Przewróciła oczami, lekceważąco wzruszając ramionami. Tak naprawdę zrobiło jej się głupio, ale przecież nie mogła się do tego przyznać. Zerknęła tylko gdzieś w bok, udając, że dostrzegła coś interesującego. Przypominając sobie ostatnie słowa kocura, po chwili wstała, szykując się do skoku. Jej ślepia zwężyły się w małe szparki, gdy odbiła się od ziemi, skacząc na ojca. Ten jednak z łatwością odepchnął od siebie uczennice, nie wkładając w to zbyt wiele siły.
— Uupsik — miauknął obojętnie mistrz, mierząc ją znudzonym spojrzeniem.
Lamentująca Łapa podniosła się z trawy, otrzepując i siadając na ziemi. Prychnęła kilka razy teatralnie, zanim była gotowa, aby znów się odezwać.
— To może pokażesz mi, jak to zrobić? — rzuciła, szurając łapami z niezadowoleniem.
— Plecy mnie bolą — odparł szybko jej mentor.
— A więc wyjaśnij mi, jak mam cię zaatakować! Niczego się nie nauczę, jeśli będziesz mi kazać samemu do tego dochodzić — burknęła, zerkając z uniesioną brwią na kocura.
Najwidoczniej jej przemowa poskutkowała, gdyż wojownik westchnął zirytowany, zaczynając naukę teorii:
— Nie możesz machać tym swoim tyłkiem na wszystkie strony. Musisz bardziej panować nad mięśniami. Nie możesz też wyskakiwać jak na zwierzynę, przeciwnik zazwyczaj będzie od ciebie bardziej rosły i będzie ci ciężko wylądować idealnie pomiędzy łopatkami. Spróbuj jeszcze raz, a w nagrodę pójdziemy poćwiczyć wspinaczkę lub nawigację w tunelach, do wyboru, do koloru.
Dymna zastanowiła się chwilę, jednak dźwignęła się z powrotem na łapy.
— No dobrze.
Uczennica tym razem spięła wszystkie mięśnie, błyskawicznie atakując ojca, rzucając się na jego bok.
— Całkiem nieźle — skomentował mistrz, gdy luźnym krokiem odszedł na bok. — Teraz spróbuj pod brzuchem.
Niebieskooka zbliżyła się odrobinę do ojca, mierząc go wzrokiem. Poczuła, jak serce bije jej szybciej. Szybko prześlizgnęła się pod nim, starając się dosięgnąć mentora łapą.
— W porządku — mruknął Topielec, bez większych emocji w głosie. — Na dziś to tyle. Wolisz nawigację w tunelach czy wspinaczkę?
— Wybierz sam. — Kotka powłóczyła łapami.
Tak właściwie nie miała pojęcia, na czym polegała nawigacja w tunelach. Będą łazić w jakichś dziurach? Chyba nie.
— Wspinaczka? — zaproponował Topielcowy Lament. — Z krótkim ogonem nie będzie lekko, ale co ty na to?
Lamentująca Łapa pokiwała powoli głową, powoli analizując, co właśnie powiedział jej ojciec. Czemu nie?
— Możemy spróbować. — Rozejrzała się, jakby w poszukiwaniu dogodnego drzewa, na które mogłaby się wdrapać.
— Drzewo nie musi być wysokie — uprzedził ją mentor, najwidoczniej domyślając się, nad czym zastanawia się jego córka. — Najważniejsze jest, aby pień nie był spróchniały. Zawsze więc trzeba sprawdzić, czy nie jest pusty w środku.
— To na które mam wejść? — Spytała uczennica, posyłając zniecierpliwione spojrzenie tacie.
Mistrz nie odpowiedział na to pytanie, tylko podszedł do najbliżej osadzonego od nich pnia i zapukał w niego, co wywołało głuchy dźwięk. Kocur podszedł więc do następnego, które, na oko Lament, niczym nie różniło się od poprzedniego.
— Spróbuj na to - zaproponował, odwracając wzrok na córkę.
— Jasne. — Dymna wysunęła pazury, wbijając je w pień drzewa.
Powoli zaczęła gramolić się, aż nie dotarła do nisko położonej gałęzi. Krew szumiała jej w uszach, a serce biło szybko. Choć nie potrafiła przyznać się do tego przed samą sobą, myśl, o znalezieniu się tak wysoko, napawała ją strachem. Niezgrabnie chwyciła się najbliższego konaru, siadając. Zerknęła w dół, na ojca. Ziemia oddalona była od niej ledwo o kilka długości królika. Kotka poczuła jednak, jak kręci jej się w głowie. Przywarła mocniej do odgałęzienia, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu.
— Wszystko w porządku? — Z dołu dobiegł do niej głos Topielcowego Lamentu.
— Oczywiście... — Odparła, co daleko mijało się z prawdą. — Tylko... Pomożesz mi zejść? Chyba... Chyba wolę nawigację w tunelach.
Cokolwiek to w ogóle znaczy — dodała w myślach, natomiast nie dopowiedziała tego na głos.
Kocur uniósł znacząco brew, jednak bez słowa pomógł koteczce zgramolić się z drzewa.
── ✧《✩》✧ ──
Powoli wynurzyła się z legowiska, przymykając delikatnie powieki, pod wpływem nagłego przypływu światła. Kątem oka dostrzegła Skarabeuszową Łapę, wychodzącą z obozu wraz z ich babcią. Lamentująca Łapa dalej nie mogła się przyzwyczaić do nowej pozycji jej siostry i tego... Obrażającego imienia. Nie miała zamiaru go wobec niej używać. Zasługiwała na więcej szacunku, nie to, co ich nowa przywódczyni. Zbliżyła się do ojca. Mistrz siedział przy stosie ze zwierzyną, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt.
— Tato... — zaczęła, siadając obok mentora. Delikatnie, z początku niepewnie, przytuliła się do jego szarego futra. — Dlaczego ona zrobiła to Skarabeusz?..
Na chwilę zamilkła. Chciała powiedzieć więcej, jednak bała się. Ona nie miała ogona, który można było jej wyrwać...
<Ojcze?>
[706 słów + wspinaczka]
[przyznano 14%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz