Stał, nie potrafiąc zrobić kroku. Gdyby nie stojąca obok Iskierka, uciekłby. Jak najdalej. Zwinął się kłębek na leśnej ściółce i tak długo udawał, że go nie ma, że świat by o nim zapomniał.
Szylkretka przytuliła się do niego.
– Będzie dobrze, Puchata Chmurko.
Kąciki jego pyska powędrowały lekko w górę. Spojrzał w jej piękne oczy. Błyszczała w nich szczerość. Bury zdecydował, że jej uwierzy. Spróbuje.
– W-wiem, Iskierko… ale tak jakoś…
W odpowiedzi przytuliła go jeszcze mocniej. Wtulił się w jej miękkie, pachnące lasem i wiatrem futro. W końcu delikatnie się od niego odsunęła.
– Muszę iść.
Spuścił łeb.
– Ej, uśmiechnij się, przecież wrócę.
Spełnił jej prośbę. Ślepia szczypały go, gdy obserwował, jak odchodzi w stronę legowiska wojowników. Miała obowiązki. W przeciwieństwie do niego.
Westchnął i przestąpił próg.
Legowisko różniło się od tego, w którym do tej pory mieszkał tylko jednym – było niemal puste. W środku siedział tylko jeden kot. Pierwszy Brzask nie zwrócił na niego uwagi. Wślizgnął się cicho do środka, kierując w najdalszy kąt. Pragnął tylko zwinąć się w kłębek i pogrążyć w ciemnych myślach, błąkających się po jego umyśle.
– Kto tam? – głos vanki nie brzmiał najprzyjaźniej. Czy kiedykolwiek z nią rozmawiał? Nie przypominał sobie. Naprawdę nie miał ochoty odpowiadać.
– Pierwszy Brzask – miauknął, kładąc się na mchu. Miał nadzieję, że to utnie rozmowę. Nie mógł się bardziej pomylić.
<Tańcząca? :P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz