Lamparcik, nowa członkini Klanu Nocy i córka Ptasiego Jazgotu właśnie czekała wraz z swoim dużo bardziej energicznym niż ona bratem Mopkiem na Wieczornikowe Wzgórze, aby przyszedł opowiedzieć im ich pierwszą bajkę. Prawdopodobnie poszliby do jego legowiska sami, gdyby nie to, że byli jeszcze za młodzi, aby opuszczać żłobek. No i Lamparcik prychała i syczała na samą myśl o wychodzeniu z dobrze jej znanego żłobka.
A Mopek? Cóż, on również prychał i syczał, tylko zamiast po to, żeby zostać to dlatego, że jest już wystarczająco duży, żeby tam pójść. Złotopręga nijak nie rozumiała tego sposobu myślenia. Chcieć wychodzić z bezpiecznego żłobka? Tylko po co?? Przecież mógłby przylecieć jakiś jastrząb albo sowa i go porwać.. Albo przyszedłby taki wieeelki jaszczurostwór i by go pożarł!
Gdy tak sobie rozmyślała, pręgowana układała gałązki, które przyniósł jeden z wojowników, tak aby były ułożone w rzędzie od najmniejszego do największego. Z jakiegoś powodu miała swojego rodzaju obsesję na punkcie perfekcji. Denerwowała się, gdy coś nie było zgodne z jakimś wzorem lub nie miało kolejności. Nawet tak niewielka błahostka jak krzywe ułożenie legowisk potrafiła zrujnować jej dzień. Sama nie potrafiła określić dlaczego, po prostu tak ma.
Po chwili u wejścia kociarni pojawił się Wieczornikowe Wzgórze, jedyny starszy ich Klanu. Przez chwilę złota zastanowiła się, czy kocur kiedykolwiek czuje się samotnie. Nie wyobrażała sobie życia w takim pustym legowisku. Znaczy, ona tak, ale inne koty nie miały takiego podejścia do klanowiczów co ona. A może był ktoś w Klanie Nocy, co podzielał jej opinię na temat tego okropnego hałasu i harmideru jaki panował w obozie od rana do wieczora?
— Są tu chętni na opowieść? — Z jej rozmyślania wybudził ją odrobinę chrypliwy głos. Starość nie radość, czy coś takiego.
— Ja! Ja! — zawołał jej liliowy braciszek w odpowiedzi. Pręgowana kotka odetchnęła bezgłośnie z ulgą, że większość gadania zrobi za nią.
— Mhm.. — wydusiła z siebie cichy pomruk poprzedzający delikatne skinienie głową.
— No dobrze. Słyszeliście może kiedyś o Zbożowej Gwieździe? — zapytał, na co dwójka rodzeństwa zaprzeczyła niemal idealnie zsynchronizowanym "ne-ee". Gdy czekoladowa się zorientowała jak 'czytali sobie w myślach', zaśmiała się cicho pod nosem. Ha, a niby Gerberowa Łapa i Goździkowa Łapa byli obdarzeni darem telepatii!
< Wieczornikowe Wzgórze? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz