Dziwnie się czuł pod oceniającym spojrzeniem takiego malca.
— Jesteś czystym rudzielcem! Twoje futro jest piękne. Mamy nawet te same pręgi! - miauknęła podekscytowana.
A więc o to chodziło? Znów Szczypiorkowa Łodyga wysyłała jego dzieci na niego, by wziąć go na litość i dumę, że wychowuje prawdziwych wojowników, a nie jakieś ofermy życiowe pokroju jego siostry?
Kotka stała dumnie na swoich króciutkich łapkach, wyciągając szyję, by nieznajomy mógł podziwiać jej śliczne futerko. Oczywiście spojrzał, jednak za bardzo nie wiedział co z tym faktem zrobić. Już zauważył, że nie znał się na dzieciach i rozmowie z nimi. Na dodatek... on je stworzył.
- Uważaj, bo się przewrócisz - miauknął, sadzając małą z powrotem na czterech łapkach. - Tak jestem rudy, najrudszy w klanie i mam oczy w kolorze ognia - dodał niezbyt skromnie. - Czemu matka was puszcza tak samopas... - westchnął. - Płomień, tak?
Dzieciak zrobił wielkie oczy, kiwając głową. Rzeczywiście bycie tatą na odległość było skomplikowane.
- Skąd znasz moje imię? - zapytała.
- Widziałem was jako gluty przy matce, to dlatego. Ja jestem Rozżarzony Płomień - przedstawił jej się, chociaż szczerze wątpił, że ta informacja zmieni jej życie. Szczypiorkowa Łodyga musiała o nim kiedyś wspomnieć. - A teraz wracaj do żłobka zanim cię jakiś ptak porwie, no już - Machnął łapą, lecz zamiast wypełnienia polecenia i udania się do żłobka, kotka nadal stała tuż przy nim. Możliwe, że... nawet bliżej niż powinna? - Mam cię zanieść? - zapytał, czując się niekomfortowo z tym malcem obok siebie. - O co chodzi? Jesteś głodna?
<Płomień?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz