— Wcale nie musimy iść od razu, ale gdy tylko będziesz potrzebować pomocy, zawsze jestem tutaj dla ciebie! — miauknęła, chcąc pokazać swoje wsparcie.
Na każde słowo od Zaćmionej Łapy Pietruszkowa Łapa odpowiadała cichym mruczeniem, nie potrafiąc ukryć radości. Nigdy nie przypuszczała, że uda jej się tak szybko nawiązać tak bliską więź z kimkolwiek! Była wdzięczna za każdą chwilę spędzoną z przyjaciółką. Kiedy Zaćmiona była obok, nic innego się nie liczyło. Mogły śmiać się, rozmawiać o wszystkim, co je interesowało, a teraz nawet nawzajem się szkolić! Czekały je wspólne wyprawy po zioła, na polowania, a nawet ćwiczenia walki. Gdy tylko kotka otrząsnęła się z rozmyślań, zabrała się do nauki opatrywania łapy. Obserwowała wszystko z wytrzeszczonymi, pomarańczowymi oczami, chłonąc każdy szczegół. Choć zdawała sobie sprawę, że teoria jest łatwa, czuła, że praktyka może okazać się większym wyzwaniem.
— Dobrze, spróbuję — miauknęła trochę niepewnie.
Gdy Zaćmiona Łapa wyciągnęła łapę przed siebie, Pietruszka przełknęła ślinę, podjęła liść i ostrożnie położyła go na kończynie towarzyszki. Liść jednak natychmiast spadł. Mimo to kotka się nie poddała; przytrzymała go łapą, starając się okiełznać swoje wojownicze przyzwyczajenia do silnych, energicznych ruchów. W końcu pochwyciła pajęczynę i zaczęła owijać nią łapę Zaćmionej Łapy, choć wyszło jej to nieco niezdarnie. Ku jej zaskoczeniu, zamiast opatrzyć kończynę przyjaciółki, owinęła pajęczyną obie ich łapy, splątując je razem! Zaskoczona zamrugała, a potem roześmiała się serdecznie.
— Chyba coś mi nie wyszło! — miauknęła rozbawiona.
<Zaćmiona Łapo?>
[245 słów, trening medyka]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz