- Dobrze Okopcona Łapo! - krzyknął do niego Potokowa Gwiazda, przyprawiając złotookiego o dreszcze. Futro na karku kocura zmierzwiło się, a upolowana wcześniej zdobycz wypadła mu z pyska.
- Nie możesz mnie tak straszyć, wujku! - odkrzyknął Kopeć, szukając wzrokiem mentora. W końcu znalazł go na gałęzi dużego drzewa. Syn Wierzbowego Serca zaśmiał się pod nosem, widząc szeroki uśmiech lidera. Starszy kocur zeskoczył z drzewa, lądując prawie przed Okopconą Łapą.
- Więc jak mi idzie? - zapytał, oczekując na werdykt mentora. Potokowa Gwiazda starał się udawać zamyślonego, jednak odczytując z pyska ucznia, że mu nie wchodzi, przestał.
- Myślę, że już jesteś gotowy, żeby zostać wojownikiem. Polujesz świetnie, walczysz dobrze i znasz kodeks wojownika. - uśmiechnął się lider. Kopciowi zaświeciły się złote ślepia na tą wieść, jednak zaraz potem radość go opuściła.
- Coś nie tak? - Potokowa Gwiazda posłał mu zmartwione spojrzenie.
- Nie, tylko zawsze myślałem, że zostanę mianowany razem z Skrzydlatą Łapą... - mruknął kocur, spuszczając łeb.
***
Okopcona Łapa usłyszał głos lidera, rozchodzący się po całym obozie. Po chwili pod miejscem przemówień zebrał się cały klan.
- Okopcona Łapo, wstąp. - lider wywołał swojego ucznia z tłumu. Kopeć zaczął przechodzić między członkami klanu z małym uśmiechem. Z jednej strony cieszył się, że w końcu zostanie wojownikiem, jednak z tyłu głowy miał okropną myśl, że jego brat nigdy nim nie zostanie.
- Ja, Potokowa Gwiazda, lider Klanu Klifu, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako kolejnego wojownika. Okopcona Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
- Przysięgam.
- Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Okopcona Łapo, od tej pory będziesz znany jako Okopcony Dzwonek. Klan Gwiazdy cieni twoją wytrwałość i lojalność, oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Klifu.
Potokowa Gwiazda zeskoczył z miejsca przemówień i dotknął nosem głowy nowego wojownika, a cały klan wykrzykiwał nowe imię Kopcia. Pierwsza podbiegła do niego Wierzbowe Serce, by mu pogratulować.
- Jestem z ciebie taka dumna, synku. - bura kotka przytuliła złotookiego, a po jej policzkach spłynęło parę łez. Okopcony Dzwonek poczuły, jak pod jej sierścią dokładnie rysują się kości. Bardzo martwił się o matkę. Następnym kotem, który do niego podszedł był Omszona Skóra. Zastępca przytulił siostrzeńca i szepnął mu do ucha gratulacje. W nocy kocur odbył czuwanie przed obozem.
***
Następnego dnia Okopcony Dzwonek wleciał do legowiska medyków by odwiedzić brata. Skrzydlata wyglądał bardzo słabo. Jego ciało przypominało raczej bezwładny worek kości, a pysk był wykrzywiony w grymasie ogromnego bólu. Złotooki przeraził się na jego widok. Jak to możliwe, że zielonooki wyglądał jeszcze gorzej niż wczoraj. Strach sparaliżował go doszczętnie, gdy chory zaczął kaszleć krwią. Kopeć zupełnie nie wiedział co robić. Podbiegł do leżącego Skrzydełka i niemalże upadł przy jego boku. Z jego złotych oczu zaczęły lecieć potokiem łzy.
- Lśniące Słońce, pomóż mi! - ryknął Okopcony Dzwonek.
- Nie, Okopcona Łapo... - wykrztusił cicho Skrzydlata Łapa. - Nie chcę więcej pomocy.
- Nie mów tak! - wydarł się Kopeć, zaciskając powieki. Nie chciał od niego tego usłyszeć. Skrzydlata Łapa się poddał, jednak Kopeć nie chciał przyjąć do wiadomości, że jego brat okropnie cierpi i chce już umrzeć. Lśniące Słońce stanął nad rodzeństwem i próbował ocenić stan Skrzydlatej Łapy. Sokola Łapa przyglądał się wszystkiemu z daleka.
- P-przepraszam, O-okopcona Łapo... - szepnął Skrzydełko, ostatni raz patrząc w załzawione oczy Okopconego Dzwonka. Po paru uderzeniach serca wyraz pyska Skrzydlatej Łapy złagodniał, oczy zmatowiały, a serce przestało bić. Klan Gwiazdy zabrał jego duszę na Srebrną Skórkę, uwalniając go od najgorszego cierpienia. Okopcony Dzwonek obserwując śmierć brata nie potrafił zrobić nic innego, jak tylko ronić łzy wtulony w coraz zimniejsze ciało Skrzydełka. Wierzbowe Serce nagle jakby znikąd pojawiła się przy nim i również pogrążyła się w rozpaczy po straconym kocięciu. Chwilę potem przed legowiskiem zebrali się inni członkowie klanu, zaalarmowani wrzaskiem zielonookiej kotki.
<jak ktoś chce, może odpisać, jak nie to nie>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Okopcony Dzwonek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Okopcony Dzwonek. Pokaż wszystkie posty
11 lutego 2019
19 grudnia 2018
Od Okopconej Łapy
- Okopcona Łapo, jutro będziemy trenować z Pszczelą Łapą. Poplamione Piórko ma delikatny katar. Raczej się wyliże z tego niedługo, ale poprosiła mnie, żebym ją wziął na trening z tobą. - powiedział Potokowa Gwiazda, patrząc na swojego ucznia. Okopcona Łapa skinął głową.
- Powiedz jej o tym, jak ją spotkasz. - dodał jeszcze Potokowa Gwiazda, po czym poszedł spotkać się z Wschodzącą Falą. Kopeć postanowił zanieść jakąś zdobycz Skrzydlatej Łapie. Kocura bardzo przybiła wiadomość o tym, że Skrzydełko jest sparaliżowany i raczej już nie zostanie wojownikiem. Kopeć powolnym krokiem wszedł do legowiska medyków. Lśniące Słońce podszedł do niego i powitał. Okopcona Łapa nie mógł się przyzwyczaić, że Lśniąca Łapa został pełnoprawnym medykiem i jego imię brzmi teraz Lśniące Słońce.
- Cześć, Skrzydlata Łapo. - miauknął, kładąc obok Skrzydlatej Łapy piszczkę. Kopeć zauważył, że jego brat wygląda coraz gorzej. Zaczerwienione oczy, cieknący nos i niezadbane futro nie było najlepszą mieszanką. Nagle do legowiska wbiegła Wierzbowe Serce. Na widok Skrzydlatej Łapy pojawiły się w jej oczach łzy. Z każdym dniem Kopeć widział, że coraz gorzej nie tylko z bratem, ale także z matką. Zamartwiała się o niego całe dnie, poświęcała dużo swojego czasu choremu synowi. Okopcona Łapa bał się, że jeśli Skrzydełku się pogorszy mama się załamie. Z opowieści Pręgowanego Grzbietu wynikało, że kotka była w dzieciństwie była zupełnie inna niż teraz. Jeszcze przed odejściem Ostrego Kła była pełna energii. Okopcona Łapa często się zastanawiał, jak wyglądało by jego życie, gdyby jego tata żył. Rozmyślał też, jak to w ogóle jest mieć ojca.
***
Dwójka uczniów szykowała się na wspólny trening. Pszczela Łapa waśnie czyściła swoje szylkretowe futro. Okopcona Łapa siedział obok niej, myjąc sobie łapę.
- Pszczela Łapo, mogę ci zadać pytanie? - powiedział po chwili namysłu. Koteczka spojrzała na niego swoimi zielonymi oczami.
- Jasne, o co chodzi? - Pszczółka lekko przekręciła łepek.
- Jak to jest mieć tatę lidera? - zapytał Okopcona Łapa.
<Pszczela Łapo?>
- Powiedz jej o tym, jak ją spotkasz. - dodał jeszcze Potokowa Gwiazda, po czym poszedł spotkać się z Wschodzącą Falą. Kopeć postanowił zanieść jakąś zdobycz Skrzydlatej Łapie. Kocura bardzo przybiła wiadomość o tym, że Skrzydełko jest sparaliżowany i raczej już nie zostanie wojownikiem. Kopeć powolnym krokiem wszedł do legowiska medyków. Lśniące Słońce podszedł do niego i powitał. Okopcona Łapa nie mógł się przyzwyczaić, że Lśniąca Łapa został pełnoprawnym medykiem i jego imię brzmi teraz Lśniące Słońce.
- Cześć, Skrzydlata Łapo. - miauknął, kładąc obok Skrzydlatej Łapy piszczkę. Kopeć zauważył, że jego brat wygląda coraz gorzej. Zaczerwienione oczy, cieknący nos i niezadbane futro nie było najlepszą mieszanką. Nagle do legowiska wbiegła Wierzbowe Serce. Na widok Skrzydlatej Łapy pojawiły się w jej oczach łzy. Z każdym dniem Kopeć widział, że coraz gorzej nie tylko z bratem, ale także z matką. Zamartwiała się o niego całe dnie, poświęcała dużo swojego czasu choremu synowi. Okopcona Łapa bał się, że jeśli Skrzydełku się pogorszy mama się załamie. Z opowieści Pręgowanego Grzbietu wynikało, że kotka była w dzieciństwie była zupełnie inna niż teraz. Jeszcze przed odejściem Ostrego Kła była pełna energii. Okopcona Łapa często się zastanawiał, jak wyglądało by jego życie, gdyby jego tata żył. Rozmyślał też, jak to w ogóle jest mieć ojca.
***
Dwójka uczniów szykowała się na wspólny trening. Pszczela Łapa waśnie czyściła swoje szylkretowe futro. Okopcona Łapa siedział obok niej, myjąc sobie łapę.
- Pszczela Łapo, mogę ci zadać pytanie? - powiedział po chwili namysłu. Koteczka spojrzała na niego swoimi zielonymi oczami.
- Jasne, o co chodzi? - Pszczółka lekko przekręciła łepek.
- Jak to jest mieć tatę lidera? - zapytał Okopcona Łapa.
<Pszczela Łapo?>
Od Okopconej Łapy cz. III
- Różany Kwiecie! - wrzasnął kocur, wpadając do legowiska medyka. Szyklreta i jej uczeń szybko odwrócili się w stronę Kopcia. Jak zwykle uderzył go mocny zapach ziół, jednak tym razem nie zwrócił na niego uwagi. Rozbieganym wzrokiem patrzył to na Różany Kwiat, to na Lśniącą Łapę.
- Okopcona Łapo? Co się stało? - zapytała przejęta kotka.
- Skrzydlata Łapa...wpadł do rzeki... trzeba mu pomóc... zaraz go przyniosą. - wydusił z siebie roztrzęsiony terminator, z trudem łapiąc wdechy.
- Chyba właśnie przyszli! - zawołał Lśniący, wychylając głowę z legowiska. Okopcona Łapa wybiegł z legowiska i próbował jakoś pomóc mentorom, jednak widząc, że dają sobie radę z ledwo przytomnym Skrzydełkiem jedynie szedł za nimi. Gdy Różany Kwiat zajmowała się bratem Okopconej Łapy, Lśniąca Łapa zaproponował mu coś na uspokojenie. Czarny kocur z początku nie chciał się zgodzić, jednak jak Potokowa Gwiazda zaczął nalegać, widząc stan ucznia, kocurek się zgodził. Chwilę później kocurek już siedział zmulony, a raczej leżał. Obserwował swojego brata, którym nadal i bez przerwy wstrząsały dreszcze. Czuł się bezsilny. Strasznie bezsilny. Nie mógł pomóc mu wtedy i teraz tez nie potrafi.
***
Okopcona Łapa po każdym sowim treningu przychodził do brata i opowiadał mu, co złapał czy czego się nauczył. Z początku nie był pewnie, czy powinien tak robić - Skrzydlata Łapa mógł się poczuć źle, wiedząc, że Kopeć może ćwiczyć, a on nie. Jednak gdy złotooki zauważył, że Skrzydełku podobały się jego historie, odwiedzanie chorego brata stały się codziennością. Tym razem przyszedł do legowiska medyków nie tylko, by odwiedzić brata. Na treningu upadł na ostre kamienie i lekko rozciął sobie łapę.
- Dziękuję, Różany Kwiecie. - uśmiechnął się delikatnie, gdy medyczka już opatrzyła ranę.
- Nie ma sprawy, Okopcona Łapo. - miauknęła szylkretowa kotka, wchodząc do głębszej części legowiska. Kopeć zwrócił się do brata, leżącego bez ruchu.Zielonooki jedynie śledził Okopconą Łapę wzrokiem.
- Wiesz, co mi się dzisiaj przydarzyło? - zagadną kocurek. - Więc, byliśmy z Potokową Gwiazdą...
- Okopcona Łapo... - Skrzydlata Łapa mu przerwał. Jego głos był cichy i smutny. Kopciowi się nie podobało. Kot posłał mu zmartwione spojrzenie.
- Nie mogę ruszać łapami. - mruknął w końcu. Okopconej Łapie odebrało mowę. Dopiero parę uderzeń serca zapytał z poruszeniem:
- J-jak to nie możesz nimi ruszać?
- Skrzydlata Łapa ma sparaliżowane łapy... - powiedział Lśniąca Łapa, podchodząc do Kopcia.
- Okopcona Łapo? Co się stało? - zapytała przejęta kotka.
- Skrzydlata Łapa...wpadł do rzeki... trzeba mu pomóc... zaraz go przyniosą. - wydusił z siebie roztrzęsiony terminator, z trudem łapiąc wdechy.
- Chyba właśnie przyszli! - zawołał Lśniący, wychylając głowę z legowiska. Okopcona Łapa wybiegł z legowiska i próbował jakoś pomóc mentorom, jednak widząc, że dają sobie radę z ledwo przytomnym Skrzydełkiem jedynie szedł za nimi. Gdy Różany Kwiat zajmowała się bratem Okopconej Łapy, Lśniąca Łapa zaproponował mu coś na uspokojenie. Czarny kocur z początku nie chciał się zgodzić, jednak jak Potokowa Gwiazda zaczął nalegać, widząc stan ucznia, kocurek się zgodził. Chwilę później kocurek już siedział zmulony, a raczej leżał. Obserwował swojego brata, którym nadal i bez przerwy wstrząsały dreszcze. Czuł się bezsilny. Strasznie bezsilny. Nie mógł pomóc mu wtedy i teraz tez nie potrafi.
***
Okopcona Łapa po każdym sowim treningu przychodził do brata i opowiadał mu, co złapał czy czego się nauczył. Z początku nie był pewnie, czy powinien tak robić - Skrzydlata Łapa mógł się poczuć źle, wiedząc, że Kopeć może ćwiczyć, a on nie. Jednak gdy złotooki zauważył, że Skrzydełku podobały się jego historie, odwiedzanie chorego brata stały się codziennością. Tym razem przyszedł do legowiska medyków nie tylko, by odwiedzić brata. Na treningu upadł na ostre kamienie i lekko rozciął sobie łapę.
- Dziękuję, Różany Kwiecie. - uśmiechnął się delikatnie, gdy medyczka już opatrzyła ranę.
- Nie ma sprawy, Okopcona Łapo. - miauknęła szylkretowa kotka, wchodząc do głębszej części legowiska. Kopeć zwrócił się do brata, leżącego bez ruchu.Zielonooki jedynie śledził Okopconą Łapę wzrokiem.
- Wiesz, co mi się dzisiaj przydarzyło? - zagadną kocurek. - Więc, byliśmy z Potokową Gwiazdą...
- Okopcona Łapo... - Skrzydlata Łapa mu przerwał. Jego głos był cichy i smutny. Kopciowi się nie podobało. Kot posłał mu zmartwione spojrzenie.
- Nie mogę ruszać łapami. - mruknął w końcu. Okopconej Łapie odebrało mowę. Dopiero parę uderzeń serca zapytał z poruszeniem:
- J-jak to nie możesz nimi ruszać?
- Skrzydlata Łapa ma sparaliżowane łapy... - powiedział Lśniąca Łapa, podchodząc do Kopcia.
18 grudnia 2018
Od Okopconej Łapy cz. II
Ciałem kocura wstrząsnął dreszcz spowodowany zimnym wiatrem.
- Zimnoo... - mruknął Okopcona Łapa pod nosem. Potokowa Gwiazda spojrzał na niego i delikatnie się uśmiechnął na widok nieogarniętej mordki swojego podopiecznego.
- Wiem, że jest zimno, Okopcona Łapo, ale trening i tak trzeba zacząć. Dzisiaj poćwiczycie sobie polowanie. - powiedział spokojnym tonem, po czym spojrzał na Skrzydlatą Łapę.
- Cooo?! Mieliśmy ćwiczyć walkę! - napuszył się Skrzydlaty, by okazać swoje niezadowolenie.
- Razem z Muchomorowym Sercem uznaliśmy, że musimy trochę zapolować dla klanu. - miauknął Potokowa Gwiazda.
- A walkę potrenujecie kiedy indziej. - dodał mentor Skrzydlatej Łapy. Zielonooki zmarszczył tylko nos i zniżył nieco łeb niezadowolony. Kopcia rozbawiła reakcja Skrzydełka na wieść o zmianach planów. Osobiście nie miał nic przeciwko wspólnemu polowaniu.
***
- Dobrze więc, dzisiaj polujecie razem. Będziemy nadzorować wasze działania i nie będziemy wam przeszkadzać. No, wykażcie się, żebyśmy w końcu mogli was mianować. - powiedział Muchomorowe Serce, na co Potokowa Gwiazda tylko pokiwał głową. Czarni bracia spojrzeli na siebie, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia, by po chwili zacząć szukać zwierzyny. Kopeć zaniuchał w powietrzu, po czym podzielił się swoimi spostrzeżeniami z Skrzydlatą Łapą. Po paru nieudanych próbach znalezieniu zwierzyny, w końcu znaleźli świeży trop. Skrzydlaty już nieco poddenerwowany od razu rzucił się do pogoni za myszą. Okopcona Łapa ledwo co za nim nadążał. Gdy zobaczył, że brat zbliża się do rzeki, próbował go zatrzymać. Skrzydlaty jednak albo udawał głuchego, albo naprawdę nie słyszał Kopcia.
- Mysi móżdżku, zatrzymaj się w końcu! - wrzasnął złotooki.
- Hm? Czo tam mówich? - zapytał niewyraźnie, odwracając się w stronę brata, z piszczką w pysku.
- Skrzydlata Łapo, wracaj tu szybko! - krzyknął zza pleców Kopcia Muchomorowe Serce.
- Już id... - w połowie wypowiedzi, głos Skrzydlatego się urwał. Spod jego łap własnie osunęła się ziemia. Skrzydlata Łapa razem z grudkami ziemi wpadł z hukiem do rzeki. Okopconej Łapie wydawało się wtedy, że czas nagle zwolnił. Kocur otworzył szerzej oczy, a jego serce zamarło.
- Skrzydlata Łapo! - odezwała się chórem trójka kotów. Potokowa Gwiazda i Muchomorowe Serce ruszyli tonącemu na ratunek. Próbowali wypatrzeć najbezpieczniejsze miejsce do zejścia do rzeki. Okopcona Łapa jedynie stał w miejscu, wmurowany w ziemię. Nie mógł poruszyć łapami. Przed jego oczami ciągle widniał obraz znikającego Skrzydlatej Łapy. Do jego oczu napłynęły łzy, a gdy w końcu zobaczył Potokową Gwiazdę wyciągającego Skrzydlatego na suchy ląd, szybko podbiegł do czarnych kotów. Skrzydlata Łapa był przytomny, jednak nie mógł ustać na własnych łapach, a sądząc po jego minie, był bliski zemdlenia.
- Muchomorowe Serce, musimy go szybko zabrać do medyka. Pomóż mi. - powiedział szybko lider, podpierając z boku niedoszłego topielca. - Okopcona Łapo, biegnij przodem i zawiadom Różany Kwiat o wszystkim.
Okopcona Łapa podciągnął tylko nosem, kiwnął głową i popędził do obozu.
01 grudnia 2018
Od Okopconej Łapy cz. I
Kocur szybkim krokiem zmierzał do obozu, trzymając w swoich zębach świeżą piszczkę. Od tamtego wypadku nie widywał się z Pszczółką, aktualnie Pszczelą Łapą. Od Lili usłyszał, że to nie było nic poważnego i kotka szybko z tego wyszła, jednak kocurkowi było bardzo głupio. Wypadałoby porządnie przeprosić kuzynkę, a nie tylko podczas transportowania jej do medyka bezsensownie miauczeć, że mu przykro. Po chwili drogi już był w obozie. Odkładwszy zwierzyną na stos rozejrzał się za Pszczółką. Z jej nieobecność w obozie kocur wywnioskował, że najpewniej jest właśnie na treningu.
- Hej, Okopcona Łapo! - złotooki usłyszał za sobą znajomy głos.
- Hm? - obrócił się szybko, a tuż przed jego nosem wyhamował Skrzydlata Łapa.
- Nudzi mi się bycie termiantorem... - kocur mruknął pod nosem, po czym spojrzał na brata.
- Nic nie poradzimy. Skoro nie zostaliśmy jeszcze mianowani, to znaczy, że nie zasłużyliśmy...
- Albo że Potokowej Gwieździe się nie chce... - wyszeptał Skrzydlaty na tyle głośno, żeby Okopcony mógł usłyszeć.
- Nawet tak nie mów! - syknął kocur, jeżąc futro na grzbiecie. - Potokowa Gwiazda nie jest leniem.
- W każdym razie, nie przyszedłem gadać z tobą, czy wujek jest leniem, czy nie. - Skrzydlata Łapa odrobinę się ożywił. - Wiesz, że będziemy mieli jutro łączony trening?
- To... fajnie. Ciekawe, co będziemy robić? - miauknął Okopcona Łapa, uśmiechając się delikatnie.
- Słyszałem, że będzie trening walki! Już nie mogę się doczekać!
***
Okopconą Łapą obudziło mocne szturchnięcie w bok. Kocur powoli uchylił jedno oko, przetwarzając, czemu ten dziwny, czarny kształt go budzi. W końcu przypomniał sobie, że dzisiaj
- Kopeć, popielico, wstawaj! - powiedział Skrzydlaty, trącając Okopconego łapą.
- Już, już... - mruknął żółtooki, wstając z swojego posłania. Razem wyszli z legowiska i chwilę poczekali na swoich mentorów. W końcu cztery koty wyszły razem z obozu.
- Hej, Okopcona Łapo! - złotooki usłyszał za sobą znajomy głos.
- Hm? - obrócił się szybko, a tuż przed jego nosem wyhamował Skrzydlata Łapa.
- Nudzi mi się bycie termiantorem... - kocur mruknął pod nosem, po czym spojrzał na brata.
- Nic nie poradzimy. Skoro nie zostaliśmy jeszcze mianowani, to znaczy, że nie zasłużyliśmy...
- Albo że Potokowej Gwieździe się nie chce... - wyszeptał Skrzydlaty na tyle głośno, żeby Okopcony mógł usłyszeć.
- Nawet tak nie mów! - syknął kocur, jeżąc futro na grzbiecie. - Potokowa Gwiazda nie jest leniem.
- W każdym razie, nie przyszedłem gadać z tobą, czy wujek jest leniem, czy nie. - Skrzydlata Łapa odrobinę się ożywił. - Wiesz, że będziemy mieli jutro łączony trening?
- To... fajnie. Ciekawe, co będziemy robić? - miauknął Okopcona Łapa, uśmiechając się delikatnie.
- Słyszałem, że będzie trening walki! Już nie mogę się doczekać!
***
Okopconą Łapą obudziło mocne szturchnięcie w bok. Kocur powoli uchylił jedno oko, przetwarzając, czemu ten dziwny, czarny kształt go budzi. W końcu przypomniał sobie, że dzisiaj
- Kopeć, popielico, wstawaj! - powiedział Skrzydlaty, trącając Okopconego łapą.
- Już, już... - mruknął żółtooki, wstając z swojego posłania. Razem wyszli z legowiska i chwilę poczekali na swoich mentorów. W końcu cztery koty wyszły razem z obozu.
12 września 2018
Od Okopconej Łapy
*jeszcze za czasów kociaka*
Maluch rozejrzał się po żłobku. Nie było tam nikogo, oprócz Wierzbowego Serca i Skrzydełka. Mama czyściła swoje futerko, a braciszek bawił się liściem niedaleko.
- Hej, Skrzydełko. - zawołał Kopeć, by zwrócić na siebie jego uwagę.
- Hm? - kocurek szybko podniósł się z ziemi i podbiegł do niego.
- Mamy już 4 księżyce, a to znaczy, że... - zaczął Kopeć, a Skrzydełko otworzyły się szerzej oczka i zaczęły błyszczeć.
- Będziemy mianowani na uczniów! - wykrzyknęły chórem kociaki, wyskakując z podekscytowania do góry.
- Będziemy razem trenować, spać w legowisku uczniów i wszystko będziemy robić razem! Będziemy mieli najciekawsze przygody w całym lesie! - zapiszczał Skrzydełko, przebierając nóżkami w miejscu.
- Już się nie mogę doczekać! Dostaniemy mentorów, a później zostaniemy wojownikami! - uśmiechnął się szeroko Kopeć.
- Skrzydlata Łapa: Najsilniejszy i najzwinniejszy kot w klanie Klifu. - Skrzydełko zaczął wymachiwać łapkami w powietrzu, po czym zwrócił się do Kopcia i zaczął udawać, że czai się na ofiarę. - Okopcona Łapa: najszybszy i najcichszy łowca z całego klanu, żadna mysz nie ucieknie spod jego pazurów!
Kopeć zamrugał parę razy, po czym spojrzał na brata i zachichotał.
- Na pewno będziecie wspaniałymi wojownikami. - Wierzbowe Serce wsadziła nos pomiędzy rodzeństwo, a następnie polizała po główce każdego z kociaków. Kopeć zamruczał, mrużąc oczy, po czym wpadł na pewien, jak dla niego genialny pomysł.
- Mamoo, czy będziemy dzisiaj mogli wyjść z obozu? - posłał burej błagalne spojrzenie.
- No nie wiem... - kotka widocznie nie była zachwycona tym pomysłem. - Macie dopiero 4 księżyce, a poza obozem jest niebezpiecznie dla tak młodych kotów...
- Prosimyyyyy! - odezwały się chórem maluchy. Oboje bardzo chcieli zobaczyć tereny poza obozem. Ciekawiły ich te widoki, o których opowiadała mama, poczuć zapachy żywej zwierzyny, lasu i wody znad miejsca gdzie zachodzi słońce.
- Jak będziecie mieli pięć księżyców to pomyślimy.
*już teraźniejszość*
- Potokowa Gwiazdo? - Kopeć niepewnie zajrzał do legowiska lidera. Brązowooki własnie się przeciągał, ziewając.
- He? - spojrzał na swojego ucznia nieco rozkojarzonym wzrokiem.
- Czy moglibyśmy dzisiaj potrenować z Muchomorowym Sercem i Skrzydlatą Łapą?
- W sumie czemu nie. - miauknął po chwili namysłu mentor Kopcia.
- To ja pójdę ich znaleźć. - powiedział, wycofując się powoli z legowiska. Okopcona Łapa szybkim krokiem podszedł do brata, jedzącego akurat wróbla.
- Będziemy dzisiaj trenowali razem! - uśmiechnął się złotooki, przeskakując z nogi na nogę.
- Ciekawe co będziemy robili!
< Skrzydlata Łapoooooo? Znów zagięła czasoprzestrzeń, bo chciałam to już wcześniej napisać, a wszyło, że teraz XDDD>
Maluch rozejrzał się po żłobku. Nie było tam nikogo, oprócz Wierzbowego Serca i Skrzydełka. Mama czyściła swoje futerko, a braciszek bawił się liściem niedaleko.
- Hej, Skrzydełko. - zawołał Kopeć, by zwrócić na siebie jego uwagę.
- Hm? - kocurek szybko podniósł się z ziemi i podbiegł do niego.
- Mamy już 4 księżyce, a to znaczy, że... - zaczął Kopeć, a Skrzydełko otworzyły się szerzej oczka i zaczęły błyszczeć.
- Będziemy mianowani na uczniów! - wykrzyknęły chórem kociaki, wyskakując z podekscytowania do góry.
- Będziemy razem trenować, spać w legowisku uczniów i wszystko będziemy robić razem! Będziemy mieli najciekawsze przygody w całym lesie! - zapiszczał Skrzydełko, przebierając nóżkami w miejscu.
- Już się nie mogę doczekać! Dostaniemy mentorów, a później zostaniemy wojownikami! - uśmiechnął się szeroko Kopeć.
- Skrzydlata Łapa: Najsilniejszy i najzwinniejszy kot w klanie Klifu. - Skrzydełko zaczął wymachiwać łapkami w powietrzu, po czym zwrócił się do Kopcia i zaczął udawać, że czai się na ofiarę. - Okopcona Łapa: najszybszy i najcichszy łowca z całego klanu, żadna mysz nie ucieknie spod jego pazurów!
Kopeć zamrugał parę razy, po czym spojrzał na brata i zachichotał.
- Na pewno będziecie wspaniałymi wojownikami. - Wierzbowe Serce wsadziła nos pomiędzy rodzeństwo, a następnie polizała po główce każdego z kociaków. Kopeć zamruczał, mrużąc oczy, po czym wpadł na pewien, jak dla niego genialny pomysł.
- Mamoo, czy będziemy dzisiaj mogli wyjść z obozu? - posłał burej błagalne spojrzenie.
- No nie wiem... - kotka widocznie nie była zachwycona tym pomysłem. - Macie dopiero 4 księżyce, a poza obozem jest niebezpiecznie dla tak młodych kotów...
- Prosimyyyyy! - odezwały się chórem maluchy. Oboje bardzo chcieli zobaczyć tereny poza obozem. Ciekawiły ich te widoki, o których opowiadała mama, poczuć zapachy żywej zwierzyny, lasu i wody znad miejsca gdzie zachodzi słońce.
- Jak będziecie mieli pięć księżyców to pomyślimy.
*już teraźniejszość*
- Potokowa Gwiazdo? - Kopeć niepewnie zajrzał do legowiska lidera. Brązowooki własnie się przeciągał, ziewając.
- He? - spojrzał na swojego ucznia nieco rozkojarzonym wzrokiem.
- Czy moglibyśmy dzisiaj potrenować z Muchomorowym Sercem i Skrzydlatą Łapą?
- W sumie czemu nie. - miauknął po chwili namysłu mentor Kopcia.
- To ja pójdę ich znaleźć. - powiedział, wycofując się powoli z legowiska. Okopcona Łapa szybkim krokiem podszedł do brata, jedzącego akurat wróbla.
- Będziemy dzisiaj trenowali razem! - uśmiechnął się złotooki, przeskakując z nogi na nogę.
- Ciekawe co będziemy robili!
< Skrzydlata Łapoooooo? Znów zagięła czasoprzestrzeń, bo chciałam to już wcześniej napisać, a wszyło, że teraz XDDD>
Od Okopconej Łapy CD. Potocznej Gwiazdy
Sprawdzian? Teraz? Na szczęście chodzi o to, żeby wujek zobaczył, co jak na razie potrafi, a nie od razu oceniać. Spojrzał w brązowe oczy czarnego mentora i lekko podniósł głowę.
- T-tak jest! - miauknął szybko Kopeć, rozglądając się dookoła. Może Skrzydlata Łapa jest gdzieś niedaleko?
- Zaczniemy od czegoś prostego. Co czujesz w powietrzu? - zapytał Potokowa Gwiazda. Okopcona Łapa poniuchał w powietrzu, zamykając oczy, by się bardziej skupić.
- Chyba czuję niedaleko mysz i jakiegoś wróbla czy coś... - powiedział po chwili, podnosząc wzrok na pysk mentora.
- Dobrze. - lider kiwnął głową. - Możesz spróbować wytropić tą mysz?
Kocurek energicznie pokiwał głową i prawie zarył nosem w ziemię. Potokowa Gwiazda prawie nie parsknął śmiechem na ten widok, lecz Okopcona Łapa próbował nie zwracać na to uwagi, a przynajmniej znaleźć mysz. Po krótkim marszu z nosem w trawie kocurek w końcu dojrzał zwierzątko. Spokojnie chrupało sobie coś znalezionego w trawie.
- Znalazłem. - Kopeć szeptem zakomunikował wujkowi sukces swojego zadania.
- Dasz radę ją złapać? - Potokowa Gwiazda spojrzał na ucznia, który dosyć nieumiejętnie próbował ustawić się w odpowiedniej pozycji. Po paru uderzeniach serca Kopeć wystrzelił w stronę myszy, która jednak równie szybko zwiała do swojej norki. Okopcona Łapa czuł jej zapach, ale gdy ta schowała się w ziemi, nadzieja na jej złapanie malała. Kocurek próbował rozkopać łapką norkę, by wyciągnąć stamtąd to stworzonko, ale nie zauważył, że myszka miała drugie wyjście z swojego domku, którym właśnie uciekała.
- Okopcona Łapo... - zaczął mentor, widząc zaistniałą sytuację.
- Złapię ją jeszcze! - krzyknął Okopcona Łapa, prawie dławiąc się wyrzucanym piaskiem. Oczy go szczypały, a pyszczek pokrywała dosyć gruba warstwa ziemi, ale mały nadal się nie poddawał. Szkoda, że jego wysiłek pójdzie na marne.
< Potokowa Gwiazdo? Arghhhh przepraszam, że tak długo i słabe, ale nie miałam wcześniej neta, czasu i weny ;-; >
- T-tak jest! - miauknął szybko Kopeć, rozglądając się dookoła. Może Skrzydlata Łapa jest gdzieś niedaleko?
- Zaczniemy od czegoś prostego. Co czujesz w powietrzu? - zapytał Potokowa Gwiazda. Okopcona Łapa poniuchał w powietrzu, zamykając oczy, by się bardziej skupić.
- Chyba czuję niedaleko mysz i jakiegoś wróbla czy coś... - powiedział po chwili, podnosząc wzrok na pysk mentora.
- Dobrze. - lider kiwnął głową. - Możesz spróbować wytropić tą mysz?
Kocurek energicznie pokiwał głową i prawie zarył nosem w ziemię. Potokowa Gwiazda prawie nie parsknął śmiechem na ten widok, lecz Okopcona Łapa próbował nie zwracać na to uwagi, a przynajmniej znaleźć mysz. Po krótkim marszu z nosem w trawie kocurek w końcu dojrzał zwierzątko. Spokojnie chrupało sobie coś znalezionego w trawie.
- Znalazłem. - Kopeć szeptem zakomunikował wujkowi sukces swojego zadania.
- Dasz radę ją złapać? - Potokowa Gwiazda spojrzał na ucznia, który dosyć nieumiejętnie próbował ustawić się w odpowiedniej pozycji. Po paru uderzeniach serca Kopeć wystrzelił w stronę myszy, która jednak równie szybko zwiała do swojej norki. Okopcona Łapa czuł jej zapach, ale gdy ta schowała się w ziemi, nadzieja na jej złapanie malała. Kocurek próbował rozkopać łapką norkę, by wyciągnąć stamtąd to stworzonko, ale nie zauważył, że myszka miała drugie wyjście z swojego domku, którym właśnie uciekała.
- Okopcona Łapo... - zaczął mentor, widząc zaistniałą sytuację.
- Złapię ją jeszcze! - krzyknął Okopcona Łapa, prawie dławiąc się wyrzucanym piaskiem. Oczy go szczypały, a pyszczek pokrywała dosyć gruba warstwa ziemi, ale mały nadal się nie poddawał. Szkoda, że jego wysiłek pójdzie na marne.
< Potokowa Gwiazdo? Arghhhh przepraszam, że tak długo i słabe, ale nie miałam wcześniej neta, czasu i weny ;-; >
27 sierpnia 2018
Od Kopcia (Okopconej Łapy)
Maluch rozejrzał się po żłobku. Nie było tam nikogo, oprócz Wierzbowego Serca i Skrzydełka. Mama czyściła swoje futerko, a braciszek bawił się liściem niedaleko.
- Hej, Skrzydełko. - zawołał Kopeć, by zwrócić na siebie jego uwagę.
- Hm? - kocurek szybko podniósł się z ziemi i podbiegł do niego.
- Mamy już 4 księżyce, a to znaczy, że... - zaczął Kopeć, a Skrzydełko otworzyły się szerzej oczka i zaczęły błyszczeć.
- Będziemy mianowani na uczniów! - wykrzyknęły chórem kociaki, wyskakując z podekscytowania do góry.
- Będziemy razem trenować, spać w legowisku uczniów i wszystko będziemy robić razem! Będziemy mieli najciekawsze przygody w całym lesie! - zapiszczał Skrzydełko, przebierając nóżkami w miejscu.
- Już się nie mogę doczekać! Dostaniemy mentorów, a później zostaniemy wojownikami! - uśmiechnął się szeroko Kopeć.
- Skrzydlata Łapa: Najsilniejszy i najzwinniejszy kot w klanie Klifu. - Skrzydełko zaczął wymachiwać łapkami w powietrzu, po czym zwrócił się do Kopcia i zaczął udawać, że czai się na ofiarę. - Okopcona Łapa: najszybszy i najcichszy łowca z całego klanu, żadna mysz nie ucieknie spod jego pazurów!
Kopeć zamrugał parę razy, po czym spojrzał na brata i zachichotał.
- Na pewno będziecie wspaniałymi wojownikami. - Wierzbowe Serce wsadziła nos pomiędzy rodzeństwo, a następnie polizała po główce każdego z kociaków. Kopeć zamruczał, mrużąc oczy, po czym wpadł na pewien, jak dla niego genialny pomysł.
- Mamoo, czy będziemy dzisiaj mogli wyjść z obozu? - posłał burej błagalne spojrzenie.
- No nie wiem... - kotka widocznie nie była zachwycona tym pomysłem. - Macie dopiero 4 księżyce, a poza obozem jest niebezpiecznie dla tak młodych kotów...
- Prosimyyyyy! - odezwały się chórem maluchy. Oboje bardzo chcieli zobaczyć tereny poza obozem. Ciekawiły ich te widoki, o których opowiadała mama, poczuć zapachy żywej zwierzyny, lasu i wody znad miejsca gdzie zachodzi słońce.
- Jak będziecie mieli pięć księżyców to pomyślimy.
~~~~
Kopeć zajrzał do legowiska, w którym bardzo ładnie pachniało. Były tam różne zioła i roślinki, a w środku była rudo-czarna kotka, układające je. Kocurek poznał ją, ponieważ ostatnio pomogła Skrzydełku, gdy go bolało.
- Kopeć?! - kociak usłyszał za sobą głos brata, a gdy się obrócił, spostrzegł, że czarna kulka leci wprost na niego i najwidoczniej nie może zahamować! Po zderzeniu oba kociaki wturlały się do legowiska medyczki, po czym szybko z niego wybiegły, widząc, odrobinę przestraszoną minę kotki.
- Co chciałeś? - zapytał po chwili Kopeć, patrząc w zielone oczy braciszka.
- Coś ci pokazać! - miauknął rozpromieniony Skrzydełko, przebierając łapakami. Na jego pyszczku nie było widać oznak po ostatnim napadzie kaszlu. Kopciowi nagle przypomniały się załzawione oczy braciszka sprzed księżyca czy dwóch... a może trzech? Czarny kocurek stracił rachubę czasu. Potrząsnął główką by odgonić ten obraz z myśli, po czym pokiwał ochoczo głową i podreptał za Skrzydełkiem.
- Znalazłem legowisko uczniów! - zawołał szmaragdowooki, wciskając główkę do legowiska. - Wybierzemy sobie miejsce do spa... - przerwał, gdyż usłyszał głos Wierzbowego Serca, wołającą ich do żłobka. Oba kociaki szybko pobiegły do kotki i usiadły przed burą.
- Dzisiaj mija już 6 księżyc waszego życia, co oznacza, że...
- Zostaniemy wojownikami! - Skrzydełko prawie wyskoczył w powietrze, gdy po paru uderzeniach serca doszła do niego ta myśl. Za to Kopeć spojrzał na swoje łapy i zamrugał kilkakrotnie. "To już dziś... " ta myśl krążyła w jego głowie. "To już dziś Potokowa Gwiazda zwoła zebranie klanu i zostaniemy uczniami..."
Po paru godzinach w całym obozie rozległ się głos młodego lidera. Wierzbowe Serce i jej kocięta wyszli z żłobka i usiedli niedaleko przywódcy.
- Gronostajowa Łapo, Skoczna Łapo, wystąpcie. - powiedział Potokowa Gwiazda, patrząc na dwójkę uczniów, podchodzących bliżej do miejsca z którego przemawiał lider. Brązowooki zwrócił się do szylkretowej terminatorki i zaczął ponownie mówić:
- Ja, Potokowa Gwiazda, przywódca klanu Klifu, wzywam moich walecznych przodków by spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilne, by poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako wojownika. Gronostajowa Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i bronić swój klan nawet za cenę własnego życia?
- Przysięgam. - pewna siebie kotka podniosła nieco głowę. Kopeć zastanowił się, czy i on będzie tak pewny siebie na mianowaniu na wojownika...
- Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Gronostajowa Łapa, od tej pory będziesz znana jako Gronostajowa Skóra. Klan Gwiazdy cieni twój lojalność i odwagę, oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Klifu. - powiedział, po czym spojrzał na Skoczną Łapę i powtórzył formułkę, tylko, że powiedział zamiast "Gronostajowa Łapa" powiedział "Skoczna Łapa". Przynajmniej tak się wydawało Kopciowi, który coraz bardziej zaczął się stresować nadchodzącą ceremonią minowania go na ucznia.
- Przysięgam. - powiedział czarno-biały.
- Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Skoczna Łapo, od tej pory będziesz znany jako Skoczny Krok. Jesteś wytrwałym kocurem, i mam nadzieję, że nauczyłem cię też pokory. Klan Gwiazdy wita cię jako nowego wojownika Klanu Klifu.
Klan zaczął skandować imiona dwóch nowych wojowników. Po chwili Potokowa Gwiazda wywołał dwójkę kociaków przed cały klan.
- Skrzydełko, ukończyłeś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś został uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się nazywać Skrzydlata Łapa. Twoim mentorem będzie Muchomorowe Serce. Jestem pewien, że Muchomorowe Serce przekaże ci całą swoją wiedzę. - miauknął kocur, po czym zwrócił się do burego. - Muchomorowe Serce, jesteś gotowy do szkolenia własnego ucznia. Otrzymałeś od swojego mentora, Borsuczego Cienia, doskonałe szkolenie i pokazałeś swoją odwagę i wytrwałość. Będziesz mentorem Skrzydlatej Łapy, mam nadzieję, ze przekażesz mu całą swoją wiedzę.
Muchomorowe Serce podszedł do swojego nowego ucznia i zetknął się z nim noskiem. Dalej Potokowa Gwiazda spojrzał na Kopcia. Maluch wpatrywał się w brązowe oczy lidera z wyczekiwaniem. Niech to się już w końcu skończy...
- Kopciu, skończyłeś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś został uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się zwał Okopcona Łapa. Ja zostanę twoim mentorem. Od mojego mentora, Słonecznego Blasku, otrzymałem wspaniałe szkolenie i jestem pewien, że ci je przekażę.
Kopciowi aż zakręciło się w głowię z wrażenia i strachu. Jego mentorem będzie sam Potokowa Gwiazda! Brązowooki zeskoczył z miejsca przemówień i podszedł do Okopconej Łapy, po czym zetknęli się nosami.
- Obiecuję dać z siebie wszystko. - szepnął świeżo upieczony uczeń.
< Potokowa Gwiazdo? Dobra, wena mnie opuściła na końcu i nie miałam pomysłu w ogóle xd>
- Hej, Skrzydełko. - zawołał Kopeć, by zwrócić na siebie jego uwagę.
- Hm? - kocurek szybko podniósł się z ziemi i podbiegł do niego.
- Mamy już 4 księżyce, a to znaczy, że... - zaczął Kopeć, a Skrzydełko otworzyły się szerzej oczka i zaczęły błyszczeć.
- Będziemy mianowani na uczniów! - wykrzyknęły chórem kociaki, wyskakując z podekscytowania do góry.
- Będziemy razem trenować, spać w legowisku uczniów i wszystko będziemy robić razem! Będziemy mieli najciekawsze przygody w całym lesie! - zapiszczał Skrzydełko, przebierając nóżkami w miejscu.
- Już się nie mogę doczekać! Dostaniemy mentorów, a później zostaniemy wojownikami! - uśmiechnął się szeroko Kopeć.
- Skrzydlata Łapa: Najsilniejszy i najzwinniejszy kot w klanie Klifu. - Skrzydełko zaczął wymachiwać łapkami w powietrzu, po czym zwrócił się do Kopcia i zaczął udawać, że czai się na ofiarę. - Okopcona Łapa: najszybszy i najcichszy łowca z całego klanu, żadna mysz nie ucieknie spod jego pazurów!
Kopeć zamrugał parę razy, po czym spojrzał na brata i zachichotał.
- Na pewno będziecie wspaniałymi wojownikami. - Wierzbowe Serce wsadziła nos pomiędzy rodzeństwo, a następnie polizała po główce każdego z kociaków. Kopeć zamruczał, mrużąc oczy, po czym wpadł na pewien, jak dla niego genialny pomysł.
- Mamoo, czy będziemy dzisiaj mogli wyjść z obozu? - posłał burej błagalne spojrzenie.
- No nie wiem... - kotka widocznie nie była zachwycona tym pomysłem. - Macie dopiero 4 księżyce, a poza obozem jest niebezpiecznie dla tak młodych kotów...
- Prosimyyyyy! - odezwały się chórem maluchy. Oboje bardzo chcieli zobaczyć tereny poza obozem. Ciekawiły ich te widoki, o których opowiadała mama, poczuć zapachy żywej zwierzyny, lasu i wody znad miejsca gdzie zachodzi słońce.
- Jak będziecie mieli pięć księżyców to pomyślimy.
~~~~
Kopeć zajrzał do legowiska, w którym bardzo ładnie pachniało. Były tam różne zioła i roślinki, a w środku była rudo-czarna kotka, układające je. Kocurek poznał ją, ponieważ ostatnio pomogła Skrzydełku, gdy go bolało.
- Kopeć?! - kociak usłyszał za sobą głos brata, a gdy się obrócił, spostrzegł, że czarna kulka leci wprost na niego i najwidoczniej nie może zahamować! Po zderzeniu oba kociaki wturlały się do legowiska medyczki, po czym szybko z niego wybiegły, widząc, odrobinę przestraszoną minę kotki.
- Co chciałeś? - zapytał po chwili Kopeć, patrząc w zielone oczy braciszka.
- Coś ci pokazać! - miauknął rozpromieniony Skrzydełko, przebierając łapakami. Na jego pyszczku nie było widać oznak po ostatnim napadzie kaszlu. Kopciowi nagle przypomniały się załzawione oczy braciszka sprzed księżyca czy dwóch... a może trzech? Czarny kocurek stracił rachubę czasu. Potrząsnął główką by odgonić ten obraz z myśli, po czym pokiwał ochoczo głową i podreptał za Skrzydełkiem.
- Znalazłem legowisko uczniów! - zawołał szmaragdowooki, wciskając główkę do legowiska. - Wybierzemy sobie miejsce do spa... - przerwał, gdyż usłyszał głos Wierzbowego Serca, wołającą ich do żłobka. Oba kociaki szybko pobiegły do kotki i usiadły przed burą.
- Dzisiaj mija już 6 księżyc waszego życia, co oznacza, że...
- Zostaniemy wojownikami! - Skrzydełko prawie wyskoczył w powietrze, gdy po paru uderzeniach serca doszła do niego ta myśl. Za to Kopeć spojrzał na swoje łapy i zamrugał kilkakrotnie. "To już dziś... " ta myśl krążyła w jego głowie. "To już dziś Potokowa Gwiazda zwoła zebranie klanu i zostaniemy uczniami..."
Po paru godzinach w całym obozie rozległ się głos młodego lidera. Wierzbowe Serce i jej kocięta wyszli z żłobka i usiedli niedaleko przywódcy.
- Gronostajowa Łapo, Skoczna Łapo, wystąpcie. - powiedział Potokowa Gwiazda, patrząc na dwójkę uczniów, podchodzących bliżej do miejsca z którego przemawiał lider. Brązowooki zwrócił się do szylkretowej terminatorki i zaczął ponownie mówić:
- Ja, Potokowa Gwiazda, przywódca klanu Klifu, wzywam moich walecznych przodków by spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilne, by poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako wojownika. Gronostajowa Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i bronić swój klan nawet za cenę własnego życia?
- Przysięgam. - pewna siebie kotka podniosła nieco głowę. Kopeć zastanowił się, czy i on będzie tak pewny siebie na mianowaniu na wojownika...
- Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Gronostajowa Łapa, od tej pory będziesz znana jako Gronostajowa Skóra. Klan Gwiazdy cieni twój lojalność i odwagę, oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Klifu. - powiedział, po czym spojrzał na Skoczną Łapę i powtórzył formułkę, tylko, że powiedział zamiast "Gronostajowa Łapa" powiedział "Skoczna Łapa". Przynajmniej tak się wydawało Kopciowi, który coraz bardziej zaczął się stresować nadchodzącą ceremonią minowania go na ucznia.
- Przysięgam. - powiedział czarno-biały.
- Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Skoczna Łapo, od tej pory będziesz znany jako Skoczny Krok. Jesteś wytrwałym kocurem, i mam nadzieję, że nauczyłem cię też pokory. Klan Gwiazdy wita cię jako nowego wojownika Klanu Klifu.
Klan zaczął skandować imiona dwóch nowych wojowników. Po chwili Potokowa Gwiazda wywołał dwójkę kociaków przed cały klan.
- Skrzydełko, ukończyłeś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś został uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się nazywać Skrzydlata Łapa. Twoim mentorem będzie Muchomorowe Serce. Jestem pewien, że Muchomorowe Serce przekaże ci całą swoją wiedzę. - miauknął kocur, po czym zwrócił się do burego. - Muchomorowe Serce, jesteś gotowy do szkolenia własnego ucznia. Otrzymałeś od swojego mentora, Borsuczego Cienia, doskonałe szkolenie i pokazałeś swoją odwagę i wytrwałość. Będziesz mentorem Skrzydlatej Łapy, mam nadzieję, ze przekażesz mu całą swoją wiedzę.
Muchomorowe Serce podszedł do swojego nowego ucznia i zetknął się z nim noskiem. Dalej Potokowa Gwiazda spojrzał na Kopcia. Maluch wpatrywał się w brązowe oczy lidera z wyczekiwaniem. Niech to się już w końcu skończy...
- Kopciu, skończyłeś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś został uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się zwał Okopcona Łapa. Ja zostanę twoim mentorem. Od mojego mentora, Słonecznego Blasku, otrzymałem wspaniałe szkolenie i jestem pewien, że ci je przekażę.
Kopciowi aż zakręciło się w głowię z wrażenia i strachu. Jego mentorem będzie sam Potokowa Gwiazda! Brązowooki zeskoczył z miejsca przemówień i podszedł do Okopconej Łapy, po czym zetknęli się nosami.
- Obiecuję dać z siebie wszystko. - szepnął świeżo upieczony uczeń.
< Potokowa Gwiazdo? Dobra, wena mnie opuściła na końcu i nie miałam pomysłu w ogóle xd>
11 sierpnia 2018
Od Kopcia CD. Skrzydełka
Śmiertelnie przerażony Kopeć spojrzał w zielone, załzawione oczy braciszka. Kocurek ze stresu zaczął bić ogonkiem o ziemię tak mocno, że kurz co chwilę wzlatywał w powietrze, podrażając jego nos i płuca.
- Idę po medyka! - miauknął złotooki, dosyć głośno, na co Skrzydełko zrobił wielkie oczy i spojrzał na mamę, by sprawdzić, czy ta się nie obudziła.
- Nie... już mi przeszło prawie... jeszcze chwilkę tutaj posiedzę i będzie dobrze... - powiedział cicho brat, jednak tamtego to nie przekonało. Kopeć wziął głęboki wdech i szybko wybiegł ze żłobka, po czym zaczął latać od legowiska do legowiska, szukając tego, w którym leżały różne roślinki i inne takie. Zatrzymał się, gdy zobaczył wujka i ciocię, oraz innych wojowników klanu Klifu pogrążonych w śnie. Kopeć pomyślał, że skoro Czarny Potok jest już wojownikiem, to na pewno wie, gdzie jest medyk i mu pomoże, więc nie wahając się dłużej, wbiegł do środka i zaczął ciągnąć czarnego wojownika za ucho. Czarny obudził się i uchylając jedno oko, spojrzał, co, a raczej kto mu przeszkadza w śnie.
- Kopeć? - wymruczał, patrząc na kociaka.
- Wujku, Skrzydełko... boli... medyk! - Kopeć nie umiał się porządnie wysłowić, ale na szczęście Czarny Potok w miarę zrozumiał, co ten ma do przekazania. Wstając, postarał się nie obudzić Wschodzącej Fali i szybkim krokiem, razem z młodym poszedł zawołać Różany Kwiat, by zajrzała do Skrzydełka. Gdy we trójkę wpadli do żłobka, Wierzbowe Serce próbowała zająć się swoim maluchem.
- Skrzydełko? Już ci lepiej? - zapytał Kopeć, podbiegając do braciszka. - Nadal cię boli?
- Troszkę... - powiedział cichutko Skrzydełko, mrużąc oczy. Po chwili spojrzał na szylkretową kotkę, która podeszła do niego i delikatnie wzięła za luźną skórę na karku. Wierzbowe Serce zwróciła swój wzrok na Kopcia, który podążał wzrokiem za bratem.
- Czy wszystko z nim będzie dobrze? - zapytał zgromadzonych, skacząc wzrokiem to na mamę, to na szylkretową kotkę.
< Skrzydełko? Nie miałam dobrego pomysł, ale coś tam napisałam xd >
- Idę po medyka! - miauknął złotooki, dosyć głośno, na co Skrzydełko zrobił wielkie oczy i spojrzał na mamę, by sprawdzić, czy ta się nie obudziła.
- Nie... już mi przeszło prawie... jeszcze chwilkę tutaj posiedzę i będzie dobrze... - powiedział cicho brat, jednak tamtego to nie przekonało. Kopeć wziął głęboki wdech i szybko wybiegł ze żłobka, po czym zaczął latać od legowiska do legowiska, szukając tego, w którym leżały różne roślinki i inne takie. Zatrzymał się, gdy zobaczył wujka i ciocię, oraz innych wojowników klanu Klifu pogrążonych w śnie. Kopeć pomyślał, że skoro Czarny Potok jest już wojownikiem, to na pewno wie, gdzie jest medyk i mu pomoże, więc nie wahając się dłużej, wbiegł do środka i zaczął ciągnąć czarnego wojownika za ucho. Czarny obudził się i uchylając jedno oko, spojrzał, co, a raczej kto mu przeszkadza w śnie.
- Kopeć? - wymruczał, patrząc na kociaka.
- Wujku, Skrzydełko... boli... medyk! - Kopeć nie umiał się porządnie wysłowić, ale na szczęście Czarny Potok w miarę zrozumiał, co ten ma do przekazania. Wstając, postarał się nie obudzić Wschodzącej Fali i szybkim krokiem, razem z młodym poszedł zawołać Różany Kwiat, by zajrzała do Skrzydełka. Gdy we trójkę wpadli do żłobka, Wierzbowe Serce próbowała zająć się swoim maluchem.
- Skrzydełko? Już ci lepiej? - zapytał Kopeć, podbiegając do braciszka. - Nadal cię boli?
- Troszkę... - powiedział cichutko Skrzydełko, mrużąc oczy. Po chwili spojrzał na szylkretową kotkę, która podeszła do niego i delikatnie wzięła za luźną skórę na karku. Wierzbowe Serce zwróciła swój wzrok na Kopcia, który podążał wzrokiem za bratem.
- Czy wszystko z nim będzie dobrze? - zapytał zgromadzonych, skacząc wzrokiem to na mamę, to na szylkretową kotkę.
< Skrzydełko? Nie miałam dobrego pomysł, ale coś tam napisałam xd >
28 lipca 2018
Od Kopcia CD. Czarnego Potoku
- Jak będę starszy? - zapytał, patrząc w brązowe oczy Czarnego Potoku szukając w nich wytłumaczenia.
- Ja zawsze będę dzielny i niezaleszny! - miauknął Skrzydełko, odwracając wzrok od jasnych punkcików na niebie. Wschodząca Fala zaśmiała się cicho, słysząc słowa młodego kocurka. Kopeć podniósł się do siadu i wyciągnął łapkę do nieba, by nieco się przybliżyć do Srebrnej Skórki. Jednak niewiele to dało, ponieważ była ona tak samo daleko jak wcześniej, a jego łapka wydawała się taka maleńka w porównaniu do reszty. Kotka usadowiła się obok Czarnego Potoku i oparła o niego swoją głowę, na co ten tylko zamruczał. Kopeć zmarszczył nosek, widząc zachowanie wujka i cioci. Fuuu! Czwórka kotów patrzyła jeszcze przez parę minut na gwiazdy, jednak Skrzydełko zaczął się robić senny.
- Wracajmy już... - czarny kociak ziewnął szeroko, po czym zmrużył oczy i powoli zaczął złazić z karku wujka. Pomogła mu z tym Wschodząca Fala, biorąc go za luźną skórę na karku. Czarny Potok wziął Kopcia, wstał, po czym razem zanieśli kociaki do żłobka. Kopeć został położy przy mamie, na miękkim mchu, który wydawał się aż utulać do snu. Maluch szybko zasnął wtulony w miękką sierść Wierzbowego Serca.
Rano Kopeć obudził się pierwszy. Przynajmniej tak myślał, dopóki nie zobaczył mamy. Kotka miała podniesioną głowę, która co chwilę lekko opadała, by za chwilę znów się podnieść, ale zamknięte oczy.
- Mamo? - miauknął kocurek, by sprawdzić, czy Wierzbowe Serce jest przytomna. Kotka otworzyła zielone ślepia i uśmiechnęła się do Kopcia.
- Tak, kochanie? - zapytała jak gdyby nigdy nic. Kopeć lekko przekrzywił główkę, po czym uśmiechnął się lekko.
- Już nic. - powiedział, co obudziło Skrzydełko ze snu. Wierzbowe Serce zajęła się swoimi młodymi, a gdy skończyła kociaki zaczęły harcować. Skrzydełko postanowił, że pobawi się z Kopciem, jednak ten nie był tym pomysłem zachwycony. Wolał popatrzeć, co robi mama. Nagle do żłobka wszedł Czarny Potok, jednak wyraz jego pyska z wesołego, jak na początku, zmienił się w zmartwiony.
- Wierzbowe Serce? Spałaś dzisiaj w nocy? - zapytał, podchodząc do swojej siostry.
- Tak... trochę... Skrzydełko zaczął w nocy kasłać, więc się obudziłam i postanowiłam poczuwać nad nim. - powiedziała kotka, spoglądając na małego.
- Wujku, zabierzesz nas gdzieś dzisiaj? - zapytał Kopeć, nie wiadomo skąd pojawiając się przy łapach Czarnego Potoku.
<Czarny Potoku? Skrzydełko? jateżniemiałampomysłuxd>
- Ja zawsze będę dzielny i niezaleszny! - miauknął Skrzydełko, odwracając wzrok od jasnych punkcików na niebie. Wschodząca Fala zaśmiała się cicho, słysząc słowa młodego kocurka. Kopeć podniósł się do siadu i wyciągnął łapkę do nieba, by nieco się przybliżyć do Srebrnej Skórki. Jednak niewiele to dało, ponieważ była ona tak samo daleko jak wcześniej, a jego łapka wydawała się taka maleńka w porównaniu do reszty. Kotka usadowiła się obok Czarnego Potoku i oparła o niego swoją głowę, na co ten tylko zamruczał. Kopeć zmarszczył nosek, widząc zachowanie wujka i cioci. Fuuu! Czwórka kotów patrzyła jeszcze przez parę minut na gwiazdy, jednak Skrzydełko zaczął się robić senny.
- Wracajmy już... - czarny kociak ziewnął szeroko, po czym zmrużył oczy i powoli zaczął złazić z karku wujka. Pomogła mu z tym Wschodząca Fala, biorąc go za luźną skórę na karku. Czarny Potok wziął Kopcia, wstał, po czym razem zanieśli kociaki do żłobka. Kopeć został położy przy mamie, na miękkim mchu, który wydawał się aż utulać do snu. Maluch szybko zasnął wtulony w miękką sierść Wierzbowego Serca.
Rano Kopeć obudził się pierwszy. Przynajmniej tak myślał, dopóki nie zobaczył mamy. Kotka miała podniesioną głowę, która co chwilę lekko opadała, by za chwilę znów się podnieść, ale zamknięte oczy.
- Mamo? - miauknął kocurek, by sprawdzić, czy Wierzbowe Serce jest przytomna. Kotka otworzyła zielone ślepia i uśmiechnęła się do Kopcia.
- Tak, kochanie? - zapytała jak gdyby nigdy nic. Kopeć lekko przekrzywił główkę, po czym uśmiechnął się lekko.
- Już nic. - powiedział, co obudziło Skrzydełko ze snu. Wierzbowe Serce zajęła się swoimi młodymi, a gdy skończyła kociaki zaczęły harcować. Skrzydełko postanowił, że pobawi się z Kopciem, jednak ten nie był tym pomysłem zachwycony. Wolał popatrzeć, co robi mama. Nagle do żłobka wszedł Czarny Potok, jednak wyraz jego pyska z wesołego, jak na początku, zmienił się w zmartwiony.
- Wierzbowe Serce? Spałaś dzisiaj w nocy? - zapytał, podchodząc do swojej siostry.
- Tak... trochę... Skrzydełko zaczął w nocy kasłać, więc się obudziłam i postanowiłam poczuwać nad nim. - powiedziała kotka, spoglądając na małego.
- Wujku, zabierzesz nas gdzieś dzisiaj? - zapytał Kopeć, nie wiadomo skąd pojawiając się przy łapach Czarnego Potoku.
<Czarny Potoku? Skrzydełko? jateżniemiałampomysłuxd>
22 lipca 2018
Od Kopcia
Kocięta Wierzbowego Serca rosły w oczach. Kopeć i Skrzydełko z każdym dniem odbierali świat wokół nich coraz wyraźniej. Od ich przyjścia na świat minął już księżyc, co znaczyło, że kocięta miały już otwarte oczy i zaczęły im wyrastać pierwsze, ostre ząbki. Kopeć zauważył, że przez żłobek przewija się dużo kotów, jednak najczęściej widywanym przez niego, oprócz oczywiście mamy i Skrzydełka, był jego wujek - Czarny Potok.
- To wspaniale, Czarny Potoku! - maluch zaczął się przysłuchiwać rozmowie mamy i wujka. Wierzbowe Serce wyglądała na bardzo zadowoloną. - Gratuluję ci zostania zastępcą Niedźwiedziej Gwiazdy.
- Dziękuję, Wierzbowe Serce. - wujek uśmiechnął się, po czym spojrzał na burą kotkę. - Ostatnio nie wyglądasz za dobrze, jesteś pewna, że wszytko gra?
- Tak, Czarny Potoku. - westchnęła cicho mama. Kotka zilustrowała czarnego kocura, po czym zmarszczyła brwi. - Ty z resztą też nie, powinieneś porządnie odpocząć. Za dużo obowiązków bierzesz na siebie, musisz chociaż chwilę...
- Mamo, kto to jest lider? - zapytał Kopeć, przerywając mamie wypowiedź. Wierzbowe Serce spojrzała na kociaka, po czym uśmiechnęła się i podeszła bliżej malucha.
- Lider to kot, który przewodzi całym klanem, kochanie. - zamruczała, siadając obok. Rozejrzała się po kociarni, szukając wzrokiem Skrzydełka. Skrzydełko bawił się w kącie jakąś kępką mchu. Gdy spostrzegł, że mama pokazuje ogonem żeby do niej poszedł, chwiejnym krokiem potuptał i usiadł przy braciszku. Czarny Potok usadowił się przy kotce i ta w końcu zaczęła opowiadać. - W lesie żyją cztery klany. Klan Klifu, Nocy, Burzy i Wilka. Każdym z klanów rządzi lider - w klanie Klifu liderem jest Niedźwiedzia Gwiazda, w Nocy Jagodowa Gwiazda, w Burzy Nocna Gwiazda, a w Wilka Borsucza Gwiazda.
- A dlacego każdy lider ma Gwiazdę w imieniu? - zapytał widocznie zaciekawiony Skrzydełko, patrzący w zielone oczy mamy.
- Ponieważ gdy zastępca lidera zostaje liderem, idzie do Księżycowej Zatoczki i otrzymuję od klanu Gwiazdy nowe imię, a wraz z nim dziewięć żyć.
- Dziewięć żyć? - Skrzydełko otworzył oczy szerzej ze zdziwienia.
- Klan Gwiazdy? - Kopeć przekrzywił lekko łepek. - Mówiłaś psedzies, że w lesie żyją ctery klany, nie pięć.
- Klan Gwiazdy nie żyje w lesie, a na Srebrnej Skórce. - powiedział Czarny Potok, wyręczając Wierzbę.
- Srebrnej Skórce? - zapytały chórem dwa kociaki.
- Srebrna Skórka jest na niebie, możemy ją zobaczyć w nocy. - Wierzbowe Serce uśmiechnęła się.
- A będziemy mogli ją zobaczyć dzisiaj? - Skrzydełku zaświeciły się oczy. Na jego pyszczek wszedł uśmiech i mały zaczął przebierać łapkami.
<Skrzydełko? Czarny Potok?>
- To wspaniale, Czarny Potoku! - maluch zaczął się przysłuchiwać rozmowie mamy i wujka. Wierzbowe Serce wyglądała na bardzo zadowoloną. - Gratuluję ci zostania zastępcą Niedźwiedziej Gwiazdy.
- Dziękuję, Wierzbowe Serce. - wujek uśmiechnął się, po czym spojrzał na burą kotkę. - Ostatnio nie wyglądasz za dobrze, jesteś pewna, że wszytko gra?
- Tak, Czarny Potoku. - westchnęła cicho mama. Kotka zilustrowała czarnego kocura, po czym zmarszczyła brwi. - Ty z resztą też nie, powinieneś porządnie odpocząć. Za dużo obowiązków bierzesz na siebie, musisz chociaż chwilę...
- Mamo, kto to jest lider? - zapytał Kopeć, przerywając mamie wypowiedź. Wierzbowe Serce spojrzała na kociaka, po czym uśmiechnęła się i podeszła bliżej malucha.
- Lider to kot, który przewodzi całym klanem, kochanie. - zamruczała, siadając obok. Rozejrzała się po kociarni, szukając wzrokiem Skrzydełka. Skrzydełko bawił się w kącie jakąś kępką mchu. Gdy spostrzegł, że mama pokazuje ogonem żeby do niej poszedł, chwiejnym krokiem potuptał i usiadł przy braciszku. Czarny Potok usadowił się przy kotce i ta w końcu zaczęła opowiadać. - W lesie żyją cztery klany. Klan Klifu, Nocy, Burzy i Wilka. Każdym z klanów rządzi lider - w klanie Klifu liderem jest Niedźwiedzia Gwiazda, w Nocy Jagodowa Gwiazda, w Burzy Nocna Gwiazda, a w Wilka Borsucza Gwiazda.
- A dlacego każdy lider ma Gwiazdę w imieniu? - zapytał widocznie zaciekawiony Skrzydełko, patrzący w zielone oczy mamy.
- Ponieważ gdy zastępca lidera zostaje liderem, idzie do Księżycowej Zatoczki i otrzymuję od klanu Gwiazdy nowe imię, a wraz z nim dziewięć żyć.
- Dziewięć żyć? - Skrzydełko otworzył oczy szerzej ze zdziwienia.
- Klan Gwiazdy? - Kopeć przekrzywił lekko łepek. - Mówiłaś psedzies, że w lesie żyją ctery klany, nie pięć.
- Klan Gwiazdy nie żyje w lesie, a na Srebrnej Skórce. - powiedział Czarny Potok, wyręczając Wierzbę.
- Srebrnej Skórce? - zapytały chórem dwa kociaki.
- Srebrna Skórka jest na niebie, możemy ją zobaczyć w nocy. - Wierzbowe Serce uśmiechnęła się.
- A będziemy mogli ją zobaczyć dzisiaj? - Skrzydełku zaświeciły się oczy. Na jego pyszczek wszedł uśmiech i mały zaczął przebierać łapkami.
<Skrzydełko? Czarny Potok?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)