Pierwszy Blask otworzył oczy. Przeciągnął się, ziewając cicho. Zaraz przypomniał sobie o leżącej po drugiej stronie legowiska Tańczącej Pieśni i znieruchomiał. Jeszcze spała. Całe szczęście. Wyciągnął się raz jeszcze, uważając, żeby mech pod nim nawet nie zaszeleścił. W legowisku było całkiem jasno. Najwyższa pora, żeby wstać. Musiał…
No właśnie. Nie musiał nic.
Usiadł, zbity z tropu. Ciągle do tego nie przywykł. Ciągle nie przyzwyczaił się, że już niczego nie musiał. Żadnych porannych patroli. Żadnego polowania. Żadnych obowiązków, które mogliby na niego nałożyć Jaśminowa Gwiazda albo Cętkowany Ryś.
Zakłopotany liznął parę razy futro na piersi. Jego myśli poszybowały wolno, prześlizgnęły się po obozie, aż w końcu… Uporczywe wrażenie, że ma coś do zrobienia tkwiło z tyłu jego głowy jak cierń. Naprawdę nie musiał. Miał wolne, już dożywotnio.
Pierwszy Brzask rozejrzał się po legowisku. Nic ciekawego. Ostrożnie, żeby nie obudzić Tańczącej Pieśni, podszedł do wyjścia.
Nie miał bladego pojęcia, co ze sobą zrobić. Iskierka? O tej porze pewnie zajmowała się obowiązkami. Dzieci? Na pewno były na treningu. Zresztą, jak będą chciały to same do niego zajrzą. Spacer? Spojrzał w górę. Może i nie było zimno, ale zachmurzone niebo nie zachęcało do wędrówek. Parę kotów krzątało się po obozie. Mógł do kogoś zagadać. Tylko…
Od męki zastanawiania się wybawił go odgłos kroków. W jego stronę zbliżała się niewielka, biało-czarna sylwetka. Po chwili rozpoznał Zimorodkową Łapę. Z jej pyszczka zwisały dwie zgrabne piszczki. Ich spojrzenia się spotkały i kiwnął jej głową na powitanie. Ewidentnie zmierzała do legowiska starszych.
– Cii – miauknął, gdy tylko znalazła się trochę bliżej. – Tańcząca Pieśń śpi. I wolałbym, żeby zostało tak jak najdłużej.
<Zimorodku? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz