Nie miał ochoty prowadzić tej lekcji. Wszystko stało się... takie nijakie. Pozbawione sensu. Ciągle myślami wracał do zgromadzenia. Wyraz ślip Rudzikowego Śpiewu, jego wycofywanie się i zniknięcie wśród tłumu kotów. Jego słowa, że potrzebuje czasu, że mu nieufa, bo nie są w jednym klanie.
- Rozżarzony Płomieniu? Co się stało? - usłyszał głos swojej uczennicy, która przystanęła, gdy tylko się zatrzymał. Już nawet nie pamiętał co takiego mówił. Gdzieś po drodzę musiał zgubić wątek i plótł trzy po trzy, byle tylko zaliczyć ten dzień i wrócić do legowiska.
Co się stało? Stało się dużo. Kotka widziała rudego na zgromadzeniu, wiedziała lub też domyślała się, że miał kochanka. Trudno było to przed nią ukryć. Też przyczepiła się wtedy do niego, tak jak Tygrysia Smuga. Jednak nie zrobiła takiej afery jak ta druga.
- Nic się nie stało - miauknął niezbyt szczerze. Kotka musiała to zauważyć, bo wbiła w niego te swoje oczy. Były takie zaniepokojone, niepewne, tak jak Rudzika.
Jego pysk od razu przybrał kształt podkowy. Zamaszystym ruchem, odwrócił się od uczennicy, wzbijając w powietrze kępy futra i ruszył dalej przed siebie. Co to miało być? Popadał w depresję czy co?
Kotka ruszyła za nim, wołając by zaczekał. Parł jednak naprzód, aż nie natrafił na pustą kłodę. Wszedł do jej wnętrza, a zapach futra ukochanego, który nadal unosił się na mchu, sprawił że legł tam jak długi. Nie powinien ukazywać słabości przed Czajkową Łapą. Powinien się ogarnąć. Ale... nie miał sił. Nie potrafił.
- To przez Tygrysią Smugę - miauknął, czując jak mu głos zaczyna drżeć. - Wszystko zepsuła podła wronia strawa! - krzyknął, a jego głos na chwilę nabrał dawnej mocy. - On... uciekł. Już nie wróci. Nigdy... przez nią. To się stało. A teraz zostaw mnie! Wracaj do obozu! I japa na kłódkę, bo się z tobą policzę - warknął, chowając ponownie pysk w mchu.
Chciał już nie wstawać, nie otwierać oczu. Tylko tak mógł sobie wyobrazić, że kocur nadal tu był, nadal był z nim i wcale nie uciekł.
Jednak gdy otworzył oczy, dojrzał tylko zaniepokojone i zmartwione spojrzenie uczennicy, która podeszła do niego bliżej. Skulił uszy, niezadowolony z tego, że się nie posłuchała. Nie chciał, by widziała go w takim stanie. Jeszcze ten zapach kochanego przez niego kota... to wszystko sprawiło, że przyciągnął do siebie to kocię i zaczął smarkać w jej sierść.
- Zabijmy ją... tą... zdrajczynię. Która mi go odebrała - zamiauczał, nadal walcząc z cieknącymi z oczu łzami.
<Czajkowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz