BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Krokus x Fiołek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Krokus x Fiołek. Pokaż wszystkie posty

28 lipca 2022

Od Krokus CD Fiołka

*jeszcze w Klanie Nocy*
- Normalne, obraziłem ją - srebrny przewrócił oczami. - Nic wielkiego. -mruknął i zaczął myć swoje futro na piersi.
- Jeszcze ktoś ci przeszkadza i go uspokoić?- popatrzył pytającym wzrokiem na burą.
- Chyba już nie… - mruknęła – dziękuję braciszku – dodała ocierając się o niego. – Na tobie można polegać – dodała, patrząc na Kminek, o której już tak powiedzieć nie mogła
***
Krokus napięła mięśnie tylnych łap, po czym wyskoczyła wysoko w górę, w stronę ptaka. Zaczepiła o skrzydło przerażonego stworzenia łapą, ale chybiła. Kiedy tylko wylądowała na ziemi prychnęła, strzepując ogonem. Rzesz! A miała nadzieję na to, iż uda jej się go upolować, dudek był bowiem całkiem duży. Kotka odwróciła się za siebie, po czym poszła w stronę pobliskiego drzewa, pod którym to zakopała swą poprzednią zdobycz – małą mysz. Rozkopała podmokłą ziemię, po czym wyjęła piszczkę z dołka. Po chwili jednak ostawiła ją z powrotem na ziemię, próbując pozbyć się z języka grudek ziemi. Następnie zaczęła strzepywać je również z ciała stworzonka, by przy następnym chwyceniu go w paszczę, znów nie doprowadzić do spotkania szorstkiego języka z fragmentami gleby.
Po chwili z zarośli wyszedł Fiołek, trzymający w pyszczku średniej wielkości nornicy. Krokus widząc, iż bratu powiodło się polowanie, ciepło uśmiechnęła się do swego srebrnego brata.
<Fiołku?>

[przyznano 5%]

30 czerwca 2022

Od Fiołkowej Łapy cd Krokus

 *po bitwie przez wyrzuceniem Krokus z klanu*

Niebieski kocurek machał poddenerwowany swoją kitą z grymasem na pyszczku. Jakaś ogromna karmicielka siedziała obok norki którą wykopał Fiołek by jego rodzeństwo a najbardziej on nie zostali zgnieceni przez te grube potwory z klanu, by mieli gdzie spać i by trzymać się z daleka od tych wnerwiających kici i karmicielki. Ugh jaką udręką było tu siedzenie! Okropieństwo! Skowronek i Deszczyk siedziały w rogu żłobka i śmiały się z własnych żartów, Kminek…. Co za nienormalna zdrajczyni! Gadała z kociakami i kotami z klanu. Ale czemu Fiołek tak denerwuje się na siostrę? A przez to że cała piątka rodzeństwa obiecała sobie nie gadać chociażby z własnej woli gadania z tymi rybojadami, a co robiła liliowa? Wszystko to czego nie mieli nawet za koszt swojego życia robić. 
- Nienawidzę jej…- głośno myślał do siebie kociak patrząc nerwowo na przybraną siostrę. Czemu to im robiła? 
- Czego nienawidzisz Fiołku?- miauknęła z zaciekawieniem leżąca na drugim końcu z nim bura kotka. No tak, kocur zapomniał o swojej siostrze.
- Nie twoja sprawa mysi móżdżku.- prychnął i odwrócił kotkę. Najpierw ta niedoedukowana KmInEk, potem ta złota ciągle paplająca japa, a teraz jeszcze wielka mi Krokus. Dobra, ta ostatnia jeszcze dobra jest, nie nawala tak papą jak te złote łajno ale też czasem denerwująca. I znowu z zewnątrz było można słychać gadanie z pyskoodbytu karmicielki “BLA BLA BLA BLA, BLA BLA BLA, BLA BLA BLA BLA BLA BLA BLA.” No na święte kamienie, kociak współczuł matce która urodziła taką poczwarę ale co on sam biedny jej zrobi, jeszcze mu jakąś wielką mu kArĘ da co? Fiołek zakrył pysk łapami a jego futro na barkach zjeżyło się. Chętnie teraz by wziął jakiegoś ptaka i wsadziłby jej do mordy, byleby cicho była. Ale zobaczenie kotki siedzącej cicho było tak niemożliwe jak spotkanie gadającej nornicy. Nagle Krokus zaczęła strzelać jakieś przewroty i nagle wcisnęła swój pysk w jego futro używając je jak poduszki i zaczęła się w nie wydzierać.
- O na kamienie, jak sądzisz, kiedy ona w końcu przestanie tak paplać? - spytała nerwowo bura z słyszalną irytacją w głosie. Spojrzał na nią jak na głupią.
- Serio, ty się mnie jeszcze pytasz? Ten rybi flak jest niewychowanym bachorem, matka jej nie wychowała albo była taka sama jak te dziwadło.- burknął kociak i podniósł się z nory. - Chodź, idziemy jej dowalić.- zdeterminowany kociak odwrócił się jeszcze do siostry i pogonił ją ogonem sam wychodząc z swojego prywatnego “żłobka”. Bura pognała za nim w celu dogonienia brata, który był już o 2 długości myszy dalej niż ona. Fiołek podszedł do Ptasiego Jazgota patrząc na nią morderczym wzrokiem. Krokus stanęła tuż obok niego. 
- C-co zamierzasz zrobić Fioł- nie dokończyła… 
- Możesz przestać nawalać tą japą rybi pysku?- warknął do złoto burej kotki która z szokiem w oczach popatrzyła na kocię. Krokus z niedowierzaniem wydała z siebie ciche “Łał….” a Fiołek nie zmieniając swojego ani nastawienia ani tonu głosu dalej mówił. Ptasi Jazgot otworzyła szeroko buzię a Fiołek już wiedział jak to wykorzystać
- O fuj ale jedzie ci rybą! Oblecha! Gorsze od padliny, uwierz. Chodź Krokus, idziemy.- Zakrył łapką nos i poganiając siostrę pobiegł do swojego prywatnego żłobka. ułożył się wygodnie i ściągnął łapkę z noska i z szyderczym uśmiechem czekał na siostrę. Zadowolona bura przybiegła i usiadła do brata. 
- Wow jak to zrobiłeś? Ona nigdy się nie zamyka!- miauknęła koteczka z niedowierzaniem w głosie.
- Normalne, obraziłem ją.- przewrócił oczami. - Nic wielkiego.-mruknął i zaczął myć swoje futro na piersi.
- Jeszcze ktoś ci przeszkadza i go uspokoić?- popatrzył na nią pytającym wzrokiem na burą.

<Krokus? Brat bawi się w narcyza i ci wszystkich uspokoi XD>

[przyznane 5%]

15 czerwca 2022

Od Krokus CD Fiołka

Brat na jej słowa odwrócił główkę i przepełnionym współczuciem popatrzył swymi żółtymi oczami na burą koteczkę.
– Oczywiście że nam się uda uciec stąd Krokus… m-mam nadzieję… – Fiołek spuścił łebek, zaczynając rozmyślanie. – Na pewno nam się uda…– mruknął po chwili pocieszająco do koteczki.
– A-a-a-ale.. Ale c-co jeśli nas z-zjedzą jak te ry-ryby..? – wychlipiała Krokus. Nie była pewna, czy koty z Klanu Nocy były by w stanie się do tego posunąć…ale wszystko w sumie możliwe przy tych potworach. Przynajmniej dla zestresowanej, dopiero co obudzonej koteczki miało to sens.
– Na pewno tego nie zrobią… spokojnie… – miauknął niebieski, otulając swą pręgowaną kitą burą lekko masując ją po plecach by ta się uspokoiła. Podziałało, gdyż Krokus dzięki temu nieco uspokoiła się, a jej futro znów wróciło do normalnego położenia. Kocurek polizał ją po poliku i położył pysk na wcześniejsze miejsce. Cętkowana poprawiła się na miejscu cicho mrucząc i lekko się uśmiechając.
– T-też mam taką nadzieję Fiołku… – mruknęła koteczka, otulając się również własnym burym ogonem.
– Mam nadzieję, że Bylica dalej nas kocha mimo tego że nas porwali i teraz jesteśmy w tym głupim klanie… Co jeśli nas odrzuci? Będziemy musieli… Będziemy musieli razem przeżyć… Przysięgasz, że… że mnie nigdy nie opuścisz…? – spytał kotkę lekko przerażony tymi całymi myślami Fiołek.
Słowa kocurka zmartwiły mocno burą. Ale…ale po chwili uświadomiła sobie, że to na pewno nie była by prawda. Ich matka kochała swoje kocięta.
- N-nie są-sądzę, aby ma-mama tak z-z-zrobiła a-ale…jeśli coś takiego się wydarzy…to…to nie o-opuszczę cię. Nie op-opu-opuszczę cię, n-n-nie z włas-własnej wo-woli… - wyjąkała miodowooka, przytulając się mocniej do Fiołka. – ko-koch-kocham ci-cię bra-braciszku… - dodała, wtulając się w jego dziko pręgowaną sierść.
- J-ja…ja cie-ciebie też Krok-Krokus…. – odparł Fiołek. Smutne kocięta usnęły dopiero po pewnym czasie, wtulone w siebie nawzajem.
***
*już po bitwie, przed wywaleniem z klanu*
Cętkowana koteczka dalej kontynuowała swą głodówkę. Nie miała zamiaru jeść. W sumie to teraz nawet kotom z Klanu Nocy było to na łapę, bo jedna mniej gęba do wykarmienia. Leżała jak zwykle odwrócona tyłem do wyjścia, leżąca na boku w dziurze wykopanej przez Fiołka. Braciszek siedział tam razem z nią, nie rozmawiali teraz jednak. Młoda oszczędzała tę energię którą miała, poza tym przez ciągłe smutne sny, często zarazem i ogromne koszmary, nie wyspała się. Kotka o Miodowych ślipiach leżała więc nieomal bez ruchu, bo jedynie jej bok podnosił się i opadał w rytm oddechu młodej kotki. Bura nie zwracała uwagi na to, kiedy ktoś tam wchodził, aby pogadać z Ptasim Jazgotem, zobaczyć jej małe, tudzież ją i jej rodzeństwo, narzekając na ich darmozjastwo. Córkę Sadu nie obchodziło zdanie tych zapchlonych rybojadów o niej. Miała je głęboko w poważaniu, żeby nie napisać gorzej. Słyszała jak na górze ktoś rozmawiał ze złotą karmicielką. Była to jakaś bura, bez przerwy jąkająca się wojowniczka. Z tego co niestety Krokus usłyszała, bo wolała by móc wygłuszyć wszelkie rozmowy, dowiedziała się, iż była to siostra Ptasiej. „Przynajmniej nie taka rozdarta jak ten złoty pchlarz” pomyślała cętkowana, delikatnie trzepiąc ogonem. Wolała by, aby to druga z córek Złotego Wilka siedziała z nimi całe dnie w żłobku, a nie hałasująca nieustannie matka Mopka. Na stos głazów, pysk się prawie karmicielce nie zamykał. Ciągle „BLA, BLA, BLA, BLA” „BLA, BLA, BLA” oraz oczywiście słynne „BLA, BLA”. Krokus strasznie irytowała starsza kocica. Nie mogła dać im na litość kamieni chociażby chwili ciszy?! Nawet w nocy musiała chrapać! No po prostu nie do wytrzymania! Żółtooka spojrzała na swego brata, który równie zirytowany co ona bił nieustannie ogonem. Cętkowana wydała z siebie ciche „ychhhh”, pojęczała jeszcze chwile, po czym z niechęcią użyła tak cennej energii. Przeturlała się w stronę Fiołka, który stał trochę dalej od źródła dźwięku. To jednak nie pomogło. Zirytowana córka Bylicy podsunęła się delikatnie do brata, po czym włożyła swój pyszczek w kocura i niczym człowiek wrzeszczący w poduszkę wydała z siebie przytłumiony syk.
- O na kamienie, jak sądzisz, kiedy ona w końcu przestanie tak peplać? – spytała cicho brata, nie zadowolona z hałasu jaki wydawała z siebie złota kotka.

<Fiołku?>

13 czerwca 2022

Od Fiołka CD. Krokusu

 *trochę później po rozmowie z Niezapominajkową Gwiazdą, kiedy krokus dalej była z rodzeństwem*

Fiołek leżał w wykopanej przez niego norce. Zmęczone kocię miało już zasypiać, gdy nagle usłyszał wrzaski w żłobku.
– Mamo? Mamo! – Kotka zaczęła drzeć się do ucha malca, wtulając pysk w jego niemalże identyczne matczyne futro. Zaczęła gadać o tych potworach z Klanu Nocy jacy oni są źli. Oczywiście, Fiołek nie mógł zaprzeczyć, bo miała całkowitą rację na temat tego co mówiła.
– Hej siostro, moczysz mi sierść. – wyszeptał do koteczki patrząc na nią żółtymi oczyma z smutkiem.
Już przyzwyczaił się do mylenia jego futra z futrem swojej rodzicielką, ale że aż tak? Mimo tego nie miał za co obwiniać Krokus, biedaczka tęskniła za Bylicą tak samo jak reszta rodzeństwa. Nagle poczuł, że wąsy burej się poruszyły i odsunęła pysk od jego włosia.
– P-przepraszam… – miauknęła miodowooka, po czym przejechała własnym cętkowanym futerkiem po puchatym  poliku Fiołka. – Po prostu… po prostu tęsknię… z-z-za… za mam-mamą.. – kotka położyła uszy po sobie i położyła się na grzbiecie brata, patrząc w przestrzeń swoimi mokrymi od płaczu oczętami.
– U-uda nam się stąd w-wydostać p-p-prawda? – spytała wciąż ze smutkiem w swoim cudnym głosiku, tuląc się nieustannie w niebiesko srebrne dziko pręgowane futro braciszka.
Ten zaś odwrócił główkę i przepełnionym współczuciem popatrzył nimi na burą koteczkę.
– Oczywiście że nam się uda uciec stąd Krokus… m-mam nadzieję… – spuścił łebek i zaczął rozmyślać nad planem.
Niestety, żadnego nie wymyślił…
– Na pewno nam się uda…– mruknął pocieszająco by koteczka nie martwiła się tym faktem. Miał nadzieję że jednak mówi prawdę, i uda im się uciec oraz wrócić do Bylicy.
– A-a-a-ale.. Ale c-co jeśli nas z-zjedzą jak te ry-ryby..? –  na tą myśl pręgowanej aż futro się zjeżyło. 
– Na pewno tego nie zrobią.. spokojnie… – otulił swoją kitą kotkę lekko masując ją po plecach by ta się uspokoiła. Podziałało, jej futro znów wróciła do normy. Polizał ją po poliku i położył pysk na wcześniejsze miejsce. Kotka poprawiła się na miejscu cicho mrucząc i lekko się uśmiechając.                  – T-też mam taką nadzieję Fiołku… – mruknęła koteczka, otulając się również własnym burym ogonem.
– Mam nadzieję, że Bylica dalej nas kocha mimo tego że nas porwali i teraz jesteśmy w tym głupim klanie… Co jeśli nas odrzuci? Będziemy musieli… Będziemy musieli razem przeżyć… Przysięgasz, że.. że mnie nigdy nie opuścisz..? – spytał kotkę lekko przerażony tymi całymi myślami…

 <Krokus?>                                                         

11 czerwca 2022

Od Krokus CD Fiołka

- Oh, Witaj Fiołku! - mruknęła przyjaźnie, acz nieśmiało kiedy brat podszedł do niej.
- Hmpf! - odmruknął Kocurek. Nagle jego wzrok przeniósł się na prezent od jej matki, czyli kamyczek.
-Podoba ci się? - spytała miło bura. Srebrny kociak nie ruszył się nawet o milimetr tylko oczami spoglądał na siostrę, co sprawiło, iż ta zaczęła martwić się o niebieskiego.
- Coś się stało? - spytała.
- N-n-n-ie znaczy ta- nie nie nie!!!- szybko miauknął trochę się zacinając. Cętkowana zdziwiła się tym. Po uderzeniu serca wyprostował się i zapytał. - Jak się nazywa...?
- Nazywam go Sroczkiem. – powiedziała nieśmiało koteczka. – chcesz się pobawić? – spytała.
-m-może..?- miauknął odwracając wzrok i wlepiając w ścianę nory po lewej.
Krokus pacnęła kamyczek łapką, przez co ten trafił prosto pod łapy Fiołka. Dopiero po chwili bursztynowooki kocurek powtórzył ruch swej siostry. Potem nadeszła jej kolej, następnie jego, i znowu jej, i znowu jego. Na pyszczku srebrnego pojawił się uśmiech, tak samo jak na mordce burej. Zaczęli biegać za Sroczkiem po całej kłodzie, nie zwracając uwagi na matkę, uradowaną że jej syn znalazł sobie zajęcie inne niż próba ucieczki z kłody. Skakali, turlali się po mchu, bawili się beztrosko, aż nie zmęczyli się tak bardzo, że padli na posłanie wyczerpani, ale szczęśliwi. Krokus przymknęła swe ślipka, podobnie zrobił Fiołek, i już po chwili kociaki usnęły.
***
*jakaś tam noc po rozmowie z Niezapominajkiem, kiedy Krokus jeszcze była w KN*
- Mamo? Mamo! – miauknęła bura, podbiegając do rodzicielki. Wtuliła się w jej srebrne futerko głośno chlipiąc. – strasznie za tobą tęskniłam…oni…rybojady to potwory…kłamcy…łgarze! – łkała w niebieskie futro.
- Hej siostro, moczysz mi sierść. – usłyszała miauknięcie. Wybudzona uchyliła swe ślipia, aby dostrzec, że częściowo leży na Fiołku. A no tak, usnęli wtuleni w siebie nawzajem w ich dziurze.
- P-przepraszam. – miauknęło kocię o miodowych oczach, po czym delikatnie otarło się o swego brata policzkiem. – po prostu…po prostu tęsknię…z-z-za…za mam-mamą… - miauknęło smutne kocię. Fiołek tak strasznie przypominał kocicę. Wyglądał niemalże jak jej klon. Cętkowana włożyła swój pyszczek w futro kocurka, zaciągając się jego zapachem. – u-uda nam się stąd w-w-wydostać p-p-prawda? – spytała smutna kotka, tuląc się do swego brata.
<Fiołek?>

15 maja 2022

Od Fiołka cd Krokus

Po niekończących się próbach dostania się poza wyjście z kłody, które grodziła mu wielka góra zwana też łapą jego mamy, duża szara kocica usiadła przy dziurze, a on odpuścił sobie. Zdenerwowany fuknął, usiadł i przejechał wzrokiem po całym legowisku i zatrzymało się na brązowej koteczce z ciemniejszymi cętkami oraz białymi łatkami. Patrzyła na niego swoimi dużymi, pięknymi, błyszczącymi bursztynowymi oczętami i nieśmiało uśmiechała się do niego. Fiołkowi trochę to poprawiło humor, lecz cały czas był zdenerwowany na Bylicę, że nie pozwoliła mu wyjść poza pseudo obóz. Podniósł się i otrzepał swoje futerko; brudne trochę od ziemi, na której siedział. Jego relacje z siostrą były nawet nawet. Dogadywali się i mieli jakieś wspólne zainteresowania jak gadanie do kamieni albo zabawa mchem lub ogonem matki. 
Nagle ziemia pod nim zabłysła. To był cud? Tak… tego potrzebował… teraz znajdywał się w centrum uwagi.. każdy podziwiał jego cudowne szaro białe futerko.. jego żółte niczym skąpane w słońcu oczy, niczym miód słodki. Dumnie wypiął pierś i pomachał swym długim ogonem, lecz gdy się odwrócił…. Okazało się, że Bylica na chwilę wstała, bo pewnie niewygodnie jej było i musiała się poprawić. Opuścił ogonek i usiadł. Chyba teraz stał się jakimś pajacem przed całym jego „klanem”… Czuł już jak go obgadują… Ale co mu tam, co go będzie martwić co te słabiaki o nim myślą? Tak czy siak będzie ich obrońcą i to on ich ochroni przed Borsilisem! Już przestając tak się chwalić swoją wyjątkowością i swoim cudem usiadł obok Krokus.
- Oh, Witaj Fiołku! - mruknęła przyjaźnie żółtooka koteczka.
- Hmpf! - odmruknął Kocurek. Nagle zobaczył że Krokus ma obok siebie kamyka.
Widząc, że szary Kocurek zainteresował się kamyczkiem podsunęła go pod jego pyszczek. Fiołek przeanalizował co się właśnie stało. Czy zauważyła, że się przygląda się jej przyjacielowi? Ojojoj… chyba wpadł w kłopoty.. Co teraz zrobić? Myślał i myślał aż w końcu się domyślił. Zmroził się. Nie poruszy nawet wąsem, nic.
-Podoba ci się? - spytała miło brązowa koteczka. O nie! Jednak zauważyła i to bardzo!!! Awaria, Awaria!!! Srebrny kociak nie ruszył się nawet o milimetr tylko oczami spoglądał na siostrę.
- Coś się stało? - znowu spytała. Teraz to Fiołek nie mógł siedzieć cicho… Dobra odezwie się…
- N-n-n-ie znaczy ta- nie nie nie!!!- szybko miauknął trochę się zacinając. Wyprostował się i zapytał.
- Jak się nazywa..?-


<Krokus??>

18 kwietnia 2022

Od Krokus Do Fiołka

Krokus turlała między łapkami swój ulubiony czerwony kamyczek, prezent od mamusi. Niedaleko niej Skowronek bawiła się kwiatem maku, znalezionym przez Bylicę. Turlała go i gryzła, raz po raz tarzała się wraz z nim po mchu.
- Tylko nie zjedz jego nasion kochanie – ostrzegła czekoladową szylkretkę pogodnie srebrna kotka pachnąca miętą. – Mają działanie nasenne, a w zbyt dużej dawce mogą być niebezpieczne, szczególnie dla maluchów takich jak wy – powiedziała błękitna, po czym spojrzała na swój ogon, gryziony przez Fiołka. Niebieski kocurek wyglądał niemalże jak kopia swej matki. Jedną z niewielu rzeczy, która ich różniła, był kolor oczu. Syn Sadu miał żółte ślipia, podczas gdy matka, podobnie jak Deszczyk, intensywnie zielone. Niewielkie pazurki kocurka wbiły się w futro na ogonie córki Sikorki, która z uśmiechem przypatrywała się poczynaniom syna. Nagle jednak Fiołek spojrzał w innym kierunku po czym odczepił się od ogona matki. Młody na swych długich nóżkach podszedł do wyjścia z kłody, po czym wystawił pyszczek poza nią. Na jego nos spadła kropla deszczu, który dopiero co przestał padać. Kocurek już chciał wskoczyć, jednak biała łapa jego matki skutecznie mu to uniemożliwiła, na co prychnął.
- Dopiero co skończył deszcz, Fiołku. Jest za dużo błota, ugrzązł byś, albo wpadł do kałuży.
- Ale ja chcę! – zbuntował się kocurek, po czym ponowił próbę wydostania się z bezpiecznej kryjówki kociej famili. Próbował wdrapać się na łapę matki, lecz gdy był już niemal u celu, u progu upragnionej wolności, Bylica chwyciła go bardzo delikatnie za kark i odciągnęła.
Młody nie dawał jednak za wygraną. Próbował jeszcze kilka razy, ale każda próba kończyła się fiaskiem za sprawą starszej kotki, która po piątym czy tam szóstym razie podeszła do wyjścia, po czym usiadła tuż przed nim, tak, że nie sposób było się wydostać.
Kocurek syknął, fuknął, po czym usiadł wściekły. Jego spojrzenie omiotło wnętrze powalonego drzewa, i zatrzymało się na Krokus. Żółtooka wnuczka Bąbla posłała mu delikatny uśmieszek.

<Fiołek?>