Wieczorem po upalnym dniu, Szakłakowa Łapa został wyznaczony do patrolu łowieckiego wraz z Cyklonową Łapa. Rudą Lisówką oraz Dryfującym Fluorytem, która miała ten jeden raz zastąpić Poczciwego Dziwaczka — kocur jeszcze dochodził do sobie. Uczniowi raczej to nie przeszkadzał, jednak wolałby iść na polowanie z burym wojownikiem niż rozgadaną kotką, która dla czarnego kocura była zbyt ekspresyjna. Nic do niej nie miał, jednak czuł się nieco przytłoczony jej pozytywną i energiczną osobowością. Na szczęście w trakcie wymarszu na równiny, niebieska zajęła się rozmową z bratem — dwójka energicznych wojowników nie pasowała do spokojnych uczniów, którzy szli jako pierwsi. Zarówno Szakłakowa Łapa, jak i Cyklonowa Łapa są dość spokojnymi kotami, a w czasie wędrówki nie zamienili raczej ani jednego słowa.
Po drodze udało im się złapać dwie nornice i jednego królika — niestety ani jedna piszczka nie została zdobyta przez Szakłaka, przez co czuł, jak końcówki uszu palą go ze wstydu. Czy naprawdę był takim nieudacznikiem, że nawet nie umiał złapać głupiego gryzonia? Próbował parę razy, jednak zawsze potykał się o własne łapy, bądź gryzoń wymykał mu się w ostatniej chwili. W trakcie wywęszenia królika nawet nie próbował go podchodzić, wyobrażając siebie, jak w pierwszych chwilach pogodni za futerkowcem zaliczy kolejny upadek tego dnia. Wolał sobie oszczędzić tej kolejnej kompromitacji, także zostawił to doświadczonym wojownikom, którzy mieli większe szanse w dopadnięciu zwinnego ssaka.
Docierając do granicy z Klanem Wilka, postanowili powoli wracać, woląc nie przekraczać wyznaczonego terenu w przypadku pogoni za zwierzyną — Wilczaki mogłyby to dwojako odebrać i wszcząć wojnę. Na ostatnim zgromadzeniu podobno dało się z daleka wyczuć pewnego rodzaju napięcie między wojownikami z Klanu Wilka i tymi z Klanu Klifu. Szakłak zastanawiał się jakim cudem te koty nie rzuciły się sobie do gardeł, pomimo faktu, że w czasie zgromadzenia panuje pokój. Kocur dałby sobie ogon uciąć, że to Wilczaki, by jako pierwsze się rzuciły na Klifiaków.
Zamyślony nawet nie zauważył, gdy zatrzymał się w miejscu, zawieszając wzrok na bezkresnym lesie, należącym do Klanu Wilka. Dopiero pobliski szelest w krzakach ocucił go, ściągając jego rozkojarzony umysł na ziemię. Co, jeśli zaraz rzuci się na niego jakiś drapieżnik, samotnik lub Wilczak, któremu nie spodoba się to, jak blisko granicy znajduje się Szakłak — nawet jeśli łapami stoi na terenie własnego klanu.
— Szakłakowa Łapo! - Wtem usłyszał głos Dryfującego Fluoryty, która wołała ucznia.
— Idę...! - odmiauknął, ruszając w stronę trójki Burzaków, którzy musieli poczekać, aż kocur dołączy do nich.
— Wołałam Cię — zauważyła kotka.
— Wybacz... Zamyśliłem się i... — zaczął, tłumacząc się, jednak po chwili zrezygnował. — Nie słyszałem Cię.
— Ważne, że w końcu usłyszałeś — wtrącił się rudy wojownik, na którym niebieska kotka skupiła swoją uwagę, zostawiając w spokoju Szakłakową Łapę.
Uczeń odetchnął z ulgą i ruszył za innymi w stronę obozu. Po drodze udało im się jeszcze upolować dwa niewielkie gryzonie oraz kolejnego królika, za którym udał się w pogoń czarny kocur.
— Musisz podejść jak najbliżej i szybko rzucić się na ofiarę. Z całej siły trzymaj królika, będzie kopał i chciał się uwolnić — wyjaśniła Dryfujący Fluoryt, samej zauważając zwinnego ssaka. Kotka postanowiła, że tym razem to Szakłak spróbuje swoich sił w polowaniu na futerkowca.
Kocur podszedł, jak najbliżej się dało i spinając wszystkie mięśnie, skoczył na królika. Ten w pierwszych uderzeniach serca nie zareagował, lecz czując, jak pazury młodego kota zatapiają się w jego ciele, zaczął walczyć. Finalnie zdobycz się wyrwała z uścisku Szakłakowej Łapy, ten jednak się nie poddawał i ruszył biegiem za zwierzęciem. Czuł, jak powoli go zaczynają palić łapy z wysiłku, lecz ważniejsze było złapanie ofiar i zabicie, by przynieść ją do obozu na stos.
Z drobną pomocą Rudej Lisówki, Szakłak dorwał w końcu to waleczne zwierzę i własnymi łapami pozbawił życia. Cały czas czuł wzrok Dryfującego Fluorytu na sobie, jakoby była dumna z ucznia, że udało mu się upolować królika, nawet jeśli to było z niewielką pomocą jej brata.
Po powrocie z owocnego patrolu łowieckiego czarny kocur wziął ze stosu jakąś starszą zwierzynę, która leżała dłużej na stosie i udał się do legowiska uczniów, by na spokojnie zjeść w chłodnej norze. Wrócili idealnie przed Wysokim Słońcem, także większość kotów także skrywała się w legowiskach lub cieniach, padających na polanę centrum obozu. Szakłak po posiłku wyszedł po mech z wodą, by później już nie musieć nigdzie się ruszać, aż do wieczora, kiedy to ponownie patrole wyjdą na osłonięte tereny klanu. Do tego czasu uczeń miał w planach pogrążyć się we śnie, regenerując się po porannej wędrówce oraz polowaniu.
***
Wieczorem, kiedy to słońce rzucało długie cienie, Szakłak wynurzył się spomiędzy krzewów osłaniających wejście do legowiska uczniów. Tym razem czekał go patrol graniczny ze Skrzydlatą Łapą i Dzwonkowym Świstem oraz Dryfującym Fluorytem, mając wrażenie, że kotka dzisiaj zastępuje Poczciwego Dziwaczka w roli jego mentora. Kocur ponownie trafił na dość entuzjastyczne koty, choć Skrzydlata Łapa aż tak bardzo nie należała do tego grona. Także ponownie zielonooki z uczennicą szli na przedzie, a za nimi rozgadane towarzystwo, któremu mało kiedy w czasie wędrówki zamykały się usta.
I tym razem patrol zawędrował do granicy z Klanem Wilka, chcąc odnowić znaczniki zapachowe po swojej stronie. W tym czasie Szakłak zwolnił tempu marszu, pozostając w tyle i wpatrując się ciemny lasy. Miał wrażenie, że szumiący tam wiatr go woła, by ten zanurzył się w półmroku i stał się jednością. Już miał robić krok w strony puszczy, gdy nagle usłyszał szelest blisko siebie. Za blisko. Strosząc czarną sierść, spośród krzaków wyłonić się potężny van, pachnący z daleka Klanem Wilka. Jego biała kryza sprawiała wrażenie, że wojownik jest jeszcze bardziej masywny w barkach, niż faktycznie jest.
<Kosaćcowa Grzywo?>
[900 słów + polowanie na króliki]
[przyznano 18% + 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz