Dzień po mianowaniu, rano.
✩ ★ ✩ ★ ✩
Podniosłem ze sterty zwierzyny niewielką mysz i szybko zacząłem ją jeść. Chciałem się pospieszyć, aby szybko pójść do mojej mentorki i zacząć swój pierwszy trening! Nagle obok mnie usiadła kotka.
— Hejka, Szepcząca Łapo! Jak tam pierwszy dzień bycia uczniem samej Pierzastej Kołysanki, hm? Fajną drogę sobie wybrałeś! Na pewno będziesz świetnym ogrodnikiem!
Biała owinęła ogon wokół łap, uśmiechając się. Następnie jedną z przednich łap wskazała na stertę.
— Mogę się przyłączyć do posiłku? — dodała po chwili.
— Ta-tak, jasne… I he-hej, Kropiatkowa Łapo… Dz-dziękuję, mam taką nadzieję… A jak idzie? N-nie wiem, w sumie, to jeszcze nie miałem okazji… Porozmawiać z panią… panią Pierzastą Kołysanką.
Kropiatka zaśmiała się, sięgając po rybę. Wzięła kilka kęsów, po czym znów zwróciła się do mnie.
— Słuchaj, bo jedna rzecz mnie zastanawia. Dlaczego mówisz na koty “pan” lub “pani” i czym różnią się te, które dostają ten przydomek? Na zgromadzeniu słyszałam jakaś kotkę która pachniała klanem klifu i ona też mówiła tak o innych. Trochę tego nie rozumiem. Weź mi to wytłumacz.
— N-no… — zacząłem, łapą rysując wzorki w piasku.
— Ja tak mówię do kotów z… Z rodu królewskiego… I do pana Lulkowego Ziela… No bo… On też mnie trochę uczy. Wiesz, ja… Bar-bardzo go lubię! Trochę się boję pani Pierzastej Kołysanki, bo ona… No, jest z rodu… I w ogóle… Tylko, że… pan Lulkowe Ziele chyba mnie nie lubi… Widzę, jak mnie u-unika… A ja chciałem tylko przyjaciela… Tak w sumie to nie mam żadnych przyjaciół……
— Och, przykro mi… — powiedziała bura, zjadając kolejną część wodnego stworzenia. — Ale wiesz co? Może lepiej będzie, jeśli się go spytasz? Ja myślę, że po prostu ma jakieś swoje przyczyny. Dlatego warto czasem spytać, wiesz? No, ale tak czy siak. Teraz już chyba bardziej rozumiem.
Bura wstała, następnie strzepując ogonem.
— Dobrze, Szepcząca Łapo, miło było mi cię poznać, ale ja już muszę lecieć na treningu. Ty pewnie też musisz iść do Pierzastej Kołysanki, co?
— N-no, chyba tak — mruknąłem, również kończąc swoje śniadanie.
— Papatkiii — powiedziała, następnie odwracając się.
Energicznym krokiem zaczęła zmierzać w kierunku Tojadowej Kryzy, kiedy nagle się odwróciła i wróciła do mnie.
Podniosła jedną ze swoich przednich łapek i zawiesiła ją w powietrzu.
— Przyjaciele?
— Ta-tak, chętnie — pisnąłem, na co Kropiatkowa Łapa szeroko się uśmiechnęła.
— Super! — odpowiedziała, znienacka mnie przytulając.
Zdziwiło mnie to, ale również ją objąłem. Niepewnie i delikatnie, ale z czułością i szczęściem.
“Mam… Koleżankę! Moją pierwszą przyjaciółkę!“ — pomyślałem, uśmiechając się.
W tym czasie uczennica zdążyła podejść już do Tojadu. Podniosłem się i strzepnąłem parę razy ogonem, aby oczyścić go z piasku, a następnie chciałem już pójść do miejsca, w którym właśnie była moja mentorka, jednak zatrzymałem się, spoglądając na stertę. Zawróciłem i zacząłem delikatnie przekładać różne rodzaje zmierzymy, w końcu dopatrując się ładnego okazu rybki. Złapałem ją w pysk, po czym udałem się wprost do pani Pierzastej Kołysanki mając nadzieję, że moje znalezisko jej zasmakuje, a następnie nauczy mnie wielu superowych rzeczy! Idąc w jej stronę zauważyłem, jak moja nowa znajoma razem ze swoim mentorem oraz Sterletową Łuską pchają pień w miejsce, w jakim podobno miało się znajdować nowe legowisko starszyzny. Wyglądało to na ciężkie zadanie. I ciężki pień. Zdecydowanie. Kropiatka odwróciła na chwilę głowę i wesoło pomachała do mnie ogonem. Odpowiedziałem jej tym samym. Usłyszałem głos zastępczyni pani Spienionej Gwiazdy.
— Dobrze wam idzie! Teraz bardziej w tę stronę!
Pani Algowa Struga zapewne instruowała ich w którą stronę mają pchać, aby nie wepchać go w nic. Ani nikogo. Słabo by było, gdyby coś takiego się stało. Przez chwilę sam to sobie wyobraziłem. Brr… To musiało być boleć. Wróciłem do rzeczywistości i ujrzałem, jak pień rzeczywiście powoli sunie po podłożu naszej wyspy obozowej.
Uśmiechnąłem się pod nosem, po czym po prostu odwróciłem się zaczynając iść do ogrodniczki. Tym razem już na serio. Podczas drogi na wyspę, minąłem Porywisty Sztorm, Pluskający Potok oraz moją mamę — Nenufarowy Kielich.
— Och, cześć, synku, jak ci mija dzień, kochanie? — spytała kotka, podchodząc do mnie.
— Dobrze, dziękuję, mamo — mruknąłem niewyraźnie.
— Czyżby to rybka dla Pierzastej Kołysanki?
— Kak — powiedziałem, po chwili się poprawiając, aby na pewno zrozumiała. — To snaczy tak.
— Dobrze, to w takim razie leć, tylko powiedz mi jedną rzecz. Który głaz z tych będzie najbardziej nadawał się na wyspę? Chcemy go przetoczyć, ale… No, tak w zasadzie to zastanawiamy się, który będzie najlepszy. Co sądzisz Szepciku?
Spojrzałem kolejno na wielkie kamienie, zatrzymując przy każdym z nich swoje błękitne spojrzenie. Pierwszy na początku wydawał się najlepszy, ale kiedyś bliżej mu się przyjrzałem, okazało się, że ma po bokach ostre, wręcz gwałtowne krawędzie.
“Jeśli ktoś się na to nakuje, albo jakieś kocię przez przypadek się nadzieje, nie będzie dobrze…“ —Pomyślałem, zmieniając swój obiekt obserwacji.
Dalej stał głaz o ładnych kolorach, które mieniły się w słońcu. Pomiędzy rozmytymi, ładnymi przejściami czasem znajdowały się białe lub szarawe smugi, które sprawiały, że wyglądało to jeszcze ładniej! Nie miał żadnych ostrych krawędzi, ani nie wyglądał na jakiegoś NIEBYWALE ciężkiego. Wiadomo, był Na pewno ciężki, ale kiedy spojrzałem dalej, pomyślałem sobie, że naprawdę mogłoby być gorzej…
— Ten — mruknąłem, ogonem pokazując na swój wybór.
— Dziękuję Szepcząca Łapo, ale no już, leć, bo jeszcze spóźnisz się na trening! — mruknęła, a następnie szybko liznęla mnie na pożegnanie.
— Pa, mamo, kocham cię i powodzenia z tym głazem! Potem mi opowiedz, jak wy to zrobiliście!
— A ty mi opowiedz jak pierwszy trening… Pa, też cię kocham, skarbie. Dobrze, to kto pcha, a kto prowadzi?
Obserwowałem przez kilkanaście uderzeń serca, jak cała trójka sprawnie się organizuje, a głaz zaczyna mozolnie sunąć coraz dalej pod naciskiem wojowników. Miło było popatrzeć jak współpracują, aby wypełnić swoje zadanie. Nenufar kierowała przez chwilę Pluskiem oraz Sztormem, ale nie więcej niż minutę później sama do nich dołączyła, ponieważ kierowanie nie było potrzebne. Patrzenie, jak łatwo moja mama zdobywa nowych znajomych było jednocześnie miłe i bolesne, ponieważ za żadnym razem przypominałem sobie o tym, że ja tak nie umiem. Potrząsnąłem głową, aby przegonić myśli, po czym zgrabnie się odwróciłem i poszedłem już tym razem prosto do ogrodu.
✩ ★ ✩ ★ ✩
Niepewnie stanąłem niedaleko księżniczki, trochę bojąc się do niej podejść. A końcu wziąłem głęboki wdech, a raczej starałem się wziąć głęboki oddech, ponieważ ryba dla mojej mentorki mi na to nie pozwalała.
Podszedłem do kocicy, która akurat skończyła swoją poranną toaletę. Położyłem przed nią swój prezent.
— To śniadanie dla p-pani! Jak pani już zje, to nauczy mnie pani czegoś? Proszę?
< Pani Pierzasta Kołysanko? >
[ 1048 słów ]
[przyznano 21%]
Wykonane zadania: Wtoczenie na wyspę głazów, wtoczenie na wyspę pnia, mającego stanowić część nowego legowiska starszyzny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz