— Trop chce się z nami bawić — miauknęła wesoło Kura. — Chodź szybko!
— Znowu on? — wyburczała szynszylowa. — Nie lubię go!
— Przestań, przecież jest fajny!
— Ciągle się rządzi, w ogóle nie jest fajny — zaprzeczyła, krzywiąc się.
— Znowu on? — wyburczała szynszylowa. — Nie lubię go!
— Przestań, przecież jest fajny!
— Ciągle się rządzi, w ogóle nie jest fajny — zaprzeczyła, krzywiąc się.
— Ale ten jeden raz! — pisnęła błagalnie bura.
— Niech będzie, pójdę tam z tobą.
Kura wesoło pobiegła do przodu, nawołując kocura. Pewnie się w nim zakochała - ciągle o nim nawijała! Jak można było kochać coś takiego? Ble. No, sierść to może jeszcze miał do przeżycia, ale ten okropny wzrost i wielkie żółte oczyska? Fuj. Srop a nie Trop. Sądzi, że wszystkie rozumy pozjadał. Zaraz mu powie, co o nim myśli!
— Cześć Kura! — zawołał donośnie. — I... Mysz, czy jak jej tam...
— Mysz?! — rzuciła niebieska, udając wielkie oburzenie. — Sam jesteś mysz!
— Skąd mam wiedzieć, jak się nazywasz? — burknął.
— Nie dowiedziałeś się od swojej ukochanej?
— Cześć Kura! — zawołał donośnie. — I... Mysz, czy jak jej tam...
— Mysz?! — rzuciła niebieska, udając wielkie oburzenie. — Sam jesteś mysz!
— Skąd mam wiedzieć, jak się nazywasz? — burknął.
— Nie dowiedziałeś się od swojej ukochanej?
Kocur spojrzał na Kurę i zamrugał parę razy. O to właśnie chodziło.
— Od jakiej ukochanej? — spytał zdezorientowany Trop.
— Od Kury — zachichotała Gepard, zasłaniając łapkami pyszczek.
— To nie jest moja ukochana! — syknął. — No co ty?!
— A mi się zdaję, że jest.
— Gepard, przestań! — wtrąciła się zielonooka, bura koteczka.
— Dobrze, dobrze — zaśmiała się szynszylowa, siadając niedaleko swojej siostry.
Patrzenie się na jego złość było takie zabawne! Wreszcie mu dopiekła. Może wreszcie się uspokoi i będzie ją respektował. Żałosny!
Z trudem powstrzymywała się od śmiechu. W tym samym momencie, dotknęła ją łapa burego. Odwróciła się w jego kierunku, ale została mocno pchnięta do przodu, w stronę leżącego, rudego kocura.
— Oto twój ukochany! — zawołał głośno Trop. — Masz za swoje!
Pomarańczowooki podniósł głowę i się rozejrzał.
Miała randkować z jakimś rudym paskudą? W życiu!
— Od Kury — zachichotała Gepard, zasłaniając łapkami pyszczek.
— To nie jest moja ukochana! — syknął. — No co ty?!
— A mi się zdaję, że jest.
— Gepard, przestań! — wtrąciła się zielonooka, bura koteczka.
— Dobrze, dobrze — zaśmiała się szynszylowa, siadając niedaleko swojej siostry.
Patrzenie się na jego złość było takie zabawne! Wreszcie mu dopiekła. Może wreszcie się uspokoi i będzie ją respektował. Żałosny!
Z trudem powstrzymywała się od śmiechu. W tym samym momencie, dotknęła ją łapa burego. Odwróciła się w jego kierunku, ale została mocno pchnięta do przodu, w stronę leżącego, rudego kocura.
— Oto twój ukochany! — zawołał głośno Trop. — Masz za swoje!
Pomarańczowooki podniósł głowę i się rozejrzał.
Miała randkować z jakimś rudym paskudą? W życiu!
< Pożar? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz