- Odwlekanie nic nie zmieni, to już postanowione. - powiedziałem. Mój głos był przepełniony żalem, jednak na pysk chciałem wnieść wesoły uśmiech. Wiedziałem jak bardzo w tym momencie zawodzę Ostrego Kła. Nie miałem jednak ochoty zmieniać decyzji. Odejście miało mi otworzyć oczy. Chciałem żyć spokojnie, bez strachu. Być przygotowanym na swoją śmierć. Nie miałem jak, kiedy cały klan wymaga od ciebie życia na pełnych obrotach. W takich warunkach nawet nie ma się czasu na myślenie o śmierci. Może to lepiej. Kiedy pełni się odpowiedzialną rolę w społeczeństwie takie rozmyślanie może zepchnąć cie na dno. Tak jak mnie. Spojrzałem na mojego syna, jego wzrok był pusty, wlepiony w płomienne łapy.
- Przepraszam - odezwałem się cicho, jednak na tyle głośno by wojownik go usłyszał. Usłyszał jak kocur głośno nabrał powietrza przez nos, a potem wypuścił tworząc cichy świst. - Nie mam innego wyjścia.
Opuściłem łeb i przymknąłem oczy by powstrzymać łzy napływające mi do oczu. Kiedy się uspokoiłem wstałem z posłania na trzęsących się łapach. Po chwili podszedłem do Ostrego Kła. Zrobiłem jeszcze jeden krok i przycisnąłem swój kark na karku syna. Położyłem głowę na łopatkach kocura. Nie było to trudne, był mojej wielkości, na pewno zostanie wielkim wojownikiem. Może nawet liderem, mam nadzieję, że lepszym ode mnie. Ostry Kieł nie do końca odwzajemnił mój ruch, jedynie lekko przysunął swój pysk. Czułem tylko jak dotyka końców mojej posklejanej sierści. Odsunąłem się jeden krok w tył.
- Możesz dla mnie zrobić coś jeszcze? Obiecuje, ze to ostatnia rzecz jaką od ciebie wymagam - kocur dalej nie chciał spojrzeć mi w oczy. Wstydził się mnie, był zły i zawiedziony. Skinął niemo łepkiem i wydał z siebie ciche prychnięcie. - Nie mów klanowi gdzie tak na prawdę jestem, dopóki nie wzejdzie nowe, lepsze słońce. Nie chce by komuś udało się mnie znaleźć. Gdyby to się stało, pewnie siłą przywlekli by mnie z powrotem. Nie na tym mi zależy. Najpierw powiadom Piaszczystą Mgłę, Zabluszczone Futerko i Fenkułowe Serce. Ostatnia właśnie powinna ci pomóc w powiadomieniu reszty klanu. Nie musisz tego specjalnie ubierać w oficjalne słówka. Niech wiedzą, że to moja decyzja i żaden kot specjalnie nie zawinił.
Uśmiechnąłem się smutno i polizałem syna o policzku. Kocur odsunął się. Po raz pierwszy spojrzał w moje żółte ślepia. Widziałem w nich gniew i smutek. Mieszanka bardzo niebezpieczna. Wojownik jednak po chwili uśmiechnął się blado.
- Też chce mieć ostatnią prośbę - powiedział cicho, a ja skinąłem łbem - daj mi odprowadzić cie do siedliska dwunożnych. Proszę ojcze.
Pokiwałem smętnie głową, a na mój pyszczek wpełzł w pół wymuszony uśmiech.
<Ostry>>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Krucza Gwiazda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Krucza Gwiazda. Pokaż wszystkie posty
27 listopada 2017
26 listopada 2017
Od Kruczej Gwiazdy
Z każdym dniem wszystko stawało się trudniejsze. Nawet zwykłe wstanie rano z mchu było wyzwaniem. Każda kość bolała. Nie miałem siły żeby dzisiaj wstawać i wychodzić z legowiska. W mojej głowie huczały myśli. Miałem ochotę rzucić to wszystko. Zacząć patrzeć na to z boku. Wydawałoby się, że mam wszystko. Klan Klifu jest szczęśliwy, mamy nowe tereny obfite w zwierzynę, która tylko czeka na schwytanie. Kocięta Pręgowanego Grzbietu za chwile będą uczniami, a ja nawet nie trudzę się żeby wybrać im mentorów. Po co to wszystko? Nie zostawię po sobie nic wielkiego, nie mam na to siły. Czekałem tylko na kogoś kto się mną teraz zainteresuje. Czy ktoś się przejmie tym, że jeszcze się nie pokazałem? Jak klan by zareagował na moje odejście lub co gorsza śmierć? Przejmą się? Będą go opłakiwać? Może zapomną zaraz po pogrzebaniu mojego ciała? Kto najbardziej przeżyje moją decyzje? Może Zabluszczone Futerko, zawsze byliśmy blisko, od czasu kiedy byłem jej mentorem. To było tak dawno. Może będzie to Ostry Kieł. Mój drogi syn, nigdy mnie nie zawiódł. Boli mnie kiedy pomyśle, że moje kocięta będą mogły nazywać się potem sierotami. Nie mam serca ich zostawiać, jednak nie mam wyjścia. Nie pociągnę długo będąc liderem. Za moimi plecami wyciąga na mnie pazury Płomienna Gwiazda. Chciałbym zginać śmiercią bohaterską w walce. Oddać życie za mój klan, jednak nie chce żeby nadeszło to tak szybko. Z przemyśleń wyciągnął mnie odgłos kroków i ciche pomruki. Do legowiska weszli Borsuczy Cień z Słoneczną Łapą u boku. Wojownik zaczął mówić
- Krucza Gwiazdo, Słoneczna Łapa dzielnie trenował i jest gotowy na zostanie wojownikiem. Jest na prawdę bardzo zdolny, ostatnio cały czas pokonuje mnie w walkach. Na pewno się nie zawiedziesz! - powiedział głośno Borsuczy Cień.
- To prawda ojcze! Ostatnio na polowaniu złapałem dwa razy więcej zwierzyny. Jestem pewien, że moje zdolności są większe niż Ostrego Kła - dopowiedział Słoneczna Łapa.
Pokiwałem niemo głową i ogonem nakazałem odejść kotom. Uczeń i mentor wymienili zmartwione spojrzenie, ale posłusznie odeszli. Szybko pożałowałem tej decyzji. Poczułem wszechobecny smutek i samotność. Nic nie jest w porządku. Zasłoniłem pysk łapą i załkałem cicho. Nie wierze, ze jestem aż tak słaby. Zamiast wziąć się za siebie siedzę w ciemnej norze i płacze jak małe kocię. Znowu usłyszałem kroki, jednak teraz był to pojedynczy kot.
- Tato? Mogę wejść? - głos Ostrego Kła rozniósł się po prawie pustym legowisku. Miałem ochotę nie odzywać się do nikogo do końca dnia, jednak potrzebowałem bliskości mojej rodziny. Wydałem z siebie mruknięcie, które było jednoznaczne z "Tak, proszę". Do ciemnego legowiska wszedł Ostry Kieł. Wojownik wbił we mnie zaniepokojony wzrok.
- Słoneczna Łapa powiedział mi, że coś cie trapi - cicho odezwał się kocur.
- I nie kłamie - odpowiedziałem zachrypniętym głosem. Odchrząknąłem i wyplułem żółtawą maź. - Nie mam siły Ostry Kle. Będę musiał zostawić Klan Klifu.
<Ostry Kle?>
- Krucza Gwiazdo, Słoneczna Łapa dzielnie trenował i jest gotowy na zostanie wojownikiem. Jest na prawdę bardzo zdolny, ostatnio cały czas pokonuje mnie w walkach. Na pewno się nie zawiedziesz! - powiedział głośno Borsuczy Cień.
- To prawda ojcze! Ostatnio na polowaniu złapałem dwa razy więcej zwierzyny. Jestem pewien, że moje zdolności są większe niż Ostrego Kła - dopowiedział Słoneczna Łapa.
Pokiwałem niemo głową i ogonem nakazałem odejść kotom. Uczeń i mentor wymienili zmartwione spojrzenie, ale posłusznie odeszli. Szybko pożałowałem tej decyzji. Poczułem wszechobecny smutek i samotność. Nic nie jest w porządku. Zasłoniłem pysk łapą i załkałem cicho. Nie wierze, ze jestem aż tak słaby. Zamiast wziąć się za siebie siedzę w ciemnej norze i płacze jak małe kocię. Znowu usłyszałem kroki, jednak teraz był to pojedynczy kot.
- Tato? Mogę wejść? - głos Ostrego Kła rozniósł się po prawie pustym legowisku. Miałem ochotę nie odzywać się do nikogo do końca dnia, jednak potrzebowałem bliskości mojej rodziny. Wydałem z siebie mruknięcie, które było jednoznaczne z "Tak, proszę". Do ciemnego legowiska wszedł Ostry Kieł. Wojownik wbił we mnie zaniepokojony wzrok.
- Słoneczna Łapa powiedział mi, że coś cie trapi - cicho odezwał się kocur.
- I nie kłamie - odpowiedziałem zachrypniętym głosem. Odchrząknąłem i wyplułem żółtawą maź. - Nie mam siły Ostry Kle. Będę musiał zostawić Klan Klifu.
<Ostry Kle?>
29 października 2017
Od Kruczej Gwiazdy
Klan Klifu stawał się potężny! Mamy szanse stać się potęgą tych lasów, wszyscy chylili by się przed naszym majestatem. Zostanę zapamiętany jako największy i najwspanialszy lider. Królowe będą opowiadać swoim kociętom o moich czynach. Jest jeden jedyny minus potężnego klanu; niedostatek zwierzyny. Nasze tereny wydawały się być za małe, a zwierzyna stawała się coraz sprytniejsza. Potrzebowaliśmy czegoś nowego.
Przez kilka dni wysyłałem wojowników na zwiady po granicy z Klanem Nocy. Kazałem im zapamiętywać dokładnie zapachy zostawiane przez wojowników wrogiego klanu. Z raportów wynikało, że Nocnym nie powodzi się zbyt dobrze. Koty były zgodne, że na same patrole chodzi nie więcej a 10 różnych kotów. To idealna okazja na atak i odebranie kawałka terenów. Nie miałem czasu na długą i męczącą rozmowę z Niedźwiedzim Pazurem, który był i tak już zmęczony ciągłymi polowaniami i patrolami. Nie chciałem jeszcze bardziej przemęczać zastępcy. W prowadzeniu ataku pomoże mi Spadający Liść.
Kiedy znalazłem kocura powiedziałem mu moje plany. Wojownik pomógł mi w wyborze kotów do walki. Większość wojowników weźmie udział. Na czas nieobecności obozu będzie pilnował Niedźwiedzi Pazur, Zabluszczone Futerko i Pręgowany Grzbiet, która stacjonuje razem z kociętami w kociarni, mimo to jest w stanie bronić obozu w razie zagrożenia. Pod ich opieką będzie również dwójka uczniów
Reszta wojowników i uczniów zostanie podzielona na dwie grupy. Pierwsza, pod moim przywództwem wyruszy najkrótszą drogą. Trzepocząca Ćma w momencie, kiedy zacznie się walka, ucieknie i powiadomi czekająca w pobliżu grupę pod rozkazami Spadającego Liścia. Wtedy razem z nimi powróci do obozu Klanu Nocy i wspomoże walczące koty.
Atak został zaplanowany na porę szczytowania księżyca, więc sam wymarsz kotów powinien nastąpić po zachodzie. Kiedy moje koty dotrą do obozu zacznę pokojowe dyskusje z ich liderem. Nie trzeba przelewać krwi.
Przez kilka dni wysyłałem wojowników na zwiady po granicy z Klanem Nocy. Kazałem im zapamiętywać dokładnie zapachy zostawiane przez wojowników wrogiego klanu. Z raportów wynikało, że Nocnym nie powodzi się zbyt dobrze. Koty były zgodne, że na same patrole chodzi nie więcej a 10 różnych kotów. To idealna okazja na atak i odebranie kawałka terenów. Nie miałem czasu na długą i męczącą rozmowę z Niedźwiedzim Pazurem, który był i tak już zmęczony ciągłymi polowaniami i patrolami. Nie chciałem jeszcze bardziej przemęczać zastępcy. W prowadzeniu ataku pomoże mi Spadający Liść.
Kiedy znalazłem kocura powiedziałem mu moje plany. Wojownik pomógł mi w wyborze kotów do walki. Większość wojowników weźmie udział. Na czas nieobecności obozu będzie pilnował Niedźwiedzi Pazur, Zabluszczone Futerko i Pręgowany Grzbiet, która stacjonuje razem z kociętami w kociarni, mimo to jest w stanie bronić obozu w razie zagrożenia. Pod ich opieką będzie również dwójka uczniów
Reszta wojowników i uczniów zostanie podzielona na dwie grupy. Pierwsza, pod moim przywództwem wyruszy najkrótszą drogą. Trzepocząca Ćma w momencie, kiedy zacznie się walka, ucieknie i powiadomi czekająca w pobliżu grupę pod rozkazami Spadającego Liścia. Wtedy razem z nimi powróci do obozu Klanu Nocy i wspomoże walczące koty.
Atak został zaplanowany na porę szczytowania księżyca, więc sam wymarsz kotów powinien nastąpić po zachodzie. Kiedy moje koty dotrą do obozu zacznę pokojowe dyskusje z ich liderem. Nie trzeba przelewać krwi.
* * *
Koty zostały powiadomione o moich zamiarach. Oczywiście pojawiły się słowa sprzeciwu. Najgłośniej protestowała oczywiście Piaszczysta Mgła. Kotka na stare lata nie chciała rozlewu krwi. Starsza jednak szybko została zignorowana. Wybrani wojownicy i uczniowie zebrali się, czekając na swoich przywódców. Jednak przed walką musiałem jeszcze przedyskutować z Spadającym Liściem i Niedźwiedzim Pazurem kilka spraw. Wybraliśmy się więc do mojego legowiska.
- Niedźwiedzi Pazurze, jeśli żadna grupa nie wróci do wschodu nie próbujcie nas szukać. Reszta kotów mogłaby skończyć równie marnie co my. Jeśli przeżyjemy lub nie zostaniemy porwani na pewno wróci chociaż część kotów. - powiedziałem pełnym powagi głosem
- Jeśli walka będzie z góry przegrana wyślemy Sójczą Łapę by poinformowała was o naszej sytuacji. Od ciebie będzie zależeć, czy wyślesz koty. - rzekł Spadający Liść z zimnym wzrokiem wlepionym w pręgowane futro brata.
- Macie moje słowo, że nie dam was zabić wojownikom z Klanu Nocy. Możecie na mnie liczyć, poświecę swe życie by was wspomóc - gwałtownie odezwał sie zastępca.
- Nie wygaduj głupstw, twoje pomysły mogą przynieść klęskę. - gniewnie wycedził wojownik.
- Spróbuj myśleć przyszłościowo Niedźwiedzi Pazurze, taki przebieg spraw jest bardzo niebezpieczny, zwłaszcza jeśli pozostawisz w obozie starszą razem z jedną karmicielką i jej kociętami. Okropnie by było je stracić. - powiedziałem. Nagle w legowisku pojawiła się Kaczy Lot.
- Krucza gwiazdo słońce już zaszło, musimy wyruszać. Czeka nas długa droga przez klif, jeśli chcemy dotrzeć przed szczytowaniem i się przygotować powinniśmy się śpieszyć. - miauknęła wojowniczka.
- Już idziemy Kaczy Locie, upewnij się, że wszyscy są przygotowani. - kotka wyszła, a kiedy jej smukły ogon zniknął wróciłem do rozmowy z kocurami. - Niedźwiedzi Pazurze zostawiam resztę kotów w twoich łapach, obiecaj mi, że jeśli nie wrócę godnie zajmiesz moje miejsce.
Zastępca skinął łbem i wstał na równe łapy. Czarny wojownik przeciągnął się i jako pierwszy wyszedł z legowiska. Przybliżyłem się do burego kota i dotknąłem go nosem w policzek. Posłałem mu ciepły uśmiech i ruszyłem za Spadającym Liściem.
- Postaramy się wrócić - powiedziałem wychodząc.
Koty podzielone na dwie grupy siedziały przy wyjściu z obozu. Niektóre wystraszone, inne mniej. Opierzona Łapa stała obok Złotego Kłosa z łebkiem przyciśniętym do jego boku. Kocur próbował uspokoić kotkę ta jednak nie przestawała się trząść. Największym szokiem dla uczennicy pewnie była wiadomość, że nie będzie od początku ze swoim mentorem, który został przydzielony do innej grupy. Po drugiej stronie Zabluszczone Futerko czule żegnała Borsuczego Cienia. Szylkretka polizała partnera po nosie i odeszła w stronę Niedźwiedziego Pazura. Spadający Liść niecierpliwie uderzał ogonem o ziemie, pomrukiwał coś Sójczej Łapie, która również miała brać udział w bitwie. Kiedy byłem pewien, że wszyscy są, wyruszyliśmy.
* * *
Siódemka kotów gotowych do potyczki z wrogim klanem niczym cienie przemykała między skałami. Miętowy Oddech, który miał sprawować opiekę nad moim synem podczas walki wydawał się na wskroś nerwowy tej nocy. Każdy najmniejszy szmer sprawiał, że kocur wlepiał w trawę swoje złote ślepia. Jego uczeń za to wydawał się być zniecierpliwiony, jednak jego niektóre zachowania nie współgrały z resztą. Kiedy pomiędzy wojownikami rozbrzmiała rozmowa, o według nich, najbardziej prawdopodobnym przebiegu bitwy uczeń nastawił uszy zaciekawiony, jednak podczas tej wymiany zdań poszli w kierunku możliwych poległych, Ostra Łapa wlepił wzrok w swoje łapy.
Księżyc wschodził coraz wyżej, a jego blask rozświetlał drogę naszym wojownikom. Obóz Klanu Nocy był coraz bliżej. Granice przekroczyliśmy już dawno, a zapach kotów był coraz silniejszy. Woń Nocnych zmieszał się po chwili z zapachem upolowanej zwierzyny. Potem doszliśmy do naszego celu. Pomiaukiwania kotów z Klanu Nocy, wskazywały, że obóz wcale nie jest pogrążony całkowicie we śnie. Podniosłem dumnie łeb i szybciej ruszyłem w stronę wejścia do obozu. Reszta kotów również przyspieszyła, razem przecisnęliśmy sie przez gałęzie kolcolistu. Kiedy znaleźliśmy sie w obozie, zastaliśmy w nim kilku, bardzo zdziwionych wojowników. Jeden z kocurów wbiegł do dziury, znajdującej się pod obalonym pniem, spod którego po chwili wyszedł Płomienna Gwiazda. Lider wlepił jeszcze zaspane spojrzenie w swoich gości.
<Płomienna Gwiazdo?>
15 października 2017
Od Kruczej Gwiazdy CD Ostrego
Zdziwiony czynami i zachowaniem kociaka, łapą przycisnąłem go do siebie. Zaśmiałem się tubalnie, co wprawiło Ostrego w zaskoczenie. Polizałem go po głowie w pocieszającym geście. To takie urocze.
- Ja również nie chce umierać. Jednak nawet po mnie przyjdzie czas - powiedziałem kładąc się na śniegu, dalej tuląc do siebie puszystego kociaka. Mój syn spojrzał na mnie swoimi żółtymi ślepiami, futro pod nimi było wilgotne od słonych łez, które dalej zbierały się w kącikach oczu młodego kota.
- Przecież jesteś liderem! Mamusia nam opowiadała mi, że masz więcej żyć niż normalny kot - rzekł oburzony kociak. Zmrużył oczy i wlepił we mnie swój wzrok, zadając wyjaśnień.
- Czas jest bardzo zdradziecki. Czai się za każdym krzakiem lub drzewem - przestraszony kociak, zaczął rozglądać się niczym oparzony szukając wspomnianego "czasu". Uśmiechnąłem się do kociaka i zacząłem mówić dalej - Czasu nie można zobaczyć, ale możesz poczuć jak płynie. To on jest najgorszym mordercą i zabija więcej istnień niż wszyscy wojownicy. Bardzo paskudny z niego typ.
- Każdego można pokonać! Niech ktoś pozbędzie się czasu - powiedział rozemocjonowany kociak z wyzywającym uśmieszkiem na pyszczku.
- Gdyby ktoś zatrzymałby czas i nie pozwoliłby mu zbierać za sobą trupów nigdy nie zostałbyś wojownikiem. Na zawsze pozostałbyś kociakiem, musiałbyś zawsze spędzać czas z rodzeństwem w kociarni pod czujnym okiem twojej matki. - powiedziałem, a Ostry położył po sobie uszka.
- Dlaczego? Co "czas" ma do tego? - zapytał, coraz bardziej oburzony kociak.
- Czas jest potrzebny. Gdyby nie on, wszystko stałoby w miejscu. Wszystkie wydarzenie nie miałyby miejsca. Śnieg by nie padał, zastygłby w miejscu, a ten który zdążyłby spaść, nigdy nie stopnieje. Czas jest potrzebny, tak samo jak świt i zachód słońca. - powiedziałem. Ostry chyba nie do końca zrozumiał moje słowa, bo na jego pyszczku pojawił się cień niezrozumienia. Polizałem tylko kociaka po pyszczku i wstałem z śniegu. Otrzepałem się z wody i złapałem kociaka za skórkę. Skierowałem się w stronę kociarni. Ostry przez chwilę próbował się wyszarpać. Jednak potem się uspokoił.
* * *
Kiedy dowiedziałem się o wypadku Ostrego wystraszyłem się nie na żarty. Był jeszcze kociakiem, miał kruche kości, a jeśli zrosłyby się źle, nigdy nie mógłby normalnie się poruszać. Wystarczy mi jedno dziecko z krzywymi nogami. Czym prędzej pobiegłem do legowiska medyka, gdzie zastałem już Bagienny Dzwonek razem z jej pociechami. Matka kociaka rozmawiała z Fenkułowym Sercem, zapewne o stanie zdrowia kociaka. Strzyżyk siedział obok matki, która oplatała go ogonem. Słoneczko i Sójka w najlepsze bawili się i przepychali. Roztargniona medyczka co kilka chwil uspokajała, poprawka próbowała uspokoić walczące młodziki. Bagienny Dzwonek najwidoczniej przywykła już do czegoś takiego. Obok nieprzytomnego Ostrego leżał Miętowy Oddech. Jego łapa była usztywniona suchym kawałkiem kory. Obiło mi się o uszy, że to on oskarża siebie za wypadek kociaka. Nagle łapka pointa poruszyła się, Bagienny Dzwonek zbyła mówiącą do niej medyczkę i prędko podbiegła do syna. Oczka kociaka leniwie się otworzyły, Strzyżyk również wlepił ślepia w brata, a Słoneczko i Sójka zaprzestali udawanej walce. Fenkułowe Serce poszła bez słowa po ziarna maku, które po chwili przyniosła na sporym liściu. Spokojnym krokiem podszedłem do zebranych przy Ostrym i wymieniłem spojrzenia z Bagiennym Dzwonkiem i Fankułowym Sercem
<Ostry?>
- Ja również nie chce umierać. Jednak nawet po mnie przyjdzie czas - powiedziałem kładąc się na śniegu, dalej tuląc do siebie puszystego kociaka. Mój syn spojrzał na mnie swoimi żółtymi ślepiami, futro pod nimi było wilgotne od słonych łez, które dalej zbierały się w kącikach oczu młodego kota.
- Przecież jesteś liderem! Mamusia nam opowiadała mi, że masz więcej żyć niż normalny kot - rzekł oburzony kociak. Zmrużył oczy i wlepił we mnie swój wzrok, zadając wyjaśnień.
- Czas jest bardzo zdradziecki. Czai się za każdym krzakiem lub drzewem - przestraszony kociak, zaczął rozglądać się niczym oparzony szukając wspomnianego "czasu". Uśmiechnąłem się do kociaka i zacząłem mówić dalej - Czasu nie można zobaczyć, ale możesz poczuć jak płynie. To on jest najgorszym mordercą i zabija więcej istnień niż wszyscy wojownicy. Bardzo paskudny z niego typ.
- Każdego można pokonać! Niech ktoś pozbędzie się czasu - powiedział rozemocjonowany kociak z wyzywającym uśmieszkiem na pyszczku.
- Gdyby ktoś zatrzymałby czas i nie pozwoliłby mu zbierać za sobą trupów nigdy nie zostałbyś wojownikiem. Na zawsze pozostałbyś kociakiem, musiałbyś zawsze spędzać czas z rodzeństwem w kociarni pod czujnym okiem twojej matki. - powiedziałem, a Ostry położył po sobie uszka.
- Dlaczego? Co "czas" ma do tego? - zapytał, coraz bardziej oburzony kociak.
- Czas jest potrzebny. Gdyby nie on, wszystko stałoby w miejscu. Wszystkie wydarzenie nie miałyby miejsca. Śnieg by nie padał, zastygłby w miejscu, a ten który zdążyłby spaść, nigdy nie stopnieje. Czas jest potrzebny, tak samo jak świt i zachód słońca. - powiedziałem. Ostry chyba nie do końca zrozumiał moje słowa, bo na jego pyszczku pojawił się cień niezrozumienia. Polizałem tylko kociaka po pyszczku i wstałem z śniegu. Otrzepałem się z wody i złapałem kociaka za skórkę. Skierowałem się w stronę kociarni. Ostry przez chwilę próbował się wyszarpać. Jednak potem się uspokoił.
* * *
Kiedy dowiedziałem się o wypadku Ostrego wystraszyłem się nie na żarty. Był jeszcze kociakiem, miał kruche kości, a jeśli zrosłyby się źle, nigdy nie mógłby normalnie się poruszać. Wystarczy mi jedno dziecko z krzywymi nogami. Czym prędzej pobiegłem do legowiska medyka, gdzie zastałem już Bagienny Dzwonek razem z jej pociechami. Matka kociaka rozmawiała z Fenkułowym Sercem, zapewne o stanie zdrowia kociaka. Strzyżyk siedział obok matki, która oplatała go ogonem. Słoneczko i Sójka w najlepsze bawili się i przepychali. Roztargniona medyczka co kilka chwil uspokajała, poprawka próbowała uspokoić walczące młodziki. Bagienny Dzwonek najwidoczniej przywykła już do czegoś takiego. Obok nieprzytomnego Ostrego leżał Miętowy Oddech. Jego łapa była usztywniona suchym kawałkiem kory. Obiło mi się o uszy, że to on oskarża siebie za wypadek kociaka. Nagle łapka pointa poruszyła się, Bagienny Dzwonek zbyła mówiącą do niej medyczkę i prędko podbiegła do syna. Oczka kociaka leniwie się otworzyły, Strzyżyk również wlepił ślepia w brata, a Słoneczko i Sójka zaprzestali udawanej walce. Fenkułowe Serce poszła bez słowa po ziarna maku, które po chwili przyniosła na sporym liściu. Spokojnym krokiem podszedłem do zebranych przy Ostrym i wymieniłem spojrzenia z Bagiennym Dzwonkiem i Fankułowym Sercem
<Ostry?>
06 października 2017
Od Kruczej Gwiazdy CD Ostrego
Ostry był bardzo rozkoszny. Nie rozumiem o czym mówiła Bagienny Dzwonek, toż to takie dobrze wychowane kocię! Na pewno wyrośnie na wspaniałego wojownika i przyniesie chwałę nam wszystkich. Nawet jeśli nie przepada za rodzeństwem nie oznacza od razu, że jest odsunięty od rzeczywistości. Wiem jakie kociaki potrafią być denerwujące, a nawet jeśli Ostry też nim jest to może być bardziej spokojny i opanowany. Kiedy młodzik otarł się o moją łapę poczułem dziwne motylki w żołądku. Czy to to o czym myślę? Czy jestem teraz komuś potrzebny, nie tylko jako lider przewodzący klanem? Moge teraz powiedzieć, że na prawdę ktoś mnie kocha?
- A tobie nie jest zimno? - okrągłe oczka kociaka przeleciały mnie na wylot. Te słodkie maluchy miały coś co umiało roztopić moje serce. Może to ta ich niewinność i ciekawość. Ostry usiadł wtulając się w moje ciepłe i długie futro cichutko pomrukując.
- Oczywiście, że jest. Jednak moje futro jest dłuższe i gęstsze od twojego co sprawia, że lepiej chroni mnie przed zimnem. - uśmiechnąłem się lekko do syna - Ale powiem ci coś w sekrecie... bardzo dużo bym dał żeby mieć jasne futerko jak ty. Kiedy poluje wszystko mnie widzi, bo odznaczam się na białym śniegu. To bardzo uciążliwe ale można się przyzwyczaić.
- Opowiedz mi o polowaniach! Albo o innych klanach! A najlepiej to o wszystkim mi opowiedz! - wykrzyczał radośnie maluch. Jego oczka lśniły z przejęcia i podekscytowania. Stanął na tylnich łapach, a przednie oparł o moją pierś, nabrał powietrza do pyszczka i dmuchnął mi nim w nos. Zaśmiałem się i odsunąłem tak, że Ostry upadł niezgrabnie na wydeptany śnieg. - Bardzo proszę!
- Jeśli tak bardzo chcesz, bardzo chętnie ci wszystko opowiem. Jednak nie tutaj, chodźmy do kociarni, nawet jeśli jestem liderem to twoja mama zna więcej szczegółów dawnego Klanu Klifu, a przy okazji i twoje rodzeństwo się czegoś dowie. - na wiadomość, że kociak będzie musiał spędzić czas z swoimi braćmi i siostrą zrobił skwaszoną minę. Uderzył ogonkiem o ziemie i wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. Spuścił łebek w geście niezadowolenia i wydął policzki. Podszedłem do niego i polizałem po barku. - Obiecuje ci, że na pewno kiedyś powiem ci o rzeczach o których twoi rówieśnicy nie będą mieli pojęcia.
<Ostry?>
- A tobie nie jest zimno? - okrągłe oczka kociaka przeleciały mnie na wylot. Te słodkie maluchy miały coś co umiało roztopić moje serce. Może to ta ich niewinność i ciekawość. Ostry usiadł wtulając się w moje ciepłe i długie futro cichutko pomrukując.
- Oczywiście, że jest. Jednak moje futro jest dłuższe i gęstsze od twojego co sprawia, że lepiej chroni mnie przed zimnem. - uśmiechnąłem się lekko do syna - Ale powiem ci coś w sekrecie... bardzo dużo bym dał żeby mieć jasne futerko jak ty. Kiedy poluje wszystko mnie widzi, bo odznaczam się na białym śniegu. To bardzo uciążliwe ale można się przyzwyczaić.
- Opowiedz mi o polowaniach! Albo o innych klanach! A najlepiej to o wszystkim mi opowiedz! - wykrzyczał radośnie maluch. Jego oczka lśniły z przejęcia i podekscytowania. Stanął na tylnich łapach, a przednie oparł o moją pierś, nabrał powietrza do pyszczka i dmuchnął mi nim w nos. Zaśmiałem się i odsunąłem tak, że Ostry upadł niezgrabnie na wydeptany śnieg. - Bardzo proszę!
- Jeśli tak bardzo chcesz, bardzo chętnie ci wszystko opowiem. Jednak nie tutaj, chodźmy do kociarni, nawet jeśli jestem liderem to twoja mama zna więcej szczegółów dawnego Klanu Klifu, a przy okazji i twoje rodzeństwo się czegoś dowie. - na wiadomość, że kociak będzie musiał spędzić czas z swoimi braćmi i siostrą zrobił skwaszoną minę. Uderzył ogonkiem o ziemie i wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. Spuścił łebek w geście niezadowolenia i wydął policzki. Podszedłem do niego i polizałem po barku. - Obiecuje ci, że na pewno kiedyś powiem ci o rzeczach o których twoi rówieśnicy nie będą mieli pojęcia.
<Ostry?>
04 października 2017
Od Kruczej Gwiazdy CD Ostrego
Pora nagich drzew rozpoczęła się. Zwierzyna schowała się w ciemnych norkach, a wojownicy wracali z polowań z coraz mniejszymi łupami. Na szczęście kociaki nie potrzebują już mleka matki. Są już duże, trzeba będzie za niedługo pomyśleć o ceremonii i mentorach dla moich dzieci. Od Bagiennego Dzwonka słyszałem, że Ostry bardzo polubił się z Miętowym Oddechem. Wojownik nie miał jeszcze ucznia, więc duże szczęście spotka kociaka. Matka kociąt powiedziała mi o Strzyżyku, którego zachowanie jest bardzo podejrzane. Ulgą dla niego byłoby gdyby dostał za mentora kota, którego zna i jest mu bliski. Szkoda tylko, że przez jego odizolowanie nie za bardzo miał z kimkolwiek kontakt. Wziąłbym go pod swoje skrzydła po wytrenowaniu Osmolonej Łapy jednak uczeń nie robi za bardzo postępów, a do umiejętności godnych wojownika mu jeszcze daleko, bardzo możliwe, że nie dożyje jego ceremonii. No właśnie, to drugi powód. Nie jestem młody, mam swoje lata i mimo że czuje się dobrze, a bóle stawów mi nie doskwierają, nie chce by mój uczeń musiał zmieniać mentora przez moją nagłą śmierć. Wracając do moich dzieci, nie widziałem ich od kiedy skończyli jeden księżyc, czasem tylko przelotnie, kiedy bawiły się suchymi liśćmi przed kociarnią przy boku Bagiennego Dzwonka. Były takie... małe. Nie zdawały sobie jeszcze sprawy ile zła jest na tym świecie. Teraz liczyło się, kto złapie więcej liści i zwycięży w radosnych przepychankach. Świat kociaka był taki kolorowy i szczęśliwy. Mam nadzieję, że będzie on taki również dla reszty klanu. Musze się upewnić, że wszystko dobrze. Wstałem z miękkiego mchu i ruszyłem ku wyjściu. W tak krótkim czasie ziemie pokryła gruba warstwa śniegu. Na szczęście wiatru prawie nie ma, a płatki białego puchu opadały powoli w wirującym tańcu. Senna Łapa przy legowisku prowadził pasjonującą rozmowę z Osmoloną Łapą. Dobrze, że dwójka się dogaduje, łączy ich chęć zmienienia świata na lepszy. Senna Łapa chce żeby szczęście było wymalowane na kocich pyskach, a Smoła pragnie dobrobytu i dostatku. Piaszczysta Mgła i Zakręcony Wąs z oburzonym wyrazem pyska widocznie na coś narzekają. Cały klan tętnił życiem mimo temperatury, jakby dalej była słoneczna pora zielonych liści. Ruszyłem w stronę kociarni wysoko podnosząc łapy, poruszanie się w takiej grubej warstwie śniegu sprawiało problemy, zwłaszcza kiedy wszystko klei się do mojego długiego futra na łapach. Pokonałem drogie kilkoma dłuższymi skokami. Kiedy byłem obok żłobka z norki wyjrzał rudy pyszczek. Po chwili pojawiła się reszta kociaka. Ostry chwile wpatrywał się w puch pod jego łapami, jednak kiedy zauważył moją obecność od razu podbiegł do mnie. Kiedy jest się wzrostu warstwy śniegu musi być to jeszcze trudniejsze niż poprzyklejany do łap śnieg. Postanowiłem, że to ja podejdę do niego, kiedy byliśmy w jednym miejscu młody spojrzał do góry w jego oczach iskrzyło podniecenie. Usiadłem na zimnym puchu czekając na słowa kocurka. Na moim pysku zawitał szczery uśmiech, bardzo dawno go tam nie było.
<ostry?>
<ostry?>
10 września 2017
Od Kruczej Gwiazdy CD Osmolonej Łapy
Umiejętności łowieckie Osmolonej Łapy były coraz lepsze. Nawet jeśli zaniedbał trening, chodził na polowania ze swoim bratem, a wojownicy często zabierali go na patrole. Jego powolna edukacja była po części moją winą. Jednak nie miałem wyboru, muszę zająć się klanem. Mógłbym dać mu na chwilę zastępczego mentora, może Borsuczego Gońce? Nie miał jeszcze ucznia, a taki, który nie do końca jest oficjalnie jego, może być idealnym sprawdzeniem. Kocur jest dobrym wojownikiem. Również Spadający Liść mógłby przyjąć nowego terminatora, jednak boje się, że przeleje w młodego ten perfidny charakter, mimo to wojownikowi nie można zarzucić braku lojalności. Czasem zastanawiam się czy może nie jest ona większa niż ta moja. Na razie muszę jeszcze poobserwować zachowanie ucznia, żeby na pewno dał radę z nowym kotem jako mentorem. Widać, że zależy mu na moim uznaniu, jednak na początku musi na nie zasłużyć. Zmienialiśmy lokacje, na taką, która bardziej sprzyjała polowaniu. Przy granicy z Klanem Nocy znajdowało się dużej wielkości jeziorko, tam jest najwięcej zwierzyny, więc polowanie nawet teraz, podczas upałów nie powinno być bardzo trudne (bo wiecie, Kruczej się nie chciało odpisywać i to dalej susza jest tutaj). Lider szedł przodem, za nim truchtem podążał terminator. Kocur był już dorosły, miał dobrze rozwinięte mięśnie z wyglądu przypominał już wojownika, jednak nie był doświadczony, musiał się jeszcze wiele nauczyć. Znał techniki jedynie z teorii, nie miał jeszcze styczności z królikami i zającami. Nie poznał smaku krwi przeciwnika w swoim pyski. Wiedział jak zaatakować kota z klanu, który nie zrobi mu krzywdy, jednak podczas bitwy nikt nie zapyta się go czy wszystko jest w porządku. Nie poznał bólu porażki.
Kiedy dotarliśmy, zapach zwierzyny by słaby, jednak niezbyt stary. Bardzo możliwe, że nornica dalej jest w pobliżu. Uczeń również poczuł potencjalną ofiarę. Cichy szelest w krzakach przed nimi, zdradził jej położenie. Osmolona Łapa spojrzał na mnie, a jak skinięciem dałem mu znak, że może zapolować. Terminator przeszedł do pozycji łowieckiej. Przycisnąłem kocura łapą bardziej do ziemi, zwierzyna zaraz go zauważy. Wlepił żółte ślepia w wysoką, suchą trawę. Przesuwał łapy cicho, jednak nie bezgłośnie. Po chwili wyskoczył i łapami przycisnął gryzonia. Wyszedł z gąszczu roślin z nornicą, na jego pyszczku malowało się zadowolenie i duma. Uśmiechnąłem się lekko w jego stronę. Ja również byłem dumny, z mojego ucznia, z mojego syna.
<Osmolona Łapo?>
Kiedy dotarliśmy, zapach zwierzyny by słaby, jednak niezbyt stary. Bardzo możliwe, że nornica dalej jest w pobliżu. Uczeń również poczuł potencjalną ofiarę. Cichy szelest w krzakach przed nimi, zdradził jej położenie. Osmolona Łapa spojrzał na mnie, a jak skinięciem dałem mu znak, że może zapolować. Terminator przeszedł do pozycji łowieckiej. Przycisnąłem kocura łapą bardziej do ziemi, zwierzyna zaraz go zauważy. Wlepił żółte ślepia w wysoką, suchą trawę. Przesuwał łapy cicho, jednak nie bezgłośnie. Po chwili wyskoczył i łapami przycisnął gryzonia. Wyszedł z gąszczu roślin z nornicą, na jego pyszczku malowało się zadowolenie i duma. Uśmiechnąłem się lekko w jego stronę. Ja również byłem dumny, z mojego ucznia, z mojego syna.
<Osmolona Łapo?>
22 sierpnia 2017
Od Kruczej Gwiazdy
Czy Klan Gwiazd aż tak mocno chce odpłacić się klanom za sytuacje podczas zebrania? Jeśli tak, czemu, więc wszystkie klany cierpią. Niech odpowiedzialność za to bierze tylko Klan Nocy i Wilka, oni zrzucili się na samotniczkę niczym wygłodniałe zwierzę. Ta cała susza nie przyniesie żadnych pozytywnych skutków. Brakuje tylko, żeby wybuchł pożar. Już widzę jak Klan Wilka, będzie musiał wynieść się z lasu, żeby uciec przed płomieniami. W Klanie Burzy jedyne co może się zapalić to trawa, a Klan Nocy ma rzekę. Jednak to my jesteśmy na wygranej pozycji, nawet jeśli nasze lasy spłoną, mamy klify. Będziemy mogli tam łapać ptaki, a nawet przenieść obóz na jakiś czas. Nagle do mojego legowiska zawitał Niedźwiedzi Pazur. Kocur usiadł naprzeciwko mnie.
- Patrole sprawdziły ilość wody we wszystkich zbiornikach. Wcale nie ma jej w pobliżu klifów, gdzie nie ma za dużo drzew. Najwięcej aktualnie jest jej w jeziorze przy granicy z Klanem Nocy. Tam też złapaliśmy najwięcej zwierzyny - wojownik zdał mi raport, chciał już odejść jednak przeszkodziłem mu
- Zwiększ patrole przy granicy z Klanem Nocy. Jeśli Malinowa Gwiazda była zainteresowana terenami Klanu Burzy, może również zapragnąć naszych. Trzeba pokazać Nocnym, że nie damy się łatwo. Każ kotom chodzić częściej na polowania. Potrzebujemy zwierzyny. Jeśli ktoś nie jest bardzo głodny, niech nie je. Najpierw wykarmcie starszych i karmicielki, uczniowie i wojownicy mają jeść ostatni. Ja sam odpuszczę sobie dziś posiłek
- Krucza Gwiazdo, nie jesteś w młodym wieku, powinieneś jeść tyle co Piaszczysta Mgła i Zakręcony Wąs. Bez urazy jednak wiekowo zaliczasz się do... - zastępca pod wpływem mojego karcącego spojrzenia, zakończył i w pośpiechu opuścił moje legowisko.
Niestety murze się z nim zgodzić. Nie jestem już młodym i żwawym kocurem. Mam swoje lata, dlatego niektórzy uważają mnie za nudnego i mniej sprawnego. Prawda, mam już powoli dość tego wszystkiego. Najchętniej zrezygnowałbym i dołączył do starszych. Jednak to by pokazało moją słabość, a ja słaby nie jestem. Wstałem z posłania i przeciągnąłem się ziewając głośno. Wyszedłem z legowiska i rozejrzałem się. Życie w obozie toczy się swoim własnym rytmem. W wejściu pojawił się Złoty Kłos razem z Opierzoną Łapą, wojownik w pysku trzymał niewielką myszkę, jednak widocznie uczennica nie miała szczęścia. Stos świeżej zdobyczy nie był duży, parę ptaków i trzy myszy, mogło być lepiej. Miętowa Łapa wygrzebał dwa kosy i zaniósł je matce i Zakręconemu Wąsowi. Między Zabluszczonym Futerkiem i Kaczym Lotem wrzała głośna rozmowa, kotki energicznie przeskakiwały z łapy na łapę, widocznie opowiadały sobie coś bardzo emocjonującego. Uśmiechnąłem się pod nosem i ruszyłem przed siebie. Po drodze zaczepiła mnie Fenkułowe Serce, przy jej łapach, plątała się Różana Łapa, uczennica stała się jeszcze bardziej cicha po zebraniu.
- Krucza Gwiazdo, potrzebuje twojego pozwolenia na udanie się w stronę terenów Klanu Wilka w poszukiwaniu ziół. - medyczka przysiadła przede mną co uniemożliwiło mi zbycie jej.
- Po co ci zioła z terenów obcego klanu? Czyżby nic już u nas nie zostało? - zmierzyłem kotkę chłodnym spojrzeniem. Ta jednak dalej uśmiechała się uroczo. Widocznie przywykła już. Różana Łapa blisko swojej mentorki siedziała skulona, jakby bała się wszystkiego co ją otaczało.
- Przez susze bardzo mało roślin jest zdatnych do użytku. Na terenach Klanu Wilka większość ważnych ziół osłania gęsty las. Tam jest łatwiej coś znaleźć.
- No dobrze, idź. Tylko unikaj kontaktu z Wilczakami, nie warto ufać komukolwiek - ostatnie słowa powiedziałem szeptem, wątpię by kotka mnie usłyszała. Zbyt szybko pobiegła do wyjścia z obozu.
Znów zacząłem zmierzać w stronę dziury między paprociami. Jeśli chce wykarmić cały klan, muszę wziąć sprawy w swoje łapy.
* * *
Wszędzie pustka. Żadnego tropu. Nawet przy niewielkich jeziorkach brak zwierzyny. Czyli Niedźwiedzi Pazur miał racje, sprawa jest na prawdę poważna. Dobrze, że nie mamy w klanie bardzo małych kociaków. Jeśli nie ma zwierzyny, karmicielki nie mają mleka, bez tego kocięta nie przeżyją. "Szczęście w nieszczęściu" mruknąłem do siebie. Byłem blisko terenów Klanu Nocy, podobno tutaj jest najwięcej zwierzyny. Mam taką nadzieje, przed zachodem chce wrócić do obozu. Kiedy w końcu wyczułem ten upragniony zapach zdobyczy. Nornica szukała pożywienia w uschniętej trawie. Była zaraz przy granicy, na szczęście to nasz strona. Przybrałem łowiecką porze, właśnie miałem zacząć zbliżać się do ofiary, jednak przerwał mi szelest naprzeciw mnie. Z krzaków wybiegła smukła wojowniczka. Kotka złapała przednimi łapami gryzonia, jednak kończyny wyprzedziły ją samą, a ta poślizgnęła się i upadła, dosłownie zwalając mnie z nóg.
<Łania? Ale to chujowe, nie miałam pomysłu>
- Patrole sprawdziły ilość wody we wszystkich zbiornikach. Wcale nie ma jej w pobliżu klifów, gdzie nie ma za dużo drzew. Najwięcej aktualnie jest jej w jeziorze przy granicy z Klanem Nocy. Tam też złapaliśmy najwięcej zwierzyny - wojownik zdał mi raport, chciał już odejść jednak przeszkodziłem mu
- Zwiększ patrole przy granicy z Klanem Nocy. Jeśli Malinowa Gwiazda była zainteresowana terenami Klanu Burzy, może również zapragnąć naszych. Trzeba pokazać Nocnym, że nie damy się łatwo. Każ kotom chodzić częściej na polowania. Potrzebujemy zwierzyny. Jeśli ktoś nie jest bardzo głodny, niech nie je. Najpierw wykarmcie starszych i karmicielki, uczniowie i wojownicy mają jeść ostatni. Ja sam odpuszczę sobie dziś posiłek
- Krucza Gwiazdo, nie jesteś w młodym wieku, powinieneś jeść tyle co Piaszczysta Mgła i Zakręcony Wąs. Bez urazy jednak wiekowo zaliczasz się do... - zastępca pod wpływem mojego karcącego spojrzenia, zakończył i w pośpiechu opuścił moje legowisko.
Niestety murze się z nim zgodzić. Nie jestem już młodym i żwawym kocurem. Mam swoje lata, dlatego niektórzy uważają mnie za nudnego i mniej sprawnego. Prawda, mam już powoli dość tego wszystkiego. Najchętniej zrezygnowałbym i dołączył do starszych. Jednak to by pokazało moją słabość, a ja słaby nie jestem. Wstałem z posłania i przeciągnąłem się ziewając głośno. Wyszedłem z legowiska i rozejrzałem się. Życie w obozie toczy się swoim własnym rytmem. W wejściu pojawił się Złoty Kłos razem z Opierzoną Łapą, wojownik w pysku trzymał niewielką myszkę, jednak widocznie uczennica nie miała szczęścia. Stos świeżej zdobyczy nie był duży, parę ptaków i trzy myszy, mogło być lepiej. Miętowa Łapa wygrzebał dwa kosy i zaniósł je matce i Zakręconemu Wąsowi. Między Zabluszczonym Futerkiem i Kaczym Lotem wrzała głośna rozmowa, kotki energicznie przeskakiwały z łapy na łapę, widocznie opowiadały sobie coś bardzo emocjonującego. Uśmiechnąłem się pod nosem i ruszyłem przed siebie. Po drodze zaczepiła mnie Fenkułowe Serce, przy jej łapach, plątała się Różana Łapa, uczennica stała się jeszcze bardziej cicha po zebraniu.
- Krucza Gwiazdo, potrzebuje twojego pozwolenia na udanie się w stronę terenów Klanu Wilka w poszukiwaniu ziół. - medyczka przysiadła przede mną co uniemożliwiło mi zbycie jej.
- Po co ci zioła z terenów obcego klanu? Czyżby nic już u nas nie zostało? - zmierzyłem kotkę chłodnym spojrzeniem. Ta jednak dalej uśmiechała się uroczo. Widocznie przywykła już. Różana Łapa blisko swojej mentorki siedziała skulona, jakby bała się wszystkiego co ją otaczało.
- Przez susze bardzo mało roślin jest zdatnych do użytku. Na terenach Klanu Wilka większość ważnych ziół osłania gęsty las. Tam jest łatwiej coś znaleźć.
- No dobrze, idź. Tylko unikaj kontaktu z Wilczakami, nie warto ufać komukolwiek - ostatnie słowa powiedziałem szeptem, wątpię by kotka mnie usłyszała. Zbyt szybko pobiegła do wyjścia z obozu.
Znów zacząłem zmierzać w stronę dziury między paprociami. Jeśli chce wykarmić cały klan, muszę wziąć sprawy w swoje łapy.
* * *
Wszędzie pustka. Żadnego tropu. Nawet przy niewielkich jeziorkach brak zwierzyny. Czyli Niedźwiedzi Pazur miał racje, sprawa jest na prawdę poważna. Dobrze, że nie mamy w klanie bardzo małych kociaków. Jeśli nie ma zwierzyny, karmicielki nie mają mleka, bez tego kocięta nie przeżyją. "Szczęście w nieszczęściu" mruknąłem do siebie. Byłem blisko terenów Klanu Nocy, podobno tutaj jest najwięcej zwierzyny. Mam taką nadzieje, przed zachodem chce wrócić do obozu. Kiedy w końcu wyczułem ten upragniony zapach zdobyczy. Nornica szukała pożywienia w uschniętej trawie. Była zaraz przy granicy, na szczęście to nasz strona. Przybrałem łowiecką porze, właśnie miałem zacząć zbliżać się do ofiary, jednak przerwał mi szelest naprzeciw mnie. Z krzaków wybiegła smukła wojowniczka. Kotka złapała przednimi łapami gryzonia, jednak kończyny wyprzedziły ją samą, a ta poślizgnęła się i upadła, dosłownie zwalając mnie z nóg.
<Łania? Ale to chujowe, nie miałam pomysłu>
10 sierpnia 2017
Od Kruczej Gwiazdy
Noc była bezgwiezdna. Niegdyś oświetlone niebo wydało się teraz niezwykle ciemne. Czyżby Klan Gwiazd pogniewał się na klany po ostatnim spotkaniu? Przecież Klan Klifu nie brał udziału w potyczce z samotnikami, dlaczego, więc on również ma odczuć ich gniew? A może właśnie walka z samotnikami miała być tą dobrą drogą, a Klifiacy wykazali się jedynie tchórzostwem? Nawet jeśli tak, w naszym gronie nikt nie został ranny, a wielu wojowników, jak na przykład ten pręgowany z Klanu Wilka skończyli z okropnymi ranami, które na pewno pozostawią ślad. Obiecałem tej samotniczce, że przyjdę w ustalone miejsce, kotka chciała ze mną porozmawiać o sojuszu z czymś co nazwała Klanem Lisa. Ciekawy jestem jak bardzo trafna jest nazwa. Jednak nie jest to czas na zastanawianie się. Trzeba wymknąć się z obozu, nikt nie może mnie zauważyć.
Kiedy przedzierałem się przez paprocie w obozie, obok mnie nagle wyrosła jakaś postać. Była to Piaszczysta Mgła. Na jej pyszczku nie było tego ciepłego uśmiechu, którym obdarowywała każdego, widniał tam przyćmiony grymas bólu. Spojrzałem pytająco na kotkę, ta po chwili się odezwała.
- Krucza Gwiazdo, wiem, że masz pewnie dużo obowiązków, ale możesz mnie na chwile wysłuchać - powiedziałam cicho kotka.
- Tak, tylko proszę pośpiesz się, muszę coś załatwić - Lekko zirytowany odparłem i ruchem ogona nakazałem kotce mówić dalej.
- Domyślam się, że dałeś mi Opierzoną Łapę za uczennice, bo chciałeś, żebym jeszcze przed odejściem do starszyzny mogła wytrenować jakiegoś kota. - kiwnąłem głową - Jednak boje się, że nie dam rady tego zrobić. Od kilku wschodów słońca ból stawów jest nie do zniesienia. Dla mojego dobra i dobra treningu Opierzonej Łapy proszę cię abyś wybrał kogoś innego na jej mentora.
- Dobrze Piaszczysta Mgło, zajmę się tym jak wrócę - ruszyłem dalej, zbywając kotkę. Jednak ta miałam inne plany.
- Nie, proszę zrób to teraz. Nie wiem kiedy masz zamiar wrócić, a możliwe, że może nawet nigdy, a więc jako jedna z wybrańców nakazuje tobie, Krucza Gwiazdo zmienić mentora Opierzonej Łapie.
Zdenerwowany tonem starszej wojowniczki, zawróciłem i zeskoczyłem z małej górki. Kiedy przechodziłem obok Piaszczystej Mgły uderzyłem ją w pysk ogonem. Kotki potrafią być bardzo denerwujące. Wskoczyłem na drzewo i zawołałem.
- Niech każdy kto zdolny do polowania zbierze się pod starą sosną.
Koty powoli wychodziły z legowisk, niektóre zbudzone nagłym głosem lidera, inne zaś nie spały wcale. Kiedy ostatni wojownicy dotarli pod drzewo, zacząłem.
- Tego dnia żegnamy jedną z naszych wojowniczek. Piaszczysta Mgła odchodzi do starszyzny, gdzie w szacunku będzie żyć jako starsza Klanu Klifu. Nowym mentorem Opierzonej Łapy zostanie Złoty Kłos. - Bez zbędnych przedłużeń, zeskoczyłem z gałęzi i odbiegłem w stronę miejsca, gdzie Klan Klifu graniczył z Siedliskiem Owiec.
* * *
Kiedy tam dotarłem zastałem samotniczkę siedzącą na drzewie. Ogon zwisał jej z gałęzi, a końcówka ruszała się we wszystkie strony. Widocznie zirytowana długim czekaniem wlepiła we mnie swoje jedno oko. Jej pyszczek rozszerzył się w uśmiechu. Sowa zeskoczyła z drzewa i podeszła do mnie. Miała kilka sporych ran po potyczce z wojownikami na zebraniu. Jednak najwidoczniej jej to nie przeszkadzało.
- Przyszedłbym wcześniej, ale coś mnie zatrzymało.
<Sowo?>
Kiedy przedzierałem się przez paprocie w obozie, obok mnie nagle wyrosła jakaś postać. Była to Piaszczysta Mgła. Na jej pyszczku nie było tego ciepłego uśmiechu, którym obdarowywała każdego, widniał tam przyćmiony grymas bólu. Spojrzałem pytająco na kotkę, ta po chwili się odezwała.
- Krucza Gwiazdo, wiem, że masz pewnie dużo obowiązków, ale możesz mnie na chwile wysłuchać - powiedziałam cicho kotka.
- Tak, tylko proszę pośpiesz się, muszę coś załatwić - Lekko zirytowany odparłem i ruchem ogona nakazałem kotce mówić dalej.
- Domyślam się, że dałeś mi Opierzoną Łapę za uczennice, bo chciałeś, żebym jeszcze przed odejściem do starszyzny mogła wytrenować jakiegoś kota. - kiwnąłem głową - Jednak boje się, że nie dam rady tego zrobić. Od kilku wschodów słońca ból stawów jest nie do zniesienia. Dla mojego dobra i dobra treningu Opierzonej Łapy proszę cię abyś wybrał kogoś innego na jej mentora.
- Dobrze Piaszczysta Mgło, zajmę się tym jak wrócę - ruszyłem dalej, zbywając kotkę. Jednak ta miałam inne plany.
- Nie, proszę zrób to teraz. Nie wiem kiedy masz zamiar wrócić, a możliwe, że może nawet nigdy, a więc jako jedna z wybrańców nakazuje tobie, Krucza Gwiazdo zmienić mentora Opierzonej Łapie.
Zdenerwowany tonem starszej wojowniczki, zawróciłem i zeskoczyłem z małej górki. Kiedy przechodziłem obok Piaszczystej Mgły uderzyłem ją w pysk ogonem. Kotki potrafią być bardzo denerwujące. Wskoczyłem na drzewo i zawołałem.
- Niech każdy kto zdolny do polowania zbierze się pod starą sosną.
Koty powoli wychodziły z legowisk, niektóre zbudzone nagłym głosem lidera, inne zaś nie spały wcale. Kiedy ostatni wojownicy dotarli pod drzewo, zacząłem.
- Tego dnia żegnamy jedną z naszych wojowniczek. Piaszczysta Mgła odchodzi do starszyzny, gdzie w szacunku będzie żyć jako starsza Klanu Klifu. Nowym mentorem Opierzonej Łapy zostanie Złoty Kłos. - Bez zbędnych przedłużeń, zeskoczyłem z gałęzi i odbiegłem w stronę miejsca, gdzie Klan Klifu graniczył z Siedliskiem Owiec.
* * *
Kiedy tam dotarłem zastałem samotniczkę siedzącą na drzewie. Ogon zwisał jej z gałęzi, a końcówka ruszała się we wszystkie strony. Widocznie zirytowana długim czekaniem wlepiła we mnie swoje jedno oko. Jej pyszczek rozszerzył się w uśmiechu. Sowa zeskoczyła z drzewa i podeszła do mnie. Miała kilka sporych ran po potyczce z wojownikami na zebraniu. Jednak najwidoczniej jej to nie przeszkadzało.
- Przyszedłbym wcześniej, ale coś mnie zatrzymało.
<Sowo?>
03 sierpnia 2017
Od Kruczej Gwiazdy CD Piórka (Opierzonej Łapy)
Poranne słońce wpadało do obozy przez korony drzew. Wysokie sosny szumiały i wyginały się pod naporem przyjemnego wiatru. Od kilku wschodów słońca mroźna pogoda była coraz częstsza, nadchodzi Pora Opadających Liści. Trzeba się przygotować na mniejszą ilość zwierzyny. Jeszcze chwile leżałem na suchym mchu w swoim legowisku. Następnie wygramoliłem się z dużej nory pod starym drzewem. Koty powoli rozbudzały się i zabierały jedzenia z stosu świeżej zwierzyny. Ja również poczęstowałem się małym gryzoniem. Nigdzie nie widziałem Niedźwiedziego Pazura, pewnie wybrał się z innymi na patrol, to dobrze, że wykonuje swoje obowiązki. Nagle przy wejściu poruszyły się paprocie. Zza nich wyjrzał mój zastępca, prowadził za sobą jeszcze trzech wojowników, Lisia Dusza trzymała coś w pysku, kocię.
* * *
Od czasu kiedy Piórko oficjalnie stała się członkiem Klanu Klifu minęło kilka wschodów słońca. Kotką opiekowała się Bagienny Dzwonek. Karmicielka przez ostatnie chwile, które miała spędzić w żłobku, głównie opowiadała jej historie o klanie. Jednak ta sielanka nie mogła trwać wiecznie, Piórko była juz gotowa do stania się Opierzoną Łapą. Na jej mentora wybrałem Piaszczystą Mgłę, wiem, że może to być jej ostatni uczeń przed odejściem do starszyzny, chciałem dać jej spokojną i nieśmiałą kotkę. Nie wiem co by się z nią stało gdybym dał jej za mentora Spadającego Liścia. Nadszedł czas. Wysłałem Pręgowany Grzbiet żeby poszła po Piórko i Bagienny Dzwonek. Wojowniczka wróciła z parą kotek po krótkiej chwili. W oczach młodszej było widać strach, miała prawo bać się nieznanego. Poczekałem aż podejdą bliżej i dołącza do kotów zebranych pod starym drzewem.
- Do czasu aż zakończysz swój trening będziesz zwana Opierzoną Łapą. Twoim szkoleniem zajmie się Piaszczysta Mgła, to odważna kotka z ogromnym doświadczeniem. Mam nadzieje, że uda jej się zrobić z ciebie lojalnej wojowniczki Klanu Klifu. - powiedziałem i zeskoczyłem z drzewa, polizałem nową uczennice po pysku, po chwili podeszła do niej jej mentorka, kotki dotknęły się nosami. Reszta kotów zaczęła wykrzykiwać imię Opierzonej Łapy.
<Klanie Klifu?>
* * *
Od czasu kiedy Piórko oficjalnie stała się członkiem Klanu Klifu minęło kilka wschodów słońca. Kotką opiekowała się Bagienny Dzwonek. Karmicielka przez ostatnie chwile, które miała spędzić w żłobku, głównie opowiadała jej historie o klanie. Jednak ta sielanka nie mogła trwać wiecznie, Piórko była juz gotowa do stania się Opierzoną Łapą. Na jej mentora wybrałem Piaszczystą Mgłę, wiem, że może to być jej ostatni uczeń przed odejściem do starszyzny, chciałem dać jej spokojną i nieśmiałą kotkę. Nie wiem co by się z nią stało gdybym dał jej za mentora Spadającego Liścia. Nadszedł czas. Wysłałem Pręgowany Grzbiet żeby poszła po Piórko i Bagienny Dzwonek. Wojowniczka wróciła z parą kotek po krótkiej chwili. W oczach młodszej było widać strach, miała prawo bać się nieznanego. Poczekałem aż podejdą bliżej i dołącza do kotów zebranych pod starym drzewem.
- Do czasu aż zakończysz swój trening będziesz zwana Opierzoną Łapą. Twoim szkoleniem zajmie się Piaszczysta Mgła, to odważna kotka z ogromnym doświadczeniem. Mam nadzieje, że uda jej się zrobić z ciebie lojalnej wojowniczki Klanu Klifu. - powiedziałem i zeskoczyłem z drzewa, polizałem nową uczennice po pysku, po chwili podeszła do niej jej mentorka, kotki dotknęły się nosami. Reszta kotów zaczęła wykrzykiwać imię Opierzonej Łapy.
<Klanie Klifu?>
15 lipca 2017
Od Kruczego Wąsa "Pora rozpocząć panowanie Kruczej Gwiazdy"
Był zimny, ponury dzień. Śnieg dało się wytrzymać. Jednak już od rana pada również deszcz, co sprawia, ze nikomu nie chce się opuszczać legowisk. Dobrze, że patrole wyznaczyłem już wczoraj. Z obozu właśnie wychodzili Pręgowany Grzbiet, Spadający Liść i Piaskowa Burza. Wiedziałem, że nie mogę cały dzień przesiedzieć tutaj, muszę wyjść z Osmoloną Łapą na trening.Chce jak najszybciej zakończyć trening i popatrzeć jak mój syn zostaje wojownikiem. Kocurek był pełen energii i zapału do nauki. Jednak wolałem być dal niego oschły, chce przygotować go do dorosłego życia. Oraz nie chce, żeby domyślił się co do swojego pochodzenia. Leniwie wywlokłem się z legowiska i podszedłem do czarnego ucznia siedzącego razem z bratem pod rozłożystym krzakiem. Kiedy tam dotarłem zdążyłem już cały przemoknąć. Machnąłem ogonem i zawróciłem, terminator zrozumiał rozkaz i posłusznie poszedł za mną, wcześniej jeszcze posłał błagalne spojrzenie w stronę brata, który jednak nie zareagował. Razem z uczniem postanowiłem udać się na trening pod klify.
* * *
Cała droga przeleciała nam w milczeniu. Kiedy za drzewami zaczęły wyłaniać się potężne obiekty skalne przyśpieszyłem, chciałem żeby jak najszybciej znaleźć się w suchym miejscu. Zobaczyłem w ziemi lekkie zgłębienie, znajdowało się pod wysuniętą skalną półką, więc było dobrym miejscem do ukrycia się przed deszczem. Zeskoczyłem w dół, a Osmolona Łapa zjechał powoli na mokrej ziemi. Usiadłem na mokrej ziemi, mierząc chłodnym wzrokiem młodego. Potem otrzepałem się z nadmiaru wody, uczeń poszedł w moje ślady. Kiedy skończył odsunąłem się trochę od niego.
- Dziś masz wykazać się jako wojownik, a każdy wojownik musi umieć walczyć. - powiedziałem doniośle. W oczach terminatora zaświeciły iskierki determinacji. Przybrałem bojową pozycje, kocurek chciał ją odwzorować, poniekąd mu się to udało. Terminator machał niecierpliwie ogonem, czekał aż zaatakuje. Zmarszczyłem nos, tak jakbym poczuł coś nieświeżego. - Na co czekasz?! Zaatakuj mnie!
Wytrącony z równowagi kocur zaczął biec w moją stronę, kiedy był blisko wyskoczył. Od razu zrobiłem unik, kociak upał i poturlał się kilka lisich długości dalej. Wstała chwiejąc się na łapach, dalej z zdeterminowaniem na pyszczku. Powtórzył swój atak, tym razem udało mu się chwycić mnie pazurkami, na początku uczepił się mojego grzbietu, jednak strącenie go nie było trudne. Osmolona Łapa upadł niezgrabnie na grzbiecie.
- Pamiętaj, nigdy nie pokazuj przeciwnikowi swojego brzucha i szyi, jeśli to zrobisz, wykorzysta to i tam skieruje swój atak. To najgorsze miejsce, gdzie można zostać zraniony. Koty, które popełniają ten błąd i o tym zapominają, zazwyczaj giną wykrwawione na polach walki. Nie jest to wtedy walka sprawiedliwa, ale na pewno skuteczna. Podczas bitwy, zawsze staraj się zmusić swojego wroga do odsłonięcia tych bardzo ważnych miejsc. - rzekłem schodząc z nad ucznia. Kocurek pokiwał łepkiem, na znak, że zrozumiał. Następnie znów przybrał pozycje bojową, chciał kolejny raz ruszyć w moją stronę, z zamiarem ataku, jednak przerwałem mu - poczekaj. Najlepszą możliwością jest atak z zaskoczenia. Kiedy wróg cie widzi, trudno go zaskoczyć. Jeśli jednak ukryjesz się w krzakach, a do tego wiatr nie będzie niósł twojego zapachu w stronę wroga jesteś na wygranej pozycji. Przeciwnik nie będzie się spodziewał, że zaatakujesz właśnie z tej strony. Możesz go wtedy przewrócić na grzbiet i zaatakować w miękki brzuch. Jednak, jeśli nie zależy ci na bohaterskiej potyczce, możesz go od razu udusić, gryząc w szyje. - uczeń lekko przestraszony odsunął się. Spojrzałem na niego ukosem, nawet nie zauważyłem, że przestało padać. Pewnie jakiś dobry znak od Klanu Gwiazd. Słońce już zachodziło, trzeba wracać. - Idziemy Osmolona Łapo. Może coś upolujemy po drodze. Musimy się pośpieszyć, jeśli chcemy zdążyć przed całkowitym zmrokiem. Szybko!
* * *
Po drodze udało nam się upolować dwie chude nornice i starego gila (ale to pięknie brzmi). Już przed wejściem do obozu wiedzieliśmy, że stało się coś złego. Lekko poddenerwowany wszedłem do obozu. Każdy był dziwnie zabiegany i wytrącony z równowagi, niektórzy widocznie przygnębieni, a inni wręcz w żałobie. Miałem właśnie zapytać się siedzącej nie daleko w bezruchu Lisiej Duszy co się stało, jednak ta nawet kiedy podniosłem głos, dalej sprawiała wrażenie głuchej na moje wołanie. Wpatrzona w jeden punkt przed nią szeptała coś niesłyszalnym głosem. Nagle podbiegła do mnie cała zziajana Fenkułowe Serce, w jej oczach mieniły się łzy. Kotka powstrzymywała się, żeby nie wybuchnąć płaczem. Jej oddech był nierówny, a bicie serca przyśpieszone. Widząc stan medyczki, spojrzałem na wystraszonego ucznia po mojej prawej.
- Osmolona Łapo, idź znaleźć swoją matkę. Pewnie jest w legowisko, nie wysyłałem jej na patrol. - powiedziałem, a kocurek od razu pobiegł w kierunku gdzie spali wojownicy. Znów skierowałem wzrok na córkę Spopielonej Gwiazdy. Zmierzyłem ją chłodnym spojrzeniem, coś się stało, a ja jeszcze nie wiem co.
- Powiesz mi co się dzieje?! - nie wytrzymałem napływu emocji. Pod naciskiem mojego głosu, po policzku medyczki spłynęła samotna łza. Przez chwile cicho powtarzała coś pod nosem, nie umiałem dokładnie zrozumieć. W końcu cierpliwość się skończyła - Głośniej!
- Nie żyje! Agrestowa Gwiazda nie żyje! - wykrzyczała kotka. Na początku myślałem, że to jedne z jego żyć. Jednak nie zgadzało się to z atmosferą panującą w obozie. Jakby stracił jedno z sześciu pozostałych, nikt by się tak nie zachowywał. Jak on mógł tak szybko stracić wszystkie?!
- Jak to?! Przecież powinien mieć jeszcze pięć żyć! Rozumiem jedno lub dwa, ale jak mógł stracić wszystkie sześć?! To nie jest możliwe! - wykrzyczałem. W moich oczach palił się ogień, nie potrafiły go zgasić łzy, które same napływały mi do oczu i powoli spływały po pysku. Połowa mnie już zaakceptowała złą nowinę, jednak ta druga chciała jak najdłużej pozostać przy dawnym życiu, gdzie musiałem jedynie wybierać koty na patrole i pilnować względnego spokoju. Czy jestem godzien stanąć na czele klanu?
- Czarny kaszel. Nigdy nie słyszałam o tak paskudnym przypadku. Rano stracił swoje szóste życie. Chciałam ci powiedzieć ale właśnie wychodziłeś na trening, nie mogłam go zostawić i biec za tobą. Poszłam tylko po zioła i nawet nie podłożyłam mu ich pod pysk, zaczął się dusić i kasłać krwią, tak się wystraszyłam. Nie mogłam się ruszyć, on przestał oddychać, umarł znowu. Potem nawet nie chciał zjeść ziół, nie miał siły. Tak samo wyglądały wszystkie kolejne zgony. Przepraszam, jestem koszmarnym medykiem. Nie umiałam nawet uchronić lidera przed śmiercią, a miałam tyle szans. - kotka pociągnęła nosem. Pozwoliła by kryształowe łzy same spływały po białym pyszczku i skapywały z ciemnej brody.
- Czy ktoś jeszcze umarł z powodu czarnego kaszlu? Jest więcej martwych - zapytałem. Mój głos łamał się w kilki momentach, byłem przygnębiony jednak nie chce pokazywać swojej słabości.
- Tak. Wilcze Futerko. - wyszeptała medyczka. Teraz rozumiem zachowanie Lisiej Duszy, w tak krótkim momencie straciła wszystko co miała, dwa koty, które pozostały. Dołączyli do Kwiecistego Strumienia, a ona musi polować tutaj, a nie razem z nimi w Klanie Gwiazd. To musi być straszne. - Zauważyłam, że leży bez życia kiedy szłam po zioła dla Agrestowej Gwiazdy, ona też nie chciała zjeść tych, które jej przygotowałam. Chciałam ją zmusić, ale kiedy przysunęłam je bliżej podrapała mnie w łopatkę, krzyknęła jedynie zachrypłym głosem, że nie potrzebuje ziół, bo jest silną wojowniczką.
Pokiwałem głową. Odgoniłem wszystkie złe myśli. Nawet jeśli ma prawo panować w pewnym sensie, żałoba wolałem tego uniknąć. Trzeba pokazać, że nawet w trudnych chwilach Klan Klifu pozostanie silny. Otarłem łapą łzy i pociągnąłem nosem. W moich oczach zaświeciły się ogniki determinacji. Ominąłem Fenkułowe Serce i podszedłem do starego drzewa. Wskoczyłem na niską gałąź i zwołałem koty. Klanowicze powlekli się smętnie pod drzewo. Poczułem jak wzbiera się we mnie odwaga.
- Klanie Klifu, dziś straciliśmy Agrestową Gwiazdę oraz Wilcze Futerko. Wielu z was może pomyśleć, że Klan Gwiazdy zesłał na nas kare. Jednak według mnie jest zupełnie na odwrót. Przodkowie uchronili resztę klanu przed zarazą, gdyby nie oni mogliśmy stracić wiele innych kotów. Nie ma więc na co czekać. Niech Niedźwiedzi Pazur, Zakręcony Wąs, Pręgowany Grzbiet oraz Borsuczy Cień wezmą ciała zmarłych i zakopią. Potem przyjdziecie i razem w szacunku na jaki zasłużyli pozwolimy im odejść do Klanu Gwiazd. Teraz niech każdy odpocznie, to był bardzo długi dzień. - zakończyłem i zeskoczyłem z gałęzi. Koty rozeszły się do legowisk. Wyznaczona czwórka wzięła ciała i wyszła z obozu. Lisia Dusza i Fenkułowe Serce były najbardziej przygnębione wydarzeniami. Nie miałem sił teraz ich pocieszać. Udałem się do legowiska wojowników, z myślą, że to moja ostatnia noc tutaj.
Sen jednak nie potrwał za długo. Po dłuższej chwili wróciła grupa kotów wyznaczona do zakopania zwłok. Zebrałem klan i za Zakręconym Wąsem ruszyliśmy na ceremonie pochówku. Okazało się, że wybrali miejsce, nieopodal miejsca gdzie leżały takie koty jak Spopielona Gwiazda, Borsucza Łapa, Gromowy Ogon i Kwiecisty Strumień. To na pewno odpowiednie miejsce. Świeżo zakopane ciała nie zwabiły jeszcze drapieżników.
* * *
Po powrocie wszystkie koty chciały udać się do swoich legowisk i kontynuować sen. Jednak dla kilku z nich miałem innych plan. Znowu wskoczyłem na gałąź, zniecierpliwione koty niechętnie usiadły przed nim. Czekały tylko na odrobinę snu.
- Wojownicy, wiem, że jesteście zmęczeni i macie do tego prawo, jednak nie można pokazywać, że Klan Klifu jest słaby, a ja nie chce odkładać tego na inny dzień. Sami zadecydujcie, który chce mi towarzyszyć w drodze do Księżycowej Zatoczki? - umilkłem. Zebrane koty zaczęły szeptać między sobą. Nagle z tłumu usłyszałem głos kotki, była to Zabluszczone Futerko.
- Ja będę ci towarzyszyć! - mimo zmęczenia w jej oczach dalej były widoczne ogniki fascynacji i buzującej w głębi jej serca energii. Potem usłyszałem głos, znów należący do płci pięknej
- Ja również - ku mojemu zdziwieniu należał on do Piaszczystej Mgły, zrozumiałem, że pewnie chce być blisko, kiedy będę pierwszy raz dzielił sny z Gwiezdnymi. Nagle z tłumu zebranych kotów poznałem młody głos Osmolonej Łapy i ciche uciszanie Miętowej Łapy.
- Czy my też możemy iść? Proszę - pomyślałem, że będzie to dobra lekcja da młodych uczniów. Pokiwałem głową. Odczekałem jeszcze chwile ale nikt się nie zgłosił. Pozwoliłem kotom rozejść się i odpłynąć w błogi sen. Podeszła do nas Fenkułowe Serce, poprosiła Zabluszczone Futerko żeby przyniosła zioła.
Po chwili kotki wróciły, w pyskach miały zawiniątka zrobione z jakiś liści, jagód i traw. W smaku były paskudne, jedynym narzekającym był Osmolona Łapa, jednak kiedy Piaszczysta Mgła dała mu po uszach zjadł szybciej niż Miętowa Łapa. Po chwili wszyscy wyruszyliśmy.
Droga mijała względnie spokojnie. Nikt nie zaczynał żadnego tematu, bo po co. Szedłem na przodzie, obok mnie stąpała Piaszczysta Mgła, która zapewniała, że zna pewien skrót przez klify. Przy jej łapach pałętała się Osmolona Łapa, Miętowa Łapa kroczył za matką, razem ze swoją mentorką. Nikt nie miał zamiary się odezwać, na pewno nie w najbliższym czasie. Jednak po krótkiej chwili odezwał się czarny uczeń.
- Mamo, a co to tak w ogólne jest księżycowa zatoczka? - zapytał. Kotka przez chwile zastanawiała się co powiedzieć. Po chwili odpowiedziała.
- To miejsce gdzie zastępca po śmierci lidera udaje się, żeby przyjąć imię z członem "Gwiazda". Koty, które przywódcami są już od dawna mogą dzielić w tym miejscu sny z Klanem Gwiazd. Wtedy w śnie mogą spotkać martwe już koty, albo te koty mogą im ukazać przepowiednie. - odpowiedziała pręgowana kotka. Nie uszło jej uwadze, że nie tylko Osmolona Łapa słucha jej wypowiedzi. Miętowa Łapa oraz Zabluszczone Futerko równie zaciekawieni wyłapywali każde słowo starszej wojowniczki.
- A co jeśli jakiś inny kto chciałby dzielić sny z przodkami. No wiesz mamo taki, który nie jest ani liderem ani jego następcą - zapytał młodzik. Był na prawdę żądny wiedzy, to dobrze. Taki kot szybciej się uczy i ma większe szanse na szybkie mianowanie i zdobycie imię wojownika.
- Zapewne ściągnie na siebie gniew Gwiezdnych, a uwierz ich nie chcesz mieć jako wrogów. - kotka uśmiechnęła się i polizała kociaka za uszami. Wtedy odezwał się Miętek
- A czy my nie narazimy się na gniew Klanu Gwiazd? Przecież jesteśmy razem z Kruczym Wąsem, będziemy blisko Księżycowej Zatoczki - trochę przestraszony uczeń skierował swój wzrok najpierw na matkę, potem na mnie, a na końcu na Zabluszczone Futerko.
* * *
Cała droga przeleciała nam w milczeniu. Kiedy za drzewami zaczęły wyłaniać się potężne obiekty skalne przyśpieszyłem, chciałem żeby jak najszybciej znaleźć się w suchym miejscu. Zobaczyłem w ziemi lekkie zgłębienie, znajdowało się pod wysuniętą skalną półką, więc było dobrym miejscem do ukrycia się przed deszczem. Zeskoczyłem w dół, a Osmolona Łapa zjechał powoli na mokrej ziemi. Usiadłem na mokrej ziemi, mierząc chłodnym wzrokiem młodego. Potem otrzepałem się z nadmiaru wody, uczeń poszedł w moje ślady. Kiedy skończył odsunąłem się trochę od niego.
- Dziś masz wykazać się jako wojownik, a każdy wojownik musi umieć walczyć. - powiedziałem doniośle. W oczach terminatora zaświeciły iskierki determinacji. Przybrałem bojową pozycje, kocurek chciał ją odwzorować, poniekąd mu się to udało. Terminator machał niecierpliwie ogonem, czekał aż zaatakuje. Zmarszczyłem nos, tak jakbym poczuł coś nieświeżego. - Na co czekasz?! Zaatakuj mnie!
Wytrącony z równowagi kocur zaczął biec w moją stronę, kiedy był blisko wyskoczył. Od razu zrobiłem unik, kociak upał i poturlał się kilka lisich długości dalej. Wstała chwiejąc się na łapach, dalej z zdeterminowaniem na pyszczku. Powtórzył swój atak, tym razem udało mu się chwycić mnie pazurkami, na początku uczepił się mojego grzbietu, jednak strącenie go nie było trudne. Osmolona Łapa upadł niezgrabnie na grzbiecie.
- Pamiętaj, nigdy nie pokazuj przeciwnikowi swojego brzucha i szyi, jeśli to zrobisz, wykorzysta to i tam skieruje swój atak. To najgorsze miejsce, gdzie można zostać zraniony. Koty, które popełniają ten błąd i o tym zapominają, zazwyczaj giną wykrwawione na polach walki. Nie jest to wtedy walka sprawiedliwa, ale na pewno skuteczna. Podczas bitwy, zawsze staraj się zmusić swojego wroga do odsłonięcia tych bardzo ważnych miejsc. - rzekłem schodząc z nad ucznia. Kocurek pokiwał łepkiem, na znak, że zrozumiał. Następnie znów przybrał pozycje bojową, chciał kolejny raz ruszyć w moją stronę, z zamiarem ataku, jednak przerwałem mu - poczekaj. Najlepszą możliwością jest atak z zaskoczenia. Kiedy wróg cie widzi, trudno go zaskoczyć. Jeśli jednak ukryjesz się w krzakach, a do tego wiatr nie będzie niósł twojego zapachu w stronę wroga jesteś na wygranej pozycji. Przeciwnik nie będzie się spodziewał, że zaatakujesz właśnie z tej strony. Możesz go wtedy przewrócić na grzbiet i zaatakować w miękki brzuch. Jednak, jeśli nie zależy ci na bohaterskiej potyczce, możesz go od razu udusić, gryząc w szyje. - uczeń lekko przestraszony odsunął się. Spojrzałem na niego ukosem, nawet nie zauważyłem, że przestało padać. Pewnie jakiś dobry znak od Klanu Gwiazd. Słońce już zachodziło, trzeba wracać. - Idziemy Osmolona Łapo. Może coś upolujemy po drodze. Musimy się pośpieszyć, jeśli chcemy zdążyć przed całkowitym zmrokiem. Szybko!
* * *
Po drodze udało nam się upolować dwie chude nornice i starego gila (ale to pięknie brzmi). Już przed wejściem do obozu wiedzieliśmy, że stało się coś złego. Lekko poddenerwowany wszedłem do obozu. Każdy był dziwnie zabiegany i wytrącony z równowagi, niektórzy widocznie przygnębieni, a inni wręcz w żałobie. Miałem właśnie zapytać się siedzącej nie daleko w bezruchu Lisiej Duszy co się stało, jednak ta nawet kiedy podniosłem głos, dalej sprawiała wrażenie głuchej na moje wołanie. Wpatrzona w jeden punkt przed nią szeptała coś niesłyszalnym głosem. Nagle podbiegła do mnie cała zziajana Fenkułowe Serce, w jej oczach mieniły się łzy. Kotka powstrzymywała się, żeby nie wybuchnąć płaczem. Jej oddech był nierówny, a bicie serca przyśpieszone. Widząc stan medyczki, spojrzałem na wystraszonego ucznia po mojej prawej.
- Osmolona Łapo, idź znaleźć swoją matkę. Pewnie jest w legowisko, nie wysyłałem jej na patrol. - powiedziałem, a kocurek od razu pobiegł w kierunku gdzie spali wojownicy. Znów skierowałem wzrok na córkę Spopielonej Gwiazdy. Zmierzyłem ją chłodnym spojrzeniem, coś się stało, a ja jeszcze nie wiem co.
- Powiesz mi co się dzieje?! - nie wytrzymałem napływu emocji. Pod naciskiem mojego głosu, po policzku medyczki spłynęła samotna łza. Przez chwile cicho powtarzała coś pod nosem, nie umiałem dokładnie zrozumieć. W końcu cierpliwość się skończyła - Głośniej!
- Nie żyje! Agrestowa Gwiazda nie żyje! - wykrzyczała kotka. Na początku myślałem, że to jedne z jego żyć. Jednak nie zgadzało się to z atmosferą panującą w obozie. Jakby stracił jedno z sześciu pozostałych, nikt by się tak nie zachowywał. Jak on mógł tak szybko stracić wszystkie?!
- Jak to?! Przecież powinien mieć jeszcze pięć żyć! Rozumiem jedno lub dwa, ale jak mógł stracić wszystkie sześć?! To nie jest możliwe! - wykrzyczałem. W moich oczach palił się ogień, nie potrafiły go zgasić łzy, które same napływały mi do oczu i powoli spływały po pysku. Połowa mnie już zaakceptowała złą nowinę, jednak ta druga chciała jak najdłużej pozostać przy dawnym życiu, gdzie musiałem jedynie wybierać koty na patrole i pilnować względnego spokoju. Czy jestem godzien stanąć na czele klanu?
- Czarny kaszel. Nigdy nie słyszałam o tak paskudnym przypadku. Rano stracił swoje szóste życie. Chciałam ci powiedzieć ale właśnie wychodziłeś na trening, nie mogłam go zostawić i biec za tobą. Poszłam tylko po zioła i nawet nie podłożyłam mu ich pod pysk, zaczął się dusić i kasłać krwią, tak się wystraszyłam. Nie mogłam się ruszyć, on przestał oddychać, umarł znowu. Potem nawet nie chciał zjeść ziół, nie miał siły. Tak samo wyglądały wszystkie kolejne zgony. Przepraszam, jestem koszmarnym medykiem. Nie umiałam nawet uchronić lidera przed śmiercią, a miałam tyle szans. - kotka pociągnęła nosem. Pozwoliła by kryształowe łzy same spływały po białym pyszczku i skapywały z ciemnej brody.
- Czy ktoś jeszcze umarł z powodu czarnego kaszlu? Jest więcej martwych - zapytałem. Mój głos łamał się w kilki momentach, byłem przygnębiony jednak nie chce pokazywać swojej słabości.
- Tak. Wilcze Futerko. - wyszeptała medyczka. Teraz rozumiem zachowanie Lisiej Duszy, w tak krótkim momencie straciła wszystko co miała, dwa koty, które pozostały. Dołączyli do Kwiecistego Strumienia, a ona musi polować tutaj, a nie razem z nimi w Klanie Gwiazd. To musi być straszne. - Zauważyłam, że leży bez życia kiedy szłam po zioła dla Agrestowej Gwiazdy, ona też nie chciała zjeść tych, które jej przygotowałam. Chciałam ją zmusić, ale kiedy przysunęłam je bliżej podrapała mnie w łopatkę, krzyknęła jedynie zachrypłym głosem, że nie potrzebuje ziół, bo jest silną wojowniczką.
Pokiwałem głową. Odgoniłem wszystkie złe myśli. Nawet jeśli ma prawo panować w pewnym sensie, żałoba wolałem tego uniknąć. Trzeba pokazać, że nawet w trudnych chwilach Klan Klifu pozostanie silny. Otarłem łapą łzy i pociągnąłem nosem. W moich oczach zaświeciły się ogniki determinacji. Ominąłem Fenkułowe Serce i podszedłem do starego drzewa. Wskoczyłem na niską gałąź i zwołałem koty. Klanowicze powlekli się smętnie pod drzewo. Poczułem jak wzbiera się we mnie odwaga.
- Klanie Klifu, dziś straciliśmy Agrestową Gwiazdę oraz Wilcze Futerko. Wielu z was może pomyśleć, że Klan Gwiazdy zesłał na nas kare. Jednak według mnie jest zupełnie na odwrót. Przodkowie uchronili resztę klanu przed zarazą, gdyby nie oni mogliśmy stracić wiele innych kotów. Nie ma więc na co czekać. Niech Niedźwiedzi Pazur, Zakręcony Wąs, Pręgowany Grzbiet oraz Borsuczy Cień wezmą ciała zmarłych i zakopią. Potem przyjdziecie i razem w szacunku na jaki zasłużyli pozwolimy im odejść do Klanu Gwiazd. Teraz niech każdy odpocznie, to był bardzo długi dzień. - zakończyłem i zeskoczyłem z gałęzi. Koty rozeszły się do legowisk. Wyznaczona czwórka wzięła ciała i wyszła z obozu. Lisia Dusza i Fenkułowe Serce były najbardziej przygnębione wydarzeniami. Nie miałem sił teraz ich pocieszać. Udałem się do legowiska wojowników, z myślą, że to moja ostatnia noc tutaj.
Sen jednak nie potrwał za długo. Po dłuższej chwili wróciła grupa kotów wyznaczona do zakopania zwłok. Zebrałem klan i za Zakręconym Wąsem ruszyliśmy na ceremonie pochówku. Okazało się, że wybrali miejsce, nieopodal miejsca gdzie leżały takie koty jak Spopielona Gwiazda, Borsucza Łapa, Gromowy Ogon i Kwiecisty Strumień. To na pewno odpowiednie miejsce. Świeżo zakopane ciała nie zwabiły jeszcze drapieżników.
* * *
Po powrocie wszystkie koty chciały udać się do swoich legowisk i kontynuować sen. Jednak dla kilku z nich miałem innych plan. Znowu wskoczyłem na gałąź, zniecierpliwione koty niechętnie usiadły przed nim. Czekały tylko na odrobinę snu.
- Wojownicy, wiem, że jesteście zmęczeni i macie do tego prawo, jednak nie można pokazywać, że Klan Klifu jest słaby, a ja nie chce odkładać tego na inny dzień. Sami zadecydujcie, który chce mi towarzyszyć w drodze do Księżycowej Zatoczki? - umilkłem. Zebrane koty zaczęły szeptać między sobą. Nagle z tłumu usłyszałem głos kotki, była to Zabluszczone Futerko.
- Ja będę ci towarzyszyć! - mimo zmęczenia w jej oczach dalej były widoczne ogniki fascynacji i buzującej w głębi jej serca energii. Potem usłyszałem głos, znów należący do płci pięknej
- Ja również - ku mojemu zdziwieniu należał on do Piaszczystej Mgły, zrozumiałem, że pewnie chce być blisko, kiedy będę pierwszy raz dzielił sny z Gwiezdnymi. Nagle z tłumu zebranych kotów poznałem młody głos Osmolonej Łapy i ciche uciszanie Miętowej Łapy.
- Czy my też możemy iść? Proszę - pomyślałem, że będzie to dobra lekcja da młodych uczniów. Pokiwałem głową. Odczekałem jeszcze chwile ale nikt się nie zgłosił. Pozwoliłem kotom rozejść się i odpłynąć w błogi sen. Podeszła do nas Fenkułowe Serce, poprosiła Zabluszczone Futerko żeby przyniosła zioła.
Po chwili kotki wróciły, w pyskach miały zawiniątka zrobione z jakiś liści, jagód i traw. W smaku były paskudne, jedynym narzekającym był Osmolona Łapa, jednak kiedy Piaszczysta Mgła dała mu po uszach zjadł szybciej niż Miętowa Łapa. Po chwili wszyscy wyruszyliśmy.
Droga mijała względnie spokojnie. Nikt nie zaczynał żadnego tematu, bo po co. Szedłem na przodzie, obok mnie stąpała Piaszczysta Mgła, która zapewniała, że zna pewien skrót przez klify. Przy jej łapach pałętała się Osmolona Łapa, Miętowa Łapa kroczył za matką, razem ze swoją mentorką. Nikt nie miał zamiary się odezwać, na pewno nie w najbliższym czasie. Jednak po krótkiej chwili odezwał się czarny uczeń.
- Mamo, a co to tak w ogólne jest księżycowa zatoczka? - zapytał. Kotka przez chwile zastanawiała się co powiedzieć. Po chwili odpowiedziała.
- To miejsce gdzie zastępca po śmierci lidera udaje się, żeby przyjąć imię z członem "Gwiazda". Koty, które przywódcami są już od dawna mogą dzielić w tym miejscu sny z Klanem Gwiazd. Wtedy w śnie mogą spotkać martwe już koty, albo te koty mogą im ukazać przepowiednie. - odpowiedziała pręgowana kotka. Nie uszło jej uwadze, że nie tylko Osmolona Łapa słucha jej wypowiedzi. Miętowa Łapa oraz Zabluszczone Futerko równie zaciekawieni wyłapywali każde słowo starszej wojowniczki.
- A co jeśli jakiś inny kto chciałby dzielić sny z przodkami. No wiesz mamo taki, który nie jest ani liderem ani jego następcą - zapytał młodzik. Był na prawdę żądny wiedzy, to dobrze. Taki kot szybciej się uczy i ma większe szanse na szybkie mianowanie i zdobycie imię wojownika.
- Zapewne ściągnie na siebie gniew Gwiezdnych, a uwierz ich nie chcesz mieć jako wrogów. - kotka uśmiechnęła się i polizała kociaka za uszami. Wtedy odezwał się Miętek
- A czy my nie narazimy się na gniew Klanu Gwiazd? Przecież jesteśmy razem z Kruczym Wąsem, będziemy blisko Księżycowej Zatoczki - trochę przestraszony uczeń skierował swój wzrok najpierw na matkę, potem na mnie, a na końcu na Zabluszczone Futerko.
- Spokojnie kochanie. Nie będziemy obok Kruczego Wąsa, kiedy stanie się Kruczą Gwiazdą . Będziemy czekać w bezpiecznej odległości, wszystko będzie dobrze, nie masz się czego bać, obiecuje - kocica odwróciła się i dotknęła kociaka nosem w jego pyszczek. Młode zamruczało cicho liżąc rodzicielkę po policzku. Lekko uśmiechnąłem się, było mi przykro, że nie mogłem w taki sposób traktować tej dwójki, obiecaliśmy sobie, że nikt się nie dowie. Mam zamiar dotrzymać tą tajemnice. Wojowniczka nagle skręciła w bok. Wskoczyła na jedną z półek skalnych, czyli to jej ten jej skrót. Miauknięciem nakazała nam iść za sobą. Przodem puściłem Zabluszczone Futerko i dwójkę uczniów. Droga nie była za długa, trochę niebezpieczna ale Piaszczysta Mgła wybierała możliwie najlepsze drogi. Kiedy zeszliśmy z klifów przed oczami mieliśmy skalną plaże. Za horyzontem malował się obraz ciemnego morza. Cała moja grupa została tutaj, ja ruszyłem w stronę
Księżycowej Zatoczki.
Pora rozpocząć panowanie Kruczej Gwiazdy...
06 lipca 2017
Od Kruczego Wąsa
PROSZE PODESŁAĆ FORMULARZE OSMOLONEJ ŁAPY I MIĘTOWEJ ŁAPY
Zimny wiatr przedarł się przez ściany legowiska wojowników. Kilka lodowych kryształków pokryło ciemną sierść zastępcy Klanu Klifu. Głośny świst wiatru obudził śpiącego kocura. Żółte oczy otworzyły się lekko i zwróciły się ku wyjściu z legowiska. Na terenie obozu zaczynało budzić się życie. Przed starym drzewem siedział Agrestowa Gwiazda delektujący się promieniami porannego słońca. Nocny patrol właśnie wrócił i od razu skierował się w stronę kocura.
- Kruczy Wąsie, w okolicy jest w miarę spokojnie. Przy granicy z Klanem Nocy spotkaliśmy ich patrol, jednak wszystko przebiegło pokojowo. Jednak w pobliżu Klanu Wilka wyczuliśmy psa bez dwunożnych. Trop był stary - Powiedział na jednym wdechy Borsuczy Cień, który przewodził patrolem. Kilka kroków za nim siedziały Wilcze Futerko i Pręgowany Grzbiet. Starszy wojownik spojrzał na niego zimnym wzrokiem.
- Jeśli trop był stary nie powinniśmy zaprzątać sobie tym głowy. Ważniejsze są teraz przygotowania do zbliżającej się wojny. Przypomnij Spadającemu Liściowi, Zakręconemu Wąsowi, że mają dobrać jeszcze jakiegoś wojownika i wyruszą na kolejny patrol po posiłku. A teraz możecie odpocząć. - Wyminął trójke kotów, nie miał ochoty na rozmowę z innymi wojownikami, zwłaszcza z młodymi. Powolnym krokiem zbliżył się do małej kupki zwierzyny. Składała się jedynie z paru ptaków i dwóch nornic. Wybrał sobie pierzastą przekąskę dla siebie i jednego gryzonia dla lidera, chciał z nim porozmawiać. Z zwierzyną w pysku zbliżył się do siedzącego kota. Agrestowa Gwiazda otworzył jedno oko, by sprawdzić kto zakłóca jego spokój. Następnie skinięciem głową podziękował za nornice. Czarny zastępca usiadł obok niego, trącając łapą ptaka.
- W naszym klanie są dwa kociaki, które można już mianować terminatorami. Jeśli się zgodzisz wezmę jednego z kociaków na swojego ucznia, a drugiego można dać pod opiekę jakiemuś wojownikowi, który nie miał jeszcze ucznia, niech się wykaże. - powiedział. Potem zacząłem pałaszować ptaka. Lider wpatrzony był w wejście do kociarni. Kiwnął głową na znak zgody i wydał z siebie cichy pomruk i machnął ogonem. Kruczy Wąs wykopał mały dołek do którego włożył kostki i pierze. Zakopał je i odszedł.
Kiedy Agrestowa Gwiazda skończył jeść powtórzył czynność swojego towarzysza i z gracją wskoczył na niską gałąź z której zawsze przemawiał do swojego klanu.
- Niech każdy kot, który jest w stanie polować pojawi się pod starym drzewem. - donośny głos lidera rozbrzmiał w całym obozie. Wszystkie koty zwróciły wzrok ku niemu. Niektóre nawet dopiero wychodziły z legowiska, ziewając przeciągle. Nagle kocur zauważył, że nie ma w całym towarzystwie Piaszczystej Mgły i jej kociaków. Gwałtownie zaczął przepychać się przez zebrane tutaj koty w stronę kociarni. Kiedy tam dotarł, zobaczył, że kocięta właśnie odbywają poranną rutyne, jaką jest oczywiście kąpiel. Karmicielka, która na chwile przestała wylizywać czarne futerko kociaka zwanego Smołkiem.
- Piaszczysta Mgło, weź swoje kociaki pod stare drzewo. Właśnie odbywa się mianowanie na uczniów - powiedział spokojnie zastępca, wpatrując się w wyraz pyska matki kociąt, który mówił jedyne "Kurwa, czemu ja dopiero teraz się o tym dowiaduje murzynie". Potem odwrócił się i wyszedł z kociarni czekając na wyjście pozostałych kotów. Razem ruszyli pod stare drzewo, gdzie cały klan dawno się zebrał. Matka z młodymi usiadła zaraz przy pniu, a czarny kocur dołączył do reszty zgromadzonych.
- Zebraliśmy się razem, by nadać imiona dwóm nowym uczniom. Oboje podejdźcie bliżej. - lider zaczekał aż dwójka kocurków podejdzie do niego. Smołek podbiegł do przywódcy, a Miętek zawstydzony podszedł dopiero kiedy matka popchnęło go lekko. Po chwili znów odezwał się Agrest - Od dzisiaj, do czasu gdy zasłużysz na imię wojownika. Uczeń ten będzie nazywany Osmoloną Łapą. Twoim treningiem zajmie się Kruczy Wąs. To lojalny i zrównoważony wojownik, wytrenował już wiele wspaniałych kotów. Niech tobie również wleje do głowy wartości cenne dla wojownika. Ten uczeń będzie zwany Miętową Łapą, jego mentorką zostanie Zabluszczone Futerko. Zasłużyła na swojego pierwszego ucznia, jest mądra i odważna, niech i tobie przeleje te cechy.
Lider zeskoczył i dotknął głową grzbietu obu kocurków. Osmolona Łapa niecierpliwie wiercił się co wprawiło w zakłopotanie jego matkę, ojca, który również został jego mentorem, ale najbardziej nie spodobało się to liderowi. Za to Miętowa Łapa polizał z szacunkiem łopatke lidera. Kiedy łaciaty kocur odszedł do terminatorów podeszli ich nowi mentorzy. Zastępca próbował dotknąć nosem nosa Osmolonej Łapy, jednak ten z niewiadomych przyczyn odsunął łeb. To samo chciała zrobić Zabluszczone Futerko, jej się to udało. Tą sielankę przerwał nagły atak kaszlu Agrestowej Gwiazdy. Wszystkie oczy zwróciły się w stronę lidera, w tej chwili wydał się słaby, a jego przygarbiona pozycja niezwykle wiotka. Do kocura podbiegła Fenkułowe Serce. Z pomocą kotki zaprowadziła go do legowiska. Czarny kot przeszył wszystkich podejrzliwym spojrzeniem. Kiedy usłyszał ciche i przytłumione kaszlnięcie, które wydobyło się z pyska Wilczego Futerka, skrzywił się.
- Masz natychmiast udać się do legowiska medyka, czekaj tam na Fenkułowe Serce, kiedy skończy z Agrestową Gwiazdą zajmie się tobą. I jeszcze jedno - wziąłem oddech i ostrzejszym tonem zwróciłem się do reszty kotów - Jeśli któryś z was zacznie kasłać, lub nakryje kogoś na tym ma go wysłać do medyka, a jeśli kot nie będzie chciał tam iść, macie zwrócić się do mnie, sam go tam wyśle.
<W sumie moze odpisać każdy>
Zimny wiatr przedarł się przez ściany legowiska wojowników. Kilka lodowych kryształków pokryło ciemną sierść zastępcy Klanu Klifu. Głośny świst wiatru obudził śpiącego kocura. Żółte oczy otworzyły się lekko i zwróciły się ku wyjściu z legowiska. Na terenie obozu zaczynało budzić się życie. Przed starym drzewem siedział Agrestowa Gwiazda delektujący się promieniami porannego słońca. Nocny patrol właśnie wrócił i od razu skierował się w stronę kocura.
- Kruczy Wąsie, w okolicy jest w miarę spokojnie. Przy granicy z Klanem Nocy spotkaliśmy ich patrol, jednak wszystko przebiegło pokojowo. Jednak w pobliżu Klanu Wilka wyczuliśmy psa bez dwunożnych. Trop był stary - Powiedział na jednym wdechy Borsuczy Cień, który przewodził patrolem. Kilka kroków za nim siedziały Wilcze Futerko i Pręgowany Grzbiet. Starszy wojownik spojrzał na niego zimnym wzrokiem.
- Jeśli trop był stary nie powinniśmy zaprzątać sobie tym głowy. Ważniejsze są teraz przygotowania do zbliżającej się wojny. Przypomnij Spadającemu Liściowi, Zakręconemu Wąsowi, że mają dobrać jeszcze jakiegoś wojownika i wyruszą na kolejny patrol po posiłku. A teraz możecie odpocząć. - Wyminął trójke kotów, nie miał ochoty na rozmowę z innymi wojownikami, zwłaszcza z młodymi. Powolnym krokiem zbliżył się do małej kupki zwierzyny. Składała się jedynie z paru ptaków i dwóch nornic. Wybrał sobie pierzastą przekąskę dla siebie i jednego gryzonia dla lidera, chciał z nim porozmawiać. Z zwierzyną w pysku zbliżył się do siedzącego kota. Agrestowa Gwiazda otworzył jedno oko, by sprawdzić kto zakłóca jego spokój. Następnie skinięciem głową podziękował za nornice. Czarny zastępca usiadł obok niego, trącając łapą ptaka.
- W naszym klanie są dwa kociaki, które można już mianować terminatorami. Jeśli się zgodzisz wezmę jednego z kociaków na swojego ucznia, a drugiego można dać pod opiekę jakiemuś wojownikowi, który nie miał jeszcze ucznia, niech się wykaże. - powiedział. Potem zacząłem pałaszować ptaka. Lider wpatrzony był w wejście do kociarni. Kiwnął głową na znak zgody i wydał z siebie cichy pomruk i machnął ogonem. Kruczy Wąs wykopał mały dołek do którego włożył kostki i pierze. Zakopał je i odszedł.
Kiedy Agrestowa Gwiazda skończył jeść powtórzył czynność swojego towarzysza i z gracją wskoczył na niską gałąź z której zawsze przemawiał do swojego klanu.
- Niech każdy kot, który jest w stanie polować pojawi się pod starym drzewem. - donośny głos lidera rozbrzmiał w całym obozie. Wszystkie koty zwróciły wzrok ku niemu. Niektóre nawet dopiero wychodziły z legowiska, ziewając przeciągle. Nagle kocur zauważył, że nie ma w całym towarzystwie Piaszczystej Mgły i jej kociaków. Gwałtownie zaczął przepychać się przez zebrane tutaj koty w stronę kociarni. Kiedy tam dotarł, zobaczył, że kocięta właśnie odbywają poranną rutyne, jaką jest oczywiście kąpiel. Karmicielka, która na chwile przestała wylizywać czarne futerko kociaka zwanego Smołkiem.
- Piaszczysta Mgło, weź swoje kociaki pod stare drzewo. Właśnie odbywa się mianowanie na uczniów - powiedział spokojnie zastępca, wpatrując się w wyraz pyska matki kociąt, który mówił jedyne "Kurwa, czemu ja dopiero teraz się o tym dowiaduje murzynie". Potem odwrócił się i wyszedł z kociarni czekając na wyjście pozostałych kotów. Razem ruszyli pod stare drzewo, gdzie cały klan dawno się zebrał. Matka z młodymi usiadła zaraz przy pniu, a czarny kocur dołączył do reszty zgromadzonych.
- Zebraliśmy się razem, by nadać imiona dwóm nowym uczniom. Oboje podejdźcie bliżej. - lider zaczekał aż dwójka kocurków podejdzie do niego. Smołek podbiegł do przywódcy, a Miętek zawstydzony podszedł dopiero kiedy matka popchnęło go lekko. Po chwili znów odezwał się Agrest - Od dzisiaj, do czasu gdy zasłużysz na imię wojownika. Uczeń ten będzie nazywany Osmoloną Łapą. Twoim treningiem zajmie się Kruczy Wąs. To lojalny i zrównoważony wojownik, wytrenował już wiele wspaniałych kotów. Niech tobie również wleje do głowy wartości cenne dla wojownika. Ten uczeń będzie zwany Miętową Łapą, jego mentorką zostanie Zabluszczone Futerko. Zasłużyła na swojego pierwszego ucznia, jest mądra i odważna, niech i tobie przeleje te cechy.
Lider zeskoczył i dotknął głową grzbietu obu kocurków. Osmolona Łapa niecierpliwie wiercił się co wprawiło w zakłopotanie jego matkę, ojca, który również został jego mentorem, ale najbardziej nie spodobało się to liderowi. Za to Miętowa Łapa polizał z szacunkiem łopatke lidera. Kiedy łaciaty kocur odszedł do terminatorów podeszli ich nowi mentorzy. Zastępca próbował dotknąć nosem nosa Osmolonej Łapy, jednak ten z niewiadomych przyczyn odsunął łeb. To samo chciała zrobić Zabluszczone Futerko, jej się to udało. Tą sielankę przerwał nagły atak kaszlu Agrestowej Gwiazdy. Wszystkie oczy zwróciły się w stronę lidera, w tej chwili wydał się słaby, a jego przygarbiona pozycja niezwykle wiotka. Do kocura podbiegła Fenkułowe Serce. Z pomocą kotki zaprowadziła go do legowiska. Czarny kot przeszył wszystkich podejrzliwym spojrzeniem. Kiedy usłyszał ciche i przytłumione kaszlnięcie, które wydobyło się z pyska Wilczego Futerka, skrzywił się.
- Masz natychmiast udać się do legowiska medyka, czekaj tam na Fenkułowe Serce, kiedy skończy z Agrestową Gwiazdą zajmie się tobą. I jeszcze jedno - wziąłem oddech i ostrzejszym tonem zwróciłem się do reszty kotów - Jeśli któryś z was zacznie kasłać, lub nakryje kogoś na tym ma go wysłać do medyka, a jeśli kot nie będzie chciał tam iść, macie zwrócić się do mnie, sam go tam wyśle.
<W sumie moze odpisać każdy>
18 czerwca 2017
Od Kruczego Wąsa CD Płomiennej Pręgi
Po tym jak Zabluszczone Futro zdała mi raport, że natknęli się na patrol Klanu Nocy postanowiłem sprawdzić czy przy granicy nie ma żadnych śladów polowania. Od czasu kiedy Agrestowa Gwiazda zdradził mi, że ma złe przeczucia co do najbliższych księżyców. Ja sam również poczułem, że jakaś nieprzyjemna aura roznosi się po lesie. Od kotów uczestniczących w zgromadzeniu słyszałem o wietrze, który zaczął wiać od strony terenów Klanu Burzy, a nawet stąd było można zobaczyć chmury, który zbierały się właśnie tam i jedną błyskawice przecinająca rozgwieżdżone niebo. Na początki zignorowałem to myśląc, że jest to jedynie zwykła burza. Jednak teraz, kiedy postanowiłem poskładać wszystko do kupy, ułożyła się w jedną pasującą do siebie całość. Długo trwający względny spokój, najwidoczniej zaczął innym się nudzić, gdyż zapach wojny wisiał w powietrzy już od kilku wschodów słońca. Mam jednak nikłą nadzieje, że to wszystko tylko nic nie znaczące przeczucia, które nigdy się nie spełnią. Warto jednak zachować ostrożność. Od kilku wschodów słońca wysyłałem podwójną liczbę patroli, nawet jeśli wojownicy byli przemęczeni nie sprzeciwiali się. Agrestowa Gwiazda coraz bardziej obcować z klanem, co było dobrym znakiem. Nie przesiadywał już całymi dniami w swoim legowisku, a czasem nawet wybiera się z wojownikami na patrole. Mimo dość napiętej atmosfery nasz klan miał się dobrze. Piaszczysta Mgła urodziła dwa zdrowe kocurki, a jak na razie nikt nie podejrzewa, że kociaki są również moje. Mamy wielu zdolnych i młodych wojowników, którzy są zdolni oddać życie za klan, taką mam przynajmniej nadzieje. Nikt nie jest chory, więc Fenkułowe Serce miała pełno czasu, by zbierać zioła, pajęczyny, jagody i inne medykamenty, które mogą się przydać podczas zagrożenia. Mimo nadciągającej Pory Spadających Liści słońce wciąż mocno grzało, a podmuchy wiatru były ledwie wyczuwalnie. Idealna pogoda na polowanie. Wstałem z suchej ziemie ziewając przeciągle. Podrapałem się za uchem i potruchtałem w stronę wyjścia. Po drodze zaczepił mnie jeszcze Borsuczy Cień.
- Kruczy Wąsie, kto pójdzie na nocny patrol? - zapytał czarny wojownik. Przypomniało mi się kiedy był jeszcze małą czarną kulką. Został przyniesiony przez Spadającego Liścia do naszego obozu, kiedy wracaliśmy z zebrania klanów. Młody nie poznał swojego prawdziwego pochodzenia, co sprawiło, że czuje się stuprocentowym członkiem klanu.
- Dziś w nocy wyślemy znów dwa patrole. Pierwszy wyjdzie z obozu zaraz po zachodzie i powinien wrócić podczas szczytowania księżyca. Wtedy też wyjdzie drugi patrol. Powiedz Wilczemu Futerku, Niedźwiedziemu Pazurowi oraz Pręgowanemu Grzbietowi, że wyruszą jako pierwsi. Kiedy wrócą do obozu zdadzą raport Zakręconemu Wąsowi, który będzie przewodził drugim patrolem. Razem z nim pójdzie Zabluszczone Futerko i Spadający Liść. - powiedziałem, a kocur przez chwile milczał, po czym znów zwrócił się w moją stronę.
- Ale Zabluszczone Futerko jest zmęczona. Wczoraj była już na dwóch patrolach, rankiem i pod wieczór. - Rzekł zmartwiony wojownik. Wiem, jak bardzo ta dwójka jest ze sobą związana i rozumiem to, że troszczą się o siebie nawzajem. W tych niepewnych czasach warto mieć kogoś, komu ufa się bezgranicznie.
- Myślę, że da sobie rade. Jeśli nie, niech pójdzie Lisia Dusza. nawet jeśli tak, uważam, że Zabluszczone Futerko da rade pójść. A jeśli się o nią boisz możesz iść z nimi. - powiedziałem i pożegnałem młodego. Znów ruszyłem w stronę wyjścia. Tym razem nikt mnie nie zatrzymał. Kiedy byłem już poza obozem przyśpieszyłem.
* * *
Dochodziłem właśnie do naszej granicy z Klanem Nocy. Zapach kotów z obcego klanu nie był już tak bardzo wyczuwalny. Jednak w pewnym miejscu zapach był intensywniejszy. W krzakach zobaczyłem znajomą, pręgowaną kite. Był to Płomienna Pręga, zastępca lidera w Klanie Nocy. Zdziwiłem się, co on tutaj robi? Jest niepokojąco blisko naszej granicy. Przedarłem się przez warstwę leśnych roślin w stronę kocura. Kiedy byłem już wystarczająco blisko i wiedziałem, że rudzielec mnie usłyszy, zapytałem, żeby się upewnić.
- Płomienna Pręga? - przez chwile panowała cisza. Jednak w końcu kocur się odezwał
- Kruczy Wąs? - kiedy usłyszałem swoje imię, wiedziałem, że to on. Wyłoniłem się lekko z krzaków, żeby dokładniej obadać pozycje zastępcy. Widocznie musiał polować bardzo blisko nas. Mam nadzieje, że żadna ofiara nie była z naszej strony.
- Co tutaj robisz? Prawie weszłeś na nasze tereny! - powiedziałem lekko zdenerwowany. Nie miałem pewności, że nie jest to zasadzka oraz, że w pobliskich krzakach nie ukrywają się inni wojownicy z Klanu Nocy.
- Wybacz, zagapiłem się - nie byłą to zbyt dobra wymówka, juz uwierzyłbym szybciej w gadaninę o gonieniu borsuka, niż w to. Mimo to miałem przeczucia, że kocur mówi prawdę. Chciałem odpowiedzieć rudemu jednak ten mi przerwał - A poza tym, chciałem się z tobą zobaczyć. Nie było cię ostatnio na zebraniu.
- Zauważyłem ślady obecności borsuka, zostałem czuwać w obozie. Ale coś czuję, że to nie jest wystarczający powód, dla którego tu jesteś. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Po mojej odpowiedzi Nocnik zbliżył się do mnie i powiedział ledwo słyszalnym szeptem.
- Kruczy Wąsie, kto pójdzie na nocny patrol? - zapytał czarny wojownik. Przypomniało mi się kiedy był jeszcze małą czarną kulką. Został przyniesiony przez Spadającego Liścia do naszego obozu, kiedy wracaliśmy z zebrania klanów. Młody nie poznał swojego prawdziwego pochodzenia, co sprawiło, że czuje się stuprocentowym członkiem klanu.
- Dziś w nocy wyślemy znów dwa patrole. Pierwszy wyjdzie z obozu zaraz po zachodzie i powinien wrócić podczas szczytowania księżyca. Wtedy też wyjdzie drugi patrol. Powiedz Wilczemu Futerku, Niedźwiedziemu Pazurowi oraz Pręgowanemu Grzbietowi, że wyruszą jako pierwsi. Kiedy wrócą do obozu zdadzą raport Zakręconemu Wąsowi, który będzie przewodził drugim patrolem. Razem z nim pójdzie Zabluszczone Futerko i Spadający Liść. - powiedziałem, a kocur przez chwile milczał, po czym znów zwrócił się w moją stronę.
- Ale Zabluszczone Futerko jest zmęczona. Wczoraj była już na dwóch patrolach, rankiem i pod wieczór. - Rzekł zmartwiony wojownik. Wiem, jak bardzo ta dwójka jest ze sobą związana i rozumiem to, że troszczą się o siebie nawzajem. W tych niepewnych czasach warto mieć kogoś, komu ufa się bezgranicznie.
- Myślę, że da sobie rade. Jeśli nie, niech pójdzie Lisia Dusza. nawet jeśli tak, uważam, że Zabluszczone Futerko da rade pójść. A jeśli się o nią boisz możesz iść z nimi. - powiedziałem i pożegnałem młodego. Znów ruszyłem w stronę wyjścia. Tym razem nikt mnie nie zatrzymał. Kiedy byłem już poza obozem przyśpieszyłem.
* * *
Dochodziłem właśnie do naszej granicy z Klanem Nocy. Zapach kotów z obcego klanu nie był już tak bardzo wyczuwalny. Jednak w pewnym miejscu zapach był intensywniejszy. W krzakach zobaczyłem znajomą, pręgowaną kite. Był to Płomienna Pręga, zastępca lidera w Klanie Nocy. Zdziwiłem się, co on tutaj robi? Jest niepokojąco blisko naszej granicy. Przedarłem się przez warstwę leśnych roślin w stronę kocura. Kiedy byłem już wystarczająco blisko i wiedziałem, że rudzielec mnie usłyszy, zapytałem, żeby się upewnić.
- Płomienna Pręga? - przez chwile panowała cisza. Jednak w końcu kocur się odezwał
- Kruczy Wąs? - kiedy usłyszałem swoje imię, wiedziałem, że to on. Wyłoniłem się lekko z krzaków, żeby dokładniej obadać pozycje zastępcy. Widocznie musiał polować bardzo blisko nas. Mam nadzieje, że żadna ofiara nie była z naszej strony.
- Co tutaj robisz? Prawie weszłeś na nasze tereny! - powiedziałem lekko zdenerwowany. Nie miałem pewności, że nie jest to zasadzka oraz, że w pobliskich krzakach nie ukrywają się inni wojownicy z Klanu Nocy.
- Wybacz, zagapiłem się - nie byłą to zbyt dobra wymówka, juz uwierzyłbym szybciej w gadaninę o gonieniu borsuka, niż w to. Mimo to miałem przeczucia, że kocur mówi prawdę. Chciałem odpowiedzieć rudemu jednak ten mi przerwał - A poza tym, chciałem się z tobą zobaczyć. Nie było cię ostatnio na zebraniu.
- Zauważyłem ślady obecności borsuka, zostałem czuwać w obozie. Ale coś czuję, że to nie jest wystarczający powód, dla którego tu jesteś. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Po mojej odpowiedzi Nocnik zbliżył się do mnie i powiedział ledwo słyszalnym szeptem.
- Kruczy Wąsie, mam przeczucie że nadciąga jakieś zagrożenie. - Czyli jednak nie tylko ja mam takie dziwne myśli. Najwidoczniej inne koty również czują zapach nadchodzącej wojny. To jednocześnie dobra i zła wiadomość. Dobra jest taka, że nie zwariowałem, albo nie zwariowałem jako jedyny. Zła jest taka, że zapewne jest to prawda.
- Ja również mam takie przeczucia. Coś niedobrego wisi w powietrzu. Agrestowa Gwiazda powiedział mi, że ostatnio ma dziwne sny o nadchodzących czasach. Jest to dość przerażające, ale trzeba się zmierzyć z tym, że żyjemy w bardzo niepewnych czasach. Na szczęście mój klan jest przygotowany. Codziennie wysyłam dwa razy więcej patroli. Ostrożności nigdy za wiele. Trzeba pokazać, że będziemy bronic swojego terenu. A twój klan przygotowuje się jakoś na wszelki przypadek?
<Płomienna pręgo?>
04 czerwca 2017
Od Kruczego Wąsa CD Spadajacego Liścia
Tego już było za wiele. To wszystko zaczynało mnie bardzo denerwować. Jeszcze kilka księżyców temu uważałem Spadającego Liścia za idealnego zastępce. Był odważnym i silnym wojownikiem, potrafił zapanować nad innymi. Jednak teraz wydaje się za bardzo agresywny i nieprzewidywalny. Taki lider może zaprowadzić klan do wiecznej chwały, jednak jeden nieprzemyślany ruch i wszystko legnie w gruzach. Takie postępowanie jest bardzo fascynujące, ale jednocześnie niezwykle niebezpieczne. Nie chce tak ryzykować, oraz nie chce, żeby robił to Spadający Liść.
- Rozumiem, chcesz żeby Klan Klifu był wielki i potężny. Jednak nie zawsze jest to bezpieczne, takim czymś można łatwo zaprowadzić klan ku upadkowi. Jesteś jeszcze młody, wydaje ci się, że możesz wszystko, że każda twoja myśl jest dobra i prawidłowa. Wszyscy mają się ciebie słuchać, bo to ty masz racje, bo to ty jesteś mądrzejszy, bo to ty wiesz lepiej. takie zachowanie jest typowe dla młodych wojowników. Niektórzy rodzą się z takim zdaniem, jeszcze inni zdobywają je z wiekiem, a jeszcze inni nie przechodzą przez to. - powiedziałem spokojnie. Wojownik zwęził swoje oczy w cienkie szparki oraz zmarszczył nos, ukazując lekko swoje ostre kły. Po chwili znów zacząłem mówić - Może wydaję ci się, że takie zachowanie ujdzie ci na sucho, bo Agrestowa Gwiazda nie interesuje się za bardzo tym co dzieje się z klanem, ale nawet jeśli on nie czuwa nad tym klanem robię to ja. Nie będę tego tolerować. Jeszcze jedna taka sytuacja, a nie będę mieć żadnych zastrzeżeń przed wyrzuceniem cię z klanu. A dołączenie do innego na pewno utrudni ci to, że każdy klan zna twoje imię i wie, że to ty zabiłeś te koty. A jeśli chodzi o Borsuczego Cienia. Kot nie może być wiecznie uczniem, a nasz klan potrzebuje wojowników. Podobno Agrestowa Gwiazda przeczuwa, że nadchodzi jakaś wojna. Nie powiedzieliśmy ci mianowaniu, gdyż wciąż nie ma cie w obozie, nie możemy wiecznie czekać. Jesteś członkiem stada, więc tak się zachowuj. Masz mi jeszcze coś do powiedzenia?
<Spadek?>
- Rozumiem, chcesz żeby Klan Klifu był wielki i potężny. Jednak nie zawsze jest to bezpieczne, takim czymś można łatwo zaprowadzić klan ku upadkowi. Jesteś jeszcze młody, wydaje ci się, że możesz wszystko, że każda twoja myśl jest dobra i prawidłowa. Wszyscy mają się ciebie słuchać, bo to ty masz racje, bo to ty jesteś mądrzejszy, bo to ty wiesz lepiej. takie zachowanie jest typowe dla młodych wojowników. Niektórzy rodzą się z takim zdaniem, jeszcze inni zdobywają je z wiekiem, a jeszcze inni nie przechodzą przez to. - powiedziałem spokojnie. Wojownik zwęził swoje oczy w cienkie szparki oraz zmarszczył nos, ukazując lekko swoje ostre kły. Po chwili znów zacząłem mówić - Może wydaję ci się, że takie zachowanie ujdzie ci na sucho, bo Agrestowa Gwiazda nie interesuje się za bardzo tym co dzieje się z klanem, ale nawet jeśli on nie czuwa nad tym klanem robię to ja. Nie będę tego tolerować. Jeszcze jedna taka sytuacja, a nie będę mieć żadnych zastrzeżeń przed wyrzuceniem cię z klanu. A dołączenie do innego na pewno utrudni ci to, że każdy klan zna twoje imię i wie, że to ty zabiłeś te koty. A jeśli chodzi o Borsuczego Cienia. Kot nie może być wiecznie uczniem, a nasz klan potrzebuje wojowników. Podobno Agrestowa Gwiazda przeczuwa, że nadchodzi jakaś wojna. Nie powiedzieliśmy ci mianowaniu, gdyż wciąż nie ma cie w obozie, nie możemy wiecznie czekać. Jesteś członkiem stada, więc tak się zachowuj. Masz mi jeszcze coś do powiedzenia?
<Spadek?>
20 maja 2017
Od Kruczego Wąsa CD Piaskowej Mgły
Patrol przebiegał bez zbędnych problemów. Wiosenne słońce grzało, a lekki wiatr poruszał koronami drzew. Polne kwiaty roznosiły gryzący, ale jednocześnie przyjemny zapach. Razem z dwoma wojowniczkami podążaliśmy już dawno wydeptaną przez inne koty ścieżką. Obok mnie z gracją stąpała Piaszczysta Mgła. Za nami bez słowa szła Wilcze Futerko. Widziałem jak co kilka uderzeń serca starsza kotka spogląda na mnie. Próbowałem się skupić na patrolu, jednak rozpraszało mnie to. Dość niezręczną cisze przerwał głos córki Onyksowej Gwiazdy.
- Nie wiem jak to powiedzieć... - zaczęło niepewnie kotka. Spojrzałem nią pytająco, na pyszczku wojowniczki zawitał szerszy uśmiech. Po chwili znów otworzyła go, żeby coś powiedzieć - Ciesze się, że jestem tutaj, z Tobą.
Kiedy skończyła mówić ostatnie słowo podeszła bliżej mnie delikatnie ocierając się o moje kruczoczarne futro. Była tak blisko, że mogłem usłyszeć przyśpieszone bicie jej serca. Poczułem się okropnie, mimo, że było mi przyjemnie kiedy obok ktoś jest. Czy rozkochałem w sobie Piaszczystą Mgłę? Jak mam jej teraz powiedzieć, że nie potrafię z nią być? Nie mogę tego przeciągać, kiedy skończymy patrol odeśle Wilcze Futerko do obozu. Chce to załatwić teraz, tam będzie za dużo kotów.
~*~
Kiedy w końcu pręgowany ogon zniknął za krzakiem, usiadłem na kłującej trawie. Piaszczysta Mgła pewnie czekała na moje wyznanie miłości, jednak wyraz mojego pyska wskazywał na coś innego. Nie wiedziałem jak mam rozpocząć te rozmowę, to było trudne. Nawet jeśli od czasu kiedy tutaj szliśmy układałem sobie całą moją wypowiedź, nie były one idealne. Chciałem, żeby zabrzmiało to mądrze, jednak chyba to tak nie wyjdzie. Przełknąłem ślinę i odchrząknąłem.
- Piaszczysta Mgło, nie wiem jak mam to powiedzieć, ale nie odwzajemniam twoich uczuć. Zbliżyliśmy się do siebie, nawet bardzo. Jednak dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że ja tak na prawdę nie potrafię kochać innego kota w ten sposób. To dla mnie za wiele. Wiem, że chcesz ratować swoją krew, ja mogę ci pomóc jedynie w tym. Jednak nie będzie między nami nic więcej, a jeśli chcesz kociaki nigdy nie muszą wiedzieć kto jest ich ojcem.
<Piaszczysta Mgło? Eh... Ale shit wyszedł. Pomysł był, ale z wykonaniem było gorzej>
07 maja 2017
Od Kruczego Wąsa CD Sowy i Spadającego Liścia
Czekałem jeszcze niedaleko siedliska owiec dopóki samotniczka nie zniknęła za wzgórzem. Chciałem mieć pewność, że nic głupiego nie wpadnie jej do głowy. Kiedy jej ogon nie był już widoczny odwróciłem się i ruszyłem w stronę obozu. Niebo za klifami zaczynało stawać się fioletowe, nadchodził świt, muszę się pośpieszyć. Przyśpieszyłem do spokojnego biegu. Ciepły wiatr targał moją sierść, pojedyncze gałązki i krzewy szarpały moje futro czasem robiąc niewielkie rany. Kiedy dotarłem do obozu siedziały tam jedynie trzy koty. Niedźwiedzi Pazur rozmawiał z Fankułowym Sercem, lekko z boku leżała Lisia Dusza razem ze swoją uczennicą. Koty pewnie czekały na przybycie nocnego patrolu, a medyczka pójdzie z nimi pozbierać zioła. Mam nadzieję, że robi to tylko by uzupełnić zapasy, a nie dlatego, że jakiś kot zachorował. Podszedłem do grupki Klanowiczów. Skinąłem głową na przywitanie, wojownicy odpowiedzieli tym samym, uczennica chyba mnie nie zauważyła, a medyczka uśmiechnęła się ciepło. Lekko oddając uśmiech kotki odszedłem w stronę legowiska wojowników. Usiadłem na mchu i zacząłem lizać swoje futro, dobrze, że któryś z kotów nie zapytał gdzie byłem. Chyba nikt nie zauważył mojej nieobecności. Nie podchodziłem do pieszczoszki, więc jej zapach był prawie nie wyczuwalny, mogłem powiedzieć, że chciałem zapolować, tego nikt mi nie zabroni. Położyłem się na mchu, nie chciałem spać, tylko odpocząć. Zmęczony całym tym zajściem z kotką o imieniu Sowa, miałem ochotę zabrać z zapasów medyczki ziarna maku i dobrze się wyspać. Jednak mimo względnego pokoju między klanami warto zachować ostrożność. Samotnicy zaczęli się rozmnażać, to nie jest dobry znak. Czym ich więcej, tym większe szanse, że któremuś coś głupiego wpadnie do tego pustego łba. Po kilku chwilach siedzeniu i prowadzeniu wojny z myślami wstałem i przeciągnąłem się. Nagle do legowiska wpadła zdyszana Zabluszczona Łapa, kotka była cała w skowronkach. Kazałem jej najpierw się uspokoić, a potem zacząć mówić.
- Kruczy Wąsie, kiedy pójdziemy na trening?! - wykrzyknęła pytanie kotka, na jej pyszczku wciąż widniał szeroki uśmiech. Mimowolnie również się uśmiechnąłem. Uwielbiałem trenować z córką Kolorowego Liścia, zawsze byłą pełna energii. Dobrze jest patrzeć jak jakiś kot dorasta, staje się uczniem, potem wojownikiem. Szkoda, że ja już nie mam w sobie tyle życia. Może było mi jeszcze daleko do wieku Srebrnej Gwiazdy, jednak nie jestem już tym samym ambitnym i radosnym kocurem. Każdego dnia uciekał mi jeden dzień życia, co księżyc uciekał kolejny. Te myśli napełniają mnie bólem i smutkiem, mam tu wiernych kompanów, których nie chce zostawiać. Jednak w Klanie Gwiazd spotkam Sójcze Pióro, Kwitnącą Skórę, Bursztynową Łapę oraz Gromowego Ogona. Wszystkich tych których nie umiałem ocalić, wszystkich tych, którzy odeszli. Czułem się dziś źle, nie miałem ochoty na trening i uważam, że Zabluszczonej Łapie przyda się dzień wolny. Nie zaszkodzi jej, jest bardzo ambitna i zdolna. Mogłaby już zostać wojownikiem, tylko wydaję mi się, że jest za młoda, nie doświadczona i może sobie nie poradzić. Najgorzej idzie jej w walce, jednak nie samymi bitwami żyje kot. Porozmawiam z Agrestową Gwiazdą.
- Dziś odpuścimy sobie trening. Mam dużo na głowię i muszę porozmawiać z Agrestową Gwiazdą. Możesz wyjść i sama zapolować, tylko pamiętaj, nie odchodź tak daleko jak ostatnio - kotka na początki posmutniała, jednak kiedy pozwoliłem jej iść zapolować, rozweseliła się i skinęła łebkiem. Już kilka uderzeń serca potem zniknęła za wyjściem z obozu. Skierowałem kroki przez obóz do legowiska lidera. Miauknąłem cicho przed wejściem, kiedy usłyszałem ciche "wejdź" ruszyłem do środka. Na mchu siedział kocur. Usiadłem przed liderem, a on tylko czekał aż zacznę mówić. Odchrząknąłem i powiedziałem
- Agrestowa Gwiazdo, myślę, że Zabluszczona Łapa jest gotowa. Nie zaniedbywała treningu i jest bardzo pojętna. Zasłużyła na wojownicze imię. Jednak nie wiem czy nie jest za młoda. Może sobie nie poradzić, trochę źle z jej walką, jednak wydaję mi się, że może wynagrodzić swoją zręcznością w polowaniu. - rzekłem, pysk lidera przybrał kamienny wyraz. Oczy zmrużył w szparki. Zastanawiał się jeszcze przez chwilę, potem powiedział.
- Jesteś jej mistrzem, jeśli uważasz, że jest gotowa. Nie wydaję mi się, żeby wiek kota miał coś do gadania. Można być dorosłym i dziecinnym albo młodym i niezwykle dojrzałym, nieprawdaż? - teraz na pysku lidera widniał cień uśmiechu. Tak dawno nie było go widać. Skinąłem głową, byłem niezwykle dumny z Zabluszczonej Łapy, zostanie wojowniczką. - A wiesz może jak idzie trening Borsuczej Łapy, moglibyśmy go mianować razem z Zabluszczoną Łapą i wtedy nie trzeba będzie zwoływać klanu dwa razy. Jednak muszę mieć pewność, że da sobie rade.
- Byliśmy ostatnio razem na treningu, dobrze sobie radzi. Potrafi doskonale polować na ptaki z gryzoniami trochę gorzej ale nie jest najgorzej. Nie wiem jak z walką ale jest dobrze zbudowany więc musi coś potrafić. Jest już prawie dorosły, wydaję mi się, że jest gotowy. - rzekłem. To dobrze, że Klan Klifu zyska dwóch wojowników jednego dnia. teraz tylko czekać na Kaczą Łapę i siostrę Bluszcza. Mam nadzieję, że one też za niedługo przeniosą się do legowiska wojowników. Agrestowa Gwiazda skinął łbem i nakazał mi wyjść. Pewnie chce się przygotować do mianowanie, jestem ciekawy jakie imię będzie nosiła teraz Zabluszczona Łapa. Nie odchodziłem daleko legowiska. Nie miałem po co. Po kilku chwilach wyszedł z niego przywódce. Wybił się i wylądował na gałęzi starego drzewa. Potem rozbrzmiał jego donośny, lekko chrapliwy głos.
- Niech wszystkie koty, które są zdolne polować zjawią się pod starym drzewem. - nagle wszystkie koty zaczęła wychodzić ze swoich legowisk. Ja również zjawiłem się tam, brakowało tylko Spadającego Liścia, kocur opuści mianowanie swojego ucznia. No cóż, każdego szkoda. Wlepiłem oczy w lidera, który stał teraz z łbem uniesionym bardzo wysoko. Nie przypominał tego samego kocura co wcześniej, jakby został odmłodzony o te 30 księżyców. To dobrze, że czuje się w pełni sił. Po chwili znów po obozie rozniósł się jego donośny głos - Zabluszczona Łapo, Borsucza Łapo wystąpcie.
- Ja, Agrestowa Gwiazda, przywódca Klanu Klifu, wzywam moich walecznych przodków, by spojrzeli na dwoje tych uczniów, którzy uczyli się pilnie, by poznać zasady kodeksu Klanu Gwiazdy. Polecam ich wam jako kolejnych wojowników. - lider spojrzał w dół na dwójkę młodych kotów. - Borsucza Łapo, Zabluszczona Łapo, czy obiecujecie przestrzegać kodeksu wojownika oraz chronić ten klan i bronić go nawet kosztem swojego życia? - dwoje uczniów skinęło łepkami z uśmiechem. - Wobec tego, mocą Klanu Gwiazdy nadaję wam imiona wojowników. Borsucza Łapo, od tej chwili będziesz znany jako Borsuczy Cień (takie imię jest w rezerwacji, więc mam Nadzieje, że nic nie pochrzaniłam). Klan Gwiazdy docenia twoją odwagę i umiejętności, a my witamy cię jako pełnoprawnego wojownika Klanu Klifu. - Młodociany wojownik rozejrzał się, jednak nie widząc swojego mentora posmutniał i spuścił wzrok odchodząc w głąb reszty kotów. Nagle jednak znów zaczął przemawiać lider.
- Zabluszczona Łapo, będziesz znana teraz jako Zabluszczone Futerko. Klan Gwiazdy docenia twoją ambicje i siłę ducha, a my witamy cię jako pełnoprawnego wojownika tego klanu. - oczy kotki rozjaśniły się i wlepiły się w lidera. Potem uśmiechnęła się jeszcze szerzej i podbiegła do mnie. Dotknąłem jej nosa swoim, a potem liznąłem po głowie. Będzie mi brak treningów. Nadchodził kolejny zmrok. Dwoje wojowników czuwało nad klanem. I tak zakończył się kolejny dzień, bądźmy wdzięczni, że możemy się obudzić.
~*~
Obudziły mnie promienie słońca wpadające do legowiska wojowników. Większość kotów już wstało, nowi wojownicy pewnie już dawno skończyli czuwanie. No tak, leżeli na mchu obok mnie. Dalej nie było Spadającego Liścia, coraz bardziej się denerwowałem. Wstałem i przeciągnąłem się. Wyjrzałem za ścian legowiska, obóz już tętnił życiem. Wtedy zobaczyłem ciemnego kocura wchodzącego do obozu. Z jego pyska kapała świeża krew, łapy również były umazane czerwoną posoką. Miałem ochotę wydrapać mu oczy, znów zaatakował kogoś. Kolejne problemy. Krok Spadającego Liścia był dumny, głowa wysoko uniesiona. Większość kotów wpatrywało się w niego z zaciekawieniem. Ten jednak nie zwracał na nich uwagi, skierował się w stronę legowiska medyka. Jednak nie było tam Fenkułowego Serca, chyba jeszcze nie wróciła. Nie było jej od wczoraj, jednak nie bałem się o nią. Medycy mają prawo zbierać zioła przy granicach, a kotka nie wejdzie na tereny innego klanu. Uspokoiłem się i ruszyłem w stronę czarnego kocura. Kiedy tam dotarłem leżał sobie spokojnie i zlizywał krew z łap. Na moim pysku widniał kamienny wyraz. Usiadłem przed nim i utkwiłem w nim ślepia, płonęły one żywym ogniem. Przez chwilę panowała między nami niezręczna cisza, która w końcu przerwałem.
- Fenkułowe serce poszła zbierać zioła, mamy czas żeby porozmawiać, bardzo poważnie porozmawiać - powiedziałem, a na pyszczku wojownika zawitało lekkie zdziwienie. Położyłem się naprzeciw niego i odchrząknąłem. - Twoje zachowanie, Spadający Liściu mnie niepokoi. Jesteś zbyt agresywny, nie możesz atakować wszystkiego co nie jest z naszego klanu. Twoje zachowanie może wprowadzić nasz klan w niepotrzebną wojnę. Chcesz, by przez ciebie wybuchł konflikt? Do tego przegapiłeś mianowanie swojego ucznia na wojownika, nie ma już Borsuczej Łapy, jest teraz Borsuczy Cień.
< Spadek?>
- Kruczy Wąsie, kiedy pójdziemy na trening?! - wykrzyknęła pytanie kotka, na jej pyszczku wciąż widniał szeroki uśmiech. Mimowolnie również się uśmiechnąłem. Uwielbiałem trenować z córką Kolorowego Liścia, zawsze byłą pełna energii. Dobrze jest patrzeć jak jakiś kot dorasta, staje się uczniem, potem wojownikiem. Szkoda, że ja już nie mam w sobie tyle życia. Może było mi jeszcze daleko do wieku Srebrnej Gwiazdy, jednak nie jestem już tym samym ambitnym i radosnym kocurem. Każdego dnia uciekał mi jeden dzień życia, co księżyc uciekał kolejny. Te myśli napełniają mnie bólem i smutkiem, mam tu wiernych kompanów, których nie chce zostawiać. Jednak w Klanie Gwiazd spotkam Sójcze Pióro, Kwitnącą Skórę, Bursztynową Łapę oraz Gromowego Ogona. Wszystkich tych których nie umiałem ocalić, wszystkich tych, którzy odeszli. Czułem się dziś źle, nie miałem ochoty na trening i uważam, że Zabluszczonej Łapie przyda się dzień wolny. Nie zaszkodzi jej, jest bardzo ambitna i zdolna. Mogłaby już zostać wojownikiem, tylko wydaję mi się, że jest za młoda, nie doświadczona i może sobie nie poradzić. Najgorzej idzie jej w walce, jednak nie samymi bitwami żyje kot. Porozmawiam z Agrestową Gwiazdą.
- Dziś odpuścimy sobie trening. Mam dużo na głowię i muszę porozmawiać z Agrestową Gwiazdą. Możesz wyjść i sama zapolować, tylko pamiętaj, nie odchodź tak daleko jak ostatnio - kotka na początki posmutniała, jednak kiedy pozwoliłem jej iść zapolować, rozweseliła się i skinęła łebkiem. Już kilka uderzeń serca potem zniknęła za wyjściem z obozu. Skierowałem kroki przez obóz do legowiska lidera. Miauknąłem cicho przed wejściem, kiedy usłyszałem ciche "wejdź" ruszyłem do środka. Na mchu siedział kocur. Usiadłem przed liderem, a on tylko czekał aż zacznę mówić. Odchrząknąłem i powiedziałem
- Agrestowa Gwiazdo, myślę, że Zabluszczona Łapa jest gotowa. Nie zaniedbywała treningu i jest bardzo pojętna. Zasłużyła na wojownicze imię. Jednak nie wiem czy nie jest za młoda. Może sobie nie poradzić, trochę źle z jej walką, jednak wydaję mi się, że może wynagrodzić swoją zręcznością w polowaniu. - rzekłem, pysk lidera przybrał kamienny wyraz. Oczy zmrużył w szparki. Zastanawiał się jeszcze przez chwilę, potem powiedział.
- Jesteś jej mistrzem, jeśli uważasz, że jest gotowa. Nie wydaję mi się, żeby wiek kota miał coś do gadania. Można być dorosłym i dziecinnym albo młodym i niezwykle dojrzałym, nieprawdaż? - teraz na pysku lidera widniał cień uśmiechu. Tak dawno nie było go widać. Skinąłem głową, byłem niezwykle dumny z Zabluszczonej Łapy, zostanie wojowniczką. - A wiesz może jak idzie trening Borsuczej Łapy, moglibyśmy go mianować razem z Zabluszczoną Łapą i wtedy nie trzeba będzie zwoływać klanu dwa razy. Jednak muszę mieć pewność, że da sobie rade.
- Byliśmy ostatnio razem na treningu, dobrze sobie radzi. Potrafi doskonale polować na ptaki z gryzoniami trochę gorzej ale nie jest najgorzej. Nie wiem jak z walką ale jest dobrze zbudowany więc musi coś potrafić. Jest już prawie dorosły, wydaję mi się, że jest gotowy. - rzekłem. To dobrze, że Klan Klifu zyska dwóch wojowników jednego dnia. teraz tylko czekać na Kaczą Łapę i siostrę Bluszcza. Mam nadzieję, że one też za niedługo przeniosą się do legowiska wojowników. Agrestowa Gwiazda skinął łbem i nakazał mi wyjść. Pewnie chce się przygotować do mianowanie, jestem ciekawy jakie imię będzie nosiła teraz Zabluszczona Łapa. Nie odchodziłem daleko legowiska. Nie miałem po co. Po kilku chwilach wyszedł z niego przywódce. Wybił się i wylądował na gałęzi starego drzewa. Potem rozbrzmiał jego donośny, lekko chrapliwy głos.
- Niech wszystkie koty, które są zdolne polować zjawią się pod starym drzewem. - nagle wszystkie koty zaczęła wychodzić ze swoich legowisk. Ja również zjawiłem się tam, brakowało tylko Spadającego Liścia, kocur opuści mianowanie swojego ucznia. No cóż, każdego szkoda. Wlepiłem oczy w lidera, który stał teraz z łbem uniesionym bardzo wysoko. Nie przypominał tego samego kocura co wcześniej, jakby został odmłodzony o te 30 księżyców. To dobrze, że czuje się w pełni sił. Po chwili znów po obozie rozniósł się jego donośny głos - Zabluszczona Łapo, Borsucza Łapo wystąpcie.
- Ja, Agrestowa Gwiazda, przywódca Klanu Klifu, wzywam moich walecznych przodków, by spojrzeli na dwoje tych uczniów, którzy uczyli się pilnie, by poznać zasady kodeksu Klanu Gwiazdy. Polecam ich wam jako kolejnych wojowników. - lider spojrzał w dół na dwójkę młodych kotów. - Borsucza Łapo, Zabluszczona Łapo, czy obiecujecie przestrzegać kodeksu wojownika oraz chronić ten klan i bronić go nawet kosztem swojego życia? - dwoje uczniów skinęło łepkami z uśmiechem. - Wobec tego, mocą Klanu Gwiazdy nadaję wam imiona wojowników. Borsucza Łapo, od tej chwili będziesz znany jako Borsuczy Cień (takie imię jest w rezerwacji, więc mam Nadzieje, że nic nie pochrzaniłam). Klan Gwiazdy docenia twoją odwagę i umiejętności, a my witamy cię jako pełnoprawnego wojownika Klanu Klifu. - Młodociany wojownik rozejrzał się, jednak nie widząc swojego mentora posmutniał i spuścił wzrok odchodząc w głąb reszty kotów. Nagle jednak znów zaczął przemawiać lider.
- Zabluszczona Łapo, będziesz znana teraz jako Zabluszczone Futerko. Klan Gwiazdy docenia twoją ambicje i siłę ducha, a my witamy cię jako pełnoprawnego wojownika tego klanu. - oczy kotki rozjaśniły się i wlepiły się w lidera. Potem uśmiechnęła się jeszcze szerzej i podbiegła do mnie. Dotknąłem jej nosa swoim, a potem liznąłem po głowie. Będzie mi brak treningów. Nadchodził kolejny zmrok. Dwoje wojowników czuwało nad klanem. I tak zakończył się kolejny dzień, bądźmy wdzięczni, że możemy się obudzić.
~*~
Obudziły mnie promienie słońca wpadające do legowiska wojowników. Większość kotów już wstało, nowi wojownicy pewnie już dawno skończyli czuwanie. No tak, leżeli na mchu obok mnie. Dalej nie było Spadającego Liścia, coraz bardziej się denerwowałem. Wstałem i przeciągnąłem się. Wyjrzałem za ścian legowiska, obóz już tętnił życiem. Wtedy zobaczyłem ciemnego kocura wchodzącego do obozu. Z jego pyska kapała świeża krew, łapy również były umazane czerwoną posoką. Miałem ochotę wydrapać mu oczy, znów zaatakował kogoś. Kolejne problemy. Krok Spadającego Liścia był dumny, głowa wysoko uniesiona. Większość kotów wpatrywało się w niego z zaciekawieniem. Ten jednak nie zwracał na nich uwagi, skierował się w stronę legowiska medyka. Jednak nie było tam Fenkułowego Serca, chyba jeszcze nie wróciła. Nie było jej od wczoraj, jednak nie bałem się o nią. Medycy mają prawo zbierać zioła przy granicach, a kotka nie wejdzie na tereny innego klanu. Uspokoiłem się i ruszyłem w stronę czarnego kocura. Kiedy tam dotarłem leżał sobie spokojnie i zlizywał krew z łap. Na moim pysku widniał kamienny wyraz. Usiadłem przed nim i utkwiłem w nim ślepia, płonęły one żywym ogniem. Przez chwilę panowała między nami niezręczna cisza, która w końcu przerwałem.
- Fenkułowe serce poszła zbierać zioła, mamy czas żeby porozmawiać, bardzo poważnie porozmawiać - powiedziałem, a na pyszczku wojownika zawitało lekkie zdziwienie. Położyłem się naprzeciw niego i odchrząknąłem. - Twoje zachowanie, Spadający Liściu mnie niepokoi. Jesteś zbyt agresywny, nie możesz atakować wszystkiego co nie jest z naszego klanu. Twoje zachowanie może wprowadzić nasz klan w niepotrzebną wojnę. Chcesz, by przez ciebie wybuchł konflikt? Do tego przegapiłeś mianowanie swojego ucznia na wojownika, nie ma już Borsuczej Łapy, jest teraz Borsuczy Cień.
< Spadek?>
03 maja 2017
Od Kruczego Wąsa CD Zabluszczonej Łapy
Byłem dumny, uczennica mimo młodego wieku potrafi się zachować. Skinąłem głowa w pozdrowieniu i śledziłem patrol zanim nie zniknął między gąszczami. Po tym spojrzałem na młodą uczennice. Jej zielone oczy dalej były utkwione w miejsce gdzie zniknęły koty z Klanu Nocy. Polizałem kotkę za uchem, ta wybudziła się i zwróciła się do mnie.
- A co jeśli zaatakują nasz klan? - jej głos lekko drżał, zaśmiałem się cicho, mimo, że miała prawo bać się kota innego klanu w tak młodym wieku.
- Spokojnie, to tylko patrol. Są jeszcze na swoim terenie, więc nie ma co się bać. Nie mają prawa nas atakować po naszej stronie granicy, gdyby to zrobili narazili by się na gniew swojego i naszego lidera. Takie zachowanie może doprowadzić do wojny, dlatego zabraniam ci samej chodzić blisko granicy. Głupio by było, gdyby wybuchnęła wojna przez takiego ucznia jak ty, prawda? - spojrzałem porozumiewawczo na kotkę. Młoda spuściła lekko wzrok, nie czekając na jej odpowiedź, powiedziałem - Chodź, idziemy dalej.
~*~
Po pokazaniu kotce wszystkich terenów zaczęliśmy wracać do obozu. Słońce powoli zachodziło, a wiatr wiał coraz mocniej. Brakuje jeszcze deszczu. Jednak nie musiałem długo czekać, bo kropić zaczęło po kilku uderzeniach serca. Razem z Zabluszczoną Łapą przyśpieszyliśmy. Po chwili dotarliśmy do obozu. Nakazałem kotce iść do legowiska, nie chciałem żeby się przeziębiła. Kiedy odchodziła krzyknąłem jej tylko, żeby rano czekała przy wyjściu. Pokiwała głową i odbiegła. Skierowałem się do legowiska wojowników. Usiadłem na mchu i zacząłem myć swoją łapę. Po zakończonej czynności ułożyłem się i zasnąłem.
<Bluszcz? Możesz opisać cały trening jak chcesz, będą ćwiczyć polowanie. Pochwal się co cię nauczyła Sowa>
- A co jeśli zaatakują nasz klan? - jej głos lekko drżał, zaśmiałem się cicho, mimo, że miała prawo bać się kota innego klanu w tak młodym wieku.
