[Dzieje się kilka dni przed teraźniejszością - Pora Opadających Liści]
Pietruszkowa Łapa wybrała się na samotny spacer wczesnym popołudniem. Miała ochotę zrobić coś produktywnego — może poszukać ziół dla medyków albo zapolować? Bez większego planu, jej łapy zaniosły ją nad rzekę, którą zgrabnie pokonała. Po chwili biegu dotarła do granicy z Klanem Burzy, ale tym razem od strony trawiastej. Miała dość wszechobecnego piasku, który wpadał jej w poduszki łap i język, przysparzając więcej kłopotów niż przyjemności. Stanęła przy granicy i ostrożnie powąchała okoliczne trawy, sprawdzając oznaczenia zapachowe. Wszystko wyglądało w porządku, ale postanowiła je odświeżyć. Nagle jej uwagę przykuł ruch po drugiej stronie granicy. Zauważyła rudą wiewiórkę grzebiącą w stercie suchych liści. Pietruszkowa Łapa westchnęła z rezygnacją — wiedziała, że nie ma szans na jej złapanie. Nim zdążyła pomyśleć o czymś innym, wiewiórka została schwytana przez coś innego — nie lisa, na szczęście, ale kota. Rudzielec, zapewne uczennica z Klanu Burzy, zabił ofiarę szybkim ruchem. Pietruszkowa Łapa wpatrywała się w nieznajomą z ciekawością. Po chwili ruda kotka spojrzała na nią z wyraźnym niezadowoleniem.
— Co się gapisz? — warknęła, upuszczając martwą wiewiórkę na ziemię.
Czekoladowa uczennica zmarszczyła brwi. Jej chęć na przyjazną rozmowę zaczynała szybko topnieć. Dlaczego ta kotka była tak nieprzyjemna? Postanowiła jednak nie dać się sprowokować.
— Bo mam oczy? — odparła spokojnie, choć odrobina zgryźliwości wkradła się w jej głos.
Rudzielec zmrużył oczy i uniósł ogon w geście irytacji.
— Wiesz, że możesz je stracić? — syknęła groźnie.
Pietruszkowa Łapa zachowała spokój. Już nie raz słyszała podobne puste groźby od nadgorliwych uczniów. Podniosła brew, jasno pokazując, że nie jest zastraszona.
— Może na starość — odparła niedbale, drapiąc się łapą za uchem — Ale teraz? Raczej tylko przez przypadek jak o jakąś gałąź.
Ruda kotka prychnęła, wyraźnie rozzłoszczona. Machnęła ogonem, po czym rzuciła gniewnie:
— Dobra, zjeżdżaj. Mam lepsze rzeczy do roboty niż gadać z tobą.
Pochyliła się, by podnieść wiewiórkę, ale Pietruszkowa Łapa nie zamierzała jeszcze kończyć rozmowy.
— Jak się nazywasz? — zapytała nagle. — Jesteś bardzo „hop do przodu” jak na młodą kotkę.
— Nie twój interes — rzuciła ruda przez ramię, odwracając się plecami.
Pietruszkowa Łapa uniosła głowę, wyraźnie rozbawiona tą odpowiedzią.
— Wściekła Łapa? Obrażona Łapa? — zaczęła wyliczać, a jej ton nabrał żartobliwego brzmienia. — Hm… Płomienna Łapa? Rozgrzana Łapa? Albo Rozgniewana Łapa!
Rudzielec nie odpowiedział, a jedynie warknął, chowając wiewiórkę w pysku. W końcu wypluła przez zaciśnięte zęby:
— Pudło!
Z tym słowem, kotka zniknęła w gęstej mgle spowijającej tereny Klanu Burzy. Pietruszkowa Łapa zamrugała, po czym wybuchnęła głośnym śmiechem. Dopiero po chwili zorientowała się, że jej hałas przepłoszył okoliczną zwierzynę.
‘’Brawo, Pietruszko’’ westchnęła w myślach, kręcąc głową. Zrezygnowana, ruszyła w przeciwnym kierunku, by znaleźć sobie inne zajęcie.
— Co się gapisz? — warknęła, upuszczając martwą wiewiórkę na ziemię.
Czekoladowa uczennica zmarszczyła brwi. Jej chęć na przyjazną rozmowę zaczynała szybko topnieć. Dlaczego ta kotka była tak nieprzyjemna? Postanowiła jednak nie dać się sprowokować.
— Bo mam oczy? — odparła spokojnie, choć odrobina zgryźliwości wkradła się w jej głos.
Rudzielec zmrużył oczy i uniósł ogon w geście irytacji.
— Wiesz, że możesz je stracić? — syknęła groźnie.
Pietruszkowa Łapa zachowała spokój. Już nie raz słyszała podobne puste groźby od nadgorliwych uczniów. Podniosła brew, jasno pokazując, że nie jest zastraszona.
— Może na starość — odparła niedbale, drapiąc się łapą za uchem — Ale teraz? Raczej tylko przez przypadek jak o jakąś gałąź.
Ruda kotka prychnęła, wyraźnie rozzłoszczona. Machnęła ogonem, po czym rzuciła gniewnie:
— Dobra, zjeżdżaj. Mam lepsze rzeczy do roboty niż gadać z tobą.
Pochyliła się, by podnieść wiewiórkę, ale Pietruszkowa Łapa nie zamierzała jeszcze kończyć rozmowy.
— Jak się nazywasz? — zapytała nagle. — Jesteś bardzo „hop do przodu” jak na młodą kotkę.
— Nie twój interes — rzuciła ruda przez ramię, odwracając się plecami.
Pietruszkowa Łapa uniosła głowę, wyraźnie rozbawiona tą odpowiedzią.
— Wściekła Łapa? Obrażona Łapa? — zaczęła wyliczać, a jej ton nabrał żartobliwego brzmienia. — Hm… Płomienna Łapa? Rozgrzana Łapa? Albo Rozgniewana Łapa!
Rudzielec nie odpowiedział, a jedynie warknął, chowając wiewiórkę w pysku. W końcu wypluła przez zaciśnięte zęby:
— Pudło!
Z tym słowem, kotka zniknęła w gęstej mgle spowijającej tereny Klanu Burzy. Pietruszkowa Łapa zamrugała, po czym wybuchnęła głośnym śmiechem. Dopiero po chwili zorientowała się, że jej hałas przepłoszył okoliczną zwierzynę.
‘’Brawo, Pietruszko’’ westchnęła w myślach, kręcąc głową. Zrezygnowana, ruszyła w przeciwnym kierunku, by znaleźć sobie inne zajęcie.
<Pożarowa Łapo?>
[416 słowa]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz