— Nie, nie mamy nikogo takiego. — oznajmiła z zaciekawieniem — A co taki kot robi? — dopytała, poprawiając swoją pozycję siedzącą.
— Zapisuje naszą historię oraz różne ważne wydarzenia. Przynajmniej z tego, co wiem, nigdy zbytnio się tym nie interesowałem. — przyznał czekoladowy kocur.
Pietruszkowa Łapa poruszyła wąsami z podekscytowaniem. „Kronikarz? To musi być odpowiedzialne stanowisko, ale też ciekawe!” pomyślała rozmarzona uczennica. „Gdyby taka rola istniała w moim klanie, może mogłabym ją pełnić? Chociaż... czy po wielu księżycach nie stałoby się to nudne?”
— Och, rozumiem! My w klanie mamy protektora. Są to, jak na razie, trzy koty, które dbają o innych. Sprawdzają, czy każdy ma się dobrze, i zawsze można z nimi porozmawiać. Mają wiedzę zarówno wojowników, jak i medyków, i wspierają nas. — wyjaśniła kotka, drapiąc się lewą łapą za uchem — A ty przyszedłeś tu po zioła. Jakie konkretnie? Może opowiesz mi coś o nich? — zapytała z nadzieją w głosie.
Kotka uwielbiała każdą okazję, by uczyć się o ziołach. Nie miało znaczenia, czy wiedzę przekazywał jej medyk z klanu, czy ktoś obcy. To naprawdę nie było istotne!
— Tak właściwie, nie szukałem niczego konkretnego. Często wychodzę na spacery, żeby przy okazji zbierać zioła. — odparł krótko, rozglądając się dookoła.
— Jasne, rozumiem. A masz jakieś ulubione zioło? Albo jest takie, którego nigdy nie użyłeś? — ciągnęła rozmowę, pragnąc dowiedzieć się czegoś więcej o leczniczych roślinach.
— Nigdy nie użyłem wilczych jagód ani innych trujących ziół. Na szczęście nie zdarzyło mi się jeszcze, by ich podanie było konieczne. Co do ulubionego... Nie wydaje mi się, żebym takowe miał. — wyjaśnił krótko.
Pietruszkowa Łapa zamrugała, lekko poirytowana tak lakoniczną odpowiedzią. Chciałaby, żeby medyk opowiedział jej coś więcej o ziołach!
— Wilcze jagody? Trujące zioła? Nawet nie wiedziałam, że takie istnieją! A jak działają? Domyślam się, że zabijają, ale czy są takie, które powodują łagodną śmierć? — dopytała, a jej oczy zaświeciły się z entuzjazmem, gotowe chłonąć nową wiedzę.
— Łagodnej śmierci raczej nie, chociaż to zależy, jak na to spojrzeć. Większość trujących ziół wywołuje najpierw ból, a potem na przykład drętwienie kończyn, wymioty albo inne nieprzyjemne objawy, sama rozumiesz. Podajemy je tylko w ostateczności, gdy trzeba zakończyć cierpienie kota. Zdecydowanie częściej jednak musimy ratować koty, które przypadkiem zjadły takie zioła. — odparł, poprawiając się w miejscu.
Czekoladowa od razu zapisała w głowie te informacje. Już teraz wiedziała, że zapyta o to Zaćmioną Łapę. Kotka czuła, że jej przyjaciółka może znać się na tego typu ziołach.
— Och, rozumiem. Nigdy chyba nie widziałam takiego zioła. Jak ono wygląda? Żebym na przyszłość nie zjadła czegoś złego! Albo, co gorsza, nie przyniosła ich do klanu dla naszych medyczek. — mruknęła, przerażona wizją, że przez jej nieuwagę mogłaby doprowadzić do śmierci kota.
— Wiesz, jest wiele trujących ziół. Należy do nich na przykład cis pospolity. To czerwone jagody rosnące na drzewie. Najważniejsze jest jednak, by nie zbierać roślin, których nie znamy - wtedy wszystko powinno być w porządku. — pouczył młodszą kotkę.
— Jasne! A te wilcze jagody? Jak one wyglądają? Bo rozumiem, że też są trujące? Ja znam tylko jagody jałowca! — pochwaliła się skromną wiedzą o ziołach.
— Wilcze jagody to mały krzew z fioletowo-zielonymi kwiatami i czarnymi jagodami. — wyjaśnił medyk.
Pietruszkowa Łapa powoli kiwała głową, pochłaniając wiedzę, którą przekazywał jej medyk Klanu Burzy. Uczennica cieszyła się, że w przyszłości zostanie wojowniczką. Jej zdaniem to zadanie było łatwiejsze niż skomplikowane ziołolecznictwo.
— A uczyłeś się kiedyś polowania lub walki? — zapytała, myślami nawiązując do swojego układu z Zaćmioną Łapą.
Układ polegał na tym, że Pietruszkowa Łapa miała nauczyć koleżankę walki i polowania, a w zamian Zaćmiona Łapa podzieliłaby się z nią swoją wiedzą o ziołach.
— Tak, pobieram lekcje od jednego z wojowników. Próbowałem trochę polować, ale jak na razie na tym się skończyło. — odparł krótko.
— Jestem pewna, że poradzisz sobie świetnie! Ja będę uczyć Zaćmioną Łapę w zamian za jej lekcje zielarstwa. — oznajmiła, zerkając w niebo pokryte szarymi chmurami.
— To świetny pomysł! Nie myślałaś kiedyś o zostaniu medykiem? — zapytał.
Czekoladowa uczennica zachichotała cicho pod nosem. Sama nie wiedziała dlaczego, ale pytania o zostanie medykiem zawsze ją bawiły. Gdyby chciała być medykiem, z pewnością wybrałaby tę ścieżkę.
— Nie, nigdy tego nie chciałam. Zioła bardzo mnie interesują, ale wasza praca jest tak trudna, że chyba bym sobie z nią nie poradziła. Uczę się ziół tylko na wszelki wypadek, gdyby nagle potrzebny był kot z taką wiedzą. Poza tym chcę umieć pomóc sobie lub komuś z patrolu w razie zranienia. — wyjaśniła, po czym po lizała się po piersi, starannie układając futerko.
— Rozumiem. W każdym razie cieszę się, że chcesz pogłębiać swoją wiedzę. To bardzo pozytywna cecha! — Czekoladowy kocur powoli pokiwał głową. — Niestety, muszę już iść. Trochę się z tobą zagadałem, a jeszcze nie zdążyłem znaleźć żadnych ziół. Miłego dnia, Pietruszkowa Łapo! — oznajmił, po czym wycofał się i zniknął w mgle spowijającej tereny Klanu Burzy.
— Rozumiem. Do zobaczenia! — zamruczała kotka, machając mu łapką na pożegnanie.
Przez chwilę siedziała na granicy, zastanawiając się nad jedną rzeczą. Co by było, gdyby została medykiem? Kim wtedy byłaby Zaćmiona Łapa? A jej siostra? Dopiero silny podmuch wiatru wyrwał ją z zamyślenia. Uczennica potrząsnęła głową, wstała i ruszyła z powrotem w stronę obozu.
<Skowronkowy Odłamku?>
[przyznano 17%]
Liczba słów, trening medyka: 861
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz