- Tylko nie zjedz jego nasion kochanie – ostrzegła czekoladową szylkretkę pogodnie srebrna kotka pachnąca miętą. – Mają działanie nasenne, a w zbyt dużej dawce mogą być niebezpieczne, szczególnie dla maluchów takich jak wy – powiedziała błękitna, po czym spojrzała na swój ogon, gryziony przez Fiołka. Niebieski kocurek wyglądał niemalże jak kopia swej matki. Jedną z niewielu rzeczy, która ich różniła, był kolor oczu. Syn Sadu miał żółte ślipia, podczas gdy matka, podobnie jak Deszczyk, intensywnie zielone. Niewielkie pazurki kocurka wbiły się w futro na ogonie córki Sikorki, która z uśmiechem przypatrywała się poczynaniom syna. Nagle jednak Fiołek spojrzał w innym kierunku po czym odczepił się od ogona matki. Młody na swych długich nóżkach podszedł do wyjścia z kłody, po czym wystawił pyszczek poza nią. Na jego nos spadła kropla deszczu, który dopiero co przestał padać. Kocurek już chciał wskoczyć, jednak biała łapa jego matki skutecznie mu to uniemożliwiła, na co prychnął.
- Dopiero co skończył deszcz, Fiołku. Jest za dużo błota, ugrzązł byś, albo wpadł do kałuży.
- Ale ja chcę! – zbuntował się kocurek, po czym ponowił próbę wydostania się z bezpiecznej kryjówki kociej famili. Próbował wdrapać się na łapę matki, lecz gdy był już niemal u celu, u progu upragnionej wolności, Bylica chwyciła go bardzo delikatnie za kark i odciągnęła.
Młody nie dawał jednak za wygraną. Próbował jeszcze kilka razy, ale każda próba kończyła się fiaskiem za sprawą starszej kotki, która po piątym czy tam szóstym razie podeszła do wyjścia, po czym usiadła tuż przed nim, tak, że nie sposób było się wydostać.
Kocurek syknął, fuknął, po czym usiadł wściekły. Jego spojrzenie omiotło wnętrze powalonego drzewa, i zatrzymało się na Krokus. Żółtooka wnuczka Bąbla posłała mu delikatny uśmieszek.
<Fiołek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz