BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkę

W Klanie Klifu

Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?

W Klanie Nocy

Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.
Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.

W Klanie Wilka

Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.
Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).

W Owocowym Lesie

Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty


Znajdki w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Znajdki w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)

Zmiana pory roku już 14 września, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zawilcowa Łapa x Motylkowa Łapa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zawilcowa Łapa x Motylkowa Łapa. Pokaż wszystkie posty

01 września 2025

Od Zawilcowej Korony CD. Motylkowej Łączki

 Pora Nowych Liści była dla niego dobrą okazją na wzięcie oddechu. Ponownie kwiaty rozkwitały, pokrywając barwami puste łąki, a co najważniejsze, składzik z ziołami nie świecił już pustkami, co go cieszyło. Wraz z ostatnią jego wyprawą po zioła, przy której towarzyszył mu Świerszczowy Skok, udało mu się zgromadzić wystarczającą ilość ziół na tyle, by móc nimi spokojnie dysponować. Chociaż raz nie musiał się martwić, że czegoś mu zabraknie, po pomocy jakiemuś kotu. Wzrokiem ponownie przeskanował półki z ziołami, upewniając się, że dobrze poukładał zioła, które pozostały mu z pomocy Kminkowemu Szumowi. Jego rudy brat po treningu z Oskrzydloną Łapą, pojawił się w legowisku medyka, skarżąc się na ból jednego z jego zębów. Podał mu korę olchy do przeżucia, co spotkało się z jego grymasem niezadowolenia. Na całe szczęście Zawilec nie był zmuszony do przekonywania wojownika do wzięcia ziół, gdyż po kilku złych słówkach rzuconych pod nosem, wykonał polecenie Zawilcowej Korony. Do jego uszu dotarły syki, dochodzące z obozowej polany, co zaciekawiło go. Czyżby coś się działo? Długo nie zajęło, aby kremowy wychylił swój pysk z legowiska, aby dostrzec okropny obrazek przed nim. Trójka kotów, pokrytych w ranach, a przed nimi leżące ciało Cykoriowego Pyłku. Strach ponownie przeszedł jego ciało, gdy dostrzegł, że jednym z poranionych kotów okazał się Opadający Rumianek. Mimo iż jego futro było pokryte w pajęczynie, która przemokła już krwią, widział, że to właśnie on ucierpiał najbardziej. Bez zawahania jego łapy podążyły szybko w kierunku szylkretowego wojownika, aby po chwili znaleźć się u jego boku, pomagając mu dotrzeć do jednego z posłań. Następnie jego krok skierował się w stronę składziku, z którego zabrał mu potrzebne zioła, wracając szybko do brata. Jego tylną łapę ponownie przeszył ból, który zignorował. Teraz liczył się tylko wojownik i jego zdrowie.
 – Zjedz to, pomoże z bólem – powiedział, łapą przybliżając nasiona maku do pyska kocura, który spoczywał na ziemi, nim zajął się jego ranami.
 – Ja przepraszam Zawilcu… – Cichy głos szylkreta dotarł do jego uszu. - Ja…
 – Nie masz za co przepraszać. Wszystko będzie dobrze – odparł cicho medyk. – Zajmiemy się tobą dobrze.
 – Nie o to mi chodzi Zawilcowa Korono. Zabiłem ją… Zabiłem Zmorę. – Kremowy zamarł, gdy do jego uszu dotarły słowa jego brata, a swój wzrok skierował na jego pysk.
 – C-co…?
 – Byłem zmuszony. Chciała nas sprowadzić ponownie do siebie, niezależnie od kosztów. Nie mogłem jej na to pozwolić. Nie mogłem przez Ciebie, przez Szantę, po prostu nie mogłem. Ciotka chciała mnie przez to rozszarpać, jednak nim zdołała, Motylkowa Łączka i Przeplatkowy Wianek mnie uratowały. – Imię tych dwóch kotek sprawiło, że ogon kremowego drgnął niespokojnie. Czemu zawsze Przeplatka i jej rodzina musiała być we wszystko zamieszana? Chociaż tym razem nie żałował, że to właśnie kocicę znalazły wojownika. – Ryk nie żyje. Zawilcu, ja przepraszam-... – Z początku nie wierzył, że te słowa padły z pyska jego brata, jednak z każdym mrugnięciem powieki, docierały one do niego bardziej, tym samym raniąc go. Ryk była jego priorytetem, a teraz leżała martwa gdzieś na terenach Klanu Burzy. Czemu musiała być to właśnie ona?! Czemu wyrocznia wybrała ją na kota, która straci życie w tych walkach?! Dlaczego nie mogła być to Przeplatkowy Wianek, która od dawna zasługiwała na śmierć? Tego nie wiedział. To była jedna z rzeczy, które nie mógł zrozumieć. Jego wzrok powędrował na ścianę lecznicy, kilkoma mrugnięciami próbując zatrzymać łzy. Nie mógł, przynajmniej nie teraz. Nie, kiedy wszyscy mogli go zobaczyć. Wziął głęboki wdech, przerzucając wzrok na szylkretową wojowniczkę, która weszła właśnie do ich legowiska u boku Wdzięcznej Firletki. Wpatrzony, jakby miało to przynieść mu więcej informacji na temat tej całej sytuacji, jednak nic się nie zmieniło. Nie dowiedział się nic oprócz tego, co usłyszał od wojownika. Dopiero zdziwiony wzrok szylkretowej medyczki, przywrócił go do rzeczywistości. Powrócił wzrokiem na futro Opadającego Rumianka, wracając do zajmowania się ranami wojownika w ciszy. Teraz powinien skupić się na obowiązkach, dopiero później stawiając swoje emocje. Musiał dowiedzieć się więcej, jednak to mogło poczekać.

*****

 Ostatnie dni spędził na opiece nad bratem, który wydawał się dalej przejęty całą sytuacją. Nie rozumiał go, a naprawdę się starał. Przecież zrobił to, co był w stanie by uniknąć tego nieszczęścia, więc czemu wszystkie jego myśli były zatopione w śmierci Cykoriowego Pyłku? Może potrzebował więcej dni na pogodzenie się ze zaistniałą sytuacją? Cynamonowy teraz spoczywał pod ziemią, sam medyk pomagał zakopać jego ciało, które leżało zdecydowanie zbyt blisko grobu Kaczej Łapy. Ze słów Kminkowego Szumu wywnioskował, że patrol posłany przez Króliczą Gwiazdę na miejsce walki, zakopał ciała dwóch znalezionych samotniczek, co go cieszyło. Ostatnie czego teraz chciał, to żyć z wiedzą, że ciało Ryku i Zmory zostało rozszarpane przez pobliskie drapieżniki. Kremowy westchnął cicho, patrząc na nocne niebo nad nim. Nie mógł ponownie zasnąć, jednak tym razem postanowił nie marnować czasu nad próbami snu, a pooglądać co noc miała do zaoferowania, wraz z przemyśleniem kilku spraw. Noc była spokojna, cicha, nie musiał się martwić, że ktoś go zauważy, idealny moment na poukładanie sobie myśli w głowie. Dlaczego wyrocznia musiała być tak sroga? Jaki był jej plan? Dlaczego akurat ciągle celowała w jego rodzinę? Nowa pora miała przynieść spokój, a przyniosła tylko więcej cierpienia. Co myślała Rozkwitająca Szanta, która teraz oprócz zamartwiania się swym potomstwem, była zmuszona oglądać te wydarzenia z daleka? Potrząsnął głową, próbując odtrącić wszystkie myśli. Miał się uspokoić, a nie bardziej zestresować. Medyk przymknął swe powieki, posyłając modlitwę w stronę wyroczni z nadzieją, że przyniesie ona ukojenie dla jego bliskich. Potrzebowali tego bardziej niż on. Gdyby tylko mógł, wziąłby cały ten stres z barków Rumianku, Kminku oraz Szanty i nałożył go tylko na siebie. Oni nie zasługiwali na taki los. Nawet jeśli wyrocznia miała zsyłać na nich gorzki los, to mogła wycelować go tylko w jego osobę. On zasłużył na takie traktowanie. Jego ucho drgnęło, gdy usłyszał czyjeś kroki zza siebie, a zwracając wzrok w stronę wnętrza legowiska, dostrzegł Motylkową Łączkę, która zmierzała w jego stronę. Na jego pysku zagościł grymas, chociaż szybko z niego znikł. Kocica wiedziała, co tam zaszło, a rozmowa z nią była zdecydowanie lepszą opcją niż rozmowa z Przeplatką. Nie mógł zmarnować tej szansy.
 – Nie musisz się skradać. Widzę Cię dobrze Motylkowa Łączko. Nawet cieszy mnie, że nie śpisz – powiedział Zawilcowa Korona, co zdziwiło kocicę, która stanęła przy jego boku. – Teraz możesz powiedzieć mi, co tam się wydarzyło. Każdy ruch, każde słowo, każdy zapach, każdy dźwięk, chcę wiedzieć wszystko. Coś musiało się wydarzyć, o czym mi nie mówicie, jak inaczej mógłbym wytłumaczyć jego zachowanie?
Wyleczony: Kminkowy Szum

<Motylko, moja bestie?>
pls nie gniewaj się już na mnie

19 czerwca 2025

Od Motylkowej Łączki CD. Zawilcowej Łapy

Motylka właśnie weszła do obozu ze swoją uczennicą. Ta syczała coś pod nosem, a jej futro zdecydowanie nie wyglądało tak ślicznie jak przed treningiem. No cóż, dzisiaj ćwiczyły chodzenie w tunelach, a to równa się z brudem. Udało im się również złapać bażanta, więc dostały parę gratulacji od starszych kotów. Taki ptak posili wiele członków klanu.
Motylka odłożyła zdobycz na stos i zabrała z niego dwa króliki. Kłusem skierowała się do legowiska medyków. Położyła jedzenie na ziemi – wiedziała, że jeszcze nie jedli.
– Witajcie! Przyniosłam wam coś do jedzenia – wymruczała.
Pajęcza Lilia nawet nie zareagowała. Skowroni Odłamek skinął jedynie głową z szacunkiem. Jednak Wdzięczna Firletka zareagowała bardziej entuzjastycznie – odeszła od reszty medyków i przytuliła się do Motylki. Obie wymieniły się liźnięciami i miłymi słówkami.
Firletka zgarnęła parę ziół i oznajmiła, że musi coś załatwić u starszych. Dodała, że jeśli Motylka ma ochotę, może jej towarzyszyć. Z bólem serca wojowniczka odmówiła – a raczej powiedziała, że jeszcze się złapią później.
Teraz skierowała spojrzenie na Zawilca siedzącego w rogu wieży. On już wiedział, że kotka przyszła właśnie po niego. Motylka przysiadła koło niego. Nie dotykała go, uznając, że to mogłoby go tylko zdenerwować.
– Cześć! Jak się masz? Porozmawiałam ze Świerszczem i będzie cię rzadziej nachodzić – wymruczała, popychając w stronę kocura jedzenie i zachęcając go uśmiechem do zjedzenia.
Zawilcowa Łapa rzucił na nią swój wzrok, który po chwili spadł na zwierzynę przy niej, aby później wrócić na liście pod jego łapami.
– Mam nadzieję, że mówisz prawdę, chociaż znając tego wojownika, nie przyniesie to oczekiwanych skutków – powiedział kocur. – Daj to Pajęczej Lilii, z pewnością bardziej tego potrzebuje. Ja nie jestem głodny, tak samo nie potrzebuje tu twej obecności.
Przewróciła figlarnie oczami.
– Jasne, że mówię prawdę. Jednak, jak już wcześniej wspomniałam, nie kontroluję go, więc nadal może do ciebie przychodzić – zamruczała. – Pajęcza Lilia i Skowroni Odłamek wzięli drugiego królika, ten jest dla ciebie i Wdzięcznej Firletki, jak już wróci – wyjaśniła, ignorując jego ostatnie słowa. – Dzisiaj byłam ze Słodką Łapą w tunelach. A ty, co robiłeś?
– Jesteś głucha czy co? Nie jestem w humorze, aby z tobą rozmawiać i raczej nie powinienem Ci mówić tego wprost – rzucił zdenerwowany zachowaniem kocicy, nawet nie kierując na nią wzroku. – Mogłaś iść z Wdzięczną Firletką, słyszałem jej propozycję, jednak odmówiłaś i teraz zamęczasz mnie. Czemu?
Kotka aż się wzdrygnęła. Nawet starsi medycy unieśli uszy, by podsłuchać, co się dzieje.
– Spokojnie, nie chciałam cię zdenerwować. Chciałam po prostu porozmawiać. Nie musisz być taki chamski dla kogoś, kto próbuje nawiązać kontakt – Przewróciła oczami, prychnęła i odwróciła się do niego plecami.
– Nie jestem chamski, po prostu ty się narzucasz oczekując, że nagle przyjmę twoją obecność bez żadnego ale. Jak Ci powiedziałem wcześniej, nie jesteśmy przyjaciółmi. Nawet jeśli przyjaźnisz się z moją mentorką, to nie oznacza, że spada to również na mnie oraz nie daje Ci to prawa, by nachodzić mnie kiedy Ci się żywnie podoba.
Motylka uniosła wyniośle głowę i prychnęła.
– O nie, jakie to straszne – ktoś chce zostać moim znajomym. Co ja teraz pocznę – burknęła, machając ogonem na boki.
– Widać, że ktoś nie umie poważnie przyjąć krytyki zachowania. Nie rozumiem jakim prawem mogłaś zostać wojownikiem, jeśli me słowa przynoszą taki skutek. – Kremowy westchnął. – Czego ja się spodziewałem po kimś kto uważa się za kocię Przeplatkowego Wianka i Norniczego Śladu? Odziedziczyłaś najwyraźniej najgorsze cechy tych dwóch kocic.
– Nie wycieraj sobie pyska moją rodziną – mruknęła, odwracając się do niego. – Chciałam po prostu dotrzymywać ci towarzystwa raz na jakiś czas, porozmawiać z tobą o niczym i wszystkim. A ty traktujesz mnie jak najgorszą rzecz na świecie! Jaki jest twój problem, co? Nie podoba ci się, że Firletka spędza ze mną tyle czasu? Czy po prostu coś ci utknęło w nosie?
Burknęła i dodała spokojnym głosem:
– Jak nie masz nic mądrego do powiedzenia, to zaczynasz gadać o mojej rodzinie. Ja jakoś twojego pochodzenia ci nie wypominam. Daj w końcu spokój. Czemu nie chcesz mieć znajomych? Nie chcę być twoją przyjaciółką – chcę być po prostu znajomą.
– Nie chcę mieć czegokolwiek z tobą, bądź twoją rodziną, wspólnego, czy jest to aż tak trudne do zrozumienia?! Drażnisz mnie jak łopian, który przyczepił się do mojego futra i nie chcę odpaść – powiedział zdenerwowany, po czym odwrócił się do kocicy. – Nie chcę mieć znajomych, przyjaciół czy cokolwiek sobie wymyślisz. Twoja relacja z Firletką jest mi obojętna, jednak zauważam, że na podstawie jej próbujesz wepchać się do mojego życia. O mojej rodzinie możesz sobie gadać co chcesz, jednak powiedzmy coś wprost. Jedna z twych matek to morderczyni, a dalej biega sobie spokojnie po tym klanie, a nasz lider zdaje się nic z tym nie robić. To drażni mnie najbardziej.
– Czyli jesteś tym typem, który ocenia koty po ich rodzicach, tak? Nie wiedziałam, że masz tak nudne i spaczone życie, że musisz przejmować się innymi kotami! Mówisz, żebym to ja się od ciebie odczepiła, więc może najpierw ty odczep się od mojej rodziny. Myślałam, że jesteś po prostu lekko obojętnym kotem, ale z dobrym sercem.
Pokręciła smutno głową.
– Niestety, Zawilcu, jesteś złym kotem. Kotem, który swoje złości i żale próbuje wyrzucać, obrażając innych. Myślałam, że może czasem pójdziemy gdzieś razem… jednak teraz widzę, że jesteś po prostu złośliwy i nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
Westchnęła cicho, ale stanowczo.
– Przykre, że ktoś taki został medykiem w naszym klanie. Mam nadzieję, że dla Firletki nie jesteś taki chamski. Bo ona na to nie zasługuje. Nikt na to nie zasługuje. Lepiej porozmawiaj z kimś, zamiast pluć jadem na lewo i prawo.
– Tak, mam nudne i spaczone życie, i co? Ty najwyraźniej uważasz, że jest bardzo ciekawe, patrząc jak desperacko próbujesz się w nie wepchnąć. Nie twoim zadaniem jest ocenianie kotów czy są złe czy dobre, więc przestań, bo nie idzie Ci to za dobrze. Wiesz co? Niech wyrocznia zgubi twą duszę. – Uczeń chwycił liście przed jego łapami. – Gdybym tylko miał wybór mojej roli. – Ostatnie zdanie rzucił ciszej i bardziej do siebie, posyłając tylko zły wzrok w stronę wojowniczki.
– Gdybyś naprawdę chciał, zostałbyś wojownikiem – z okiem czy bez. Najwyraźniej nie miałeś dość siły, by to zrobić. Oceniałeś mnie i moją decyzję o zmianie roli, ale moja była kierowana troską. O kogoś tak brudnego jak ty, ale też o Firletkę, która jest dla mnie ważna.
Zmrużyła oczy, mówiąc dalej z coraz większym chłodem:
– Zastanów się, czy chcesz być kolcem w łapie, czy może wniesiesz do tego klanu coś więcej niż tylko wredotę. Odczep się od mojej rodziny. Zamknij pysk i wsadź go w zioła, bo poza uciekaniem i ocenianiem innych niczego więcej nie potrafisz.
Podniosła się z ziemi, rzucając mu spojrzenie pełne wyrzutów.
– Żegnaj. Mam nadzieję, że jednak przejrzysz na oczy i staniesz się dobrym kotem.
Wesoło pożegnała się z Pajęczą Lilią i Skowronim Odłamkiem. Wyszła lekkim krokiem, ale jej najeżony ogon zdradzał, że jeszcze chwila, a powiedziałaby coś, czego mogłaby żałować. Teraz szła pomóc Firletce – i porozmawiać z nią o jej uczniu.
Szła przez polanę, wściekle machając ogonem na boki. Jej łapy uderzały w ziemię z impetem, a oczy ciskały błyskawice. Czuła, jak złość pali ją od środka, wędrując od klatki piersiowej aż po koniuszek ogona. Wiedziała, że jej rodzina jest... trudna. Może i beznadziejna. Ale nie mogła jej zmienić – była jej częścią, czy tego chciała, czy nie. Nie znała całej prawdy. Wiedziała jednak jedno: wszyscy ją okłamywali. I to bolało najbardziej. Czuła, jakby tonęła w morzu kłamstw, a każda kolejna fala toczyła się po niej jak zimny język rozczarowania. Drażniło ją to, jak inni beztrosko wycierali sobie pyski historią jej rodziny, szepcząc za plecami: „ta od tamtych”, „ta, co ma dwie matki”. Jakby to ją definiowało. Jakby przez to była gorsza. Zamiast iść do Firletki, tak jak powinna, kotka nagle zerwała się i wybiegła z obozu. Jej ciało samo zdecydowało, zanim jeszcze myśli zdołały ją dogonić. Pędziła przez rozległe pola, a wiatr targał jej futrem, łzy wściekłości rozmywały się w pędzie, aż w końcu wskoczyła do najbliższych tuneli i zapadła się w półmrok. Znalazła jeden z martwych zaułków – ciasny, cichy i duszny, jak oddech kreciej nory. Wcisnęła się w jego najgłębszy kąt i skuliła, oddychając ciężko.
Czy kiedykolwiek zazna tu spokoju?
Czy Klan Burzy kiedykolwiek przestanie ją oceniać?
Czy zawsze będzie dla nich „tą od Nornicy i Przeplatki”?
Z jej punktu widzenia, jej matki były dobre. Były jej rodziną. Nornica i Przeplatka dawały jej wszystko, czego potrzebowała: ciepło, opiekę, miłość. Ale… ostatnia rozmowa z Przeplatką sprawiła, że coś się w niej przełamało. Coś pękło. Teraz, z każdym kolejnym dniem, coraz mocniej czuła, że jej rodzina jest porażką, a nie wsparciem. A docinki Zawilca? Tak, one zdecydowanie jej nie pomagały. Każde jego słowo wbijało się w nią jak cierń. Mały, pozornie niewinny komentarz, a zostawiał ślad na cały dzień. Zaczęła się zastanawiać, czy może w innym klanie nie byłoby jej łatwiej?
Może Klan Klifu? Ich tereny były piękne, a medyczki wydawały się spokojne i życzliwe. Może mogłaby im pomóc? A może Klan Nocy? Tylko… tyle tam wody. Klan Wilka? Zdecydowanie nie. Owocowy Las? Hm... ciekawy, ale oni nie wierzą w Klan Gwiazd. A ona wierzyła – mimo wszystkiego.
Myśli wirowały jej w głowie, mieszały się z emocjami jak burza liści. Siedziała tam długo, skulona i milcząca, zagubiona między rozczarowaniem a tęsknotą za czymś, czego jeszcze nie potrafiła nazwać. Ale jedno wiedziała na pewno: Nigdy, przenigdy nie zrezygnuje z odwiedzania legowiska medyków. Ani z Firletki. Nawet stu liderów nie byłoby w stanie jej tego zakazać! Uśmiechnęła się pod nosem, po raz pierwszy od dłuższej chwili. Mimo wszystko miała swój plan. Od teraz będzie omijać Zawilcową Łapę szerokim łukiem, jakby miał pchły. A może... naprawdę miał?
<Zawilcu, myślę, że nie powinieneś się do mnie zbliżać.>

