– Nie wiem, co nagadałeś Skrzypiącej Łapie nim zdecydował się być naszym ochroniarzem, ale bądź dla niego miły, dobrze? – szepnęła do brata, obawiając się, że starszy kocur został na swój sposób wykorzystany przez Lotosa, w momencie, gdy ten szeptał mu coś na ucho. Może obiecał mu spotkanie z Klanem Gwiazdy? Albo obiecał przewidzieć przyszłość, jaka czekała Skrzypa? Albo jeszcze coś innego, na co Wróżka w tej chwili nie potrafiła wpaść. – Nie obiecuj mu niemożliwego w zamian i nie wykorzystuj faktu, że jest dla nas miły. Inni uczniowie na pewno niechętnie ochranialiby nas przed słońcem i innymi niebezpieczeństwami w drodze do Łapkowa. Znam jednego, który pierwszy doniósłby mamie o naszych planach wyprawy... – westchnęła
Brat w odpowiedzi coś niezrozumiale prychnął, a z powodu urażonej dumy przez wybryk Wróżki, ciężko mu było ukryć grymas, który zdobił jego biały pysk. Jakby nie patrzeć, własna siostra go ośmieszyła i to w obecności starszego kocura, który z szacunku do młodszego kocięcia udawał, że to co się stało przed chwilą nie miało wcale miejsca, dzięki czemu wizyta w Łapkowie należała do udanych. A po powrocie do kociarni czekała na uciekinierów bura od matki i prośba, aby na przyszłość informowali ją o wyprawach z innymi uczniami i wojownikami.
~~~
*mianowanie i kilka dni po mianowaniu, akcja ma miejsce przed nocnym wróżkowym spacerem*
Uważnie przyglądała się Króliczej Gwieździe, starając się policzyć zmarszczki zdobiące jego umęczony pysk, by chwilę później zdecydować się policzyć siwe włoski błyszczące na tle kruczoczarnej sierści lidera. Zarówno zmarszczek, jak i siwych włosów była podobna ilość. Nim kocur zwrócił się do kociąt Leszczynowej Wiązki i Alby, zamienił kilka słów z Przepiórczym Puchem. Kończąc wymianę zdań między liderem, a zastępczynią, szylkretka przytaknęła i wróciła do kręgu, zajmując miejsce tuż obok swojego partnera i jednego z synów. Wróżka przeniosła spojrzenie na Skowroni Odłamek, który w tym samym momencie zwrócił w jej stronę oczy, czy też właściwie oko. Posłała uśmiech czekoladowemu kocurowi, który w odpowiedzi jedynie skinął jej łebkiem, a chwilę później skupił spojrzenie na przemawiającym liderze. Wróżka wraz z braćmi poszła w ślady głównego medyka. Rejestrowała uważnie słowa opuszczające pysk bicolora, by w końcu na dźwięk swojego imienia wystąpić naprzód.
– Wróżko, ukończyłaś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś została uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się nazywać Bawełniana Łapa. Twoim mentorem będzie Przeplatkowy Wianek. Mam nadzieję, że Przeplatkowy Wianek przekaże ci całą swoją wiedzę.
Fioletowe oczka Wróżki skupiły spojrzenie na szylkretowej kocicy, u której boku znajdowały się dwie srebrzystoczarne kocice. Spojrzenie mentorki i uczennicy się spotkało, gdy kotka wyszła naprzód z tłumu i zatrzymała się przed uczennicą. Posłała Przeplatce uśmiech, który okryty był smutkiem i rozczarowaniem w związku z jej rolą jaką miała pełnić w klanie. Dopiero co rozmawiała z Oskrzydloną Łapą w kociarni, dzieląc się z nimi swoimi obawami. Wydawać by mogło się, że w tamtym momencie rudy starał się ją pocieszyć, zapewniając, że "Króliczek" ma zbyt miękkie serce. Co prawda dotyczyło to roli kreta, ale czy rola kreta, nawet jeśli miałaby brudzić swą śnieżnobiałą sierść od ziemi nie była lepszym wyborem dla kogoś takiego jak ona niż bycie wojownikiem? Kto gorzej widział za dnia i nie powinien zbyt długo przebywać wystawiony na promienie słońca? A może Ognik sam zaproponował wujowi rolę wojownika dla Wróżki, chcąc jej się odpłacić chociażby za to, że nie potrafiła uszanować jego przestrzeni osobistej i gdy tylko kocur zaglądał do kociarni, kleiła się do niego, zasypując przeróżnymi pytaniami, zarówno tymi przyziemnymi, jak i całkowicie absurdalnymi. Musiała się go zapytać o to, gdy nadarzy się okazja.
Z tłumu kotów znajdujących się tuż za nią do jej uszu doszły pomruki. Była niemalże pewna, że to właśnie tata okazuje niezadowolenie z faktu, że jego plan zrobienia ze swoich kociąt, chociażby jednego, Wyroczni legł całkowicie w gruzach, a w dodatku imię jego jedynej córki zostało zmienione na coś tak pospolitego jak bawełna, nawet jeśli albinoska była do niej w każdym calu podobna i pieszczotliwie tak nazywana. Leszczynowa Wiązka nadrabiała miną za ojca swych kociąt, jednak koniec końców i ona wypuściła powietrze, odsuwając się od kocura, mając dość humorów niebieskiego.
