BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)
04 marca 2023
Od Gepardziej Łapy
01 stycznia 2023
Od Gepardziej Łapy
— Gepardzia Łapo! — zawyła liliowa. — Och, jak mnie ta łapa boli!
Spójrz tylko! — zawołała, wymachując jej kończyną przed nosem.
Wywróciła
oczami. Od rana słuchała skrzeczenia tej kotki. Uszy jej już więdły.
Lekko sobie obiła łapę, a skomli jakby złamała kręgosłup. Już ją jej
opatrzyła. Co jeszcze miała zrobić? Zatańczyć i zaśpiewać? Jeśli tak
miała wyglądać praca medyka, to ona podziękuje. Zakrzywiona Ość nie była
kocięciem, a ona jej matką.
— Rozumiem, ale dałam ci już lekarstwo,
musisz zaczekać, aż zacznie działać — wytłumaczyła jej niechętnie. — Nic
więcej nie mogę zrobić.
Liliowa przekręciła się na drugi bok i
sapnęła głośno. Nareszcie. Przynajmniej będzie ją słabiej słychać. Nigdy
wcześniej nie miała aż tak uciążliwego pacjenta. Wojownicy mieli o tyle
dobrze, że nie musieli brać udziału w takich sytuacjach. Nie musieli
wysłuchiwać czyjegoś lamentu. Jednak, czy chciała zmienić ścieżkę? Nie
miała pojęcia. To też nie wydawało się być wcale lepsze. Poza tym, było
już za późno. Była zbyt stara na taką zmianę. Zwiesiła po sobie uszy,
wodząc wzrokiem po podłożu. Czy tylko ona miała taki problem? Było z nią
coś nie tak? Z pewnością.
— Gepardzia Łapo — odezwała się Wiśniowa
Iskra, która skończyła segregować zioła. — Brakuje nam jagód jałowca.
Weź liść bluszczu i ich nazbieraj. Ja zostanę i zajmę się Zakrzywioną
Ością — oznajmiła, podchodząc do liliowej.
Wstała i skinęła łbem. No
chociaż to! Nie będzie musiała wysłuchiwać dalszych jej jęków i
rozprostuje sobie łapy. Sięgnęła po liść, na którym miała przenieść
jagody i pośpiesznie opuściła medyczne legowisko. W obozie tętniło
życiem. Przy legowisku wojowników siedziała jej siostra, która
rozmawiała z Tropiącym Szlakiem. Oboje się do siebie lepili, chyba każdy
widział już, że coś jest na rzeczy. Z pyska szynszylowej wydało się
miauknięcie. Kurza Pogoń spojrzała w jej stronę, lecz nic nie
opowiedziała. Niebieska gwałtownie wbiła wzrok w podłoże. Nie dziwiła
się jej. W końcu, kto chciałby w ogóle rozmawiać z taką pomyłką, jak
ona? Nie potrafiła nawet skończyć tego głupiego treningu. Westchnęła, po
czym opuściła obóz. Nie chciała tam dłużej być i płonąć z zazdrości. To
było cholernie niesprawiedliwe. Tak bardzo pragnęła szczęścia, a za nic
nie potrafiła go znaleźć. Nieustannie przed nią uciekało, nie
pozwalając się złapać, czy chociażby dotknąć.
Młoda medyczka
zadecydowała, że pokieruje się w stronę kamiennych strażników. Były to
obecnie w miarę suche tereny, dlatego też, sądziła, że znajdzie tam
poszukiwane jagody. Głowę jak zwykle ostatnio, zaprzątała jej masa
myśli. Nie potrafiła ich odgonić. Wcześniej zawzięcie z nimi walczyła, a
teraz? Pozwalała im zepsuć swój nastrój. Nie była w stanie rozwiązać
swojego problemu. Nikt nie przejmował się jej losem. Gdyby postanowiła
odejść i już nigdy nie wrócić do klanu, nawet by nie zauważyli. Nikomu
nawet nie przyszłoby do głowy szukanie jej.
Po jakimś czasie
męczącej wędrówki, dostrzegła krzewy z ciemnymi jagodami. Wreszcie.
Chodzenie na dłuższe przechadzki w takim upale to nie był dobry pomysł.
Żywszym krokiem skierowała się w ich stronę. Obwąchała je, chcąc być
pewna, że nie przyniesie do obozu jakiejś trucizny. Wszystko było z nimi
w porządku. Położyła liść bluszczu przy swoich łapach i zaczęła je
zrywać. Usłyszawszy nagły trzask, przestała zajmować się jagodami.
Nadstawiła uszu i rozejrzała się, jednak niczego nie spostrzegła.
Zrywała dalej, przestając się tym przejmować.
— Och, a któż to taki? — wydał się nagle pomruk.
Wypuściła
z pyska jedną z jagód. Co to było? Ktoś ją śledził? Ten głos nie
brzmiał znajomo. Jednocześnie wzbudził w niej niepokój, jak i zdziwił.
Kogo niby interesowałoby jej życie? Ktoś miałby ochotę za nią iść?
Zza
jednego z wielkich kamieni wyłonił się wysoki, bury kot. Miał na sobie
sporo blizn. Cholera. To z pewnością nie był nikt, kogo znała. Cofnęła
się do tyłu, strosząc się. Co ten kot w ogóle robił na terenach Klanu
Burzy? Jego wyraz pyska nie wskazywał na przyjazne zamiary. Wyglądał
wręcz, jakby chciał się na nią rzucić. Przecież nie potrafiła walczyć!
— Czego chcesz? — warknęła, wysuwając pazury. Wbiła wzrok w jego oczy.
Kocur podszedł bliżej, a ona jeszcze bardziej się odsunęła.
— Nie bój się — miauknął nagle. — Gdybym chciał cię skrzywdzić, już dawno bym to zrobił.
Zmarszczyła się. Nie była taka głupia. Ani ślepa. Przecież był mocno spięty. Nie wyglądał, jakby chciał z nią miło pogawędzić.
—
Nie pachniesz znajomo, a szwendasz się po terenach obcego klanu. Wiesz,
że za coś takiego mogłabym cię nawet zabić? — pogroziła szynszylowa.
Zielonooki
pokręcił łbem. Machnął ogonem i usiadł tuż przed Gepardzią Łapą.
Niebieska odeszła do tyłu. Co on od niej chciał? Już dawno by uciekła,
gdyby nie fakt, że zostawiła te jagody. A wrócenie się po nie równało
się z bliskim minięciem z tym dziwnym kotem. Będzie musiała coś
wymyślić.
— Naprawdę chciałabyś to zrobić? — odchrząknął głośno. —
Wybacz, to pozostałość po chrypie, którą ostatnio leczyłem. Jestem
nieszkodliwy. Tylko tędy przechodzę.
Nie wierzyła mu. Przymrużyła oczy. Znał się na ziołach? Przyznał właśnie, że leczył chrypę. Szpiegował ją?
— Polujesz na tych terenach? — rzuciła, trzepiąc ogonem w podłoże. Był mocno chudy. Może rzeczywiście nie robił szkód?
Pokręcił przecząco głową.
—
Nie — odparł. — Poluje na terenach niczyich. O to nie musisz się
martwić. Nie okłamałbym cię. Nie osłabiałbym czyjegoś klanu swoim
kosztem. Nie jestem złym kotem. A właśnie, powiedz, jak się nazywasz?
Rozmawiamy już chwilę, a dalej się nie dowiedziałem.
Mówić mu? Nie mówić? Z resztą, co miała do stracenia? I tak nikomu na niej nie zależało.
—
Gepardzia Łapa — sapnęła niechętnie. — Możemy później powrócić do tej
rozmowy. Muszę na chwilę wrócić do obozu — oznajmiła, wstając.
Wciąż
mu nie ufała, jednak, rozmowa z nim nie była taka zła. Wolała to, niż
słuchać wrzasków Zakrzywionej Ości. Po tym, jak emocje opadły, nie
wydawał się już taki groźny. Wróci tu. Może to będzie szansa na jakieś
urozmaicenie jej nudnego życia?
wyleczeni: Zakrzywiona Ość, Wiatr
30 grudnia 2022
Od Gepardziej Łapy
Im dłużej była na tym świecie, tym więcej pytań sobie zadawała.
Rozmyślała nawet nad pozornie prostymi, niewymagającymi zastanowienia
czynnościami. Wcześniej nie miała takiego problemu. Żyła tu i teraz,
potrafiła nieźle odpyskować, wręcz tryskała energią. A obecnie? Czuła
się wyprana z jakichkolwiek emocji. Ciągle wypełniała ją nieprzyjemna
pustka. Każdy dzień wyglądał dokładnie tak samo. Dni niczym się nie
różniły. Pobudka, posiłek, układanie ziółek, sen. I tak w kółko. Żadnych
urozmaiceń. Coraz częściej zastanawiała się, czy dobrze zrobiła
wybierając ścieżkę medyka. Z dziwnym uczuciem zazdrości patrzyła na
swoją siostrę, czy innych wojowników. Mieli taką... Swobodę. Byli
bardziej samodzielni. Mogli sami za siebie decydować i robić zupełnie co
chcą. A ona? Wiecznie była na smyczy u Wiśniowej Iskry. Poniekąd,
wstydziła się tego. Była traktowana jak jakiś kociak. Wychodzenie samemu
z obozu? Tylko po roślinki. Znalezienie sobie kogoś? Nie, bo medyk nie
może. Miała już tego dosyć. Gryzła ją myśl, że się marnuje. Czas leciał,
a ona wciąż niczego nie osiągnęła. Za jej siostrą już oglądały się
kocury, a ona siedziała w legowisku, stercząc nad jakimiś kwiatkami.
Czasami myślała o Aksamitnej Łapie, lecz czy to nie było głupie? Zapewne
miała już kogoś innego. Kto by nie lubił kogoś tak miłego i słodkiego,
jak ona? Pokręciła łbem. To idiotyczne. To klifiaczka, z którą
praktycznie nie ma kontaktu. Do tego, musiała wybrać sobie bycie tym
cholernym medykiem!
Zjeżyła się lekko. Myśli przygniatały ją z
każdej strony. Chciała się od nich uwolnić. Była już zmęczona. Dlaczego
po prostu nie mogła być szczęśliwa? Od wielu już księżyców nie czuła
radości. Tęskniła za kocięcymi czasami. Czy dało się uciec od tej
strasznej monotonności? Nie miała żadnego pomysłu. Czy miłość
rozwiązałaby jej problem? Czy marzyło jej się wysyłanie sobie całusków,
słodkie przezwiska, czy co gorsza chodzenie w krzaczki? Wątpiła.
Pragnęła w końcu poczuć się ważna. Znaczyć cokolwiek. Obecnie była tylko
głupią, nieważną uczennicą medyka. Gdy były obydwie, zawsze zwracali
się o pomoc do Wiśni. Nie do niej. Gdyby umarła, nikt by za nią nie
płakał. Nawet matka jej nie chciała. Była tylko problemem. Wbiła szpony w
ziemię, zalewając się łzami. Dlaczego w ogóle się urodziła? Z pewnością
była wpadką.
— Byłabyś w stanie dać mi zioła na katar? — usłyszała nagłe mruknięcie.
Otworzyła
szeroko oczy. Przy wejściu do legowiska spostrzegła Dzikiego Gona.
Kocur wyglądał na osłabionego. Czy podobnymi przypadkami miała zajmować
się już przez całe życie? Uciekła wzrokiem na podłoże, po czym skinęła
łbem. Podeszła do stosu i wzięła potrzebne jej zioło. Było ich już mało.
Będzie musiała uzupełnić stertę. Wiśniowa Iskra zapewne nie będzie mieć
czasu. Zajmowała się nową karmicielką. Powolnym krokiem ruszyła w
stronę rudego. Widział ją płaczącą! Ze wstydu nie była w stanie spojrzeć
mu w oczy. Z pewnością będzie uznawać ją teraz za beksę! Będzie jej
nienawidzić. Będzie z niej szydzić. Pragnęła uciec od tego wszystkiego.
Miała dosyć.
wyleczeni: Dziki Gon
[przyznano 5%]
13 listopada 2022
Od Gepardziej Łapy
29 października 2022
Od Gepardziej Łapy do Koniczynki (Koniczynowej Łapy)
12 października 2022
Od Gepardziej Łapy do Aksamitnej Łapy
16 września 2022
Od Gepardziej Łapy do Jelonka (Jeleniej Łapy)
Kocur szybko się rozejrzał na zewnątrz, po czym wypatrując Makową Furię, wskazał na nią łapką. — Ta pani — po czym kontynuował. — Czemu jesteś zła? Przecież to są baldzo miłe słowa...
Pociągnął noskiem, ocierając łezki łapką.
Spojrzał na nią nadal ze łzami w oczach.
31 sierpnia 2022
Od Gepardziej Łapy
Była z siebie bardzo dumna. Zapamiętała wszystko!
wyleczeni: Lisia Łapa, Głazowy Sus
14 sierpnia 2022
Od Gepardziej Łapy CD. Diamentu
Pamiętała, jak sama tutaj siedziała. Teraz mieszkały tutaj dwa inne kociaki.
— Witaj, Diament — odpowiedziała, przyglądając się młodej. — I witaj Jelonku — zawołała do rudego kociaka.
— Przyniesiesz mi coś do zabawy? — spytała, tuptając do niej wesoło.
Srebrna zatrzymała się przy jej długim, puchatym ogonie i zbliżyła do niego mordkę. Pociągnęła nosem i odskoczyła.
— Fuj, ale ty śmierdzisz! — wzdrygnęła się głośno. — No normalnie jak jakieś kupsko!
Machnęła ogonem i owinęła go wokół łap, chowając go przed córką Tygrysiej Smugi. Co ten dzieciak gadał? Jakie kupsko? Sama capiła kocięcymi odchodami. No dobra, może nie było tak źle, ale nie pachniała różami.
— Może ty też się umyj, co? Nie pachniesz wcale wspaniale, znajdź sobie inne zajęcie, niż komentowanie, jaki zapach mają starsze od ciebie koty.
Kocię aż usiadło z wrażenia. Zamrugało i uniosło wysoko ogon.
— Jesteś śmierdzielką, wytarzałaś się chyba w zgniłych piszczkach, brzydalko stara! — syknęła, opluwając się.
Szynszylowa patrzyła na żółtooką koteczkę z otwartym pyskiem. Taka spokojna wojowniczka jak Tygrysia Smuga była matką czegoś takiego?! To chyba niemożliwe.
Trzepnęła w ziemię ogonem i westchnęła. Nie miała cierpliwości do takiego kota.
— No zarycz no — zachichotała młoda szylkretka. — No dawaj!
— Uspokój się trochę, bo to już nie jest zabawne — Gepardzia Łapa syknęła, napinając mięśnie.
— Nie zesraj się tylko — zawarczała cicho.
13 sierpnia 2022
Od Geparda (Gepardziej Łapy) do Wiśniowej Iskry
Szynszylowa leżała skulona w kącie żłobka. Otuliła swoim długim ogonem łapy i drzemała, rozmyślając o rozmaitych rzeczach. Jej brzuch podnosił się i opadał, a sierść pod wpływem wiatru lekko się ruszała.
— Gepard, Gepard, Gepard! — przez nagły wrzask Kury, niebieska od razu się podniosła.
— Co się stało? — miauknęła sennie, ziewając.
— Tych rudych już tutaj nie ma, wreszcie wynieśli się ze żłobka! — krzyknęła, podskakując.
— Jakich rud-
Kotka dopiero zdała sobie sprawę, o jakie koty chodziło burej. Płomień i jej rodzeństwo! W końcu nie będzie musiała słuchać tych głupich teorii o rudości! Nadszedł spokój i radość, tyle na to czekała!
Zamachała ogonem i wtuliła się w szyje siostry. Była bardzo szczęśliwa.
***
09 sierpnia 2022
Od Geparda (Gepardziej Łapy) CD. Kamiennej Gwiazdy
03 lipca 2022
Od Geparda do Pasikonikowej Łapy
Od Geparda do Narcyzowej Łapy
— Jak mi się nudzi! — narzekała głośno niebieska, bawiąc się ogonem siostry.
— Możemy się później pobawić, teraz chce mi się spać — mruknęła Kura, obracając się na drugi bok.
— To, co niby mam robić? — rzuciła nadąsana.
— Idź się pokłócić z tą rudą — ziewnęła bura, kładąc się na brzuchu.
— Nie chce tracić na to czasu.
— To nie wiem, pobaw się z Tropem — miauknęła koteczka, wiercąc się nieustannie.
— Ble — wzdrygnęła się szynszylowa, puszczając wreszcie ogonek burej. — W takim razie, śpij tu sobie, bo już wiem, co będę robić.
Kotka przeciągnęła się i oblizała swój brązowawy nosek. Podniosła przednią, prawą łapkę i zaczęła ją czyścić. Później przeszła do kolejnych łap, brzucha i ogona. Sama wreszcie się umyła i co najlepsze, ułożyła sierść! Była z siebie dumna. Teraz była gotowa na wyjście ze żłobka.
Podreptała szybko w kierunku czekoladowej szylkretki, która patrzyła na jej śpiące jeszcze dzieci.
— Mogę na chwilę wyjść? — spytała, dumnie ukazując ułożenie swojego futerka.
— Niech ci będzie — burknęła Fretkowy Bieg.
01 lipca 2022
Od Geparda do Wyrwy
— Auć! — wrzasnęła, wstając. — Kura!
— Oj, wybacz — ziewnęła bura.
— I przez ciebie już nie zasnę — mruknęła zdenerwowana.
Usiadła i sennie zamrugała oczami. Płomień i Pożaru nie było w tej chwili w żłobku. Świetnie. Była tylko ich siostra. Nie wiedziała, jak się nazywa. Może powinna była się z nią poznać? Nie wyglądała na wredną.
Białe łapki Gepard ruszyły do przodu. Ogon machał lekko na lewo i prawo, futro wznosiło się do góry pod wpływem truchtu.
Po chwili znalazła się przy puszystej kotce. Kremowa otworzyła oczy i przestraszona wpatrywała się w niebieską. Takiej reakcji się nie spodziewała.
— A tobie co? — zielonooka spytała ze zdziwieniem.
— N-n-nic — wyjąkała.
— Dziwnie się na mnie gapisz — stwierdziła szynszylowa. — Może polubisz się z moją siostrą — dodała, odchodząc.
Siostra tej głupiej Płomień powinna być bardziej wygadana. A może była to siostra... Tropu? Chociaż, raczej nie. Żadne z rodzeństwa tego burego paskudy nie miało pomarańczowych oczu.
— Kura, podejdziesz ze mną do tej o tam? — miauknęła niebieska do burej, wskazując na kremową. — Zdaje mi się, że ciebie polubi bardziej. Poza tym chce się dowiedzieć, jak ma na imię.
Bura jednak nie zdawała się być zainteresowana. Dłubała pazurem w ziemi, chichocząc.
— Co tam masz? — zapytała Gepard, przybliżając się do siostry.
— Dżdżownicę! — miauknęła dumnie, prezentując brudnego robaka, którego trzymała w pazurkach.
— Damy ją tej kremowej — wyszeptała, próbując powstrzymać śmiech.
— Dobra! — wrzasnęła zadziornie Kura do ucha Gepard.
Kotki zaczęły iść do przodu, udając, że najzwyczajniej w świecie rozmawiają. Trudno im było powstrzymać się od śmiechu.
Gdy wreszcie do niej podeszły, spojrzała na nie niemal przerażona.
— Cześć! — rzuciła szynszylowa, wysuwając w jej kierunku robaka.
29 czerwca 2022
Od Geparda do Pożaru
— Znowu on? — wyburczała szynszylowa. — Nie lubię go!
— Przestań, przecież jest fajny!
— Ciągle się rządzi, w ogóle nie jest fajny — zaprzeczyła, krzywiąc się.
— Cześć Kura! — zawołał donośnie. — I... Mysz, czy jak jej tam...
— Mysz?! — rzuciła niebieska, udając wielkie oburzenie. — Sam jesteś mysz!
— Skąd mam wiedzieć, jak się nazywasz? — burknął.
— Nie dowiedziałeś się od swojej ukochanej?
— Od Kury — zachichotała Gepard, zasłaniając łapkami pyszczek.
— To nie jest moja ukochana! — syknął. — No co ty?!
— A mi się zdaję, że jest.
— Gepard, przestań! — wtrąciła się zielonooka, bura koteczka.
— Dobrze, dobrze — zaśmiała się szynszylowa, siadając niedaleko swojej siostry.
Patrzenie się na jego złość było takie zabawne! Wreszcie mu dopiekła. Może wreszcie się uspokoi i będzie ją respektował. Żałosny!
Z trudem powstrzymywała się od śmiechu. W tym samym momencie, dotknęła ją łapa burego. Odwróciła się w jego kierunku, ale została mocno pchnięta do przodu, w stronę leżącego, rudego kocura.
— Oto twój ukochany! — zawołał głośno Trop. — Masz za swoje!
Pomarańczowooki podniósł głowę i się rozejrzał.
Miała randkować z jakimś rudym paskudą? W życiu!
17 czerwca 2022
Od Geparda do Płomienia
— Gepard! — zawołała radośnie Kura. — No wstawaj! Szybko!
Szynszylowa jednak nie zamierzała prędko wstawać. Nie było szczególnie ciepło, to też po co?
Leżała zwinięta w kłębek i rozmyślała.
— No proszę! — miauknęła lekko zirytowana bura. — Pobawisz się ze mną i Tropem!
— Nie mam nastroju — odpowiedziała niebieska, otwierając oczy. — Może za chwilę?
— Niech będzie — mruknęła koteczka, pędząc w kierunku kocura.
Gepard nie przepadała za Tropem. Zawsze się rządził i uważał za władcę wszystkiego.
Prychnęła,
a następnie rozpoczęła poranną kąpiel. Jej język dotknął najpierw
jednej z łapek, potem muskał puchate barki. Lubiła być czysta.
Czyszczeniu
towarzyszyło wpatrywanie się w trójkę rudych kociąt. Dwa z nich
prowadziły aktywną rozmowę. Czyżby się kłócili? Jedna, ruda koteczka,
zdawała się strasznie zadzierać nosa. W jednym momencie wstała, jeszcze
raz ruszyła pyskiem i upadła na ziemię. Co za niezdara!
Z pyska szynszylowej wydał się śmiech. Próbując przestać się śmiać, zasłaniała łapą mordkę, ale nieudolnie.
— Co cię tak bawi, skarbie? — ruda wstała i podeszła bliżej Gepard, rzucając jej wyzywające spojrzenie.
— To, w jaki sposób lecisz na ziemię — zachichotała niebieska.
— Wydaje ci się to zabawne, tak? — klasycznie pręgowana podniosła brodę
do góry i rzuciła nierudej słodkie spojrzenie. — Ciekawe, czy moja mama
sądzi tak samo. A twoja... Ojejku, ale katastrofa, czyżbyś nie miała
mamusi? Straszne. Nikt cię nie obroni. Ale nie martw się, to lepiej.
Pewnie była nieruda tak jak ty. Obrzydliwe.
— Owszem — przyznała, podchodząc bliżej kotki. — Może i nie mam mamy,
ale nie jestem takim narcyzem jak ty. Sądzisz, że rudość jest
wyznacznikiem szacunku do kota?
— Ciężko ci zaakceptować rzeczywistość, prawda? — miauknęła smutnym
głosikiem. — Tacy jak wy powinni siedzieć cicho. Nie możesz się
pogodzić, że twój los jest z góry przesądzony. Moja matka opowiadała mi o
silnej liderce, która niegdyś władała tym klanem, a durni nierudzi z
zazdrości się jej pozbyli. Skarbie, spójrz prawdzie w oczy. Czy nie
lepiej po prostu odpuścić i zrozumieć, gdzie twoje miejsce? Rudzi są
lepsi, bo tak wybrał los. Nie zmienisz tego swoim tokiem myślenia.
— A gdybyś ty urodziła się nieruda? Też byś plotła takie głupoty?
Żałosne — wysyczała. — A może ty posiedź chwilę cicho? Zobaczysz, jak
będzie przyjemnie.
— "Gdybyś" możesz sobie wsadzić pod ogon, moja droga. Ja, Pożar, Wyrwa,
wszyscy jesteśmy czyści rudzi. Nie wierzę, że mogłabym się urodzić
nieruda. Poza tym... To tylko twoje wymyślone fantazje. Spójrz na
rzeczywistość. Ty jesteś nieruda, ja jestem ruda. I niemniej, nie uciszę
się, za to tobie bym to radziła, bo tylko tak osiągniesz... cokolwiek.
Nierudzi, którzy godzą się ze swoim losem i się nie wtrącają
przynajmniej wiedzą, gdzie ich miejsce. Tego nie można powiedzieć o
tobie — fuknęła, uśmiechając się lekko i złośliwie. — Uwierz mi, jeszcze
zmienisz zdanie. Mama mówi, że każdy plebs prędzej czy później
wymięknie.
— Plebs? — parsknęła śmiechem. — Przykro mi, że twoja mama tak o tobie
sądzi i że tak ślepo jej słuchasz. Czekam, aż wymiękniesz — miauknęła
złośliwie, wiedząc jednak, co miała na myśli ruda.
— Och, widzę, że natrafiłam na cięższy przypadek — mruknęła
dramatycznie. — Jak na plebs jesteś dość pyskata — stwierdziła. — Moja
mama mnie kocha, w końcu jestem ruda, i wiesz o tym dobrze. Nie można
tego powiedzieć o tobie. Pewnie twoi rodzice byli tak zawiedzeni twoim
kolorem futra, że cię porzucili, co? Biedactwo.
— Niestety, muszę cię zasmucić. Moi rodzice nie słyszeli o takich
głupotach, jak rozdzielanie na rudych i nierudych, więc nie byli
zawiedzeni, skarbie — fuknęła, przedrzeźniając Płomień.
— Widzę, że się dobrze bawisz — syknęła i położyła uszy, by za chwilę
wrócić do spokojnej pozy. —
Współczuję, jeśli nie mieli okazji poznać prawdy. Ale to nie znaczy, że
ona przestaje istnieć. Już ci to mówiłam, ale możesz być pewna, że
lepiej dla ciebie będzie, jeśli usuniesz się z przejścia i pozwolisz
gwiazdom błyszczeć, skarbie. Jeśli realia ci nie pasują, to usuń się z
tego świata. Nikt nie będzie płakać. Nie za plugastwem.
— Twój głosik mnie drażni — przyznała szynszylowa. — Mam nadzieję, że
kiedyś cię oskubią z tej paskudnej rudości. Nie jesteś żadną gwiazdą. Aż
tak jesteś w sobie zakochana?