13 czerwca 2025

Od Zawilcowej Łapy CD. Motylkowej Łączki

 Kocur przeskanował wzrokiem uczennicę, szukając czegokolwiek, co wskazywałoby, że kocica nie robi tego z własnej woli, lecz nic nie znalazł. Nie rozumiał, czemu uczennica wojownika chciałaby zajmować rolą, którą porzuciła. Westchnął cicho, po czym chwycił przeniesione zioła i odwrócił się od kocicy.
 – Powinnaś za nim pójść. Tym bardziej patrząc na jego stan zdrowia – rzucił kocur, po czym skierował się do składziku z ziołami, zostawiając kotkę samą.

*****

 Dzień zapowiadał się jak inny, chociaż kremowy już od początku spisał go na straty. Od czasu odejścia Kaczej Łapy, Klan Burzy wydawał się tylko gorszy. Jego narzekania zwiększyły się, chociaż i tak dla niektórych już były przesadą. Jedyne co go tutaj trzymało, to jego rodzeństwo i brak wiedzy, gdzie przebywa jego rodzina poza Klanem Burzy. Jego mała grupa plotkarska rozpadła się całkowicie po śmierci kocicy. Nie miał powodu, aby utrzymywać kontaktu z Zawodzącym Echem, a z czasem przestał przychodzić na umówione księżyc temu spotkania. Nie widział w tym większego sensu i mimo zachęty ze strony Rumianka, pozostawał w legowisku, wlepiając wzrok w jedną ze ścian. Był to najszybszy sposób, aby zatopić się w myślach, zapominając o sytuacji, w której się znajdował. Tym razem byłoby podobnie, jednak do jego uszu dotarł czyjś głos wołający jego imię. Kiedy zwrócił wzrok w stronę jego źródła, dostrzegł Przeplatkowy Wianek stojącą w wyjściu z legowiska. To była jedna z ostatnich kotek, które spodziewał się tu zobaczyć, zaraz przed Norniczym Śladem, jednak pojawiła się tu i do tego z wielkim uśmiechem na jej pysku jakby nic złego pomiędzy nimi się nie wydarzyło.
 – Zawilcowa Łapo – powtórzyła jego imię, jakoby ten nie dosłyszał jej za pierwszym razem – szukałam Cię. Nie wydajesz się zajęty, a chciałabym z tobą porozmawiać o czymś ważnym. – Kocica przeskanowała wzrokiem legowiska, aby po chwili wrócił on na kremowego. Wiedział, że nie ma zbytnio wyboru, wyczytał to ze zbyt dużego uśmiechu kocicy. Jednak czego ona od niego chciała? Ostatnio widział ją wykłócającą się z jej już byłą partnerką, jednak po tym zniknęła z jego pola widzenia na dość spory czas. Czemu postanowiła się ponownie pojawić?
 – O czym chcesz ze mną porozmawiać? Nie jestem przekonany, że mamy jakikolwiek temat do rozmowy, wykluczając bezsensowne tematy o pogodzie lub przebiegu dnia. – powiedział krótko. – Tym bardziej żaden ważny temat nie narzuca mi się na myśl.
 – Uwierz mi, mamy jeden ważny temat do rozmowy. Ale nie tutaj. Proponuje krótki spacer blisko obozu, tak aby twoja mentorka nie musiała się martwić, lecz tak daleko, aby nasza rozmowa była bardziej prywatna.
 Długo nie zajęło, aby dwójka kotów udała się poza obóz, odchodząc lekko od jego granic, tak jak obiecała wojowniczka. Nie poszli za daleko, nawet jeśli kocica poprowadziłaby go w głąb terenów Klanu Burzy, ten w pewnym momencie stanąłby, odmawiając dalszego spaceru. Jedynie co przerywało ciszę pomiędzy nimi, były dźwięki ich kroków, które powoli zwalniały, aż do momentu, w którym stanęli.
 – Jak miło, że postanowiłeś nie być mysim móżdżkiem i porozmawiać ze mną bez większych sprzeciwów. Współpraca z tobą jest zadziwiająco łatwa i cieszy mnie to. Niezależnie jaką wersję wydarzeń przyjmiesz, to ja jestem kocicą, która uratowała twój marny żywot.
 – Więc o tym chciałaś porozmawiać? To już zamknięty temat. – Kocur warknął, a jego ogon drgnął niespokojnie. – Jak mówiłem, nie mamy o czym rozmawiać, więc lepiej wrócę do obozu, gdzie czeka na mnie Opadający Rumianek.
 – Ależ nie czeka tam na Ciebie Opadający Rumianek. Jest on poza obozem. – Kotka szybkim ruchem zagrodziła mu drogę ucieczki, wbijając swój wzrok w niego. – Również nie o to mi chodziło, gdy zaczęłam ten temat. Bardziej zmierzałam w stronę przysługi, którą mi wisisz za moją dobrą wolę. Nic w tym świecie nie dzieje się za darmo.
 – Nie wiszę Ci nic, a tym bardziej żadnej przysługi. Nie zawdzięczam Ci nic oprócz cierpienia, więc jak mówię trzeci raz, rozmowa ta jest zbędna.
 – Nie słuchasz mnie uważnie i staje się to powoli irytujące, więc pozwól, że powtórzę to ostatni raz. Ja nie pytam Cię o zdanie Zawilcowa Łapo, ja informuje Cię o fakcie. – Po tych słowach Przeplatka pchnęła go łapą, powodując, że uczeń upadł na ziemię. Łapa kotki powędrowała na jedną z jego tylnych łap, którą zdobiła blizna i przycisnęła ją, na co kocur syknął z bólu. Rozprzestrzenił się on szybko, jednak kotka nie puściła jego łapy. – Uważam, że ten sposób rozmowy będzie dla nas bardziej efektywny. Wracając do tematu… Jesteś mi winien przysługę i przyszłam poinformować Cię o tym, w jaki sposób ją zużyje.
 – Puść mnie! – syknął, próbując się wyrwać spod kocicy, jednak druga łapa kocicy wylądowała na jego pysku, przytrzymując go przy ziemi.
 – Posłuchaj mnie uważnie, gdyż nie mam zamiaru się powtarzać. Mamy ten sam cel, chociaż nie łatwo to zauważyć Zawilcowa Łapo. Trudno dłużej ignorować wasze ugrupowanie plotkarskie, a tym bardziej z niego nie skorzystać. Nie będzie to nic dużego, nie chcę przecież obciążać biednego ucznia medyka, patrząc na to, że już masz tak dużo na głowie. Potrzebuje tylko plotki. Jedna plotka, to nie jest tak dużo w zamian za życie, nie sądzisz? Jednak oczekuje specyficznej plotki. – Wojowniczka nachyliła się nad jego uchem, gdzie wyszeptała kilka zdań, na końcu go puszczając i oddalając się na kilka kroków. Wzrok Zawilca wędrował za nią, po chwili przenosząc się na pobliskie zarośla, z których wydobył się cichy szelest, a po chwili wyłonił się z nich niebieski wojownik. – Zawilcowa Łapo, musisz być bardziej uważny. – Ton kocicy zmienił się automatycznie, a sama pomogła mu podnieść się z ziemi. – Może i jest to mała przeszkoda dla mnie, to ty ze swoją łapą… powinieneś uważać. Zabierzmy go z powrotem do obozu Świerszczowy Skoku. Nie widzę, żeby dalszy spacer przyniósł mu więcej pożytku. 

*****

 Z samego rana do legowiska medyka przybył Świerszczowy Skok, który od kilku dni pojawiał się w zasięgu jego wzroku, nawet gdy nie miał dla tego większego celu. Tego dnia również tak było, gdyż tego dnia pojawił się u jego boku, gdy uczeń siedział w wejściu do jego legowiska. Co go tu przyciągało? Nie było tu nic oprócz narzekającej Lilii i dwójki kociąt Szepczącej Pustki, które sprawowały posadę asystentów medyka. Był niby też i on, jednak był on marnym uczniem. Z całą pewnością wojownik nie przychodził tylko dla niego, musiał mieć też inny motyw.
 – Zdecydowanie lepiej wyglądasz w nowych ziołach. Piękniej mam na myśli – powiedział Świerszcz, zbliżając się do boku. Zawilcowa Łapa pokierował na niego swój wzrok, na co ten tylko się zaśmiał. – Ej, to nie moja wina, że wyglądasz tak pięknie! Nie będę przecież okłamywać. 
 – Przestań. To nie jest śmieszne ani trochę – warknął kremowy, widocznie niezadowolony ze słów towarzysza.
 – Ktoś nie jest w dobrym humorze dziś. Zrozumiane. Jednak to nie znaczy, że nie… – Nim wojownik zakończył swoją wypowiedź, Zawilec wstał i skierował się ku stosu ze zwierzyną, zostawiając kocura za sobą. Nie potrzebował jego towarzystwa. Szybkim wzrokiem przeskanował dostępną zwierzynę, po czym jego wzrok padł na kocicę, która usiadła przy nim.
 –  Motylkowa Łączko – podkreślił imię kocicy, skanując ją od dołu do góry – powinnaś trzymać swoją rodzinę z dala ode mnie, bo ostatnimi czasy Świerszczowy Skok zaczął pojawiać się coraz częściej u mego boku. Jest to irytujące, tym bardziej że ów kocur kilka księżyców temu błagał mnie o mak, a do tego nie zna on znaczenia słowa nie. Zrób chociaż jedną dobrą rzecz, a będę Ci naprawdę wdzięczny.
 Kotka uniosła wzrok, upuszczając podniesioną mysz z powrotem na ziemię.
 – Nie jestem w stanie ich kontrolować, a skoro Świerszcz do ciebie przychodzi, to znaczy, że potrzebuje pomocy – zamruczała kotka po chwili, podsuwając kocurowi opuszczoną wcześniej mysz i uśmiechając się ciepło.
 – Nie, jeśli nie jest ani zraniony, ani chory. Pojawia się znikąd i próbuje spędzić ze mną czas, czy to w legowisku, czy na spacerach – powiedział zirytowany Zawilec, wbijając swój wzrok w mysz, którą przysunęła kotka. – Może i nie jesteś w stanie go kontrolować, ale możesz szepnąć mu dwa czy trzy słówka, że nie potrzebuje jego towarzystwa. Taka rada od siostry do brata, może tego posłucha. – Zachichotała i oparła się bokiem o kocura.
 – On po prostu cię lubi! Spróbuj się z nim zaprzyjaźnić, każdy potrzebuje przyjaciół – zamruczała.
 – Ja nie potrzebuje! – Kocur podniósł ton swego głosu. – A tym bardziej kogokolwiek kto jest spokrewniony z tymi dwoma lisicami! Są siebie warte i nie mogę doczekać się momentu, w którym skoczą sobie do gardeł. – Kocica uderzyła ogonem o ziemię.
 – Mówisz o moich matkach! Uważaj – burknęła, przyciskając nos do nosa kocura. – A poza tym, gdybyś miał przyjaciół, to może byś nie miał kija... – tutaj przerwała.
 – Twoje matki zasługują na szczerą krytykę ich działań, którą ja nie boję się powiedzieć. Ten klan gnije tylko przez nie, a najwyraźniej wszyscy są ślepi. Czego mógłbym spodziewać się po kotach, które zachowują się jak mój ojciec? Najwyraźniej za dużo sobie wyobrażałem.
 – Mimo wszystko powinieneś umieć ugryźć się w język. Nie wybrałam sobie rodziny. I najwyraźniej wiem mniej niż wszyscy – westchnęła. Sierść na grzbiecie najeżyła jej się, przez co kotka wyglądała na jeszcze większą od kocura, na co ten wymruczał coś pod nosem.
 – Cóż, zmieńmy temat! Musisz mieć przyjaciół. Ja chętnie zostanę jedną z nich! Będziemy razem chodzić po zioła w ciszy lub rozmawiając głośno! – zaśmiała się radośnie.
 – Po pierwsze czemu miałbym być twoim przyjacielem? Nie mamy nic ze sobą wspólnego, a jak wspominałem wcześniej, twa rodzina… – urwał nagle, nie chcąc powrócić do wcześniejszego tematu. – A po drugie nie powinnaś zbierać ziół. Przypominam Ci, że jesteś wojownikiem, a nie medykiem. Jest nas wystarczająco, aby sumiennie zbierać zioła i je sortować, bez pomocy kotów z zewnątrz.
 – Skąd wiesz, że nie mamy nic wspólnego? Chyba oceniasz mnie przez pryzmat mojej rodziny, co nie jest dobre, Zawilcu? – mruknęła. – I będę dalej zbierać zioła. Robię to rzadko z Firletką i jakoś ona nie ma obiekcji. Spokojnie, nie zabiorę ci roli – zaśmiała się.
 – Od kiedy jesteś moją mentorką, żeby mówić mi, co jest dobre, a co złe? – zapytał, unosząc swe uszy. – Jeśli tak, to raczej nie obrazisz się, jak wspomnę coś Króliczej Gwieździe o twoim zbieraniu ziół zamiast wykonywaniu obowiązków. Masz przecież uczennicę, na której szkoleniu powinnaś się skupić, a nie latać za ziołami. Nikt nie potrzebuje tu twej pomocy, więc nie wiem, czemu pchasz się tam, gdzie Ciebie nie potrzeba.
 – Nie musisz mi grozić Króliczą Gwiazdą, to nieładne zachowanie – pokiwała głową. – Mam uczennicę i codziennie wychodzę z nią na treningi, a także poluję dla klanu. Odwiedzam też żłobek. A raz na jakiś czas, gdy mam wolne, odwiedzam Wdzięczną Firletkę i idę z nią po zioła. Chyba trudno ci zrozumieć, że nie wychodzę po nie codziennie. I jeśli Firletka by mnie nie potrzebowała, to by mnie nie prosiła, żebym z nią chodziła – przeciągnęła się leniwie, ukazując, że groźby i wyniosły ton kocura nie robią na niej żadnego wrażenia. Wręcz je ignoruje. Uczeń tylko przewrócił oczami, biorąc kęs z podanej mu wcześniej myszy.
 – Jeśli Ci tak zależy na ziołach, to było pozostać medykiem – rzucił pomiędzy kęsami. – Ale nie będę oceniać. Szczerze wolałbym Cię od Pajęczej Lilii w legowisku medyków, chociaż nie jesteś starą zrzędą, która przyczepia się do każdego mojego ruchu. Gdybym miał ją za mentorkę… Nie chcę rozmyślać tej wersji wydarzeń.
 – Tak, Pajęcza Lilia jest trudnym kotem. Nie rozmawiałam z nią, a jeśli już, to tylko na mnie syczała – westchnęła i zaśmiała się nerwowo. – Ze Skowronim Odłamkiem też nie było łatwo, ale Wdzięczna Firletka jest super, prawda?
 – Trudnym to za mało powiedziane. Moim zdaniem już od dawna powinna trafić do starszyzny. Może tam znajdzie wreszcie swoje miejsce. A, właśnie. Ty nie byłaś uczennicą Skowroniego Odłamka, prawda? Chociaż widziałem Cię częściej u boku Wdzięcznej Firletki niż u jego.
 – Tak, powinna już iść na emeryturę. I tak byłam uczennicą Skowronka, jednak unikał mnie… właściwie wszystkich unikał i wydawał się taki… hm, przestraszony? Więc Firletka się mną opiekowała. Jestem jej bardzo wdzięczna! Dużo mnie nauczyła.
 – Czyli plotki były prawdziwe i potwierdzisz ten fakt. Wiedziałem! – Zamilkł na chwilę, rozmyślając nad przekazanymi mu informacjami. Automatycznie podniósł się z ziemi, przecież wieść tą musiał oznajmić Kaczej Łapie, jednak nim wziął pierwszy krok, ponownie usiadł. Jej legowisko było puste, czekając na następnego ucznia chcącego przygarnąć jej wcześniejsze miejsce. Westchnął cicho. – Ekhem. Nie ważne. – powiedział bardziej do siebie niż do rozmówczyni. – Dziwi mnie to. Czemu ma mentorka przyjęła mnie pod swoje łapy, jeśli miała nieoficjalną uczennicę do wyszkolenia? To nie robi sensu.
 – Tak, były! – zaśmiała się, poruszając wąsami z rozbawienia. Dobrze znała tę plotkę, bo szybko do niej dotarła. Gdy kocur wstał, ona również się podniosła, a widząc zakłopotanie w jego oczach, przechyliła głowę, spoglądając pytająco.
 – Wszystko okej? – zapytała, po czym szybko dodała, jakby chcąc cofnąć wypowiedziane pytanie: – Też tego nie rozumiem… ale nie narzekam! I Ciebie, i mnie szkoliła najcudowniejsza kotka. Znaczy, Ciebie nadal szkoli.
 – Tak, tak. Wszystko jest okej, tylko… Nie ważne – rzucił szybko, szukając zmiany tematu rozmowy. – Zignoruj, zapomnij o tym. – Niezręczna cisza otoczyła dwójkę kotów, gdy kremowy próbował znaleźć temat rozmowy. Nie mógł dopuścić za wszelką cenę, aby kontynuowali aktualny. – Więc… jesteś wojowniczką. Przynajmniej teoretycznie dobrą. Polujesz, walczysz i inne takie, ale dalej ciągnie Cię do ziół. Czemu więc nie zostaniesz Kronikarzem? Oni teoretycznie pomagają nam, chociaż nie pamiętam, kiedy Czuwająca Salamandra pojawiła się ostatni raz u nas. Jeśli ścieżka medyka, z której zrezygnowałaś, nie jest dobra, to czemu nie spróbować innej?
 Patrzyła na kocura z troską w oczach. Jednak nie kontynuowała już tego tematu.
 – Nie wiem… chciałam spróbować wielu ról, jednak Królicza Gwiazda nie był chętny, żebym tak skakała. Bycie medykiem bardzo mi się podobało, jednak ciągłe spojrzenia Skowronka i Lili, i to, że klan tak o nich rozmawiał… nie czułam się z tym dobrze. Czułam się winna. A potem bałam się, że będą kazać ci odejść albo komuś zrezygnować z roli, żebym ja mogła zostać. Więc zostałam wojowniczką – westchnęła, siadając i patrząc na własne łapy.
 – Czemu przejmujesz się co inni myślą? Jakby mieli jakikolwiek wpływ na twoje życie. Może, gdybyś nie zrezygnowała, to wreszcie cały klan zaznałby spokoju i nie musiał słyszeć jej głosu w legowisku medyka. Bądź mnie by wyrzucili, bym był bezużytecznym członkiem tego klanu. To nie jest spadanie gwiazd z nieba, abyś musiała tak się przejmować. – Kotka zaśmiała się nerwowo.
 – Nie wiem, jakoś tak mam – przekładam cudze szczęście nad własne. Kto wie, może jeszcze pewnego dnia będziemy razem układać zioła! I wolę już sama być na roli, która nie daje mi pełni szczęścia, niż sprawić, by ktoś czuł się całkiem bezużyteczny.
 – Przesadzasz. Nie ma co zamartwiać się innymi, gdy ma się własne problemy na głowie. – Ucho kocura drgnęło lekko, a wzrok skierował ku podstawy wieży. – Wybacz mi, jednak obowiązki wzywają. – Po tych słowach kocur wstał i skierował się w stronę legowiska medyka. Może i jego mentorka go nie wołała, jednak wolał stworzyć takie wrażenie i zakończyć rozmowę nim rozwinie się ona bardziej.

[2387 słów]
<Motylkowa Łączko?>

[przyznano 48%]

14 maja 2025

Od Motylkowej Łapy (Motylkowej Łączki) CD. Zawilcowej Łapy

[Przeszłość, przed ceremonią na wojownika]
Mimo że Motylka nie była już uczennicą medyka, nadal z zapałem zbierała dla nich zioła. Nie robiła tego tylko z poczucia obowiązku – chciała spędzić choć krótką chwilę z Wdzięczną Firletką i znów poczuć znajomą woń leczniczych roślin. Zapach mięty, kocimiętki, rumianku i liści babki był dla niej jak wspomnienie bezpiecznych dni nauki i spokoju, którego tak bardzo teraz brakowało. Gdy weszła do legowiska medyków, w powietrzu unosił się subtelny zapach wysuszonych ziół i ziemi. Od razu zauważyła Zawilcową Łapę – nowego ucznia – oraz Świerszczowy Skok, swojego brata. Od razu też dostrzegła, że coś jest nie tak. Futro wojownika było przyklapnięte, wzrok wbity w ziemię, a ogon leżał bezwładnie. Było widać, że źle się czuje – choć niekoniecznie fizycznie. Ostatnio zmarła Mysia Łapa – ich siostra. Cały klan odczuwał jej stratę. Motylka wciąż słyszała echo jej głosu, czuła ciepło jej futra przy wspólnym śnie. Tęsknota rozgościła się w sercach wszystkich, ale życie w klanie nie pozwalało się zatrzymać. Trzeba było iść dalej – nawet z raną w sercu.
— O nie! Świerszczowy Skoku, co się dzieje? Umierasz?! — zapytała z prawdziwym przejęciem, nie dostrzegając ironii w słowach Zawilcowej Łapy.
— Nie, nic mi nie jest. Pójdę już — mruknął wojownik ponuro, po czym, ze zwieszonym ogonem, opuścił legowisko.
Motylka zmarszczyła brwi.
— Coś mu jest? Czy to kaszel? — zapytała, choć w rzeczywistości nie wyczuła w jego zapachu żadnej choroby. Tylko smutek. I ciężki, lepki żal.
— Nie — odparł chłodno Zawilec. — Ale jak dalej będzie mnie męczył o mak, to mi nerwy nie wytrzymają — dodał z nutą frustracji, mając nadzieję, że tym razem kotka zrozumie jego aluzję. I że w końcu odpowie na jego pytania, zamiast uciekać w myśli.
— A, rozumiem! — zamruczała Motylka z opóźnionym zrozumieniem, siadając i wpatrując się w kocura. Mrugała często, a jej zielone oczy błądziły niespokojnie po wnętrzu legowiska, jakby szukały czegoś, co nada rozmowie właściwy ton.
— Więc co tu robisz? — zapytał Zawilec, wbijając w nią spojrzenie pełne oczekiwania.
— A no tak! — ocknęła się. — Przynoszę zioła, bo wiem, że wam ich brakuje, a miałam wolną chwilę, więc… no wiesz. Może i nie jestem już uczennicą medyka, ale nadal chętnie pomagam Wdzięcznej Firletce! — wyjaśniła z entuzjazmem.
— Ale nie potrzebujemy pomocy… — mruknął kocur chłodno, wyraźnie zrezygnowany.
— I tak będę wam przynosić zioła! — odpowiedziała z uporem, zerkając na niego z figlarnym uśmiechem. — Zawsze się przydadzą! Pora Nagich Drzew tuż za rogiem – a wtedy na kaszel dobrze coś mieć pod łapą — zamruczała pogodnie, nie dostrzegając nic złego w swoich wizytach ani w tym, że próbowała pomagać na własną łapę.
<Zawilcowa Łapo?>

03 maja 2025

Od Zawilcowej Łapy Do Motylkowej Łapy

  Najwyraźniej widok martwych ciał to coś, do czego kocur musiał się przyzwyczaić. Mimo ostatniej większej ilości zgonów ten był w dobrym humorze. Nie znał może nikogo spośród ofiar śmierci, jednak widok kłótni Nornicowego Śladu i Przeplatkowego Wianka sprawiał, że na jego pysku gościł uśmiech Zasłużyły na to. Zasłużyły na wszystko, co się im przytrafiło. Niestety jego myśli prawdopodobnie zostały zauważone przez wyrocznię, która czuwała nad nimi, bo pewnego poranka obudził się z uporczywym katarem, który zmusił go do chwilowej przerwy od obowiązków i odpoczynku. Chociaż jego mentorka wykorzystała sytuacje, aby nauczyć go następnych ziół i jak leczyć jego dolegliwości, to ten wolał wrócić do swych poprzednich zadań i zignorować katar. Przecież Rumiankowa Łapa żył ze swoim katarem, od kiedy tylko pamiętał, mimo iż nieraz widział go w legowisku medyka, więc czemu on również nie mógł zrobić podobnie? Tego dnia do jego legowiska zagościła Przeplatka, wraz ze Świerszczowym Skokiem u jej boku. Wyglądało to, jakby kocica przyprowadziła go tu siłą, chociaż patrząc na pysk wojownika, ów scenariusz wydawał się bardzo prawdopodobny. Takim sposobem skończył z niebieskim wojownikiem na jednym z legowisk oraz z wyborem odpowiednich ziół dla niego. Jakby tego nie było za mało, to pozostawiony został z Pajęczą Lilią kotką, która wydawała się patrzeć na niego z ukosa, chociaż nie kojarzył, żeby zamienili ze sobą chociaż jedno słowo. 
 – Jeśli jeszcze raz chcesz zapytać o mak Świerszczowy Skoku, moja odpowiedź brzmi dalej nie – powiedział kremowy uczeń, gdy głos kocura ponownie zabrzmiał w jego uszach. – Nie ma takich słów, które by mnie przekonały do podania Ci go. Nawet gdybym to zrobił, co się nie wydarzy, to nie rozwiąże twoich problemów.
 – Zawilcowa Łapo, ale Myszka… – zaczął Świerszczyk, jednak przerwał mu Zawilec.
 – Nie żyje i jest to fakt. Nic nie sprawi, że ponownie odżyje, a tym bardziej pojawi się obok Ciebie, więc lepiej z tym się pogódź, nim zaczniesz wpadać na podobne pomysły. - Jego ogon drgnął lekko, gdy usłyszał, że ktoś zbliża się w kierunku legowiska medyka. Skierował swój wzrok na wyjście z niego, aby dostrzec Motylkową Łapę z pyskiem pełnym ziół, mimo iż liczył na powrót któregoś z asystentów medyka. – Motylkowa Łapo. Wbij swojemu bratu rozum do głowy, zanim postanowi dołączyć do Mysiej Łapy, bo moja cierpliwość jest już na wykończeniu. – Powolnym krokiem podszedł do niej, uważając, gdy stawał na swoją wadliwą łapę. – Poza tym Motylkowa Łapo, czyż nie zrezygnowałaś z roli medyka, aby podążać ścieżką wojownika? Dlaczego więc dalej tu zachodzisz, a tym bardziej z ziołami? Nie wiedziałem, że wojownicy powinni zbierać zioła. No cóż…
 Gdy znalazł się u boku kocicy, łapą przesunął zioła w swoim kierunku, które chwilę temu kotka postawiła na ziemi. Czego tu ona szukała? Przecież porzuciła tę ścieżkę, więc czemu tu wracała? Nie rozumiał. Swój wzrok spuścił na zioła pod nim. Chociaż teraz będzie miał się czym zająć i mieć wymówkę, aby nie patrzeć na pyski innych kotów. Szczerze wolał porządkowanie ziół od zajmowania się chorymi, którzy tylko narzekali na jego działania.
 – Mimo tego, dziękuję za zioła – rzucił, ponownie rzucają wzrok na szylkretową kocicę.

Wyleczeni: Zawilcowa Łapa, Świerszczowy Skok

[486 słów]

<Motylkowa Łapo?>

[przyznano 10%]