– Przeplatkowy Wianku. – Tym razem czarny zwrócił się do szylkretki. – Jesteś gotowa do szkolenia własnego ucznia. Otrzymałaś od swojego mentora, Norniczego Śladu doskonałe szkolenie. Będziesz mentorem Bawełnianej Łapy, mam nadzieję, że przekażesz jej całą swoją wiedzę.
Bawełniana Łapa wystawiła pyszczek w kierunku starszej kocicy, stykając się z nią czubkiem nosa, tym samym kończąc swoją ceremonię mianowania. Chwilę porozmawiała z kocicą na uboczu, by za jej radą i i informacją, że dopiero od jutra zaczną trening spędziła ostatni dzień bez obowiązków uczniów w gronie rodziny. Tak też zrobiła. Pożegnała się, po czym podbiegła do mamy i braci, którzy kręcili pyskami pomiędzy czułymi matczynymi liźnięciami po głowach. Gdy uczennica zbliżyła się do matki, w spojrzeniu szylkretowej kocicy oprócz dumy i matczynej miłości dało się dostrzec obawę. Schyliła pysk w stronę córki i liznęła ją po policzku.
~~~
– Dzień dobry! – Biały puchaty łebek wyjrzał zza filara, spoglądając w stronę Wędrującego Nieba i brata, który szkolił się na kronikarza. Skinęła łebkiem w kierunku Czuwającej Salamandry, która zajmowała miejsce na podwyższeniu. Kocica przyglądała się w ciszy nauce nowego pokolenia kronikarzy, oceniając przy tym sposób w jaki niebieski przekazywał wiedzę. Wróżka zajęła miejsce nieopodal kotów, przyglądając się im, również w ciszy. Mimo, że koteczka uchodziła za dobre kocię, gdzieś w głębi jej serca tlił się mały płomyk zwany zazdrością.
Zazdrościła bratu, że nie musiał wyściubiać nosa zbyt często z Groty Pamięci i mógł być otoczony przez wszystkie te wspaniałości, jakim były malowidła, historię opowiadane przez kronikarza, Łapkowo i Gabinet Osobliwości. Podczas jej ostatniej wizycie w podziemiach razem z Księżycem, gdy wybrali się po barwniki, Wędrujące Niebo dał jej złudną nadzieję, że to właśnie ją przyjmie na swoją uczennicę. Chociaż jakby nie patrzeć, to Lotos bardziej pasował do pełnienia tej roli niż jego siostra, która prócz talentu artystycznego nie bardzo miała pamięć do zaprzeszłych wydarzeń. Z resztą, nie lubiła, gdy powtarzana przez kronikarza historia napędzała błędne koło nienawiści wśród chociażby kotów z Klanu Burzy, a kotami z Klanu Wilka. Opowieści miały służyć jako przestroga, być lekcją, z której wojownicy powinni coś wyciągać... A nie wyciągali. Wystarczyło odwiedzić legowisko starszyzny. Podobne stwierdzenia można było usłyszeć o rodzinie Ognika i tym ich dziwnym uprzedzeniu do kotów o innym odcieniu sierści niż rudy. A według Wróżki rozchodziło się o to, że pewnie jakiś wcześniejszy z ich przodków po prostu miał złamane serce, został odrzucony przez takiego brązowego, bądź niebieskiego jegomościa, bądź pannę i przerzucił swój smutek na swych potomków. Tyle, że na przestrzeni księżyców ten smutek zamienił się w niechęć czy też nienawiść, w zależności z kim miała przyjemność zamienić słowa. I potworzyły się dziwne legendy, jak chociażby stawianie się na równi z boskością Klanu Gwiazdy.
Lecz ona zamierzała to zmienić!
Wciąż pamiętała, jak omal nie pofrunęła do gwiazd, gdy przyczepiła się do łapy Płomiennego Ryku, mając nadzieję, że dzięki zaprzyjaźnieniu się z ojcem rudego i obdarowaniu go błogosławieństwem Gwiazd, Oskrzydlona Łapa w końcu oficjalnie przy innych kotach nazwie ją swoją przyjaciółką. I wszyscy w Klanie Burzy będą żyć w zgodzie, w radości i miłości!
– Wróżko... – chrząknął Lotosowa Łapa, wyrywając koteczkę z zamyślenia. Albinoska skupiła spojrzenie na ścianę, którą zdobiły malowidła i przeniosła spojrzenie na brata. – To znaczy Bawełniana Łapo. Ugh, ciekawe czemu Królicza Gwiazda zmienił ci imię. Prościej by było nazywać cię Wróżkową Łapą... Wracając, Wędrujące Niebo kazał przekazać, że jesteś mile widziana w grocie i tak jak obiecał będzie udzielał ci lekcji śpiewu... – Mówiąc to, odepchnął od siebie mały kamyk, który stał mu na drodze
– Naprawdę? Nawet nie wiesz jak się cieszę Lotosie! Lotosowa Łapo! – zachichotała, poprawiając imię brata. – Nie mogę się doczekać naszych wspólnych lekcji śpiewu. – Posłała bratu szczery uśmiech. – Nie jesteś zły, że będziemy częściowo dzielić się mentorem? – dopytała dla pewności, mając nadzieję, że w przeciwieństwie do niej, w serduszku brata nie kryją się zalążki zazdrości. W drodze powrotnej do obozu musiała zahaczyć o medyków i poprosić o jakieś ziółka na tę przypadłość. Albo zwrócić się do Klanu Gwiazdy podczaszy modlitwy dziękczynnej.
<Lotos?>
[trening 1098 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz