Brat na jej słowa odwrócił główkę i przepełnionym współczuciem popatrzył swymi żółtymi oczami na burą koteczkę.
– Oczywiście że nam się uda uciec stąd Krokus… m-mam nadzieję… – Fiołek spuścił łebek, zaczynając rozmyślanie. – Na pewno nam się uda…– mruknął po chwili pocieszająco do koteczki.
– A-a-a-ale.. Ale c-co jeśli nas z-zjedzą jak te ry-ryby..? – wychlipiała Krokus. Nie była pewna, czy koty z Klanu Nocy były by w stanie się do tego posunąć…ale wszystko w sumie możliwe przy tych potworach. Przynajmniej dla zestresowanej, dopiero co obudzonej koteczki miało to sens.
– Na pewno tego nie zrobią… spokojnie… – miauknął niebieski, otulając swą pręgowaną kitą burą lekko masując ją po plecach by ta się uspokoiła. Podziałało, gdyż Krokus dzięki temu nieco uspokoiła się, a jej futro znów wróciło do normalnego położenia. Kocurek polizał ją po poliku i położył pysk na wcześniejsze miejsce. Cętkowana poprawiła się na miejscu cicho mrucząc i lekko się uśmiechając.
– T-też mam taką nadzieję Fiołku… – mruknęła koteczka, otulając się również własnym burym ogonem.
– Mam nadzieję, że Bylica dalej nas kocha mimo tego że nas porwali i teraz jesteśmy w tym głupim klanie… Co jeśli nas odrzuci? Będziemy musieli… Będziemy musieli razem przeżyć… Przysięgasz, że… że mnie nigdy nie opuścisz…? – spytał kotkę lekko przerażony tymi całymi myślami Fiołek.
Słowa kocurka zmartwiły mocno burą. Ale…ale po chwili uświadomiła sobie, że to na pewno nie była by prawda. Ich matka kochała swoje kocięta.
- N-nie są-sądzę, aby ma-mama tak z-z-zrobiła a-ale…jeśli coś takiego się wydarzy…to…to nie o-opuszczę cię. Nie op-opu-opuszczę cię, n-n-nie z włas-własnej wo-woli… - wyjąkała miodowooka, przytulając się mocniej do Fiołka. – ko-koch-kocham ci-cię bra-braciszku… - dodała, wtulając się w jego dziko pręgowaną sierść.
- J-ja…ja cie-ciebie też Krok-Krokus…. – odparł Fiołek. Smutne kocięta usnęły dopiero po pewnym czasie, wtulone w siebie nawzajem.
***
*już po bitwie, przed wywaleniem z klanu*
Cętkowana koteczka dalej kontynuowała swą głodówkę. Nie miała zamiaru jeść. W sumie to teraz nawet kotom z Klanu Nocy było to na łapę, bo jedna mniej gęba do wykarmienia. Leżała jak zwykle odwrócona tyłem do wyjścia, leżąca na boku w dziurze wykopanej przez Fiołka. Braciszek siedział tam razem z nią, nie rozmawiali teraz jednak. Młoda oszczędzała tę energię którą miała, poza tym przez ciągłe smutne sny, często zarazem i ogromne koszmary, nie wyspała się. Kotka o Miodowych ślipiach leżała więc nieomal bez ruchu, bo jedynie jej bok podnosił się i opadał w rytm oddechu młodej kotki. Bura nie zwracała uwagi na to, kiedy ktoś tam wchodził, aby pogadać z Ptasim Jazgotem, zobaczyć jej małe, tudzież ją i jej rodzeństwo, narzekając na ich darmozjastwo. Córkę Sadu nie obchodziło zdanie tych zapchlonych rybojadów o niej. Miała je głęboko w poważaniu, żeby nie napisać gorzej. Słyszała jak na górze ktoś rozmawiał ze złotą karmicielką. Była to jakaś bura, bez przerwy jąkająca się wojowniczka. Z tego co niestety Krokus usłyszała, bo wolała by móc wygłuszyć wszelkie rozmowy, dowiedziała się, iż była to siostra Ptasiej. „Przynajmniej nie taka rozdarta jak ten złoty pchlarz” pomyślała cętkowana, delikatnie trzepiąc ogonem. Wolała by, aby to druga z córek Złotego Wilka siedziała z nimi całe dnie w żłobku, a nie hałasująca nieustannie matka Mopka. Na stos głazów, pysk się prawie karmicielce nie zamykał. Ciągle „BLA, BLA, BLA, BLA” „BLA, BLA, BLA” oraz oczywiście słynne „BLA, BLA”. Krokus strasznie irytowała starsza kocica. Nie mogła dać im na litość kamieni chociażby chwili ciszy?! Nawet w nocy musiała chrapać! No po prostu nie do wytrzymania! Żółtooka spojrzała na swego brata, który równie zirytowany co ona bił nieustannie ogonem. Cętkowana wydała z siebie ciche „ychhhh”, pojęczała jeszcze chwile, po czym z niechęcią użyła tak cennej energii. Przeturlała się w stronę Fiołka, który stał trochę dalej od źródła dźwięku. To jednak nie pomogło. Zirytowana córka Bylicy podsunęła się delikatnie do brata, po czym włożyła swój pyszczek w kocura i niczym człowiek wrzeszczący w poduszkę wydała z siebie przytłumiony syk.
- O na kamienie, jak sądzisz, kiedy ona w końcu przestanie tak peplać? – spytała cicho brata, nie zadowolona z hałasu jaki wydawała z siebie złota kotka.
<Fiołku?>