Smętnie powlokła spojrzeniem w stronę śpiącej Papli. Jakby jej obecność tu miała dla czarnej jakiekolwiek znaczenie. Kotce wystarczało upokorzenia z powodu głupoty brata, przejmowała się bardziej swoim losem, niż tym, czym zawiniła uczennica, skoro została cofnięta do kociarni. Przecież to nic w porównaniu z byciem doświadczoną wojowniczką wsadzoną do żłóbka. Zamiast trenować i nabywać siły, musiała znosić piski kociąt.
— Nie wiem, ile razy mam to powtarzać, ale to nie ja go zaatakowałam pierwsza — syknęła, wbijając pazury w ziemię. Ilekroć ktoś się do niej nie odzywał, poruszał ten sam temat. Nie miała nawet ochoty, setny raz tłumaczyć, jak było naprawdę, bo i tak mało kto jej wierzył. Wszyscy i tak naiwnie słuchali Jastrzębiej Gwiazdy. A przecież to, że był liderem, nie oznaczało, że był kimś dobrym i godnym zaufania.
— Jastrzębia Gwiazda twierdzi inaczej — zauważył Mroczny Omen, na co momentalnie przewróciła oczami. Kolejny mysi móżdżek. Sierść zjeżyła jej się od karku, przez grzbiet, aż po kraniec ogona, którym ze złości zaczęła szurać po ziemi z boku na bok, wzbijając do góry chmurę kurzu.
— On kłamie — warknęła. — Pierwszy mnie zaatakował, a przez to, że jestem silniejsza i w zwykłej SAMOOBRONIE — podkreśliła, bo ten przecież i tak nie zrozumie — pokonałam go, ubliżyło jego zbyt wysokiemu ego i zwalił wszystko na mnie — burknęła.
Van nie wyglądał ani trochę na przekonanego. Patrzył na nią bez żadnych emocji na pysku. W skrócie — zachowywał się jak jej durny brat. Widać, że Mroczny Omen miał go za mentora. Wręcz nabył jego cechy. Ta dyskusja zmierzała tak naprawdę donikąd.
— Czemu Jastrzębia Gwiazda miałby kłamać? — spytał spokojnie.
Machnęła ogonem zniecierpliwiona.
— A czemu nie? Nie jest święty, nie jest idealny, robi dużo złego. To jeden z ostatnich kotów, którego nazwałabym prawdomównym, a wierz mi, że wiem, co mówię. To ja się z nim wychowywałam, nie ty.
Kocur tylko zmrużył oczy, ponownie rozglądając się po kociarni i po raz kolejny zwracając uwagę na Paplę. Skrzywił się.
— Co złego zrobił? Podaj jakikolwiek przykład — zagadnął.
Skalny Szczyt, a raczej aktualnie Skruszona Mordka, wydawała się zbita z tropu. Wiedziała, że miłośnika jej brata nie będzie łatwo uświadomić o prawdziwej osobowości Jastrzębia, ale ta rozmowa zaczynała ją powoli męczyć.
— Musiałabym ci streścić jego całe życie. A zapewniam cię, że na to czasu nie mamy — odparła.
— To, czemu mam ci wierzyć, skoro nawet nie potrafisz powiedzieć czegoś sensownego? — zapytał.
— Po co mam się produkować dla przydupasa swojego brata, który i tak za wszelką cenę będzie go bronił? — prychnęła. — Wystarczy na niego spojrzeć. Jest aż za cichy i nieustannie zachowuje się podejrzanie. To zwykły, naburmuszony buc. Znajdź sobie lepiej innego idola, dobrze ci radzę — poleciła.
<Mroczny Omenie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz