Zanikającej Łapy) Cd Orzecha (Orzechowego Zmierzchu)

Słuchała “opowieści” mamy z niejakim zainteresowaniem. Zazwyczaj puszczała mimo uszu takie bzdety, ale teraz zawrócenie głowy matce, było najwyraźniej owocne. W końcu intrygujące historie, nie wiadomo skąd wzięte, zajęły ją dostatecznie. Nigdy nie skupiła się na czymś bardziej, jak na tym czymś. Ogień? Lód? Słyszała, że coś takiego istniało. Ogień, palący i bezlitosny. Lód, mroźny oraz śliski. Ale co miało jedno do drugiego? Jedno było ciepłe, drugie nie? O to chodziło? Najwyraźniej, bo o niczym innym nie wiedziała. Mama wyglądała niczym w swoim żywiole. Opowiadała bardzo długo. Czemu nigdy nie otworzyła pyska by im przedstawić TAKĄ (czyli intrygującą) babeczkę? Ale to nie wszystko. Zakończyła zbyt wcześnie. Dowiedzieli się jedynie, że potem żyli w jednosi czy innym dziwnym słowie. Co to miało niby oznaczać! Aha, to była jednośĆ. Z tym Ć na końcu. Trudno było jej to dobrze wypowiedzieć. Przynajmniej tak sądziła, nie otworzyła do tej pory mordki co mogło świadczyć o chęci przemówienia. Mama widziała to nader rzadko. Do morderczyni miała respekt. Była niby troskliwa i te tego, ale… ZABIŁA. To słowo mówiło samo za siebie. Była zła. A do tego straszna. Zazwyczaj starała się trzymać jej z daleka ale nie potrafiła. W końcu, każdemu trzeba pomagać. Starała się wyrwać ze żłobka tylko dlatego, by jej pomóc. Wtedy szybciej by wróciła do kociarni a tam by się może lepiej poznali. Zrozumieli. Całą rodziną?
    Nawet nie zauważyła, kiedy jej mama wlepiła w nią zaciekawione ślepia. Nie lubiła jak ktoś się w nią tak wpatrywał. Było to nader rozpraszające i niemiłe. Puściła tą zniewagę bez zbędnych pretensji, ale potrząsnęła głową próbując pozbyć się niefajnych myśli. 
- Koniec? - powiedziała. To stwierdzenie mogło mieć kilka znaczeń. Albo pytanie czy to aby na pewno koniec, koniec z wyrzutem, koniec ze szczęściem. W jej przypadku, chodziło o pierwsze. 
- Powtórzysz? - miauknęła do niej Orzech, a Echo fuknęła cicho. Jak ona mogła! Czy… Naprawdę już nie potrafiła jej słuchać? Jak!? 
- Koniec? - szepnęła głośniej. Może jej chodziło o to, że powiedziała za cicho? Pewnie tak. Mówiła dość cicho ale dało się przyzwyczaić. 
- Tak. Już koniec.
- A co się stało? - zapytała? Powinna dodać jeszcze słowo "później" lecz nie chciało jej się powtarzać.
- Kiedy? 
- Później! - drążyła dalej. Jej mama musiała wiedzieć! Opowiadała bajkę, to niech określi co się z nimi jeszcze działo. Słowa "żyli w jednośCI" były dla niej niezbyt zrozumiałe. Była tylko kociakiem! Czego od niej oczekiwała? Że zrozumie górnolotne wypowiedzi dorosłych? 

<Orzech? Możesz dać skipa >

12 czerwca 2021

Od Orzecha CD. Echa

- Opowiesz bajkę?
- Nie teraz...
- Opowiesz... bajkę? - powtórzyła Echo.
Spojrzała w maślane oczy córki. Odetchnęła - nie było szans na odmowę, bo mała drążyła by temat w nieskończoność.
- No dobrze. - odparła, a w tym czasie przysunęli się też Rudzik i Rzeczka, czekając na rozpoczęcie historii - Żyła kiedyś kotka o sierści białej jak śnieg i oczach błękitnych jak lód. Bił od niej chłód, a ziemia pod łapami stawała się lodowata - ciągnęła, wczuwając się w rolę ''bajkopisarki'' - Kocica ta przemierzała lasy, łąki i doliny, gdyż według przepowiedni, po drugiej stronie rozległych terenów Klanu Mrozu miała spotkać innego kota, dzięki którego pomocy ustabilizuje pogodę, łącząc się z nim w jedność. Podróżowała długo, oglądając wiele wschodów i zachodów słońca. Przeżyła wiele śnieżyc, ulew i dni bez jedzenia. - opowiadała dalej, połowicznie zdając sobie sprawę, że reszta karmicielek i kociaków także przysłuchuje się jej historii - W końcu dotarła na miejsce, czyli do umownej granicy między Klanem Mrozu, a Klanem... - przerwała, namyślając się przez uderzenie serca - Ciepła. Od razu dostrzegła drugiego wybrańca, który także dopiero tam przyszedł. A był nim kocur, o futrze czarnym jak bezgwiezdne niebo oraz o oczach barwy ognia, błyskających pomarańczowymi iskrami. ''To ty jesteś drugim wybrańcem? Mam na imię Lód'' - zapytała towarzysza, przy okazji przedstawiając się. ''Tak, a moje imię to Ogień'' - odparł kocur. Po chwili dotknęli się nosami, unosząc w powietrze. Od tamtego czasu panowali nad pogodą jako Jedność.

<Córciu? Świetnie się bawiłam przy pisaniu xd>

23 maja 2021

Od Echa

  Ziewnęła lekko, powoli wstając z pozycji leżącej. Zaspanymi oczami spojrzała na żłobek przed jej oczami. Leżała obok taty. Jej futro ocierało się o jego sierść. Zaraz obok rodzeństwo. Poczuła nieprzyjemne burczenie w brzuchu. Chciała jeść. Za niedługo pewnie przyjdzie mama. Wtedy poprosi o jedzenie. Będzie mogła w spokoju wyssać z niej mleko. W ogóle, strasznie to brzmiało. Czy chcąc coś zjeść, robiła krzywdę rodzicielce? Mogłaby się zapytać o to, lecz obawiała się rozmawiać z tą niespokojną kotką. Orzech pojawiała się tak… Nagle. Rzadko. Wiecznie nerwowa, o ile można tak nazwać dosyć niepewne zachowanie. Bo ona się nie bała. Wyglądała na taką śmiałą. Aż nazbyt. Z przerażeniem uświadomiła sobie, że nie chciałaby mieć którejś z jej cech. Wolała siebie taką, jaka była, zupełnym przeciwieństwem kotki. Nie chciała także nawiązywać większego kontaktu z nią. Wyglądała na takiego kota którego powinna unikać. Co innego jej tatuś. Chciałaby mu pokazać co umie, być kimś w jego oczach. Zaimponować. Z Rudzikiem trzymała dobre relacje. Oboje nie odzywali się do siebie często, lecz to jej wystarczało. Rzeczka był kompletnie inny. Lekko zniesmaczona patrzyła na to, jak głosi swoje zdanie wszem i wobec. To była dobra postawa, ale on to robił źle! Nie krzyczy się nikomu w pysk. To niegrzeczne. 
      Zaniepokojona obróciła się w stronę dwóch pozostałych legowisk. W jednym jak się już przyzwyczaiła, był syn Ognistego Języka. Teraz doszli także nowi lokatorzy. Trójka czarno-białych kociaków. Od niedawna dopiero nauczyły się chodzić oraz rozmawiać, a już bała się tych przerażających istot. Patrzyli z niejaką wyższością, słuchali się starego dziada Borsuka. Sama nie wiedziała o czym prowadzą rozmowy, ale na pewno nie o czymś normalnym. Z nią tak rodzice nie rozmawiali, czy to dobrze? Raz czy dwa albo może trzy, Jabłko opowiadał im bajkę. Niestety nie mogła zaprzeczyć, nie był w tym jakimś mistrzem. Bo skoro kociak był brązowy, to czemu potem określał go jako "o futrze rudym, j-jak zachodzące słońce i ogień"?  Chyba miał sklerozę. Mogłaby opowiedzieć historię sto razy lepszą, ale po co skrzeczeć nad czyimś uchem bez większego powodu. Natomiast zdolności mamy nie potrafiła określić, nigdy nie opowiedziała żadnej opowiastki. Może powinna się jej zapytać, czy by mogła? Zżerała ją ciekawość. Musiała to zrobić. Całe szczęście, w tym momencie szylkretka właśnie wchodziła. Jak zawsze wymieniła czułe gesty z partnerem i odprawiła go do obozu. Sama położyła się tuż obok nich. Zmrużyła powoli oczy. Echo nie do końca była pewna, co pierwsze zrobi. Tatuś ich nie umył, da im w końcu jeść czy będzie biadolić jak to dużo brudu mają w futerku? Podreptała powoli i pierwsza zajęła miejsce przy matce. Już po chwili zaczęła energicznie ssać mleko. Jak tylko skończyła, już miała się położyć do snu. 
-Chodź, jeszcze cię umyję- powiedziała do niej Orzech, zabierając się za pielęgnację jedynej córki. Młodsza przez chwilę chciała się wyrywać, ale tym nie ułatwiłaby pracy mamusi. Już i tak tamta była cała w błocie, im szybciej weźmie się za nich, tym prędzej ona będzie mogła pokazać się w bardziej zadbane formie. 
- O-opowiesz b-b-bajkę?- pisnęła cichutko. 
- Nie teraz… - miauknęła powoli tamta. 
- O-opowiesz… B-bajkę? - drążyła dalej Echo. Nie chciała wkurzyć kotki, ale jej naprawdę zależało na historyjce. Zrobiła maślane oczy do swojej większej kopii. 


<Orzech? >