- Spokojnie, to tylko patrol. Są jeszcze na swoim terenie, więc nie ma co się bać. Nie mają prawa nas atakować po naszej stronie granicy, gdyby to zrobili narazili by się na gniew swojego i naszego lidera. Takie zachowanie może doprowadzić do wojny, dlatego zabraniam ci samej chodzić blisko granicy. Głupio by było, gdyby wybuchnęła wojna przez takiego ucznia jak ty, prawda? - spojrzałem porozumiewawczo na kotkę. Młoda spuściła lekko wzrok, nie czekając na jej odpowiedź, powiedziałem - Chodź, idziemy dalej.
~*~
Po pokazaniu kotce wszystkich terenów zaczęliśmy wracać do obozu. Słońce powoli zachodziło, a wiatr wiał coraz mocniej. Brakuje jeszcze deszczu. Jednak nie musiałem długo czekać, bo kropić zaczęło po kilku uderzeniach serca. Razem z Zabluszczoną Łapą przyśpieszyliśmy. Po chwili dotarliśmy do obozu. Nakazałem kotce iść do legowiska, nie chciałem żeby się przeziębiła. Kiedy odchodziła krzyknąłem jej tylko, żeby rano czekała przy wyjściu. Pokiwała głową i odbiegła. Skierowałem się do legowiska wojowników. Usiadłem na mchu i zacząłem myć swoją łapę. Po zakończonej czynności ułożyłem się i zasnąłem.
<Bluszcz? Możesz opisać cały trening jak chcesz, będą ćwiczyć polowanie. Pochwal się co cię nauczyła Sowa>
01 maja 2017
Od Kruczego Wąsa CD Sowy
Kotka nie wydawała się być wrogo nastawiona. Jednak kiedy zapytała o szczegóły stanowisk w klanie jakoś coś we mnie pękło, nie mogłem jej odmówić. Fuknąłem jedynie lekko zdenerwowany i usiadłem na pokrytej trawą ziemi. Wyprostowałem się i odchrząknąłem.
- Role w klanie zależą od umiejętności kota oraz zaufania jakim darzy go lider. Przecież przywódca nie da na zastępce kotka, który nie potrafi złapać myszy, albo takiego, co wymyka się co noc gdzieś bez słowa. Pewnie to wiesz ale ja wole zacząć od początku. najpierw jest się kociakiem, mieszkasz z matką i innymi młodymi w kociarni. Po ukończeniu 6 księżyców zostajesz mianowany na ucznia, dostajesz nowe imię z drugim członem "Łapa" oraz mentora. Mentor jest kotem, który szkoli swojego podopiecznego, przydziela go lider. Kiedy twój nauczyciel przekaże liderowi, że jego terminator jest gotowy i potrafi walczyć oraz polować, zostaje wojownikiem. Razem w tym wydarzeniem człon "Łapa" zostaję zamieniony na inny. Po staniu się wojownikiem jest kilka dróg. Możesz przez większość dorosłości pozostać jedynie nim, a potem przeżyć starość przy innych starszych lub wykazać się swoimi umiejętnościami i zostać wybranym na zastępce, a potem dostać szlachetny drugi człon jakim jest "Gwiazda". Lider jest kotem, który wcześniej był wybrany na zastępce, czasem wybierają go koty z Klanu Gwiazd. Włada nad klanem, to od niego zależy co się w nim dzieje. Gwiezdni dają nowemu przywódcy dar 9 żywotów, kiedy razem z wybranymi przez siebie kotami, po raz pierwszy udaje się do Księżycowej Zatoczki, by dzielić sny z pradawnymi. Jest jeszcze medyk i jego uczeń, tutaj sprawa nie jest skomplikowana. Leczą ranne koty, odbierają porody i zbierają zioła. Te dwa koty obwiązuje oddzielny kodeks. Nie mają prawa posiadać dzieci, być związane z innym kotem, polowanie również jest zabronione, a walczyć mogą jedynie w obronie. Ich darem jest możliwość dostrzegania przepowiedni. Klan Gwiazd przekazuje im w ten sposób ważne informacje. Do tego co księżyc spotykają się wszyscy razem i rozmawiają o ziołach. - głęboko wciągnąłem powietrze i zapytałem - Czy jeszcze coś chciałabyś wiedzieć?
<Sowo?>
- Role w klanie zależą od umiejętności kota oraz zaufania jakim darzy go lider. Przecież przywódca nie da na zastępce kotka, który nie potrafi złapać myszy, albo takiego, co wymyka się co noc gdzieś bez słowa. Pewnie to wiesz ale ja wole zacząć od początku. najpierw jest się kociakiem, mieszkasz z matką i innymi młodymi w kociarni. Po ukończeniu 6 księżyców zostajesz mianowany na ucznia, dostajesz nowe imię z drugim członem "Łapa" oraz mentora. Mentor jest kotem, który szkoli swojego podopiecznego, przydziela go lider. Kiedy twój nauczyciel przekaże liderowi, że jego terminator jest gotowy i potrafi walczyć oraz polować, zostaje wojownikiem. Razem w tym wydarzeniem człon "Łapa" zostaję zamieniony na inny. Po staniu się wojownikiem jest kilka dróg. Możesz przez większość dorosłości pozostać jedynie nim, a potem przeżyć starość przy innych starszych lub wykazać się swoimi umiejętnościami i zostać wybranym na zastępce, a potem dostać szlachetny drugi człon jakim jest "Gwiazda". Lider jest kotem, który wcześniej był wybrany na zastępce, czasem wybierają go koty z Klanu Gwiazd. Włada nad klanem, to od niego zależy co się w nim dzieje. Gwiezdni dają nowemu przywódcy dar 9 żywotów, kiedy razem z wybranymi przez siebie kotami, po raz pierwszy udaje się do Księżycowej Zatoczki, by dzielić sny z pradawnymi. Jest jeszcze medyk i jego uczeń, tutaj sprawa nie jest skomplikowana. Leczą ranne koty, odbierają porody i zbierają zioła. Te dwa koty obwiązuje oddzielny kodeks. Nie mają prawa posiadać dzieci, być związane z innym kotem, polowanie również jest zabronione, a walczyć mogą jedynie w obronie. Ich darem jest możliwość dostrzegania przepowiedni. Klan Gwiazd przekazuje im w ten sposób ważne informacje. Do tego co księżyc spotykają się wszyscy razem i rozmawiają o ziołach. - głęboko wciągnąłem powietrze i zapytałem - Czy jeszcze coś chciałabyś wiedzieć?
<Sowo?>
30 kwietnia 2017
Od Kruczego Wąsa CD Sowy
Stałem lekko zdezorientowany po pytaniu kotki.Na moim pyszczku widniało zaskoczenie pomieszane z gniewem. Potrząsłem głową po czym powiedziałem doniosłym tonem.
- Tak, należę do Klanu Klifu. Przychodzę tu z zamiarem wypędzenia cię z tych terenów - wypiąłem pierś pokazując swoją umięśnioną posturę. Odsłoniłem bardziej białe i ostre kły, sycząc na kotkę. Ta jednak dalej nic sobie z tego nie robiła. Przyglądała się mi ciekawie, jeśli zaraz poprosi o szczegóły życia w klanie sam pójdę na drogę grzmotu i pozwolę się przejechać potworowi. Jednak pieszczoszka zareagowała gorzej niż myślałem.
- Ale super! Masz tak jakąś ważną role, czy tylko jesteś zwykłym członkiem? - rzuciła wesoło kotka. Rozmawia z wrogim kocurem, który jest od niej silniejszy, większy i w każdej chwili może wezwać pomoc jak z dawnym znajomym. Skrzywiłem się (bardziej niż morda Krzywusa :v). Postawiłem sierść na grzbiecie, jednak mój ton był spokojny i miękki.
- Jestem zastępcą, a w klanach nie istnieje coś takiego jak "zwykły członek" pieszczochu. Każdy ma swoją ważną role i stanowisko z którego jest dumny, bo pokazuje jakie ma umiejętności. Na przykład kocię jest dumne z tego, że nie jest już w brzuchu matki, uczeń jest dumny z tego, że szkoli się na wojownika, a wcześniej wspomniany wojownik, że skończył trening. Po co wypowiadasz się o rzeczach, jeśli nie masz o nich pojęcia? - zapytałem oburzony tym jak się zachowuję. Nie ukrywam, mam ochotę skoczyć i wydrapać jej drugie oko, jednak wole rozwiązywać sprawy podczas dyskusji.
<Sowa?>
- Tak, należę do Klanu Klifu. Przychodzę tu z zamiarem wypędzenia cię z tych terenów - wypiąłem pierś pokazując swoją umięśnioną posturę. Odsłoniłem bardziej białe i ostre kły, sycząc na kotkę. Ta jednak dalej nic sobie z tego nie robiła. Przyglądała się mi ciekawie, jeśli zaraz poprosi o szczegóły życia w klanie sam pójdę na drogę grzmotu i pozwolę się przejechać potworowi. Jednak pieszczoszka zareagowała gorzej niż myślałem.
- Ale super! Masz tak jakąś ważną role, czy tylko jesteś zwykłym członkiem? - rzuciła wesoło kotka. Rozmawia z wrogim kocurem, który jest od niej silniejszy, większy i w każdej chwili może wezwać pomoc jak z dawnym znajomym. Skrzywiłem się (bardziej niż morda Krzywusa :v). Postawiłem sierść na grzbiecie, jednak mój ton był spokojny i miękki.
- Jestem zastępcą, a w klanach nie istnieje coś takiego jak "zwykły członek" pieszczochu. Każdy ma swoją ważną role i stanowisko z którego jest dumny, bo pokazuje jakie ma umiejętności. Na przykład kocię jest dumne z tego, że nie jest już w brzuchu matki, uczeń jest dumny z tego, że szkoli się na wojownika, a wcześniej wspomniany wojownik, że skończył trening. Po co wypowiadasz się o rzeczach, jeśli nie masz o nich pojęcia? - zapytałem oburzony tym jak się zachowuję. Nie ukrywam, mam ochotę skoczyć i wydrapać jej drugie oko, jednak wole rozwiązywać sprawy podczas dyskusji.
<Sowa?>
Od Kruczego Wąsa
Dni stawały się coraz cieplejsze, wreszcie na dobre pożegnamy deszczowe dni oraz wietrzne zawieruchy. Słońce grzało coraz mocniej, a kwiaty barwiły leśne polany wszystkimi kolorami tęczy. Wszystko wydawało się być idealnie, uczniowie nie zaniedbują treningów, a Borsucza Łapa pewnie za niedługo stanie się wojownikiem. Zwierzyny jest aż za dużo, brakuje jedynie młodych. Ale to tylko poboczny problem. Lekki wiatr czochrał moją przydługą sierść, do moich nozdrzy docierał słodki zapach, moje uszy były przepełnione melodyjnym śpiewem ptaków. Otworzyłem jedno oko i wstając z pozycji siedzącej ruszyłam w stronę legowiska Agrestowej Gwiazdy, lider od księżyca zachowywał się jeszcze dziwniej. Prawie wcale się nie odzywał, przemawiał do klanu jedynie wtedy kiedy musiał, większość jego obowiązków spadło mi na głowę, przez co nie mogłem się skupić do końca na treningu Zabluszczonej Łapy. Wszedłem do starej nory gdzie swoje legowisko miał kocur. Leżał skulony na swoim mchu. Jego bok podnosił się i opadał systematycznie, podszedłem bliżej, łaciaty wydał z siebie ciche chrząknięcie po czym podniósł się wlepiając we mnie swoje złote ślepia. Na jego pysku było widać niezadowolenie. Samiec wyraźnie zdenerwowany tym, że go obudziłem, zmarszczył lekko pysk odsłaniając ostre kły. Przełknąłem ślinę i zaczęłam mówić.
- Agrestowa Gwiazdo, ostatnio razem z Spadającym Liściem, Borsuczą Łapą oraz Pręgowanym Grzbietem wyczuliśmy zapach jakiegoś wrogiego kota przy naszej północnej granicy. Najciekawsze było to, że nie pachniał ani jak kot z klanu, ani jak samotnik. Musiał być to jakiś pieszczoch lub pół dziki kot, który za bardzo oddalił się od siedliska owiec. W pobliżu nie było czuć dwunożnych ani psów. Jak myślisz, mamy się tym przejąć? - pełen powagi zdałem liderowi raport, przejmowanie się samotnym kotem nie jest czymś odpowiednim, no ale przecież z to może się przerodzić w coś gorszego. Jeśli teraz go przegonimy będzie względny spokój. Siedziałem wyprostowany, wyglądają o wiele dumniej niż przygarbiony przywódca. Szczerze martwiłem się o niego, miał już swoje lata tak jak ja, ale przecież daleko mu było do wieku jaki osiągnęła na przykład Srebrna Gwiazda. Mimo to, łatwo było dostrzec jak życie z niego powoli ucieka. Biało czarny kocur jeszcze chwilę się zastanawiał, potem powiedział.
- Samotny pieszczoch nie jest zagrożeniem. Nie chcę narażać moich wojowników na spotkanie z psami i dwu nogami. Niech wszyscy zostaną tutaj, czuje dziwny niepokój, a jeśli moje przeczucia są słuszne może nadejść jakaś wojna. - rzekł lider. Jego słowa nie przekonały mnie zbytnio. Wzmianka o wojnie, napełniła mnie lękiem. Czy lider miał jakiś sen od gwiezdnych? Mimo, że jego słowa były rozkazem, nie musiałem się z nimi oczywiście zgadzać. Przemilczenie tego byłoby lepszym rozwiązaniem, jednak emocje wzięły górę nad rozsądkiem.
- Jeśli masz jakieś przeczucia co do wojny, to warto chronić granice, by być pewnym, ze nikt nie chce nas zaatakować z tej strony. Może to jeden nic nie wart pieszczoch, ale może być też to kolejny wymyślony klan, który chce nas zniszczyć. - mój ton nie był już spokojny i opanowany. Ostatnie słowa prawie wykrzyczałem, co wyraźnie nie spodobało się liderowi. Na pysku kocura zawitał jeszcze większy grymas, wstał i podniósł pysk ku górze.
- Jak śmiesz się tak do mnie odzywać Kruczy Wąsie?! Jesteś tylko zastępcą, to ja ma tu władzę całkowitą. Już raz wziąłeś sobie wojowników na wyprawę by zabić samotnika. Był to pierwszy i ostatni raz. Jeśli chcesz mieć swoje zdanie i decydować, zawsze możesz odejść i wziąć ze sobą tych co chcą ciebie słuchać. Ja tu jestem liderem, zapamiętaj to. - powiedział doniośle kocur, jego głos rozniósł się po ciasnym legowisku. Miałem coś powiedzieć, jednak przerwał mi - A teraz wynoś się! I żeby nie wpadło ci do głowy jednak iść tam!
Zrezygnowany odwróciłem się, usłyszałem tylko jak samiec kładzie się znów na ziemię. Skierowałem się w stronę rozmawiających ze sobą kotów. Przekazałem Zakręconym Wąsowi, Błyszczącym Kamykowi oraz Wilczemu Futerku, że wybiorą się dziś w nocy na patrol nocny, kazałem im zaznaczyć jedynie granice z Klanem Nocy. Postanowiłem sam przepędzić tego pieszczocha, dziś w nocy. Udałem się teraz do legowiska wojowników, muszę odpocząć, wyruszę kiedy księżyc będzie szczytował.
~*~
Mój czarny pysk wyjrzał zza cienkiego pnia sosny. Nikogo nie było poza swoim legowiskiem, patrol wyszedł już dawno, mam pewność, że się nie spotkamy. Pobiegłem w stronę wyjścia. Kiedy byłem już w ciemnym lesie, ruszyłem w stronę północnej granicy. Spokojny trucht powoli zmieniał się w szybki bieg. Muszę się pośpieszyć jeśli chce wrócić przed grupą Zakręconego Wąsa. Dotarłem tam po dość długim czasie ciągłego biegu. Do nozdrzy uderzył mi smród tej trutki od dwunożnych. Wlepiłem żółte ślepia w ciemność, próbując dostrzec choć najmniejszy ruch. Wtedy zobaczyłem jak coś zwisa z gałęzi jednego z buków. Był to najpewniej koci ogon. Zasyczałem, odpowiedzią na to był jedynie dźwięk zeskakiwania. Po kilku uderzeniach serca zobaczyłem kota. Był rudy z brązowymi łatami i białymi znaczeniami, na pysku widniała blizna biegnąca przez oko. Przybysz nie wyglądał na przestraszonego, a co najwyżej lekko zaniepokojonego, co dawało mi więcej odwagi.
- Wynoś się - to były jedyne dwa słowa, które ślina przyniosła mi na język.
<Sowa?>
- Agrestowa Gwiazdo, ostatnio razem z Spadającym Liściem, Borsuczą Łapą oraz Pręgowanym Grzbietem wyczuliśmy zapach jakiegoś wrogiego kota przy naszej północnej granicy. Najciekawsze było to, że nie pachniał ani jak kot z klanu, ani jak samotnik. Musiał być to jakiś pieszczoch lub pół dziki kot, który za bardzo oddalił się od siedliska owiec. W pobliżu nie było czuć dwunożnych ani psów. Jak myślisz, mamy się tym przejąć? - pełen powagi zdałem liderowi raport, przejmowanie się samotnym kotem nie jest czymś odpowiednim, no ale przecież z to może się przerodzić w coś gorszego. Jeśli teraz go przegonimy będzie względny spokój. Siedziałem wyprostowany, wyglądają o wiele dumniej niż przygarbiony przywódca. Szczerze martwiłem się o niego, miał już swoje lata tak jak ja, ale przecież daleko mu było do wieku jaki osiągnęła na przykład Srebrna Gwiazda. Mimo to, łatwo było dostrzec jak życie z niego powoli ucieka. Biało czarny kocur jeszcze chwilę się zastanawiał, potem powiedział.
- Samotny pieszczoch nie jest zagrożeniem. Nie chcę narażać moich wojowników na spotkanie z psami i dwu nogami. Niech wszyscy zostaną tutaj, czuje dziwny niepokój, a jeśli moje przeczucia są słuszne może nadejść jakaś wojna. - rzekł lider. Jego słowa nie przekonały mnie zbytnio. Wzmianka o wojnie, napełniła mnie lękiem. Czy lider miał jakiś sen od gwiezdnych? Mimo, że jego słowa były rozkazem, nie musiałem się z nimi oczywiście zgadzać. Przemilczenie tego byłoby lepszym rozwiązaniem, jednak emocje wzięły górę nad rozsądkiem.
- Jeśli masz jakieś przeczucia co do wojny, to warto chronić granice, by być pewnym, ze nikt nie chce nas zaatakować z tej strony. Może to jeden nic nie wart pieszczoch, ale może być też to kolejny wymyślony klan, który chce nas zniszczyć. - mój ton nie był już spokojny i opanowany. Ostatnie słowa prawie wykrzyczałem, co wyraźnie nie spodobało się liderowi. Na pysku kocura zawitał jeszcze większy grymas, wstał i podniósł pysk ku górze.
- Jak śmiesz się tak do mnie odzywać Kruczy Wąsie?! Jesteś tylko zastępcą, to ja ma tu władzę całkowitą. Już raz wziąłeś sobie wojowników na wyprawę by zabić samotnika. Był to pierwszy i ostatni raz. Jeśli chcesz mieć swoje zdanie i decydować, zawsze możesz odejść i wziąć ze sobą tych co chcą ciebie słuchać. Ja tu jestem liderem, zapamiętaj to. - powiedział doniośle kocur, jego głos rozniósł się po ciasnym legowisku. Miałem coś powiedzieć, jednak przerwał mi - A teraz wynoś się! I żeby nie wpadło ci do głowy jednak iść tam!
Zrezygnowany odwróciłem się, usłyszałem tylko jak samiec kładzie się znów na ziemię. Skierowałem się w stronę rozmawiających ze sobą kotów. Przekazałem Zakręconym Wąsowi, Błyszczącym Kamykowi oraz Wilczemu Futerku, że wybiorą się dziś w nocy na patrol nocny, kazałem im zaznaczyć jedynie granice z Klanem Nocy. Postanowiłem sam przepędzić tego pieszczocha, dziś w nocy. Udałem się teraz do legowiska wojowników, muszę odpocząć, wyruszę kiedy księżyc będzie szczytował.
~*~
Mój czarny pysk wyjrzał zza cienkiego pnia sosny. Nikogo nie było poza swoim legowiskiem, patrol wyszedł już dawno, mam pewność, że się nie spotkamy. Pobiegłem w stronę wyjścia. Kiedy byłem już w ciemnym lesie, ruszyłem w stronę północnej granicy. Spokojny trucht powoli zmieniał się w szybki bieg. Muszę się pośpieszyć jeśli chce wrócić przed grupą Zakręconego Wąsa. Dotarłem tam po dość długim czasie ciągłego biegu. Do nozdrzy uderzył mi smród tej trutki od dwunożnych. Wlepiłem żółte ślepia w ciemność, próbując dostrzec choć najmniejszy ruch. Wtedy zobaczyłem jak coś zwisa z gałęzi jednego z buków. Był to najpewniej koci ogon. Zasyczałem, odpowiedzią na to był jedynie dźwięk zeskakiwania. Po kilku uderzeniach serca zobaczyłem kota. Był rudy z brązowymi łatami i białymi znaczeniami, na pysku widniała blizna biegnąca przez oko. Przybysz nie wyglądał na przestraszonego, a co najwyżej lekko zaniepokojonego, co dawało mi więcej odwagi.
- Wynoś się - to były jedyne dwa słowa, które ślina przyniosła mi na język.
<Sowa?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)