Wieczorem pojawił się Trzcinowa Sadzawka. Podszedł i zaproponował nadrobienie zmarnowanego treningu.
Kminek z chęcią przyjęła propozycję; siedzenie w jednym miejscu zbytnio pozwalało myślom lecieć w złe miejsca. Wprawdzie miała już dzisiaj szkolenie z walki z Tulipanowym Płatkiem, wszystko ją po nim bolało, ale skoro mentor o tym nie wiedział… dwie lekcje nikomu jeszcze nie zaszkodziły.
Stali jakąś odległość od prowizorycznego obozu. Kminkowa Łapa miała przewidzieć z której strony zaatakuje kocur i się obronić.
Za pierwszym razem poszło jej dobrze. Bury zakradł się z lewego boku, usłyszała jego kroki i zdążyła skoczyć na niego go pierwsza.
Za drugim razem natomiast, gdy zaszedł od drugiej strony… nie udało jej się usłyszeć go do momentu w którym zostało jej mało czasu na reakcję. Wylądowała pod nim i od razu uderzyła go tylnymi łapami w brzuch, wyślizgując się i kontynuując udawaną walkę.
– Czemu nie zaatakowałaś wcześniej? – usiedli naprzeciw siebie po wygranej kocura. Kotka niepewnie rozejrzała się, myśląc, co powiedzieć. Zauważyła, że na prawe ucho gorzej odbiera dźwięki, to tylko ją utwierdziło w tej obserwacji, ale… czy jeśli to powie, to czy nie będą chcieli się jej w jakiś sposób pozbyć?
– Przypadek. Zamyśliłam się. – mruknęła, machając ogonem.
Dorosły chyba chciał coś powiedzieć, bo otworzył pysk, ale za moment go zamknął. Kiwnął tylko głową.
– Jeszcze kilka razy i jesteś wolna. – stwierdził za to i wstał, kierując się za drzewa.
Odprowadziła go spojrzeniem, marszcząc nos. Będzie musiała teraz bardziej uważać.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz