Dzień mianowania był najlepszym dniem w całym życiu Mrówki. Kotka bardzo cieszyła się z uzyskanego tytułu i zamierzała nosić go z dumą i honorem. Przyjmowała gratulacje i zachwycała się perspektywą nowych obowiązków. Nareszcie nie będzie czuła się gorsza.
- Gratulację - podszedł do niej Krzemień. - Dziękuje ci za wspólne księżyce. Obyś teraz wykorzystała to czego cię nauczyłem. Chociaż lisy nie stanowią już dla nas zagrożenia, to lepiej mieć się na baczności - westchnął.
Mrówka schyliła głowę w geście podziękowania. Krzemień nadal był jej ulubionym mentorem. Widziała ból w jego oczach po stracie córki. Sama czuła się tak samo po śmierci Kostki. Mrówka cierpiała po śmierci matki i wciąż nosiła żałobę w sercu, wbitą głęboko niczym cierń. Wiele by dała za ponowną rozmowę z Kostką. Odegrała ogromną rolę w życiu złotej kotki. Niestety już nigdy więcej się nie zobaczą i młoda musiała żyć z tą świadomością. Chociaż strata bolała to musiała być silna dla ojca i brata. Nosiła wszystkie troski głęboko w sobie. Tak jak Kostka. Były pod pewnymi względami do siebie podobne.
- Krzemieniu, ja.... - chciała go pocieszyć, zapewnić wsparcie. Zamiast tego zamknęła pyszczek i odeszła w swoją stronę. Nie umiała.
***
Wojowniczka wróciła z udanego polowania. W pysku niosła wiewiórkę. Wyglądała smakowicie i na pewno ucieszy niejednego głodnego pobratymca. Chociaż polowanie nie należało do ulubionych zajęć Mrówki, nie było żadnego sparingu ani patrolu, więc musiała zadowolić się tym. Następny punkt na jej liście to dostać własnego ucznia, lub przynajmniej awansować na Zwiadowcę. Chociaż pod rządami Błysk rola starszej wydawała się bardziej możliwa pomimo predyspozycji Mrówki.
Odłożyła wiewiórkę na stertę zdobyczy i wtedy jej ślepia wyłapały sylwetkę Krzemienia. Siedział samotnie, jedząc mysz. Mrówka wbiła pazura w łapę. Powinna jakoś zareagować.
Podeszła do dawnego mentora niespiesznym krokiem, po czym usiadła naprzeciwko niego.
- Jeśli pierwszy dobiegniesz do starego drzewa, to przez księżyc chodzę za ciebie na poranne patrole. Jeśli ja wygram, to będziesz musiał wyświadczyć mi przysługę. Chyba, że nie dasz rady, staruszku? - uśmiechnęła się zadziornie. Zamiast słów lepiej okazać gest, a rywalizacja mogła przynieść ich dwójce najlepszy z możliwych efektów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz